Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Ile powinno być płacone organistom?


Odpowiadając najkrócej: nic. 

Wyjaśniam: 

1. Zawód organisty jest wynalazkiem protestanckim. Jego powstanie wiąże się z tym, że protestantyzm jako pierwszy wymagał tzw. czynnego udziału ludu w nabożeństwie, czyli śpiewania pieśni przez wszystkich uczestników. Do tego był oczywiście ktoś, kto jest w stanie prowadzić śpiew ludu, a najsprytniejszym sposobem było prowadzenie przez organy, gdyż one nie tylko prowadzą, ale także korygują dość często zawodny śpiew ludu. Tym samym należy powiedzieć, że zawód organisty jest ze swej istoty protestancki. Ośmielam się tym bardziej to powiedzieć dlatego, że sam byłem organistą w seminarium (co wynikało nie z moich ambicyj, lecz z konieczności wyartykułowanej przez przełożonych, gdyż po około pół roku od rozpoczęcia nowicjatu byłem już tylko jednym z dwóch na roczniku, który potrafili odróżnić klawisze nie tylko według koloru, a po dwóch latach już tylko jedynym takim osobnikiem na roku). 

2. Mimo tego oczywiście doceniam rolę, jaką obecnie pełnią organiści w liturgii katolickiej, aczkolwiek tylko wtedy, gdy wypełniają ją właściwie, prawidłowo i godnie. Znakomita większość z nich nawet nie jest świadoma zasadniczego problemu z ich zawodem, a wielu z nich jest szczerze zaangażowana w to, co robi, tzn. chcą i starają się uświetnić liturgię. Tutaj chory jest nie tylko sam pomysł (korzenie w fałszywej teologii protestanckiej) lecz także system. Wcześniej czy później musi to oczywiście przynajmniej w jakimś stopniu prowadzić do systemowej patologii, czy przynajmniej jej sprzyjać, choć nie musi zawsze ją powodować. Znam wielu zacnych organistów, także takich, którzy mają o wiele większy szacunek i wyczucia dla piękna liturgii i muzyki liturgicznej niż nawet wielu kapłanów. Podkreślam: winni są zwykle nie ludzie, którzy mają dobrą wolę, lecz system. 

3. Skandaliczność tego systemu wyraża się także w fakcie, że organista jako mąż i ojciec rodziny poświęca swój wolny czas, a w niedziele i święta nawet ponad połowę dnia z tego czasu, który według swojej właściwej powinności stanowej powinien poświęcać swoim dzieciom. Poświęcenia czasu dzieciom nie zastąpią żadne pieniądze. Tutaj system kościelny niestety hańbi się polityką antyrodzinną i antydziecięcą. 

Jak z tego wybrnąć? 

Najpierw uwaga wstępna: krótka odpowiedź początkowa jest oczywiście prowokacją :-) Oczywiście, jeśli ktoś angażuje swój wolny czas, a poniósł też koszty wykształcenia muzycznego oraz stale doskonali swoje umiejętności, to zasługuje na uczciwe wynagrodzenie. Problem jest gdzie indziej, jak już wskazałem. Innymi słowy: dopóki system jest taki jak obecnie, czyli że organista jest tym, kto pomaga celebransowi, by była jakakolwiek muzyka w liturgii, to znaczy by w liturgii na zwykłej parafii był śpiew na jakimś tam poziomie - a śpiew organisty obecnie dość dosłownie zabija śpiew ludzi - to zatrudnienie organisty musi coś kosztować, czyli wyrażać odpowiednie uznanie dla jego trudu podejmowanego nierzadko w dość trudnych warunkach (empora kościelna jest zwykle gorąca w lecie a zimna zimą). Porównanie do kapłana, który przyjmuje stypendium mszalne, jest mało adekwatne, ponieważ kapłan poświęca swoje życie dla sprawowania liturgii, a organiści zwykle mają swój główny zawód poza kościołem, chyba że parafię stać na pełnoetatowego organistę, co jest rzadkością. 

Jak już wspomniałem, regułą jest, że zaangażowanie organisty - przynajmniej w takiej postaci, jaka jest w Polsce powszechna, czyli organista jako grający i równocześnie śpiewający - dość skutecznie zabija śpiew ludu, nawet jeśli nie doszczętnie. Jest na to mnóstwo dowodów empirycznych. Obecnie można je zebrać zwłaszcza we wspólnotach z liturgią tradycyjną, które są przeważnie małe i których nie stać na zatrudnienie organisty. Zachęcam do zwrócenia uwagi: w takich wspólnotach, o ile nie mają organisty, śpiew ludu jest o wiele pewniejszy i znacznie bardziej gromki. Stąd wynikają postulaty:

1. Nie uważać udziału organisty za konieczny czy niezbędny. Zawsze jest tak, że nieobecność organisty, czy przynajmniej brak jego śpiewu - nawet jeśli prowadzi śpiew ludu sam nie śpiewając - uaktywnia śpiew ludu. Ten śpiew oczywiście powinien być prowadzony, czy przez scholę, czy nawet przez organistę samymi organami - bez jego śpiewu. 

2. Udział organisty ograniczyć do prowadzeniu śpiewu samym jego głosem, bądź samymi organami (bez jego śpiewu). 

3. Samodzielny śpiew ludu - bez udziału organisty - pozwoli wyłowić talenty śpiewacze wśród ludu. Wybranych śpiewaków należy wyszkolić - ewentualnie na koszt wspólnoty czy parafii - w śpiewie gregoriańskim, by byli w stanie godnie obsługiwać liturgię. Tutaj można włączyć także organistę, gdyż obecnie instytucje kościelne praktycznie nie kształcą ich w tej dziedzinie. W taki sposób będzie możliwe, że każda msza święta śpiewana będzie miała swojego kantora czy grupę kantorów, gdyż nie będą obsługiwali wszystkich mszy, lecz tylko te, w których będą uczestniczyć jako wierni. 

4. Oczywiście można i należy pozostawić mistrzom organów godne miejsce w liturgii, ale nie do prowadzenia śpiewu, lecz dla godnych wstawek instrumentalnych (intermezzo), oczywiście na zasadzie dobrowolnego udziału, bez zatrudniania. To dopiero będzie odpowiadało godności liturgii i katolickiemu rozumieniu liturgii. To będzie równocześnie weryfikacja co do tego, kto ze szczerej pobożności chce włożyć swój talent i umiejętności w świetność liturgii. 

16 komentarzy:

  1. Czy pojawienie sie organow w Kosciele jest tozsame z pojawieniem sie organistow ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki24 lutego 2024 12:17

      Nie. Organy były dużo wcześniej. Ale pojawienie się organisty do prowadzenia śpiewu ludu to wynalazek protestancki.

      Usuń
  2. twierdzi Ksiądz że wymaganie czynnego śpiewu ludu jest złe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki24 lutego 2024 12:17

      W obecnej, protestanckiej formie jest złe.

      Usuń
    2. to jakie powinno być? Ludzie nie powinni się włączać w śpiew? dlaczego obecna forma jest protestancka

      Usuń
    3. Dołączam się do pytania i jeszcze dopytam: co miał na myśli św. Pius X mówiąc o czynnym uczestnictwie w Tra le sollecitudini?

      Usuń
  3. Jak zwykle tytuł artykułu nie pasuje do treści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Katolicki teolog - człowiek, który zna się na wszystkim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kapłan, doktor Teologii. Zawsze można słuchać pseudo teologów, albo tatusiów z kręgu rodzin i innych parasekciarskich grup których co lepsi zabarabija na YouTubie.

      Usuń
    2. Racja ,dobra odpowiedź.

      Usuń
    3. Ksiądz Dariusz Olewiński powinien dołączyć do grupy Jak jest w katolicyzmie - sekcja niepopularnych opinii aby móc przedstawić tam swoje teologiczne opinie dyskutować o nich z członkami grupy

      Usuń
  5. Nigdy nie postrzegałam organisty, jako osoby do prowadzenia śpiewu ludu.
    Przecież to bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tradycja była inna więc nie zmieniamy bo ktoś postrzegałeś inaczej. Pytanie czy miałeś porównanie dobre z inną formą?

      Usuń
  6. Miałem taką sytuację. Nie chciałem organisty na swoim ślubie bo brzydko śpiewa. Wolałem scholę. Byłem chyba pierwszym w parafii który tak zrobił i później się dowiedziałem że nawet jak ktoś nie bierze organisty to i tak musi coś mu zapłacić na pocieszenie. Schola nie była prowadzona przez organistę i z nimi bezpośrednio się rozliczono na śpiew.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak samo antyrodzinne jest negowanie słuszności Murielis Dignitatem ,gdyż posłuszeństwo żony mężowi zwłaszcza w skrajnej formie (jak by chcieli niektórzy ,zgoda na wyjscie z domu itp) powoduje że niektóre kobiety mogą nie chcieć wejść w związek małzeński

    OdpowiedzUsuń
  8. NbpJCH. Bardzo ciekawa lektura. Zgadzam się ze spostrzeżeniem, że we wspólnotach Tradycji nie mających organisty (jako grajka i śpiewaka) śpiew ludu jest solidniejszy i mocniejszy. Pomijam procent przypadków pieśni, gdzie wychodzi to gorzej bo ktoś spotyka się z daną pieśnią po raz pierwszy nie wiedząc "jak to leci" melodyjnie, ale na ogół zawsze wygląda i brzmi to lepiej niż w parafiach z organistą-śpiewającym i grającym zarazem.

    OdpowiedzUsuń