Niemal od pierwszych dni pontyfikatu Leona XIV trwa w środowiskach katolików konserwatywnych debata co do tego, czy jest to Franciszek 2.0 czy jednak ktoś inny. Dyskutanci czy raczej recenzenci błyskawicznie rzucają się na każde nowe wypowiedzi czy decyzje Leona XIV, szukając w nich potwierdzenia bądź zaprzeczenia dla swojej tezy. Jak to zwykle w płyciznowym dziennikarstwie bywa, liczą się głównie czy niemal wyłącznie wypowiedzi dla dziennikarzy, a mało kogo w ogóle interesują przemówienia oficjalne czy homilie. Póki co nowy papież co do łatwości i częstotliwości wypowiedzi dziennikarskich niestety idzie w ślady swego bezpośredniego poprzednika, aczkolwiek poziom wypowiedzi jest zdecydowanie lepszy, mianowicie nie krętacki i zasadniczo nie skandaliczny, choć także dający możliwość a nawet sposobność do nieporozumień. Typowym przykładem jest najnowsza wypowiedź (z 30.9.2025):
Słynny usański katolicki konserwatywny teolog i publicysta zareagował w następujący sposób:
Jak widać, Kwaśniewski nie ukrywa swojego rozczarowania. Równocześnie jednak nie przytacza wypowiedzi Leona XIV w całości, lecz opuszcza pierwsze i ostatnie zdanie, a to istotnie zmienia całość.
Wszak jest dość jasne, że Leon XIV
- unika odpowiedzi odnośnie do tego konkretnego senatora (i zamiaru przyznania mu odznaczenia kościelnego),
- rozszerza temat ochrony życia ludzkiego o temat kary śmierci i traktowania imigrantów,
- wskazuje na nauczanie Kościoła w tych kwestiach,
- apeluje o wzajemny szacunek,
- nie chce dać się wciągnąć w spory polityczne czy to partyjne czy frakcyjne między katolikami, czyli unika opowiedzenia się za jedną ze stron sporów.
Interpretując życzliwie i zarazem rzetelnie, myślę, że bezpodstawne jest zarzucanie mu zrównywania tych trzech kwestij, czyli życia nienarodzonych, kary śmierci i życia imigrantów. Nie trzeba być wybitnym teologiem, by zdawać sobie sprawę z istotnych różnic. Osobiście bym zarzucił mu jedynie, że w ogóle jest gotowy do wypowiadania się w takiej sytuacji, która właściwie wyklucza rzetelne rozpatrzenie i odpowiednie rozwinięcie myśli, co by zabezpieczyło przed nieporozumieniami. Tutaj Leon XIV jakoś nie ma odwagi a chyba nawet ochoty na odróżnienie się od Franciszka, który wręcz lubował się w tego typu sytuacjach i wypowiedziach, które regularnie prowadziły do zamieszania i skandali. Z drugiej strony jednak publiczność oczekuje zajęcia stanowiska przez papieża w aktualnych gorących kwestiach. Byłoby sprzeczne z naturą i charakterem Roberta Prevost'a, gdyby to zignorował i nie odpowiedział na te oczekiwania.
Czy można było lepiej zareagować na to pytanie dziennikarki? Prawicowi publicyści są oczywiście rozczarowani i oburzeni, że papież nie skorzystał z okazji by publicznie zrugać kardynała Cupich'a, a także wszystkich proaborcyjnych biskupów i polityków zarówno w USAnii jak i na całym świecie. Za to Leon XIV oczywiście odpowie przed Panem Bogiem, o czym on zapewne doskonale wie. Nie sposób jednak się z nim nie zgodzić w tym, że zawężanie troski o ochronę życia ludzkiego do nienarodzonych nie jest ani uczciwe, ani mądre, ani katolickie. On nie powiedział, że stosunek do aborcji jest nieistotny czy mniej ważny, lecz wskazał na szerszą perspektywę teologiczną i polityczną. Jego słowa nie są bagatelizacją czy relatywizacją zła aborcji, lecz wytknięciem braku konsekwencji i uczciwości zarówno u tych, którzy opowiadają się za liberalnym traktowaniem aborcji, jak też u tych, którzy - być może - zapominają o ludzkiej godności i prawie do życia imigranta czy zbrodniarza. Tutaj jest oczywiście nie wolno pomijać aspektu winy, czyli istotnej różnicy między prawem do życia niewinnego dziecka a tymże prawem po stronie zbrodniarza czy nielegalnego imigranta. Zaznaczenia tej różnicy brakuje w tych słowach, lecz z tego nie wynika jej negacja.
Na tym przykładzie widać dość wyraźnie, jak wielkie rany, uprzedzenia, skrzywienia i podatność na wręcz neurotyczne reakcje pozostawił w umysłach katolików pontyfikat Franciszka, który zresztą słusznie można uznać za największą traumę w życiu Kościoła na przestrzeni wszystkich wieków. Leon XIV jest traktowany podejrzliwie czy przynajmniej nieufnie już choćby z tego powodu, że swoją karierę kościelną - patrząc powierzchownie - zawdzięcza swojemu poprzednikowi. Co zresztą nie jest do końca prawdą, gdyż generałem szacownego zakonu został za Jana Pawła II, a już za Benedykta XVI był traktowany jako poważny kandydat do biskupstwa. Nie zamierzam niczego upiększać ani namawiać do naiwnego optymizmu. Chodzi o rzetelność i realizm. Mówiąc najkrócej: wydaje mi się, że wynik konklawe w 2025 r. był najlepszym możliwym czyli realistycznym wyborem w tym momencie historii Kościoła. Też bym sobie życzył, by papieżem został ktoś, kto jednoznacznie opowiada się za liturgią tradycyjną i kto by niezwłocznie potępił wszelkie herezje i błędy grasujące obecnie w Kościele, tudzież usunął z urzędów wszystkich kardynałów, biskupów, opatów, proboszczów, którzy nie popierają szczerze jego linii, katolickiej linii. Pan Bóg oczywiście mógłby taki wybór na konklawe zdziałać. Jednak fakt jest taki jaki jest, a Pan Bóg nie musi nam się z tego tłumaczyć. Wręcz odwrotnie: to my mamy starać się zrozumieć to, co Pan Bóg chce nam w tym momencie historii Kościoła powiedzieć.
Na koniec jeszcze mała próba pomocy tym, którzy jednak chcą zrozumieć Leona XIV i tym samym wolę Bożą na ten czas. Kim jest Leon XIV?
Jest Usańcem:
Większości obywateli świata USAnia kojarzy się z potęgą, zamożnością i narzucaniem swojej woli innym państwom. Kto nie zna tego kraju od wewnątrz, czy przynajmniej Usańców osobiście, ten nakłada ten schemat na każdego Usańca. Ten kraj jednak jest specyficzny, dość różny od innych krajów, a także są istotne różnice między społecznościami w jego łonie. Dla katolika np. polskiego Kościół usański jest potęgą pod każdym względem. Tymczasem mało kto wie, że katolicy usańscy do niedawna - mniej więcej jeszcze pół wieku temu - byli wręcz publicznie wyszydzaną i pogardzaną mniejszością, mimo swoich niewątpliwych i powszechnie docenianych zasług choćby w szkolnictwie i edukacji. Katolicyzm w USAnii jest tam wprawdzie największą denominacją, jednak ma przeciw sobie przytłaczającą większość protestantyzmu różnej maści, wprawdzie podzielonego na tysiące czy dziesiątki tysięcy sekt, ale zgodnego w zwalczaniu i poniżaniu katolików. Fakt, że dopiero taki fałszywy katolik jak Joe Biden został dopuszczony do urzędu prezydenta, jest tylko jednym z dowodów. Rodzina Roberta Prevost'a należała do niższej klasy średniej, co jest typowe dla katolików chicagowskich. Ma to oczywiście sporo zalet, zwłaszcza dla życia religijnego, gdyż sprzyja silnej tożsamości wyznaniowej. Równocześnie jednak wzmacnia poczucie wartości i wagi tolerancji, koniecznej w sytuacji pluralizmu religijnego. W takiej mentalności wzrastał Robert i to ona kształtowała jego osobowość. Zresztą swoisty pluralizm znamionował i nadal znamionuje jego rodzinę: podczas gdy matka była bardzo pobożna i pilnowała codziennego różańca w rodzinie, jego ojciec był związany z paramasońską organizacją Lions Club, zaś obecnie jego starszy brat Louis dość otwarcie popiera republikanów i D. Trumpa, podczas gdy młodszy John ma dość wyraźne poglądy lewackie po linii bergogliańskiej. Taka sytuacja wręcz wymusza zarówno unikania spornych kwestij jak też szukania tego, co łączy. Istotną cechą mentalności usańskiej jest także pragmatyzm, polegający na pewnej wręcz niechęci dla rozwijania abstrakcyjnych teorij na rzecz poszukiwania rozwiązań, które sprawdzają się w praktyce. W przypadku Roberta Prevost'a mamy do czynienia z pewnym połączeniem tych dążeń, gdyż jest on z jednej strony uzdolnionym matematykiem, z drugiej jednak kimś, kto nie poświęcił się karierze naukowej lecz szukał stylu życia dla praktycznej realizacji żywej wiary, a w teologii pociągała go praktyka wiary wyrażona w prawie kanonicznym, i to zaprowadziło go w końcu na misje do ubogich w Peru. To ostatnie jest mało usańskie, gdyż sprzeciwia się tendencji do wygodnictwa i wyniosłej dominacji, a równocześnie jest zapewne owocem doświadczenia czy styczności z ubóstwem, którego nie brakuje także w Chicago czy ogólnie w USAnii.
Jest augustianinem:
Gdy młody Rober Prevost w połowie lat 70-ych XX w. wybierał drogę powołania duchownego, zakon augustianów, który znał dość dobrze, był w modzie z wielu powodów, aczkolwiek przeżywał zapaść jak niemal wszystkie zakony w posoborowiu. Otóż moderniści już od końca XIX w. reprezentowali odejście od teologii scholastycznej i tomistycznej na rzecz powrotu do teologii "kerygmatycznej", czyli odejście od naukowej precyzji pojęć i dowodów teologicznych a przejście na styl homiletyczny i katechetyczny, czyli bardziej przeżyciowo-subiektywistyczny. Powoływano się przy tym ogólnie na Ojców Kościoła, w tym głównie na św. Augustyna. Tej modzie uległ zresztą już znacznie wcześniej młody Joseph Ratzinger, który zarówno w swojej pracy doktorskiej jak też habilitacyjnej zajął się augustiańskim nurtem teologii.
Myślę, że najistotniejszym kluczem do mentalności i osobowości Leona XIV jest reguła św. Augustyna, która jest najstarszą regułą zakonną Kościoła łacińskiego, a równocześnie dziełem, które przez wieki wywierało i nadal wywiera potężny wpływ na duchowość kleru katolickiego. Można ją streścić w trzech słowach: miłość Boga, wspólnotowość, czyli braterstwo, oraz posłuszeństwo. Myślę, że nie można Robertowi P. odmówić miłości Boga, skoro jako zdolny młodzieniec z szansą na karierę świecką wybrał życie zakonne a następnie posługiwanie jako misjonarz. Te same fakty świadczą o duchu wspólnotowości i posłuszeństwa. On nie jest samotnikiem, nie jest monarchą, nie jest maminsynkiem i nie jest tyranem. Szkoła życia w zakonie uczy realizmu przede wszystkim w stosunku do siebie, a także wysiłku zrozumienia innych, szacunku i wzajemnej zależności. Od bardzo dawna nie było zakonnika na Stolicy Piotrowej. Franciszek był wprawdzie jezuitą, lecz jedynie w duchu poważnie wypaczonego, modernistycznego pseudojezuityzmu "słynnego" Pedro Aruppe, na tyle wypaczonego, że nawet jego współbracia uważali go za niegodnego biskupstwa. Natomiast w Leonie XIV widać, że jest zakonnikiem z krwi i kości, dogłębnie i szczerze, a potwierdzają to jego współbracia, których był przełożonym generalnym przez dwie kadencje czyli przez maxymalny okres. Owszem, także ten zakon jest dotknięty zarazą modernistycznego soborowizmu. Ryba psuje się od głowy. Jednak w Robercie P. widać szczere przywiązanie do reguły św. Augustyna i tym samym przynajmniej do tego nurtu duchowości katolickiej, który jest najstarszy w Kościele i poniekąd najbardziej płodny, skoro chociażby św. Tomasz z Akwinu należał do zakonu dominikańskiego, zbudowanego właśnie na regule augustiańskiej. Oczywiście wspólnotowość i posłuszeństwo mogą być nadużywane, podobnie jak miłość do fałszywego bóstwa w fałszywej religii. Jednak u człowieka na urzędzie kościelnym bardziej niebezpieczny - im wyższy urząd tym bardziej - jest indywidualizm, gdyż bardziej sprzyja on oderwaniu od rzeczywistości i przeświadczeniu o własnej wielkości, co dość wyraźnie widać u poprzedników na Stolicy Apostolskiej. Wspólnotowość może być wypaczona, mianowicie wtedy gdy przeradza się w stawianie interesu grupowego ponad prawdę i miłość Boga. Także posłuszeństwo może zostać wypaczone i faktycznie jest obecnie regularnie wypaczane, gdy władza i urząd są stawiane ponad prawdą i sprawiedliwością, a dominować chce swawola sprawującego władzę. Tutaj akurat wspólnotowość może być skutecznym środkiem zapobiegawczym czy przynajmniej barierą dla despotyzmu. Dlatego właśnie po epoce despotyzmu bergogliańskiego wiele dobrego, a przynajmniej istotnego polepszenia można się spodziewać w obecnym pontyfikacie, co już widać w przemianie nastroju w samym Watykanie.
Jest misjonarzem:
W przypadku kogoś wychowanego w dobrobycie - a nawet zbytku - lat 60-ych i 70-ych pójście na misje do kraju nie tylko ubogiego lecz naznaczonego brakiem stabilności politycznej, przemocą i wojną domową w tym czasie było rzadkością, oryginalnością, a właściwie należałoby powiedzieć - heroizmem. Mówię to z całą odpowiedzialnością, gdyż końcem lat 80-ych byłem związany ze zgromadzeniem misyjnym najpierw w Polsce i na koniec w Austrii. Młody, zdolny zakonnik augustianin z USA mógł sobie urządzić bardzo wygodne życie i nawet karierę kościelną, zwłaszcza że studiował w Rzymie, co oczywiście bardzo sprzyja karierze. On jednak wybrał trudy i niebezpieczeństwa pośród nędzy w Peru, co było wówczas bardzo rzadkie nie tylko w jego zakonie, który właściwie nie specjalizuje się w działalności misyjnej, lecz nawet w zgromadzeniach specjalistycznie misyjnych. A widać po nim, że jest misjonarzem z zamiłowania, z serca, oraz z krwi i kości. Równocześnie praca na misji zapewne miała też znaczący wpływ na jego osobowość kapłańską. Jakie to są cechy?
Po pierwsze, najpierw uważne, nieuprzedzone poznanie rzeczywistości, która jest wpierw obca, poznawanie mentalności, kultury, słuchanie, zanim się coś powie czy zacznie działać.
Po drugie, bezinteresowność czyli autentyczna, szczera wola pomocy, zwłaszcza duchowej. Można to też nazwać otwartością na potrzeby innych.
Po trzecie, unikanie wszystkiego, co mogłoby zrazić, zranić czy zniechęcić, gdyż bariera choćby emocjonalna może udaremnić wszelkie wysiłki zdobycia zaufania i działania dla dusz.
Po czwarte, docenienie choćby iskierki czy źdźbła prawdy i dobra, nawet jeśli otoczone jest to fałszem, złem czy przynajmniej czymś dziwnym i obcym.
Oczywiście mentalność misjonarza może mieć też negatywne strony, jak chociażby brak precyzji czy subtelności teologicznej, skłonność do pójścia na skróty "ze względów duszpasterskich" a wbrew normom prawa itp. Tutaj o. Prevost był o tyle przygotowany i zabezpieczony że wcześniej był zdobył wykształcenie specjalistyczne w kanonistyce, więc z pewnością nie gardził prawem kościelnym. Myślę, że jego życie i osobowość stanowi udaną i wielostronną syntezę różnych aspektów życia kościelnego i duchowości. Z tego właśnie powodu dla kogoś przywykłego np. do mentalności czysto kanonistycznej, czy - z drugiej strony - jedynie misyjnej Leon XIV wydaje się nieczytelny i niezrozumiały. Misjonarze są raczej znani z ignorancji, a jeszcze bardziej z pogardy dla prawa kościelnego, zaś kanoniści ze ślepego na rzeczywistość trzymania się litery prawa. Przez swoją drogę życiową o. Robert Prevost jest dobrze przygotowany do przezwyciężenia tej dychotomii, a myślę, że nie tylko tej.
Podsumowując:
Nie zamierzam uprawiać tanich pochwał czy apologii. Chodzi mi jedynie o rzetelność w odniesieniu do faktów. Pamiętam ostrożność i zasadniczą życzliwość, z którą traktowany był Franciszek na początku swojego pontyfikatu także ze strony katolików konserwatywnych, mimo tego, że właściwie od początku było jasne - przynajmniej dla mnie - kim on jest, co będzie mówił i jak działał. Dopiero stopniowo z czasem pojawiały się głosy krytyczne, właściwie dopiero po opublikowaniu "słynnej" adhortacji "Amoris Laetitia". Natomiast na Leonie XIV od początku ciąży - w oczach krytyków i sceptyków - znamię wypromowania go przez Franciszka. Zapomina się przy tym, że Bergoglio bardzo często, a właściwie regularnie działał według swojego widzimisię, bądź sympatii czy antypatii. Warto mieć na uwadze fakt, że darzył ewidentnie sympatią także słynnego w kręgach tradycyjnych biskupa Atanazego Schneider'a, któremu zawsze udzielał audiencji na życzenie, mimo że powodem było nie podlizywanie się lecz upominanie.
Apeluję więc o przynajmniej taką samą życzliwość czy przynamniej ostrożność w traktowaniu Leona XIV, a nade wszystko o rzetelność. Pamiętam, z jakim zainteresowaniem śledzono codzienne "homilie" bergogliańskie, choć to były zwykle prymitywne i zakłamane bełkoty. Natomiast teraz niby konserwatywni recenzenci Leona XIV ograniczają się do oglądania obrazków, nawet nie wysilając się na zapoznanie się z jego nauczaniem czyli oficjalnymi wypowiedziami, ograniczając się najwyżej do spontanicznych wywiadów. Proszę sobie porównać pierwsze z brzegu przemówienie czy homilię Leona XIV z odpowiednikami "nauczania" bergogliańskiego. To powinno wystarczyć, by zauważyć przepaść między nimi zarówno w stylu jak też w treści. Nie musi to oznaczać zanegowania wprost tego, co głosił Franciszek. Już sama metoda teologiczna stanowi o sprzeczności.
Można oczywiście narzekać i wytykać, że Leon XIV nie ryczy na heretyków i nie przepędza ich z Watykanu i stolic biskup na pustynię. Ciekawe, kto z takich mądrych by tak postąpił ze swoimi niesfornymi dziećmi (gdyby je miał) czy choćby ze swoimi pracownikami (gdyby ich miał). Tacy mądrale zapewne nie mają pojęcia ani o wychowaniu dzieci, ani o obchodzeniu się ze współpracownikami, a tym bardziej o tym, jak działa Kuria Rzymska i w ogóle Kościół. Albo myślą o Kościele w kategoriach postfeudalnego systemu kościelnego w Polsce, gdzie już byle kurialista uważa się za jakby bożka czyli za prawie wszechwładnego i wyniesionego ponad zasady nawet zwykłej przyzwoitości.
Spoza tematu mnie zastanawia, czy istnieje taka możliwość, żeby zapytać papieża, czy kurię rzymską na tematy związane z etyką, czy kwestiami teologicznymi i czy jest możliwość, by odpowiedź została udzielona publicznie, na przykład w formie publicznego komunikatu, choćby opublikowanego w oficjalnych mediach watykańskich. Jeśli już Watykan musiałby mieć parcie ma medialność to dużo lepsze byłoby w takiej właśnie formie.
OdpowiedzUsuńNie robię sobie nadzieji. Może to nie Franciszek 2.0 ale raczej łagodny nosiciel posoborowego diabelstwa. Kościół jest w stanie agonalnym a ten papież to takie chwilowe polepszenie stanu zdrowia ale droga ku zgonowi wciąż na horyzoncie.
OdpowiedzUsuń"Pan Bóg oczywiście mógłby taki wybór konklawe zdziałać" - nie odmawiam Panu Bogu Jego wszechmocy, ale czy na konklawe była choć jedna osobą, która spełniała ww. kryteria?
OdpowiedzUsuńA wybór był faktycznie realistyczny, ale nie nie był najlepszym możliwym.
Wydaje się, że Leon XIV to taka wersja soft Benedykta XVI. Tamten w czasie swojego pontyfikatu był konserwatystą o miękkim usposobieniu (w przeciwieństwie do czasów V2 gdy był w obozie progresywistów soborowych), bez nachalności i dlatego z jednej strony był do zaakceptowania dla mainstreamu kościelnego, ale też dla konserwatystów. Franciszek był nie tylko ultraprogresywistą, ale był przy tym jeszcze nachalny, zraził do siebie nawet tych katolików, którzy zwykle stronili od krytykowania duchowieństwa i Kościoła. A Leon XIV jest postawiony przed faktami dokonanymi, nie lubi podejmować nagłych ruchów więc jest skazany na bycie nijakim. Inna sprawa, że z analizy jego osobowości raczej nie da się go zaszufladkować konkretnie do obozu konserwatywnego, czy progresywnego, jego tendencje są raczej niestandardowe i przy ocenie jego poglądów raczej trzeba będzie analizować każdy z osobna.
OdpowiedzUsuńWidzieliście jak tak zwany "papież" Leon XIV błogosławi bryłę lodu? :))) Była Paczamama jest i Paczatata
OdpowiedzUsuńGdzie tu jest błogosławienie?
Usuń
Usuńad teologkatolicki2 października 2025 12:21
Tutaj: https://x.com/CatholicSat/status/1973403499065925787
przecież to jakaś farsa, agenda klimatystyczna w religijnym opakowaniu.
A tu dla przykładu intencja papieska na październik:
https://x.com/Pontifex_pl/status/1973024532668842091
przecież to praktycznie kopiuj-wklej z Franciszka.
Anonimowy chyba nie rozumie słów, które są tam wypowiadane, i zatrzymuje się na obrazkach.
UsuńPrzecież zaczyna się od "bless this water". Do czego innego ma się to odnosić niż do tej bryły lodu, nie ma tam żadnej innej wody (chyba, że chodzi o ten materiał, którym potem zgromadzeni machają). Ksiądz stosuje wobec Leona jakąś niezrozumiałą taryfę ulgową, której nie dawał Franciszkowi.
UsuńNawet gdyby nie było tam formalnego "błogosławieństwa bryły lodu", to i tak cała ta impreza jest niewarta obrony. Leon niestety jest kontynuatorem linii posoborowych papieży. Do tej pory zdążył już "kanonizować" Franciszka (powrót do Domu Ojca i poczucie jego obecności z nieba), utrzymał Amoris Laetitia i Fiducia Suplicans, podtrzymuje nauczanie Franciszka co do kary śmierci, rozmywa kwestię LGBT (nie widzi "w najbliższej przyszłości" możliwości zmiany), itd. O tradycyjnym rycie wypowiedział się raz i to zdradzając całkowite niezrozumienie "naszej" sprawy (wypowiedź w stylu, że posoborową mszę też można odprawiać po łacinie, a "sam nie wie, do czego to [napięcie między starym a nowym rytem] doprowadzi").
UsuńJaką taryfę ulgową? Kiedy? Chodzi przecież o trzymanie się faktów i rzetelną ich ocenę. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego.
UsuńWięc jednak nie było błogosławienia lodu, lecz błogosławienie wody. A to od zawsze jest w Kościele. Herezji w słowach tego błogosławieństwa nie słyszałem. Owszem, także nie jestem zachwycony faktem, że Leon XIV bierze udział w tym infantylnym cyrku pseudoekologicznych. Zresztą widać też po nim, że on sam nie jest zachwycony. Jednak wystarczy odrobina wyobraźni i dobrej woli, by zrozumieć, co by to było, gdyby on odmówił uczestniczenia w tym cyrku bandy bergogliańskiej. Owszem, teoretycznie mógłby odmówić. Jednak to by nie pasowało do jego formacji i duchowości zakonnej i misyjnej. Być może to jest jego słabość. Nie ma jednak podstaw do twierdzenia, że robi to ze złej woli czy z poglądów heretyckich. Bergoglio całkowicie otwarcie trzymał z bandą Soros'a, Schwab'a, Obamy i Clintonów. Prevost z całą pewnością do tego klubu nie należy, choć musi się z nim liczyć bądź uważa, że musi.
UsuńNo niestety pod względem politycznym Leon XIV faworyzuje pewne hasła agendy globalistycznej, jak na przykład podmiana populacji, klimatyzm, czy choćby to agitowanie do przesady przeciwko karze śmierci, choć całkowity zakaz kary śmierci z punktu widzenia teologii katolickiej jest nie do obrony. Być może nie jest tak radykalnym progresywistą w teologii, ale wobec globalistycznych trendów ideologicznych nie zachowuje pragmatycznego centryzmu, tylko szkodliwy centrum, tak zwany zgniły kompromis. A idee mają swoje konsekwencje, jeśli ma się błędny obraz spraw politycznych to popadnie się w błędy w sprawach teologii i vice versa, bo wbrew temu, co twierdzą sekularystyczni heretycy, zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa tych dwóch sfer nie da się całkowicie rozdzielić, bo one często dotyczą spraw tych samych, związanych z aksjologią.
UsuńKsięże, z całym szacunkiem, ale też nie bardzo rozumiem do końca Księdza postawy.
UsuńTzn., dobrze, że po ludzku Ksiądz ma nadzieje i daje szanse Leonowi XIV, dla mnie to trochę jednak zakrawa na dobroduszną naiwność. Po co te analizy osoby Leona XIV? Co one wnoszą? Polityka się ocenia po głosowaniu w sejmie, a nie tym co mówi i jak się zachowuję.
Słyszał Ksiądz kogo podobno mianował obecny Papież na prezesa papieskiej akademii sztuk pięknych? Przepraszam, że będę szyderczy, ale mam rozumieć, że jak Papież jednocześnie ma pod sutanną włosiennicę, to ma nam to dawać jakąś nadzieje? To ma być ta taktyka małych kroków? :) Tak Leon XVI nie chce się wychylać w swojej ortodoksyjności, że akceptuje takie osoby jak ta ww.?
Owszem, możemy spodziewać się wiele dobrego od obecnego Papieża. Problem w tym, że druga strona również otrzyma wiele "dobra".
Jak to powiedział chyba bp. Vigano, Leon XIV reprezentuję "modernizm z ludzką twarzą" i mam nadzieję, że się ostatecznie pomylę, ale myślę, że to zdanie może doskonale obrazować postać Leona XVI.
"Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego."
- Widzę, w moim odczuciu, w tym zdaniu dwa błędy:
1. Tak, oczekujemy zasadniczej reakcji, nazwania błędu błędem i wdrażania reform, które pogonią modernistów, heretyków i sodomitów z Kościoła. Oczywiście roztropność i tolerancja (pojęta katolicko) jest wskazana. Pytanie tylko, czy to jedynie roztropność czy...
2. ... Leon XIV po prostu nie ma zamiaru pokazywać, że wszystko co zrobił Papież Franciszek było badziewiem i gnojem, bo najzwyczajniej w świecie po części (przekraczającej granice błędu) z nim się zgadza. Pomyślał Ksiądz o tym?
ad "Anonimowy 2 października 2025 17:35"
UsuńWidać, że anonimowy ogranicza się do oglądania obrazków i na tej podstawie wydaje swój sąd. To dość prymitywne.
ad "Anonimowy 2 października 2025 18:06"
UsuńAnonimowy widocznie nie ma pojęcia, jak funkcjonuje Watykan. To jest machina ustawiona przez zmarłego szefa, która podczas sede vacante jedynie zwalnia czy zawiesza się, by po konklawe iść dalej. Wiem, że już na pontyfikatu JP2 a szczególnie za B16 było tak, że ludzie, którzy mieli być usunięci, po prostu mówili, że nie pójdą, więc zostawali. Równocześnie były decyzje, które były podsuwane papieżowi jedynie do podpisu, nawet bez pytania go o zdanie. Tak było zwłaszcza za B16. Dlatego właśnie abdykował, bo był dość otwarty bunt bandy wokół Kaspera, która potem wyniosła Bergoglio na tron Piotrowy. Tak to działa. L14 o tym wie. Wie o tym każdy, kto ma choćby blade pojęcie o tym, co się dzieje w Watykanie od ponad pół wieku. Polecałem już książki x. Charles'a Murr. Jan Paweł I zginął dlatego, że chciał choćby z grubsza usunąć masonów z głównych urzędów watykańskich. Nie twierdzę, że L14 boi się śmierci, ale on wie, jak to działa. Oczywiście kiedyś może dobry Pan Bóg według Swojej najświętszej woli osadzi na Stolicy Piotrowej papieża, który porządnie wymiecie. Z tego, co póki co widzę, wiem, że L14 nie chce i nie zamierza być klonem bergogliańskim, ale nie chce też być rewolucjonistą, który jednym cięciem robi rewolucję.
I na koniec: W żadnej oficjalnej czyli przygotowanej wypowiedzi L14 dotychczas nie zauważyłem nawet błędu teologicznego, tym bardziej herezji. Jedynie w wywiadach są niedopowiedzenia, niejasności, brak precyzji, także unikanie określenia się. To na pewno nie jest oszukiwanie typowe dla Bergoglio i jego bandy. L14 raczej stara się wyciągnąć ze słów i czynów bergogliańskich coś, co da się obronić czy spożytkować. To nie jest całościowa, bezkrytyczna afirmacja tego, co Bergoglio mówił i czynił. To jest ratowanie tego, co da się - jego zdaniem - uratować.
Rozumiem Księdza, tylko trochę mnie już męczy to założenie, że w zasadzie to mieliśmy fajnych Papieży w ostatnich latach (prócz Franciszka), tylko byli odcięci od świata przez zawistną masonerię i podpisywali np. liberalne nominacje będąc przekonanymi że to konserwatywny i tradycyjny kandydat, bo "zaufani" pracownicy wprowadzili w błąd... . Czy życie Papieża naprawdę wygląda tak, że w żaden sposób nie może być on asertywny, samodzielny i siłą rzeczy musi polegać ślepo na swoim otoczeniu?
UsuńCzy szczególnie w czasach zamętu Papież nie powinien czytać wszystkiego od deski do deski?
I jeszcze rozumiem pojechanie na ten obrzęd błogosławieństwa wody jako roztropną antyrewolucyjną taktykę, ale słyszałem, że z nominacjami na różne stanowiska jest nie za wesoło za pontyfikatu Leona XIV. Czy uważa Ksiądz, że on nie ma świadomości kogo sam powołał lub (jeśli są takie prawne możliwości - nie znam się), kim są osoby powołane przez innych, wyznaczonych do tego, hierarchów?
Anonimowy ma urojenia? Gdzie jest u mnie takie założenie?
UsuńMówię przecież, że zapaść papiestwa trwa od ponad pół wieku, a zaczęła się już pod koniec pontyfikatu Piusa XII.
Też uważam, że papież powinien przede wszystkim studiować akta, a mniej bawić się w występy typu gwiazda. Także audiencje powinne być ograniczone, bo zwykle też nic nie wnoszą oprócz poprawy samopoczucia dwóch stron. A bandytom w kurii zależy na tym, żeby mieć taką maskotkę dla zabawiania pospólstwa i ślepego podpisywania wszystkiego, co się przedłoży do podpisu. I taki jest faworyzowany na konklawe.
Jednak:
1. Pan Bóg mimo wszystko prowadzi Kościół
2. narzekanie nie powoduje poprawy
Bardziej pomaga
1. modlitwa za Kościół
2. docenienie choćby krzty dobra czy polepszenia, a to już jest.
Obecnie wygląda na to, że wielu tzw. konserwatywnych katolików bardziej boli to, że L14 przyjmuje na audiencji zboczeńca jezuitę James'a Martina czy zboczoną zakonnicę Caram (bergogliańską przyjaciółkę), niż cieszy to, że powoli liturgia tradycyjna wraca także do bazyliki św. Piotra. Coś tu chyba nie tak.
Problemem nie jest jeden jezuita, czy jedna zakonnica, tylko cała rewolucja modernistyczna i ten problem nie zakończy się dopóki nie pojawi się papież, który publicznie spali dokumenty tej rewolucji i potępi wszystkie herezje w nich zawarte, zwłaszcza herezję tzw. ekumenizmu i tzw. wolności religijnej, które w praktyce przyczyniły się do laicyzacji katolików i państw katolickich. Jak Kościół katolicki ma się pozbyć lewackiej agentury skoro dla przeciętnego tzw. katolika oczywistością są tak rażące herezje (to, co powinno być oczywiste, że jest herezją, ten ekumenizm, który się sprowadza do tego, że nieważne w co i czy się wierzy, ważne, żeby być dobrym człowiekiem, cokolwiek to znaczy to traktuje się jako normalność)? Bez powrotu do tak oczywistych rzeczy niemożliwe jest rozgraniczenie tego, co jest katolickie, a co nie jest.
UsuńNie chodziło mi o to, że Ksiądz ma takie założenia. Może źle to ująłem, przepraszam. Wypowiadałem się ogólnikowo o tendencji która zawsze znajdzie na usprawiedliwienie błędów ostatnich papieży (oczywiście nie wszystkich błędów).
UsuńAd. 2
Rozumiem o co Księdzu chodzi, ale ja to widzę trochę inaczej. Rozumiem, że Watykan może na odczepnego uwolnić trochę Tradycji i dobre i to. Młodzi ludzie będą mieli szanse trafić na tradycyjną Mszę. Być może jakiś kapłan „rykoszetem” zainteresuje się dzięki temu tradycyjną nauką i będzie ją głosił ma ambonie i w konfesjonale.
Ja jednak po takim czasie patrzę na to z innej perspektywy. Tu nie może być tylko „rykoszetów”. Watykan musi odzyskać wiarę, po prostu. Bo tak jak ryba psuje się od głowy, tak przykład idzie z góry. Jest pewna grupa osób, tak podejrzewam, która przejrzy na oczy dopiero gdy Stolica Apostolska zrobi to samo.
Niech Ksiądz pomyśli jak mogła by przebiegać plandemia gdyby hierarchia miała prawdziwą wiarę katolicką. Msza tradycyjna to nie magia, wiadomo. Dopóki po jednej stronie będzie tradycja, a po drugiej „ojcowie Szustaki” to będziemy mieli ciągły dzień świstaka. Raz wahadło przechyli się w jedna stronę, raz w drugą. Może jestem w błędzie, ale globaliści czy inni eurokołchoźnicy zostaną realnie powstrzymani gdy Watykan na powrót zacznie głosić heroicznie Prawdę. Bo jakby nie było to sercem Kościoła jest Rzym. I dopóki on raczej pomaga globalistom niż ich zwalcza, dopóty może być źle. Lokalne tradycyjne ogniska, mimo że ważne, mogą nie przechylić szali zwycięstwa.
Możemy wychodzić ma ulice: nic to nie da. Siedzą w kilku na górze i śmieją się z nas. W stół musi uderzyć ktoś kto ma autorytet realne oddziaływanie na świat, a tym jest Wieczne Miasto.
"Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego."
UsuńCzyż w historii Kościoła nie było sytuacji ze papież ekskomunikował poprzednika albo zrywał z błędami ??
Papież jaki jest każdy widzi. Nie było kandydatów ortodoksyjnych czy konserwatywnych (nazwijmy to). Po zadymie z pontyfikatem Franciszka nie wybrali jakiegoś turbo postępowca tylko umiarkowanego postępowca dla uspokojenia nastrojów.
Kościół jaki znamy tak czy siak zmierza ku upadkowi tylko zmniejszył prędkość na drodze do przepaści.
Chyba nikt realnie nie spodziewał się nic innego ?
"Czyż w historii Kościoła nie było sytuacji ze papież ekskomunikował poprzednika albo zrywał z błędami ??"
UsuńNie było. Był przypadek Honoriusza, który został potępiony za niepowstrzymanie herezji monoteletyzmu, ale nie do końca słusznie, a raczej nie tyle słusznie, czy nie, ale sytuacja była bardziej skomplikowana. Honoriusz nie znał sprawy, a patriarcha aleksandryjski Cyrus wprowadził go w błąd przedstawiając mu tezę o jedności woli dwóch natur Chrystusa jako jedności moralnej, co akurat było ortodoksyjne, chociaż faktycznie wyznawał heretycką jedność ontologiczną woli. Honoriusz wprowadzony w błąd zadowolił się deklaracją, jaką mu Cyrus przedstawił, a patriarcha jerozolimski Sofroniusz nie zdążył przedstawić Honoriuszowi, nie orientującemu się w sporach teologicznych Wschodu rzeczywistej sytuacji, ponieważ Honoriusz zmarł. Poza tym przypadkiem był jeszcze synod trupi, który był farsą sądową. Był farsą, chociaż nie był herezją więc w sensie teologicznym nie możemy mówić o błędzie.
ad "Anonimowy 3 października 2025 08:14"
UsuńBył jeden tego typu przypadek, ale także wtedy czynników było wiele, a nie były one bynajmniej czysto teologiczne. A z całą pewnością nie była to reguła.
Szafowanie takimi określeniami jak "postępowiec", "turbo" itp. świadczy o mentalności najwyżej brukowcowej, czyli dość prymitywnej i mało adekwatnej do rzeczywistości przynajmniej kościelnej. Żadna herezja, żaden błąd, żadne dziwactwo bergogliańskie nie jest postępowe. To jest regres, a nie postęp. Nie popadajmy ślepo w narrację czy choćby pojęciowość lewaków utożsamiających siebie kłamliwie z postępem. To raz.
Po drugie: Kościół prawdziwy nigdy nie zmierza ku upadkowi. Ku zapaści zmierza modernizm. On nadal okupuje urzędy kościelne z Kurią Rzymską włącznie. Okupował także tron Piotrowy przez Bergoglio. Jednak Kościół trwa i będzie trwał. Jeśli ktoś ocenia Leona XIV według tego, że wypromował go Franciszek i że on błogosławi bryłę lodu, to ma myślenie na poziomie najwyżej podstawówki, a równocześnie bardzo wybujałe mniemanie o sobie. Przypuszczalnie kształtowane przez propagandę lefebvriańską, bo już sedewakantyści reprezentują wyższy poziom argumentacji (aczkolwiek też nie wolnej od skrótów myślowych i uprzedzeń).
Jeszcze raz: nie znam ani jednej oficjalnej wypowiedzi Leona XIV, która by choćby traciła herezją. Położenie ręki na bryle lodu i w ogóle uczestniczenie w infantylnym teatrzyku przygotowanym przez bandę bergogliańską na pewno nie jest herezją, choć nikt rozsądny nie jest tym zachwycony, bo takie coś uwłacza powadze i godności urzędu papieskiego. Jednak zwykła przyzwoitość wymaga, by choćby spróbować zrozumieć, dlaczego L14 to robi. Osobiście nie jestem zaskoczony, bo wiem, jak zachowuje się misjonarz, dobry misjonarz, że misjonarz regularnie czuje się zobowiązany do uczestniczenia w czymś, do czego nie jest w 100% przekonany, co jest mu może nawet obce, o ile nie widzi w tym zasadniczo nic zdrożnego.
Domyślam się, że chodzi o ty, iż ludzie w krajach 3ego świata na co dzień doświadczają niszczenia ich naturalnego środowiska, z zatruwaniem czy degradacją np. wody włącznie. Za tym stoją interesy potężnych koncernów, które nie liczą się ze skutkami exploatacji ziemi dla tubylców. L14 zna te problemy. Ma tych ludzi zostawić na pastwę eko-terrorystów? Czy lepiej jest jednak przynajmniej zauważyć te problemy?
Ale nikt nie wysuwa tu argumentu, że te "błogosławieństwo lodu" to herezja.
Usuń"To jest regres, a nie postęp. Nie popadajmy ślepo w narrację czy choćby pojęciowość lewaków utożsamiających siebie kłamliwie z postępem. To raz"
Usuńdla sprecyzowania zakładałem że te słowa w oczywisty sposób zostaną potraktowane jako ironia. W nomenklaturze publicystyki szerokiej (bynajmniej nie chodzi o brukowce) jest to stosowane. I raczej mowa o tej lewej stronie która tak to prezentuje. Coś na zasadzie, że średniowiecze to ponoć wieki ciemne a Oświecenie to był postęp. No My wiemy, żę było dokładnie odwrotnie.
"Po drugie: Kościół prawdziwy nigdy nie zmierza ku upadkowi. Ku zapaści zmierza modernizm. On nadal okupuje urzędy kościelne z Kurią Rzymską włącznie. Okupował także tron Piotrowy przez Bergoglio. Jednak Kościół trwa i będzie trwa"
Wypada Nam w to wierzyć bo cóż innego pozostaje ? ;)
Natomiast było to sformułowanie z punktu widzenia "ziemskiego". Tzn. ta struktura i ta hierarchia osiąga tylko tyle, że wierni odchodzą a powołania nikną. W tym sensie Koscioł zmierza do przepaści.
"Przypuszczalnie kształtowane przez propagandę lefebvriańską,"
Nie śledzę dokładnie ale chyba w kwestii Leona XIV nie wypowiadają się zbyt obszernie jak narazie.
"Jeszcze raz: nie znam ani jednej oficjalnej wypowiedzi Leona XIV, która by choćby traciła herezją"
A zna czcigodny ksiądz jakąś która sugeruje odchodzenie od modernistycznego kierunku ??
Zna. Nauczanie Leona XIV jest od pierwszego wystąpienia chrystocentryczne. To jest wybitnie antymodernistyczne.
Usuń„ Jeśli ktoś ocenia Leona XIV według tego, że wypromował go Franciszek i że on błogosławi bryłę lodu, to ma myślenie na poziomie najwyżej podstawówki, a równocześnie bardzo wybujałe mniemanie o sobie.”
UsuńNiech Ksiądz się odniesie do komentarza mówiącego o osobach które zostały wybrane na poszczególne stanowiska, dobrze? Może mam wybujałe mniemanie osobie ale jeśli te nominacje są prawdziwe to są one wybitnie antykatolickie i z miejsca burzą nadzieje na taktykę małych kroków L14.
O które osoby chodzi? Póki co najważniejszą nominacją i zarazem zupełnie autonomiczną jest prefekt dykasterii ds. biskupów Filippo Iannone, karmelita ostentacyjnie pomijany przez Bergoglio w nominacjach kardynalskich. Innych ważnych nominacyj nie było dotychczas. Nominacje biskupów są długo przygotowywane i zależą głównie od nuncjusza w danym kraju, bo to on przygotowuje listę kandydatów i zbiera opinie o nich. Ponadto wiadomo, że w tej dykasterii siedzi sekretarz z bandy bergogliańskiej, który od lat czuwa nad linią bergogliańską w tej dykasterii. Żeby forsować swoich kandydatów L14 musiałby najpierw wymienić nuncjuszy - a do tego konieczna jest wymiana Sekretarza Stanu - oraz usunąć tego sekretarza. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, lecz wystarczy znać realia i mechanizmy kurii, by wiedzieć czy domyślać się, dlaczego L14 nie robi od razu i teraz (zakładając, że chce to zrobić). Nawet Franciszek zasadniczo nie usuwał od razu wszystkich niewygodnych ludzi z urzędów, lecz zwykle czekał do upływu kadencji. Wyjątkiem był kard. Burke, którego natychmiast usunął.
UsuńNajdziwniejsze jest to, że krytycy Franciszka nie dają Leonowi XIV nawet tej szansy, którą najpierw przez długi czas dawali temu pierwszemu. Nie wiem, jak rozwinie się pontyfikat Leona, ale wiem, już jest znacznie lepiej niż za F. Takie są fakty.
"Natomiast było to sformułowanie z punktu widzenia "ziemskiego". Tzn. ta struktura i ta hierarchia osiąga tylko tyle, że wierni odchodzą a powołania nikną. W tym sensie Koscioł zmierza do przepaści."
UsuńNie Kościół zmierza do przepaści tylko najwyżej modernistyczne struktury. Zresztą idą na dno razem z przeciętną populacją tego dekadenckiego świata. Kościół katolicki, choć ma tam jakieś chwile kryzysu to ma się całkiem dobrze, bo nic nie wskazuje na to, żeby istnienie prawowiernej hierarchii stało pod znakiem zapytania. A że moderniści idą na dno to oczywiście, że raczej należy się z tego cieszyć. Z każdym kolejnym dniem są coraz bardziej skompromitowani. Martwić to trzeba byłoby się, gdyby pociągnęli na samo dno tych katolików, którzy zachowali ortodoksję. Więc nie należy martwić się tym, że będą wprowadzać jakieś otwarte herezje, że doprowadzą do tego, że już nie będzie wątpliwości, że zerwą sukcesję apostolską, bo wybiorą "papieża", który na "duchownych" zacznie wyświęcać baby. Wtedy to już będzie wszystko jasne, że mamy antypapieża i nie pozostanie nic innego jak zwołanie konklawe, na którym zostanie wybrany prawdziwy papież, który ostatecznie rozprawi się z modernistami.
Jak to o które osoby chodzi? Nie zauważył Ksiądz długiego wpisu
UsuńAnonimowy2 października 2025 19:04?
Pomogę i zacytuje część”
„1) Szefem Papieskiej Akademii Życia mianował Renzo Pegoraro, który publicznie opowiada się za legalizacją wspomaganego samobójstwa.
2) 24 czerwca 2025 obsadził urząd nadzorujący zakony i łacińskie wspólnoty mszalne kardynałami sprzeciwiającymi się tradycyjnej mszy i popierającymi błogosławienie sodomii.
3) W maju 2025 r. mianował ks. Beata Grögliego biskupem niesławnej diecezji St. Gallen, a już w lipcu tego samego roku Grögli zadeklarował gotowość do błogosławienia par sodomickich, zaś w sprawie kapłaństwa kobiet jest optymistą.”
"Nie Kościół zmierza do przepaści tylko najwyżej modernistyczne struktury."
Usuńa są jakieś inne ?
"bo nic nie wskazuje na to, żeby istnienie prawowiernej hierarchii stało pod znakiem zapytania. "
gdzie ta prawowierna hierarchia ?
"A że moderniści idą na dno to oczywiście, że raczej należy się z tego cieszyć. Z każdym kolejnym dniem są coraz bardziej skompromitowani. Martwić to trzeba byłoby się, gdyby pociągnęli na samo dno tych katolików, którzy zachowali ortodoksję. "
Ciężko mówić o "katolikach którzy zachowali ortodoksje" jak już prawie w ogóle ich nie ma, bo już w ogóle prawie katolików nie ma... nie mówię o nominalnie ochrzczonych bo to nie to samo...
"a są jakieś inne ?"
UsuńTak.
"gdzie ta prawowierna hierarchia ?"
Tam, gdzie nauczanie jest ortodoksyjne. Na chwilę obecną wcale ich tak mało nie jest więc jest całkiem dobrze.
"Ciężko mówić o "katolikach którzy zachowali ortodoksje" jak już prawie w ogóle ich nie ma, bo już w ogóle prawie katolików nie ma... nie mówię o nominalnie ochrzczonych bo to nie to samo... "
Pobożni, wierzący i mający prawidłowe myślenie o Kościele katolicy oczywiście są (i zawsze będą) i wcale ich tak mało nie ma. Przy czym niekoniecznie muszą być geniuszami w teologii, a mogą wyznawać swoją wiarę prostotą swoich serc i umysłów.
Jeśli przynależność do masonerii czy innych organizacji, których zasady i program są zbieżne z masonerią, powoduje zaciągnięcie ekskomuniki, to:
OdpowiedzUsuń1) Czy ekskomunikowany z ww. przyczyny, np. duchowny katolicki, ściśle - biskup Bergoglio (członek honorowy Rotary Club w Buenos Aires), może zostać legalnie kardynałem, a następnie - papieżem?
2) Czy wyżej wymieniony, będąc papieżem, legalnie ordynuje Kościołem, a jego zarządzenia są ważne? Wyżej wymieniony Bergoglio wyniósł do godności kardynalskiej ojca Prevosta.
3) Czy wyniesiony wobec ww. zarzutów do godności kardynalskiej o. Prevost jest kardynałem, a gdy został wybrany papieżem - jest również Wikariuszem Chrystusa?
Jeśli w powyższych sylogizmach jest błąd, to proszę o wskazanie go.
Tymczasem, po kilku miesiącach "papieżowania" (jak powiedział pewnego razu JP II do do o. Krąpca o swoim posługiwaniu) mamy m.in. następujące dokonania Leona XIV:
1) Szefem Papieskiej Akademii Życia mianował Renzo Pegoraro, który publicznie opowiada się za legalizacją wspomaganego samobójstwa.
2) 24 czerwca 2025 obsadził urząd nadzorujący zakony i łacińskie wspólnoty mszalne kardynałami sprzeciwiającymi się tradycyjnej mszy i popierającymi błogosławienie sodomii.
3) W maju 2025 r. mianował ks. Beata Grögliego biskupem niesławnej diecezji St. Gallen, a już w lipcu tego samego roku Grögli zadeklarował gotowość do błogosławienia par sodomickich, zaś w sprawie kapłaństwa kobiet jest optymistą.
4) 9 lipca 2025 Leon odprawił pierwszą „zieloną” mszę w Borgo Laudato Si’ – ekologicznej wiosce zbudowanej na polecenie Franciszka w Castel Gandolfo, dając do zrozumienia, że ekologizm jego poprzednika nie jest mu obojętny.
5) 28 sierpnia 2025, we wspomnienie św. Augustyna, papież przyjął na audiecji argentyńską dominikankę Lucię Caram, zwolenniczkę par homoseksualnych, znaną m.in. z poglądu, że Maryja nie mogła być dziewicą („Maria była zakochana w Józefie. Byli normalną parą. I normalne jest uprawianie seksu” - twierdzi Ceram.)
5) 14 września 2025 podczas ekumenicznego (byli tam schizmatycy wschodni) spotkania mającego na celu „Upamiętnienie Nowych Męczenników i Świadków Wiary” w rzymskiej Bazylice św. Pawła za Murami Leon XIV, podczas wymawiania Credo pominął Filioque, czyli część wyjaśniającą, że Duch Święty „pochodzi od Ojca i Syna”.
Można by więcej, ale jedno jest najważniejsze: no również odprawia NOM, zatem temu wszystkiemu złu, jakie niesie w sobie msza Pawła VI, Leon XIV nie sprzeciwia się.
Jeśli to jest prawda, z tymi powołaniami, to o czym my tu Księże w ogóle debatujemy?
UsuńZ jakimi powołaniami?
UsuńPowołania na stanowiska o których napisał
UsuńAnonimowy2 października 2025 19:04
Chyba chodziło o powoływanie/mianowanie na urzędy i funkcje ludzi o wątpliwej wiarygodności.
UsuńBycie masonem równoznaczne jest z przynależnością do heretyckiej sekty więc nawet jeśli nie podziela się całkowicie jej poglądów to sama przynależność do niej i uczestnictwo w jej rytuałach powoduje zaciągnięcie automatycznej ekskomuniki mocą prawa Bożego. Masoni co prawda nie uważają siebie za wyznanie, nie ma też jednolitych zestawów poglądów masonerii, ale rytuały, które mają świadczą o jakiejś formie ezoterycznej duchowości. I niezależnie od rytu masońskiego, jeden jest bardziej ezoteryczny, drugi bardziej laicki, każdy głosi heretycki pogląd, że nieważne w co się wierzy, bo ważne są wartości humanistyczne rozumiane oczywiście w liberalny sposób, praktycznie każdy mason popiera pluralizm światopoglądowy państwa i każdy mason poprze najskrajniejsze formy ekumenizmu prowadzące do założenia, że wszystkie religie są równe, mason wejdzie sobie do świątyni jakiej chce i będzie się modlić na równi w modlitwach z wyznawcami różnych religii. Jest to czysty modernizm. Więc oczywiście niemożliwe jest ani żeby papież był masonem ani żeby mason został papieżem.
Usuń"14 września 2025 podczas ekumenicznego (byli tam schizmatycy wschodni) spotkania mającego na celu „Upamiętnienie Nowych Męczenników i Świadków Wiary” w rzymskiej Bazylice św. Pawła za Murami Leon XIV"
UsuńPrzy okazji należy wspomnieć o wygłoszonej miesiąc wcześniej teorii "ekumenizmu krwi", czyli w praktyce dorobienia narracji dla dodawania do kanonu świętych "męczenników" wyznań schizmatyckich, którzy nawet nie byli katolikami.
To fakt. Odnośnie do kwestii, czy papież może być masonem? Padała odpowiedź: Nie. Pisząc o przynależności Bergoglia do Rotary chciałem dać do zrozumienia, że od chwili stania się członkiem tej organizacji przestał być Bergoglio katolikiem; Argetyńczyk wyłączył się przez akt z Kościoła i od owej chwili wszystko, co czyniła w imię Kościoła było nieważne. Zatem nieważnie został wybrany na papieża, które faktycznie nie był. Nieważne jest zatem wszystko, czego jako rzekomy papież dokonał (pisma, wypowiedzi, decyzje itp.). Po prostu - przebieraniec. Ergo - o. Prevost nigdy ni był kardynałem, bo do tej godności nieważnie wyniósł go Bergoglio. A skoro nie był kardynałem, to i nie est papieżem. Czy nie zachodzi tu podobieństwo do sprawy M. Lefebvre'a? Była poruszona na niniejszym forum.
UsuńW tym miejscu należy przypomnieć pytanie Zbawiciela: czy gdy powróci znajdzie wiarę? To nie jest pytanie retoryczne, to pytanie nader konkretne.
Co do Rotary Club to jednak trzeba byłoby to głębiej zbadać czy to jest organizacja rzeczywiście masońska, bo wiele dowodów na ten temat krążących po internecie trąci teoriami spiskowymi. Nie jestem fanem tej organizacji, ale fakty powinno się określać w oparciu o rzetelność.
UsuńRewelacyjna analiza i studium osoby Leona XIV - genialnie sie czyta takie wpisy, ktore sa pelne madrosci, faktow, ale sa podane w przystepny dla zwyklego czytelnika sposob. Oczywiscie na platformach spolecznosciowych jest cale spektrum jadu i wyrachowanego clickbajtu - glownymi prekusorami jest rezerwat FSSPX, bo to glownie autorzy piszacy dla "Zawsze Wierni" - oni mam wrazenie sa totalnie zerojedynkowi. Bardzo licze na dalsze tego typu analizy faktow.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo:
OdpowiedzUsuńhttps://pch24.pl/patronowal-licznym-mszom-sw-dla-lgbtq-otrzymuje-kolejne-awanse-od-leona/
I jak to Ksiądz skomentuje?
pech24 nie jest wiarygodnym źródłem.
UsuńI jeszcze raz: pech24 albo nie ma pojęcia, albo nie chce mieć pojęcia, jak funkcjonuje Watykan. A wypadałoby, jeśli się wypowiada w temacie. Oni mają takie wyobrażenie, że to działa jak Kreml za Stalina czy rządy Hitlera. Owszem, rządy Franciszka miały wiele cech despotyzmu, a jego banda nadal siedzi na stołkach watykańskich. Z tego nie wynika jednak w żaden sposób, że Leon XIV rządzi czy chce rządzić w taki sam sposób. Czy pech24 pamięta nominacje podpisywane przez Benedykta XVI? Że wszystkie te bandziory, które wyniosły Bergoglio na tron Piotrowy, zostały zainstalowane głównie przez te nominacje? Czy ktoś wierzy, że BXVI wiedział, kogo mianuje, i że chciał mieć takich ludzi w Watykanie?
Owszem, Stolica Apostolska i Watykan są formalnie monarchią, lecz najpóźniej od Jana Pawła II władzę de facto sprawują ścierające się ze sobą i poniekąd zwalczające się nawzajem frakcje. JPII niemal zupełnie nie interesował się Kurią Rzymską, pozostawiając to Sekretariatowi Stanu (to był zapewne deal). BXVI próbował co nie co wyczyścić, lecz poległ, a po drodze "musiał" zaspokajać także swoich wrogów dając im nominacje, których żądali, co właśnie utorowało drogę dla Bergoglio. Nie wiem, czy Leon XIV ma jakąś strategię. On przypuszczalnie nie zamierza całkowicie usunąć bandy bergogliańskiej ze stołków, przynamniej nie od razu. On ma podejście ojca rodziny, a nie despoty jak Bergoglio. Może z czasem zrozumie, z kim ma do czynienia i że najlepiej jest usunąć nowotwór, aczkolwiek ten nowotwór ma już tyle przerzutów (także ukrytych), że musiałby zapewne ponad połowę stołków obsadzić innymi ludźmi, a to prowadzi do problemu, skąd ich wziąć, skoro od dziesięcioleci promowani są w karierze kościelnej zwykle albo skrajni moderniści albo homosie, co się zresztą często pokrywa.
Zresztą proszę sobie dokładnie spojrzeć w życiorys Longley'a, bo akurat BXVI zrobił go arcybiskupem.
UsuńA tu jest powiedziane, że sprzyja liturgii tradycyjnej:
https://web.archive.org/web/20091004114955/http://blogs.telegraph.co.uk/news/damianthompson/9159811/Bernard_Longley_to_be_Archbishop_of_Westminster_says_leading_Italian_commentator/
Tak więc niech pech24 się zdecyduje, jakie kryteria by były zadowalające.
Oczywiście nie chcę bronić decyzji Leona XIV, bo nie znam sprawy. Nie akceptuję niechlujstwa pech24.
Ja jestem prostym człowiekiem, nie znam języków obcych i nie jestem wstanie weryfikować takich informacji. Czy nie mógłby Ksiądz co jakiś czas takie weryfikacje postarać się przeprowadzić.
UsuńPo raz ostatni, proszę, odnieść się do komentarza: Anonimowy2 października 2025 19:04.
Czy te nominację wg Księdza są: fejkiem, są realne i nieświadome czy świadome? Co Ksiądz uważa.
Ja chyba piszę po polsku.
UsuńA weryfikować nominacyj nie zamierzam, bo to do niczego nie prowadzi. Natomiast zdecydowanie ostrzegam przed tym, co pisze pech24.
"pech24 nie jest wiarygodnym źródłem."
Usuńdlaczego?? można się nie zgadzać z ich opiniami czy interpretacją ale chyba same informacje nie są kłamliwe?
Wiarygodność to nie tylko kwestia kłamstwa, a rzetelne przedstawianie faktów. A PCh to ta sama kategoria, co media o. Rydzyka, Fronda i Terlikowski.
Usuń"W kontekście informacji, wiarygodność odnosi się do ich prawdziwości i zgodności z rzeczywistością, a także do jakości źródła, z którego pochodzą."
UsuńProszę o przykłady kiedy pch24 przekazało informację niewiarygodną w kontekście przedstawionej definicji.
Rzucamy puste oskarżenia czy mamy jakieś dowody ??
Proszę bardzo:
Usuńhttps://teologkatolicki.blogspot.com/2022/02/x-oko-kamie-i-jego-promotorzy-wraz-z-nim.html
https://teologkatolicki.blogspot.com/2025/06/wysyp-hochsztaplerow.html
I to jeszcze:
Usuńhttps://teologkatolicki.blogspot.com/2025/02/kto-jest-narodem-wybranym.html
Ja w ogóle nie rozumiem o czym tu się pisze, jeżeli Głowa Kościoła praktycznie całkowicie sprzeciwia temu co Kościół nauczał i czynił począwszy od Apostołów, to gdzie się podziała jego Nieomylność zagwarantowana przez Naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa ?!
OdpowiedzUsuńJak czytam te wszystkie komentarze nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pochodzą one od wyznawców Lefebryzmu. Sprawdzając różne wpisy na fejsie, X czy Instagramie wypowiadają się oni w tym samym tonie. Dodałbym jeszcze do tego PCh24 i Trudno być katolikiem, takie same wypowiedzi zamieszcza jegomość Miśko na swoich profilach. Wszyscy właściwie teraz szydzą z każdego słowa, kroku i gestu jaki wykonuje Leon XIV. Od lat czytam litanie żalów i pretensji oraz krytyki właściwie wszystkiego co dzieje się w Watykanie i na świecie. A co bardziej napawa mnie śmiechem i wręcz politowaniem to, że wszyscy wychodzą z takiego samego założenia, a mianowicie, że ten prawowicie wybrany, jedyny i najbardziej nieskalany w nauce i Tradycji KK jak za pociągnięciem obosiecznego miecza utnie raz i na zawsze wszystkie choroby, herezje i modernizm jakie toczą Watykan, kurie, nauczanie, Biskupów i całą reszte modernistyczno-masońskiego cyrku. I to w jednej sekundzie czy w pierwszych 100 dniach jak nowo wybrany premier. I to piszą ci sami ludzie, którzy polecają i znają książki o tym jak Watykan i wysoko postawieni hierarchowie to masoni, syjoniści i znają źródła modernizmu w KK. Wiedzą jak działa wróg, jak zaszył się w murach Watykanu oraz w domach Kardynałów, Arcybiskupów, Biskupów, Kapłanów i Zakonników. Są świadomi gierek i przepychanek oraz brutalnych posunięć wewnętrznych (i nie tylko) wrogów KK.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie jakby lefebryści, sedewakantyści i cała reszta tego establishmentu naiwnie wierzyła, że tak uzdrowienie KK będzie wyglądać. Nagle wszystkie inne nauki Ojców Kościoła oraz dzieła Świętych o walce duchowej nic nie znaczą i są totalnie pomijane, bo przecież trzeba to wszystko odwrócić w ciągu miesiąca. I oni naiwnie wierzą, że takie podejście i realizacja mają sens i są realne. Brak w tych wypowiedziach realizmu.
To widać dosyć dobitnie na przykładzie osób, które poznają TLM po wielu latach przebywania w posoborowym NOMie. Że to nie dzieje się z dnia na dzień, ale jest to proces, który może trwać lata. A z nam osobiście wiele świadectw gdzie taki świeżak przy zderzeniu z pierwszym TLM u Lefebrystów wychodził przerażony, zwłaszcza po wysłuchaniu kazania, czy katechezy, lub nieformalnej rozmowy. Jak można nie mieć takiego realnego spojrzenia na to, że jeśli taka terapia szokowa zostanie wprowadzona w KK, to na pewno nie będzie cudownego uzrowienia, ale totalna zapaść, bo dla wielu Katolików NOM i wspólnoty w których trwają są fundamentem wiary, która jest szczera i prosta.
Teraz rozumiem na podstawie tej analizy, że Papież Leon XIV działa bardzo, bardzo ostrożnie, bo nadal znajduje się w środowisku wrogim i ślepo wyznającym bergolianizm. Tutaj potrzebny jest spokój i rozwaga, a nie ułańsko-romantyczna fantazja jak przy powstaniach, bo cel jest szczytnych.
Każdy kto uważa, że da się to wszystko odwrócić w ciągu jednego pontyfikatu zachowuje się jak naiwny i pozbawiony wyobraźni i realiów dzieciak, który żyje wyobrażeniami i marzeniami.
Tak samo nawrócenie nie przychodzi w ciągu jednego dnia. Oczywiście Pan Bóg może tak uczynić, ale nie jest to reguła.
Bóg zapłać Księdzu za te słowa, bo faktycznie wszyscy gadają i oceniają, oraz wróżą jak magowie w drodze do Betlejem, ale tutaj potrzebna jest modlitwa, post i życie w łasce uświęcającej.
Jeśli ten pontyfikat miałby tylko dokonać uwolnienia TLM na zawsze, to będzie to największy wyczyn, który doprowadzi do uzdrowienia. Tylko to wystarczy.
"A co bardziej napawa mnie śmiechem i wręcz politowaniem to, że wszyscy wychodzą z takiego samego założenia, a mianowicie, że ten prawowicie wybrany, jedyny i najbardziej nieskalany w nauce i Tradycji KK jak za pociągnięciem obosiecznego miecza utnie raz i na zawsze wszystkie choroby, herezje i modernizm jakie toczą Watykan, kurie, nauczanie, Biskupów i całą reszte modernistyczno-masońskiego cyrku. I to w jednej sekundzie czy w pierwszych 100 dniach jak nowo wybrany premier."
UsuńOczywiście, że tak. Faktycznie to jest jedyna sensowna opcja rozwiązania problemu pełzającej apostazji. Raz i zdecydowanie wskazać źródło problemu i je usunąć. Przy czym nie jest powiedziane, że ten następca Apostołów zostanie wybrany przez obecne kolegium kardynalskie w obecnych czasach.
"Jeśli ten pontyfikat miałby tylko dokonać uwolnienia TLM na zawsze, to będzie to największy wyczyn, który doprowadzi do uzdrowienia. Tylko to wystarczy."
No to szanowny Anonimowy bardzo płytkie ma zrozumienie problemu, jeśli wszystko sprowadza do TLM. Równie dobrze można się nawrócić na którąś schizmę wschodnią, która w wielu sprawach ma więcej wspólnego z katolicyzmem niż rewolucjoniści w hierarchii i w przeciwieństwie do nich odprawiają tak jak tradycyjni księża starożytną katolicką liturgię (z tą różnicą, że w obrządkach wschodnich).
"Jak można nie mieć takiego realnego spojrzenia na to, że jeśli taka terapia szokowa zostanie wprowadzona w KK, to na pewno nie będzie cudownego uzrowienia, ale totalna zapaść, bo dla wielu Katolików NOM i wspólnoty w których trwają są fundamentem wiary, która jest szczera i prosta."
UsuńTo samo mogą o swoich wspólnotach powiedzieć baptyści, anglikanie, czy schizmatycy, więc to żaden argument, bo liczą się obiektywne fakty. Dla uzależnionego od cukru odstawienie słodkich produktów też jest "terapią szokową"z choć dobrze wie, że jeśli tego nie zrobi to dostanie cukrzycy.
"A z nam osobiście wiele świadectw gdzie taki świeżak przy zderzeniu z pierwszym TLM u Lefebrystów wychodził przerażony, zwłaszcza po wysłuchaniu kazania, czy katechezy, lub nieformalnej rozmowy. Jak można nie mieć takiego realnego spojrzenia na to, że jeśli taka terapia szokowa zostanie wprowadzona w KK, to na pewno nie będzie cudownego uzrowienia, ale totalna zapaść, bo dla wielu Katolików NOM i wspólnoty w których trwają są fundamentem wiary, która jest szczera i prosta."
UsuńZresztą w ogóle ten argument jest totalnie absurdalny, bo sugeruje, że tragedią by się stało, że gdyby powrócono do katolickiego rytu, zakończono ten nieszczęsny rozdział protestantyzacji liturgii to wielu ludzi by się przeraziło lub nawet przestało chodzić. To nie jest żadna tragedia, wręcz odwrotnie. Odeszliby tacy pseudokatolicy jak pewna moja znajoma z pracy, która i tak ma pogardę do Kościoła katolickiego, ma mentalność czysto lewacką, nie szanuje stanu kapłańskiego i szuka zazwyczaj tych kościołów, gdzie Msza trwa jak najkrócej. To nie jest żaden problem. A dalej co do Leona XIV wcale nie przejmuję się tym kogo on mianował i co powiedział, bo nic się w rzeczywistości nie zmieniło. Do tradycjonalizmu katolickiego nie przyciągnął mnie jakiś tam estetyzm liturgiczny, tylko to, że dość miałem słuchania tych bredni z ust modernistycznych pseudoautorytetów począwszy od samych lekcji religii w szkole gdy słuchałem idiotyzmów o wspaniałym ekumenizmie, o tym jak to Żydzi są narodem wybranym i judaizm to prawdziwa religia, o tym jak to Kościół błędy popełnił, bo katolicy używali przemocy wobec innych religii, a przecież "przemoc jest be". I oczywiście nigdy nie mogłem znieść słuchania bredni o tym jak dobrą rzeczą jest wieloreligijność i świeckość państwa i wysłuchiwaniem o tym, co było złem tego świata (po kolei: krzyżowcy, nacjonalizm, inkwizycja i inne straszydła liberałów). Panował kult JP2, którym usprawiedliwiania wszystkie te brednie, choć podświadomie nigdy nie rozumiałem tego bzdurnego przepraszania przez słynnego 'papieża Polaka' za rzekome zbrodnie Kościoła, za jakieś inkwizycje, krzyżowców, przepraszanie wszelkiej maści heretyków, luteran, waldensów itd. i jeszcze dochodząca do tego judeofilia. Nigdy tego nie rozumiałem począwszy od czasów szkolnych, gdy chodziłem na lekcje religii i słuchałem o tych bzdurach, a te same bzdury w dużej mierze wypowiada obecnie Prevost, zwłaszcza jak dając przykład z brzegu - powtarza te same proimigracyjne dyrdymały Bergoglio krytykując politykę Trumpa dążącego do zakończenia niekończącej się masowej imigracji, której tysiące uczestników jest de facto zakładnikami kartelów narkotykowych. Nigdy nie rozumiałem tego upodlenia katolicyzmu tym żałosnym "przepraszaniem" za coś, za co katolik i tym bardziej papież nigdy nie powinien przeprosić. Przepraszanie za to, że krzyżowcy siłą walczyli z bandytyzmem saracenów, czy za to, że katolicy użyli siły przeciwko bandytyzmowi heretyckich protestantów (użyli tego, na co jedynie heretycy zasługiwali) to taki sam idiotyzm jakby Polacy dzisiaj przepraszali Ukraińców, że polskie oddziały samoobrony nie chcąc dać się zabić uderzyły siłą na bandytów z UPA. A nasz JP2 i jego następcy to właśnie robili. Nigdy tego nie rozumiałem i to był właśnie jeden z moich głównych powodów, który spowodował, że zainteresowałem się szeroko pojętą Tradycją katolicką. A nieścisłości między nauczaniem przedsoborow, a posoborowym zacząłem zauważać w miarę zdobywania wiedzy na ten temat. Mi się posoborowie nie podoba i z powodów teologicznych i pozateologicznych (oba są ze sobą powiązane, bo teologia to nie jest jakaś abstrakcyjna dziedzina oderwana od rzeczywistości tego świata. Błędna teologia prowadzi do błędnej etyki, a ta prowadzi do błędnej polityki, ekonomii i vice versa). Obecny pontyfikat w rzeczywistości niczego nie zmienił i wątpię, że cokolwiek zmieni więc to jest temat zastępczy. Jeśli ktoś się zadowala samym pójściem na rękę estetom liturgicznym to im jest to wszystko obojętne.
A jak rozumieć takie sformułowanie Leona : Módlmy się aby wierzący w różnych tradycjach religijnych pracowali razem w obronie i propagowaniu pokoju, sprawiedliwości oraz ludzkiego braterstwa. Panie Jezu, Ty, który jesteś jeden w różnorodności i patrzysz na każdego z miłością, pomóż nam uznać się za braci i siostry, powołanych do wspólnego życia, modlitwy, pracy i marzeń.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie w tej wypowiedzi jak się przesłucha całość to więcej treści quasi masońskich niz Franciszek kiedykolwiek wypowiedział...
UsuńMozę Ksiądz zająć stanowisko?
UsuńNie ma w tym żadnej herezje. Tłumaczenie polskie jest ułomne, ale też nie da powodu do oskarżenia o herezję.
UsuńLICh,
Usuńwłaśnie, skoro farmazony narzucają KK swoje redefinicje, to można zastosować odwrotny myk: jak w cytacie powyżej - przyjąć ich zestaw słów, ale odczytywać go przez pryzmat KK. Czyli słowa te same, ale precyzyjniej rozumiane, inaczej niż w postmodernizmie. Tak samo trzeba byłoby podejść do tego nieszczęsnego zboru 2.0 wersja beta, zwanego soborem.
ik
To bardzo nisko powieszona poprzeczka, jeśli nasze oczekiwania od papieża, to tylko tyle, żeby nie mówił jawnych herezji. To trochę jak ci, co mówią, że problemy z NOM ich nie interesuje ma, "byleby konsekracja była ważna". Przecież w dużej mierze problem z podoborowiem polega na tym, że wiele też nie jest jawnie i wprost heretyckich, tylko są właśnie takim ślizganiem się "różne tradycje religijne" "Pan Jezus jeden w riznorodnos i", "powołani do wspólnych marzeń". Ile jeszczeozna samooszukiwac się, że nie ma problemu bo nie ma żadnych herezji.
UsuńBiorę pod uwagę wadliwe tłumaczenie, bo zdarzają się takie sytuację. Rozumiem też, że w sensie ścisłym nie ma tu herezji, ale zwrot: "różnych tradycjach religijnych" połączony z "Ty, który jesteś jeden w różnorodności", odbieram jako coś z lekka indyferentystycznego.
UsuńA co oznacza jeden w różnorodności?
UsuńI co oznacza "wspólne życie" ?
Usuń"właśnie, skoro farmazony narzucają KK swoje redefinicje, to można zastosować odwrotny myk: jak w cytacie powyżej - przyjąć ich zestaw słów, ale odczytywać go przez pryzmat KK. Czyli słowa te same, ale precyzyjniej rozumiane, inaczej niż w postmodernizmie. Tak samo trzeba byłoby podejść do tego nieszczęsnego zboru 2.0 wersja beta, zwanego soborem." - czyli stara i lubiana hermeneutyka ciągłości, która prowadzi na dłuższą metę do nikąd.
OdpowiedzUsuńdo "Anonimowy5 października 2025 19:25"
UsuńNie. W ogóle nie o tym mówię. Nie popieram hermeneutyki naciągania. Mówię o ścisłym zdefiniowaniu słów, eliminując wszelkie niejasności i dwuznaczności. Tych przypisów by było więcej niż tekstu źródłowego... Natomiast przemycone stwierdzenia zboru 2.0 niedające się pogodzić z prawowitym nauczaniem powinny iść do eliminacji, albo do korekty z odpowiednią taktyką, biorąc pod uwagę, że Watykan jest teraz zafarmazoniony.
ik
Jeśli jakieś oficjalne stwierdzenia V2 są niemożliwe do pogodzenia z oficjalnym nauczaniem to cały ten sobór jest nieważny, bo Kościół nie może uchwalić czegokolwiek sprzecznego z ortodoksją.
UsuńDlatego nazywam go zborem, nie soborem. Dobry byłby jakiś np. "katechizm korekcyjny SVII", ale można sobie pomarzyć...
Usuń"Jeśli jakieś oficjalne stwierdzenia V2 są niemożliwe do pogodzenia z oficjalnym nauczaniem"
Usuńjak się usunie logikę to wszystko jest do pogodzenia :)
nie wiem co tam jest oficjalnie w dokumentach ale chyba jest tak, że stwierdzenia są tak formułowane aby było pole do interpretacji i nie można było się przyczepić
a że w praktyce wszystko poszło w stronę protestantyzacji to chyba taki był właśnie spryty plan tak zwanych "postępowców" w Kościele
Anonimowy5 października 2025 17:43 - mam takie samo zdanie.
OdpowiedzUsuńKsiądz Dariusz chyba czeka z krytyką takich zdań, bo uważa, że to część taktyki Leona XIV, aby nie robić rewolucji z dnia na dzień. Zobaczymy... .
Teraz raczej z miesiąca na miesiąc. Czas płynie nieubłaganie. Obyśmy się nie zdziwili, że mija kolejny rok za rokiem po równi pochyłej.
UsuńJako często odwiedzający ten blog, pozwolę sobie krótko podsumować komentarze pod tym postem, które są niezwykle cenne i trzeba pochwalić komentujących!
OdpowiedzUsuń- dziękujemy Księdzu za ten blog, który wiele wyjaśnił i wyjaśnia odnośnie prawdziwej i ortodoksyjnej wiary. Po to go czytamy, aby się umocnić w wierze i odejść od błędów ostatnich lat, zwłaszcza po SW II
- jak Ksiądz widzi, pojawiła się spora grupa czytelników, którzy po nauczaniu na tym blogu, wiedzą, jak powinna wyglądać wiara katolicka i wyraźnie to wybrzmiewa w komentarzach
- jednocześnie jak wspomniał jeden komentujący, chyba zasługujemy na prawdziwie katolickiego papieża, a nie takiego, przy którym jesteśmy szczęśliwi, że nie głosi (kolejnej) herezji
- odnośnie tego wpisu o Leonie, po pierwsze, nie wiemy, czy został opublikowany jakiś dokument zmieniający konstytucję apostolską Universi Dominici Gregis JPII o konklawe i wyborze papieża, jeśli nie, to wybór kard. Prevosta jest nieważny
- nominacje w ostatnich tygodniach na różne stanowiska, które być może w pełni są przygotowywane przez kurię, można chyba anulować, jeśli post factum okazuje się, że na jakimś stanowisku jest człowiek o zamiłowaniu do perwersji, homoseksualizmu itp.
- po skandalicznej „procesji” homoseksualistów pod koniec września na placu św. Piotra oraz poprzedzającej Mszy, popieranej przez lokalnego biskupa, też można wydać jakieś oświadczenie, lub zdyscyplinować biskupa
- błogosławienie wody oczywiście jest powszechne w naszym Kościele, ale robienie tego wplecionego w całkowicie zafałszowaną imprezę o „krzyku planety” czy „czaszy łez” jest potwierdzeniem zakłamania zaserwowanego przez środowiska masońskie, (kawałem lodu nie da się pokropić kogokolwiek)
- całkowite wspieranie Laudato Si, Fiducia Suplicans, Fratelli tutti i wcześniejszych świadczy o realizacji idei masońskich i nie można tu wskazywać tylko na (współ)twórcę tych dokumentów, czyli Franciszka
- tłumaczenie, że kuria jest tak potężna, a papież zbyt słaby może być adekwatne do dowolnego dworu królewskiego, a w wypadku papieża to albo broni On wiary i Kościoła, albo ulega światu. Jeśli go zgładzą za to pierwsze, tzn. że był prawdziwym apostołem i może zasłużyć na „santo subito”
- czytając ten post obawiam się, że być może został wywarty jakiś nacisk na Księdza, ponieważ styl argumentacji trochę się jednak różni od wielu poprzednich wpisów
- trwajmy w modlitwie o umocnienie wiary katolickiej
"czytając ten post obawiam się, że być może został wywarty jakiś nacisk na Księdza, ponieważ styl argumentacji trochę się jednak różni od wielu poprzednich wpisów"
UsuńKsiądz pisze w tym samym stylu o Leonie XIV od początku jego pontyfikatu, w pewnym stopniu rozumiem tok rozumowania Księdza, trochę się sytuacja uspokoiła względem poprzedniego pontyfikatu, ale wielkich powodów do zachwytu też nie ma. W bardzo podobnym tonie o Leonie XIV co x. Dariusz mówi x. Daniel Wachowiak.
"tłumaczenie, że kuria jest tak potężna, a papież zbyt słaby może być adekwatne do dowolnego dworu królewskiego, a w wypadku papieża to albo broni On wiary i Kościoła, albo ulega światu."
Można byłoby się zgodzić, ale to trochę myślenie życzeniowe. Ciemne rozgrywki w kurii rzymskiej między różnymi monsiniorami były już za przedsoborowych papieży. Choć cokolwiek mogą mówić duchowni sedewakantyści, którzy (przy całym szacunku do nich, nie jestem sedewakantystą, ale mam do nich życzliwy stosunek) mają często wyidealizowany obraz przedsoborowych papieży (bp Sanborn bodajże na przykład mówił, że przed soborem nigdy nie zastanawiano się, czy papież będzie bardziej , czy mniej konserwatywny, pomijając, że to nieprawda, bo choćby o Piusie IX, czy Leonie XIII zastanawiano się, czy będą mieli bardziej liberalne podejście to w takim razie skąd wzięli się ci postępowcy na SW2, przecież większość z nich otrzymała święcenia i sakry przed Janem XXIII? Przykro mi, ale bp Sanborn ma styl mówienia do swoich wiernych podobny jak Trump ma do swoich zwolenników, czyli mówienie do nich jak do debili. Podobny styl miał bp Williamson i cały Ruch Oporu, a z racji, że bp Sanborn i Ruch Oporu wywodzą się z FSSPX to pytanie, czy jest to cecha odziedziczona od abp Lefebvre słynącego z tego, że często zmieniał zdanie w zależności od sytuacji) to rzeczywistość jest faktycznie inna. Pod koniec swojego pontyfikatu Pius XII był dość słabym papieżem, mało zdecydowanym, uległym. Trochę mogło go tłumaczyć to, że wtedy był już dość schorowany i mógł nie mieć siły na bardziej energiczną aktywność.
"odnośnie tego wpisu o Leonie, po pierwsze, nie wiemy, czy został opublikowany jakiś dokument zmieniający konstytucję apostolską Universi Dominici Gregis JPII o konklawe i wyborze papieża, jeśli nie, to wybór kard. Prevosta jest nieważny"
UsuńPole do dużych interpretacji. Należy uwzględnić zasadę epikei, która w nadzwyczajnych sytuacjach zwalnia od stosowania przepisów prawa kanonicznego jeśli jego zastosowanie byłoby sprzeczne z duchem prawa, czyli celem ustawodawcy.
Anonimowy7 października 2025 09:08 - a czy była nadzwyczajna sytuacja przy tym konklawe?
UsuńW zasadzie to była jeśli nie ma 100% pewności co do tego, czy Franciszek był papieżem. Zresztą jeśli zauważa się problemy związane z faktami towarzyszącymi Soborowi Watykańskiemu II, niezależnie czy się jest lefebrystą, sedewakantystą, zwolennikiem FSSPXR, czy nawet indultowcem krytycznym wobec posoborowia to nadzwyczajna sytuacja panuje w Kościele katolickim od 1958 roku. Dlatego z mojej własnej perspektywy ani nie traktuję sedewakantystów jako schizmatyków (oczywiście tych najbardziej standardowych, nie mówię o oszołomach nieuznających papieży od Piusa XII wstecz. Gdyby przykładowo dzisiaj był rok 1905 i pontyfikat sprawował Pius X i byliby sedewakantyści nieuznający go za papieża to z pewnością byliby schizmatykami), ani nie traktuję lefebrystów, czy indultowców, lub nawet konserwatywnych novusistów pospolitych wspomnianych w punkcie pierwszym artykułu o duchowościach w Kościele jako heretyków jak mają to z kolei w zwyczaju sedewakantyści. To jest tak skomplikowana sytuacja, że pojawienie się różnych zdań jest naturalne. Najbliżej pod tym względem byłoby mi do Ruchu Oporu, który ma wyśrodkowane poglądy na ten temat, chociaż są za to u nich braki w innych kwestiach. Nie ma idealnego rozwiązania w chwili obecnej na obecny problem, do rozwiązania tego problemu potrzebne będą nadzwyczajne środki, dlatego sytuacja w Kościele jest obecnie nadzwyczajna.
Usuń"Najbliżej pod tym względem byłoby mi do Ruchu Oporu"
UsuńCo to Ruch Oporu ?
Mi chyba najbliżej do księdza Dariusza, Jego poglądy wydają mi się najbardziej racjonalne. Zwłaszcza w kwestii liturgii bo nie mam niestety możliwości chodzić na "mszę trydencka" i według takiego FSSXP to powinienem w ogóle do kościoła nie chodzić co też wydaje mi pewna skrajnością....
" Gdyby przykładowo dzisiaj był rok 1905 i pontyfikat sprawował Pius X i byliby sedewakantyści nieuznający go za papieża to z pewnością byliby schizmatykami)" - schizmatykiem jest podobnież ten kto nie uznaje urzędu papieża jako takiego, a nie konkretnej osoby na tym urzędzie.
Usuń"Co to Ruch Oporu ?"
UsuńFSSPXR.
"Zwłaszcza w kwestii liturgii bo nie mam niestety możliwości chodzić na "mszę trydencka" i według takiego FSSXP to powinienem w ogóle do kościoła nie chodzić co też wydaje mi pewna skrajnością"
UsuńNie wydaje mi się, żeby oficjalne stanowisko FSSPX było, że lepiej nie iść w ogóle do kościoła niż na NOM, być może niektórzy księża FSSPX tak mówią. Samo Bractwo chyba nie ma oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Ale to kwestia punktu widzenia. Dla części NOM jest niegodnym rytem, bo ich zdaniem jest nie do pogodzenia z zasadą lex orandi lex credendi, bo zawiera wiele elementów nie do pogodzenia z katolickim rozumieniem Najświetszej Ofiary (Msza jako "pamiątka Wieczerzy Pańskiej" przedstawiona w sposób sugerujący protestanckie rozumienie, fraza "doprowadź Kościół do pełnej jedności" etc.). Między innymi z tych powodów uznają NOM za obrzęd świętokradczy. Jeśli by to była prawda to faktycznie katolik mając świadomość nie powinien uczęszczać na NOM pod groźbą grzechu ciężkiego świętokradztwa.
"schizmatykiem jest podobnież ten kto nie uznaje urzędu papieża jako takiego, a nie konkretnej osoby na tym urzędzie"
UsuńLogicznie patrząc byłoby to absurdalne, bo albo ktoś jest papieżem i trzeba mu się podporządkować albo nim nie jest. Nawet historycznie patrząc było wielu antypapieży, których zwolennicy, jak i samo antypapieże byli uznawani za schizmatyków.
"Nie wydaje mi się, żeby oficjalne stanowisko FSSPX było, że lepiej nie iść w ogóle do kościoła niż na NOM, być może niektórzy księża FSSPX tak mówią."
UsuńKażdy kapłan FSSPX tak mówi, nie słyszałem opinii innej. A czcigodny ksiądz Bańka na swoim kanale powtórzył to już z 77 razy...
"Dla części NOM jest niegodnym rytem, bo ich zdaniem jest nie do pogodzenia z zasadą lex orandi lex credendi, bo zawiera wiele elementów nie do pogodzenia z katolickim rozumieniem Najświetszej Ofiary (Msza jako "pamiątka Wieczerzy Pańskiej" przedstawiona w sposób sugerujący protestanckie rozumienie, fraza "doprowadź Kościół do pełnej jedności" etc.). Między innymi z tych powodów uznają NOM za obrzęd świętokradczy. Jeśli by to była prawda to faktycznie katolik mając świadomość nie powinien uczęszczać na NOM pod groźbą grzechu ciężkiego świętokradztwa."
nie będę polemizował bo czcigodny ksiądz Dariusz popełnił tutaj wiele wpisów o NOM i generalnie to stanowisko przekonuje mnie najbardziej.
Ja jako świecki wierny ani nie odpowiadam ani nie mam wpływu jaka msza jest w kościele, jakby mnie o zdanie zapytali to powiedziałbym że chce mieć "msze trydencką".
"Katolicki Ruch Oporu kontynuuje walkę Arcybiskupa Marcela Lefebvre w obronie Wiary, dlatego nie godzi się na kompromis z wrogami Krzyża Świętego, którzy zdetronizowali Naszego Pana Jezusa Chrystusa i zdecydowanie sprzeciwia się „pojednaniu” Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X z zaślepionym modernizmem Rzymem."
Usuńrozbawiło mnie to, ten cały KRO to autentyczni kontynuatorzy abp lefebre bo FSSXP skapitulowało ?? w jaki sposób lol ??
Co to w ogóle za grupa? raczej nie ufam żadnemu serwisowi jak nie ma przedstawionych przedstawicieli z imienia i nazwiska...
Czy może czcigodny ksiądz coś wie ??
"nie będę polemizował bo czcigodny ksiądz Dariusz popełnił tutaj wiele wpisów o NOM i generalnie to stanowisko przekonuje mnie najbardziej.
UsuńJa jako świecki wierny ani nie odpowiadam ani nie mam wpływu jaka msza jest w kościele, jakby mnie o zdanie zapytali to powiedziałbym że chce mieć "msze trydencką"."
Nie sądzę, by FSSPX uznawało pójście na NOM w dobrej wierze za grzech ciężki. Tak sądzą owszem, sedewakantyści, bo oni siłą rzeczy nie uznają NOM za obrządek katolicki, a protestancki.
"rozbawiło mnie to, ten cały KRO to autentyczni kontynuatorzy abp lefebre bo FSSXP skapitulowało ?? w jaki sposób lol ??
UsuńCo to w ogóle za grupa? raczej nie ufam żadnemu serwisowi jak nie ma przedstawionych przedstawicieli z imienia i nazwiska...
Czy może czcigodny ksiądz coś wie ??"
Nie popierają polityki obecnego FSSPX, które dąży do ugody z Watykanem wbrew testamentowi abp Lefebvre, który przed śmiercią polecił, by Bractwo nie szło na żadne ugody z Rzymem, dopóki nie powróci do Wiary katolickiej. W Polsce dochodzi do tego kwestia x. Karola Stehlina, przełożonego FSSPX na nasz kraj, którego pewne działania są mówiąc łagodnie dyskusyjne, ogólnie temat na długą dyskusję.
"Co to w ogóle za grupa? raczej nie ufam żadnemu serwisowi jak nie ma przedstawionych przedstawicieli z imienia i nazwiska..."
UsuńTo środowisko związane ze zmarłym bp Richardem Williamsonem wspomnianym w tekście. W Polsce mają biskupa Michała Stobnickiego, popierającego tezę z Cassiciacum, choć nie mówi o tym otwarcie. Poza tym z FSSPXR związani są jeszcze księża Jacek Bałemba, Włodzimierz Małota, Dariusz Kowalczyk i prawdopodobnie x. Leopold Powierża. Chociaż nie wiadomo jak to teraz jest, bo są plotki, że ci księża chcą znowu przyjąć święcenia sub conditione od bp Louisa Madrigala.
Odpowiedź można dać dwojaką. Jan XIII, Paweł VI, JP1, JP2, BXVI to byli twórcy teologii posoborowej. Bergoglio był jej aktywnym produktem, który zrewolucjonizował ją wyraźnie w lewą stronę. Leon XIV jest jej biernym produktem. Wyraźnie widać po jego osobowości, że nie jest to typ jakiejś twardej osobowości, co by nie mówić to raczej trzeba przyznać, że jest skromną osobą i jest to u niego bardzo szczere w przeciwieństwie do Bergoglio, który był skromny na pokaz. To jest postać próbująca wyśrodkować różne tendencje w Kościele, to raczej typ dyplomaty niż aktywisty. Wybrany został po to, żeby zachować status quo, żeby nie było dalszej eskalacji napięć, bo kardynałowie bali się, że w innym przypadku zakończy się to schizmą, może nawet schizmą porównywalną do Wielkiej Schizmy Zachodniej, tylko że większą. Choć niektórzy antypapieże awiniońscy byli heretykami, niektórzy popierali herezję koncyliaryzmu to główny spór był o jurysdykcję, dlatego nie doszło do powstania dwóch kościołów. W obecnej sytuacji spór mógłby być o jedno i drugie, co w praktyce mogłoby doprowadzić do powstania dwóch wyznań, liberałowie mieliby swojego "papieża", a konserwatyści swojego. Teologia z czasem w obydwu wyznaniach coraz bardziej by się oddalała więc nigdy już nie doszłoby do połączenia tych dwóch wyznań. Skończyłoby się to tak jak z tzw. prawosławiem i anglikanizmem. Leon XIV to jest wersja typu Ratzinger w wersji soft. Gdyby został wybrany w 2005 roku to nic by się nie różnił od Benedykta XVI, a że schedę objął po Bergoglio to w jakiś sposób musi iść za ciosem odstawiając szopkę przed opinią publiczną. Ogólnie to wynika z trendów światowych, problemem całego posoborowia jest to nieszczęsne podążanie za modą panującą w danym czasie w światowej opinii publicznej i w mediach. Dlatego jak widać są rzeczy, które normalnej osobie myślącej ortodoksyjnie katolicko, prawicowo może się naturalnie nie podobać, ale obiektywnie patrząc trzeba przyznać, że Prevost nie prowokuje aż tak jak to robił Bergoglio. Z perspektywy tradycyjnego katolika, któremu posoborowie nie podoba się od początku nic się nie zmieniło. Cudów nie ma i nie będzie, jest w kurii rzymskiej po prostu słabo. A w przypadku tych, którzy dopiero obudzili się, gdy Bergoglio zaczął prowokować to takie punktowanie i oburzanie się to lekka przesada, bo czego się oni chcieli spodziewać? Leon XIV jest człowiekiem swoich czasów. Oczywiście trzeba pamiętać, że to dopiero pierwsze pół roku rządów, które mogą potrwać nawet ponad 20 lat więc przez ten czas bardzo wiele będzie zwrotów wydarzeń, których obecnie nawet się nie spodziewamy. Postać uwzględniając różne nastroje dwojaką, więc naturalnie, że będą tacy, którzy patrzą na niego bardziej życzliwym okiem i tacy, którzy mają już o nim naturalnie wyrobione negatywne zdanie i w sumie obie postawy są zrozumiałe.
OdpowiedzUsuń"Anonimowy8 października 2025 20:19" - też mnie to zdziwiło i może coś mieszam, ale wydaje mi się ze o tej kwestii dowiedziałem się z tego bloga.
OdpowiedzUsuńMoże Ksiądz się wypowie dla pewności? Księże, kto jest schizmatykiem. Ten kto nie uznaje urzędu papieskiego czy już nawet ten kto jest nieposłuszny samemu papieżowi twierdząc, że uznający się za niego, w rzeczywistości nim nie jest?
Bardzo proszę.
UsuńSchizma to jest zerwanie jedności hierarchicznej z prawowitą hierarchią wraz następcą św. Piotra.
UsuńTak. Nieuznawanie władzy papieskiej to herezja. Schizma to nieposłuszeństwo i zerwanie jedności hierarchicznej z prawowitą władzą kościelną, zwłaszcza z władzą prawowitego papieża.
UsuńTo prawosławni są schizmatykami czy heretykami?
UsuńI co ze współczesnymi sedevacantystami? Schizmatycy czy nie?
Dziękuje Księże, ale prosiłbym o doprecyzowanie. Co w sytuacji np. współczesnych sedewakantystów? Są schizmatykami czy ostatecznie może się okazać ze byli jedynie w błędzie co do osoby papieża? Nie chodzi mi o etykę sytuacyjną, bo to prowadziłoby do absurdu, ale jednak między buntem wobec urzędu a osoby, zachodzi jednak różnica.
Usuń"To prawosławni są schizmatykami czy heretykami?"
UsuńBizantyjscy schizmatycy są i jednymi i drugimi.
"Nie chodzi mi o etykę sytuacyjną, bo to prowadziłoby do absurdu, ale jednak między buntem wobec urzędu a osoby, zachodzi jednak różnica."
UsuńBunt wobec urzędu oznacza nieuznawanie urzędu, bo czym innym logicznie miałoby być? Jest to więc herezja. Odmowa podporządkowania się sprawującym prawowicie władzę kościelną to schizma.
Bunt wobec urzędu rozumiem jako nieuznawanie zwierzchnictwa Papieża nad Kościołem. Natomiast bunt wobec osoby rozumiem jako uznawanie konkretnej osoby na tymże stanowisku. "Prawowicie władzę" - o to się rozchodzi. Według sedewakantystów ostatni Papieże nimi nie są więc nie sprawują legalnie władzy. Są schizmatykami czy nie?
UsuńZnalazłem. Jest to część wpisu z tego bloga o wypowiadaniu imienia Papieża w modlitwie eucharystycznej:
Usuń"3. Niewypowiadanie imienia papieża nie stanowi samo w sobie schizmy, o ile jest tylko wyrazem wątpliwości a nie woli odcinania się od następcy św. Piotra. AKTEM SCHIZMATYCKIM JEST BOWIEM ODRZUCENIE ZWIERZCHNICTWA PAPIEŻA, A NIE ZWIERZCHNICTWA OSOBY, KTÓREJ SIĘ NIE UWAŻA ZA PAPIEŻA. Problem sprowadza się więc do zasadności osądu sytuacji, dokładniej
- odnośnie faktu, czy dana osoba jest papieżem, oraz
- odnośnie prawa i kompetencji orzekania w tej sprawie.
Jest oczywiste, że kompetentne w orzekaniu jest tylko kolegium biskupów. Dlatego jedynie błąd czy niewiedza w tej kwestii może być usprawiedliwieniem."
Więc jeśli dobrze rozumiem schizmatykami w sensie ścisłym są prawosławni, którzy odrzucają papiestwo jako takie.
Z kolei sedewakantyści, którzy uznają autorytet papiestwa, ale nie uznają danej osoby za legalnego papieża nie popełniają grzechu schizmy?
Już powiedziałem, jaka jest ogólna zasada zawarta w kanonicznej definicji schizmy. Więcej nie jestem w stanie powiedzieć. Nie jest mi znane orzeczenie Magisterium Kościoła w tej kwestii.
Usuń"Według sedewakantystów ostatni Papieże nimi nie są więc nie sprawują legalnie władzy. Są schizmatykami czy nie?"
UsuńZależy, czy ich konkluzja o domniemanym obecnym stanie sede vacante jest prawdziwa lub nie.
"Bunt wobec urzędu rozumiem jako nieuznawanie zwierzchnictwa Papieża nad Kościołem."
UsuńNo to to jest herezja nieuznawania władzy Piotrowej w katolickim znaczeniu. Propagowana przez gallikanów i przez starokatolików. Ci ostatni co prawda uznają urząd "biskupa Rzymu", cokolwiek dla nich on oznacza, ale nie uznają jego uniwersalnej jurysdykcji, traktują go jak każdy inny urząd biskupi.
"Więc jeśli dobrze rozumiem schizmatykami w sensie ścisłym są prawosławni, którzy odrzucają papiestwo jako takie."
UsuńSchizmą jest każde odszczepieństwo od Wiary katolickiej, protestanci również. A schizma zazwyczaj musiała sobie dorobić uzasadnienie do swojego rozłamu to zwykle jej konsekwencją jest herezja. I tak protestanci w ogóle odrzucili urząd Piotrowy, dorabiając do niego nawet bluźniercze teorie utożsamiające go z antychrystem gdy faktycznie to urząd papieski jest katechizmem. Z kolei tzw. prawosławni zaczęli postrzegać urząd papieski na sposób gallikańsko-koncyliarystyczny z tym, że o ile późniejsi gallikanie i koncyliaryści traktując papieża jako primus inter pares pomimo swoich herezji i nieposłuszeństwa jakoś jego władzę w ograniczonym zakresie uznawali, nie wobec siebie ale wobec części katolików to tzw. prawosławni uznali papieża całkowicie za "heretyka" i "odszczepieńca" spisując całkowicie biskupstwo rzymskie na straty. Czyli praktycznie w pewnym sensie uzurpowali sobie jego kompetencje. Postawili siebie w roli najwyższego arbitra, w roli, która jest wyłącznie w kompetencji następcy św. Piotra (co się generalnie zgadza z ich błędną teologią, bo uważają, że każdy biskup - w domyśle ich biskup dzierży sukcesję Piotrową, a biskupstwo rzymskie tak jakby uznali, że nie jest do niczego potrzebne).
"gdy faktycznie to urząd papieski jest katechizmem"
Usuń*Katechonem
Ostatnio Papież pojechał ładną propagandą bergoliańska, że nie można być za karą śmieci i być pro-life. Typowo lewacki bełkot. Niestety..
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń> Tutaj jest oczywiście nie wolno pomijać aspektu winy, czyli istotnej różnicy między prawem do życia niewinnego dziecka a tymże prawem po stronie zbrodniarza czy nielegalnego imigranta.
To zdanie jest dwuznaczne, a trzeba tę sprawę dokładnie wyjaśnić zgodnie z Doktryną Kościoła.
Kara śmierci jest niezbywalnym elementem Prawa Naturalnego, czyli prawa wpisanego w ludzką naturę i poznawalnego ludzkim umysłem.
Pan Bóg w Starym in Nowym Testamencie tę prawdę przypominał. Ważne jest, żeby pamiętać, że tzw. abolicjonizm został potępiony przez Kościół jako herezja. I nie jest to sprawa wyłącznie teorii, ale i praktyki, bo w Państwie Kościelnym, kierowanym przez papieży, kara śmierci była wykonywana i to w takim zakresie, jak w państwach świeckich.
Co do nielegalnych imigrantów, czyli nachodźców, jeśli są gdzieś nielegalnie, to władze państwowe mają obowiązek ich usunięcia. Jeśli nie wyjeżdżają z własnej woli, to można i należy użyć środków przymusu. Jeśli stawiają opór, to można i należy ten opór złamać, także przy użyciu broni.
Myślę też, że otwarcie ognia do szturmujących granicę nachodźców będzie usprawiedliwione - oczywiście należy tutaj proporcjonalnie eskalować użycie siły najpierw policyjnej, potem militarnej, a nie urządzać od razu krwawą jadkę.
Przypomnijmy też, że Kościół wzywał do krucjat i odpierania orężem zalewu muzułmanizmu i pogaństwa.
Leon, jak i jego poprzednicy, Bergoglio, czy Wojtyła, tych prawd nie głoszą.
Przeciwnie, dwaj ostatni sugerują nawet, że jest jakoby niekonsekwencją bycie pro-life i opowiadanie się za karą śmierci.
Wojtyła w swoim katechizmie zwanym KKK posunął się nawet do negowania przez przemilczenie pierwszej, a więc najbardziej fundamentalnej, przyczyny stosowania kary, w tym kary śmierci: przywrócenie porządku sprawiedliwości.
Pierwsze wystąpienie do kardynałów "mamy przylgnąć z całą siłą do tego co się nauczą po SV2". Czy jakoś tak. Dalsze recenzje Papieża są już chyba zbędne ? Kolejny tragiczny posoborowy pontyfikat. Może nieco łagodniejszy w formie niż poprzedni ale nurt ten sam. Nie ma co sobie robić nadzieji.
OdpowiedzUsuń