Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy x. Edmundas Naujokaitis FSSPX został zwiedziony?

 


W związku z nową okolicznością, jaką jest następna wypowiedź x. Szymona Bańki FSSPX w kwestii rzekomych objawień prywatnych danych s. Faustynie, zostałem poproszony o ponowny wpis w temacie. Jest to ciąg dalszy wątku wystąpienia x. Bańki, w którym zapowiedział on publikację teologicznej apologii owych objawień ze strony przedstawiciela FSSPX (por. tutaj). Wypracowanie x. Naujokaitis'a jest opatrzone przez niego samego mianem "memorandum" (dostępne tutaj), mającym być skrótem rzekomej wnikliwej, kilkusetstronicowej analizy napisanej po polsku. Ta właściwa analiza pozostaje nadal nieopublikowana, czyli pozostaje tajemnicą, co jest znamienne. Opublikowanie streszczenia po angielsku oznacza, że jest ono adresowane do szerokiej publiczności teologicznej i kościelnej na całym świecie, więc tym bardziej wymaga wnikliwego zbadania i oceny. Już sam fakt opublikowania "wniosków" - jak to autor nazywa - bez opublikowania właściwego textu śmierdzi podstępem propagandowym czyli oszustwem na czytelnikach. Autor widocznie wymaga od czytelników, by przyjęli na wiarę jego "wnioski" bez możliwości sprawdzenia ich umocowania we właściwych źródłach i dowodach. 

Godny uwagi jest fakt, że autor na początku wyznaje, iż on osobiście znajduje dużo pociechy w "Dzienniczku" s. Faustyny oraz praktykuje nabożeństwo do obrazu z nim związanego. Tym samym wykluczone jest trzeźwe, teologiczne podejście, co znajduje potwierdzenie w trakcie jego wywodów. Odnoszę się po kolei do poszczególnych kwestij.

1. Autor twierdzi, że nie ma problematycznych kwestij co do życiorysu s. Faustyny. Jest to wierutne kłamstwo. Już sama okoliczność wstąpienia do klasztoru w rezultacie rzekomych objawień prywatnych jest poważnym problemem teologicznym, gdyż niezbadane i nieuznane przez Kościół objawienie prywatne nigdy nie może być prawowitym motywem wyboru powołania czy drogi życiowej. Uznanie post hoc, czyli po dziesięcioleciach - i to bardzo problematyczne i wątpliwe - nie jest żadnym prawowitym usprawiedliwieniem dla decyzji podjętej wówczas. Co więcej: jeśli Helena nie wyznała przed przełożonymi - a wpierw przed spowiednikiem - rzekomych objawień jako powodu czy przynajmniej okoliczności swojej decyzji wstąpienia do klasztoru, to dopuściła się oszustwa, a jej spowiedzi były prawdopodobnie świętokradzkie. Już ta sama okoliczność świadczy o nieautentyczności rzekomych objawień. Pan Jezus z całą pewnością nie pozwoliłby na taką decyzję bez szczerości wobec spowiednika i przełożonych zakonnych. 

2. Autor mówi o "życiu mistycznym" Heleny / s. Faustyny. To jest kolejne grube oszustwo na czytelnikach. Otóż objawienia prywatne, zwłaszcza autentyczne, teologicznie nie należą do dziedziny mistyki, lecz do dziedziny proroctw, czyli nadzwyczajnych charyzmatów. Różnica jest istotna, gdyż dziedzina mistyki odnosi się do osobistej świętości i podlega osądowi jedynie spowiednika, podczas gdy w dziedzinie charyzmatów konieczne jest oficjalne zbadanie przez władze kościelne. 

3. Autor słusznie zauważa, iż rzekome objawienia dane s. Faustynie były znane jedynie jej spowiednikom, kierownikom duchowym, przełożonym zakonnym oraz kilku współsiostrom w zakonie. Tutaj także tkwi poważny problem teologiczny, duchowy i prawny. Otóż zasady Kościoła są takie, że objawienia prywatne są badane nie przez spowiednika, nie przez kierownika duchowego i też nie przez przełożonych zakonnych. Jeśli spowiednik dowiaduje się o takowych przeżyciach penitentki, a w swoim osądzie dopuszcza możliwość, iż są autentyczne, czyli że mogą pochodzić od Boga, wówczas ma obowiązek zobowiązać ją do wyjawienia ich swoim przyłożonym albo bezpośrednio biskupowi miejsca. Wówczas biskup miejsca, o ile uzna za stosowne, czyli wydaje mu się, iż przeżycia mogą być autentyczne, powołuje dwie komisje - medyczną i teologiczną. Zadaniem komisji medycznej - który powinna się składać przynajmniej po części z osób niewierzących czy przynajmniej niekatolików - jest zbadanie zdrowia psychofizycznego danej osoby. Natomiast zadaniem komisji teologicznej jest zbadanie okoliczności i treści rzekomych objawień. W przypadku s. Faustyny widocznie biskup miejsca nie został nawet poinformowany, a jedynie sam x. Sopoćko zauzurpował sobie prawo i kompetencje do rzekomego badania. Przy czym jedynym śladem rzekomego badania jest jakiś świstek wystawiony przez jakąś zupełnie nieznaną lekarkę. Toż to jest bezczelne szyderstwo z katolików i zasad Kościoła. Już choćby za to x. Sopoćko powinien zostać przynajmniej suspendowany i całkowicie odsunięty od sprawy, a nie wyniesiony na ołtarze. 

4. Ciekawe jest, że autor wspomina o istnieniu 67 listów s. Faustyny, twierdząc przy tym, że nie zawierają one żadnych ważnych informacyj. Jest to o tyle ciekawe, że niedawno został wydany wybór listów, czyli nie wszystkich, przy czym ich znaczna część zawiera owszem znaczące szczegóły. Wypowiem się o nich osobno w swoim czasie. 

5. Autor zupełnie bezkrytycznie powiela oficjalną propagandę co do historii textu "Dzienniczka" oraz jego badania przez Stolicę Apostolską. Całkowicie pomija kwestie: 

- jak to było możliwe, by Stolicy Apostolskiej dostarczono "poprawioną", niezgodną z oryginałem wersję "Dzienniczka",

- na czym polegały błędy tłumaczenia na język włoski, 

- na czym polegają różnice między tym tłumaczeniem a obecnie rozpowszechnianą wersją "Dzienniczka",

- kto ponosi odpowiedzialność za takie wręcz karygodne oszustwo - o ile do niego doszło - na Stolicy Apostolskiej,

- jakie były teologiczne powody wydanego przez Święte Oficjum zakazu rozpowszechniania "Dzienniczka". 

6. Autor słusznie zwraca uwagę na fakt, iż nigdy nie było i nadal nie ma dostępu do fotokopii rzekomego oryginału textu napisanego przez s. Faustynę. Czyż nie jest to znaczące? Tym bardziej, iż rzekomy oryginalny text nie zawiera żadnych korekt językowych czy ortograficznych, co należy uznać za przynajmniej dziwne w przypadku prostej zakonnicy, która ukończyła jedynie 3 klasy szkoły podstawowej. 

7. Wręcz groteskowo naiwnie autor zakłada, iż rzeczywiście Pan Jezus mówił do s. Faustyny, nazywając ją "sekretarką". 

8. Autor twierdzi, że "Dzienniczek" zawiera kilka problematycznych wypowiedzi, a równocześnie zdecydowanie odrzuca zarzut o herezje. Zapowiadane uzasadnienie wygląda bardzo mizernie, o czym będzie poniżej.

9. Autor twierdzi, że zainicjowane przez s. Faustynę nabożeństwo do "Bożego Miłosierdzia" jest w swej istocie powiązane ze znanym od wieków - i propagowanym zwłaszcza przez jezuitów - kultem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Także tutaj brakuje jakiegokolwiek uzasadnienia czy choćby reflexji. Otóż faktem jest, iż to nowe nabożeństwo jest nie tylko istotnie sprzeczne z owym ostatnim kultem, lecz je w międzyczasie de facto wyparło i zastąpiło, zwłaszcza w Polsce, gdzie praktycznie zanika nabożeństwo pierwszopiątkowe, od wieków znienawidzone i zwalczane zwłaszcza przez masonów. 

10. Autor twierdzi, iż u s. Faustyny nie ma żadnych znamion fałszywego illuminizmu, do których należy zwłaszcza konflikt między wewnętrznym doświadczeniem a zewnętrzną doktryną Kościoła i wolą przełożonych. Jest to oczywiście wierutne kłamstwo. Otóż w "Dzienniczku" aż roi się od znamion fałszu teologicznego, a nawet zdroworozsądkowego, co jednoznacznie wskazuje na mistyfikację. Jest to mistyfikacja dość sprytnie spreparowana, prawdopodobnie przez x. Sopoćkę wespół z x. Andraszem, gdyż prosta zakonnica sama nie byłaby w stanie tego uczynić. Dlatego właśnie oryginał "Dzienniczka" (rzekomo) nie zawiera błędów językowych i ortograficznych, tudzież nie jest publicznie dostępny choćby w wersji elektronicznej. 

11. Równie fałszywe i wręcz groteskowe jest twierdzenie, jakoby s. Faustyna należała do solidnej szkoły duchowości zapoczątkowanej przez św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Autor nie jest w stanie podać choćby jednego argumentu na korzyść tego twierdzenia. 

12. Równie bezpodstawne jest twierdzenie, że mamy "więcej niż dość" zewnętrznych świadectw na wysoki poziom wszelakich cnót i osobistej świętości s. Faustyny. Zresztą autor sam sobie sobie zaprzecza, mówiąc, iż nie ma możliwości sprawdzenia procesu o heroiczności jej cnót i że on polega na wynikach oficjalnego procesu beatyfikacyjnego. 

13. Wychwalając rzekomą cnotę wiary u s. Faustyny autor myli treść "Dzienniczka", który wszak z założenia ma za przedmiot rzekome objawienia, z osobistą postawą zakonnicy, która powinna być znana przede wszystkich z zeznań świadków, czyli jej współczesnych osób. Dopóki nie ma wystarczającej pewności, że "Dzienniczek" w obecnie oficjalnej wersji pochodzi w całości i w szczegółach od s. Faustyny, nie może on stanowić jakiejkolwiek, choćby pomocniczej podstawy do oceny stopnia wiary nadprzyrodzonej u niej. 

14. Już samo pomieszanie przez autora cnót teologalnych z cnotami kardynalnymi niedobrze świadczy o jego kompetencji i solidności teologicznej. W procesie beatyfikacyjnym kluczową rolę ma zbadanie i stwierdzenie cnót teologalnych, natomiast cnoty kardynalne są drugorzędne i badane pomocniczo, aczkolwiek są współzależne i powiązane. Teolog ma obowiązek uporządkowanego rozważenia i rozpatrzenia. 

15. Wręcz skandalicznie fałszywe jest twierdzenie autora o pewności co do zdrowia psychicznego s. Faustyny. Rzekome świadectwo rzekomej dr Maciejewskiej, nieznanej z jakichkolwiek innych źródeł, zupełnie nic nie znaczy, gdyż nie jest to świadectwo kanonicznej komisji medycznej, która jest wymagana w procedurach kościelnych. Kapłan katolicki - zarówno x. Sopoćko jak też x. Naujokaitis - powinien o tym wiedzieć. Także jakieś książki pseudobiograficzne nie stanowią żadnego dowodu w tej kwestii, a świadczą najwyżej o naiwności ich autorów oraz odbiorców. 

16. Podobnie rzecz się ma z innymi cnotami wychwalanej przez autora s. Faustyny. Do ich stwierdzenia konieczne byłoby przesłuchanie pod przysięgą wszystkich świadków jej życia i to natychmiast po tym jak stały się znane przełożonym jej rzekome objawienia. To powinno być przedmiotem badania przez komisję teologiczną, do czego nie dopuścił przez swawolne i przestępcze działanie x. Sopoćko, ale także inni spowiednicy oraz przełożeni s. Faustyny i kapelani domów zakonnych, w których ona przebywała. Są dwie możliwości: albo wszystkie te osoby w jaskrawym nieposłuszeństwie wobec zasad Kościoła zataiły sprawę s. Faustyny przed władzą kościelną, czyli biskupem miejsca, do którego kompetencji i obowiązku należało zbadanie sprawy przez powołanie odpowiednich komisyj (medycznej i teologicznej), albo cała sprawa jest perfidną mistyfikacją x. Sopoćki wespół z kilkoma innym osobami jak x. Andrasz oraz przełożone zgromadzenia, do którego należała s. Faustyna. Innego wyjaśnienia braku przeprowadzenia normalnej procedury kościelnej przewidzianej w tego typu sprawach nie ma. 

17. Autor słusznie zwraca uwagę na problem pokory - raczej jej braku - u s. Faustyny, czego powodem są liczne miejsca w "Dzienniczku". Jednak znowu na siłę i fałszywie próbuje usprawiedliwić s. Faustynę, porównując jej postawę gołosłownie do św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Otóż u żadnej innej świętej osoby, kanonizowanej według tradycyjnych zasad Kościoła, nie ma tego typu pochwał i górnolotnych, wbijających w pychę określeń, jakie stosuje rzekomo Pan Jezus w odniesieniu do s. Faustyny. Szczególnym i przekraczającym wszelką miarę przypadkiem jest zdanie rzekomo pochodzące od Pana Jezusa, mówiące o zjednoczeniu z s. Faustyną w stopniu jedynym spośród wszystkich stworzeń, czyli tym samym bluźnierczo wynoszące zakonnicę ponad Matkę Najświętszą. To jest o wiele więcej niż herezja. 

18. W punkcie zatytułowanym mylnie jako "życie mistyczne" autor wylicza kilka zarzutów odnośnie pobożności s. Faustyny i propagowanego przez nią - czy raczej pod jej imieniem - nabożeństwa do "Miłosierdzia Bożego". Zarzuty są trafne, lecz autor usiłuje je znów obalić w sposób prymitywny i chybiony:

- Sentymentalność nie byłaby właściwie żadnym zarzutem, gdyby nie była powiązana z brakiem prawdy faktycznej i teologicznej.

- Brak odwołania do Ducha Świętego i Jego kultu jest dość wyraźnym znamieniem działania złego ducha. 

- Fałszywe jest twierdzenie autora, jakoby Faustynowy kult "MB" był harmonijnie powiązany z tradycyjnym kultem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Faktycznie między nimi zachodzi przepaść, choćby w zasadniczej sprawie: kult NSPJ zakłada i propaguje zadośćuczynienie i wynagrodzenie za grzechy swoje i cudze, podczas gdy kult "MB" daje obietnicę łatwego "zbawienia" przez praktykowanie koronki i kultu obrazu, którego historia zresztą również ma znamiona perfidnego oszustwa, gdyż obecnie propagowany jest obraz nie mający wiele wspólnego z obrazem namalowanym według wskazań s. Faustyny. 

- Słusznie autor wskazuje na problem dołapnej Komunii u s. Faustyny. Próbuje wybrnąć tutaj twierdzeniem, że chodzi jedynie o "wizję mistyczną", a nie realne wydarzenie. Próba jest oczywiście chybiona, gdyż "wizja mistyczna" jako rzekomo pochodząca od Boga ma znacznie większą moc sugestywną niż realne zdarzenie. Tym samym nie da się zaprzeczyć, że "Dzienniczek" - obok niezliczonych fałszów i bluźnierstw - zawiera także dość nachalną propagandę na rzecz komunii dołapnej. 

- Jedynym zarzutem, którego autor nawet nie próbuje obalić, jest brak odniesień do kultu Matki Bożej Miłosierdzia, której dedykowany jest zakon, do którego należała s. Faustyna. Akurat ten zarzut jest raczej słaby, aczkolwiek słuszny. Oznacza on, iż to całe "nabożeństwo" Faustynowo-Sopoćkowe nawet nie próbuje nawiązywać do tradycyjnej katolickiej doktryny i pobożności w temacie prawdziwego Bożego Miłosierdzia. 

19. Powoływanie się na x. Sopoćkę w kwestii oceny stanu duchowego s. Faustyny świadczy przynajmniej o rzadkiej, a karygodnej w przypadku teologa naiwności. Wszak to x. Sopoćko jest głównym winowajcą i zarazem propagandzistą tych rzekomych objawień, zresztą nie bez osobistych korzyści. Wystarczy choćby pobieżna znajomość klasyków duchowości katolickiej, począwszy od Ojców Kościoła, poprzez dzieła średniowiecznych mistyków, aż do czasów nowszych, w tym także ze szkoły karmelitańskiej jak św. Teresa z Avila i św. Jana od Krzyża, by łatwo zauważyć przepaść między nimi a "Dzienniczkiem" i textami x. Sopoćki. Choćby jeden przykład: w żadnych pismach świętych Pańskich nie ma wzmianki o rozmowach z duszami zmarłych. Jest to praktyka wybitnie okultystyczna, niekatolicka i antykatolicka. Już ten jeden element "Dzienniczka" wystarczy, by go jednoznacznie odrzucić jako mistyfikację i oszustwo, czy to diabelskie czy ludzkie. 

20. Słuszne są wątpliwości autora co do rzekomego cudu, którym posłużono się w procesie kanonizacji s. Faustyny. Aż dziwi, że nie powoduje to u niego głębszej reflexji co do całości sprawy s. Faustyny. 

21. Trudno powiedzieć, czy bardziej groteskowe czy bardziej haniebne jest nazwanie x. Sopoćki "wzorowym i gorliwym kapłanem", mogącym być wzorem także dla FSSPX. O jego wręcz skandalicznym i karygodnym zachowaniu i postępowaniu w kwestii badania rzekomych objawień s. Faustyny była już mowa powyżej. To właściwie wystarczy w kwestii kapłańskiej czy choćby rozsądnej, prawidłowej i legalnej postawy. Jest wręcz nie do wiary, że ktoś po studiach teologicznych - i to rzekomo tradycyjnych - może być aż tak ślepy w tej kwestii. 

22. Haniebne i karygodne jest przypisywanie przez autora św. Tomaszowi słów, których u niego nie ma. Otóż ani we wskazanym przez x. EN miejscu (STh II-II q. 30 a. 4), ani w żadnym innym św. Tomasz nie mówi, jakoby miłosierdzie było największym przymiotem Boga względem stworzeń (por. tutaj). 

Oto oryginał:
"Respondeo dicendum quod aliqua virtus potest esse maxima dupliciter, uno modo, secundum se; alio modo, per comparationem ad habentem. Secundum se quidem misericordia maxima est. Pertinet enim ad misericordiam quod alii effundat; et, quod plus est, quod defectus aliorum sublevet; et hoc est maxime superioris. Unde et misereri ponitur proprium Deo, et in hoc maxime dicitur eius omnipotentia manifestari. Sed quoad habentem, misericordia non est maxima, nisi ille qui habet sit maximus, qui nullum supra se habeat, sed omnes sub se. Ei enim qui supra se aliquem habet maius est et melius coniungi superiori quam supplere defectum inferioris. Et ideo quantum ad hominem, qui habet Deum superiorem, caritas, per quam Deo unitur, est potior quam misericordia, per quam defectus proximorum supplet. Sed inter omnes virtutes quae ad proximum pertinent potissima est misericordia, sicut etiam est potioris actus, nam supplere defectum alterius, inquantum huiusmodi, est superioris et melioris."


Poprawne tłumaczenie:
"Odpowiadam co należy powiedzieć, że jakakolwiek cnota może być największa podwójnie, na jeden sposób według siebie, na drugi sposób przez porównanie z tym, który ją ma. Tak więc według siebie miłosierdzie jest największe. Do miłosierdzia bowiem należy, że rozlewa dla innego. A co więcej, podnosi brak u innych. I to jest najbardziej właściwe dla wyższych. Dlatego zmiłowanie jest uważane za właściwe Bogu, a w tym, jak mówi się, najbardziej ujawnia się Jego wszechmoc. Lecz co do mającego (cnotę) miłosierdzie nie jest największe, jeśli ten, który ma tę cnotę, nie jes największy, nie mając nikogo ponad sobą, lecz wszystkich pod sobą. Dla tego bowiem, kto ma kogoś ponad sobą, czymś większym i lepszym jest złączenie z wyższym niż uzupełnianie braku tego, który jest niższym. Tak więc o tyle dla człowieka, która ma Boga jako wyższego, miłość, przez którą jednoczy się z Bogiem, jest ważniejsza niż miłosierdzie, przez które uzupełnia brak u innych. Natomiast pośród cnót, które odnoszą się do bliźniego, najważniejsze jest miłosierdzie, tak jak też czyn jest tego, kto jest ważniejszy, bowiem uzupełnienie braku innego człowieka jest właściwe dla wyższego i lepszego."

Tutaj każdy szczegół jest ważny, gdyż dowolność ma poważne konsekwencje. To, co wypisują fani Faustynowo-Sopoćkowego miłosierdzia, nie ma wiele wspólnego z tym cytatem. Św. Tomasz jest dla nich jedynie pretextem dla własnych wymysłów. To raz.
Po drugie, św. Tomasz jest wprawdzie wielkim autorytetem, jednak nie jest nieomylny, zwłaszcza tylko w jednym fragmencie. 

X. Edmundas pisze: "St. Thomas says (II–II, q. 30, a. 4), that Mercy is the greatest of the proprieties in God in relation to his creatures." To jest kłamstwo, gdyż św. Tomasz tak nie mówi, jak wykazałem powyżej.

Zresztą także drugi cytat ze św. Tomasza, którym się posługują fani Faustyno-Sopoćkowego "miłosierdzia", jest zakłamany, gdyż oparty widocznie na fałszywym tłumaczeniu charystycznej (wydanej pod nadzorem charysty kard. Wyszyńskiego) "Biblii Tysiąclecia". W STh I q21 a3 ad2 mówi św. Tomasz: "Ad secundum dicendum quod Deus misericorditer agit, non quidem contra iustitiam suam faciendo, sed aliquid supra iustitiam operando, sicut si alicui cui debentur centum denarii, aliquis ducentos det de suo, tamen non contra iustitiam facit, sed liberaliter vel misericorditer operatur. Et similiter si aliquis offensam in se commissam remittat. Qui enim aliquid remittit, quodammodo donat illud, unde apostolus remissionem donationem vocat, Ephes. V, donate invicem, sicut et Christus vobis donavit. Ex quo patet quod misericordia non tollit iustitiam, sed est quaedam iustitiae plenitudo. Unde dicitur Iac. II, quod misericordia superexaltat iudicium." 

To potwierdza, że "miłosierdzie" Faustyno-Sopoćkowe, czyli triumfujące nad sprawiedliwością jest fałszywe. Triumf odnosi się bowiem nad zwyciężonym wrogiem, przeciwnikiem, a to wprost przeczy św. Tomaszowi, który mówi wyraźnie, że Boże miłosierdzie nie działa przeciw ("contra") sprawiedliwości. 

Charystyczna "Biblia Tysiąclecia" fałszuje także słowa z Listu św. Jakubowego. Otóż oryginał brzmi: κατακαυχαται ελεος κρισεως, zaś Wulgata mówi "superexultat autem misericordia iudicio" czyli "zmiłowanie chełpi się sądem". Na fałszywym tłumaczeniu opierają się także tłumaczenia słów św. Augustyna, na które powołują się fani faustyno-sopoćkizmu. 

Także powoływanie się na błogosławieństwa z Kazania na Górze ("błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią") są zupełnie chybione, gdyż słowa Pana Jezusa nie mają nic wspólnego z triumfem miłosierdzia nad sprawiedliwością.

Tym samym upada jakiekolwiek umocowanie Faustynowo-Sopoćkowego "miłosierdzia" w źródłach Bożego Objawienia czy choćby w teologii katolickiej. 

23. Ewidentnie fałszywa jest także teza autora, jakoby koncepcja miłosierdzia zawarta w "Dzienniczku" była kompletnie tradycyjna i zrównoważona. Autorytatywność "misericordialogii" takich osób podanych przez niego jak x. Sopoćko, o. Woroniecki i x. Różycki jest pustą tezą, nie popartą żadną merytoryczną analizą argumentów. Fałszywość postulowanego przez x. Różyckiego rozwiązania problemu ofiarowania Bóstwa już poruszałem (por. tutaj). Przyjdzie kolej na analizę książki o. Woronieckiego oraz propagandy autorstwa x. Sopoćki. 

24. Gołosłowne jest zapewnienie autora, iż nabożeństwo postulowane przez s. Faustynę zakłada konieczność nawrócenia oraz walki z grzechem. Bezpodstawna jest tym samym obrona przed zarzutem automatycznej czy magicznej skuteczności tegoż nabożeństwa dla zbawienia dusz. 

25. Wręcz absurdalne, godzące w elementarną logikę jest twierdzenie autora, iż są trzy "autentyczne obrazy Jezusa miłosiernego", do których zalicza przede wszystkim dzieło Eugeniusza Kazimirowakiego z 1934 r., Adolfa Hyły z 1942 r. oraz Ludomira Ślendzińskiego z 1954 r. W jaki sposób istotnie różne dzieła różnych artystów mogą być wespół autentyczne, autor nie wyjaśnia, widocznie uważając swoich czytelników za debilów nierozumiejących podstawowego znaczenia słowa "autentyczny". Ma to swoje potwierdzenie w rozważaniu przez autora kwestii, który z obrazów "jest bardziej autentyczny"...

26. Na podobnym poziomie logicznym i teologicznym jest podane przez autora rozwiązanie kwestii ofiarowania Bóstwa. Po pierwsze, powołuje się na x. Różyckiego, pomijając całkowicie tegoż główny argument, którym jest ewidentnie heretyckie, nawet wręcz apostackie twierdzenie, jakoby Bóstwo Jezusa Chrystusa było inne niż Bóstwo Boga Ojca (por. tutaj). Po drugie, powołuje się na tzw. modlitwę anioła z Fatimy, pomijając fakt, iż owa modlitwa nie należy do uznanych przez Kościół objawień z Fatimy (więcej tutaj), tym samym popełniając oszustwo na czytelnikach. 

27. Gołosłowne i bezpodstawne jest również twierdzenie autora, jakoby kardynał Ottaviani prowadzący Święte Oficjum nie miał zastrzeżeń co do "Dzienniczka". Nawet jeśli faktycznie osobiście zezwolił arcybiskupowi Wojtyle na wszczęcie procesu informacyjnego w sprawie s. Faustyny, to nie ma to rangi orzeczenia w znaczeniu nihil obstat co do treści "Dzienniczka", lecz najwyżej było zielonym światłem dla zbierania świadectw o życiu zakonnicy, co oczywiście było mocno spóźnione dla kwestii rzekomych objawień prywatnych. Zresztą należy mieć na uwadze, że decyzję w tej kwestii podejmował ostatecznie nie kard. Ottaviani lecz papież. Młody arcybiskup Wojtyła z pewnością był w stanie przekonać samego Pawła VI, który najprawdopodobniej wcale nie znał sprawy. 

28. Bezczelnym kłamstwem jest twierdzenie, jakoby x. Sopoćko nie popełnił nieposłuszeństwa czy niesubordynacji w sprawie s. Faustyny. Wręcz przeciwnie, cała jego działalność w tej kwestii była aktem rebelii przeciw elementarnym zasadom i ustrojowi Kościoła, gdyż to biskup miejsca, czyli najpierw biskup płocki, następnie wileński, a w końcu krakowski mieli obowiązek zbadania sprawy przez powołanie komisyj kanonicznych, o czym była mowa wyżej. Jakiekolwiek badanie przez x. Sopoćkę, a zarazem ukrywanie sprawy przed biskupem miejsca i tym samym uniemożliwienie kanonicznego zbadania sprawy zgodnie z regułami Kościoła, stanowi postawę skrajnego nieposłuszeństwa i buntu przeciw ustrojowi Kościoła. 

Podsumowując: Wywody x. EN są zasadniczo - mimo drobnych uwag krytycznych - jedynie prymitywnym powielaniem oficjalnej propagandy łagiewnickiej. Co więcej, bez podania jakichkolwiek dowodów źródłowych stanowią oszustwo na czytelnikach, żerując na ich naiwności. 

Tym samym odpowiedź na tytułowe pytanie jest prosta i oczywista. 

53 komentarze:

  1. Przy okazji tematu: czy modlenie się formułką koronki z wspomnianym "ofiarowaniem Bóstwa" stanowi samo w sobie akt herezji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była już o tym mowa w poprzednich wpisach odnośnie koronki.

      Usuń



  2. Z drugiej strony, z teologii duchowości wiemy, że Pan Bóg udziela wizji prawie wyłącznie, jeśli nie wyłącznie, duszom na wysokim stopniu życia duchowego i świętości a to dlatego, żeby taka wizja nie była zniekształcona przez niedoskonałości duszy. Zatem, jeśli Kowalska nawet przy wsparciu spowiedników i ojców duchowych nie potrafiła odróżnić szatańskich pseudo-wizji -- trzeba tu przypomnieć, że niektóre mają wręcz obłędny charakter, ja pożeranie żywcem dzieciątka Jezus -- od wizji autentycznych, to świadczy o jej ogromnej niedojrzałości duchowej.
    X Bańka nie zająknął się nawet o możliwości halucynacji, a była to rozpowszechniona opinia w Kurii Krakowskiej. Ostatnio przyjrzałem się tej sprawie, i okazuje się, że "wizje" zawarte w Dzienniczku mają pewne charakterystyczne cechy halucynacji, co można wykazać. Zatem tym bardziej, dojrzałość duchowa Kowalskiej była w sprzeczności z tym, co jest potrzebne do otrzymania i właściwej recepcji wizji od Boga pochodzących. Również w przypadku halucyncji, Dzienniczek nie jest odpowiednią lekturą duchową.

    Z teologią miłosierdzia wedle Kowalskiej też rzekomo nie ma problemu. Inne problemy teologiczne, znacznie bardzie poważne, nie zostały wspomniane. X Bańka twierdzi, że jakoby można na te problemy "trafnie i spokojnie odpowiedzieć" nawet nie wspominając, jak to byłoby rzekomo możliwe. Pewnie te odpowiedzi wyglądałyby dokładnie tak, jak powyżej omówione.

    X Bańka mówi, że treść "objawień" Kowalskiej wydaje mu się być ortodoksyjna. Wszystkiemu winni są jacyś "moderniści", którzy nadużywają Dzienniczka, no i oczywiście złe tłumaczenie. To ostatnie jest starą linią obrony Dzienniczka, która nie wyjaśnia niczego, bo nie niweluje problemów teologicznych ostatnio opublikowanej wersji.
    Po drugie, wersja ostatnio opublikowana jest jedną z wielu, które pojawiły się w obiegu. Inne wersje, w tym oficjalne(!) tłumaczenie dla Rzymu było obciążone jeszcze większymi błędami teologicznymi. Do tego, informacje od x Sopoćko, który Dzienniczek czytał i to starannie, nie odpowiadają opublikowanej wersji. Czy to więc przypadek, że starsze wersje Dzienniczka, oficjalne tłumaczenie i informacje od x Sopoćko nie dopowiadają najnowszej wersji? Czy może jednak wersja najnowsza jest nieautentyczna? Problem można byłoby łatwo rozstrzygnąć, jednak do dzisiaj nie znamy prawdziwej treści Dzienniczka, bo została utajniona i nie sposób do niej dotrzeć. Nie wiadomo więc, skąd x Bańka wie, że tłumaczenie było złe i że opublikowana ostatnio wersja jest tą autentyczną!?

    Argument dobrego Dzienniczka, a złej recepcji jako żywo przypomina argumenty obrońców komunizmu, że komunizm jest dobry, ale został wypaczony. Podobnie niektórzy argumentują, że SWII był dobry, tylko jacyś nieokreśleni moderniści go wypaczyli.

    Jedyne, co budzi jego wątpliwości to historia z Hostią w rękawie księdza. Tylko tyle wątpliwości!? Hostia na dodatek zamienia się w rzekomo w Dzieciątko Jezus, ale to u x Bańki nie budzi żadnych wątpliwości, jakby teologia zrównywała Hostię z Dzieciątkiem Jezus.

    Niestety video x Bańki zostało skomentowane na youtube uwagami typu, o proszę Bractwo uznało orędzia Kowalskiej za autentyczne, nie ma więc problemu. Jednak błędy doktrynalne i treści urągające zdrowemu rozsądkowi są i to bardzo poważne, a Bractwo stało się ich obrońcą i promotorem, a do tego wiedzie ludzi na manowce!

    Można by tak iść punkt po punkcie. Czy księża Naujokajtis, Stehlin i Bańka są rzeczywiście aż tak naiwni? Czy może jednak chodzi tutaj o coś innego, a ks. EN na polecenie x KS miał zadanie napisania obrony Kowalskiej i jej Dzienniczka, jak wcześniej ks. Różycki na polecenie abpa Karola Wojtyły? Ks. Różycki podzielał wcześniej opinię, że Kowalska była histeryczką i halucynowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ostatnio przyjrzałem się tej sprawie, i okazuje się, że "wizje" zawarte w Dzienniczku mają pewne charakterystyczne cechy halucynacji, co można wykazać" Można prosić o więcej szczegółów? Zaciekawił mnie pan - o jakich cechach charakterystycznych mowa?
      Co do jakości tekstu ks. Naujokajtisa jak i nagrania ks. Bańki to w pełni podzielam pana opinię. Sam zresztą komentowałem na yt pod filmem, wskazując m.in. na fragmenty Dzienniczka o "łamaniu żywcem i zjadaniu Dzieciątka", o sugerowaniu opozycji między Bożą sprawiedliwością, a miłosierdziem ("Miłosierdzie moje tego nie chce, ale sprawiedliwość każe" - jako rzekome słowa Pana Jezusa po wizji czyśćca, którą miała mieć s. Faustyna) itp. i nie spotkało się to z żadną sensowną odpowiedzią, za to ks. Bańka skupił się na "kontrowersji" z Hostią upadłą na rękaw, jakby to było w tym wszystkim najbardziej problematyczne (zupełnie pominął wizje "wyskakującej" Hostii z tabernakulum).

      Usuń
    2. O halucynacjach najlepiej poczytać w literaturze fachowej - nie żebym zbywał, ale najlepiej odwołać się do fachowców.
      Charakterystyczna dla dla wizji s. Kowalskiej jest ich powtarzalność, co wielu zauważało. Halucynacje charakteryzują się właśnie swoistą powtarzalnością. Występują nieraz, gdy ktoś czegoś bardzo pragnie, np. w przypadku rozbitków na morzu nieraz zdarza się, że widzą pomoc, która w rzeczywistości wcale nie nadchodzi. S. Kowalska bardzo pragnęła swojego wywyższenia. opisując swoje początkowe wizje opisuje, jak przechodzi od rzeczywistości do wizji, które się na tę rzeczywistość nakładały, co też jest częścią halucynacji.
      Pewnie jest coś na temat jej halucynacji w pamiętnikach i pismach ks. bpa. Rospnda i innych, a trzeba by do nich dotrzeć.
      Jeden prof. z KUL, po rozmowach z osobami znającymi ją, diagnozował u Kowalskiej chorobę psychiczną. Jest to wspomniane w Wikipedii na stronie dotyczącej s. Kowalskiej. Jednak niestety jego artykuł nie jest dostępny online. Można pewnie do niego napisać z prośbą.

      Usuń
  3. Oglądałem filmik x Bańki, referującego pozytywną opinię x Edmundasa Naujokajtisa o domniemanych siostry Kowalskiej. https://www.youtube.com/watch?v=J5yJUgTVBGA Racji w tym nie ma, raczej widać próbę zamiecenia problemów pod dywan.
    W wystąpieniu nie ma ani słowa o bliźniaczym podobieństwie z potępionymi "objawieniami" "mateczki" Kozłowskiej, ekskomunikowanej założycielki sekty mariawitów.
    Wspomniane są cnoty kardynalne, ale jedynie cnota pokory Kowalskiej jest omawiana, jakby było absolutnie pewne, że inne cnoty posiadała. X Bańka nie próbuje nawet wchodzić w zarzuty co do jej domniemanej pokory, a jest ich bardzo długa lista.
    Co do psychiki Kowalskiej, ksiądz Naujokajtis twierdzi, że jakoby miała podobną wrażliwość co św. Teresa z Lisie. Jednak nie wspominając nawet o diagnozowaniu u niej histerii oraz halucynacji (tak twierdził bp. Rospond, jej Kowalskiej, i tak uważali księża z kurii krakowskiej) i chorobę psychiczną. Takiej diagnozy św. Teresie oczywiście nie stawiano.
    Kult wedle Kowalskiej był krytykowany jako przesłaniający kult Najświętszego Serca Jezusowego. X Bańka o tym wspomina, ale znowu nie widzi problemu. Obraz "Jezusa" zamiast Jego Serca ma promienie, które nie znaczą przecież tego samego, co Jego Serce. Rzym domagał się zmiany tego obrazu. Tutaj mamy też zdawkowe zbycie problemu, bez wnikania w istotę.
    W końcu pojawia się temat możliwości fałszywych wizji. Kowalska miewa powtarzające się regularnie wizje wychodzenia Najświętszego Sakramentu z Tabernakulum i spoczywania jej na rękach, albo wręcz przylatywania do jej celi. Problem obłędnych "wizji" Kowalskiej jest zbywany rzekomym stanowiskiem św. Ignacego,. że do autentycznych wizji szatan próbuje dodać nieautentyczne. A sprawę ma ostatecznie załatwiać fakt, że Kowalska z początku miewała wątpliwości co do pochodzenia wizji, jakby wątpliwości, i to zanikające, były dowodem prawdziwości. Te wątpliwości mają niby świadczyć, że wszystkim w sumie kierował dobry duch, jakby ludzie ulegający zwiedzeniu takich wątpliwości mieć nie mogli. Z pewnością je mają, jeśli tylko nie postradali zupełnie rozumu.
    Fakt, że prawdziwym wizjom mogą towarzyszyć szatańskie pseudo-wizje nie rozwiązuje problemu. Jeśli jest uzasadnione podejrzenie, że Dzienniczek zawiera takie szatańskie mamienie, to mamy bardzo istotny argument przeciwko niemu i absolutnie nie powinien być lekturą duchową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwrocil pan uwage na podobienstwo “objawien “ Faustyny K. do “mateczki”Kozlowskiej. “Mateczka” miala dziecko z ksiedzem Kowalskim- czy Faustyna to jest to dziecko?Faustyna mieszkala tylko kilka krakow od glownej siedziby “Mateczki”…..

      Usuń
  4. Moim skromnym zdaniem, nie przez samego Sopoćkę spreparowana. Nie sądzę, że działał sam. Musiał mieć jakieś wsparcie na wysokim szczeblu. Więc dokonał tego w toku konsultacji z charystowską górą, a może też nie wyłącznie z nią, a z kimś jeszcze z wpływowego środowiska progresywnego w KK, skąd mógł otrzymywać ścisłe wytyczne. Wywiązał się znakomicie. Cel został osiągnięty w niedługim czasie za aprobatą modernistycznych hierarchów, jako nieodzowny element powstania "Kościoła Nowego Adwentu" i jedno z jego kłamstw założycielskich.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bractwo chce być w "głównym nurcie" Kościoła. Niewiele im to pomoże. Mam nawet jednego znajomego, który jest wrogiem Bractwa "bo nie uznają koronki".

    OdpowiedzUsuń
  6. Cała ta sprawa jest absurdalna, że Bractwo w ogóle uznało, że powinno zajmować oficjalne stanowisko, jakby uzurpowali sobie kompetencję w tej sprawie. Jakby chcieli robić za inny, lepszy Kościół, co stoi w sprzeczności z ich zapewnieniami o jedności z Rzymem.
    Jeszcze można by to zrozumieć, gdyby ich stanowisko było przeciwne Watykanowi, a oni ostrzegają przed zwiedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwracają się w kierunku prywatnych objawień zamiast zająć się tym co najważniejsze. Ale zakładam, że najwidoczniej wierni zrzeszeni w Bractwie mają w tym temacie inne zdanie i naciskają, aby tymi sprawami się zajmowali. To droga do nikąd bo zatraca się prawdziwy cel. Z resztą jest to też znamienne, że nawet w kręgach tradycji łacińskiej są osoby zazwyczaj bardzo aktywnie działające w tych strukturach, które zbyt mocno żyją prywatnymi objawieniami / prorokami. Nie jest to domena tylko osób z novusordowskich grup charyzmatycznych czy niewolników Maryi, że zaślepieni prywatnymi objawieniami akceptują wszystko jak leci. Każdy z nas, a na pewno większość ten etap zalicza, ale nie każdy z tego wyrasta i zauważa, że oddanie się Jezusowi przez Niepokalane Serce Maryi nie polega na akceptacji wszystkich objawień prywatnych i chorobliwe podążanie za nowymi.

      Usuń
  7. Zgadza się. Kilka miesięcy temu czytałem tekst ks. Edmundasa, bardzo się zawiodłem, gdyż lepszej kwerendy i analizy dokonał nawet amator...
    https://www.youtube.com/watch?v=-mkl4zaUZe0
    Czcigodny autor strony oczywiście swego czasu podejmował oczywiście polemikę :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Księże Doktorze, w "Dzienniku" uderzyło mnie powtarzane jako refren wzywanie do "świętego posłuszeństwa" uzasadniane na różne sposoby (np. diabeł może udawać jakiś pokorę, ale nigdy posłuszeństwo). To znakomicie pasuje do współczesnej mentalności eklezjalnej, gdzie nie ma miejsca na własny rozum, jeżeli przełożony coś pisze lub nakazuje. A jeśli robi to papież, to jeszcze trzeba wygłaszać peany pochwalne i podkreślać swoją radość, niczym w Korei Północnej. Czy w "epoce przedsoborowej" wyglądało to inaczej czy tak samo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed V2 papieże trzymali się świętej Tradycji, biskupi papieża, kapłani biskupa itd. Takie powiązanie zabezpieczało przed swawolą i tyranią idącą z góry. Swawola wierchuszki, której karnawał mamy od V2, ściśle się wiąże z tyranią, której szczytów teraz doświadczamy. To są znamiona sekt, nie Kościoła Chrystusowego. Nie przypadkowo propaguje się protestantyzm, gdzie byle kto narzuca swoim wyznawcom własną wersję rzekomo Bożego Objawienia, oderwaną od świętej Tradycji.

      Usuń
  9. Ciekawe, dlaczego tą sprawą nie zajęto się w FSSPX na wyższym poziomie, czemu analizy nie podjął się wytrawny teolog w osobie x. J-M. Gleize? Przecież kult MB jest szeroko powszechny, także poza Polską kształtując postać katolicyzmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponadto, to jest zbyt poważna kwestia i o zasięgu daleko bardziej rozległym niż tylko obszar Polski, żeby jakiekolwiek analizy mające być uznane za wiarygodne poprzestawały na poziomie tak powierzchownym i w dodatku lokalnym. W ogóle, dlaczego bractwo słynące ze swojej nieustępliwości doktrynalnej zdecydowało się w tym przypadku na wręcz prowizoryczne, połowiczne działanie? Czy nie aby dlatego, że spora liczba wiernych, którzy zasilili szeregi FSSPX w ostatnich kilku latach jest gorliwymi wyznawcami kultu łagiewnickiego, a równocześnie zapewniają jego (bractwa) rozwój, poprzez hojne wsparcie?

      Usuń
    2. > Czy nie aby dlatego, że spora liczba wiernych, którzy zasilili szeregi FSSPX w ostatnich kilku latach jest gorliwymi wyznawcami kultu łagiewnickiego, a równocześnie zapewniają jego (bractwa) rozwój, poprzez hojne wsparcie?

      Nie zawsze wyjaśnienie ekonomiczne jest dobre, choć dzisiaj ludzie rozumują głównie w tych kategoriach. Odpowiedź brzmi jednak nie!

      Sprawa jest znacznie wcześniejsza niż napływ wiernych w związku z sanit aryzmem. Bractwo w swoim modlitewniku wydrukowało Koronkę już chyba naście lat temu.
      Można mieć wrażenie, że komuś od samego początku bardzo zależy na promocji tego odrażającego kultu i robi to różnymi kanałami. Nawet goo gle wydaje się być zaangażowany. Jak się wyszukuje temat religijny i katolicki, to zaraz algorytm promuje sugestię związaną z tym kultem.
      Także mamy tu bardzo poważny problem i bardzo poważne siły po stronie promocji. Stąd pewnie ten kult się utrzymuje.

      Usuń
  10. Ad. 25 Słowo "authentic" nie oznacza taki sam, ale oryginał, coś nieskopiowanego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wszystkie trzy nie mogą być oryginalnym wyobrażeniem podyktowanym przez samego Chrystusa.

      Usuń
  11. > 4. Ciekawe jest, że autor wspomina o istnieniu 67 listów s. Faustyny, twierdząc przy tym, że nie zawierają one żadnych ważnych informacyj. Jest to o tyle ciekawe, że niedawno został wydany wybór listów, czyli nie wszystkich, przy czym ich znaczna część zawiera owszem znaczące szczegóły. Wypowiem się o nich osobno w swoim czasie.

    Nauczony doświadczeniem wersji Dzienniczka, kopii obrazu, czy autentyczności deklarowanego cudu, nie byłby pewny treści nawet listów "opublikowanych" w książce zanim nie będzie pełnego dostęp do ich oryginałów i fotokopii.

    OdpowiedzUsuń
  12. Spokojnie. Na razie tematem Dz zajęła się garstka księży z Polski. Przecież ten temat wymaga ogromnej wiedzy, odwagi i kompetencji, więc nie traktujmy wypowiedzi przeciętnego kapłana , nawet z Fsspx jako pogłębioną analizę. Teraz spadną na nich gromy, więc jest szansa, że sprawa osiągnir rozgłos i poważniejsze osoby się tym zajmą. Podobnież S Dz jest już brany na "warsztat" przez wyższego rangą kapłana w Fsspx spoza Polski. Poczekajmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd komentujacy ma informację o innym kaplanie PX badającym sprawę?

      Usuń
  13. Jestem ciekawy do kogo powinny jako do spowiednika/kierownika duchowego pójść osoby według Księdza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę o odpowiedz na to pytanie

      Usuń
    2. Jakie osoby? Nie rozumiem pytania.

      Usuń
    3. Chodzi o to do kogo powinny chodzić ludzie w celu kierownictwa duchowego i spowiedzi w tych czasach i w tych okolicznościach

      Usuń
    4. Generalnie można się spowiadać u każdego kapłana katolickiego, który ma jurysdykcję. Co do kierownictwa duchowego to należy wybrać kapłana, który
      1. ma poglądy zgodne z wiarą i moralnością katolicką
      2. sam stara się żyć zgodnie z nimi
      3. ma czas na kierownictwo duchowe.

      Usuń
  14. Wedle pierwszego tłumaczenia Dzienniczka, siostra Kowalska miała się domagać kultu dla swojego serca. Pisze o tym Świerdzewska: https://adonai.pl/milosierdzie/?id=96 . Mówi poniekąd Czaczkowska w swoim wywiadzie https://wiadomosci.onet.pl/religia/aktualnosci/20-lecie-kanonizacji-https://wiadomosci.onet.pl/religia/aktualnosci/20-lecie-kanonizacji-sw-faustyny-kowalskiej-rozmowa-z-ewa-k-czaczkowska/ykpbdrxswfaustyny-kowalskiej-rozmowa-z-ewa-k-czaczkowska/ykpbdrx

    Każdy z odrobiną rozsądku zrozumie, że jeśli głównym przesłaniem Dzienniczka miał być kult serca Kowalskiej, to cały Dzienniczek i związany z nim kult są po prostu absurdalną, bluźnierczą i odrażającą mistyfikacją. Trudno mistyfikację wykluczyć, bo:
    - Kowalska sama siebie nazywa hostią i ofiarowuje Bogu niczym kapłan Hostię w czasie mszy świętej
    - Kowalska miala najwyraźniej problemy psychiczne i emocjonalne, ktore z wielkim prawdopodobieństwem były przyczyną halucynacji
    - traktuje siebie jak osobę niemal boską i nie potrafi się powstrzymać przed peanami na własny temat
    - wiemy, że treść Dzienniczka była intencjonalnie przeinaczana, na co są dowody w tym imienne oskarżenia winowajców (przynajmniej jednej siostry), i co przyznają sami zwolennicy kultu
    - Dzienniczek jest ukrywany, choć jego upublicznienie rozwiałoby wszelkie wątpliwości co do jego autentycznej treści

    Także być może mamy do czynienia z jedną z najbardziej ordynarnych manipulacji w historii Kościoła, znacznie gorszą niż średniowieczne manipulowanie relikwiami. Jednak nawet to, co czytamy w opublikowanej wersji Dzienniczka powinno stanowić wystarczający materiał do odrzucenia go, bo tyle tam niedorzeczności, błędów teologicznych i bluźnierstw. Tak, czy tak, stawia to naprawdę złym świetle ten kler, który kult wypromował, i niestety wiernych, którzy tak łatwo dali się zwieść, choć wina tych ostatnich jest znacznie mniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  15. "Wedle pierwszego tłumaczenia Dzienniczka, siostra Kowalska miała się domagać kultu dla swojego serca."
    vs.
    "Do Stolicy Apostolskiej dotarł błędnie przetłumaczony "Dzienniczek" s. Faustyny. W związku z tym pojawiły się wątki bliskie herezji. Na przykład - w tym przekładzie - s. Faustyna zamiast Serca Jezusowego nakazywała czcić swoje własne serce, co wzbudziło uzasadniony sprzeciw teologów".

    Także tego... .

    Mógłby Anonimowy jeszcze zacytować do "poniekąd" p. Czczkowskiej?

    OdpowiedzUsuń
  16. W sieci pokazała się bardzo ciekawa i wiele mówiąca informacja dotycząca Bractwa SSPX . Przewodniczącym dystryktu został wieloletni członek Opus Dei: https://gloria.tv/post/vvwTXVdEP8ef4JQ668iaUkSy2

    OD stało za SWII i wpierała finansowo "świętego" JPII. OD, przez wielu zwane jest opus Dei et judei, ze względu na swój pseudo-katolicki profil. Z zewnątrz są, jak to się mówi "konserwatywni", czyli dbają, żeby wyglądać na ortodoksyjnych katolików, ale wewnątrz panuje modernizm. Do tego cała ich organizacja ma zupełnie nieprzejrzysty charakter, który niektórzy porównują do tajnych stowarzyszeń, albo nawet struktur mafijnych, gdzie ci piętro niżej nie wiedzą do końca, jakie są cele tych piętro wyżej.
    Ojciec Gregory Hesse w swoim czasie poświęcił im wykład, który można znaleźć na YT.

    A teraz jeden z opus D etJ zostaje przewodniczącym dystryktu i to w zaledwie w 8 lat od rozpoczęcia studiów w seminarium Bractwa i 7 lat od wstąpienia do niego. W takim czasie zwykły śmiertelnik zostaje księdzem praktykantem, a tu chop śup i. Ktoś go musiał bardzo silnie promować.
    Nie spodziewałbym się więc niczego dobrego po tym fakcie, przeciwnie rozkładu od góry, bo, jak mówi przysłowie: ryba psuje się od głowy. Można się więc spodziewać, promocji kultu wedle s. Kowalskiej i podobnych modernistycznych aberracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając kwestie powiązań tego księdza z OD, to jednak w FSSPX takie szybkie awanse nie są niczym dziwnym. Z powodu m.in. braków kadrowych młody ksiądz w krótkim czasie od święceń zostaje np. przeorem, dyrektorem wydawnictwa itp. , wystarczy popatrzeć sobie na nominacje i awanse na naszym polskim podwórku.

      Usuń
    2. Istotnie wystarczy popatrzeć, że od dwu dekad "na naszym polskim podwórku" przewodniczącymi dystryktu są obcokrajowcy i pewnie są po temu istotne powodu. Trzeba też odróżnić stanowisko szefa wydawnictwa, kierownika szkoły, czy nawet przeora od przewodniczącego dystryktu, to należy się osobom doświadczonym i w pełni godnym zaufania.

      Usuń
  17. Teologkatolicki: „22. Haniebne i karygodne jest przypisywanie przez autora św. Tomaszowi słów, których u niego nie ma. Otóż ani we wskazanym przez x. EN miejscu (STh II-II q. 30 a. 4), ani w żadnym innym św. Tomasz nie mówi, jakoby miłosierdzie było największym przymiotem Boga względem stworzeń (por. tutaj). Tym samym upada jakiekolwiek umocowanie Faustynowo-Sopoćkowego "miłosierdzia" w źródłach Bożego Objawienia czy choćby w teologii katolickiej”.

    Święty Tomasz z Akwinu: „Jakaś cnota może być największa albo sama w sobie, albo brana w stosunku do człowieka, który ją ma. Brana sama w sobie, miłosierdzie jest największą cnotą. Jej właściwością bowiem jest dawanie innym; a co więcej, zaradzać potrzebom cudzym, a to jest dowodem wyższości. Stąd też miłosierdzie jest właściwością Boga, w miłosierdziu też najwyraźniej wyraża się jego wszechmoc. Natomiast od strony mającego ją, miłosierdzie nie jest największą cnotą, chyba że ten kto ją ma, jest kimś najwyższym, kogo nikt nie przewyższa, a on ma wszystkich pod sobą”. (S. Th. II-II q. 30 a. 4)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczenie jest zafałszowane, a fragment jest wyrwany z kontextu. Teolog ma obowiązek opierać się na oryginale przynajmniej łacińskim i to w kontekście. Oto oryginał:
      "Respondeo dicendum quod aliqua virtus potest esse maxima dupliciter, uno modo, secundum se; alio modo, per comparationem ad habentem. Secundum se quidem misericordia maxima est. Pertinet enim ad misericordiam quod alii effundat; et, quod plus est, quod defectus aliorum sublevet; et hoc est maxime superioris. Unde et misereri ponitur proprium Deo, et in hoc maxime dicitur eius omnipotentia manifestari. Sed quoad habentem, misericordia non est maxima, nisi ille qui habet sit maximus, qui nullum supra se habeat, sed omnes sub se. Ei enim qui supra se aliquem habet maius est et melius coniungi superiori quam supplere defectum inferioris. Et ideo quantum ad hominem, qui habet Deum superiorem, caritas, per quam Deo unitur, est potior quam misericordia, per quam defectus proximorum supplet. Sed inter omnes virtutes quae ad proximum pertinent potissima est misericordia, sicut etiam est potioris actus, nam supplere defectum alterius, inquantum huiusmodi, est superioris et melioris."
      Poprawne tłumaczenie:
      "Odpowiadam co należy powiedzieć, że jakakolwiek cnota może być największa podwójnie, na jeden sposób według siebie, na drugi sposób przez porównanie z tym, który ją ma. Tak więc według siebie miłosierdzie jest największe. Do miłosierdzia bowiem należy, że rozlewa dla innego. A co więcej, podnosi brak u innych. I to jest najbardziej właściwe dla wyższych. Dlatego zmiłowanie jest uważane za właściwe Bogu, a w tym, jak mówi się, najbardziej ujawnia się Jego wszechmoc. Lecz co do mającego (cnotę) miłosierdzie nie jest największe, jeśli ten, który ma tę cnotę, nie jes największy, nie mając nikogo ponad sobą, lecz wszystkich pod sobą. Dla tego bowiem, kto ma kogoś ponad sobą, czymś większym i lepszym jest złączenie z wyższym niż uzupełnianie braku tego, który jest niższym. Tak więc o tyle dla człowieka, która ma Boga jako wyższego, miłość, przez którą jednoczy się z Bogiem, jest ważniejsza niż miłosierdzie, przez które uzupełnia brak u innych. Natomiast pośród cnót, które odnoszą się do bliźniego, najważniejsze jest miłosierdzie, tak jak też czyn jest tego, kto jest ważniejszy, bowiem uzupełnienie braku innego człowieka jest właściwe dla wyższego i lepszego."
      Tutaj każdy szczegół jest ważny, gdyż dowolność ma poważne konsekwencje. To, co wypisują fani Faustynowo-Sopoćkowego miłosierdzia, nie ma wiele wspólnego z tym cytatem. Św. Tomasz jest dla niech jedynie pretextem dla własnych wymysłów. To raz.
      Po drugie, św. Tomasz jest wprawdzie wielkim autorytetem, jednak nie jest nieomylny, zwłaszcza tylko w jednym fragmencie.

      Usuń
    2. Księże, a co z tym fragmentem św. Tomasza?
      "Miłosierdzie zaś przejawia się w tym, że stworzenie z nieistniejącego staję się istniejące"

      Jak to rozumieć? Na pierwszy rzut oka wydaję się, że ks. Granat ma racje, jednak jeśli ten fragment Summy Teologicznej jest poprawnie przetłumaczony to dyskusja nt tego czy Pan Bóg stworzył świat z Miłosierdzia czy nie powinna być zakończon?

      Usuń
    3. Ojcze Placydzie, prosze o kontakt na ecko001@wp.pl. Pisała do Ojca na FB, ale nie dostałem odpowiedzi.

      Usuń
    4. Dziękuję za umieszczenie mojego ostatniego komentarza.

      Do ostatniego komentarza Księdza: Niestety, Ksiądz myli się i tym razem. Św. Tomasz z Akwinu zestawia wszechmoc i miłosierdzie Boże także na innych miejscach Sumy teologicznej, np. tutaj:

      „Wszechmoc Boża przejawia się nade wszystko w przebaczaniu i w okazywaniu miłosierdzia: albo dlatego, że jedno i drugie ujawnia najwyższą władzę Boga; przecież odpuszcza grzechy do woli, a kto podlega prawu i władzy zwierzchniej, nie może swobodnie darować grzechów; albo dlatego, że przebaczając i okazując miłosierdzie Bóg dopuszcza ludzi do udziału w dobru nieskończonym, a to jest końcowym skutkiem potęgi Boga; albo dlatego, że - jak wyżej powiedzieliśmy - skutek czy przejaw miłosierdzia Bożego leży u podstaw wszystkich Jego dzieł. Jeśli bowiem coś się komuś należy, to tylko dlatego, że Bóg z łaski swojej chciał, by mu się należało. W tym zaś przede wszystkim przejawia się wszechmoc Boga, że to do niej należy pierwsze zaprowadzenie i udzielenie wszelkiego dobra”. (S. Th., I q.25 a.3 ad 3; tłumaczenie: o. Pius BEŁCH, O.P.).

      Oczywiście, że św. Tomasz z Akwinu, jak każdy teolog, był omylny. Ale nie mylił się pisząc, że Pan Bóg najbardziej okazuje swoją wszechmoc przez miłosierdzie. W ten sposób ukazuje wiarę Kościoła wynikającą z jego modlitwy: „lex orandi lex credendi”. W oryginale łacińskim widać to wyraźnie, że Doktor Anielski cytuje w tym miejscu kolektę Mszy św. (26 niedziela w okresie zwykłym).

      Usuń
    5. Dziękuję za merytoryczną dyskusję. Jednak brakuje tutaj precyzji. Czym innym jest powiedzenie, że w miłosierdziu najbardziej objawia się moc Boża, a czym innym, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga, który przezwycięża sprawiedliwość. Niechlujne posługiwanie się cytatami i pojęciami z pewnością nie odpowiada myśleniu św. Tomasza. Potwierdzam: słowa św. Tomasza nie mają wiele wspólnego z "miłosierdziem" Faustyno-Sopoćkowym. Są one używane jako pretext.

      Usuń
    6. Czy Ksiądz mógłby odpowiedzieć na pytanie odnośnie tego iż Pan Bóg stwarza z Miłosierdzia?

      Usuń
    7. Teologkatolicki: „Jednak brakuje tutaj precyzji. Czym innym jest powiedzenie, że w miłosierdziu najbardziej objawia się moc Boża, a czym innym, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga, który przezwycięża sprawiedliwość. Niechlujne posługiwanie się cytatami i pojęciami z pewnością nie odpowiada myśleniu św. Tomasza. Potwierdzam: słowa św. Tomasza nie mają wiele wspólnego z "miłosierdziem" Faustyno-Sopoćkowym. Są one używane jako pretext“.
      Księże, w tym miejscu odpowiadałem na zarzut, który Ksiądz postawił ks. Edmundasowi Naujokaitis FSSPX w punkcie 22 swojego wpisu. Na to, co teraz Ksiądz napisał, odpowiadam:

      Tak, jak jest nauką Kościoła, że okazując miłosierdzie Bóg najbardziej okazuje swą wszechmoc, tak jest też nauką Kościoła wynikającą nie z pism św. siostry Faustyny czy bł. ks. Michała Sopoćki, ale z Pisma świętego, że miłosierdzie przezwycięża sprawiedliwość, zarówno w nas jak i w Bogu: „Mówcie i czyńcie tak jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia; miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 12-13 BT). Tzn., jeśli my sami wybaczamy innym, to miłosierdzie w nas przezwycięża sprawiedliwość. I jeśli jesteśmy miłosierni wobec innych, to sami doświadczymy miłosierdzie od Boga: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5, 7). I wtedy Miłosierdzie Boże tryumfuje nad sądem, czyli Jego sprawiedliwością, ponieważ sąd nie jest niczym innym niż oddaniem innym sprawiedliwości.

      Św. Augustyn komentując Jk 2, 13 pisze: „Gdy sprawiedliwy Król zasiądzie na sądzie, kto będzie twierdził, że jest czystego serca? Kto będzie się chlubił tym, że jest wolny od grzechu? Jaka mogłaby być nadzieja, gdyby miłosierdzie nie wzięło góry nad sądem? Ale to miłosierdzie będzie zastosowane wobec tych, którzy sami są miłosierni” (List, 167, 5, 20).

      Natomiast św. Tomasz z Akwinu: „Bóg, okazując komuś miłosierdzie, nie działa wbrew, czyli z naruszeniem swojej sprawiedliwości, ale czyni coś ponad nią. Tak np. kto daje ze swojego dwieście denarów temu, komu jest winien sto, ten nie postępuje wbrew sprawiedliwości, ale miłosiernie i hojnie. Tak samo, gdy ktoś przebacza krzywdę sobie wyrządzoną. Kto bowiem coś przebacza, poniekąd to daruje. Stąd też Apostoł: "przebaczenie" zwie (Ef 4, 32): "darowaniem" i mówi: „donate” - darujcie sobie nawzajem, jak i Chrystus "donavit", tj. darował wam. Wynika z tego, że miłosierdzie nie burzy sprawiedliwości, ale jest jakąś jej pełnią. W myśl tego pisze Jakub: "Miłosierdzie odnosi triumf nad sądem" (Jk 2, 13). (S. Th. I q 21 ad 2). (tłumaczenie: o. Pius BEŁCH, O.P.)

      Usuń
    8. teologkatolicki20 lutego 2023 10:33

      1. X. Edmundas pisze: ""St. Thomas says (II–II, q. 30, a. 4), that Mercy is the greatest of the proprieties in God in relation to his creatures." To jest kłamstwo, gdyż św. Tomasz tak nie mówi, jak wykazałem powyżej.
      2. Cytat u Listu św. Jakubowego jest także zakłamany przez charystyczną BT. Oryginał brzmi: κατακαυχαται ελεος κρισεως, zaś Wulgata mówi "superexultat autem misericordia iudicio" czyli "zmiłowanie chełpi się sądem".
      3. Dalsze wywody na kanwie błogosławieństwa z Kazania na Górze są zupełnie chybione, gdyż słowa Pana Jezusa nie mają nic wspólnego z triumfem miłosierdzia nad sprawiedliwością.
      4. Do słów św. Augustyna będę się mógł odnieść dopiero wtedy, gdy poznam oryginał. Podane tłumaczenie jest prawdopodobnie zakłamane, gdyż widocznie oparte na charystycznej BT.
      5. Także ten ten drugi cytat ze św. Tomasza jest zakłamany, gdyż oparty widocznie na fałszywym tłumaczeniu charystycznej BT. W STh I q21 a3 ad2 mówi św. Tomasz: "Ad secundum dicendum quod Deus misericorditer agit, non quidem contra iustitiam suam faciendo, sed aliquid supra iustitiam operando, sicut si alicui cui debentur centum denarii, aliquis ducentos det de suo, tamen non contra iustitiam facit, sed liberaliter vel misericorditer operatur. Et similiter si aliquis offensam in se commissam remittat. Qui enim aliquid remittit, quodammodo donat illud, unde apostolus remissionem donationem vocat, Ephes. V, donate invicem, sicut et Christus vobis donavit. Ex quo patet quod misericordia non tollit iustitiam, sed est quaedam iustitiae plenitudo. Unde dicitur Iac. II, quod misericordia superexaltat iudicium." To potwierdza, że "miłosierdzie" Faustyno-Sopoćkowe, czyli triumfujące nad sprawiedliwością jest fałszywe. Triumf odnosi się bowiem nad zwyciężonym wrogiem, przeciwnikiem, a to wprost przeczy św. Tomaszowi, który mówi wyraźnie, że Boże miłosierdzie nie działa przeciw ("contra") sprawiedliwości.

      Usuń
    9. Żadne z wydań Biblii, które sprawdziłem, a mam ich trochę, nie tłumaczy Jk 2, 13 tak, jak Ksiądz to uczynił. Słownik biblijny języka greckiego podaje dwa znaczenia tego interesującego nas czasownika:

      15071 κατακαυχάομαι (1) as expressing a feeling of one's comparative superiority: “boast against”, “exult over” (RO 11.18a); absolutely: “boast, brag, look down on” (RO 11.18b; JA 3.14); (2) as expressing what is better or victorious: “triumph over”, “win out over”, “be more powerful than” (JA 2.13) (Friberg, “Analytical Lexicon of the Greek New Testament”.

      Czyli w tłumaczeniu na język polski:

      15071 κατακαυχάομαι (1) jako wyrażający poczucie czyjejś wyższości w porównaniu [z kimś lub czymś innym]: „chełpić się przeciwko”, „wywyższać się” (RO 11,18a); bezwzględnie: „przechwalać się”, „chwalić się”, „patrzeć z góry” (RO 11,18b; JA 3,14); (2) jako wyrażający to, co lepsze lub zwycięskie: „triumfować nad”, „zwyciężać nad”, „być potężniejszym niż” (Jk 2, 13).

      Podobnie „Słownik grecko-polski Nowego Testamentu” ks. Remigiusza Popowskiego SDB:

      κατακαυχάομαι, 1. „wynosić się nad” kogoś, z gen.; „chełpić się”, „przechwalać się”; 2. „triumfować, odnosić triumf” nad kimś, z gen.

      Także Biblia ks. Wujka, która jest tłumaczeniem z łaciny, bierze to drugie z podanych znaczeń w Jk 2, 13 i ma: „przezwyciężać”:

      „Abowiem sąd bez miłosierdzia temu, który miłosierdzia nie czynił. A miłosierdzie przewyższa sąd”. ( http://biblia-online.pl/Biblia/JakubaWujka/List-Jakuba/2/1 )

      Jeśli jakieś tłumaczenie ma tu „chlubić się”, są to protestanckie wydania, ale nawet tam nie to sensu „chlubienia się sprawiedliwością”, które Ksiądz podał, ale „chlubienia się przeciwko sprawiedliwości”, co w efekcie zmienia wymowę i przyjmuje praktycznie znaczenie podane w punkcie 2:

      „denn das Gericht ist unbarmherzig gegen den, der nicht Barmherzigkeit übte, und Barmherzigkeit rühmt sich gegen das Gericht. (Jas. 2:13; Jantzen German Bible).

      „Sąd bowiem bez miłosierdzia odbędzie się nad tym, który nie czynił miłosierdzia, a miłosierdzie chlubi się przeciwko sądowi”. (Jas. 2:13 Uwspółcześniona Biblia Gdańska).

      Usuń
    10. teologkatolicki20 lutego 2023 22:03

      1. Moje tłumaczenie jest dosłowne i najbliższe oryginałowi. Oto dowód:
      https://biblicaltext.com/dictionary/%CE%BA%CE%B1%CF%84%CE%B1%CE%BA%CE%B1%CF%85%CF%87%CE%AC%CE%BF%CE%BC%CE%B1%CE%B9?b=%CE%BA%CE%B1%CF%84%CE%B1%CE%BA%CE%B1%CF%85%CF%87%E1%BE%B6%CF%84%CE%B1%CE%B9
      Na pierwszym miejscu jest znaczenie "chełpić się", co jest oczywiście antropomorfizmem, jednak o wiele trafniej oddaje znaczenie słowa niż "triumfować", gdyż triumf oznacza walkę, sprzeczność, a w Bogu nie ma sprzeczności, także sprzeczności między sprawiedliwością a miłosierdziem, więc przypisywanie miłosierdziu Bożemu triumfu nad sprawiedliwością Bożą jest bluźnierstwem.
      2. Nic w tym nie zmienia fakt, że są tłumaczenia, które popełniają to bluźnierstwo.
      3. Sprzeczność między sprawiedliwością a miłosierdziem (łaską) jest typowa właśnie dla protestantyzmu. Z jednej strony protestanci słusznie tłumaczą możliwie dosłownie jako "chełpi się", jednak równocześnie fałszywie sugerują sprzeczność w Bogu (κατα nie musi oznaczać "przeciw").

      Usuń
    11. Niebieski pisze

      > Tak, jak jest nauką Kościoła, że okazując miłosierdzie Bóg najbardziej okazuje swą wszechmoc, tak jest też nauką Kościoła wynikającą nie z pism św. siostry Faustyny czy bł. ks. Michała Sopoćki, ale z Pisma świętego, że miłosierdzie przezwycięża sprawiedliwość, zarówno w nas jak i w Bogu: „Mówcie i czyńcie tak jak ludzie, którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia; miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 12-13 BT).

      > 15071 κατακαυχάομαι (1) as expressing a feeling of one's comparative superiority: “boast against”, “exult over” (RO 11.18a); absolutely: “boast, brag, look down on” (RO 11.18b; JA 3.14);

      Tłumaczeniem katolickim Biblii jest Wulgata i do niej należy się przede wszystkim odnosić. Wulgata tłumaczy znaczenie słowa w danym kontekście zgodnie z sensem wypowiedzi. Trzeba też znać język oryginału, żeby rozumieć kontekst i wybrać właściwe tłumaczenie kluczowego słowa.
      Tłumaczenie polskie ks. Wujka: "13 Albowiem sąd bez miłosierdzia temu, co miłosierdzia nie czynił: miłosierdzie zaś przewyższa sąd." Zauważmy, że to tłumaczenie doskonale odpowiada temu, co św. Tomasz pisze w ST:

      [ST, I, Q21, A3, R2]: Bóg działa miłosiernie nie przez to, że sprzeciwia się swojej sprawiedliwości, ale przez to, że czyni coś więcej niż sprawiedliwość; tak więc człowiek, który płaci innemu dwieście pieniążków, choć jest mu winien tylko sto, nie czyni nic przeciwko sprawiedliwości, ale działa hojnie, czyli miłosiernie. Podobnie jest z tym, kto darowuje przestępstwo popełnione przeciwko niemu, gdyż darowując je, można powiedzieć, że obdarza darem. Stąd Apostoł nazywa darowanie przebaczeniem: "Przebaczajcie sobie nawzajem, jak i Chrystus wam przebaczył" (Ef. 4, 32). Stąd jest jasne, że miłosierdzie nie niszczy sprawiedliwości, lecz w pewnym sensie jest jej pełnią. Dlatego powiedziano „miłosierdzie zaś przewyższa sąd.”.

      Wiele wskazuje na to, że przyczyną propagacji kultu miłosierdzia Bożego jest tak naprawdę fakt próby zakłamania oryginalnej treści Dzienniczka, która mówiła o kulcie miłosierdzia Kowalskiej. Kowalska, wedle oficjalnego tłumaczenia, miała się domagać kultu dla samej siebie. Nawet najbardziej bezrozumny czytelnik Dzienniczka zauważyłby jednak, że coś jest nie tak. Zatem Dzienniczek poprawiono, a ludzie teraz dyskutują, czy ta poprawka jest teologicznie poprawna. Trzeba w końcu ustalić jaka jest treść samego Dzienniczka, bo może się okazać, że marnujemy czas.
      Z drugiej strony, rzeczą naprawdę zastanawiającą jest, że w Dzienniczku, jak i w Biblii Tysiąclecia pojawia się dokładnie ten sam błąd polegający na doszukiwaniu się sprzeczności pomiędzy miłosierdziem a sprawiedliwością: "miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” ” (Jk 2, 13 BT). To by świadczyło, że ci sami ludzie, w sensie grupy mającej te same cele a może i kierownictwo, stali zarówno za promocją Dzienniczka, jak i tłumaczeniem Biblii Tysiąclecia.
      Eugeniusz Dąbrowski, najbardziej wtedy znany polski biblista, pisał tuż po wojnie: "Jest to nie tyle „Biblia Tysiąclecia” ile Biblia tysięcy błędów, merytorycznych i formalnych, a zwłaszcza językowych ze względu na jej sakralny charakter". Sam kiedyś posługiwałem się BT, ale teraz porównuję jej tłumaczenie z Vulgatą i oryginałem. Wprowadzone błędy są najpoważniejszego kalibru, bo nieraz przeinaczają tekst Biblii, najczęściej na sposób protestancki. Zbieżność BT i Dzienniczka może świadczyć o celowych manipulacjach jednym i drugim tekstem, a może i osobą Kowalskiej.

      Usuń
  18. Odnosząc się do poruszonej tu kwestii stworzenia, czy byłoby uprawnione stwierdzenie, że sprawiedliwość wyraża się w wystarczalności Boga w sobie samym (niekonieczność istnienia stworzeń), natomiast miłosierdzie w tym, że Bóg daje istnienie? A gdyby tak było, czy nie widać wtedy wyraźnie, że miłosierdzie jest co najwyżej równe i pochodne od sprawiedliwości?

    OdpowiedzUsuń
  19. "Anonimowy19 lutego 2023 14:04
    Czy Ksiądz mógłby odpowiedzieć na pytanie odnośnie tego iż Pan Bóg stwarza z Miłosierdzia?"

    Czy mam czuć się ignorowany?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pytanie o stwarzanie z miłosierdzia pojawia się już któryś raz. Jest jednak sprzecznością samą w sobie twierdzenie, jakoby Bóg stwarzał z miłosierdzia. Z definicji: miłosierdzie jest zaradzeniem jakiemuś brakowi rzeczy stworzonej. Jeśli tej rzeczy w ogóle nie ma, nie może być też jej braku, a zatem nie można temu brakowi zaradzić, czyli okazać miłosierdzia. Zło, znowu z definicji, jest brakiem dobra w istocie stworzonej. No woman, no cry.

      Św. Tomasz pisze w tym sensie [ST, I Q21, A4, O4.]: Pojęcie sprawiedliwości zakłada spłacenie długu, a miłosierdzia - ulżenie w nieszczęściu. Tak więc dzieła sprawiedliwości, podobnie jak dzieła miłosierdzia, zakładają coś w tym, na co działają. Stworzenie natomiast nie zakłada niczego. Dlatego w stworzeniu nie ma ani miłosierdzia, ani sprawiedliwości.

      Usuń
    2. teologkatolicki20 lutego 2023 22:06

      Nie. Wystarczyło zadać precyzyjne pytanie.
      W skrócie: Pan Bóg nie działa poszczególnymi przymiotami czy cnotami, lecz całym Sobą. Jedynie można powiedzieć, nie w każdym działaniu tak samo objawiają się Jego przymioty.

      Usuń
    3. W takim razie jak interpretować tez fragment ze św. Tomasza?

      "Miłosierdzie zaś przejawia się w tym, że stworzenie z nieistniejącego staję się istniejące"

      Przepraszam za brak, ale nie jestem teologiem, więc można było dopytać.

      Usuń
    4. teologkatolicki21 lutego 2023 11:29

      Oczywiście można dopytać. A należy interpretować tak, jak już napisałem: w każdym dziele Boga działają wszystkie Jego przymioty, aczkolwiek objawiają się w różnym "stopniu" czy w różny sposób.

      Usuń
    5. Mógłby Pan wyjasnić róznicę miedzy:
      "Stworzenie natomiast nie zakłada niczego. Dlatego w stworzeniu nie ma ani miłosierdzia, ani sprawiedliwości" a "Miłosierdzie zaś przejawia się w tym, że stworzenie z nieistniejącego staję się istniejące",
      bo dla mnie to wykuczające sie zdania.

      Usuń
    6. Żeby się do tego odnieść, trzeba znać prawdziwy sens i kontekst wypowiedzi św. Tomasza. Gdzie niby tak napisał?
      Nie ma sensu przytaczanie fragmentu, będącego pewnie fałszywym tłumaczeniem

      Usuń
    7. Tu jest ten cytat: "Artyku ł 4
      CZY MIŁOSIERDZIE I SPRAWIEDLIWOŚĆ PRZEJAWIAJA SIE WE WSZYSTKICH
      DZIEŁACH BOGA ? /159/"
      https://www.katedra.uksw.edu.pl/suma/Suma%202.pdf

      A czy Pana cytaty są napewno dobrze przetlumaczone?

      Usuń