Niestety słabnie w Polsce i wśród Polaków świadomość, że mówienie wulgarne, czyli używanie słów wulgarnych, jest grzeszne. Przyczyną są pewne fałszywe wzorce rozpowszechniane w mediach, pochodzące głównie od środowisk ateistycznych i antykościelnych (jak wiadomy Goebbels stanu wojennego, wiadomy biznesmen wysyłający dzieci do zbierania pieniędzy na mrozie itp.), choć nie tylko, lecz także od osób, nawet polityków i publicystów uważających się - o zgrozo - za prawicowych (Korwin-Mikke, Michalkiewicz itp.).
Owszem, należy wspomnieć aspekt kulturowo-historyczny, czyli zarówno pochodzenie wulgaryzmów jak też przemiany w ich używaniu. Wiele słów uważanych obecnie powszechnie za wulgarne były niegdyś używane bez takiej konotacji w języku warstw najniższych, nie związanych z kulturą piśmienną i językiem literackim. Łatwo to zauważyć obecnie w istnieniu różnych słów dla tej samej rzeczy, tzn. słowa kulturalnego i wulgarnego. Właściwie wszystkie wulgaryzmy mają odpowiednik w języku zwykłym, kulturalnym. Wybór wulgaryzmu oznacza więc przede wszystkim czy to brak kultury przynajmniej językowej, czy też świadome preferowanie określenia wulgarnego, czego powodem są zwykle negatywne emocje odnośnie czy to treści wyrażanej czy adresata wypowiedzi.
Drugą istotną cechą wulgaryzmów jest ścisły, właściwie niemal wyłączny związek ze sferą sexualności oraz wydalania fizjologicznego, czyli dziedziną, która zwykle otoczona jest poczuciem intymności, dyskrecji, wstydu i ścisłej prywatności. Podczas gdy nawet użycie kulturalnego wyrażenia odnośnie tej tematyki dość często uważane jest czy może być uznane za niestosowne, to tym bardziej użycie określenia wulgarnego - czy to w danym temacie czy jako "wstawki" emocjonalnej - może i zwykle powinno być uznane za rodzaj napaści słownej czy wręcz werbalnego molestowania. Takie jest generalnie odczucie nie tylko w cywilizacji europejskiej, lecz przynajmniej w znacznym stopniu w wymiarze ogólnoludzkim (właściwie każdy język kulturowy odróżnia słownictwo wulgarne od niewulgarnego).
Jak to się ma do zasad etyki katolickiej czy ogólnie chrześcijańskiej?
Etyka chrześcijańska bazuje na prawie naturalnym, którego klasycznym, aczkolwiek kulturowo związanym wyrazem jest Dekalog. Dziesięcioro Przykazań nie wyczerpuje całości etyki religii starotestamentalnej, lecz stanowi jedynie skrótowy kodex, pod którego konkretnymi wskazaniami (nakazami i zakazami) należy rozumieć całą, szeroką tematykę moralną. Oznacza to, że nie każdy element etyki religii objawionej, nawet jeśli jest istotny, musi być wprost wymieniony w Dekalogu. Np. z braku odniesienia do homosexualizmu czy samogwałtu nie można wnioskować o dowolności w tych sprawach.
Nie ulega wątpliwości, że kultura krajów i narodów europejskich, także Polski, była kształtowana głównie przez chrześcijaństwo. Dotyczy to także kultury języka i ogólnie komunikowania się, także przez różne dziedziny sztuki. Wiadomo, że wierzenia i nawyki pogańskie najdłużej trwały w najniższych warstwach społecznych. Dotyczy to także kultury języka czy jej braku. Język codzienny warstw wykształconych, będących nośnikiem cywilizacji, był (powinien być) najbliższy językowi literatury, zarówno religijnej jak też świeckiej, słowu zarówno pisanemu, jak też mówionemu (kazania, przemowy, wystąpienia publiczne). Dopiero wraz z proletaryzmem najpierw XIX-wiecznym (naturalistyczno-pozytywistycznym), a następnie komunistycznym, nastąpiło wprowadzenie wulgaryzmów do dziedziny szeroko pojętej kultury. Za prekursora można wprawdzie uznać herezjarchę M. Ludera, którego przemowy i nawet kazania opływają w wulgarność, nawet jeśli przez wieki na szczęście wpierw nie znalazł wielu naśladowców o porównywalnej randze.
Dlaczego wulgaryzacja języka jest sprzeczna nie tylko z kulturą, lecz także z etyką chrześcijańską?
Wynika to z godności człowieka, której orędownikiem i rzecznikiem zawsze był i jest Kościół Chrystusowy. Nienależyte akcentowanie czy wręcz sprowadzanie spraw codzienności do sfery sexualnej traktowanej werbalnie bez należnej dyskrecji, a z wyraźną emocją (zwykle w kontekście złości), godzi w godność człowieka z jej prymatem sfery duchowej, wraz z odpowiednim szacunkiem dla dziedzin niższych, poddanych rozumności, wartościom duchowym oraz wzniosłym uczuciom.
Zresztą wystarczy zwykły krótki namysł nad najczęstszymi słowami wulgarnymi, żeby pojąć, iż nie zasługują one ani na bezmyślne stosowanie, ani na bycie nośnikiem czy wyrazem emocyj, które u normalnego człowieka zwykle nie mają związku ze sferą oznaczaną przez te słowa.
W praktyce używanie wulgaryzmów wynika przeważnie z bezmyślności (czy to z nawyku, czy z bezrefleksyjnego naśladowania), nawet jeśli nie jest wyrazem braku opanowania języka. Jedno i drugie, zarówno brak panowania rozumu nad emocjami i słowami, jak też bezmyślność w słowach, jest przede wszystkim samoupodleniem się i tym samym grzechem przeciw miłości własnej. Równocześnie jest to grzech przeciw miłości bliźniego, gdyż sprowadza myśli i uczucia także innych do sfery poniżej pasa i to traktowanej czy to z pogardą czy lubieżnie. Tym bardziej grzeszne jest opatrywanie bliźnich określeniami wulgarnymi.
Ostatecznie i najwyższym stopniu są to oczywiście grzechy także przeciw miłości Boga, gdyż godzą w godność człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, co oznacza wyposażenie w zdolności duchowe i duchowe powołanie, które sfery niższe traktuje z należnym szacunkiem według ich godności. Kulturalne określenia dla tych spraw są właśnie wyrazem takiego szacunku i rozumnego opanowania.
Na koniec jeszcze jeden aspekt, mianowicie dawanie dobrego przykładu i świadectwa postawie chrześcijańskiego szacunku i opanowania, w tym sensie więc szlachetności i szlachectwa duchowego. Kto jak nie właśnie katolik powinien być wzorem takiego stosunku do rzeczywistości stworzonej, do bliźnich i do samego siebie, jaki odzwierciedla miłość Boga samego, który z dobroci stworzył wszystko i kazał człowiekowi nazywać rzeczy właśnie jako dobre?
Wulgaryzmy są grzechem ciężkim czy powszednim?
OdpowiedzUsuńZależy od spełnienia zwykłych warunków grzechu ciężkiego.
UsuńCzy eufemizmy wulgaryzmów ("kurka wodna"; "kurczę") są grzechem, a jeśli tak, to czy ciężkim?
OdpowiedzUsuńTo są swego rodzaju zamienniki. Wprawdzie nie są wulgaryzmami we właściwym sensie, jednak łatwo rozpoznać, że je zastępują i to dość wyraźnie. Świadczą więc także o braku opanowania emocyj.
UsuńOK,ale katolikowi zasadniczo chyba wolno wyrażać emocje jakie odczuwa(w zaleznosci od okolicznosci) i nie uważam zeby stosowanie zamiennikow wulgaryzmów było czymś złym bo nie są one wulgaryzmami
UsuńCzy każdy brak opanowania emocji to coś złego?
Usuńczy twierdzi Ksiądz że nie wolno katolikowi swoich emocji wyrazac?
"Świadczą więc także o braku opanowania emocyj."- czy Ksiądz uważa że powinniśmy dusić w sobie emocje;a to często prowadzi do nerwic itp?
Wolno, ale w sposób kulturalny, zgodny z rozumnością człowieka, i bez obrażania Boga, bliźniego, siebie i ciała ludzkiego. Opanowanie to nie tłumienie.
UsuńNie uważam żeby powiedzenie "kurcze czy kurka wodna" było niekulturalne i niezgodne z rozumnością człowieka itp
UsuńPrzecież nawet dziecko się domyśla, jakie to słowo zastępuje. Zamiennik nie jest rozwiązaniem.
UsuńNo zastępuje ale nie jest wulgaryzmem, przecież wyrażenie emocji (jestem zdenerwowany bo A) też zastępuje powiedzenie słowa na k
UsuńJestem zagubiony. Widzę, że się Ksiądz nie zalogował i zastanawiam się, ile już przeczytałem komentarzy, które były tak naprawdę autorstwa Księdza.
UsuńJest problem techniczny, bo nie mogę pisać z konta google, a wpisy z podaniem strony nie mogą być publikowane. Chyba jakieś ciemne moce tu działają.
OdpowiedzUsuńten problem pojawia się także od strony użytkownika - czytelnika. opcja logowania z konta google jest nieaktywna.
UsuńDlaczego przynależność polityczna Korwina miałaby mieć znaczenie? Wśród zarówno prawicy jak lewicy nie brak zła.
OdpowiedzUsuńProszę czytać uważnie. Jest jasno powiedziane, że wulgarność niestety łączy Korwina z Urbanem, Owsiakiem itp.
UsuńWłaśnie czytam uważnie. Nie ma mowy o Owsiaku ani Urbanie. Jest mowa o "nawet" politykach uważających się za prawicowych. Dlatego powstaje pytanie, skąd to "nawet".
UsuńPoza tym, pytałem Księdza Olewińskiego, a odpowiada mi inny komentator.
Z tradycyjnego punktu widzenia Korwin nie jest prawicowy, bo broni poglądu libertariańskiego, który ma bardzo wiele wspólnego z wczesnym liberalizmem, któremu kościół był przeciwny. Nie ma nic dziwnego w stwierdzeniu, że Korwin nie jest prawicowy, jeśli broni systemu który ma tradycję antyklerykalną, radykalnie indywidualistyczną, i był atakowany i krytykowany przez kościół od samego początku istnienia.
UsuńNie chodzi mi o to, czy Korwin jest prawicowy czy lewicowy. Po prostu nie rozumiem tego utożsamiania prawicy z tym, co prawdziwe i właściwe.
UsuńKsiądz Banka dobrze tłumaczy w filmiku o spowiedzi
OdpowiedzUsuńNie jest to szczególnie przekonywujące, przynajmniej jeśli chodzi o absolutny zakaz stosowania wulgaryzmów w każdej sytuacji. Co prawda, wulgaryzmy są związane ze sferą sexualności oraz wydalania fizjologicznego, która powinna być intymna, ale nijak ma to się do sytuacji, gdy użycie wulgaryzmów jest dyskretne, bądź po prostu jesteśmy sami. Brak kultury nie tyczy się w sytuacjach gdy wulgaryzmy są tak jak napisałem wcześniej, używane dyskretnie albo prywatnie.
OdpowiedzUsuńJeszcze jedna rzecz - zapomniałem o tym wspomnieć w poprzednim komentarzu, używanie wulgaryzmów, powiedzmy prywatnie, wcale nie musi być czynem nieracjonalnym który jest wyrazem braku panowania umysłu nad słowami i emocjami, ale raczej często jest racjonalnym nawykiem który ma na celu właśnie zapanowanie nad emocjami. Używanie wulgaryzmów może być jak najbardziej racjonalne, jest to bardzo często sposób na zapanowanie nad emocjami, tutaj przytoczę badanie (W żadnym wypadku nie próbuję powiedzieć, że naukowcy mówią, że to dobre, więc to jest dobre) w którym stwierdzono, że osoby używające wulgaryzmów mają wyższą tolerancję na ból gdy ich używają. Uczucie bólu też jest czymś nad czym powinniśmy zapanować, i używanie wulgaryzmów jest jednak pewnym racjonalnym nawykiem służącym zapanowaniem nad bólem, czy innymi emocjami.
UsuńOczywiśnie nie mówię, że dozwolone jest używanie wulgaryzmów ostentacyjnie, przy innych ludziach, tylko prywatnie albo bardzo dyskretnie.
Na wulgaryzmy nie ma miejsca ani dyskretnie ani prywatnie. Brak świadków w żaden sposób nie czyni zła obojętnym ani nieszkodliwym. Wbrew pozorom także nie czyni go prywatnym. Każde zło tak samo szkodzi duszy, niezależnie czy jest się w towarzystwie czy w pojedynkę. Nigdy nie jesteśmy sami. Pan Bóg widzi zawsze.
UsuńAle wychodzisz z założenia, że używanie wulgaryzmów prywatnie jest grzechem, i wnioskujesz z tego, że dlatego jest złem. Ja to zakwestionowałem. Nie pisałem, że grzech nie jest grzechem bo jest popełniony prywatnie, tylko że czyn nie jest grzechem, bo warunki do wystąpienia grzechu się go nie tyczą.
Usuńad "Anonimowy 21 lutego 2023 23:44"
UsuńTo jest swego rodzaju faryzeizm. W chrześcijaństwie nie ma odróżnienia na moralność prywatną i publiczną.
Błędny odczyt. Takiego założenia i wniosku nie ma. Jest złem bo istota w. jest zła i dlatego ich użycie jest grzechem. Ten czyn jest grzechem sam w sobie i warunki do wystąpienia grzechu dotyczą go, niezależnie czy popełniony jest prywatnie czy też nie. Wpływa to natomiast na jego rangę i na charakter zadośćuczynienia, gdy doszło do np. zgorszenia.
Usuńczyli używanie wulgaryzmów jest czynem wewnętrznie złym?
Usuń@Anonimowy22 lutego 2023 10:27 Dla wielu czynów jak najbardziej ważne jest czy są popełnione prywatnie czy publicznie, najprostszy przykład - obnażanie się. W związku z tym jak wspomniałem wcześniej nie widzę tutaj podstaw, żeby uznać prywatne albo dyskretne używanie wulgaryzmów jako niedozwolone.
Usuńad: Anonimowy22 lutego 2023 17:47 Dla wielu. Tutaj mówimy o jednym i konkretnym. Podobnie można obnażać się prywatnie, samotnie i na sposób grzeszny. Istotny jest tutaj zamiar, cel. Wulgaryzm sam w sobie zawiera już ów zamiar i cel. Poza - na ogół - gwałtownym, nieracjonalnym, emocjonalnym skierowaniem umysłu ku szkodliwym skojarzeniom i pragnieniom niczemu innemu nie służy. Jeszcze jedno: niedozwolone? Nie. Grzeszne. Mogę wszystko, ale nie wszystko jest dobre. Te propozycje są nie do przyjęcia z katolickiego punktu widzenia, urągają zdrowemu rozsądkowi i wyrażają pogardę wobec obiektywnej prawdy, prezentując zakłamaną mentalność, typową dla niskiej kultury duchowej, zwykle wybujałej w obszarze zmysłów.
Usuń@Anonimowy23 lutego 2023 07:46
UsuńJak takie skojarzenia byłyby z natury zawsze szkodliwe, to na przykład mycie się też powodowałoby u ciebie grzech, bo jednak musisz racjonalnie pomyśleć o pewnych częściach ciała. Wydaje mi się, że samo umysłowe zrozumienie i przywołanie na przykład konceptu "k**wy" nie jest grzechem, o ile nie jest to robione z zamiarem uzyskania przyjemności seksualnej. Podobnie przywołanie na przykład konceptu "cho*era" nie jest grzeszne z racji jakiejś "nieczystości" samego konceptu, co wydajesz się sugerować (bo piszesz o szkodliwych skojarzeniach).
Pragnieniom nie, używanie wulgaryzmu raczej nie wywołuje u Ciebie jakiegoś pragnienia, i raczej każdy dobrze to wie, bo nie taka jest funkcja używania wulgaryzmów.
Używanie wulgaryzmów jest swego rodzaju nawykiem w pewnych sytuacjach, więc z tej racji jest racjonalne bo cel nawyku jest racjonalny - zapanowanie nad emocjami.
Użyłem niedozwolone jako synonim grzesznego, nie wydaje mi się żeby w tym kontekście była jakaś różnica. Tobie raczej chodzi o "niemożliwe", nie "niedozwolone".
ad: Anonimowy23 lutego 2023 11:01
Usuń1° Czym innym jest racjonalne myślenie o ciele w celu np. zachowania higieny lub zdrowia, a czym innym wyzwalanie niskich pobudek (związanych nie wyłącznie ze sferą seksualności, bo przecież nie tylko w tej sferze można zgrzeszyć) poprzez wulgarną mowę czy myśl. Pozbawionego prostej logiki zdania o "racjonalnym przywołaniu konceptu" wulgarnego słowa w celu rozładowania emocji, nie warto nawet komentować.
2° Proszę mówić za siebie. Nie jesteśmy zwierzętami, żeby bezmyślnie używać nawyków i równie bezmyślnie rozładowywać napięcia, gdyż nie ma w tym nic racjonalnego. Każde pomyślane i wypowiadane słowo powinno zawierać cel, zamierzenie, chęć, pragnienie wyrażenia czegoś uzasadnionego i ku uzasadnionemu celowi się kierować. Każdy zdrowy psychicznie, sprawny intelektualnie i prawidłowo ukształtowany moralnie - oczywiście w myśl moralności katolickiej - człowiek dobrze wie, że jedną z naczelnych sprawności dojrzałej osobowości jest osiągnięcie zgodności wszystkich jej sfer oraz rozumne i zgodne podporządkowanie myśli, mowy i czynów prawdzie obiektywnej zawsze i niezależnie od okoliczności.
3° Nawyk jest tylko wtedy racjonalny i pożyteczny, gdy zostanie wykształcony przez świadomy, rozumny wysiłek ku stałej gotowości do realizacji dobra.
4° Jest różnica. "Niedozwolone" dlatego nie oddaje w pełni tego samego sensu, co "grzeszne", gdyż zawiera element braku wolności wyboru. Choć można ewentualnie uznać to za niuans. "Niemożliwe" - absolutnie nieadekwatne.
@Anonimowy24 lutego 2023 17:34
Usuń1. Picie alkoholu też możnaby nazwać "niską pobudką", a samo w sobie nie jest grzechem.
2. A jednak rozładowanie napięcia jest może być racjonalne. Tak samo niektóre nawyki. Nie jest to przekonywujące, przeciętna osoba zgodziłaby się, że
- Rozładowanie napięcia może być racjonalne w zależności od działania, argument, że to jest wynik emocji nie jest przekonywujący, bo wiele działań jest motywowane emocjami, co nie znaczy, że są nieracjonalne. Smutek, szczęście, miłość, itd., łatwo jest znaleźć przykłady. Na przykład ktoś nie będzie kradł bo jest motywowany strachem (Choćby nawet strachem przed karą po śmierci), albo znajdzie lepszą pracę bo jest motywowany miłością do kogoś. Ale na przykład ślepe uganianie się za kobietą już nie jest racjonalne.
3. Mogę się zgodzić z tą definicją. W przypadku który wspomniałem nawyk prowadzi do opanowania emocji, co jest dobre.
1° Spożywanie alkoholu oczywiście nie musi ale może wynikać z niskich pobudek i do nich uzdatniać, osłabiając siły umysłowe i wolę, a także łatwo prowadzić do grzechu, oraz być nim w razie nadużycia czy nałogu.
Usuń2° Raz jeszcze: nawyk wtedy jest racjonalny, gdy wynika z rozumnego wysiłku prowadzącego do stałej gotowości ku realizacji dobra i przynajmniej potencjalnie może mu służyć. Wówczas też jest oczywiście pożyteczny.
Rozładowanie napięcia jest racjonalne w zależności od celu i metody tego rozładowania, co musi zakładać świadomą i rozumną decyzję. Nie ma w mojej wypowiedzi argumentu, jakoby rozładowanie napięcia było wynikiem emocji. Jest o bezmyślnym rozładowaniu napięcia poprzez nieracjonalne nawyki.
Działania oczywiście mogą być motywowane emocjami, powinny natomiast być uzasadnione racjonalnie, czyli generalnie pożytkiem i wynikającym dobrem, gdyż to rozum jako władza wyższa ma za zadanie kontrolować i podporządkować sobie emocje, nie na odwrót.
Dotyczy to także smutku, szczęścia i strachu, gdyż te stany emocjonalne nie muszą wynikać z tych samych powodów, a także w toku prawidłowego rozwoju osobowości i kształtowania charakteru powinny być coraz bardziej podporządkowane rozumowi. Doskonałym zwieńczeniem tego kształtowania jest stała dyspozycja do pełnienia uczynków ku osiągnięciu pierwszorzędnie obiektywnego dobra własnego i bliźnich ze względu na Boga i tym jest miłość w rozumieniu katolickim, wyrażana poprzez akty woli, a nie emocją, choć oczywiście zdrowe emocje mogą jej towarzyszyć i wiadomo, że jest to normalne.
Cóż za przewrotna argumentacja. Alkoholicy też podobno mają wyższą tolerancję na ból, gdy piją do nieprzytomności. Potem zdaje się, że już niczego nie czują.
OdpowiedzUsuńAlkoholicy są uzależnieni. Przeciętna osoba jak ją coś boli byłaby skłonna wziąć środek przeciwbólowy, więc jest to jakaś czynność mająca za zadanie uśmieżenie bólu. To tylko ilustruje, że jeśli mamy jakiś nawyk i nie jest on grzeszny, powiedzmy branie Paracetamolu jak nas coś boli, to nie ma w tym nic złego, zwłaszcza jeśli ten nawyk jest pomocny. No chyba że ktoś ma najbardziej ekstremalną interpretację ascetyzmu, i nie chce brać żadnych leków, bo uważa, że jest to współczesna i modernistyczna technologia.
Usuń*uśmierzenie, błąd zrobiłem.
UsuńCo sądzić o wypowiedzi teologa, który ostrzegając przed okultyzmem, twierdzi, że "przekleństwo obejmuje także grzechy języka"? Niestety zgubiłem linka, ale cytat utkwił mi w pamięci.
OdpowiedzUsuńMożna zrozumieć, że wulgaryzmy dotyczące spełniania uczynku nieczystego (zwłaszcza bez zgody drugiej osoby), takiego jak nierząd czy niegodziwe współżycie seksualne, są czymś złym, ale co z częściami ciała i procesami fizjologicznymi jako takimi (przyznaję, że dla mojej "natury" to bardzo zabawne kwestie - czy poczucie humoru (zwłaszcza "toaletowego") jest czymś złym), gdy nie mają na celu wzbudzenia uczuć czy aktywności seksualnej? Czy zaspokajanie potrzeb związanych z usuwaniem substancji z organizmu przez wiadome części ciała musi być nieprzyjemnym obowiązkiem z którego, mówiąc kolokwialnie, "nie wolno mieć beki"?
OdpowiedzUsuńA jeśli ktoś używa wulgaryzmu, by wyrazić tak swoje potępienie dla czegoś ewidentnie złego i grzesznego? Mówiąc skrótem myślowym: gdy ktoś zastąpi określenia typu ,,plemię żmijowe'', czy ,,groby pobielane'' określeniami bardziej dosadnymi?
OdpowiedzUsuńTakie wyrażanie nie jest ani konieczne, ani pożyteczne.
Usuń