Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Spotkanie

Ewangelia z niedzieli w Oktawie Bożego Narodzenia (Łk 2, 22-38) dotyczy wydarzenia, które ma swoje osobne święto 2 lutego, mianowicie "Oczyszczenia Najświętszej Mariji Panny" (In Purificatione Beatae Mariae Virginis), w Novus Ordo zwane Ofiarowaniem Pana Jezusa w świątyni, oprócz folklorystycznej nazwy "Matki Bożej Gromnicznej". W liturgii greckiej jest to święto Ὑπαπάντη czyli "Spotkanie", co ma szczególne znaczenie teologiczne. Historycznie jest to jedno z najstarszych świąt chrześcijańskich, jako że jest poświadczone w Jerozolimie już w IV wieku, co oczywiście ma związek z miejscem opisanego wydarzenia. W liturgii rzymskiej natomiast bardziej pierwotne wydaje się umieszczenie tej Ewangelii w kontekście Bożego Narodzenia, czyli w związku z tajemnicą Wcielenia Syna Bożego. 


Dni oczyszczenia oznaczają okres, po którym niewiasta po urodzeniu dziecka mogła powrócić do pełnego, osobistego uczestniczenia w kulcie publicznym Starego Testamentu. Nie oznacza to, jakoby urodzenie dziecka czyniło są nieczystą. Należy raczej mówić o "niezdolności" w tym znaczeniu, że szczęśliwy poród wymagał spełnienia także aktu religijnego w znaczeniu kultu publicznego, żeby nowi rodzice, czyli niewiasta wraz z mężem czyli ojcem dziecka, mogli na nowo zostać w pełni włączeni do wspólnoty religijnej. Brak aktu religijnego, czyli odniesienia naturalnego faktu narodzin dziecka do Boga, czynił nieczystym w znaczeniu religijnym. W tym znaczeniu złożenie ofiary przepisanej przez prawo Mojżeszowe (Kpł 12,2-4) oczyszczało ich. 

W przypadku Mariji i Józefa była to ofiara wymagana od ubogich, czyli zastępcza ("normalną" ofiarą był baranek i gołąbek, por. Kpł 12,8). Wszak byli młodym małżeństwem bez dorobku majątkowego i widocznie też bez majątku odziedziczonego, mimo że pochodzili z królewskiego rodu Dawida, który wówczas obejmował zresztą szerokie pokrewieństwo. Ta okoliczność ukazuje uniżenie Syna Bożego, który stał się Człowiekiem, w kontraście do ówczesnych wyobrażeń i oczekiwań. Równocześnie zaznaczona jest w ten sposób powszechność Zbawienia, które przynosi: przyszedł w ubogiej rodzinie, takiej, jaką była i jest większość rodzin ludzkich, zarówno wtedy jak i w całych dziejach ludzkości. Syn Boży wchodzi więc do Swojej świątyni, czy raczej do jej pierwowzoru, jako ubogi, jako jeden z wielu, jako jeden z tych, którzy nie mają wiele do ofiarowania oprócz tego, co wyraża każda autentyczna ofiara - oprócz Siebie. 

Józef i Marija przynieśli kapłanowi dwa gołębie. Byli jednymi z wielu ubogich, którzy przychodzili do świątyni. Widocznie niczym nie zwrócili na siebie uwagi kapłanów, widocznie żaden z kapłanów ani faryzeuszy nie zauważył u nich niczego nadzwyczajnego. Zwróciły jednak na nich uwagę dwie inne osoby i to obojga płci, aczkolwiek niezależne od siebie, w pewnym sensie nawet do siebie niepodobne. 

O Symeonie nie wiemy z Ewangelii prawie nic, a równocześnie bardzo wiele: że był sprawiedliwy, bogobojny, że oczekiwał Zbawiciela i że Duch Święty go oświecał i prowadził. Sprawiedliwość jako przymiot człowieka (ανθρωπος δικαιος ) oznacza w Starym Testamencie to, co w Kościele rozumiemy jako świętość człowieka. W języku biblijnym tylko Bóg jest święty, a człowiek może być tylko sprawiedliwy w tym znaczeniu, że wypełnia prawo Boże. Bogobojność (ευλαβης) jest tym, co w Kościele nazywamy jednym z darów Ducha Świętego: dar bojaźni Bożej, czyli oddawanie Bogu należnej Jemu czci, oddanie się Jego woli i wypełnianie jej. Jest to więc coś o wiele więcej niż strach przed karą za grzechy. Tutaj chodzi o uległość i respekt powodowany uznaniem wszechmocy i dobroci Boga. Oczekiwanie "pociechy Izraela" (προσδεχομενος παρακλησιν του ισραηλ) odnosi się oczywiście do nadzieji mesjańskiej nauczanej przez proroków. Polskie tłumaczenie "pociecha" jest bardzo ułomne. Greckie słowo nie ma nic wspólnego z pocieszaniem w potocznym sensie, lecz oznacza "bycie przywołanym na pomoc", zwłaszcza w funkcji obrońcy i adwokata. Chodzi więc o wysłuchanie  modlitw i błagań o nadejście Królestwa Bożego, o którym mówili prorocy. Obecność Ducha Świętego u Symeona (πνευμα αγιον ην επ αυτον) jest również przymiotem prorockim, nawiązującym wręcz do obietnicy właściwej Mesjaszowi (Łk 4,18: πνευμα κυριου επ εμε). Nie ma natomiast w Ewangelii wzmianki o tym, jakoby Symeon był starcem. Tak wniosek można - aczkolwiek nie koniecznie - wysnuwać jedynie z jego słów, które Ewangelista podaje. Słynny tzw. kantyk Symeona Nunc dimittis, poświadczony w oficjalnej modlitwie Kościoła (tzw. oficjum) od IV wieku, sugeruje raczej podeszły wiek, choć to nie jest istotne dla treści. Istotne jest ujrzenie zbawienia zapowiedzianego przez proroków. 

Widzenie przez Symeona zbawienia w nowonarodzonym Dzieciątku przyniesionym do świątyni jest czymś niewytłumaczalnym inaczej jak tylko przez oświecenie za sprawą Ducha Świętego. Równocześnie nie ma wątpliwości, że ów człowiek zasłużył sobie na to spotkanie i to poznanie, które napełnia go radością i pokojem. Wielkość tęsknoty i oczekiwania Symeona polega nie tylko na wierze w obietnice dane przez proroków. Jego pragnienie ujrzenia Mesjasza nie wynika z żądzy ciekawości. Skoro był w stanie rozpoznać Zbawienie w Dziecięciu przyniesionym przez Józefa i Mariję, to musiał być wolny nie tylko od pospolitych oczekiwań, lecz także od własnych wyobrażeń. 

Słowa Symeona ujęte w tzw. kantyku w formie poetyckiej są modlitwą uwielbienia Boga i jakby pożegnania z doczesnością. Ujrzenie zbawienia Bożego w postaci Dzieciątka Jezus spełnia jego tęsknotę i oczekiwania, choć przypuszczalnie nie różniły się one od tych, które były wówczas powszechne. Na szczególny charakter i motyw wiary i nadziei Symeona, która doznała spełnienia wskazują słowa o "objawieniu (dla) narodów" czyli dla pogan. Polskie tłumaczenie jest tutaj fałszujące niestety, gdyż ani oryginał, ani tłumaczenie łacińskie nie mówi nic o oświeceniu, lecz o świetle ku odkryciu/ ujawnieniu (φως εις αποκαλυψιν εθνων, lumen ad revelationem gentium). Tym światłem jest zbawienie obecne w Jezusie. To światło ma odkryć narodom czyli poganom to, co było przed nimi zakryte, skoro nie znali prawdziwego Boga, który się objawił Izraelowi. Na drugim miejsce owo zbawienie w Jezusie jest opisane przez Symeona jako "chwała" ludu Bożego, którym jest Izrael. Użyte przez Ewangelistę słowo greckie δοξα jest wieloznaczne. Nie jest wcale oczywiste, że chodzi tutaj o chlubę Izraela w znaczeniu powodu do dumy z tego, że ten naród z siebie wydał Mesjasza. Chodzi o to samo światło-zbawienie, które jest objawieniem dla pogan, ale oczywiście także dla Izraela. Te dwa pojęcia - apokalypsis i doxa - odpowiadają sobie i są ściśle powiązane. Doxa oznacza w języku biblijnym zwykle uwielbienie Boga, oddawanie Jemu czci przez ludzi, nie uwielbienie czy chwałę, która przysługuje ludziom. To Bóg-Mesjasz ma być uwielbiony przez Izrael, a nie być okazją czy powodem dla okazywania uwielbienia Izraelowi. Potwierdza to werset następny (33), który mówi, że Józef i Marija dziwili się tym, co Symeon powiedział o Jezusie: to Jezus jest objawieniem i chwałą, zarówno dla pogan jak też dla Izraela. 

Symeon spotyka więc nie tylko Jezusa, lecz także Józefa i Mariję. Ewangelista mówi, że Symeon im "błogosławił", dosłownie "mówił im dobrze" (ευλογησεν αυτους), co można przetłumaczyć też, że im gratulował i życzył dobrze. W szczególny sposób zwrócił się do Mariji, co jest znaczące, prorocze wielorako. Zapewne oznacza to osobną i niepodzielną rolę Matki Jezusa, skoro Józef nie jest objęty tymi słowami. Czyżby Symeon przewidywał, iż Józef nie dożyje przeszycia mieczem Jej duszy? A może chodzi jedynie o jedyne w swoim rodzaju cierpienie Mariji, które będzie tylko Jej udziałem, bez udziału Józefa? W każdym razie pojawia się mowa o "odkryciu" czyli ujawnieniu względnie objawieniu (οπως αν αποκαλυφθωσιν... διαλογισμοι): w zapowiedzianym przebiciu duszy Mariji nastąpi zarazem ujawnienie zamysłów ludzkich, czyli tego, co jest skryte w sercach w znaczeniu biblijnym, czyli we wnętrzu każdej osoby. To ujawnienie wynika z tego, że Jezus jest ustanowiony "na upadek i powstanie" (κειται εις πτωσιν και αναστασιν) wielu w Izraelu i na znak, któremu się sprzeciwiają (εις σημειον αντιλεγομενον). Symeon zapowiada więc spotkanie ludzi z Izraelem i nie tylko, także z poganami, choć oczywiście w dalszej kolejności. 

O wiele więcej Ewangelista podaje nam o Annie, którą nazywa - o dziwo - prorokinią (προφητις), równocześnie jednak nie podając ani jednego jej słowa. Nie wiemy, na czym konkretnie polegało jej prorokowanie. Przypuszczalnie św. Łukasz przywołuje tytuł i zarazem opinię, jaką Anna się cieszyła ówcześnie. Być może zawarł treść tego tytułu w podanych liczbach: wiek 84 lat składa się z liczby 7, która oznacza pełnię, doskonałość, pomnożonej przez liczbę pokoleń Izraela czyli 12. O jej ojcu, Fanuelu, nic Ewangelista nie podaje. Widocznie był to ktoś znany czy wręcz słynny ówcześnie, skoro wiadomo było, że pochodził z pokolenia Aszera. Znamienne jest być może to, że na terenie należącym do tego pokolenia znajduje się słynna góra Karmel związana z działalnością Eliasza, uważanego wówczas za największego z proroków. Życie Anny opisane pokrótce przez Ewangelistę rzeczywiście ma charakter wybitnie kontemplacyjny. Wcześnie owdowiała i widocznie bezdzietna, poświęciła się modlitwie, postom i służbie w świątyni. Nie jest podane, na czym ta służba konkretnie polegała. Należy mieć na uwadze, że świątynię jerozolimską stanowił nie tylko sam przybytek z ołtarzem, gdzie sprawowano ofiary, lecz cały komplex świątynny z dziedzińcami, gdzie, jak wiemy, odbywał się nawet handel (J 2,13-25). Ani Anna, ani inne niewiasty oczywiście nie miały wstępu do dziedzińca najbliższego Przybytkowi. "Prorokini" mogła więc przebywać tylko w dalszych dziedzińcach, gdzie oddawała się modlitwie i prawdopodobnie spełniała też posługi porządkowe, które zapewne też były konieczne. Żyła prawdopodobnie z jałmużny, jak każda bezdzietna wdowa, której małżonek nie zostawił odpowiedniego majątku. Właśnie to życie żebraczo-kontemplacyjne było widocznie podstawą prorokowania, z którego słynęła, i to jakby w linii działalności samego proroka Eliasza. Jej skrajnie ubogie i bezdomne życie - skoro służyła w świątyni także nocą - musiało być potężnym znakiem oczekiwania Mesjasza dla wszystkich, którzy pielgrzymowali do świątyni, a byli to izraelczycy z całej Palestyny i też z diaspory. W tym znaczeniu była zapewne sławna, co stanowiło poważne wyzwanie duchowe i okazję do najbardziej subtelnych pokus szatańskich. Mimo tego zachowała wolność serca, skoro była zdolna rozpoznać Mesjasza w Dzieciątku Mariji i Józefa. 

Spotkanie Mariji i Józefa wraz z Dzieciątkiem w świątyni jerozolimskiej jest wielorakie i szczególnie bogate w treść. Nieprzypadkowo bohaterami są Symeon i Anna, jakby przedstawiciele zarówno Izraela jak też całego rodzaju ludzkiego. W pewnym sensie uosobiają zarówno religię starotestamentalną jak też to w religiach pogańskich, co jest prawe, jako że wynika ze szczerego szukania Boga, które jest obecne w całych dziejach ludzkości, w każdej kulturze i w każdym narodzie. Uosobiają każdego człowieka tzw. religijnego, czy raczej to, co jest w człowieku - poniekąd w każdym - religijne, szukające Boga i zbawienia przekraczającego doczesność. Oczywiście taki człowiek jest prowadzony przez Ducha Świętego, a Duch Święty chce i usiłuje wszak każdego prowadzić. Człowiek prowadzony przez Ducha Świętego nie zamyka się w tzw. opinii publicznej, nawet jeśli jest ona panująca i niby pobożna. Co sprawiło, że Symeon i Anna rozpoznali w Jezusie niesionego w ramionach Józefa i Mariji Tego, którego oczekiwał cały Izrael od zarania swych dziejów? Czyż nie było to wręcz szaleństwem?

Owszem, to było szaleństwo. Szaleńcem był w tym znaczeniu Symeon, gdy wierzył, że za życia ujrzy Mesjasza. Szalona była Anna, gdy modlitwą, postem i sprzątaniem w świątyni oddała się oczekiwaniu na Mesjasza Izraela mimo nieszczęścia w małżeństwie, ubóstwa i podeszłego wieku. Miała powody, żeby zająć się sobą, swoim utrzymaniem. Być może była na tyle ładna, a na pewno była na tyle szlachetna, że mogła ubiegać się o drugiego małżonka. Szaleństwo Symeona i Anny polegało na tym, że nie zadowalali się ani doczesnością, ani pospolitymi wyobrażeniami o politycznym Mesjaszu. Skoro Symeon uwielbia objawienie Mesjasza poganom, to z całą pewnością nie wierzył w Jego polityczną misję tak jak ją rozumieli przywódcy Izraela. Gdy Anna uwielbia Boga na widok Jezusa i opowiada o Nim wszystkim oczekującym wyzwolenia Jerozolimy, to naraża się na uznanie jej za pomyloną. Ludzie chcieli i oczekiwali przywódcę politycznego i zbrojnego wodza, a tu im Anna opowiada o niemowlęciu, które ma im rzekomo przynieść wolność. Jednak to nie oni doświadczyli spełnienia nadziei, lecz Symeon i Anna, ale nie tylko tych dwoje. Starcie nadziei pospolitej z rzeczywistym Chrystusem było stale bolesne, aż po Krzyż i opuszczenie przez najbliższych uczniów i przyjaciół, z wyjątkiem Matki, kilku niewiast i Jana. 

To było pierwsze publiczne ukazanie się Zbawiciela i to w centrum życia Izraela, zarówno religijnym jak i politycznym. Poznali Go i przyjęli nie kapłani i władcy, lecz bliżej nieznany i prawdopodobnie sędziwy wyznawca religii Mojżeszowej oraz uboga, bezdomna wdowa. To w nich działał i to ich prowadził Duch Jahwe, który był się objawił Abrahamowi i Mojżeszowi. To oni poznali Mesjasza nie według pospolitych oczekiwań, lecz według wyczucia wiary sercem czystym i pokornym wobec prawdy, która zawsze przerasta ludzkie oczekiwania. To Symeon i Anna stanowili prawdziwą elitę Izraela, której dane było przywitać Jezusa w tym, co jest Ojcowe. Na wskroś ludzkie pragnienie ujrzenia Mesjasza, które trzymało Symeona przy życiu, było równocześnie darem łaski, który doprowadził starca do spełnienia. A spełnienie to nie było tylko osobiste, lecz było spełnieniem tęsknoty każdego ludzkiego serca za Zbawieniem. Akurat Anna uosabia wyraźnie fakt, że ta tęsknota nie jest biernym oczekiwaniem, mimo - po ludzku sądząc - nieszczęśliwego życia. To ona służyła Bogu dniami i nocami modlitwą i postem, i zapewne też pokornym służeniem bliźnim, i taką właśnie postać miała jej tęsknota i jej oczekiwanie jako uosobienie każdej prawdziwej nadziei każdego czystego i szlachetnego serca. W znaczeniu w Symeonie i Annie rozpoznała i przywitała Zbawiciela cała ludzkość, każdy człowiek, który szczerze pragnie i oczekuje spełnienia obietnic Bożych. 

9 komentarzy:

  1. Bóg zapłać! Dobrze, że Ksiądz z nami jest. Wszelkiego Bożego Błogosławieństwa na Nowy Rok życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. W.Cz. Księże, proszę o rozwinięcie tematu „Tym światłem jest zbawienie obecne w Jezusie”, bowiem ostatnio dość wyraźnie zauważa się podmiankę przez pasterzy KK tego Światła Chrystusowego na świecką – nie katolicką - jego odmianę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, prosimy proszę Księdza o więcej takich wpisów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie. Niech te rozwazania beda stalym elementem, bo w obecnych czasach prozno szukac tak bogatych duchowo rozwazan do Ewangelii, pomijam Swietych Doktortow. Nawet w duszpasterstwach tradycji jest slaba jakosc i taka mialkosc jesli chodzi o kazania niedzielne.

      Usuń
  5. Bóg zapłać za dogłębne wyjaśnienie tego fragmentu Ewangelii

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę księdza, w jaki sposób powiązać ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni i ucieczkę świętej Rodziny do Egiptu? Czy te zapisy sobie nie przeczą? Będę wdzięczny za odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Herod nakazał ścigać chłopców do 2. roku życia. Czyli musiało minąć trochę czasu.

      Usuń