Pytanie jest rzeczywiście ważne, gdyż tematyka jest obecnie niestety zupełnie pomijana w wykładach i podręcznikach teologii, co zresztą nie jest zgodne nawet z dekretem Vaticanum II o ekumeniźmie (Unitatis redintegratio, 11), gdzie jest mowa o "hierarchii prawd", odnosząc się właśnie do tejże tematyki.
Nie znam źródła w języku polskim, który by całościowo i solidnie traktował sprawę. Są oczywiście klasyczne podręczniki teologii katolickiej w językach obcych, zwłaszcza po łacinie (tutaj; dobry jest podręcznik niemiecki x. Ludwig'a Ott'a, aktualizowany ostatni raz jeszcze po Vaticanum II, por. tutaj). Zreferuję sprawę po krótce.
Określenia rodzajów fałszywych tez teologicznych (takich jak herezja itd.), czyli tzw. cenzury teologiczne, które są negatywnymi ocenami, odpowiadają pozytywne tzw. stopnie pewności teologicznej. Tych stopni wyróżnia się kilka do kilkanaście (nie ma urzędowego czyli magisterialnego katalogu), a są to w kolejności według rangi:
1. de fide divina, de fide catholica, de fide definita, czyli prawda objawiona przez Boga i podana przez Kościół do wierzenia, czy to nauczaniu zwyczajnym czy też nadzwyczajnym czyli w formie definicji dogmatycznej,
2. de fide ecclesiastica, czyli prawda należąca do zwyczajnego nauczania Kościoła, ale bez pewności co do przynależności do Bożego Objawienia
3. fidei proxima, prawda związana z objawionymi prawdami wiary,
4. sententia theologicae certa, zdanie teologiczne pewne,
5. sententia communis, zdanie przyjęte powszechnie przez teologów katolickich, przynajmniej przez moralną większość,
6. sententia probabilis, probabilior, bene fundata, pia etc., czyli zdania prawdopodobne, bardziej prawdopodobne, zasadne, pobożne itp.
Teologowie dość często różnią się w określeniu stopnia pewności poszczególnych tez niższej rangi.
Bynajmniej nie prościej wygląda klasyfikacja cenzur teologicznych. Są to:
1. propositio haeretica, czyli herezja negująca prawdę objawioną,
2. propositio haeresi proxima, czyli zdanie bliskie negacji prawdy objawionej,
3. propositio haeresim sapiens (de haeresi suspecta), czyli zdanie tchnące herezją, czyli wzbudzające uzasadnione podejrzenie o herezję
4. propositio erronea, zdanie błędne ale nie dotyczące wprost Bożego Objawienia,
5. propositio temeraria, zdanie zuchwałe, czyli mogące prowadzić do negacji Bożego Objawienia,
6. propositio piarum aurium offensiva, czyli zdane obrażające uszy osób pobożnych, czyli wierzących po katolicku i bogobojnych,
7. propositio male sonans, czyli zdanie źle brzmiące, to znaczy polegające na nieścisłości czy niechlujstwie,
8. propositio captiosa, zdanie podstępne, czyli dwuznaczne w sposób zamierzony,
9. propositio scandalosa, czyli zdanie gorszące.
Oczywiście każde z tych zdań jest grzechem, jeśli jest prezentowane świadomie i własnowolnie, a jest grzechem ciężkim w zależności od wagi materii oraz skutków dla wiary i pobożności bliźnich, a także od pozycji w Kościele czyli od realnego wpływu na wiernych.
Czy apokatastaza jest herezją?
OdpowiedzUsuń"The teaching of Origen, according to which the restoration of all things (apokatastasis; cf. Acts, 3,21) by virtue of Christ's Atonement will also liberate the fallen angels out of hell, was rejected as heresy by a Synod at Constantinople (543). D 211. It contradicts the eternal nature of the pains of hell which is clearly attested in Holy Writ. Cf. Mt. 25, 46; 18, 8; 3, 12; 2 Thess. 1, 9". (Ludwig Ott, "Fundamentals of Catholic Dogma", 1954, s. 189)
Usuń"Can. 9. If anyone says or holds that the punishment of the demons and of impious men is temporary, and that it will have an end at some time, that is to say, there will be a complete restoration of the demons or of
impious men, let him be anathema". (Denzinger 211)
A czy nadzieja powszechnego zbawienia w sensie uznawania, że zbawienie wszystkich ludzi jest prawdopodobne może prowadzić do herezji i myślenia w kierunku tak rozumianej apokatastazy?
UsuńAnonimowy z 6 października: Polecam w tym temacie artykuł o. Regisa Scanlona, O.F.M. Cap. pt. "The Inflated Reputation of Hans Urs von Balthasar" (dostępny w Internecie) oraz książkę o. Benedykta Huculaka OFM pt. "Chrześcijańskiej nadziei warunek konieczny".
UsuńCzym właściwie jest herezja?
OdpowiedzUsuńSpytam krótko: czy zdaniem Księdza, Papież Franciszek wypowiedział zdanie lub podpisał dokument zawierające w sensie ścisłym herezje? Czy te wszystkie rzeczy są po prostu w różnym stopniu bliskie herezji?
Trudno mi zinterpretować:
"Prawdę objawioną podaną do wierzenia w nauczaniu zwyczajnym",
1. "prawda należąca do zwyczajnego nauczania Kościoła, ale bez pewności co do przynależności do Bożego Objawienia",
2. "prawda związana z objawionymi prawdami wiary" - - mógłby Ksiądz podać przykłady do tych dwóch punktów?
Dziękuję
Pojęcie herezji definiuje Kodeks Prawa Kanonicznego: Kan. 751 - Herezją nazywa się uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej; apostazją – całkowite porzucenie wiary chrześcijańskiej; schizmą – odmowa uznania
Usuńzwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego albo pozostawania we wspólnocie z członkami Kościoła uznającymi to zwierzchnictwo.
[I] Dziękuję za odpowiedź na moje pytanie. Znam zaprezentowany przez Księdza podział, ale zdaje się on nie wyczerpywać zakresu pytania.
OdpowiedzUsuńPytanie dotyczy w gruncie rzeczy zakresu dopuszczalności dysputy teologicznej.
Współczesne trendy w epistemologii (zdaje się, że słusznie) charakteryzują się odrzuceniem przekonań binarnych na rzecz przekonań stopniowalnych, które (m.in.) powinny być budowane w oparciu o rachunku prawdopodobieństwa. Innymi słowy zdanie „Jestem przekonany, że X” nie musi oznaczać, uważam, że X na 100% tylko uważam X za bardziej prawdopodobne niż ~X. Wydaje się, że odpowiada to temu co Ksiądz nazywa hierarchią prawd. Jak sądzę, w przytoczonej klasyfikacji katolik powinien przypisywać przekonaniom z zakresu 1-4 (de fide divina, de fide ecclesiastica, fidei proxima, sententia theologicae certa) poziom przekonania równy 1 w rachunku prawdopodobieństwa (a więc zdanie pewne).
Wydaje się zaś, że zdaniom z kategorii 6 (być może i 5, ale nie jest to istotne na potrzeby problemu) katolik powinien ex definitione przypisywać poziom przekonania ~1. Nie są to bowiem zdania zawierające prawdy Objawienia czy z nich wynikające. Jak sądzę przypisywanie takim zdaniom poziomu przekonaniu równego 1 byłoby grzeszeniem przeciw roztropności w zadufaniu we własny intelekt lub w oparciu się o nieuprawniony autorytet.
Podobnie ma się sprawa w odniesieniu do zdań obłożonych cenzurami kościelnymi. O ile nie ulega wątpliwości, że katolik powinien przypisywać stopień prawdopodobieństwa równy 0 zdaniom z zakresu 1-4, o tyle wydaje się, że istnieją zdania z zakresu 5-9, którym należy przypisywać stopień prawdopodobieństwa ~0.
Łatwo wyobrazić sobie zdania, które są „nieścisłe, podstępnie dwuznaczne, obrażające pobożne uszy czy gorszące”, które katolik powinien uznawać za prawdziwe, a ich podstępność/obraźliwość/gorszycielstwo wynika w znacznej mierze z okoliczności wypowiadania zdania/właściwości odbiorcy zdania.
Chyba mieszasz różne sprawy. Tutaj nie chodzi o wartość logiczną, lecz o stopnie pewności oraz wagę błędów. To jest zupełnie coś innego niż propagowana w niektórych kręgach tzw. logika wielowartościowa, która jest niczym innym jak szyderstwem z odbiorców, ponieważ prezentowanie jej zakłada logikę nie inną jak tylko i wyłącznie dwuwartościową. Innymi słowy: albo dane zdanie ma taki a nie inny stopień pewności teologicznej, albo go nie ma, a wtedy ma inny stopień, ewentualnie taki, który nie jest zawarty w podanym katalogu. Innej możliwości nie ma. Jeśli ktoś twierdzi, że jest trzecia możliwość, to po prostu bredzi, gdyż tym swoim twierdzeniem zakłada logikę nie inną jak tylko i wyłącznie dwuwartościową.
UsuńWracając do pytania. Owszem, dość często się zdarza, że teologowie co do niektórych zdań nie są zgodni co do ich kwalifikacji teologicznej. Dotyczy to oczywiście stopni pewności oprócz de fide definita, ponieważ definicje dogmatyczne mają na celu właśnie orzekanie z najwyższą pewnością, aczkolwiek są też spory o to, co jest zdefiniowane, a co nie jest.
Myślę też, że odpowiedziałem również na pytanie o grzech w związku z tematem. W razie niejasności można dopytać.
Proszę Pana, musi zmienić Pan postrzeganie obu wykazów z oddzielnego na jego przeciwstawne znaczenie. Zatem jeśli dane twierdzenie teologiczne cieszy się pewnością na poziomie "1. de fide divina" to uporczywe twierdzenie czegoś przeciwnego do tego twierdzenia podpada pod cenzurę "1. Sententia haeretica".
UsuńOczywiście numery pewności nie są identyczne z numeracją cenzur, ale na uwadze trzeba mieć, że jest zależność między określeniem pewności teologicznej i ewentualną zaciąganą cenzurą z nie przestrzeganie poziomu pewności.
Inną sprawą jest, że posługiwanie się stwierdzeniami, które podpadają pod cenzury niższej kategorii nie muszą od razu zakładać grzech. Teologia poprzez poziomy pewności jasno pozostawia przestrzeń do dyskusji. Ale ważnym jest w jakim towarzystwie się dane twierdzenia propaguje. Czym innym jest akademicka dyskusja, a czym innym głoszenie niepewnych twierdzeń na niedzielnym obiedzie rodzinnym. Osoby bez przygotowania teologicznego mogą albo się zgorszyć (co może rodzić skutki grzechu), albo opacznie zrozumieć twierdzenie, przez co tkwić w błędzie.
Wielowartościowość logiki w takich wypadkach odnosi się nie do poziomu "meta", na którym oceniamy, czy coś ma DANY stopień pewności czy go NIE MA - tylko do hierarchii tychże stopni. Od np. zeroprocentowej "ważności" danej tezy do stuprocentowej (dogmat, powiedzmy). Tak czy inaczej, logiki wielowartościowe i rozmaite inne logiki nieklasyczne (modalne, intuicjonistyczna, rozmyte) to zupełnie normalne działy współczesnej logiki formalnej; fakt faktem, że o specyficznych zastosowaniach i rzadko kiedy stosowane jako metalogika. Ale rozróżnienie na metalogikę i logikę to nie jest jakieś wielkie novum, w dość ścisłej postaci istnieje już chyba ze 100 lat. Zwykle używamy metalogiki klasycznej i przy jej pomocy mówimy o różnych logikach nieklasycznych, które matematycznie rzecz biorąc są po prostu pewnymi systemami algebraicznymi: jest uniwersum i są operacje na nim.
Usuń1. Nie ma wielowartościowości logiki. Logika jest z natury dwuwartościowa. Tzw. logiki wielowartościowe to ściema dla półgłówków. Jeszcze raz: także twierdzenie, jakoby istniała logika inna niż wielowartościowa, zakłada logikę dwuwartościową, żadną inną.
Usuń2. Stopnie pewności teologicznej nie mają nic wspólnego z tzw. logiką wielowartościową. Nie wiem, skąd takie połączenie. Owszem, istnieje pewna analogia tych stopni z rachunkiem prawdopodobieństwa, ale rachunek prawdopodobieństwa zakłada nie inną logikę jak tylko dwuwartościową.
Pozwolę sobie jednak podrążyć, biorąc pod uwagę, że jako kapłan, ma przecież ksiądz wykształcenie również w obszarze logiki. Zatem czy dobrze rozumiem: uważa ksiądz ponad stuletni dorobek badań nad logiką nieklasyczną (np. logiki modalne Lewisa, logika 3-wartościowa Łukasiewicza, logika intuicjonistyczna Brouwera i Heytinga, logiki parakonsystentne Jaśkowskiego, da Costy i innych, logiki relewantne, logika 4-wartościowa Belnapa, logiki rozmyte Zadeha itd.) - za niebyły, bzdurny, niedorzeczny? Brzmi to jak powtórzenie dość opryskliwej oceny logik nieklasycznych przedstawionej przez o. Bocheńskiego w "100 zabobonach".
UsuńWydaje mi się, że problem wynika z tego, że zdaje się ksiądz nie rozróżniać meta-logiki od logiki. Na poziomie meta-logicznym np. prawie całość współczesnej matematyki jest budowana na zasadach logiki klasycznej, dwuwartościowej (z wyjątkiem wycinka, jakim jest matematyka konstruktywistyczna, gdzie się próbuje odtwarzać matematykę z pozycji intuicjonizmu, negując np. dowody nie wprost i negując wartość dowodów niekonstruktywnych, czyli np. nie ma sensu mówienie, że "istnieje" jakiś punkt, jeżeli nie wiemy, jak go znaleźć / zbudować, a tylko jesteśmy w stanie wykazać sprzeczność, gdyby nie istniał). Zgoda. Ale z tej meta-pozycji bada się oczywiście algebry wspomnianych logik nieklasycznych. Nikt raczej nie buduje meta-logiki modalnej w takim sensie, żeby np. mówić "MOŻLIWE, że pochodna funkcji x^2 wynosi 2x". Co nie zmienia faktu, że można budować rozmaite systemy decyzyjne, informatyczne etc., w których są pewne "wartości logiczne" i te mają charakter nieklasyczny; nie trzeba koniecznie sądzić, że odnoszą się one do jakiejś uniwersalnej "prawdy" i "nieprawdy"; raczej są to np. stopnie "akceptacji" danej formuły czy obiektu, stopnie "intensywności" przynależności do danego zbioru (to pasowałoby do wspomnianej "siły" cenzur teologicznych) itd. Na ogół, raz jeszcze powtórzmy, systemy te bada się z pozycji meta-logiki klasycznej, ale to nie znaczy, że owe logiki nieklasyczne są w jakikolwiek sposób "bzdurne", "niedorzeczne" czy "nieprawdziwe". Doprawdy, nie ma nic "nieprawowitego" czy "ściemowatego" w koncepcji np. algebry de Morgana, nie będącej algebrą Boole'a (czyli, przykładowo, nie akceptującej P lub NOT P oraz NOT (P oraz NOT P)), ani w koncepcji algebry Heytinga, gdzie nie zachodzi podwójne przeczenie (jest jedynie P ---> NOT NOT P, ale już niekoniecznie NOT NOT P ---> P).
Nie uważam badań nad tzw. logiką nieklasyczną za niebyłe. Wręcz przeciwnie. Solidne badania dość wyraźnie wykazują, że są to bzdety i to absurdalne, sprzeczne w sobie.
UsuńOczywiście rozróżniam logikę i metalogikę. Metalogika właśnie tym bardziej zakłada logikę dwuwartościową, nie inną.
[II] Przykładowo za zdanie podstępne (które powinno się podtrzymywać, o ile jest prawdziwe gdyż np.m.in wypowiadający je był katem) należy uznać zdanie „Żydzi zamordowali mojego ojca, a mnie ograbili z majątku. Sam powiesiłem tuzin Żydów. Niech więc pan oficer SS sam odpowie sobie czy w moim mieszkaniu chowają się żydzi?”. (restrictio mentalis). Podobnie wiele pobożnych (choć niewykształconych uszu) mogłoby obrazić zdanie typu „Bóg jest absolutnie prosty” (Oczywiście można odeprzeć zarzut mówiąc: To NIE są prawdziwie pobożne uszy).
OdpowiedzUsuńJak sądzę słynny Syllabus Errorum potępia tezy propositio haeretica (np. Należy zaprzeczyć, że Bóg podejmuje jakiekolwiek działanie w stosunku do ludzi i do świata) oraz propositio erronea (np. Filozofią należy się zajmować bez uwzględniania jakiegokolwiek Objawienia nadprzyrodzonego) ale potępia też propositio male sonans (np. LXIII. Wolno odmawiać posłuszeństwa prawowitym władcom, a nawet występować przeciw nim zbrojnie) oraz propositio scandalosa (np. XXIII. Biskupi Rzymscy i sobory powszechne wykroczyły poza granice swej władzy, domagały się dla siebie praw władców, a ponadto pobłądziły w określaniu spraw wiary oraz obyczajów).
Przytoczone zdanie LXIII jest problematyczne o tyle, że Kościół pozwala (a w średniowieczu czasem nawet do tego zachęcał) wymówić posłuszeństwo władcom „prawowitym” w sensie legalizmu pozytywnoprawnego, ale nieprawowitym z punktu widzenia prawa naturalnego. Nie określa jednak każdego przypadku kiedy władca staje się tyranem, któremu wolno wypowiedzieć posłuszeństwo. Tym samym katolik musi zdać się czasem na własny osąd (jednostkowy lub kolegialny) czy dany władca jest już nieprawowity czy jeszcze jest prawowity. Problem ten żywotny był zwłaszcza w wieku XVI.
Przytoczone zdanie XXIII dotyczy zaś osądu historycznego. O ile koniunkcja wszystkich części jest słusznie potępiona jako zdanie ogólnie wyrażające stan Kościoła i tego jaki jest jego historyczny obraz to truizmem jest stwierdzenie, że historia Kościoła zna przypadek gdy Biskup Rzymu wykroczył poza granice swojej władzy.
[III] Zmierzam do tego, czy prawdziwe jest rozumowanie:
OdpowiedzUsuń1A Kościół naucza niektórych tez X w sposób nieomylny.
1B Katolik ma obowiązek przyjmować takie tezy X ze stopniem przekonania równym 1.
2A Kościół naucza niektórych tez Y w sposób nie-nieomylny, a więc omylny
2A’ Kościół naucza takich tez Y jako niepewnych tj. takich, którym nie należy przypisywać stopnia pewności równego 1.
2B Kościół ma prawo nauczać tez Y, które nie są prostymi konkluzjami teologicznymi i nie wynikają z Objawienia. Niektóre z takich Kościół naucza w sposób omylny.
2C Katolik co do zasady jest zobowiązany przyjmować tezy Y za bardziej prawdopodobne niż tezy ~Y. Tezy Y nie powinny być przyjmowane ze stopniem pewności równym 1.
3A Jeśli Kościół naucza jakieś tezy Z w sposób omylny możliwym jest, że prawdziwa jest teza ~Z
3B Katolik powinien przyjmować tezy prawdziwe
3B’ Katolik powinien słuchać się nauczania Kościoła (zob. 2C)
3C Jeśli ~Z jest prawdziwe, to możliwym jest, że katolik powinien przyjmować ~Z. Powinien to przyjmować jeśli dobrze zna racje przemawiające za ~Z. Powinien to zawsze robić z poszanowaniem Kościoła i troską aby nie gorszyć innych.
3C Jeśli ~Z jest prawdziwe, to możliwym jest, że katolik powinien przyjmować Z. Powinien to przyjmować jeśli nie zna dobrze racji przemawiających za ~Z. Jeśli nie zna dobrze racji przemawiających za ~Z, a zna je jedynie powierzchownie, to grzeszy przeciw posłuszeństwu oraz przeciw roztropności jeśli uznaje ~Z.
[IV] Rozumowanie wydaje mi się poprawne. Oczywiście kluczowe jest czy zdanie 2A jest prawdziwe. Jak sądzę jest. Jako przykład jak sądzę można wskazać
OdpowiedzUsuń1) Nauczanie dotyczące wolności/tolerancji religijnej. Uzasadnionym wydaje się teza mówiąca o tym, że Kościół w tym zakresie (autentycznie) przed SWII nauczał X, podczas gdy po soborze naucza ~X.
2) Nauczanie nt. formy sakramentu kapłaństwa. Sobór Florencki nauczał, że formą sakramentu jest przekazanie kielicha/przekazanie kielicha oraz nałożenie rąk podczas gdy Pius XII zbadawszy tą sprawę nauczał, że formą jest tylko nałożenie rąk.
3) Nauczanie dotyczące NPR. Przed Piusem XII Święta Penitencjarnia wypowiadała się, że można unikać poczęcia o ile nie robi się aktów seksualnych przeciw naturze, podczas gdy po Piusie XII przyjęło się nauczanie, że unikanie potomstwa jest dopuszczalne jedynie przy zaistnieniu ważnej przyczyny. (za: https://www.catholic.com/magazine/print-edition/is-natural-family-planning-a-heresy?fbclid=IwY2xjawFukFFleHRuA2FlbQIxMAABHTa2dS7qA6abjsZZFBsTWGqAMvpiIVZEIPPIeEBJe2OYWKbjIdhXpnpwRQ_aem_tSxJPyN-mUwY4OHjjEZYtg)
Jak sądzę „podział” Nauczania Kościoła na nieomylne oraz omylne (tj. takie, które może zawierać fałsz, ale Kościół sam mówi, że to zdanie „raczej jest prawdą, należy tak sądzić, choć hipotetycznie możliwe jest, że jednak prawdą nie jest") nie neguje tezy mówiącej o tym, że katolik jest zobowiązany pod grzechem słuchać się Nauczania Kościoła. Możliwym są jednak sytuacje w których katolik nie grzeszy, jeśli nie podporządkowuje się jakiemuś elementowi nauczania omylnego. Niemniej sytuacje takie są niezwykle rzadkie w sytuacjach takich zwykle grzeszy się zuchwałością i brakiem roztropności.
Prawdziwość zdania 2A można odrzucić mówiąc, że w takich przypadkach nie mówimy o autentycznym Nauczaniu Kościoła, a jedynie o wyrażaniu opinii teologicznej. Jeśli jednak przywołane przeze mnie przykłady są słuszne, to pojawia się problem natury praktycznej jak odróżnić Nauczanie od wyrażania opinii.
Oczywiście będę zadowolony z odpowiedzi wyczerpującej temat i tłumaczącej ewentualny błąd. Niemniej z uwagi na zawiłość problemu jestem w stanie ucieszyć się z odpowiedzi:
Zaprezentowane rozumowanie jest słuszne/nie słuszne. Zdanie 2A jest prawdziwe/nieprawdziwe.
Problem nie jest zawiły lecz zawile przedstawiony :-)
Usuń1. Obowiązuje to, czego Kościół nauczał przez wieki, a nie nowości. Oczywiście najpierw należy wykazać, że nowość jest sprzeczna z odwiecznym nauczaniem. Moim zdaniem to nie zachodzi w podanych przykładach przynajmniej na płaszczyźnie doktrynalnej, a jedynie na płaszczyźnie praktyczno-duszpasterskiej.
2. Stopień obowiązywalności - i tym samym waga grzechu w razie jej nieprzestrzegania - zależy od stopnia pewności czyli związku z Bożym Objawieniem.
Limbus spełnia kryteria opcji nr 3 czy 6?
OdpowiedzUsuńPunktu 2 nie rozumiem w ogóle. Można prosić jakiś przykład? Co może być w nauczani zwyczajnym, co nie jest powiązane z Prawdą objawioną choćby pośrednio? Np. ilość stopni święceń? Pasuje?
Jeśli chodzi o limbus puerorum to myślę, że to była najwyżej sententia communis. I to była. A myślę, że najbardziej sententia pia.
UsuńTak, stopnie święceń są tutaj dobrym przykładem. To jest kwestia jedynie Tradycji kościelnej, czyli dyscypliny. Oczywiście zasługuje ona na szacunek i podtrzymanie, jako że jest ukierunkowana na Boże Objawienie i jemu służy, przynajmniej o wiele lepiej niż skasowanie święceń niższych.
Zdaje się, że nauka o limbusie znajdowała się w katechizmie rzymskim.
UsuńCzy zatem nie jest sensownym stwierdzenie, że był to wyraz zwyczajnego nauczania Kościoła, a nie "tylko sententia pia?
Jeśli szeroko rozpowszechnione nauczanie o limbusie obecne w katechmizmie rzymskich było zaledwie pobożną opinią, to jak odróżnić różne inne zdania z tego katechizmu, jeśli powszechność ich przyjmowania nie jest wystarczająca?
O limbus puerorum jest mowa tylko w tzw. małym katechiźmie św. Roberta Bellarmina, nie w Rzymskim Katechiźmie. I na pewno nie jest to sententia communis w znaczeniu diachronicznym, ponieważ nie ma jej u Ojców Kościoła, ani w Piśmie św., ani u teologów wschodnich. Rozpowszechnienie w jakiejś części historii Kościoła, czyli w pewnym okresie, nie stanowi o powszechności w znaczeniu teologicznym.
UsuńTutaj Mateusz Morawiecki przyznaje się jawnie do pelagianizmu. Czy jest to przykład herezji i materialnej i formalnej?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=NRt2cKvJLlE
Czy wyznawanie pelagianizmu aby automatycznie nie wyklucza ze wspólnoty Kościoła?
Dobry link tutaj https://youtu.be/3MtZF5IzPFw?t=4226
OdpowiedzUsuńTo on kiedykolwiek był katolikiem?
UsuńTutaj podane, co mówił o nim Weiss:
"jego zdaniem Morawiecki nie jest antysemitą.
- Jego dzieci uczyły się w szkole Laudera - dodał.
- Lech Kaczyński był wielkim przyjacielem Żydów, był filosemitą i wiem, że jego brat z pewnością nie jest antysemitą - podkreślił. Powiedział, że jest również "bardzo wdzięczny prezydentowi Dudzie nie tylko za Order Orła Białego, ale za jego wizytę w Izraelu, za to, co mówił"
link - https://tvn24.pl/polska/prof-szewach-weiss-w-wywiadzie-prasowym-sporze-polsko-izraelskim-ra818896-ls2368117
Albo tutaj:
https://oko.press/morawiecki-przyznaje-ze-zydowskie-korzenie-domagajac-sie-drzewka-yad-vashem-dla-calego-polskiego-narodu-zaklamuje-prawde-o-holocauscie
Jeżeli nie jest anytsemitą, wypada się z tego tylko cieszyć.
UsuńCzy jest szansa by Ksiądz wziął udział w tej konferencji? Tradycja powinno jasno wyrazić prawdę o absurdalności współczesnego ekumenizmu.
OdpowiedzUsuńhttps://us.edu.pl/instytut/int/wp-content/uploads/sites/47/Bez-kategorii/plakat-SM-pl-scaled.jpg
Jest szansa. Jeno nie znam warunków udziału.
UsuńA propos ekumenizmu i ogólnie reform posoborowych - znalazłem super niszową pozycję z socjologii religii z 2021 "Upadek Kościoła otwartego" autorstwa Kamila K.Kaczmarka (UAM Poznań). Autor nie jest katolikiem, tylko jakimś chyba protestantem, ale sądząc po spisie treści (dopiero książka wpadła mi w ręce) - to wygląda to na dość mocną "orkę" po zwolennikach "reformach" neomodernistycznych, od strony ich przyrodzonej skuteczności socjologicznej. W dodatku na danych jakichś liczbowych.
OdpowiedzUsuń