Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak należy moralnie ocenić tzw. naturalne planowanie rodziny?



Jeśli NPR stosuje się w celu zaspokojenia popędu z wykluczeniem czy unikaniem potomstwa, to jest to grzeszne tzn. niezgodne z prawem Bożym i nauczaniem Kościoła. Jednak moralnie dopuszczalne jest stosowanie NPR w celu świadomego współżycia zasadniczo otwartego na potomstwo. Tak więc istota problemu tkwi w zasadniczym nastawieniu oraz ludzkim panowaniu nad popędem. Tym samym chodzi o pielęgnowanie personalnego i duchowego wymiaru małżeństwa, bez wykluczania aspektu cielesnego i biologicznego. Moralność także w tej dziedzinie oznacza harmonię, czyli uporządkowaną jedność zgodnie z hierarchią dóbr, gdzie dziedzina duchowa zachowuje swoją nadrzędność i pierwszeństwo. W tym znaczeniu znajomość mechanizmów (procesów) fizjologicznych nie powinna służyć prymatowi czy dyktatowi zmysłowości, lecz panowaniu sfery duchowej nad zmysłowością.

Tak więc NPR jest moralnie godziwe nie jako sposób unikania potomstwa, lecz jako odpowiedzialne rozumne zachowanie w pożyciu małżeńskim. Właściwym, głównym celem pożycia intymnego jest potomstwo i powinno się ono odbywać przynamniej z otwartością na potomstwo. Oczywiście moralnie odbywa się to tylko w atmosferze autentycznej miłości, która jest ze swej natury płodna. Branie pod uwagę rytmu biologicznego ma służyć wydaniu potomstwa, nie jego unikaniu. Jeśli stosowanie tzw. kalendarzyka ma na celu wyżycie pożądania z wykluczeniem potomstwa, to nie różni się co do istoty od antykoncepcji.

Są jednak istotne różnice między stosowaniem NPR a antykoncepcją. Po pierwsze, tzw. kalendarzyk nie zawsze daje stuprocentową pewność co do niepłodności dni. Po drugie, zakłada szacunek dla rytmu biologicznego kobiety i tym samym wymaga pewnego opanowania pożądliwości. Po trzecie, nie ma szkodliwych skutków ubocznych dla zdrowia jak w przypadku antykoncepcji hormonalnej czy mechanicznej.

Kwalifikacja moralna antykoncepcji, także w postaci NPR, nie zależy od okoliczności czyli sytuacji rodziny. Istotny jest wewnętrzny charakter zachowania czy środków, ich natura. Konkretnie chodzi o zaspokojenie popędu (nawet jeśli jest to eufemistycznie nazywane miłością) jak celu w sobie, czyli bez motywacji autentycznej, bezinteresownej miłości, oraz możliwości czy prawdopodobieństwa poczęcia następnego dziecka. Nie trzeba chyba wykładać, że problem tkwi w nastawieniu do siebie nawzajem i do małżeństwa.

De facto wynika z biologii, że niewiasta jest płodna tylko w niewiele dni. Współżycie małżonków w dni niepłodne jest wg nauczania Kościoła dozwolone. Chodzi więc ostatecznie o kwestię, czy małżonkowie mają prawo do współżycia bez respektowania rytmu biologicznego, pod wpływem jedynie zachcianki czy popędu, z reguły głównie mężczyzny. Problem tkwi więc w gotowości i umiejętności zarówno opanowania żądzy, głównie przez mężczyznę, oraz w randze współżycia cielesnego czyli z wyżyciem popędu.

Kościół, wierny nauczaniu Jezusa Chrystusa, zawsze stał na straży zarówno godności poszczególnego człowieka jak też Boskiej instytucji małżeństwa, wyniesionego zresztą do rangi Sakramentu. Nie chodzi więc o zakazywanie pożycia cielesnego w małżeństwie, lecz o rozumne, połączone ze wzajemnym szacunkiem zachowanie i kierowanie swoim zachowaniem, co ma służyć ostatecznie duchowemu i wiecznemu celowi małżeństwa. 

Opanowanie pożądliwości służy zarówno dojrzewaniu duchowemu małżonków jak też charakterowi i duchowi ich związku i tym samym atmosferze czystej, bezinteresownej miłości, która jest konieczna dla prawidłowego i duchowo zdrowego rozwoju ich dzieci.
Kościół nie pozostawia małżonków samymi z ich problemami. Zawsze mogą szukać i znaleźć pomoc w modlitwie i Sakramentach świętych, zwłaszcza w Spowiedzi i Komunii św. Kto korzysta z tych środków nadprzyrodzonych, ten jest wyposażony we wszystko, co pomaga w realizacji celów doczesnych małżeństwa, a zwłaszcza celu wiecznego.

24 komentarze:

  1. Mógłby Ksiądz konkretnie odpowiedzieć na zadane pytanie:
    - Czy autorka pytania ma prawo współżyć celowo w dni niepłodne, dajmy na to, przez następne 20 lat z powodów które podała? (np. brak warunków mieszkaniowych). Czy jest wystarczający powód?

    "NPR jest moralnie godziwe nie jako sposób unikania potomstwa, lecz jako odpowiedzialne rozumne zachowanie w pożyciu małżeńskim"
    - Rozumiem, że jeśli ktoś odkłada poczęcie (kolejnego) dziecka na rok, dwa z powodów materialnych czy tym podobnych, a po tym czasie się na nie decyduje to mieści się to w ramach odpowiedzialności i jest rozumne, ok.
    Problem jednak jest taki, że wyrzuty sumienia mają małżeństwa, które już nie chcą mieć więcej dzieci. Może mają tylko jedno, dwójkę dzieci, może mają piątkę - bez znaczenia. Nie są biedni, są zdrowi psychicznie, łóżko zawsze można gdzieś dostawiać, a 120 lat temu siedmioro dzieci wychowywało się w jednej izbie :). Mimo to już nie chcą mieć więcej dzieci, a mają dopiero po 40 lat. Czy stosowanie NPR w takiej sytuacji jest grzechem? Proszę o konkretną odpowiedz.

    "Branie pod uwagę rytmu biologicznego ma więc służyć wydaniu potomstwa, nie jego unikaniu."
    - Choćby małżeństwo spełniało wszystkie warunki godziwego stosowania NPR to polega to i tak na unikaniu. Oczywiście NPR pomaga też w poczęciu jeśli jakieś małżeństwo ma z tym problem, ale nie czarujmy się... .

    Zeby nie było. Nie jestem w małżeństwie i nie zamierzam być, jednak temat ten mnie ciekawi i jednocześnie nie moge zrozumieć dlaczego nie ma tu klarownej wykładni tylko jakieś wskazówki, które są bardzo subiektywnie stosowane:
    - Czy już jestesmy biedni? A może za mało ofiarni?
    - Czy pisanie doktoratu to ważny powód czy już wymówka?
    - Czy chęć metrażowej swobody w mieszkaniu podchodzi pod problemy mieszkaniowe czy to wygodnictwo?
    itp. itd.

    A problem Księże jest dużo bardziej prozaiczny.
    Małżeństwa mają już tyle dzieci ile chcą i więcej nie zamierzają mieć. Od tak po prostu. Odchowali kilkoro, wykarmili, wykształcili, mają ten etap za sobą i czekają na wnuki. Czy takie małżeństwo może celowo korzystać z NPR i wpółżyc tylko w dni niepołodne czy bedzie To grzechem?


    Pozdrawiam!
    Ja wiem, że Ksiądz może odpisać, że w tekscie jest odpowiedz na to pytanie, ale od tylu lat powtarzają sie ciagle te same pytania w tym temacie, i jest to moim zdaniem dowód na to, że te odpowiedzi są zbyt "eufemistyczne" i zostawią duże pole do interpretacji i każdy robi co chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa jest dość prosta: wolno współżyć w dni niepłodne. Tak orzekł już Pius XI w encyklice "Casti connubii". Oznacza to, że wolno też dostosowywać współżycie do rytmu dni płodnych i niepłodnych, tym samym także zwracać uwagę na ten rytm. Jednak czymś innym jest stosowanie NPR jako metody zastępczej dla antykoncepcji. Różnica polega w nastawieniu. To się ujawnia zwłaszcza wtedy, gdy mimo wyliczania rytmu dochodzi do poczęcia dziecka.

      Usuń
    2. Dla mnie to Księże jakaś dziwna sprawa.
      Ktoś współżyje, po spłodzeniu kilkoro dzieci, przez 15 lat celowo w dni niepłodne, żeby już nie mieć kolejnych dzieci i jedna para nie pomyli się w obliczaniu dni, a inna będzie miała "pecha" i pojawi się kolejne potomstwo. Mam rozumieć, że ci pierwsi grzeszą a ci drudzy byli otwarci (a raczej "otwarci") na życie? NPR jest zawsze stosowane jakie antykoncepcja. Po prostu jedna para panicznie nie chce miec kolejnego dziecka a inna nawet sie bedzie cieczyć jak juz sie trafi. Dla mnie to drugie nastawienie wcale nie jest usprawiedliwieniem, bo para pierwsze może bardziej kochac to nieplanowanie dziecko niz ta druga... .

      Ja się Księdza absolutnie nie czepiam, ale jeszcze nigdy żaden z kapłanów nie dał mi konkretnej odpowiedzi na ten temat tylko jakieś puzzle, które trzeba samemu poukładać i wierzyć, że jest się w porządku i czekać z przerażeniem na Sąd Boży... .

      Czy tak trudno odpowiedzieć na życiowe dylematy tysięcy katolików odnosząc sie do konkretnych przykładów? Teorie znamy wszyscy, ale ona jest strasznie mglista i problematyczna. Ta dyskusja już trwa od kilkudziesięciu lat i dalej nikt nic nie wie i niczego nie jest pewny.

      Dlatego zapytam jeszcze raz konkretnie:

      "Małżeństwa mają już tyle dzieci ile chcą i więcej nie zamierzają mieć. Od tak po prostu. Odchowali kilkoro, wykarmili, wykształcili, mają ten etap za sobą i czekają na wnuki. Czy takie małżeństwo może celowo korzystać z NPR i wpółżyc tylko w dni niepołodne czy bedzie to grzechem?

      Prosze tylko o odpowiedz TAK, może tak czynic lub NIE, bo bedzie to grzech. Na innego typu odpowiedzi jestem za głupi, ktoś musi mnie (nas) poprowadzić.

      Usuń
    3. Jak już zaznaczyłem, ocena moralna zależy od nastawienia, a to jest znane tylko w sumieniu, które oczywiście należy otworzyć spowiednikowi. Powtarzam: NPR w znaczeniu dostosowania współżycia do rytmu biologicznego kobiety jest moralnie w porządku, jeśli równocześnie bierze się pod uwagę, że nie daje to gwarancji niepłodności we współżyciu i jest gotowość przyjęcia dziecka z miłością, gdyż jest ono zasadniczo naturalnym owocem współżycia, nawet jeśli w danym momencie pojawienie się tego owocu jest mało prawdopodobne.
      Moralność katolicka - oparta na Ewangelii - polega nie na nakazach i zakazach, lecz na zgodności z dobrem, która się zaczyna we wnętrzu człowieka. W tym wypadku konkretnie: jeśli małżonkowie współżyją w dni niepłodne z miłości do siebie, to jest to moralnie w porządku. Jeśli natomiast współżyją dla zaspokojenia popędu, czyli egoistycznego przeżycia zmysłowego, które unika naturalnego owocu czyli dziecka, wówczas jest to niemoralne. Oczywiście, także współżyciu z miłości towarzyszy przeżycie zmysłowe i jest ono wtedy dobre. Tak więc kluczowa jest relacja miłości, a ona sprawdza się nie w łóżku, lecz bardziej w życiu codziennym, w harmonii między małżonkami, w ich ofiarowaniu się nawzajem, które naturalnie oznacza równocześnie ofiarność dla potomstwa, które by się pojawiło w sposób "nieplanowany".

      Usuń
    4. Z całym szacunkiem, ale jest to zagmatwane i w dużej mierze przyczyniło się do braku rozwoju rodzin katolickich. Cel nie powinien uświęcać środków. Nie daje gwarancji niepłodności, ale przy współczesnych metodach daje zbliżone do innych powszechnych form antykoncepcji (poziomy powyżej 98-99%). I nie ma co się oszukiwać, że NPR jest stosowany w innym celu niż stricte antykoncepcyjnym.
      Znacznie lepsze stanowisko było w zasadzie przez cały okres Kościoła do lat ‘50. Jednoznacznie potępiane były każde formy antykoncepcji, wyjątkiem bodajże było zdrowie kobiety.
      Spójne, logiczne i zrozumiałe. Dopasowywanie się do świata niszczy tą spójność i potem ludzie są zagubieni.

      Usuń
  2. Jak rozróżnic kiedy mamy doczynienia z

    "Tak więc NPR jest moralnie godziwe nie jako sposób unikania potomstwa, lecz jako odpowiedzialne rozumne zachowanie w pożyciu małżeńskim"

    "NPR stosuje się w celu zaspokojenia popędu z wykluczeniem czy unikaniem potomstwa"

    Jeżeli małżonkowie z premedytacją wybierają współżycie w dni niepłodne - co jest idea NPR.

    "Po pierwsze, tzw. kalendarzyk nie zawsze daje stuprocentową pewność co do bezpłodności dni"

    Kalendarzyk to już metoda z lamusa, nowoczesne metody NPR maja taką skuteczność jak antykoncepcja hormonalna, która tez nigdy nie daje 100%.

    "Celem pożycia intymnego jest potomstwo i powinno się ono odbywać przynamniej z otwartością na potomstw"

    Czy wybieranie na wspołżycie dni niepłodnych
    jest otwarciem na potomstwo ?
    I czy stosunek w dni niepłodne nie jest zawsze rozładowaniem popędu bo niby jaki inny ma mieć cel ?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współżycie w dni niepłodne ma za cel okazanie miłości.

      Usuń
    2. "I czy stosunek w dni niepłodne nie jest zawsze rozładowaniem popędu bo niby jaki inny ma mieć cel ?"

      Przerażająca wizja. Współżycie to nie jest po prostu sposób na uzyskanie potomstwa albo na rozładowanie biologiczne. To jedna z głównych sfer całego uniwersum między osobami męża i żony, których relacja ma być obrazem miłości Chrystusa i Kościoła. "Zaspokajanie popędu" to nie jest jakaś surowa prawda, którą Kościół ubiera w ładną szatkę nazywając miłością. Co za patrzenie zupełnie wyjałowione z jakiejś elementarnej duchowości... Często spotykam je w "tradycyjnych" kręgach, dla mnie ma to znamiona wynaturzenia równie niebezpiecznego, co czułostkowość grup charyzmatycznych. A może nawet bardziej?

      Usuń
  3. "Konkretnie chodzi w pytaniu o zaspokojenie popędu (nawet jeśli jest to eufemistycznie nazywane miłością) bez możliwości czy prawdopodobieństwa poczęcia następnego dziecka"

    Jak to ma sie do tego zdania z Księdza tekstu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem teologiem, ale jak dla mnie powyższy temat ma dwie trudności. Pierwsza wynika z celowości ciała i jego narządów. Każdy narząd ma swoją celowość i przystosowaną do tej celowości budowę np. oko, nerka, słuch itp.. Każdy z tych narządów może wykonywać tylko swoją funkcję i żadną inną. Sama budowa np. narządu słuchu wyklucza już wszystkie inne funkcje. Oko ma swój jedyny cel i go spełnia tj. doprowadza go do realizacji. Podobne, wydaje się, jest też z narządami płciowymi, które mają specyficzną budowę i cele działania. W mojej opinii formuła współżycia w dni niepłodne "w celu wyrażenia miłości" jest próbą wyminięcia celowości danego organu.
    Nie jestem tutaj fachowcem, ale lepiej było by chyba stwierdzić, że pewien nieuporządkowany stan natury ludzkiej jest skutkiem grzechu pierworodnego, który skłania do działań poza celowością natury ludzkiej i jej organów. Obiektywnie rzecz ujmując formuła "wyrażanie miłości" nie zmienia faktu, że jest to zawsze rozmyślne tj. celowe wykluczenie celowości narządu płciowego.
    Drugie pytanie dotyczyło by więc kwestii, jak umieścić w tej problematyce, opisanej tak szeroko przez księdza, kwestię grzechu pierworodnego ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga. Oczywiście nie należy sprowadzać okazania miłości do aktu sexualnego, także w małżeństwie. Jednak specyfika miłości małżeńskiej polega na tym akcie, choć nie jest on istotą miłości, ani koniecznym wyrazem miłości.
      Należy mieć także na uwadze, że trzeciorzędnym celem małżeństwa jest uśmierzenie pożądliwości, czyli rozumne wyżycie popędu. To oczywiście ma związek z pożądliwością jako skutkiem grzechu pierworodnego, ale bardziej ze stworzoną przez Boga zdolnością do przeżywania zmysłowego. Wyczucie i zachowanie granicy między właściwym, dobrym zaangażowaniem zmysłowości, a jej grzesznym nadużyciem, nie zawsze można jasno zdefiniować. Jednak zasada jest prosta: wzajemny szacunek dla siebie jako osoby, nie jako przedmiotu pożądania. Zakłada to pewną dojrzałość duchowo-psychiczną, ale to jest już dalszy temat.

      Usuń
  5. Dziękuję za odpowiedź, ale gdy rozważam ten temat, widzę że ogólna zasada celowości stworzenia, a tym bardziej człowieka i jego poszczególnych narządów, jest nie do wyminięcia. Tak więc argument z celowości jest bardzo mocny, w tym przypadku z celowości narządów płciowych. Mam wrażenie, że celowo też w argumentacji za tzw. kalendarzykiem, piętrzy się zastępczo argumenty dziesięciorzędne, typu: podkreślanie godność człowieka, dar miłości, wyrażanie miłości, specyfika miłości, tak jakby miłość nie polegała na prawdzie, czyli respektowaniu w poznaniu i działaniu celowości narządów, jaką nadał im Stwórca. Argument z celowości jest argumentem istotowym, natomiast te pozostałe to jedynie uogólniony faktyczny stan rzeczy, że większość ludzi w takiej kwestii ma takie zapatrywanie, czyli taka "demokratyczna prawda".
    Rozumiem jednak, że temat jest trudny i wieloaspektowy i może nie ma tutaj prostych recept, szczególne właśnie w upadłym stanie człowieka.
    Natomiast, kończąc, cel trzeciorzędny małżeństwa, czyli uśmierzanie pożądliwości z daleka wygląda na używanie drugiego człowieka jako środka, a nie celu działania, czyli jako rzeczy. Co ciekawe, nawet Wojtyła w jednym tekście w wyraźnym ubolewaniem stwierdza, że częste pożycie prowadzi do trwałego nawyku, który staje się problem, szczególnie po śmierci małżonka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważniejsza niż celowość poszczególnych narządów jest celowość całego ciała oraz aktu sexualnego, gdyż od tego zależy celowość narządów.
      Oczywiście uśmnierzanie pożądliwości nie może być ani celem samym w sobie, ani głównym. Jednak ma ono także swoje znaczenie, oczywiście w podporządkowaniu wyższym celom, czyli wyrażeniu bliskości oraz wydaniu potomstwa, przynajmniej zasadniczemu. Jedność osobowa, czyli zdrowa relacja między małżonkami jest oczywiście konieczna. Bez niej zaspokojenie pożądania jest egoizmem i to destrukcyjnym dla relacji.

      Usuń
  6. Jeżeli dobrze zrozumiałem w zdaniu: "ważniejsza niż celowość poszczególnych narządów jest celowość całego ciała oraz aktu seksualnego, gdyż od tego zależy celowość narządów" - chodziło by o to, że całe ciało i akt seksualny może mieć inny cel niż wynikający z biologicznej funkcji narządu, czyli np. wyrażenie bliskości, budowanie więzi osobowej i małżeńskiej. Mówiąc inaczej sam akt płciowy nakierowany byłby na wyższy cel w hierarchii celów.
    Wydaje się więc, że w gruncie rzeczy istota kalendarzyka leży w rozumnym panowaniu nad popędem w kontekście godności małżeństwa, drugiej osoby i rodziny, zakłada też duchowe i moralne samodoskonalenie, gdy natomiast pominiemy te cele i zostawimy samą metodę, jako wykluczenie potomstwa, wtedy otrzymujemy antykoncepcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście chodzi o właściwą "teologię ciała", czyli traktującą narządy płciowe w całości ciała ludzkiego i jego celowości, a nawet więcej, bo w całości człowieka jako jedności duchowej, psychicznej (emocjonalno-zmysłowej) i cielesnej. To są oczywiście sprawy delikatne i w pewnym stopniu także indywidualne. Chodzi o związek uczuć, bliskości fizycznej, pożądania i popędu. Dochodzą oczywiście różnice psycho-emocjonalne między kobietą i mężczyzną. Inna jest pożądliwość kobiety, a inna mężczyzny, zarówno odnośnie struktury jak też dynamiki (dlatego np. kobiety często nie rozumieją, jak bardzo pobudzająco mogą działać na mężczyznę choćby przez swój ubiór). Równocześnie sprawą kobiety jest znajomość rytmu biologicznego swego ciała, który musi być respektowany także przez mężczyznę. Ani mężczyzna nie ma prawa zmusić kobiety do aktu małżeńskiego, ani odwrotnie, lecz musi on wynikać z obopólnej zgody i woli jako wyraz małżeńskiej, czyli zasadniczo płodnej miłości. Istnienie rytmu biologicznego ciała kobiety wręcz domaga się jego respektowania i tym samym uczy małżonków wzajemnego szacunku. Oznacza to także wspólne prawo do cielesnego przeżywania jedności, oczywiście w zgodzie z prawem Bożym.

      Usuń
  7. Tak, od strony ujęcia moralno - teologicznego zasada wydaje się teraz oczywista i jasno ją Ksiądz wyłożył. Wydaje mi się jednak, że ewentualna trudność leży w w powiązaniu tej zasady z daną metodą tj. kalendarzykiem, który jest tworem historycznym i zmiennym. Potraktowano go jednak tak, jakby był komplementarnym odpowiednikiem wspomnianej ogólnej zasady na gruncie empirycznym. Tymczasem, całkiem niedawno rozmawiałem z znanym prof. psychiatrii z specjalizacją seksuologii, od którego dowiedziałem się, że obecne metody NPR w 100% zapobiegają poczęciu. Stary kalendarzyk zapewniał, dzięki swojej niedoskonałości, jeszcze pewną lukę, na której można było zbudować argumentację "intencji pro life". Teraz jeżeli małżonkowie mają ogólną intencję "pro life" to i tak nie ma to znaczenia, jeżeli stosują tę nową metodę, chyba że cofnęli by się do używania starego kalendarzyka.
    Przyznam, że nie widzę jasno całej sprawy w obliczu nowych, 100% metod NPR, ale, jak dla mnie, powiązanie ogólnej i prawdziwej zasady moralnej z pewną historycznie zmienną techniką-metodą, od początku nie było słuszne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dokumentach Kościoła nie ma ścisłego powiązania z historyczną metodą kalendarzyka. Jest natomiast mowa o mentalności antykoncepcyjnej, która jest grzeszna.

      Usuń
  8. Tak, właśnie istotą problemu wydaje się być owa mentalność antykoncepcyjna, czyli zaprzeczenie istoty rodziny i małżeństwa.
    Przynajmniej, moim zdaniem, stosowanie nowych 100 % -ych metod NPR, było by dozwolone, gdy zasadniczo małżeństwo chce mieć dzieci lub już je ma i chce mieć dalsze, ale właśnie zbliżenie ma budować jedność, więź małżonków itp. Czy zgodził by się Ksiądz z takim ujęciem ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Proszę księdza, ja trochę z innej beczki. Czy sztuczna inseminacja jest dozwolona dla bezpłodnych małżeństw? Nasienie pozyskuje się z jąder w trakcie zabiegu chirurgicznego, więc nie ma mowy o masturbacji. Następnie wstrzykuje się je do ciała kobiety i tam dochodzi do ew. zapłodnienia, więc nie ma mowy o tworzeniu życia ludzkiego w szkle (in-vitro). Pytam, bo wszędzie jest odpowiedź negatywna z uwagi na to, że jakoby wymaga to masturbacji, ale ja natrafiłem na lekarzy oferujących zabieg chirurgiczny w celu pozyskania nasienia. Z Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zapłodnienie odbywa się w łonie matki, to odpada główne zastrzeżenie moralne. Pozostaje jednak kwestia skutków dla poczętego dziecka.

      Usuń
  10. Szczęść Boże, 
    Mam do księdza pytanie odnośnie antykoncepcji w małżeństwie. Czy zawsze jest ona zabroniona i moralnie zła, czy jednak nauka kościoła dopuszcza pewne jej formy w określonych okolicznościach. Czy w małżeństwie z trójką dzieci, w którym małżonka rodziła wszystkie trzy pociechy przez cesarskie cięcie, przez co lekarz odradza kolejną ciąże, antykoncepcja może być dopuszczalna? W kobiecie występuje ogromny strach przed kolejną ciążą. Strach o całą trójkę, siebie i dziecko, które może być poczęte.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podbijam powyższe pytanie, jeżeli udzielenie przez księdza odpowiedzi jest możliwe. Jestem młodą, trzydziestoletnią matką czworga dzieci, cała czwórka dzieci przyszła na świat przez cesarskie cięcie. Nie będę przytaczać tu wypowiedzi lekarzy które zdecydowanie odwodzą mnie od posiadania kolejnego dziecka, ale zostałam już posądzona o brak rozsądku, rozumu, nakazano mi iść po "spiralę". Nikt nie pytał mnie o moje poglądy i mój system wartości. Co więcej, choć trudno mi to wyjaśnić w wyczerpujący sposób, to "jeszcze nie poczęte" dziecko cały czas żyje w moim sercu
    Trochę jest to taki rodzaj "fantomowego" macierzyństwa, wobec dziecka którego mieć już nie powinnam pod groźbą śmierci mojej i jego, a mimo to dziecko to żyje w moich pragnieniach i w moich myślach. Jest to również dla mnie źródło bólu, że jako matka czwórki dzieci, która jeszcze mogłaby mieć dziecko, muszę zamykać się na życie. Piszę by uzyskać odpowiedź na pytanie, czy mam prawo do współżycia z mężem pomimo tego iż musimy unikać poczęcia kolejnego dziecka. Nasze pożycie ogranicza się do trzeciej fazy cyklu, gdy powołanie nowego życia jest już po prostu niemożliwe. Jest nam trudno, musimy często się unikać, a mimo to trudno mi sobie wyobrazić byśmy żyli dalej jak brat z siostrą. Boję się zdrady, pragnę bliskości męża i on pragnie mojej bliskości. Widzę jak bardzo polepsza to nasze relacje i ile śmiechu i radości wnosi do naszego małżeństwa.

    OdpowiedzUsuń