Niedziela I Wlk. Postu
Mt 4, 1-11:
"Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych». Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień». Odrzekł mu Jezus: «Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego». Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz». Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu."
Przedostatnia prośba modlitwy “Ojcze nasz” – “nie wódź nas na pokuszenie” – tak często odmawiana, może budzić pytania i wątpliwości. Ich śladem jest chociażby fakt, że tzw. Biblia Tysiąclecia właściwie nie tłumaczy odnośnego wersetu (Mt 6, 13), lecz dokonuje teologicznej interpretacji (“nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie”).
Problem polega głównie na pojęciu “pokuszenie”. Biblijne słowo greckie oznacza próbę, doświadczenie, także usiłowanie, zmaganie. Polskie słowo “pokusa” ma znaczenie specyficznie moralno-religijne, co stanowi znaczne zawężenie. Ma to odniesienie głównie do dzisiejszej Ewangelii, gdzie jest mowa o wyprowadzeniu Jezusa przez Ducha na pustkowie, aby był “próbowany” przez diabła. Jest dość jasne, że istnieje związek między tym wyprowadzeniem Jezusa a modlitwą o to, byśmy nie byli wodzeni na wypróbowanie przez diabła.
Po tym wyprowadzeniu Jezus pościł, jakby prowokując kuszenie. Czas trwania postu – czterdzieści dni i czterdzieści nocy – nawiązuje zarówno do wędrówki Izraela przez pustynię po wyzwoleniu z Egiptu, jak też do czasu przebywania Mojżesza na górze Synaj podczas objawienia Dekalogu. Jest tu więc zawarty aspekt zarówno porzucenia i uwolnienia, jak też obdarowania i zobowiązania, początku czegoś nowego. Absolutna nowość i niepowtarzalność jest wyrażona przez post, który nie był i nie jest możliwy dla nikogo innego. Po tym następuje zbliżenie i poddanie próbie przez diabła, właściwie starcie. To starcie jest o tyle znamienne, że Pan Jezus pozwala diabłowi zbliżyć się do Siebie, rozmawia z nim, daje się nawet zaprowadzić do Jerozolimy na szczyt świątyni, czyli na najwyższy punkt miasta i zarazem centrum świata, w końcu na wysoką górę z widokiem na cały świat.
Pociągające dla każdego są już te przeżycia i widoki doświadczone pod przewodnictwem diabła, nie tylko jego obietnice. Tu więc diabeł wodzi na pokuszenie, nie Bóg. Nie trzeba jednak być wybitnym teologiem, by wiedzieć, że także w tej sytuacji diabeł może działać i działa tylko w ramach przyzwolenia Bożego. Podobnie jak zresztą w sprawie starotestamentalnego Hioba, gdy ma miejsce zakład między Bogiem i diabłem o wierność sprawiedliwego męża: Bóg zezwala na próbowanie człowieka, szatan działa. Jeśli Pan Jezusa każe nam prosić Boga o nie prowadzenie na pokuszenie, to dlatego, że po pierwsze ostatecznie wszystko jest w rękach Boga, a po drugie dlatego, że do diabła nie wolno się modlić, tym bardziej nie wolno go prosić.
Dlaczego więc Bóg pozwala na wodzenie i zwodzenie nas przez diabła? Po co ten cały teatr, skoro Bóg chce naszego zbawienia? Po co w ogóle istnieje szatan i jego diabły? Po co grzech i wszelkie zło na świecie i w ludziach? Dlaczego Bóg zezwala na porażki i klęski ludzi w kuszeniu diabelskim? Czyż to nie Bóg właśnie ponosi ostatecznie odpowiedzialność za tragedię grzechu?
Szczególną odpowiedzią na te pytania jest właśnie kuszenie i zwycięstwo Jezusowe. Jezus Chrystus działa w nim jako Bóg i jako Człowiek. Jego bycie wyprowadzonym na kuszenie nadaje właściwy sens prośbie, byśmy my nie byli wodzeni na pokuszenie: ta nasza prośba, wynikająca zarówno z poczucia własnej słabości, jak też z ufności w dobroć Bożą, jest równocześnie wskazaniem na Chrystusowe pokuszenie i pokonanie szatana, a tym samym pogodzeniem się z wolą Bożą, gdy nastaje dla nas czas i sytuacja próby.
Są zasadniczo dwa rodzaje wypróbowania, podobnie jak dwa zasadnicze starcia Jezusa Chrystusa z szatanem: 1. codzienne potrzeby, dążenia i cele, w tym także podjęte z własnej woli zadania i wyzwania, 2. cierpienie, każde bolesne doświadczenie, niechciane, niemiłe, nielubiane, nawet niespodziewane i nieoczekiwane. Tym samym właściwie nie możemy uciec przed pokusami, nawet jeśli sam Zbawiciel każe nam modlić się o zachowanie przed nimi. Próba, tym samym ryzykowność i niepewność sytuacji stanowią niezbywalny aspekt naszego życia. W taką sytuację zostaliśmy wprowadzeni wraz z zaistnieniem. Każdy, nawet najmniej zauważalny proces biologiczny i biochemiczny w naszym ciele jest wypróbowaniem i próbą sił, sprawdzeniem i zwycięstwem silniejszego, tego, co ma przetrwać.
Tym niemniej każdy obawia się próby. Każdy zna mniej czy większy lęk przed egzaminem. Normalny człowiek odczuwa obawę przynajmniej o życie i dobro swoich bliźnich, jeśli nie swoje. Każdy, kto był zakochany, wie jak bardzo boli już chociażby przelotna myśl o możliwej utracie ukochanej osoby. Któż mógłby o sobie powiedzieć, że wytrzyma próbę, że się jej nie boi?
Czytając, słysząc czy widząc relacje o losie ludzi w łagrach, obozach koncentracyjnych, nieludzkich warunkach więziennych, czy aktualnie o sytuacji chrześcijan wyżynanych i wypędzanych przez zbrodniarzy muślimskich, czyż nie przychodzi nam na myśl wątpliwość, czy i jak bylibyśmy w stanie przetrwać i wytrzymać czas i sytuację takiego pokuszenia?
Kuszenie Jezusowe poucza nas i daje siłę ducha także na takie sytuacje, mianowicie przez wskazanie, że chodzi o walkę zasadniczo i przede wszystkim duchową. Tym samym żadne niesłychane, niesamowite doświadczenie nie musi nas zastać zupełnie nieprzygotowanymi.
Już tu i teraz, w tym Wielkim Poście, który dla każdego z nas może być ostatnim tu na ziemi, możemy i powinniśmy podjąć przygotowanie do przyszłych pokuszeń, także na ostatnie kuszenie w godzinie śmierci. Już tu i teraz możemy i powinniśmy ucieleśnić postawę, że nie samym chlebem żyje człowiek, że nie wolno używać Pana Boga do swoich celów, do realizacji swoich ambicyj, że tylko Bogu samemu należy się najwyższe uwielbienie i poddanie. Tę postawę można zdobyć jedynie w uznaniu swojej słabości i niedostateczności, wpatrując się w postawę i zwycięstwo naszego Zbawiciela. I naśladując Go w walce z szatanem.
Co to znaczy "że nie wolno używać Pana Boga do swoich celów, do realizacji swoich ambicyj," ?
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie to głupie pytanie, ale czy złe duchy są świadome tego, że są złe?
OdpowiedzUsuńSą świadome, ponieważ są inteligentne.
UsuńBóg zapłać. Mam nadzieję, że takimi rozważaniami będziemy karmieni na każdy tydzień Wielkiego Postu.
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że lepiej odmawiać Ojcze Nasz po łacinie.
Przepraszam za pytanie nie w temacie rozważania, ale czy zna Ksiądz dzieła Świętej Teresy Benedykty od Krzyża. A jeśli tak to jaka jest Księdza opinia pod kątem wartości teologicznej?
Niech ksiadz wybaczy ale z ciekawości i sympatii przepuściłem tekst przez tzw.sztuczna inteligencje. Dziekuje za prace.
OdpowiedzUsuńOcena spójności wypowiedzi: wysoka
Tekst przedstawia analizę modlitwy "Ojcze nasz", a zwłaszcza przedostatniej prośby, która może budzić wątpliwości. Autor rozważa znaczenie słowa "pokuszenie" i wskazuje na jego różne aspekty, zarówno moralno-religijne, jak i biblijne. Omawia historię kuszenia Jezusa przez diabła i wyjaśnia, dlaczego warto prosić Boga o to, by nas nie wodził na pokuszenie. W końcu autor porusza trudne pytania o istnienie zła i pozwolenie Boga na porażki i klęski ludzi w kuszeniu diabelskim. Odpowiedzią na nie jest, według autora, kuszenie i zwycięstwo Jezusa, które pozwalają na pogodzenie się z istnieniem zła i uzasadniają sens modlitwy "Ojcze nasz". Całość tekstu jest spójna, logiczna i czytelna, autor wykazuje się dużą wiedzą teologiczną i umiejętnością przekazywania myśli. Dodam od siebie że mi przypomina to że byliśmy kuszenii nawet w raju.
Jak widać nawet AI musi oddać należną słuszność katolickiej racjonalności. Być może świadczy to na jej korzyść. Czy może Pan powiedzieć, jak to się robi? Trzeba coś instalować?
Usuńchodzi mi, że na korzyść sztucznej inteligencji :)
UsuńNie wiem, czy należy cieszyć się z komplementów danych przez AI :-D
UsuńMoże się okazać niemal - o ile nie najbardziej - obiektywnym komplementem :D
UsuńKomplement jest z mojej storny a AI to tylko ,,potwierdził'' ..jakiś wpis o AI mogłyby powstać ale temtyki nie wskaże i tu zdaje się na ksiedza. Tak czy inaczej dokonała pieknej syntezy dla mnie. : Odpowiedzią na nie jest, według autora, kuszenie i zwycięstwo Jezusa, które pozwalają na pogodzenie się z istnieniem zła i uzasadniają sens modlitwy "Ojcze nasz".
OdpowiedzUsuńPobawiłem się również z koronką Faustynu i też fajny efekt. Generalnie dezercja AI kiedy wytknołem niepodzielnosc bóstwa i dowolność interpretacji przez autorów to AI wskazała że trzeba się trzymać w teologii sprawdzonych i wcześniejszych opinii więc mamy wektor w kierunku Tradycji kościoła. Uszanowanie i z pamiecią+