Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Szklanka w połowie pełna czy w połowie pusta?


Niemal od pierwszych dni pontyfikatu Leona XIV trwa w środowiskach katolików konserwatywnych debata co do tego, czy jest to Franciszek 2.0 czy jednak ktoś inny. Dyskutanci czy raczej recenzenci błyskawicznie rzucają się na każde nowe wypowiedzi czy decyzje Leona XIV, szukając w nich potwierdzenia bądź zaprzeczenia dla swojej tezy. Jak to zwykle w płyciznowym dziennikarstwie bywa, liczą się głównie czy niemal wyłącznie wypowiedzi dla dziennikarzy, a mało kogo w ogóle interesują przemówienia oficjalne czy homilie. Póki co nowy papież co do łatwości i częstotliwości wypowiedzi dziennikarskich niestety idzie w ślady swego bezpośredniego poprzednika, aczkolwiek poziom wypowiedzi jest zdecydowanie lepszy, mianowicie nie krętacki i zasadniczo nie skandaliczny, choć także dający możliwość a nawet sposobność do nieporozumień. Typowym przykładem jest najnowsza wypowiedź (z 30.9.2025): 


Słynny usański katolicki konserwatywny teolog i publicysta zareagował w następujący sposób:



Jak widać, Kwaśniewski nie ukrywa swojego rozczarowania. Równocześnie jednak nie przytacza wypowiedzi Leona XIV w całości, lecz opuszcza pierwsze i ostatnie zdanie, a to istotnie zmienia całość. 

Wszak jest dość jasne, że Leon XIV 
- unika odpowiedzi odnośnie do tego konkretnego senatora (i zamiaru przyznania mu odznaczenia kościelnego),
- rozszerza temat ochrony życia ludzkiego o temat kary śmierci i traktowania imigrantów,
- wskazuje na nauczanie Kościoła w tych kwestiach,
- apeluje o wzajemny szacunek, 
- nie chce dać się wciągnąć w spory polityczne czy to partyjne czy frakcyjne między katolikami, czyli unika opowiedzenia się za jedną ze stron sporów. 

Interpretując życzliwie i zarazem rzetelnie, myślę, że bezpodstawne jest zarzucanie mu zrównywania tych trzech kwestij, czyli życia nienarodzonych, kary śmierci i życia imigrantów. Nie trzeba być wybitnym teologiem, by zdawać sobie sprawę z istotnych różnic. Osobiście bym zarzucił mu jedynie, że w ogóle jest gotowy do wypowiadania się w takiej sytuacji, która właściwie wyklucza rzetelne rozpatrzenie i odpowiednie rozwinięcie myśli, co by zabezpieczyło przed nieporozumieniami. Tutaj Leon XIV jakoś nie ma odwagi a chyba nawet ochoty na odróżnienie się od Franciszka, który wręcz lubował się w tego typu sytuacjach i wypowiedziach, które regularnie prowadziły do zamieszania i skandali. Z drugiej strony jednak publiczność oczekuje zajęcia stanowiska przez papieża w aktualnych gorących kwestiach. Byłoby sprzeczne z naturą i charakterem Roberta Prevost'a, gdyby to zignorował i nie odpowiedział na te oczekiwania. 

Czy można było lepiej zareagować na to pytanie dziennikarki? Prawicowi publicyści są oczywiście rozczarowani i oburzeni, że papież nie skorzystał z okazji by publicznie zrugać kardynała Cupich'a, a także wszystkich proaborcyjnych biskupów i polityków zarówno w USAnii jak i na całym świecie. Za to Leon XIV oczywiście odpowie przed Panem Bogiem, o czym on zapewne doskonale wie. Nie sposób jednak się z nim nie zgodzić w tym, że zawężanie troski o ochronę życia ludzkiego do nienarodzonych nie jest ani uczciwe, ani mądre, ani katolickie. On nie powiedział, że stosunek do aborcji jest nieistotny czy mniej ważny, lecz wskazał na szerszą perspektywę teologiczną i polityczną. Jego słowa nie są bagatelizacją czy relatywizacją zła aborcji, lecz wytknięciem braku konsekwencji i uczciwości zarówno u tych, którzy opowiadają się za liberalnym traktowaniem aborcji, jak też u tych, którzy - być może - zapominają o ludzkiej godności i prawie do życia imigranta czy zbrodniarza. Tutaj jest oczywiście nie wolno pomijać aspektu winy, czyli istotnej różnicy między prawem do życia niewinnego dziecka a tymże prawem po stronie zbrodniarza czy nielegalnego imigranta. Zaznaczenia tej różnicy brakuje w tych słowach, lecz z tego nie wynika jej negacja. 

Na tym przykładzie widać dość wyraźnie, jak wielkie rany, uprzedzenia, skrzywienia i podatność na wręcz neurotyczne reakcje pozostawił w umysłach katolików pontyfikat Franciszka, który zresztą słusznie można uznać za największą traumę w życiu Kościoła na przestrzeni wszystkich wieków. Leon XIV jest traktowany podejrzliwie czy przynajmniej nieufnie już choćby z tego powodu, że swoją karierę kościelną - patrząc powierzchownie - zawdzięcza swojemu poprzednikowi. Co zresztą nie jest do końca prawdą, gdyż generałem szacownego zakonu został za Jana Pawła II, a już za Benedykta XVI był traktowany jako poważny kandydat do biskupstwa. Nie zamierzam niczego upiększać ani namawiać do naiwnego optymizmu. Chodzi o rzetelność i realizm. Mówiąc najkrócej: wydaje mi się, że wynik konklawe w 2025 r. był najlepszym możliwym czyli realistycznym wyborem w tym momencie historii Kościoła. Też bym sobie życzył, by papieżem został ktoś, kto jednoznacznie opowiada się za liturgią tradycyjną i kto by niezwłocznie potępił wszelkie herezje i błędy grasujące obecnie w Kościele, tudzież usunął z urzędów wszystkich kardynałów, biskupów, opatów, proboszczów, którzy nie popierają szczerze jego linii, katolickiej linii. Pan Bóg oczywiście mógłby taki wybór na konklawe zdziałać. Jednak fakt jest taki jaki jest, a Pan Bóg nie musi nam się z tego tłumaczyć. Wręcz odwrotnie: to my mamy starać się zrozumieć to, co Pan Bóg chce nam w tym momencie historii Kościoła powiedzieć. 

Na koniec jeszcze mała próba pomocy tym, którzy jednak chcą zrozumieć Leona XIV i tym samym wolę Bożą na ten czas. Kim jest Leon XIV?

Jest Usańcem: 
Większości obywateli świata USAnia kojarzy się z potęgą, zamożnością i narzucaniem swojej woli innym państwom. Kto nie zna tego kraju od wewnątrz, czy przynajmniej Usańców osobiście, ten nakłada ten schemat na każdego Usańca. Ten kraj jednak jest specyficzny, dość różny od innych krajów, a także są istotne różnice między społecznościami w jego łonie. Dla katolika np. polskiego Kościół usański jest potęgą pod każdym względem. Tymczasem mało kto wie, że katolicy usańscy do niedawna - mniej więcej jeszcze pół wieku temu - byli wręcz publicznie wyszydzaną i pogardzaną mniejszością, mimo swoich niewątpliwych i powszechnie docenianych zasług choćby w szkolnictwie i edukacji. Katolicyzm w USAnii jest tam wprawdzie największą denominacją, jednak ma przeciw sobie przytłaczającą większość protestantyzmu różnej maści, wprawdzie podzielonego na tysiące czy dziesiątki tysięcy sekt, ale zgodnego w zwalczaniu i poniżaniu katolików. Fakt, że dopiero taki fałszywy katolik jak Joe Biden został dopuszczony do urzędu prezydenta, jest tylko jednym z dowodów. Rodzina Roberta Prevost'a należała do niższej klasy średniej, co jest typowe dla katolików chicagowskich. Ma to oczywiście sporo zalet, zwłaszcza dla życia religijnego, gdyż sprzyja silnej tożsamości wyznaniowej. Równocześnie jednak wzmacnia poczucie wartości i wagi tolerancji, koniecznej w sytuacji pluralizmu religijnego. W takiej mentalności wzrastał Robert i to ona kształtowała jego osobowość. Zresztą swoisty pluralizm znamionował i nadal znamionuje jego rodzinę: podczas gdy matka była bardzo pobożna i pilnowała codziennego różańca w rodzinie, jego ojciec był związany z paramasońską organizacją Lions Club, zaś obecnie jego starszy brat Louis dość otwarcie popiera republikanów i D. Trumpa, podczas gdy młodszy John ma dość wyraźne poglądy lewackie po linii bergogliańskiej. Taka sytuacja wręcz wymusza zarówno unikania spornych kwestij jak też szukania tego, co łączy. Istotną cechą mentalności usańskiej jest także pragmatyzm, polegający na pewnej wręcz niechęci dla rozwijania abstrakcyjnych teorij na rzecz poszukiwania rozwiązań, które sprawdzają się w praktyce. W przypadku Roberta Prevost'a mamy do czynienia z pewnym połączeniem tych dążeń, gdyż jest on z jednej strony uzdolnionym matematykiem, z drugiej jednak kimś, kto nie poświęcił się karierze naukowej lecz szukał stylu życia dla praktycznej realizacji żywej wiary, a w teologii pociągała go praktyka wiary wyrażona w prawie kanonicznym, i to zaprowadziło go w końcu na misje do ubogich w Peru. To ostatnie jest mało usańskie, gdyż sprzeciwia się tendencji do wygodnictwa i wyniosłej dominacji, a równocześnie jest zapewne owocem doświadczenia czy styczności z ubóstwem, którego nie brakuje także w Chicago czy ogólnie w USAnii. 

Jest augustianinem: 
Gdy młody Rober Prevost w połowie lat 70-ych XX w. wybierał drogę powołania duchownego, zakon augustianów, który znał dość dobrze, był w modzie z wielu powodów, aczkolwiek przeżywał zapaść jak niemal wszystkie zakony w posoborowiu. Otóż moderniści już od końca XIX w. reprezentowali odejście od teologii scholastycznej i tomistycznej na rzecz powrotu do teologii "kerygmatycznej", czyli odejście od naukowej precyzji pojęć i dowodów teologicznych a przejście na styl homiletyczny i katechetyczny, czyli bardziej przeżyciowo-subiektywistyczny. Powoływano się przy tym ogólnie na Ojców Kościoła, w tym głównie na św. Augustyna. Tej modzie uległ zresztą już znacznie wcześniej młody Joseph Ratzinger, który zarówno w swojej pracy doktorskiej jak też habilitacyjnej zajął się augustiańskim nurtem teologii. 
Myślę, że najistotniejszym kluczem do mentalności i osobowości Leona XIV jest reguła św. Augustyna, która jest najstarszą regułą zakonną Kościoła łacińskiego, a równocześnie dziełem, które przez wieki wywierało i nadal wywiera potężny wpływ na duchowość kleru katolickiego. Można ją streścić w trzech słowach: miłość Boga, wspólnotowość, czyli braterstwo, oraz posłuszeństwo. Myślę, że nie można Robertowi P. odmówić miłości Boga, skoro jako zdolny młodzieniec z szansą na karierę świecką wybrał życie zakonne a następnie posługiwanie jako misjonarz. Te same fakty świadczą o duchu wspólnotowości i posłuszeństwa. On nie jest samotnikiem, nie jest monarchą, nie jest maminsynkiem i nie jest tyranem. Szkoła życia w zakonie uczy realizmu przede wszystkim w stosunku do siebie, a także wysiłku zrozumienia innych, szacunku i wzajemnej zależności. Od bardzo dawna nie było zakonnika na Stolicy Piotrowej. Franciszek był wprawdzie jezuitą, lecz jedynie w duchu poważnie wypaczonego, modernistycznego pseudojezuityzmu "słynnego" Pedro Aruppe, na tyle wypaczonego, że nawet jego współbracia uważali go za niegodnego biskupstwa. Natomiast w Leonie XIV widać, że jest zakonnikiem z krwi i kości, dogłębnie i szczerze, a potwierdzają to jego współbracia, których był przełożonym generalnym przez dwie kadencje czyli przez maxymalny okres. Owszem, także ten zakon jest dotknięty zarazą modernistycznego soborowizmu. Ryba psuje się od głowy. Jednak w Robercie P. widać szczere przywiązanie do reguły św. Augustyna i tym samym przynajmniej do tego nurtu duchowości katolickiej, który jest najstarszy w Kościele i poniekąd najbardziej płodny, skoro chociażby św. Tomasz z Akwinu należał do zakonu dominikańskiego, zbudowanego właśnie na regule augustiańskiej. Oczywiście wspólnotowość i posłuszeństwo mogą być nadużywane, podobnie jak miłość do fałszywego bóstwa w fałszywej religii. Jednak u człowieka na urzędzie kościelnym bardziej niebezpieczny - im wyższy urząd tym bardziej - jest indywidualizm, gdyż bardziej sprzyja on oderwaniu od rzeczywistości i przeświadczeniu o własnej wielkości, co dość wyraźnie widać u poprzedników na Stolicy Apostolskiej. Wspólnotowość może być wypaczona, mianowicie wtedy gdy przeradza się w stawianie interesu grupowego ponad prawdę i miłość Boga. Także posłuszeństwo może zostać wypaczone i faktycznie jest obecnie regularnie wypaczane, gdy władza i urząd są stawiane ponad prawdą i sprawiedliwością, a dominować chce swawola sprawującego władzę. Tutaj akurat wspólnotowość może być skutecznym środkiem zapobiegawczym czy przynajmniej barierą dla despotyzmu. Dlatego właśnie po epoce despotyzmu bergogliańskiego wiele dobrego, a przynajmniej istotnego polepszenia można się spodziewać w obecnym pontyfikacie, co już widać w przemianie nastroju w samym Watykanie. 

Jest misjonarzem: 
W przypadku kogoś wychowanego w dobrobycie - a nawet zbytku - lat 60-ych i 70-ych pójście na misje do kraju nie tylko ubogiego lecz naznaczonego brakiem stabilności politycznej, przemocą i wojną domową w tym czasie było rzadkością, oryginalnością, a właściwie należałoby powiedzieć - heroizmem. Mówię to z całą odpowiedzialnością, gdyż końcem lat 80-ych byłem związany ze zgromadzeniem misyjnym najpierw w Polsce i na koniec w Austrii. Młody, zdolny zakonnik augustianin z USA mógł sobie urządzić bardzo wygodne życie i nawet karierę kościelną, zwłaszcza że studiował w Rzymie, co oczywiście bardzo sprzyja karierze. On jednak wybrał trudy i niebezpieczeństwa pośród nędzy w Peru, co było wówczas bardzo rzadkie nie tylko w jego zakonie, który właściwie nie specjalizuje się w działalności misyjnej, lecz nawet w zgromadzeniach specjalistycznie misyjnych. A widać po nim, że jest misjonarzem z zamiłowania, z serca, oraz z krwi i kości. Równocześnie praca na misji zapewne miała też znaczący wpływ na jego osobowość kapłańską. Jakie to są cechy? 
Po pierwsze, najpierw uważne, nieuprzedzone poznanie rzeczywistości, która jest wpierw obca, poznawanie mentalności, kultury, słuchanie, zanim się coś powie czy zacznie działać. 
Po drugie, bezinteresowność czyli autentyczna, szczera wola pomocy, zwłaszcza duchowej. Można to też nazwać otwartością na potrzeby innych. 
Po trzecie, unikanie wszystkiego, co mogłoby zrazić, zranić czy zniechęcić, gdyż bariera choćby emocjonalna może udaremnić wszelkie wysiłki zdobycia zaufania i działania dla dusz. 
Po czwarte, docenienie choćby iskierki czy źdźbła prawdy i dobra, nawet jeśli otoczone jest to fałszem, złem czy przynajmniej czymś dziwnym i obcym. 
Oczywiście mentalność misjonarza może mieć też negatywne strony, jak chociażby brak precyzji czy subtelności teologicznej, skłonność do pójścia na skróty "ze względów duszpasterskich" a wbrew normom prawa itp. Tutaj o. Prevost był o tyle przygotowany i zabezpieczony że wcześniej był zdobył wykształcenie specjalistyczne w kanonistyce, więc z pewnością nie gardził prawem kościelnym. Myślę, że jego życie i osobowość stanowi udaną i wielostronną syntezę różnych aspektów życia kościelnego i duchowości. Z tego właśnie powodu dla kogoś przywykłego np. do mentalności czysto kanonistycznej, czy - z drugiej strony - jedynie misyjnej Leon XIV wydaje się nieczytelny i niezrozumiały. Misjonarze są raczej znani z ignorancji, a jeszcze bardziej z pogardy dla prawa kościelnego, zaś kanoniści ze ślepego na rzeczywistość trzymania się litery prawa. Przez swoją drogę życiową o. Robert Prevost jest dobrze przygotowany do przezwyciężenia tej dychotomii, a myślę, że nie tylko tej. 

Podsumowując:
Nie zamierzam uprawiać tanich pochwał czy apologii. Chodzi mi jedynie o rzetelność w odniesieniu do faktów. Pamiętam ostrożność i zasadniczą życzliwość, z którą traktowany był Franciszek na początku swojego pontyfikatu także ze strony katolików konserwatywnych, mimo tego, że właściwie od początku było jasne - przynajmniej dla mnie - kim on jest, co będzie mówił i jak działał. Dopiero stopniowo z czasem pojawiały się głosy krytyczne, właściwie dopiero po opublikowaniu "słynnej" adhortacji "Amoris Laetitia". Natomiast na Leonie XIV od początku ciąży - w oczach krytyków i sceptyków - znamię wypromowania go przez Franciszka. Zapomina się przy tym, że Bergoglio bardzo często, a właściwie regularnie działał według swojego widzimisię, bądź sympatii czy antypatii. Warto mieć na uwadze fakt, że darzył ewidentnie sympatią także słynnego w kręgach tradycyjnych biskupa Atanazego Schneider'a, któremu zawsze udzielał audiencji na życzenie, mimo że powodem było nie podlizywanie się lecz upominanie. 
Apeluję więc o przynajmniej taką samą życzliwość czy przynamniej ostrożność w traktowaniu Leona XIV, a nade wszystko o rzetelność. Pamiętam, z jakim zainteresowaniem śledzono codzienne "homilie" bergogliańskie, choć to były zwykle prymitywne i zakłamane bełkoty. Natomiast teraz niby konserwatywni recenzenci Leona XIV ograniczają się do oglądania obrazków, nawet nie wysilając się na zapoznanie się z jego nauczaniem czyli oficjalnymi wypowiedziami, ograniczając się najwyżej do spontanicznych wywiadów. Proszę sobie porównać pierwsze z brzegu przemówienie czy homilię Leona XIV z odpowiednikami "nauczania" bergogliańskiego. To powinno wystarczyć, by zauważyć przepaść między nimi zarówno w stylu jak też w treści. Nie musi to oznaczać zanegowania wprost tego, co głosił Franciszek. Już sama metoda teologiczna stanowi o sprzeczności. 

Można oczywiście narzekać i wytykać, że Leon XIV nie ryczy na heretyków i nie przepędza ich z Watykanu i stolic biskup na pustynię. Ciekawe, kto z takich mądrych by tak postąpił ze swoimi niesfornymi dziećmi (gdyby je miał) czy choćby ze swoimi pracownikami (gdyby ich miał). Tacy mądrale zapewne nie mają pojęcia ani o wychowaniu dzieci, ani o obchodzeniu się ze współpracownikami, a tym bardziej o tym, jak działa Kuria Rzymska i w ogóle Kościół. Albo myślą o Kościele w kategoriach postfeudalnego systemu kościelnego w Polsce, gdzie już byle kurialista uważa się za jakby bożka czyli za prawie wszechwładnego i wyniesionego ponad zasady nawet zwykłej przyzwoitości. 

36 komentarzy:

  1. Spoza tematu mnie zastanawia, czy istnieje taka możliwość, żeby zapytać papieża, czy kurię rzymską na tematy związane z etyką, czy kwestiami teologicznymi i czy jest możliwość, by odpowiedź została udzielona publicznie, na przykład w formie publicznego komunikatu, choćby opublikowanego w oficjalnych mediach watykańskich. Jeśli już Watykan musiałby mieć parcie ma medialność to dużo lepsze byłoby w takiej właśnie formie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie robię sobie nadzieji. Może to nie Franciszek 2.0 ale raczej łagodny nosiciel posoborowego diabelstwa. Kościół jest w stanie agonalnym a ten papież to takie chwilowe polepszenie stanu zdrowia ale droga ku zgonowi wciąż na horyzoncie.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pan Bóg oczywiście mógłby taki wybór konklawe zdziałać" - nie odmawiam Panu Bogu Jego wszechmocy, ale czy na konklawe była choć jedna osobą, która spełniała ww. kryteria?
    A wybór był faktycznie realistyczny, ale nie nie był najlepszym możliwym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się, że Leon XIV to taka wersja soft Benedykta XVI. Tamten w czasie swojego pontyfikatu był konserwatystą o miękkim usposobieniu (w przeciwieństwie do czasów V2 gdy był w obozie progresywistów soborowych), bez nachalności i dlatego z jednej strony był do zaakceptowania dla mainstreamu kościelnego, ale też dla konserwatystów. Franciszek był nie tylko ultraprogresywistą, ale był przy tym jeszcze nachalny, zraził do siebie nawet tych katolików, którzy zwykle stronili od krytykowania duchowieństwa i Kościoła. A Leon XIV jest postawiony przed faktami dokonanymi, nie lubi podejmować nagłych ruchów więc jest skazany na bycie nijakim. Inna sprawa, że z analizy jego osobowości raczej nie da się go zaszufladkować konkretnie do obozu konserwatywnego, czy progresywnego, jego tendencje są raczej niestandardowe i przy ocenie jego poglądów raczej trzeba będzie analizować każdy z osobna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzieliście jak tak zwany "papież" Leon XIV błogosławi bryłę lodu? :))) Była Paczamama jest i Paczatata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tu jest błogosławienie?

      Usuń

    2. ad teologkatolicki2 października 2025 12:21
      Tutaj: https://x.com/CatholicSat/status/1973403499065925787
      przecież to jakaś farsa, agenda klimatystyczna w religijnym opakowaniu.

      A tu dla przykładu intencja papieska na październik:
      https://x.com/Pontifex_pl/status/1973024532668842091
      przecież to praktycznie kopiuj-wklej z Franciszka.

      Usuń
    3. Anonimowy chyba nie rozumie słów, które są tam wypowiadane, i zatrzymuje się na obrazkach.

      Usuń
    4. Przecież zaczyna się od "bless this water". Do czego innego ma się to odnosić niż do tej bryły lodu, nie ma tam żadnej innej wody (chyba, że chodzi o ten materiał, którym potem zgromadzeni machają). Ksiądz stosuje wobec Leona jakąś niezrozumiałą taryfę ulgową, której nie dawał Franciszkowi.

      Usuń
    5. Nawet gdyby nie było tam formalnego "błogosławieństwa bryły lodu", to i tak cała ta impreza jest niewarta obrony. Leon niestety jest kontynuatorem linii posoborowych papieży. Do tej pory zdążył już "kanonizować" Franciszka (powrót do Domu Ojca i poczucie jego obecności z nieba), utrzymał Amoris Laetitia i Fiducia Suplicans, podtrzymuje nauczanie Franciszka co do kary śmierci, rozmywa kwestię LGBT (nie widzi "w najbliższej przyszłości" możliwości zmiany), itd. O tradycyjnym rycie wypowiedział się raz i to zdradzając całkowite niezrozumienie "naszej" sprawy (wypowiedź w stylu, że posoborową mszę też można odprawiać po łacinie, a "sam nie wie, do czego to [napięcie między starym a nowym rytem] doprowadzi").

      Usuń
    6. Jaką taryfę ulgową? Kiedy? Chodzi przecież o trzymanie się faktów i rzetelną ich ocenę. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego.

      Usuń
    7. Więc jednak nie było błogosławienia lodu, lecz błogosławienie wody. A to od zawsze jest w Kościele. Herezji w słowach tego błogosławieństwa nie słyszałem. Owszem, także nie jestem zachwycony faktem, że Leon XIV bierze udział w tym infantylnym cyrku pseudoekologicznych. Zresztą widać też po nim, że on sam nie jest zachwycony. Jednak wystarczy odrobina wyobraźni i dobrej woli, by zrozumieć, co by to było, gdyby on odmówił uczestniczenia w tym cyrku bandy bergogliańskiej. Owszem, teoretycznie mógłby odmówić. Jednak to by nie pasowało do jego formacji i duchowości zakonnej i misyjnej. Być może to jest jego słabość. Nie ma jednak podstaw do twierdzenia, że robi to ze złej woli czy z poglądów heretyckich. Bergoglio całkowicie otwarcie trzymał z bandą Soros'a, Schwab'a, Obamy i Clintonów. Prevost z całą pewnością do tego klubu nie należy, choć musi się z nim liczyć bądź uważa, że musi.

      Usuń
    8. No niestety pod względem politycznym Leon XIV faworyzuje pewne hasła agendy globalistycznej, jak na przykład podmiana populacji, klimatyzm, czy choćby to agitowanie do przesady przeciwko karze śmierci, choć całkowity zakaz kary śmierci z punktu widzenia teologii katolickiej jest nie do obrony. Być może nie jest tak radykalnym progresywistą w teologii, ale wobec globalistycznych trendów ideologicznych nie zachowuje pragmatycznego centryzmu, tylko szkodliwy centrum, tak zwany zgniły kompromis. A idee mają swoje konsekwencje, jeśli ma się błędny obraz spraw politycznych to popadnie się w błędy w sprawach teologii i vice versa, bo wbrew temu, co twierdzą sekularystyczni heretycy, zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa tych dwóch sfer nie da się całkowicie rozdzielić, bo one często dotyczą spraw tych samych, związanych z aksjologią.

      Usuń
    9. Księże, z całym szacunkiem, ale też nie bardzo rozumiem do końca Księdza postawy.
      Tzn., dobrze, że po ludzku Ksiądz ma nadzieje i daje szanse Leonowi XIV, dla mnie to trochę jednak zakrawa na dobroduszną naiwność. Po co te analizy osoby Leona XIV? Co one wnoszą? Polityka się ocenia po głosowaniu w sejmie, a nie tym co mówi i jak się zachowuję.
      Słyszał Ksiądz kogo podobno mianował obecny Papież na prezesa papieskiej akademii sztuk pięknych? Przepraszam, że będę szyderczy, ale mam rozumieć, że jak Papież jednocześnie ma pod sutanną włosiennicę, to ma nam to dawać jakąś nadzieje? To ma być ta taktyka małych kroków? :) Tak Leon XVI nie chce się wychylać w swojej ortodoksyjności, że akceptuje takie osoby jak ta ww.?

      Owszem, możemy spodziewać się wiele dobrego od obecnego Papieża. Problem w tym, że druga strona również otrzyma wiele "dobra".

      Jak to powiedział chyba bp. Vigano, Leon XIV reprezentuję "modernizm z ludzką twarzą" i mam nadzieję, że się ostatecznie pomylę, ale myślę, że to zdanie może doskonale obrazować postać Leona XVI.

      "Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego."
      - Widzę, w moim odczuciu, w tym zdaniu dwa błędy:
      1. Tak, oczekujemy zasadniczej reakcji, nazwania błędu błędem i wdrażania reform, które pogonią modernistów, heretyków i sodomitów z Kościoła. Oczywiście roztropność i tolerancja (pojęta katolicko) jest wskazana. Pytanie tylko, czy to jedynie roztropność czy...
      2. ... Leon XIV po prostu nie ma zamiaru pokazywać, że wszystko co zrobił Papież Franciszek było badziewiem i gnojem, bo najzwyczajniej w świecie po części (przekraczającej granice błędu) z nim się zgadza. Pomyślał Ksiądz o tym?

      Usuń
    10. ad "Anonimowy 2 października 2025 17:35"
      Widać, że anonimowy ogranicza się do oglądania obrazków i na tej podstawie wydaje swój sąd. To dość prymitywne.

      Usuń
    11. ad "Anonimowy 2 października 2025 18:06"
      Anonimowy widocznie nie ma pojęcia, jak funkcjonuje Watykan. To jest machina ustawiona przez zmarłego szefa, która podczas sede vacante jedynie zwalnia czy zawiesza się, by po konklawe iść dalej. Wiem, że już na pontyfikatu JP2 a szczególnie za B16 było tak, że ludzie, którzy mieli być usunięci, po prostu mówili, że nie pójdą, więc zostawali. Równocześnie były decyzje, które były podsuwane papieżowi jedynie do podpisu, nawet bez pytania go o zdanie. Tak było zwłaszcza za B16. Dlatego właśnie abdykował, bo był dość otwarty bunt bandy wokół Kaspera, która potem wyniosła Bergoglio na tron Piotrowy. Tak to działa. L14 o tym wie. Wie o tym każdy, kto ma choćby blade pojęcie o tym, co się dzieje w Watykanie od ponad pół wieku. Polecałem już książki x. Charles'a Murr. Jan Paweł I zginął dlatego, że chciał choćby z grubsza usunąć masonów z głównych urzędów watykańskich. Nie twierdzę, że L14 boi się śmierci, ale on wie, jak to działa. Oczywiście kiedyś może dobry Pan Bóg według Swojej najświętszej woli osadzi na Stolicy Piotrowej papieża, który porządnie wymiecie. Z tego, co póki co widzę, wiem, że L14 nie chce i nie zamierza być klonem bergogliańskim, ale nie chce też być rewolucjonistą, który jednym cięciem robi rewolucję.
      I na koniec: W żadnej oficjalnej czyli przygotowanej wypowiedzi L14 dotychczas nie zauważyłem nawet błędu teologicznego, tym bardziej herezji. Jedynie w wywiadach są niedopowiedzenia, niejasności, brak precyzji, także unikanie określenia się. To na pewno nie jest oszukiwanie typowe dla Bergoglio i jego bandy. L14 raczej stara się wyciągnąć ze słów i czynów bergogliańskich coś, co da się obronić czy spożytkować. To nie jest całościowa, bezkrytyczna afirmacja tego, co Bergoglio mówił i czynił. To jest ratowanie tego, co da się - jego zdaniem - uratować.

      Usuń
    12. Rozumiem Księdza, tylko trochę mnie już męczy to założenie, że w zasadzie to mieliśmy fajnych Papieży w ostatnich latach (prócz Franciszka), tylko byli odcięci od świata przez zawistną masonerię i podpisywali np. liberalne nominacje będąc przekonanymi że to konserwatywny i tradycyjny kandydat, bo "zaufani" pracownicy wprowadzili w błąd... . Czy życie Papieża naprawdę wygląda tak, że w żaden sposób nie może być on asertywny, samodzielny i siłą rzeczy musi polegać ślepo na swoim otoczeniu?
      Czy szczególnie w czasach zamętu Papież nie powinien czytać wszystkiego od deski do deski?
      I jeszcze rozumiem pojechanie na ten obrzęd błogosławieństwa wody jako roztropną antyrewolucyjną taktykę, ale słyszałem, że z nominacjami na różne stanowiska jest nie za wesoło za pontyfikatu Leona XIV. Czy uważa Ksiądz, że on nie ma świadomości kogo sam powołał lub (jeśli są takie prawne możliwości - nie znam się), kim są osoby powołane przez innych, wyznaczonych do tego, hierarchów?

      Usuń
    13. Anonimowy ma urojenia? Gdzie jest u mnie takie założenie?
      Mówię przecież, że zapaść papiestwa trwa od ponad pół wieku, a zaczęła się już pod koniec pontyfikatu Piusa XII.
      Też uważam, że papież powinien przede wszystkim studiować akta, a mniej bawić się w występy typu gwiazda. Także audiencje powinne być ograniczone, bo zwykle też nic nie wnoszą oprócz poprawy samopoczucia dwóch stron. A bandytom w kurii zależy na tym, żeby mieć taką maskotkę dla zabawiania pospólstwa i ślepego podpisywania wszystkiego, co się przedłoży do podpisu. I taki jest faworyzowany na konklawe.
      Jednak:
      1. Pan Bóg mimo wszystko prowadzi Kościół
      2. narzekanie nie powoduje poprawy
      Bardziej pomaga
      1. modlitwa za Kościół
      2. docenienie choćby krzty dobra czy polepszenia, a to już jest.
      Obecnie wygląda na to, że wielu tzw. konserwatywnych katolików bardziej boli to, że L14 przyjmuje na audiencji zboczeńca jezuitę James'a Martina czy zboczoną zakonnicę Caram (bergogliańską przyjaciółkę), niż cieszy to, że powoli liturgia tradycyjna wraca także do bazyliki św. Piotra. Coś tu chyba nie tak.

      Usuń
    14. Problemem nie jest jeden jezuita, czy jedna zakonnica, tylko cała rewolucja modernistyczna i ten problem nie zakończy się dopóki nie pojawi się papież, który publicznie spali dokumenty tej rewolucji i potępi wszystkie herezje w nich zawarte, zwłaszcza herezję tzw. ekumenizmu i tzw. wolności religijnej, które w praktyce przyczyniły się do laicyzacji katolików i państw katolickich. Jak Kościół katolicki ma się pozbyć lewackiej agentury skoro dla przeciętnego tzw. katolika oczywistością są tak rażące herezje (to, co powinno być oczywiste, że jest herezją, ten ekumenizm, który się sprowadza do tego, że nieważne w co i czy się wierzy, ważne, żeby być dobrym człowiekiem, cokolwiek to znaczy to traktuje się jako normalność)? Bez powrotu do tak oczywistych rzeczy niemożliwe jest rozgraniczenie tego, co jest katolickie, a co nie jest.

      Usuń
    15. Nie chodziło mi o to, że Ksiądz ma takie założenia. Może źle to ująłem, przepraszam. Wypowiadałem się ogólnikowo o tendencji która zawsze znajdzie na usprawiedliwienie błędów ostatnich papieży (oczywiście nie wszystkich błędów).

      Ad. 2
      Rozumiem o co Księdzu chodzi, ale ja to widzę trochę inaczej. Rozumiem, że Watykan może na odczepnego uwolnić trochę Tradycji i dobre i to. Młodzi ludzie będą mieli szanse trafić na tradycyjną Mszę. Być może jakiś kapłan „rykoszetem” zainteresuje się dzięki temu tradycyjną nauką i będzie ją głosił ma ambonie i w konfesjonale.
      Ja jednak po takim czasie patrzę na to z innej perspektywy. Tu nie może być tylko „rykoszetów”. Watykan musi odzyskać wiarę, po prostu. Bo tak jak ryba psuje się od głowy, tak przykład idzie z góry. Jest pewna grupa osób, tak podejrzewam, która przejrzy na oczy dopiero gdy Stolica Apostolska zrobi to samo.
      Niech Ksiądz pomyśli jak mogła by przebiegać plandemia gdyby hierarchia miała prawdziwą wiarę katolicką. Msza tradycyjna to nie magia, wiadomo. Dopóki po jednej stronie będzie tradycja, a po drugiej „ojcowie Szustaki” to będziemy mieli ciągły dzień świstaka. Raz wahadło przechyli się w jedna stronę, raz w drugą. Może jestem w błędzie, ale globaliści czy inni eurokołchoźnicy zostaną realnie powstrzymani gdy Watykan na powrót zacznie głosić heroicznie Prawdę. Bo jakby nie było to sercem Kościoła jest Rzym. I dopóki on raczej pomaga globalistom niż ich zwalcza, dopóty może być źle. Lokalne tradycyjne ogniska, mimo że ważne, mogą nie przechylić szali zwycięstwa.
      Możemy wychodzić ma ulice: nic to nie da. Siedzą w kilku na górze i śmieją się z nas. W stół musi uderzyć ktoś kto ma autorytet realne oddziaływanie na świat, a tym jest Wieczne Miasto.

      Usuń
    16. "Jeśli ktoś sobie wyobraża, że w Kościele ktoś na takim stanowisku może sobie pozwolić na pokazanie z dnia na dzień wprost, że wszystko, co robił jego poprzednik to badziewie i gnój, ten myśli kategoriami bandy tuskowców, nawet nie zwykłego człowieka rozsądnego."
      Czyż w historii Kościoła nie było sytuacji ze papież ekskomunikował poprzednika albo zrywał z błędami ??
      Papież jaki jest każdy widzi. Nie było kandydatów ortodoksyjnych czy konserwatywnych (nazwijmy to). Po zadymie z pontyfikatem Franciszka nie wybrali jakiegoś turbo postępowca tylko umiarkowanego postępowca dla uspokojenia nastrojów.
      Kościół jaki znamy tak czy siak zmierza ku upadkowi tylko zmniejszył prędkość na drodze do przepaści.
      Chyba nikt realnie nie spodziewał się nic innego ?

      Usuń
    17. "Czyż w historii Kościoła nie było sytuacji ze papież ekskomunikował poprzednika albo zrywał z błędami ??"
      Nie było. Był przypadek Honoriusza, który został potępiony za niepowstrzymanie herezji monoteletyzmu, ale nie do końca słusznie, a raczej nie tyle słusznie, czy nie, ale sytuacja była bardziej skomplikowana. Honoriusz nie znał sprawy, a patriarcha aleksandryjski Cyrus wprowadził go w błąd przedstawiając mu tezę o jedności woli dwóch natur Chrystusa jako jedności moralnej, co akurat było ortodoksyjne, chociaż faktycznie wyznawał heretycką jedność ontologiczną woli. Honoriusz wprowadzony w błąd zadowolił się deklaracją, jaką mu Cyrus przedstawił, a patriarcha jerozolimski Sofroniusz nie zdążył przedstawić Honoriuszowi, nie orientującemu się w sporach teologicznych Wschodu rzeczywistej sytuacji, ponieważ Honoriusz zmarł. Poza tym przypadkiem był jeszcze synod trupi, który był farsą sądową. Był farsą, chociaż nie był herezją więc w sensie teologicznym nie możemy mówić o błędzie.

      Usuń
    18. ad "Anonimowy 3 października 2025 08:14"
      Był jeden tego typu przypadek, ale także wtedy czynników było wiele, a nie były one bynajmniej czysto teologiczne. A z całą pewnością nie była to reguła.
      Szafowanie takimi określeniami jak "postępowiec", "turbo" itp. świadczy o mentalności najwyżej brukowcowej, czyli dość prymitywnej i mało adekwatnej do rzeczywistości przynajmniej kościelnej. Żadna herezja, żaden błąd, żadne dziwactwo bergogliańskie nie jest postępowe. To jest regres, a nie postęp. Nie popadajmy ślepo w narrację czy choćby pojęciowość lewaków utożsamiających siebie kłamliwie z postępem. To raz.
      Po drugie: Kościół prawdziwy nigdy nie zmierza ku upadkowi. Ku zapaści zmierza modernizm. On nadal okupuje urzędy kościelne z Kurią Rzymską włącznie. Okupował także tron Piotrowy przez Bergoglio. Jednak Kościół trwa i będzie trwał. Jeśli ktoś ocenia Leona XIV według tego, że wypromował go Franciszek i że on błogosławi bryłę lodu, to ma myślenie na poziomie najwyżej podstawówki, a równocześnie bardzo wybujałe mniemanie o sobie. Przypuszczalnie kształtowane przez propagandę lefebvriańską, bo już sedewakantyści reprezentują wyższy poziom argumentacji (aczkolwiek też nie wolnej od skrótów myślowych i uprzedzeń).
      Jeszcze raz: nie znam ani jednej oficjalnej wypowiedzi Leona XIV, która by choćby traciła herezją. Położenie ręki na bryle lodu i w ogóle uczestniczenie w infantylnym teatrzyku przygotowanym przez bandę bergogliańską na pewno nie jest herezją, choć nikt rozsądny nie jest tym zachwycony, bo takie coś uwłacza powadze i godności urzędu papieskiego. Jednak zwykła przyzwoitość wymaga, by choćby spróbować zrozumieć, dlaczego L14 to robi. Osobiście nie jestem zaskoczony, bo wiem, jak zachowuje się misjonarz, dobry misjonarz, że misjonarz regularnie czuje się zobowiązany do uczestniczenia w czymś, do czego nie jest w 100% przekonany, co jest mu może nawet obce, o ile nie widzi w tym zasadniczo nic zdrożnego.
      Domyślam się, że chodzi o ty, iż ludzie w krajach 3ego świata na co dzień doświadczają niszczenia ich naturalnego środowiska, z zatruwaniem czy degradacją np. wody włącznie. Za tym stoją interesy potężnych koncernów, które nie liczą się ze skutkami exploatacji ziemi dla tubylców. L14 zna te problemy. Ma tych ludzi zostawić na pastwę eko-terrorystów? Czy lepiej jest jednak przynajmniej zauważyć te problemy?

      Usuń
    19. Ale nikt nie wysuwa tu argumentu, że te "błogosławieństwo lodu" to herezja.

      Usuń
    20. "To jest regres, a nie postęp. Nie popadajmy ślepo w narrację czy choćby pojęciowość lewaków utożsamiających siebie kłamliwie z postępem. To raz"
      dla sprecyzowania zakładałem że te słowa w oczywisty sposób zostaną potraktowane jako ironia. W nomenklaturze publicystyki szerokiej (bynajmniej nie chodzi o brukowce) jest to stosowane. I raczej mowa o tej lewej stronie która tak to prezentuje. Coś na zasadzie, że średniowiecze to ponoć wieki ciemne a Oświecenie to był postęp. No My wiemy, żę było dokładnie odwrotnie.
      "Po drugie: Kościół prawdziwy nigdy nie zmierza ku upadkowi. Ku zapaści zmierza modernizm. On nadal okupuje urzędy kościelne z Kurią Rzymską włącznie. Okupował także tron Piotrowy przez Bergoglio. Jednak Kościół trwa i będzie trwa"
      Wypada Nam w to wierzyć bo cóż innego pozostaje ? ;)
      Natomiast było to sformułowanie z punktu widzenia "ziemskiego". Tzn. ta struktura i ta hierarchia osiąga tylko tyle, że wierni odchodzą a powołania nikną. W tym sensie Koscioł zmierza do przepaści.
      "Przypuszczalnie kształtowane przez propagandę lefebvriańską,"
      Nie śledzę dokładnie ale chyba w kwestii Leona XIV nie wypowiadają się zbyt obszernie jak narazie.
      "Jeszcze raz: nie znam ani jednej oficjalnej wypowiedzi Leona XIV, która by choćby traciła herezją"
      A zna czcigodny ksiądz jakąś która sugeruje odchodzenie od modernistycznego kierunku ??

      Usuń
    21. Zna. Nauczanie Leona XIV jest od pierwszego wystąpienia chrystocentryczne. To jest wybitnie antymodernistyczne.

      Usuń
    22. „ Jeśli ktoś ocenia Leona XIV według tego, że wypromował go Franciszek i że on błogosławi bryłę lodu, to ma myślenie na poziomie najwyżej podstawówki, a równocześnie bardzo wybujałe mniemanie o sobie.”
      Niech Ksiądz się odniesie do komentarza mówiącego o osobach które zostały wybrane na poszczególne stanowiska, dobrze? Może mam wybujałe mniemanie osobie ale jeśli te nominacje są prawdziwe to są one wybitnie antykatolickie i z miejsca burzą nadzieje na taktykę małych kroków L14.

      Usuń
    23. O które osoby chodzi? Póki co najważniejszą nominacją i zarazem zupełnie autonomiczną jest prefekt dykasterii ds. biskupów Filippo Iannone, karmelita ostentacyjnie pomijany przez Bergoglio w nominacjach kardynalskich. Innych ważnych nominacyj nie było dotychczas. Nominacje biskupów są długo przygotowywane i zależą głównie od nuncjusza w danym kraju, bo to on przygotowuje listę kandydatów i zbiera opinie o nich. Ponadto wiadomo, że w tej dykasterii siedzi sekretarz z bandy bergogliańskiej, który od lat czuwa nad linią bergogliańską w tej dykasterii. Żeby forsować swoich kandydatów L14 musiałby najpierw wymienić nuncjuszy - a do tego konieczna jest wymiana Sekretarza Stanu - oraz usunąć tego sekretarza. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni, lecz wystarczy znać realia i mechanizmy kurii, by wiedzieć czy domyślać się, dlaczego L14 nie robi od razu i teraz (zakładając, że chce to zrobić). Nawet Franciszek zasadniczo nie usuwał od razu wszystkich niewygodnych ludzi z urzędów, lecz zwykle czekał do upływu kadencji. Wyjątkiem był kard. Burke, którego natychmiast usunął.
      Najdziwniejsze jest to, że krytycy Franciszka nie dają Leonowi XIV nawet tej szansy, którą najpierw przez długi czas dawali temu pierwszemu. Nie wiem, jak rozwinie się pontyfikat Leona, ale wiem, już jest znacznie lepiej niż za F. Takie są fakty.

      Usuń
    24. "Natomiast było to sformułowanie z punktu widzenia "ziemskiego". Tzn. ta struktura i ta hierarchia osiąga tylko tyle, że wierni odchodzą a powołania nikną. W tym sensie Koscioł zmierza do przepaści."
      Nie Kościół zmierza do przepaści tylko najwyżej modernistyczne struktury. Zresztą idą na dno razem z przeciętną populacją tego dekadenckiego świata. Kościół katolicki, choć ma tam jakieś chwile kryzysu to ma się całkiem dobrze, bo nic nie wskazuje na to, żeby istnienie prawowiernej hierarchii stało pod znakiem zapytania. A że moderniści idą na dno to oczywiście, że raczej należy się z tego cieszyć. Z każdym kolejnym dniem są coraz bardziej skompromitowani. Martwić to trzeba byłoby się, gdyby pociągnęli na samo dno tych katolików, którzy zachowali ortodoksję. Więc nie należy martwić się tym, że będą wprowadzać jakieś otwarte herezje, że doprowadzą do tego, że już nie będzie wątpliwości, że zerwą sukcesję apostolską, bo wybiorą "papieża", który na "duchownych" zacznie wyświęcać baby. Wtedy to już będzie wszystko jasne, że mamy antypapieża i nie pozostanie nic innego jak zwołanie konklawe, na którym zostanie wybrany prawdziwy papież, który ostatecznie rozprawi się z modernistami.

      Usuń
  6. Jeśli przynależność do masonerii czy innych organizacji, których zasady i program są zbieżne z masonerią, powoduje zaciągnięcie ekskomuniki, to:

    1) Czy ekskomunikowany z ww. przyczyny, np. duchowny katolicki, ściśle - biskup Bergoglio (członek honorowy Rotary Club w Buenos Aires), może zostać legalnie kardynałem, a następnie - papieżem?

    2) Czy wyżej wymieniony, będąc papieżem, legalnie ordynuje Kościołem, a jego zarządzenia są ważne? Wyżej wymieniony Bergoglio wyniósł do godności kardynalskiej ojca Prevosta.
    3) Czy wyniesiony wobec ww. zarzutów do godności kardynalskiej o. Prevost jest kardynałem, a gdy został wybrany papieżem - jest również Wikariuszem Chrystusa?

    Jeśli w powyższych sylogizmach jest błąd, to proszę o wskazanie go.

    Tymczasem, po kilku miesiącach "papieżowania" (jak powiedział pewnego razu JP II do do o. Krąpca o swoim posługiwaniu) mamy m.in. następujące dokonania Leona XIV:

    1) Szefem Papieskiej Akademii Życia mianował Renzo Pegoraro, który publicznie opowiada się za legalizacją wspomaganego samobójstwa.

    2) 24 czerwca 2025 obsadził urząd nadzorujący zakony i łacińskie wspólnoty mszalne kardynałami sprzeciwiającymi się tradycyjnej mszy i popierającymi błogosławienie sodomii.

    3) W maju 2025 r. mianował ks. Beata Grögliego biskupem niesławnej diecezji St. Gallen, a już w lipcu tego samego roku Grögli zadeklarował gotowość do błogosławienia par sodomickich, zaś w sprawie kapłaństwa kobiet jest optymistą.

    4) 9 lipca 2025 Leon odprawił pierwszą „zieloną” mszę w Borgo Laudato Si’ – ekologicznej wiosce zbudowanej na polecenie Franciszka w Castel Gandolfo, dając do zrozumienia, że ekologizm jego poprzednika nie jest mu obojętny.

    5) 28 sierpnia 2025, we wspomnienie św. Augustyna, papież przyjął na audiecji argentyńską dominikankę Lucię Caram, zwolenniczkę par homoseksualnych, znaną m.in. z poglądu, że Maryja nie mogła być dziewicą („Maria była zakochana w Józefie. Byli normalną parą. I normalne jest uprawianie seksu” - twierdzi Ceram.)

    5) 14 września 2025 podczas ekumenicznego (byli tam schizmatycy wschodni) spotkania mającego na celu „Upamiętnienie Nowych Męczenników i Świadków Wiary” w rzymskiej Bazylice św. Pawła za Murami Leon XIV, podczas wymawiania Credo pominął Filioque, czyli część wyjaśniającą, że Duch Święty „pochodzi od Ojca i Syna”.

    Można by więcej, ale jedno jest najważniejsze: no również odprawia NOM, zatem temu wszystkiemu złu, jakie niesie w sobie msza Pawła VI, Leon XIV nie sprzeciwia się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli to jest prawda, z tymi powołaniami, to o czym my tu Księże w ogóle debatujemy?

      Usuń
    2. Z jakimi powołaniami?

      Usuń
    3. Powołania na stanowiska o których napisał
      Anonimowy2 października 2025 19:04

      Usuń
    4. Chyba chodziło o powoływanie/mianowanie na urzędy i funkcje ludzi o wątpliwej wiarygodności.

      Usuń
    5. Bycie masonem równoznaczne jest z przynależnością do heretyckiej sekty więc nawet jeśli nie podziela się całkowicie jej poglądów to sama przynależność do niej i uczestnictwo w jej rytuałach powoduje zaciągnięcie automatycznej ekskomuniki mocą prawa Bożego. Masoni co prawda nie uważają siebie za wyznanie, nie ma też jednolitych zestawów poglądów masonerii, ale rytuały, które mają świadczą o jakiejś formie ezoterycznej duchowości. I niezależnie od rytu masońskiego, jeden jest bardziej ezoteryczny, drugi bardziej laicki, każdy głosi heretycki pogląd, że nieważne w co się wierzy, bo ważne są wartości humanistyczne rozumiane oczywiście w liberalny sposób, praktycznie każdy mason popiera pluralizm światopoglądowy państwa i każdy mason poprze najskrajniejsze formy ekumenizmu prowadzące do założenia, że wszystkie religie są równe, mason wejdzie sobie do świątyni jakiej chce i będzie się modlić na równi w modlitwach z wyznawcami różnych religii. Jest to czysty modernizm. Więc oczywiście niemożliwe jest ani żeby papież był masonem ani żeby mason został papieżem.

      Usuń
    6. "14 września 2025 podczas ekumenicznego (byli tam schizmatycy wschodni) spotkania mającego na celu „Upamiętnienie Nowych Męczenników i Świadków Wiary” w rzymskiej Bazylice św. Pawła za Murami Leon XIV"
      Przy okazji należy wspomnieć o wygłoszonej miesiąc wcześniej teorii "ekumenizmu krwi", czyli w praktyce dorobienia narracji dla dodawania do kanonu świętych "męczenników" wyznań schizmatyckich, którzy nawet nie byli katolikami.

      Usuń