Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Kto ma najwyższą władzę w Kościele?

 


Ponieważ jeszcze nie dysponuję moim warsztatem teologicznym, odpowiadam po krótce (jeśli Pan Bóg da, będzie kiedyś szersze omówienie tematu). 

Należy odróżnić wymiar teologiczny od wymiaru prawnego (kanonicznego), aczkolwiek one się poniekąd i częściowo przenikają. 

Teologicznie najwyższą władzę sprawuje w Kościele Jezus Chrystus jako Głowa ciała mistycznego, którym jest Kościół. Należy to mieć stale na uwadze we wszelkich rozważaniach także prawnokanonicznych, co jest często niestety zaniedbywane. Oznacza to, iż najwyższą normą w Kościele, także prawną, jest Boże Objawienie pochodzące od Jezusa Chrystusa, a poświadczone przez Tradycję i Pismo św. Jakiekolwiek normy prawne i sprawowanie władzy podległe jest tej normie nadrzędnej i od niej zależne. Sprzeczność z nią oznacza teologiczną nieważność, nawet jeśli czysto prawnie - na płaszczyźnie prawa stanowionego kościelnego - dany przepis czy zarządzenie by obowiązywało. Dotyczy to każdego poziomu i stopnia władzy w Kościele, od papieża i biskupów aż po zwykłego prezbitera. 

Również teologicznie należy rozumieć naturę i zakres władzy kościelnej w znaczeniu porządku prawnego społeczności, którą jest Kościół. Jezus Chrystus powierzył sprawowanie władzy w Jego imieniu i w Jego Osobie Apostołom oraz ich następcom, czyli kolegium biskupów wraz z następcą św. Piotra. Pismo św. (Nowy Testament) mówi zarówno o władzy powierzonej Dwunastu, jak też Szymonowi Piotrowi, który należał do grona Dwunastu, a równocześnie został wyróżniony przez Zbawiciela szczególnym zadaniem. Co do szczegółów odsyłam do konstytucji Pastor Aeternus Soboru Watykańskiego I (tutaj). 

Te zasady teologiczne były w historii Kościoła różnie realizowane i to na długo przed zaistnieniem obecnego czy nowożytnego porządku prawno-kościelnego. Tak np. pierwsze sobory powszechne były zwoływane ani przez samych biskupów, ani przez papieża, lecz przez cesarzy, którzy oczywiście mieli też swoje interesy zarówno w zwołaniu jak też w postanowieniach (nierzadko też usiłowali wpływać na przebieg i wyniki, często też de facto wywierali naciski i wpływy). Papieże nie uczestniczyli w obradach (odgrywał tu rolę czynnik geograficzny, gdyż sobory odbywały się na Wschodzie, z dala od Rzymu), a wysyłali jedynie swoich legatów, bądź dopiero post factum zatwierdzali kanony soborowe. Natomiast od drugiej połowy XIX w., dokładniej od ogłoszenia dogmatu o prymacie jurysdykcyjnym i nieomylności następcy św. Piotra przyzwyczajeni jesteśmy - zwłaszcza od pierwszego papiestwa epoki mass-mediów, czyli Jana Pawła II - do prawnego charakteru papiestwa i sposobu sprawowania władzy kościelnej, którego nie było przynajmniej do czasów nowożytnych. 

Mówiąc w skrócie: prawne normy odnośnie do sprawowania władzy w Kościele podlegają rozwojowi i są zmienne, natomiast niezmienne są zasady teologiczne wynikające z ustanowionego przez Jezusa Chrystusa ustroju społeczności zbawionych, którą jest Kościół. 

Słusznie zauważa się, że Sobór Watykański II niejako zrównoważył tę kwestię, dowartościowując władzę biskupów względem władzy papieskiej. Chodzi zwłaszcza o tzw. kolegialność, która właściwie nie jest nowością co do zasady, gdyż w sprawach wiary i moralności papieże nigdy nie decydowali samotnie, lecz zawsze rozpatrując powszechne nauczanie zwyczajne, oczywiście w znaczeniu nie tyle synchronicznym co bardziej diachronicznym (na przestrzeni wieków). Obecnie powszechne zawężenie pojęcia kolegialności do biskupów aktualnie, współcześnie sprawujących władzę, jest nieporozumieniem i odejściem od zasad właściwych Kościołowi na rzecz zasad właściwych dla świeckiego ustroju demokratycznego czy oligarchicznego. 

W obecnej sytuacji (której nie muszę szeroko omawiać) kwestia stosunku czy współzależności między władzą papieską a władzą biskupią jest szczególnie aktualna. Być może Pan Bóg właśnie dlatego dopuścił taki stan rzeczy, by pobudzić w Kościele reflexję teologiczną i zarazem sformułowanie norm prawnych, które by były odpowiednie i pomocne w danym doświadczeniu historycznym i w podobnych doświadczeniach na przyszłość. 

Koncyliaryzm jako pogląd, iż sobory mają wyższą władzę niż papiestwo, jest błędem. Należy jednak mieć na uwadze to, czym jest sobór. Sobory są nadzwyczajnym ("uroczystym") sposobem wykonywania władzy nauczania i rządzenia w sprawach wiary i moralności przez kolegium biskupów wraz z następcą św. Piotra. Jest już więc logicznie niemożliwe postawienie autorytetu soboru nad autorytetem papieża, zwłaszcza w obecnym - trwającym od schyłku średniowiecza - stanie prawnym, gdzie sobory powszechne są zwoływane i zatwierdzane przez papieży. Istnieje jednak także zwyczajne sprawowanie władzy zarówno papieskiej jak też biskupiej, gdzie wpływ władzy papieskiej na władzę biskupią jest z zasady i de facto ograniczony i niewielki. Chodzi przede wszystkim o wymiar teologiczny. Jeśli biskup naucza i rządzi zgodnie z odwiecznym nauczaniem Kościoła, nawet ignorując nauczanie aktualnego papieża, wówczas wypełnia zwyczajnie swój urząd powierzony mu przez Jezusa Chrystusa jako następcy Apostołów. Co więcej, teologicznie nie obowiązuje go żadne nauczanie ani zarządzenie sprzeczne z Bożym Objawieniem czy choćby ze stałym nauczaniem Kościoła. Na ile roztropne jest ignorowanie czy sprzeciw na płaszczyźnie prawnej, to jest osobna kwestia. Na pewno ma prawo i obowiązek upomnieć nawet papieża w razie odstępstwa od Bożego Objawienia czy choćby od stałego, odwiecznego nauczania Kościoła. Takie prawo i obowiązek ma tym bardziej kolegium biskupów, czy choćby jego część. Nie ma to nic wspólnego z koncyliaryzmem, bowiem nie chodzi o podważanie wyższości władzy papieskiej nad biskupią, lecz o nadrzędność normy i władzy najwyższej, jaką jest Boże Objawienie. 

Ostatecznie chodzi więc o naturę i zakres każdej władzy w Kościele, zwłaszcza o stosunek poznania z wiary i sumienia każdego wierzącego, oczywiście zachowując istotną różnicę między odpowiedzialnością biskupów (czy ogólnie duchownych) i świeckich. Pewne jest, że także katolicy świeccy na mocy sakramentu bierzmowania, który uzdalnia ich w łasce do publicznego wyznawania wiary, mają prawo i obowiązek obrony i sprzeciwu w razie sprzeniewierzania się Bożemu Objawieniu przez sprawujących władzę w Kościele. 

Osobną jest kwestia instrumentów prawnych, które by regulowały procedurę postępowania w tego typu sytuacjach. Dopóki takowych nie ma w aktualnym prawie kanonicznym, pozostaje działanie w duchu wiary z prowadzeniem przez Ducha Świętego, Ducha prawdy, który prowadził Kościół poprzez wieki i będzie nadal prowadził. Ten Duch na pewno prowadzi zgodnie z odwiecznymi zasadami Kościoła. Dlatego niezbędna jest znajomość zarówno prawd wiary, jak też doświadczeń historycznych. 

Każdy katolik ma możliwość - i też obowiązek - poznawania prawd wiary i odwiecznego nauczania Kościoła. Kto ma tę wiedzę, zresztą dziś dość łatwo dostępną, i stara się realnie żyć według niej, ten idzie drogą zbawienia i świętości, zwłaszcza gdy pomaga w tym także swoim bliźnim, zwłaszcza młodszym pokoleniom, nawet gdy ignoruje treści rozsiewane obecnie z wysokich urzędów kościelnych. Nie ma obowiązku zajmowania się tym, kto aktualnie sprawuje władzę i jak to czyni. Kościół nie jest sektą wyznawców osoby aktualnie sprawującej władzę, lecz społecznością wierzących w Jezusa Chrystusa, trwającą od 2000 lat. Nikt nie ma prawa i nie ma też władzy ani możliwości oderwania nas od wiary Kościoła, choćby nawet sprawował najwyższe urzędy. Jakakolwiek próba oderwania jest sama z siebie nieważna i nieobowiązująca. 

15 komentarzy:

  1. Dziękuję za poruszenie tego tematu.
    Ksiądz niejako antycypuje moje myśli pisząc: "Być może Pan Bóg właśnie dlatego dopuścił taki stan rzeczy, by pobudzić w Kościele reflexję teologiczną i zarazem sformułowanie norm prawnych, które by były odpowiednie i pomocne w danym doświadczeniu historycznym i w podobnych doświadczeniach na przyszłość."

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo potrzebny tekst. Najbardziej skorzystaliby na tym biskupi i Księża, którzy mam wrażenie zachowują się jak wyznawcy takiej sekty. Wynika to moim zdaniem z braku należytej wiedzy teologicznej. Dzisiaj Papież i każdy jego krok, każde słowo (a wiemy jakie treści głosi) są obserwowane i relacjonowane. Potwierdza to coraz bardziej tezę budowania przez Franciszka jego "kościoła". Wymownym przykładem ostatnich dni jest choćby relacja z Abu Dhabi gdzie znajduje się tzw dom Abrahama na oficjalnym profilu zamieszczono post o takiej treści:" The bells at His Holiness Francis Church welcomes its community to the Abraham Family House"
    Pałac Świętej Marty (abp Vigano używa takiej nazwy) sukcesywnie tworzy nowy Kościół i nową wiarę która została zapoczątkowana w trakcie Vaticanum II na razie przyszła kolej na kościoły diecezjalne i biskupów którzy niezbyt gorliwie ograniczali TLM. Ostatnim punktem programu będzie formalnie nieistniejacy rezerwat Ecclesia Dei. W Polsce ci którzy działają w strukturach duszpasterstw Tradycji Łacińskiej w ogóle nie poruszają tematu budowy prywatnych kaplic na wzór amerykańskiego ruchu świeckich Catholic Land Movement który w trakcie pandemii j zamkniętych kościołów ruszył z akcją budowania prywatnych kaplic z wyposażeniem. Efekty przerosły oczekiwania samych pomysłodawców i z dania na dzień pojawiały się nowe zdjęć kaplic domowych. Dlaczego w Polsce nie ma takiej inicjatywy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki27 lutego 2023 08:16

      Moderniści raczej dążą do zepchnięcia katolików tradycyjnych ("indultowców") w ramiona FSSPX, które następnie może być exkomunikowane za odrzucanie Vaticanum II. Na to wszystko wskazuje.
      W Polsce nie ma szerokiej tradycji kaplic prywatnych, jak to ma miejsce choćby w Bawarii czy Szwajcarii. Tam nawet małe przysiółki, gdzie nie było kościoła parafialnego, od wieków mają swoja kaplice, a nawet minikościoły, zdolne pomieścić nawet 50-60 osób (kilka do kilkanaście rodzin wielodzietnych), zgodnie z potrzebami ówczesnymi. Być może także w Polsce będzie zrozumienie potrzeby. Przeszkodą jest niekiedy wręcz ślepe przywiązanie do oficjalnych struktur, aczkolwiek ono także zaczyna się sypać. Inną przeszkodą są niesnaski w łonie tzw. tradycjonalistów, czyli podziały na indultowców, piusowców, williamsonowców ("ruch oporu"), sedewantystów itd., a nawet wewnątrz tych grup, co zapewne jest dziełem agentury wrażej. A nie trzeba jakiejś ogólnopolskiej inicjatywy. Wystarczy organizować się lokalnie, gdyż duchowni także mogą działać zasadniczo lokalnie, w obrębie kilkudziesięciu kilometrów. Wystarczy wymiana informacji. Im jest ona mniej centralna, tym mniej jest podatna na ataki agentury, czyli tzw. kretów.

      Usuń
    2. Dokładnie. Bywa, że trochę więcej niż kilkadziesiąt kilometrów ;). Wierni i duchowni w Polsce muszą się chyba po prostu nauczyć tej nowej dla nich sytuacji. Niemałym ograniczeniem też jest wciąż niższy, a wręcz malejący status materialny Polaków w porównaniu do Amerykanów, Bawarczyków czy Helwetów. Dlatego należałoby podjąć współpracę w podejmowaniu wspólnych wysiłków finansowych w celu np. budowy kaplicy dla choćby kilku rodzin. Myślę, że póki co, sprawdziłby się tu tzw. ruch oporu niekontrolowanego, tzn. chodzi jedynie o pewną koncepcję działania i współdziałania oddolnego, niescentralizowanego i elastycznego, oczywiście opartego na wzajemnym zaufaniu i wiarygodnych kontaktach świeckich i duchownych, której realizacja odpowiadałaby bieżącym potrzebom, a te będą rosły i trzeba być na to gotowym.

      Usuń
    3. Bardziej mi chodziło o to jak niektórzy katolicy po prostu przekształcili swoje pokoje które służyły jak choćby biuro czy nie były używane, w takie małe kaplice domowe. Wiadomo znaleźli się tacy i byli to rzemieślnicy którzy z drewna w moment postawili sobie wolnostojącą piękną kapliczkę. Jednak to były pojedyncze przypadki. W większości były to po prostu pokoje w domach czy blokach. Ale kwestia najważniejsza, że Ci ludzie zaczęli kompletować potrzebne akcesoria: święce, Mszał, bielizna kielichowa, czy w ogóle kielich itp., tak, aby mieć wszystko co potrzebne dla Kapłana. O to w tym chodzi. Jest też kwestia, że powstaje szczególne miejsce modlitwy w domu.

      Usuń
    4. teologkatolicki3 marca 2023 08:27

      Miejsce modlitwy, czyli oratorium domowe, jest jak najbardziej w porządku. W czasie prześladowań - a taki mamy obecnie - można z niego korzystać także dla sprawowania Mszy św., jeśli jest taka potrzeba.

      Usuń
    5. Tak jest w mojej rodzinie. Z tym, że przekształciliśmy nie pokój dodatkowy ale jeden z używanych, w niewielkim mieszkaniu w bloku.

      Usuń
  3. "Na ile roztropne jest ignorowanie czy sprzeciw na płaszczyźnie prawnej, to jest osobna kwestia." - mozna ze dwa zdnia rozwinięcia?

    OdpowiedzUsuń
  4. > Słusznie zauważa się, że Sobór Watykański II niejako zrównoważył tę kwestię, dowartościowując władzę biskupów względem władzy papieskiej. Chodzi zwłaszcza o tzw. kolegialność, która właściwie nie jest nowością co do zasady, gdyż w sprawach wiary i moralności papieże nigdy nie decydowali samotnie, lecz zawsze rozpatrując powszechne nauczanie zwyczajne ...
    To jest typowy pogląd modernistów w ujęciu trochę bardziej sofistycznym. Co ma rozpatrywanie nauczania zwyczajnego przez papieża z kolegialnością? Nic!

    Papież i tylko papież jest nieomylny, gdy z urzędu i uroczyście rozstrzyga sprawy dotyczące wiary i moralności, nie ważne, czy z soborem, czy bez (vide p. [8] poniżej). Papieże nieraz, bez udziału biskupów, wydawali bulle potępiające pewne poglądy lub głoszące pewne prawdy.
    Postanowienia soboru stawały się ważne, gdy papież zatwierdzał jego dokumenty. Papież mógł jednak unieważnić sobór, jak ten w Pistorii.
    To na papieżu, czyli skale, zbudowany jest Kościół. To papież jest jego widzialną głową, a biskupi mają władzę pochodzącą od niego. Papież też wykonuje najwyższą władzę ustawodawczą - prawo kanoniczne - i sądowniczą.
    Nie ma to nic wspólnego z gwiazdorstwem i papolatrią, czy wojtyłolartrią, do której przyzwyczaiły nas media. Przeciwnie, papieże unikali prezentowania siebie jako osoby, unikali prezentowania swoich osobistych poglądów, żeby nie zaćmiewać tego, co było ich funkcją. Te zwyczaje zmienili papież soborowi, od JXXIII zaczynając. W przypadku JPII ten osobisty styl osiągnął swoje bardzo niechlubne apogeum dzięki jego zdolnościom aktorskim, a przede wszystkim kampanii medialnej i bardzo zręcznemu PRowi.

    Tutaj fragment Pastor Aeternus:
    Rozdział I. O ustanowieniu prymatu apostolskiego w [osobie] św. Piotra
    [5] Nauczamy zatem i wyjaśniamy, zgodnie ze świadectwami Ewangelii, że Chrystus Pan bezpośrednio i wprost przyrzekł oraz udzielił św. Piotrowi Apostołowi prymatu jurysdykcji nad całym Kościołem Bożym.
    [6] Tylko bowiem Szymonowi, któremu wcześniej powiedział: „Będziesz się nazywał Kefas”, gdy ten wyznał mówiąc: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego”, Pan rzekł w uroczystych słowach: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, ale Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: ty jesteś Piotr, i na tej skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. Tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
    [7] Tylko też Szymonowi Piotrowi udzielił Jezus po swym zmartwychwstaniu jurysdykcji najwyższego pasterza i zarządcy całej owczarni, mówiąc: „Paś baranki moje”; „Paś owce moje”.
    [8] Tej, jakże jasnej nauce Pisma Świętego, zawsze w ten sposób przez Kościół rozumianej, otwarcie sprzeciwiają się fałszywe opinie tych, którzy odrzucając formę rządów ustanowioną przez Chrystusa w Jego Kościele, przewrotnie zaprzeczają, że tylko sam Piotr przed pozostałymi apostołami – czy to przed każdym z osobna, czy to przed wszystkimi razem – został przez Chrystusa wyposażony w prawdziwy i właściwy prymat jurysdykcyjny; ...

    [36] My zatem, wiernie zachowując tradycję otrzymaną od początku wiary chrześcijańskiej, na chwałę Boga, naszego Zbawiciela, dla wywyższenia religii katolickiej i dla zbawienia narodów chrześcijańskich, za zgodą świętego soboru, nauczamy i definiujemy jako dogmat objawiony przez Boga, że gdy biskup Rzymu przemawia ex cathedra, to znaczy, gdy wykonując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich chrześcijan, na mocy swego najwyższego apostolskiego autorytetu określa naukę dotyczącą wiary lub moralności obowiązującą cały Kościół, dzięki opiece Bożej obiecanej mu w [osobie] św. Piotra, wyróżnia się tą nieomylnością, w jaką boski Zbawiciel zechciał wyposażyć swój Kościół dla definiowania nauki wiary lub moralności. Dlatego takie definicje biskupa Rzymu – same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła – są niezmienialne.

    [37] Gdyby zaś ktoś, nie daj Boże, odważył się sprzeciwiać tej naszej definicji – niech będzie wyklęty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki1 marca 2023 09:46

      Zachęcam do uważnego czytania ze zrozumieniem. Czym innym jest prymat jurysdykcyjny, a czym innym nieomylność w uroczystym nauczaniu. To raz. Po drugie, prymat nie oznacza absolutyzmu, już choćby w pojęciu. Oprócz władzy papieskiej istnieje też władza biskupia. Papież nie może postanowić niczego, co by było niezgodne z powszechnym nauczaniem biskupim i papieskim na przestrzeni wieków. Taki akt byłby ze swej natury nieważny i nieobowiązujący. To dwa. To nie ma nic wspólnego z modernizmem. Wystarczy znać choćby pobieżnie historię Kościoła i papiestwa. Aż do XIX w. prawie wszyscy katolicy znali najwyżej imię aktualnego papieża, nigdy go nie widzieli ani nie słyszeli, nawet biskupi. Nawet bulle papieskie znali tylko wtedy, gdy im zostały ogłoszone czy dostarczone. A mimo tego Kościół żył, działał i się rozwijał, a to właśnie dlatego i o ile biskupi należycie wykonywali swoją władzę. Skrajny papalizm pojawił się dopiero w XX w., a jego apogeum trwa dopiero od JPII. Władza papieska polega na strzeżeniu wierności wierze katolickiej w całym Kościele. Władza biskupia polega na strzeżenie wierności na terenie diecezji. Jednak błędem byłoby mniemanie, jakoby poszczególnego biskupa nie powinno obchodzić to, co się dzieje w innych diecezjach czy też w Rzymie, gdyż także Rzym ma ponad sobą Tradycję Apostolską. Na tym właście polega różnica między monarchią absolutną, a ustrojem Kościoła.

      Usuń
    2. Być może to banalne, ale myślę, że ów papalizm czy już niemal papolatrię należy wiązać z coraz powszechniejszym zasięgiem i oddziaływaniem mediów, także katolickich, które z papieży zrobiły gwiazdy medialne, a wpuszczone do pałaców watykańskich dostarczają bieżące informacje co do różnych, mniej czy bardziej istotnych szczegółow ich życia i osób z ich otoczenia. Oczywiście z naciskiem na wszelkie sensacje, karmiąc lud nowinkami począwszy od diety, poprzez odzież, zajęcia hobbystyczne, słabostki, relacje międzyludzkie, na stanie zdrowia skończywszy. Ktoś na to pozwolił.

      Usuń
    3. "Biskupi straciliby prawo i moc rządzenia, gdyby odstąpili od św. Piotra czy jego następców. Wtedy bowiem odrywają się od fundamentu, który spajać winien cały budynek"

      Pap. Leon XIII o tym że władza jurysdykcyjna pochodzi od papieża (a nie samoistnie od biskupów), Satis Cognitum

      Usuń
    4. teologkatolicki8 marca 2023 15:39

      Nie przypadkowo św. Piotr jest na pierwszym miejscu. Jeśli następca odrywa się od św. Piotra, to nie można iść za nim.

      Usuń
    5. Czy kiedy papież wygłasza kazanie lub komentarz do Pisma Świętego, może się mylić?

      Usuń
    6. teologkatolicki17 marca 2023 12:24

      Może.

      Usuń