Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy faustyno-sopoćkizm można obronić?


Wygląda na to, że powoli budzi się krytyczna refleksja co do kultu tzw. miłosierdzia Bożego oraz ideologii x. Michała Sopoćki, który jest jego protagonistą i promotorem. Szczegółowe kwestie już poruszałem wielokrotnie (łatwo je tutaj znaleźć pod etykietami "koronka do miłosierdzia Bożego", Faustyna, Sopoćko). Czas na zbiorowe potraktowanie głównych argumentów zwolenników tegoż kultu. 


1. Objawienia s. Faustyny należą do kategorii objawień prywatnych, które Kościół uznał. 

Jak to zwykle bywa w tego typu postępowaniu, mamy tutaj pomieszanie prawdy i fałszu. Rzeczywiście tego typu fenomeny są zaliczane do objawień prywatnych. Do tej kategorii zostały zaliczone (rzekome) przeżycia s. Faustyny Kowalskiej zapisane w "Dzienniczku" przypisywanym jej autorstwu. Taka jest obecna oficjalna wersja. 

Pomija się jednak zwykle fakt, że Kościół pierwotnie zakazał rozpowszechniania "Dzienniczka" oraz kultu z nim związanego, a jeśli się o tym wspomina to wraz z kłamliwymi perswazjami co do kontextu i powodów zakazu. 

Przede wszystkim należy mieć na uwadze, że nigdy w historii Kościoła nie było przypadku, by zakazane czyli de facto potępione przez Stolicę Apostolską objawienie prywatne czy nabożeństwo zostało następnie nie tylko uznane lecz wręcz wypromowane i praktycznie narzucone. Nie jest też przypadkiem, że to odwrócenie wiąże się zarówno czasowo jak też treściowo z okresem przewrotu wewnątrzkościelnego, który nastąpił w latach 60-ych XX wieku. Kłamstwem jest więc powiedzenie, jakoby Kościół uznał rzekome objawienia s. Faustyny za "godne wiary". Któż bowiem wydał dekrety zakazujące ten kult jeśli nie Kościół? Czyżby Kościół zaczął się dopiero wraz z kardynałem Wojtyłą czyli późniejszym Janem Pawłem II? Czy jest możliwe, by Kościół całkowicie zmienił swoje zdanie w ocenie jakiegoś objawienia prywatnego? 

Ten problem oczywiście dostrzegają zwolennicy tego kultu i dlatego właśnie usiłują podważyć wydane przez Stolicę Apostolską negatywną ocenę tegoż kultu. Czynią to za pomocą argumentu, iż Stolica Apostolska opierała się na dostarczonym jej niedokładnym tłumaczeniu "Dzienniczka". Ten argument jest ewidentnie kłamliwy, gdyż

- nie jest dostępna wersja tegoż tłumaczenia, tym samym nie ma możliwości porównania go zarówno z oryginałem jak też z obecną oficjalną, opublikowaną wersją "Dzienniczka"

- nie ma nawet konkretnego wskazania, które fragmenty zostały niewłaściwie przetłumaczone

- nie są dostępne dokumenty archiwalne co do powodów negatywnej oceny. 

Innymi słowy: Ów argument ma wartość jedynie kłamliwego mitu, bez żadnych dowodów źródłowych. Za jego kłamliwością przemawiają takie fakty jak:

- nie ma dostępu do odnośnych dokumentów

- brak uzasadnienia, jak mogło dojść do dostarczenia Stolicy Apostolskiej wadliwego tłumaczenia, co oznaczałoby nic innego jak zafałszowanie dokumentu czyli popełnienie oszustwa

- brak wytłumaczenia, dlaczego wówczas czyli przez dziesięciolecia ani nikt z urzędników Kurii Rzymskiej władający językiem polskim ani nikt z Episkopatu Polski nie zauważył, że problem z "Dzienniczkiem" jest wyłącznie natury językowej, a nie teologicznej.


2. Kościół uznał objawienia s. Faustyny za godne wiary

Nie ma takiego oficjalnego orzeczenia. Takie twierdzenie jest kłamstwem. Pozytywne orzeczenie Kościoła w wypadku objawień prywatnych odnosi się wyłącznie do tego, że nie zawierają one nic, co by było sprzeczne z nauczaniem wiary katolickiej i obyczajów. Nie jest to orzeczenie o wiarygodności. Pozytywne orzeczenie oznacza jedynie, że wolno przyjąć autentyczność czyli nadprzyrodzoność (czyli boskie pochodzenie), lecz nie ma takiego obowiązku. Ponadto w przypadku przeżyć podawanych w "Dzienniczku" s. Faustyny mamy po pierwsze negatywne stanowisko Kościoła obowiązujące do roku 1978, a po drugie ogłoszenie jego nieaktualności w 1978 roku nigdy nie zostało oficjalnie wyjaśnione, czyli powody zarówno jego wydania jak wycofania nigdy nie zostały podane do publicznej wiadomości, co jest sprzeczne z zasadami Magisterium Kościoła. W każdym razie treść "Dzienniczka" s. Faustyny nigdy nie została ogłoszona za godną wiary. 


3. Kanonizacja s. Faustyny w 2000 r. oznacza oficjalnie uznanie jej życia i przesłania

To zdanie samo w sobie jest fałszywe. Należy odróżnić zakres czyli przedmiot procesu beatyfikacji i kanonizacji od pastoralnego znaczenia tych aktów. Przedmiotem kanonicznych procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych jest w przypadku wyznawców heroiczność cnót teologalnych (wiary, nadziei, miłości). Oczywiście materiałem badawczym jest życie danej osoby, czyli konkretnie świadectwa o jej życiu, to znaczy postawie moralnej i religijnej, czynach i działalności. Przedmiotem badania nie jest nadprzyrodzoność nadzwyczajnych przeżyć danej osoby, lecz jej postawa wobec nich. Nie można więc twierdzić, jakoby z heroiczności postawy wobec rzekomych objawień prywatnych wynikała ich nadprzyrodzoność. To są po prostu dwie osobne sprawy, nawet jeśli ich związek jest oczywisty. Innymi słowy: świętość człowieka sprawdza się wobec zarówno przeżyć pochodzących od Boga jak też wobec pochodzących od szatana czy też z własnej fantazji. Jedynie świadome i zamierzone oszukiwanie jednoznacznie świadczy przeciw cnotliwości. W przypadku s. Faustyny na podstawie zarówno "Dzienniczka" jak też jej listów nasuwają się poważne wątpliwości a nawet zastrzeżenia co do jej heroiczności cnót. Tego nie jest w stanie zmienić nawet kanonizacja, zwłaszcza przeprowadzona niezgodnie z tradycyjnymi regułami Kościoła. Tym bardziej z dokonania kanonizacji nie wynika teologiczna prawość czy wolność "Dzienniczka" od błędów. Wszak mamy cały szereg nawet niezaprzeczalnie świętych i Doktorów Kościoła, o których dość łatwo można znaleźć błędy czy przynajmniej niedoskonałości teologiczne (np. św. Tomasz z Akwinu opowiadał się przeciw wolności Matki Bożej od grzechu pierworodnego).


Podsumowując:

Cała sprawa s. Faustyny, a właściwie x. Sopoćki od początku aż do dziś potężnie śmierdzi kłamstwami i oszustwami. To nie mogą być i nie są znamiona zgodne z wiarą Kościoła czy choćby z najprostszymi regułami rozróżniania duchów znanymi w całym Kościele od wieków. Tego stanu rzeczy nie może usunąć odgórne zarządzenie władz kościelnych nawet pod pozorem kanonizacji i szerokiego rozpowszechnienia tego kultu, zresztą bardzo nachalnie i sprytnie forsowanego. Sprzymierzeńcem i okolicznością wspierającą to forsowanie jest prosty mechanizm psychologiczny: każdy człowiek świadomy swych grzechów oraz ich zgubnych skutków w postaci zasłużonej kary chce miłosierdzia w znaczeniu pobłażliwości dla grzechów oraz możliwości uniknięcia kary. To jest tajemnica powodzenia tego zakłamanego kultu. Zaś jego skutki są fatalne i dość oczywiste: poczucie bezkarności i swawola połączona z przeświadczeniem o prawie do bezkarności czyli licencji na dalsze grzeszne życie bez ograniczeń, skoro odmówienie "koroneczki" i kult fałszywego obrazu (gdyż obraz łagiewnicki, która powszechnie uważany jest za autentyczny, nie podobał się nawet x. Sopoćce, a s. Faustyna nigdy go nawet nie widziała, gdyż został namalowany wiele lat po jej śmierci) daje gwarancję uniknięcia piekła, i to bez żalu za grzechu i autentycznego szczerego nawrócenia wraz z poprawą życia. 

19 komentarzy:

  1. Co do złego tłumaczenia: ja znam wersję, że w tekście dostarczonym Stolicy Apostolskiej fragmenty, które miały być słowami Chrystusa wypowiedzianymi do s. Faustyny, nie były prawidłowo oddzielone od reszty tekstu, wobec czego brzmiały, jakby s. Faustyna była stawiana na miejscu Boga. W aktualnych wydaniach ,,Dzienniczka" są pogrubione, więc nie ma wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kościół wiele razy zmieniał nauczanie, więc i w tym przypadku mogło tak być. Niezmienny jest Pan Bóg, ale Kościół podlega zmianom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kościół wiele razy zmieniał nauczanie"
      Ktoś kto tak twierdzi chyba nie zdaje sobie sprawy z tego co pisze, ewentualnie jakim wpływom uległ pisząc takie rzeczy. Nauka wynikającego z Bożego objawienia jest jedna i niezmienna - właśnie z niezmienności Pana Boga. Czy Pan/Pani przemyślał to co napisał/a? Zmienność nauczania implikowałaby konieczność natychmiastowego stwierdzenia, że Prawda nie istnieje i że nie warto za nią umierać (przykład męczenników - bo oznaczałoby, że oddają życie za coś, co za jakiś czas nie będzie już tą prawdziwą nauką przez Kościół głoszoną). A i sam Kościół stałby się w tym momencie instytucją pozbawioną jakiejkolwiek wiarygodności głosząc jakiś czas jedną naukę jako tę słuszną, prawdziwą, a potem inną, zmienioną.

      Usuń
    2. A jak w takim razie traktować krucjaty, handel odpustami lub popieranie niewolnictwa?

      Usuń
    3. Kiedy Kościół popierał niewolnictwo ??
      Handel odpustami to był proceder lokalny tylko w Niemczech, oficjalnie zakaźny i potępiony więc jaka tu zmiana nauki ?
      Krucjaty ?? Jaka tu zmiana nauki ?
      Powtarzamy lewackie mity na temat średniowiecza ??

      Usuń
    4. Kościół nigdy nie zmieniał doktryny, a sugerowanie czegoś przeciwnego to herezja. Handel odpustami i inne niegodziwe praktyki nie mają nic do rzeczy. Krucjaty nie są żadną hańbą dla Kościoła.

      Usuń
  3. "np. św. Tomasz z Akwinu opowiadał się przeciw wolności Matki Bożej od grzechu pierworodnego" - są zdania przeciwne.

    „Wszystkie dzieci Adama są poczęte w grzechu, z wyjątkiem najczystszej i najgodniejszej Dziewicy Maryi, która została całkowicie zachowana od wszelkiego grzechu pierworodnego i lekkiego” (Komentarz do trzeciego rozdziału Listu do Galatów, lekcja szósta, wydanie pierwsze).


    https://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2014/12/08/swiety-tomasz-z-akwinu-i-niepokalane-poczecie/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Księdza, no właśnie zastanawiam się czy twierdzenie, że św Tomasz przeczył Niepokalanemu Poczęciu jest faktem, bo totalnie nie pasuje do całokształtu twórczości świętego. Wydają się być dowody temu przeciwne.

      Chodzi o to, że jeśli taki autorytet myli się w tak fundamentalnej kwestii, to dla modernistów może być pretekstem do lekceważenia jego dorobku.

      Tak samo jest z zarzutami do Orygenesa, gdzie ponoć również jego niektóre teksty zostały opacznie zinterpretowane.

      ik

      Usuń
    2. Orygenes nie jest świętym KK, więc to inna kwestia.
      Natomiast jeśli prawdą jest, to co jest zawarte w linku powyżej to nie mogę pojąć jak ta plotka dalej krąży po tradiświatku... .
      Jeśli św. Tomasz wierzył w Niepokalane Poczęcie to punktem honoru katolików powinna być walka z wnioskami przeciwnymi.
      Proszę Księdza ku chwale Kościoła Katolickiego o zajęcie się tą kwestią. Sprawa jest zbyt poważna.

      Usuń
    3. Na marginesie marginesu dodam tylko, że wspomniałam o Orygenesie, bo przypuszczam, że nim mogą sobie gębę wycierać prawosławno-skrętni propagatorzy apokatastazy.

      "Orygenes wpadał w gniew, gdy oskarżano go o nauczanie o wiecznym zbawieniu diabła. Jednak hipotezy jakie w tym zakresie stawia są mimo to warte cenzur. Na jego obronę można powiedzieć za św. Atanazym (De decretis Nic. 27), że nie możemy szukać jego rzeczywistej opinii w dziełach, w których dyskutuje argumenty za i przeciw doktrynie w ramach ćwiczenia czy też zajęcia intelektualnego, czy też, za św. Hieronimem (Ad Pammach. Epist. XLVIII, 12), że jedną rzeczą jest dogmatyzowanie a inną stawianie hipotetycznych opinii, które mają zostać wyjaśnione w drodze dyskusji."

      cytat z https://nondraco.wordpress.com/2024/11/19/orygenes-i-orygenizm/

      Z tym stawianiem hipotetycznych opinii mogło być analogicznie w wyżej wspomnianym przypadku Tomasza.

      Usuń
    4. "bo przypuszczam, że nim mogą sobie gębę wycierać prawosławno-skrętni propagatorzy apokatastazy"
      Właśnie z tą apokatastazą jest trochę bardziej skomplikowana sprawa, bo starokalendarzowcy, to znaczy tradycjonaliści 'prawosławni' są przeciwni tezie apokatastazy. Na stronie Nicefor nawet artykuły o tym opublikowali. Apokatastaza to domena głównie modernistów wśród schizmatyków. Nie tylko Kościół katolicki zmaga się z ofensywą herezji modernistycznej.

      Usuń
    5. To właśnie od krzywoskrętnych modernistów prawdopodobnie Hans Urs'a von Balthasar zaczerpnął swoją apokatastazę:
      https://orthodoxyindialogue.com/2018/05/22/no-hell-balthasar-orthodoxy-and-eschatology-by-henry-c-anthony-karlson-iii/

      Tu wymienieni są modernistyczni krzywoskrętni obrońcy apokatastazy:
      https://orthodoxwiki.org/Apocatastasis#Modern_Advocates

      Tu o krzywoskrętnym piekle: https://www.youtube.com/watch?v=FkAGQSL8P2A

      Schizma krzywoskrętna jest niejednolita i mają swoich modernistów, ale też ci rzekomo tradycyjni już od samego początku grube herezje wyznawali, i nie tylko te, o których wszyscy zdają sobie sprawę w tematach papieskich czy Filioque.

      U niektórych nawet tradikatolików zdarza się błędne przekonanie o tym, że duchowość wschodnia jest wzorcowa i przykładna w swojej głębi; że rzekomo Bóg dostępny jest w swoich energiach (rozumianych po schizmatycku) i to przekonanie ma swoje odzwierciedlenie w absurdalnej mitologizacji stylu ikonowego przekazującego rzekomo niestworzone światło (i wcale nie mówię o trzymaniu twórczości w ryzach) oraz np. w podobnych do pranajamy narkotycznych technikach modlitewnych powtarzania imienia Jezus itd, itp...

      Za popularyzację "duchowości" krzywoskrętnej wzięli się m.in. tynieccy benedyktyni. Szczególnie polecają atoskich heretyków. Wydają filokalia, gdzie heretycy są podawani jako wzory życia duchowego, a nawet nazywają ich świętymi, a ich herezje głoszą jako prawdę, co jest jednoznaczne z pogardą do zdroworozsądkowego dorobku teologii katolickiej.

      Nie wiem jak można heretyka Ewagriusza z Pontu podawać jako autorytet życia duchowego, kiedy to u niego leżą podstawy błędów wschodnich krzywoskrętnych, także w temacie piekła.

      ik

      Usuń
  4. "Nie bez znaczenia jest że s. Faustyna Kowalska nie była pierwszą zakonnicą która otrzymała „wizje” o boskim miłosierdziu. Niewielu ma świadomość że kilkadziesiąt lat wcześniej Kościół Katolicki ekskomunikował Feliksę Kowalską. Była pierwszą kobietą potępioną przez Kościół. W wyniku tego jej zwolennicy odcięli się od KK i założyli sektę mariawitów. Mariawici dla których ekskomunikowana Kozłowska jest świętą uznali “objawienia” dane s. Faustynie za kontynuację “objawień” danych wcześniej Kozłowskiej, i obie kobiety uznają za święte. Zapiski Kozłowskiej są oprócz Pisma Św. głównym źródłem wiary mariawitów. To samo można powiedzieć o posoborowych katolikach. Faustyna stała się największym autorytetem po Janie Pawle II, który jej „wizje” wydobył na światło dzienne i doprowadził do ogłoszenia świętą.

    W 1893 roku w Płocku Maria Franciszka Kozłowska (imiona zakonne) otrzymała „objawienie” Dzieła Wielkiego Miłosierdzia i polecenie zorganizowania Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów. Bóg wg Kozłowskiej okazując swoje miłosierdzie wskazywał ratunek dla grzesznego świata we czci Najświętszego Sakramentu i wzywaniu Nieustającej Pomocy Maryi. Zgromadzenie Mariawitów i sióstr mariawitek miało zająć się rozszerzaniem tej czci.

    Analizując tekst Kozłowskiej można wręcz odnieść wrażenie jakby zdania pochodziły wprost z Dzienniczka. Można przypuszczać że Faustyna przebywając w Płocku słyszała o Kozłowskiej i mariawitach którzy mieli tam siedzibę, a nawet zetknęła się z samym tekstem jej „orędzi”. 31 lat później również w Płocku historia się powtarza. Faustyna spisuje przeżycia w Dzienniczku. Podobieństwo treści jest uderzające, więc można uznać że została zainspirowana. Jeśli nie do „tworzenia” samych wizji, to do sposobu odpowiedzi na nie. Miała pewne wyobrażenie jak wszystko opisywać. Faustyna jak sam mówi chciała zostać wielkim świętym: „Jezu mój, Ty wiesz, że od najmłodszych lat chciałem zostać wielkim świętym” (Dz.1372). Jej pragnienie zostało wykorzystane. Szybko uznała że Bóg nie może bez niej żyć :

    Nie umiem żyć bez Boga, ale czuję, że i Bóg nie może zaznać szczęścia beze mnie: choć absolutnie Sam sobie wystarcza. . . (Dz. 1120)
    A nawet dał jej udział w odkupieniu świata (!):

    Daję ci cząstkę w Odkupieniu rodzaju ludzkiego (Dz, 310)
    Jest tylko jedna zasadnicza różnica między obiema zakonnicami. S. Faustyna nie popełniła błędu Kozłowskiej, potępionej przez Kościół w 1906 roku, kiedy to św. Pius X wydał encyklikę Tribus circiter na temat herezji Kozłowskiej i sekty mariawitów. Drugie „podejście” do głoszenia „dzieła miłosierdzia” było roztropniejsze. Zupełnie inaczej niż Kozłowska i jej sekta która już w latach 20 tych zaczęła wyświęcać kobiety na „kapłanki” i błogosławić małżeństwa pomiędzy księżmi a zakonnicami, s. Faustyna wydaje się (w pewnym sensie) pokorniejsza względem Kościoła. Pycha i pewność Kozłowskiej co do jej „wizji” skazała jej „misję” na niepowodzenie. Choć nawet trudno to nazwać niepowodzeniem skoro doprowadziła do schizmy w Kościele. Aby „dopiąć swego” wybranie sobie siostry Faustyny za głosicielką fałszywego miłosierdzia było jak widać ruchem skuteczniejszym. Trzeba było tylko trochę poczekać aby wszystkim katolikom zaszczepiono fałszywe nauki."

    Źródło:
    https://niewolnikmaryi.com/2020/06/05/jezus-bez-serca-o-wizjach-s-faustyny-i-falszywym-milosierdziu/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeden duży “dyskomfort”. Na tym blogu wielokrotnie czytałem że kult miłosierdzia Bożego “promowany” przez s. Faustynę i x. Sopoćkę zakłada: miłosierdzie załatwia sprawę więc można grzeszyć i ok. Później koronka i już ok. Taki mniej więcej przekaz, słusznie nazwany fałszywym miłosierdziem.

      Ja odsłuchałem cały dzienniczek jeszcze zanim trafiłem na tego bloga i poznałem takie interpretacje. Dla mnie jako “laika w temacie” po lekturze dzienniczka było jasne i klarowne że grzesznik musi się nawrócić i porzucić grzech. Że nie ma miłosierdzia bez odwrócenia się od grzechu i zwrotu do Boga. Że miłosierdzie wszystko przebaczy ale pod warunkiem nawrócenia grzesznika. Że po śmierci nie można już nic zrobić i sprawiedliwość Boża rozsadzi. Że nienawróceni grzesznicy którzy pomarli w grzechach ciężkich zostali potępieni.

      Doprawdy, skąd tak inne wnioski prezentowane tutaj?

      Nie odnosząc się do prawdziwości objawień tylko do samego przekazu zawartego w dzienniczku. Czy te opinie jakoby promował on fałszywe miłosierdzie za darmo są po lekturze?

      Usuń
    2. teologkatolicki27 marca 2025 20:43

      Bym prosił o podanie cytatów z "Dzienniczka" na poparcie takiego efektu lektury. Osobiście nie znajduję w "Dz" żadnego wezwania do nawrócenia, czyli do pokuty za grzechy i naprawy życia.

      Usuń
    3. Jest wiele takich miejsc w tekście Dzienniczka, najsłynniejsze w sekcji 1728 czy w opisie piekła. Czy wolno z kolei prosić o fragmenty wskazujące, że można liczyć na miłosierdzie Boże bez szczerego nawrócenia?

      Usuń
    4. teologkatolicki28 marca 2025 13:37

      Anonimowy widocznie nie rozumie, o czym mowa. Jeszcze raz: chodzi o konieczność nawrócenia i pokuty. W podanych miejscach NIE ma nic o tym.
      I to wystarczy na potwierdzenie mojego stwierdzenia. Przemilczenie konieczności nawrócenia i pokuty, a za to wręcz maniakalne mówienie o miłosierdziu i "koroneczce" jest równe praktycznej negacji tej konieczności.

      Usuń
    5. Anonimowy rozumie, ale wie też, że ten sam cel można osiągnąć różnymi środkami i nie trzeba napisać dosłownie ,,nawróć się i pokutuj", by było jasne, że takie jest przesłanie. W ,,Dzienniczku" często podkreślana jest świętość Boga i powaga zła, a wniosek dotyczący konieczności porzucenia grzechu i pokuty jest oczywisty.

      Usuń
    6. teologkatolicki28 marca 2025 18:57

      Po pierwsze, to nie jest wniosek, lecz najwyżej dośpiewanie sobie.
      Po drugie, maniakalne mówienie o tym, że praktykowanie "nabożeństwa" faustyno-sopoćkowego rzekomo zapewnia zbawienie, oznacza nic innego jak tylko to, że nawrócenie i pokuta są zbędne. A to jest herezja i demoralizacja.

      Usuń