Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

O wykorzystywaniu dzieci

Obecnie często mówi się o wykorzystywaniu sexualnym nieletnich, zwłaszcza dzieci. I słusznie, gdyż jest to zbrodnia obrzydliwa, godna potępienia i odpowiedniego ukarania. Są jednak także inne rodzaje wykorzystywania dzieci, mianowicie w szerzej rozumianym interesie dorosłych. Te inne rodzaje są praktycznie lekceważone, wręcz niezauważane, choć są niestety nierzadkie, najczęstsze. Nie jest istotne, przez kogo takie wykorzystywanie jest popełniane. A popełniane jest także przez własnych rodziców, w sposób, który może nie od razu jest rozpoznany jako wykorzystywanie, co także świadczy o znieczuleniu na specyfikę osoby dziecka i zarazem na wręcz rażące - przy trzeźwym, racjonalnym spojrzeniu - zachowanie dorosłych, także rodziców. 

Podam dwa przykłady, na które trafiłem przy okazji. Aczkolwiek ukazują one chyba szerszy problem, skoro widocznie nie ma reakcji społecznej na tego typu zachowanie, co świadczy o przyzwoleniu przynajmniej bezmyślnym. 

Pierwszy przykład to znany już z poprzednich wpisów A. Bańka (tutaj i tutaj), który w ramach opowiadania o sobie wspomina taki oto swój wielki sukces: 

W czym jest problem? Ano w tym, że po pierwsze normalne jest, że dla dziecka w pierwszych klasach szkoły podstawowej rodzic jest autorytetem i to najważniejszym. Po drugie jednak, nie wiadomo, czy tak pozostanie, gdy dziecko zacznie myśleć i wartościować samodzielnie, zwłaszcza jako dorosłe i niezależne od rodziców. Po trzecie, wykorzystywanie słów kilkuletniego dziecka dla budowania swojego autorytetu publicznego jest chwytem zarówno perfidnym - i to względem samego dziecka jak i względem publiczności - jak też groteskowym, obliczonym na emocje połączone z brakiem trzeźwego myślenia u odbiorców. Innymi słowy: tutaj ma miejsce wykorzystanie swojego nieletniego i niesamodzielnego dziecka dla własnego doraźnego interesu. Moralnej oceny takiego postępowania chyba nie muszę podpowiadać. 

Drugim przykładem jest także pewien quasi celebryta medialny, o którym była już niegdyś mowa (tutaj). Także on postępuje w ten sposób i to regularnie:

Humorystyczne ujęcie nie zmienia faktu, że także tutaj zachodzi wykorzystanie własnego dziecka dla budowania swojej popularności medialnej. Tutaj również brakuje reflexji, jakie zdanie dziecko będzie miało, gdy zacznie samodzielnie myśleć i będzie niezależne. Oczywiście anekdotki z udziałem dzieci są czymś normalnym w prywatnym gronie rodzinnym. Nie ma także nic zdrożnego w tym, gdy samo dziecko je rozpowszechnia, jeśli kiedyś uzna to za stosowne. Jednak czymś zupełnie innym jest publiczne chwalenie się uznaniem ze strony małego dziecka, obliczone na własną doraźną korzyść, polegającą choćby na budowaniu poczucia własnej wartości. 

Jest dość typowe, że obydwa przykłady dotyczą tzw. katocelebrytów związanych z blachnicyzmem, gdzie panuje duch autorytarnej sekty (jest bardzo prawdopodobnie, że x. Blachnicki należał do masońskiej sekty charystów, por. tutaj). Czyżby nie wystarczyło im uznanie ze strony żony i dzieci w zaciszu domowym? Skąd ta potrzeba publicznego wykorzystywania własnych dzieci? Czy w ogóle pomyśleli o tym, co na to powie cytowane dziecko, gdy dorośnie i będzie myślało samodzielnie? Jeśli pomyśleli, to skąd mają pewność, że dziecko nie zmieni swojego zdania i nie będzie się wstydziło swojej dziecinnej naiwności? Czyż nie jest to swego rodzaju szantaż także na własnym dziecku (w sensie: "kiedyś byłem dla ciebie autorytetem, więc nie zmieniaj zdania"), a przynajmniej pogwałcenie jego prawa do prywatności? No cóż. Te przykłady świadczą niestety o niskim poziomie zarówno racjonalnego myślenia, jak również wrażliwości na dobro i na osobową godność nawet własnego dziecka, oraz moralnego wartościowania. 

6 komentarzy:

  1. Patrząc na wypowiedzi tzw., ludzi "sukcesu" czy popularnych/rozpoznawalnych ten motyw bardzo często się pojawia. Nie byłem świadomy jak jest to poważna kwestia i dziękuję, że Ksiądz poruszył ten temat.
    We wpisie redaktora pch24 o tym celu, zwycięstwie, spijaniu szampana, nie poddawaniu się i "swoim" sukcesie, brakuje miejsca, aby zapytać gdzie jest w tym wszystko wola Boża.
    Te dwa przykłady, które Ks. przytoczył to przecież katolicy, a sukces i przepis, który obaj panowie podali to jak fragment wykładu motywacyjnego rodem z TEDx talks, gdzie o Bogu nikt nie wspomina, a tłumaczy się ludziom, że sukces jest możliwy tylko przez siebie samego, wystarczy przeprogramować swoje myślenie na sukces. Ciągle tylko "ja" i "sam" reszta się nie liczy.

    Wychodzi na to, że ten sukces to usłyszenie od dziecka takich pochwalnych słów. A jeśli dziecko czegoś takiego nie powie to rodzice coś słabo wychowują i sukcesu brak....


    OdpowiedzUsuń
  2. To jest jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Zasypywanie portali społecznościowych zdjeciami i filmami własnych dzieci to jest jedna ze smutniejszych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezupełnie w temacie, ale czy moralnie dopuszczalna jest kastracja gwałcicieli, w tym pedofilów, jako kara świecka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może brzmi to drastycznie, ale jednak zastanawia mnie to.

      Usuń
    2. Jest moralnie usprawiedliwione, jeśli jest koniecznym sposobem zabezpieczenia przed popełnieniem dalszej zbrodni.

      Usuń
  4. Film "Sound of Freedom" podbija kasy kin. Ale rodzi się zasadnicze pytanie: na ile moralne jest dawanie dzieciom role ofiar grzechów wolających o pomstę do Nieba jak w tym wypadku, nawet jeśli nie ma bezpośrednich scen przemocy. Czy da się to usprawiedliwić?

    OdpowiedzUsuń