Zarzuca się Kościołowi pobłażliwość dla pedofilii, efebofilii, homosexulizmu itp. Zarzut jest widocznie uzasadniony we wielu przypadkach z ostatnich dziesięcioleci. Tym bardziej warto zwrócić uwagę na tradycyjną dyscyplinę Kościoła. Jej przykładem jest Regula monachorum przypisywana autorstwu św. Fruktuoza z Bragi. W rozdziale o traktowaniu mnicha kłamcy, złodzieja i wybijaka jest mowa także o krzywoprzysiężcy, pijaku oraz uganiającym się za dziećmi i młodzieńcami (źródło tutaj, strona 1106-1107):
Oto tłumaczenie na polski:
Mnich uganiający się za dziećmi lub młodzieńcami, czy też przyłapany na [ich] całowaniu, albo w jakimkolwiek nieprzyzwoitym zdarzeniu, po oczywistym udowodnieniu sprawy przez najprawdomówniejszych oskarżycieli lub świadków, niech będzie publicznie wychłostany; niech straci koronę [tonsurę w kształcie wieńca], którą ma na głowie, i ogolony niech zostanie wystawiony wstydliwie na hańbę; z twarzą oplutą przez wszystkich, niech przyjmie także zniewagi; związany kajdanami z żelaza, niech będzie gnębiony w ciasnocie więziennej przez sześć miesięcy; i niech będzie podtrzymywany przy życiu trzy razy w tygodniu wieczorem posiłkiem małego jęczmiennego chleba. Po upływie tych sześciu miesięcy, kolejne sześć niech spędzi pod dozorem ojca duchowego, żyjąc w oddzielnej celi, niech się zadowoli pracą ręczną i ciągłą modlitwą; niech otrzyma przebaczenie przez poddanie się czuwaniom, błaganiom, upokorzeniom i pokucie z żalu; a niech chodzi w klasztorze pod opieką i troską dwóch braci duchowych, odtąd bez żadnej styczności z prywatną rozmową czy spotkaniem z młodymi.
Jak widać, jest to niezwykle surowe potraktowanie, najsurowsze wśród wyliczanych występków. Kara wykonana dokładnie w taki sposób oznacza zagłodzenie na śmierć (posiłek tylko trzy razy w tygodniu, składający się z małego chleba jęczmiennego, przez okres pół roku), czyli de facto wyrok śmierci. Oczywiście taki mnich miał możliwość odejścia czy ucieczki z klasztoru, wówczas jednak wpadłby w ręce sądownictwa świeckiego czy motłochu skorego wykonać samosąd. Tak więc tego typu kara skutecznie odstraszała od zachowań jej podlegających i tym samym spełniała swoją funkcję, nawet jeśli nie musiała zostać faktycznie zastosowana. Każdy mnich poznawał tę regułę już w nowicjacie, czyli na początku życia monastycznego, tym samym wiedział doskonale, czym dane zachowanie grozi.
Akurat plucie na innych i ich zniewazanie to zachowania diabelskie,to jak mozna do tego zachecac i jak moze to przyniesc dobro.Akurat to bylo chore w druga strone w porownaniu do tego,co jest teraz.
OdpowiedzUsuńOpluwany miał być nie człowiek jako taki, lecz grzesznik i gorszyciel dzieci. Oczywiście ma to swoje uwarunkowania kulturowe. Chodzi o publiczny wyraz pogardy dla nagannego czynu. Sposób wyrażenia jest zmienny. Istotna jest skuteczność doprowadzenia do skruchy i nawrócenia.
UsuńTekst zacheca do tego,aby inni ludzie znali naganne czyny grzesznika i publicznie go za nie karali. A np. tajemnica spowiedzi chroni takiego czlowieka,aby nikt sie nie dowiedzial. To moze to bląd?
OdpowiedzUsuńChodzi o czym znany publicznie, przynajmniej w klasztorze. Tym samym wyznanie w spowiedzi nie wystarczy, lecz potrzebna jest pokuta publiczna.
Usuń