Ewangelia z niedzieli w Oktawie Bożego Narodzenia (Łk 2, 22-38) dotyczy wydarzenia, które ma swoje osobne święto 2 lutego, mianowicie "Oczyszczenia Najświętszej Mariji Panny" (In Purificatione Beatae Mariae Virginis), w Novus Ordo zwane Ofiarowaniem Pana Jezusa w świątyni, oprócz folklorystycznej nazwy "Matki Bożej Gromnicznej". W liturgii greckiej jest to święto Ὑπαπάντη czyli "Spotkanie", co ma szczególne znaczenie teologiczne. Historycznie jest to jedno z najstarszych świąt chrześcijańskich, jako że jest poświadczone w Jerozolimie już w IV wieku, co oczywiście ma związek z miejscem opisanego wydarzenia. W liturgii rzymskiej natomiast bardziej pierwotne wydaje się umieszczenie tej Ewangelii w kontekście Bożego Narodzenia, czyli w związku z tajemnicą Wcielenia Syna Bożego.
Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Spotkanie
Dni oczyszczenia oznaczają okres, po którym niewiasta po urodzeniu dziecka mogła powrócić do pełnego, osobistego uczestniczenia w kulcie publicznym Starego Testamentu. Nie oznacza to, jakoby urodzenie dziecka czyniło są nieczystą. Należy raczej mówić o "niezdolności" w tym znaczeniu, że szczęśliwy poród wymagał spełnienia także aktu religijnego w znaczeniu kultu publicznego, żeby nowi rodzice, czyli niewiasta wraz z mężem czyli ojcem dziecka, mogli na nowo zostać w pełni włączeni do wspólnoty religijnej. Brak aktu religijnego, czyli odniesienia naturalnego faktu narodzin dziecka do Boga, czynił nieczystym w znaczeniu religijnym. W tym znaczeniu złożenie ofiary przepisanej przez prawo Mojżeszowe (Kpł 12,2-4) oczyszczało ich.
W przypadku Mariji i Józefa była to ofiara wymagana od ubogich, czyli zastępcza ("normalną" ofiarą był baranek i gołąbek, por. Kpł 12,8). Wszak byli młodym małżeństwem bez dorobku majątkowego i widocznie też bez majątku odziedziczonego, mimo że pochodzili z królewskiego rodu Dawida, który wówczas obejmował zresztą szerokie pokrewieństwo. Ta okoliczność ukazuje uniżenie Syna Bożego, który stał się Człowiekiem, w kontraście do ówczesnych wyobrażeń i oczekiwań. Równocześnie zaznaczona jest w ten sposób powszechność Zbawienia, które przynosi: przyszedł w ubogiej rodzinie, takiej, jaką była i jest większość rodzin ludzkich, zarówno wtedy jak i w całych dziejach ludzkości. Syn Boży wchodzi więc do Swojej świątyni, czy raczej do jej pierwowzoru, jako ubogi, jako jeden z wielu, jako jeden z tych, którzy nie mają wiele do ofiarowania oprócz tego, co wyraża każda autentyczna ofiara - oprócz Siebie.
Józef i Marija przynieśli kapłanowi dwa gołębie. Byli jednymi z wielu ubogich, którzy przychodzili do świątyni. Widocznie niczym nie zwrócili na siebie uwagi kapłanów, widocznie żaden z kapłanów ani faryzeuszy nie zauważył u nich niczego nadzwyczajnego. Zwróciły jednak na nich uwagę dwie inne osoby i to obojga płci, aczkolwiek niezależne od siebie, w pewnym sensie nawet do siebie niepodobne.
O Symeonie nie wiemy z Ewangelii prawie nic, a równocześnie bardzo wiele: że był sprawiedliwy, bogobojny, że oczekiwał Zbawiciela i że Duch Święty go oświecał i prowadził. Sprawiedliwość jako przymiot człowieka (ανθρωπος δικαιος ) oznacza w Starym Testamencie to, co w Kościele rozumiemy jako świętość człowieka. W języku biblijnym tylko Bóg jest święty, a człowiek może być tylko sprawiedliwy w tym znaczeniu, że wypełnia prawo Boże. Bogobojność (ευλαβης) jest tym, co w Kościele nazywamy jednym z darów Ducha Świętego: dar bojaźni Bożej, czyli oddawanie Bogu należnej Jemu czci, oddanie się Jego woli i wypełnianie jej. Jest to więc coś o wiele więcej niż strach przed karą za grzechy. Tutaj chodzi o uległość i respekt powodowany uznaniem wszechmocy i dobroci Boga. Oczekiwanie "pociechy Izraela" (προσδεχομενος παρακλησιν του ισραηλ) odnosi się oczywiście do nadzieji mesjańskiej nauczanej przez proroków. Polskie tłumaczenie "pociecha" jest bardzo ułomne. Greckie słowo nie ma nic wspólnego z pocieszaniem w potocznym sensie, lecz oznacza "bycie przywołanym na pomoc", zwłaszcza w funkcji obrońcy i adwokata. Chodzi więc o wysłuchanie modlitw i błagań o nadejście Królestwa Bożego, o którym mówili prorocy. Obecność Ducha Świętego u Symeona (πνευμα αγιον ην επ αυτον) jest również przymiotem prorockim, nawiązującym wręcz do obietnicy właściwej Mesjaszowi (Łk 4,18: πνευμα κυριου επ εμε). Nie ma natomiast w Ewangelii wzmianki o tym, jakoby Symeon był starcem. Tak wniosek można - aczkolwiek nie koniecznie - wysnuwać jedynie z jego słów, które Ewangelista podaje. Słynny tzw. kantyk Symeona Nunc dimittis, poświadczony w oficjalnej modlitwie Kościoła (tzw. oficjum) od IV wieku, sugeruje raczej podeszły wiek, choć to nie jest istotne dla treści. Istotne jest ujrzenie zbawienia zapowiedzianego przez proroków.
Widzenie przez Symeona zbawienia w nowonarodzonym Dzieciątku przyniesionym do świątyni jest czymś niewytłumaczalnym inaczej jak tylko przez oświecenie za sprawą Ducha Świętego. Równocześnie nie ma wątpliwości, że ów człowiek zasłużył sobie na to spotkanie i to poznanie, które napełnia go radością i pokojem. Wielkość tęsknoty i oczekiwania Symeona polega nie tylko na wierze w obietnice dane przez proroków. Jego pragnienie ujrzenia Mesjasza nie wynika z żądzy ciekawości. Skoro był w stanie rozpoznać Zbawienie w Dziecięciu przyniesionym przez Józefa i Mariję, to musiał być wolny nie tylko od pospolitych oczekiwań, lecz także od własnych wyobrażeń.
Słowa Symeona ujęte w tzw. kantyku w formie poetyckiej są modlitwą uwielbienia Boga i jakby pożegnania z doczesnością. Ujrzenie zbawienia Bożego w postaci Dzieciątka Jezus spełnia jego tęsknotę i oczekiwania, choć przypuszczalnie nie różniły się one od tych, które były wówczas powszechne. Na szczególny charakter i motyw wiary i nadziei Symeona, która doznała spełnienia wskazują słowa o "objawieniu (dla) narodów" czyli dla pogan. Polskie tłumaczenie jest tutaj fałszujące niestety, gdyż ani oryginał, ani tłumaczenie łacińskie nie mówi nic o oświeceniu, lecz o świetle ku odkryciu/ ujawnieniu (φως εις αποκαλυψιν εθνων, lumen ad revelationem gentium). Tym światłem jest zbawienie obecne w Jezusie. To światło ma odkryć narodom czyli poganom to, co było przed nimi zakryte, skoro nie znali prawdziwego Boga, który się objawił Izraelowi. Na drugim miejsce owo zbawienie w Jezusie jest opisane przez Symeona jako "chwała" ludu Bożego, którym jest Izrael. Użyte przez Ewangelistę słowo greckie δοξα jest wieloznaczne. Nie jest wcale oczywiste, że chodzi tutaj o chlubę Izraela w znaczeniu powodu do dumy z tego, że ten naród z siebie wydał Mesjasza. Chodzi o to samo światło-zbawienie, które jest objawieniem dla pogan, ale oczywiście także dla Izraela. Te dwa pojęcia - apokalypsis i doxa - odpowiadają sobie i są ściśle powiązane. Doxa oznacza w języku biblijnym zwykle uwielbienie Boga, oddawanie Jemu czci przez ludzi, nie uwielbienie czy chwałę, która przysługuje ludziom. To Bóg-Mesjasz ma być uwielbiony przez Izrael, a nie być okazją czy powodem dla okazywania uwielbienia Izraelowi. Potwierdza to werset następny (33), który mówi, że Józef i Marija dziwili się tym, co Symeon powiedział o Jezusie: to Jezus jest objawieniem i chwałą, zarówno dla pogan jak też dla Izraela.
Symeon spotyka więc nie tylko Jezusa, lecz także Józefa i Mariję. Ewangelista mówi, że Symeon im "błogosławił", dosłownie "mówił im dobrze" (ευλογησεν αυτους), co można przetłumaczyć też, że im gratulował i życzył dobrze. W szczególny sposób zwrócił się do Mariji, co jest znaczące, prorocze wielorako. Zapewne oznacza to osobną i niepodzielną rolę Matki Jezusa, skoro Józef nie jest objęty tymi słowami. Czyżby Symeon przewidywał, iż Józef nie dożyje przeszycia mieczem Jej duszy? A może chodzi jedynie o jedyne w swoim rodzaju cierpienie Mariji, które będzie tylko Jej udziałem, bez udziału Józefa? W każdym razie pojawia się mowa o "odkryciu" czyli ujawnieniu względnie objawieniu (οπως αν αποκαλυφθωσιν... διαλογισμοι): w zapowiedzianym przebiciu duszy Mariji nastąpi zarazem ujawnienie zamysłów ludzkich, czyli tego, co jest skryte w sercach w znaczeniu biblijnym, czyli we wnętrzu każdej osoby. To ujawnienie wynika z tego, że Jezus jest ustanowiony "na upadek i powstanie" (κειται εις πτωσιν και αναστασιν) wielu w Izraelu i na znak, któremu się sprzeciwiają (εις σημειον αντιλεγομενον). Symeon zapowiada więc spotkanie ludzi z Izraelem i nie tylko, także z poganami, choć oczywiście w dalszej kolejności.
O wiele więcej Ewangelista podaje nam o Annie, którą nazywa - o dziwo - prorokinią (προφητις), równocześnie jednak nie podając ani jednego jej słowa. Nie wiemy, na czym konkretnie polegało jej prorokowanie. Przypuszczalnie św. Łukasz przywołuje tytuł i zarazem opinię, jaką Anna się cieszyła ówcześnie. Być może zawarł treść tego tytułu w podanych liczbach: wiek 84 lat składa się z liczby 7, która oznacza pełnię, doskonałość, pomnożonej przez liczbę pokoleń Izraela czyli 12. O jej ojcu, Fanuelu, nic Ewangelista nie podaje. Widocznie był to ktoś znany czy wręcz słynny ówcześnie, skoro wiadomo było, że pochodził z pokolenia Aszera. Znamienne jest być może to, że na terenie należącym do tego pokolenia znajduje się słynna góra Karmel związana z działalnością Eliasza, uważanego wówczas za największego z proroków. Życie Anny opisane pokrótce przez Ewangelistę rzeczywiście ma charakter wybitnie kontemplacyjny. Wcześnie owdowiała i widocznie bezdzietna, poświęciła się modlitwie, postom i służbie w świątyni. Nie jest podane, na czym ta służba konkretnie polegała. Należy mieć na uwadze, że świątynię jerozolimską stanowił nie tylko sam przybytek z ołtarzem, gdzie sprawowano ofiary, lecz cały komplex świątynny z dziedzińcami, gdzie, jak wiemy, odbywał się nawet handel (J 2,13-25). Ani Anna, ani inne niewiasty oczywiście nie miały wstępu do dziedzińca najbliższego Przybytkowi. "Prorokini" mogła więc przebywać tylko w dalszych dziedzińcach, gdzie oddawała się modlitwie i prawdopodobnie spełniała też posługi porządkowe, które zapewne też były konieczne. Żyła prawdopodobnie z jałmużny, jak każda bezdzietna wdowa, której małżonek nie zostawił odpowiedniego majątku. Właśnie to życie żebraczo-kontemplacyjne było widocznie podstawą prorokowania, z którego słynęła, i to jakby w linii działalności samego proroka Eliasza. Jej skrajnie ubogie i bezdomne życie - skoro służyła w świątyni także nocą - musiało być potężnym znakiem oczekiwania Mesjasza dla wszystkich, którzy pielgrzymowali do świątyni, a byli to izraelczycy z całej Palestyny i też z diaspory. W tym znaczeniu była zapewne sławna, co stanowiło poważne wyzwanie duchowe i okazję do najbardziej subtelnych pokus szatańskich. Mimo tego zachowała wolność serca, skoro była zdolna rozpoznać Mesjasza w Dzieciątku Mariji i Józefa.
Spotkanie Mariji i Józefa wraz z Dzieciątkiem w świątyni jerozolimskiej jest wielorakie i szczególnie bogate w treść. Nieprzypadkowo bohaterami są Symeon i Anna, jakby przedstawiciele zarówno Izraela jak też całego rodzaju ludzkiego. W pewnym sensie uosobiają zarówno religię starotestamentalną jak też to w religiach pogańskich, co jest prawe, jako że wynika ze szczerego szukania Boga, które jest obecne w całych dziejach ludzkości, w każdej kulturze i w każdym narodzie. Uosobiają każdego człowieka tzw. religijnego, czy raczej to, co jest w człowieku - poniekąd w każdym - religijne, szukające Boga i zbawienia przekraczającego doczesność. Oczywiście taki człowiek jest prowadzony przez Ducha Świętego, a Duch Święty chce i usiłuje wszak każdego prowadzić. Człowiek prowadzony przez Ducha Świętego nie zamyka się w tzw. opinii publicznej, nawet jeśli jest ona panująca i niby pobożna. Co sprawiło, że Symeon i Anna rozpoznali w Jezusie niesionego w ramionach Józefa i Mariji Tego, którego oczekiwał cały Izrael od zarania swych dziejów? Czyż nie było to wręcz szaleństwem?
Owszem, to było szaleństwo. Szaleńcem był w tym znaczeniu Symeon, gdy wierzył, że za życia ujrzy Mesjasza. Szalona była Anna, gdy modlitwą, postem i sprzątaniem w świątyni oddała się oczekiwaniu na Mesjasza Izraela mimo nieszczęścia w małżeństwie, ubóstwa i podeszłego wieku. Miała powody, żeby zająć się sobą, swoim utrzymaniem. Być może była na tyle ładna, a na pewno była na tyle szlachetna, że mogła ubiegać się o drugiego małżonka. Szaleństwo Symeona i Anny polegało na tym, że nie zadowalali się ani doczesnością, ani pospolitymi wyobrażeniami o politycznym Mesjaszu. Skoro Symeon uwielbia objawienie Mesjasza poganom, to z całą pewnością nie wierzył w Jego polityczną misję tak jak ją rozumieli przywódcy Izraela. Gdy Anna uwielbia Boga na widok Jezusa i opowiada o Nim wszystkim oczekującym wyzwolenia Jerozolimy, to naraża się na uznanie jej za pomyloną. Ludzie chcieli i oczekiwali przywódcę politycznego i zbrojnego wodza, a tu im Anna opowiada o niemowlęciu, które ma im rzekomo przynieść wolność. Jednak to nie oni doświadczyli spełnienia nadziei, lecz Symeon i Anna, ale nie tylko tych dwoje. Starcie nadziei pospolitej z rzeczywistym Chrystusem było stale bolesne, aż po Krzyż i opuszczenie przez najbliższych uczniów i przyjaciół, z wyjątkiem Matki, kilku niewiast i Jana.
To było pierwsze publiczne ukazanie się Zbawiciela i to w centrum życia Izraela, zarówno religijnym jak i politycznym. Poznali Go i przyjęli nie kapłani i władcy, lecz bliżej nieznany i prawdopodobnie sędziwy wyznawca religii Mojżeszowej oraz uboga, bezdomna wdowa. To w nich działał i to ich prowadził Duch Jahwe, który był się objawił Abrahamowi i Mojżeszowi. To oni poznali Mesjasza nie według pospolitych oczekiwań, lecz według wyczucia wiary sercem czystym i pokornym wobec prawdy, która zawsze przerasta ludzkie oczekiwania. To Symeon i Anna stanowili prawdziwą elitę Izraela, której dane było przywitać Jezusa w tym, co jest Ojcowe. Na wskroś ludzkie pragnienie ujrzenia Mesjasza, które trzymało Symeona przy życiu, było równocześnie darem łaski, który doprowadził starca do spełnienia. A spełnienie to nie było tylko osobiste, lecz było spełnieniem tęsknoty każdego ludzkiego serca za Zbawieniem. Akurat Anna uosabia wyraźnie fakt, że ta tęsknota nie jest biernym oczekiwaniem, mimo - po ludzku sądząc - nieszczęśliwego życia. To ona służyła Bogu dniami i nocami modlitwą i postem, i zapewne też pokornym służeniem bliźnim, i taką właśnie postać miała jej tęsknota i jej oczekiwanie jako uosobienie każdej prawdziwej nadziei każdego czystego i szlachetnego serca. W znaczeniu w Symeonie i Annie rozpoznała i przywitała Zbawiciela cała ludzkość, każdy człowiek, który szczerze pragnie i oczekuje spełnienia obietnic Bożych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania. Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
Według wiary i teologii katolickiej nie możemy mieć pewności, że osiągniemy zbawienie, czyli że dana osoba osiągnie zbawienie. Teologiczni...
-
Odpowiedź jest właściwie krótka: tyle, ile Pan Bóg zechce dać. Ze swej strony małżonkowie powinni mieć stale na uwadze, że ich powinnością j...
Bóg zapłać! Dobrze, że Ksiądz z nami jest. Wszelkiego Bożego Błogosławieństwa na Nowy Rok życzę!
OdpowiedzUsuńW.Cz. Księże, proszę o rozwinięcie tematu „Tym światłem jest zbawienie obecne w Jezusie”, bowiem ostatnio dość wyraźnie zauważa się podmiankę przez pasterzy KK tego Światła Chrystusowego na świecką – nie katolicką - jego odmianę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWoow, prosimy proszę Księdza o więcej takich wpisów!
OdpowiedzUsuńBóg zapłać!
OdpowiedzUsuń