Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak katolik powinien traktować tzw. halloween?

 


Problem ze "świętowaniem" halloween ma dwa główne aspekty: historyczny i treściowy, w tym także teologiczny. 

Historycznie wydaje się prawdopodobne, że korzeniem jest pogańsko-celtyckie święto samhain, obchodzone wieczorem i w nocy z 31 października na 1 listopada. Jest ono związane zarówno z rytmem przyrody jak też z mitologią, czyli religią celtycką. Według tej mitologii jest to jedno z tych świąt, gdy ludzie mają dostęp do świata zmarłych i odwrotnie. Istnieje tu zresztą pewna analogia do starosłowiańskiego świętowania tzw. dziadów, ale to jest osobny temat. Podczas święta samhain palono świąteczne ogniska, z których płonące drzazgi zabierano do domostw, co miało dawać ochronę przeciw złym mocom. Te dwa elementy - obecność dusz zmarłych oraz ogień względnie światło - można dostrzec także w świętowaniu halloween. 

Skąd się wzięło świętowanie halloween? Wiele wskazuje na to, że powstało ono w wyniku ludowej, folklorystycznej recepcji chrześcijańskiego kultu wszystkich świętych i modlitwy za zmarłych w kontekście pogańskiego zwyczaju święta samhain, które zostało częściowo jakby schrystianizowane przez przeniesienie kościelnego święta wszystkich męczenników - obchodzonego pierwotnie w okresie wielkanocnym (13 maja) - na 1 listopada (przez papieża Grzegorza III, † 741). Wprawdzie historycy spierają się w kwestii związku halloween z pogańskim świętem samhain, gdyż przeniesienie święta Wszystkich Świętych na dzień, w którym pierwotnie świętowano samhain, jest udokumentowane najpierw dla Włoch, nie dla terenów historycznie i kulturowo celtyckich. Jednak trzeba mieć na uwadze, że odległość geograficzna nie jest w dziedzinie kościelnej istotna, ponieważ Kościół już wtedy dysponował wyśmienitymi kanałami komunikacji wewnętrznej. 

W każdym razie w celtyckiej Irlandii i pobliskich regionach doszło do swoistego połączenia chrześcijańskiego święta z elementami zwyczajów pogańskich, co wyraża właśnie nazwa halloween, oznaczająca "wieczór wszystkich świętych" (All Hallows’ Eve). To ludowe święto istniało pierwotnie tylko na terenie katolickiej Irlandii, podczas gdy w protestanckich regionach wysp brytyjskich w ten dzień obchodzono święto tzw. reformacji. Wprawdzie protestancko-liberalny etnolog religii James Frazer (The Golden Bough, 1922) nazwał halloween "starym pogańskim świętem zmarłych z cienką powłoką chrześcijańską". Świadczy to jednak raczej o jego uprzedzeniach i braku zrozumienia dla katolickich zasad teologicznych i duszpasterskich niż o solidnej wiedzy naukowej. Otóż Kościół w swojej działalności misyjnej zwykle nawiązywał do elementów religijności zawartych w zwyczajach pogańskich (tak np. panteon rzymski został przemieniony na świątynię katolicką poświęconą kultowi świętych męczenników). Tak w kontekście celtyckiego święta samhain katolicyzm skierował myśli i zwyczaje ku prawdziwemu kultowi ludzi świętych oraz ku modlitwie za zmarłych, w wyniku czego powstało ludowe świętowanie halloween. A tego protestanci w ramach swojej fałszywej teologii - odrzucającej zarówno kult świętych jak też modlitwę za dusze w czyśćcu - nie rozumieją. 

Znamiennym przykładem połączenia chrześcijaństwa z pogaństwem w pierwotnym iryjskim zwyczaju halloween jest opowieść odnosząca się do pochodzenia lampy w formie znanej obecnie oświetlonej od wewnątrz dyni. Otóż według ludowej opowieści (źródło tutaj) żył niegdyś kowal Jack, który był skąpym pijaczyną. Gdy pewnego razu siedział sobie w karczmie, nagle stanął przed nim diabeł, chcąc go zabrać ze sobą do piekła. W zamian kowal Jack zażądał od diabła zafundowanie mu jeszcze jednego drinka. Diabeł zgodził się na taki pakt, a nie mając pieniędzy, sam zamienił się w monetę, żeby zapłacić karczmarzowi za drinka dla Jack'a. Wtedy sprytny Jack chwycił diabła zamienionego w monetę i wsadził go do swojej kieszeni, trzymając mocno. A ponieważ w kieszeni miał srebrny krzyżyk, diabeł nie mógł się uwolnić ani przemienić się z powrotem w swoją zwykłą postać. Wówczas sprytny Jack postawił diabłu warunek: wypuści go z kieszeni wtedy, jeśli diabeł pozwoli mu jeszcze pożyć 10 lat na ziemi. Po 10 latach diabeł powrócił, żeby zabrać Jack'a do piekła. Sprytny Jack znowu poprosił diabła o ostatnią przyjemność przed śmiercią, mianowicie o jabłko z pobliskiej jabłoni. Gdy diabeł wszedł na drzewo, wówczas Jack szybko wyrył na drzewie krzyż, wskutek czego diabeł nie mógł z niego zejść. W tej sytuacji Jack wymusił na diable pakt, że za usunięcie krzyża wyrytego na korze jabłoni diabeł już odtąd na zawsze zostawi Jack'a w spokoju. Gdy potem Jack po wielu latach zmarł, poszedł do bramy nieba prosząc o wstęp. Ponieważ swoim życiem nie zasłużył na niebo, nie został wpuszczony, lecz odesłany do bram piekła. Jednak także tam nie został wpuszczony, gdyż diabeł był związany zawartym niegdyś paktem, że nie weźmie duszy Jack'a. Tak więc Jack musiał wrócić na ziemię. Ponieważ była jesień - pora wilgotna i zimna - diabeł ze współczucia dał Jack'owi żarzący węgielek prosto z ognia piekielnego. Jack włożył węgielek do wydrążonej rzepy, którą miał przy sobie na drogę, żeby mu świecił w ciemności. Od tego czasu nieszczęsna, zewsząd odrzucona dusza Jacka błąka się z lampą po tym świecie. A według wierzeń ludowych światło z ognia umieszczonego w wydrążonej rzepie bądź dyni ma odstraszać złe moce. 

Tak więc mamy tutaj pomieszanie elementów chrześcijańskich (grzech, diabeł, krzyż, niebo, piekło) z pogańskimi (pewne miłe cechy diabła, przemiana diabła w materię, błąkanie się duszy po śmierci). Przeważają elementy chrześcijańskie, zwłaszcza w postaci kary za grzeszne życie oraz w możliwości przeciwstawienia się diabłu. Niechrześcijański jest natomiast brak dobrego wzoru nawrócenia u głównego bohatera. "Zwycięstwo" nad diabłem polega jedynie na jego przechytrzeniu. Pojawia się wprawdzie chrześcijański znak krzyża, jednak w funkcji quasi magicznej. Tym niemniej opowieść ta zawiera chrześcijański morał: przez życie doczesne zasługujemy na życie wieczne. W postaci Jack'a błąkającego się z lampą pośród nocy można by rozumieć dusze czyśćcowe potrzebujące modlitwy Kościoła, tym samym nawiązanie do katolickiego Dnia Zadusznego. 

Jak to się ma do popularnego obecnie "świętowania" halloween? 

Otóż prócz stawiania wydrążonej dyni ze światłem wewnątrz - i to zwykle bez znajomości opowieści o sprytnym Jack'u - nie ma właściwie związku między tradycyjnym, ludowym, pierwotnym świętem halloween a tym, co jest obecnie znane pod tą nazwą. Należy mieć na uwadze, że pierwotny, iryjski ludowo-katolicki zwyczaj został w ostatnich dekadach (z początkami w pierwszej połowie XX w.) podobnie komercyjnie zafałszowany jak katolicki zwyczaj związany ze świętem św. Mikołaja, którego zamieniono w grubego krasnala w czerwonym kostiumie koncernu coca-cola. Fałszerstwo - motywowane komercyjnie, ale zapewne także ideologicznie - polega na odejściu od pierwotnej treści ludowego święta halloween na rzecz pogańskich, a nawet wręcz satanistycznych treści, jak swoisty kult śmierci i upiorów. Nie przypadkowo halloween w obecnej, zafałszowanej postaci należy do głównych "świąt" wyznawców satanizmu (więcej tutaj). 

Przytoczona powyżej opowieść o Jack'u jest praktycznie nieznana czy mało znana, gdyż jest przemilczana i pomijana przez obecnych propagatorów halloween, co jest zrozumiałe, gdyż zawiera jednak sporo treści chrześcijańskiej. Zaś forma popularnych obecnie świateł z wydrążonych dyń raczej wyraża i promuje zło niż je odstrasza. 

W obecnej postaci obchodów halloween głównym elementem są dzieci przebrane za kościotrupy czy upiory, żebrzące po domach o słodycze (trick or treating). Wprzęgnięcie dzieci w zafałszowane świętowanie halloween jest szczególnie perfidne. Wpływa bowiem na psychikę i umysły dzieci, oswajając je z rzeczywistością mroczną, z rzeczywistością zła, tym samym niszcząc w nich naturalny dystans i lęk wobec takiej rzeczywistości, a wzbudzając ciekawość i zainteresowanie tą sferą. Obdarowywanie ich za to słodyczami, które dzieci przecież zawsze lubią, jest iście szatańską przynętą. W ten sposób niszczona jest w dzieciach pewna naturalna - wynikająca z dziecięcej niewinności - odporność na zło, a wszczepiana jest im podatność na rzeczywistość okultyzmu, czyli demoniczną. 

Jakie wynikają stąd zalecenia praktyczno-duszpasterskie?

1. Przede wszystkim należy zdecydowanie i konsekwentnie odrzucić wszelkie obecne zwyczaje halloween, począwszy od wydrążonych dyni, aż do przebierania dzieci w kościotrupy czy upiory. 

2. Należy przy tym uświadamiać o powiązaniach tych zwyczajów, zwłaszcza o demonicznym zafałszowaniu w obecnych zwyczajach halloween, czyli o istotnych różnicach względem starego, ludowego iryjskiego świętowania wieczoru przed świętem Wszystkich Świętych. 

3. Według sprawdzonej przez wieki metody katolickiej, należy zastąpić demoniczno-pogańskie praktyki przez zwyczaje chrześcijańskie jak

- przebranie dzieci w postaci świętych

- orszaki (procesje) z lampami ze świecami poświęconymi według tradycyjnego katolickiego rytuału, który zawiera nawiązanie do exorcyzmu, czyli jest skierowany przeciw mocom demonicznym, 

- ustawianie lamp (poświęcone świece) z symbolami chrześcijańskimi, zwłaszcza ze znakiem krzyża.

Oczywiście można dodać elementy zachęcające dzieci do uczestnictwa, jak np. podarowanie owoców, słodyczy w umiarze, czy świąteczna, dobra zabawa, pasująca do święta Wszystkich Świętych, a zachęcająca do dążenia ku świętości. 


>> Tutaj znajduje się wersja mówiona: 

https://www.youtube.com/watch?v=4WUu4LSs-mY

33 komentarze:

  1. Co do mroczności:
    Czy jest jakimś niebezpiecznym sygnałem, kiedy ktoś lubi noc (z powodu spokoju i ciszy), lub cmentarz (z tego samego powodu)?
    Gdzie doszukiwać się granicy między problematycznym a normalnym ubieraniem się na czarno? Czy kiedy człowiek okazjonalnie ubierze się na czarno (powiedzmy, ubiór gimnastyczny, domowy, garnitur) to jest problem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech pan tej mroczności nie traktuje aż tak dosłownie.

      Usuń
    2. Samo umiłowanie ciszy nie jest czymś złym. Podobnie upodobanie w kolorze czarnym. Warto jednak zbadać przyczynę czy motywację, oraz owoce.

      Usuń
  2. Czy ta "adaptacja elementów prawdy" odnosi się także do tzw. "kultury masowej"? Niektórzy demonizują wręcz "mass-kulturę", czy jednak nie da się w niej doszukać "elementów prawdy"? Np. kiedy w filmie bohater poświęca się za innych, czy nie można tego "przefiltrować", odrzeć z antychrześcijańskiego kontekstu i uznać za coś budującego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Owa opowieść o Jacku (skądinąd mi znana), nie przywodzi na myśl właściwej, zdecydowanej chrześcijańskiej postawy wobec zła. Przeciwnie, wskazuje na charakterystyczne dla obyczajów pogańskich przetrwałych w tradycjach ludowych, próby pogodzenia przeciwstawnych rzeczywistości duchowych, nawiązywania kontaktów z duchami złymi w celu wykorzystywania ich mocy dla uzyskania doraźnych korzyści. Jack oświeca sobie drogę... węgielkiem pochodzącym z piekła, wniosek: można użyć środków o niegodziwym pochodzeniu dla godziwego celu. Tak przedstawia się postawa bohatera tej legendy. Czy można ją zatem w ogóle tłumaczyć, czy tym bardziej usprawiedliwić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba jasne, że nie można skoro Jack został ostatecznie potępiony.

      Usuń
    2. No, chyba byłoby, gdyby na to wskazywało zakończenie, ale wcale nie jest jasne w prezentowanej baśniowej narracji, bo w piekle go nie przyjęto i wałęsał się po ziemi z rzepą opalaną piekielnym węgielkiem, w tym sęk. Ten jeden, nieznaczny motyw w opowieści może zwodzić. Ciepło, światło i ochrona przed złem za sprawą przedmiotu pochodzącego od złego. To, że ta opowieść zawiera jakieś śladowe elementy chrześcijańskie w przytłaczającym towarzystwie pogańskich, nie czyni jej wystarczająco wartościową do odświeżania i propagowania, np. wśród dzieci. W tym kształcie jest, co najmniej, nomen omen, niejasna.

      Usuń
    3. Nie wiem, o co Panu chodzi. Nikt przecież nie twierdzi, że to wartościowa katolicka przypowieść. Jack nie został przyjęty do piekła co niespecjalnie poprawiało jego sytuację.

      Usuń
    4. Nie podejrzewam, co kto twierdzi. Proszę przeczytać ze zrozumieniem przedostatnie i ostatnie zdanie mojego komentarza. Tam stoi, o co mi chodzi.

      Usuń
    5. Nikt nie chce serwować dzieciom opowieści o Jacku, ani jako wzoru, ani w ogóle. W kontekście jasne jest, że chodzi o wykazanie zafałszowania pierwotnego, na pół pogańskiego halloween w obecnym, już całkowicie pogańskim, nawet satanistycznym halloween. Innymi słowy: opowieść o Jacku kwalifikuje się jedynie do demaskowania oszustwa na halloween, nie do propagowania halloween, bo tego w ogóle nie należy propagować.

      Usuń
    6. To dobrze. Bo, biorąc pod uwagę aspekty starożytnej kultury celtyckiej, której nie udało się ujarzmić, być może zbyt łatwo wzięto jej pozorną tkliwość za dobrą monetę. Podczas, gdy pamiętać należy, że była jedną z najbardziej długotrwałych, okrutnych i demonicznych, wraz ze składaniem masowych ofiar z ludzi. Tu posłużę się słowami Czcigodnego Xiędza: "pierwotne, na pół pogańskie halloween", z całą pewnością stało się doskonałą pożywką dla neopogaństwa w jego coraz bardziej agresywnej formie. Czy pół pogaństwo jest o połowę mniej szkodliwe od pełnego pogaństwa?

      Usuń
    7. Niestety z niewiadomych przyczyn zlikwidowano Wigilię Wszystkich Świętych - obecna w Mszale Pre-55

      Usuń
    8. Z tymi ofiarami z ludzi u Celtów to należy pamiętać, że Rzymianie lubili przypisywać wrogim ludom niestworzone rzeczy, a siebie idealizować. W zasadzie w ogóle niemal nie widać by było ze źródeł rzymskich przedchrześcijańskich, że mieli wady, gdyby nie to, że mieli zgoła inne pojęcie o tym, co chwalebne, i nieraz okrutne rzeczy były chwalone jako wzorzec.

      Usuń
  4. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,

    prosiłbym Księdza o wyjaśnienie jednej rzeczy, która jest dla mnie niezrozumiała na gruncie katolicyzmu.

    Chodzi mi o tzw. grzech przeciw Duchowi Świętemu, który jest podobno jako jedyny niewybaczalny, a więc rozumiem, że nawet najdłuższe pokuty go nie zmażą i idzie się po nim do piekła?

    Mianowicie

    https://teologkatolicki.blogspot.com/search/label/grzech%20przeciw%20Duchowi%20%C5%9Awi%C4%99temu

    jak widać jednym z takich grzechów jest ''- zuchwałość w grzeszeniu z powodu ufności w Boże miłosierdzie (praesumptio''),oraz ''zatwardziałość w grzeszeniu (obstinatio)"


    Czym różnią się zatwardziałość od zuchwałości?

    Wielu z nas codziennie popełnia wiele grzechów, często takich samych lub tych samych, więc czy to nie oznacza, że z natury rzeczy każdego dnia popełniamy grzech niewybaczalny przeciw Duchowi Świętemu?

    Przecież czy ten sam grzech powtórzony choćby raz nie jest już zuchwałością? Od kiedy mówimy o zatwardziałości?

    Czy na wagę tego grzechu ma wpływ świadomość grzeszącego, a więc czy np. jeśli jestem osobą obeznaną z teologią katolicką w sposób większy niż przeciętna osoba, to czy z automatu popełniam ten grzech?

    Na przykład decydując się na cudzołóstwo mimo wiedzy, że to obraża Pana Boga (a inni być może tej wiedzy nie mają bo po prostu o tym nigdy nie myśleli)?

    Czy Pan Bóg widząc osobę mającą wiedzę teologiczną większą niż przeciętna, która grzeszy z rozmysłem, może ukarać taką osobę piekłem mimo zaplanowanej późniejszej spowiedzi i pokuty?

    Bardzo dziękuję za odpowiedź

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest osobny temat. Proszę wysłać pytanie przez formularz kontaktowy (poniżej po prawej).

      Usuń
  5. Osobiście uważam że cała awantura o Halooween to tzw. robienie z igły widły. Nie jestem zwolennikiem tej imprezy ale też nie widzę nic grzesznego w przebieraniu się w cudaczne stroje, stawianiu świeczek w wydrążonych dyniach czy proszeniu przez dzieci o cukierki. Jakieś stricte demoniczne/okultystyczne praktyki podczas tego dnia/wieczoru dotyczą póki co mocno marginalnej grupki antyspołecznych odmieńców nie wiedzieć czemu traktowanych nadmiernie poważnie. Wydaje się że nadmierną histerię wokół tego wydarzenia jako pierwsi wywołali nawiedzeni, amerykańscy protestanci pentekostalni która później udzieliła się również i katolikom. Swoją droga ta historia o kowalu Jacku bardzo przypomina naszą bajkę o Panu Twardowskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katolik nie może świętować świat pogańskich.
      Halołyn jest oczywiście pogański, już nawet tu nie chodzi o te pogańskie korzenie, ale po prostu dlatego, że nie oddaje się czci prawdziwemu Bogu. Nawet jeśli to tylko niewinna zabawa.
      A nie jest taka do końca niewinna, co jest w tekście zaznaczone.

      Usuń
  6. Mam pytanie pokrewne tematowi:
    Dlaczego w dzień Wszystkich Świętych zapalmy znicze oraz modlimy się za dusze, które są... już w Niebie?
    Czy ten dzień nie powinien być radosny i wesoły? Tymczasem w praktyce 1 listopada to dzień Zaduszny vol.1, panuje zaduma i stonowanie, a to powinno być częścią tylko dnia Zadusznego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy w ogóle katolickie jest utożsamianie pogaństwa sensu stricte i innych kultów z czczeniem demonów? Niektórzy egzorcyści uważają np., że samo np. noszenie symboli kultów, nie będących prawdziwą religią, przyzywa demony związane z tymi kultami. Czy to nie jest myślenie protestanckie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skomentowanie byłoby niezwykle cenne, gdyż takie podejście jest bardzo rozpowszechnione.

      Usuń
    2. Przyłączam się do pytania.

      Usuń
    3. Jakikolwiek udział w kultach niechrześcijańskich jest grzechem przeciw 1. przykazaniu Dekalogu. Dotyczy to też jakiejkolwiek czci dla obiektów związanych z tymi kultami. Czy dane przedmioty mają ścisły związek z demonami, to osobna kwestia. Na pewno lepiej jest się ich wystrzegać, ale też nie należy ich traktować magicznie, jakoby te przedmioty same w sobie miały jakąś moc duchową.

      Usuń
    4. Czy tak samo należy traktować granie w gry fabularne, gdzie gracz tworzy czasem postać, będącą kapłanem jakiegoś fikcyjnego kultu w wymyślonym świecie?

      Usuń
    5. Dobre pytanie.

      Usuń
    6. Lepiej się wystrzegać, ponieważ niektórzy mogą to odebrać jako uznanie pogańskiego kultu za coś, co jest ok.

      Usuń
    7. Jak z twierdzeniami niektórych egzorcystów, którzy utożsamiają udział postaci w grach komputerowych w rytuałach, czarach, rabunkach itd. z udziałem w nich samego gracza? Nie gram i nie promuję, jednak pragnę o tym się wywiedzieć.

      Usuń
    8. Teologicznie pewne jest, że grzeszny jest także udział w grach czy rytuałach, które są w sprzeczności z pierwszym przykazaniem Dekalogu. Reszta może być w jakimś stopniu prawdopodobnie grzeszna, jeśli wskazują na to dane doświadczalne np. z praktyki exorcystów. Nie jestem w stanie ocenić tych danych, ponieważ nie jestem exorcystą, a równocześnie wiem, że obecnie wielu exorcystów jest - delikatnie mówiąc - nierzetelnych i szukających sensacji i sławy, co ma związek z tym, że przeważnie są dobierani ze środowisk tzw. charyzmatycznych, czyli paraprotestanckich. Jednak generalnie wskazana jest ostrożność w tego typu brach czy rytuałach, tzn. na pewno lepiej jest się ich wystrzegać.

      Usuń
    9. Mam na myśli gry komputerowe, gdzie gracz kontroluje jakąś postać, która jest powiedzmy czarodziejem, poganinem lub piratem. Rusza tą postacią w lewo, w prawo, ewentualnie wojuje, podróżuje, w niektórych grach też czaruje. I chodzi o to, czy granie w gry komputerowe kontrolując postać czarodzieja (zakładając, że fantastyczne "czary" należy traktować jako okultyzm) jest samo w sobie formą okultyzmu. Tzn. czy można utożsamić granie w gry fantasy z praktykowanym okultyzmem. Bo niektórzy egzorcyści twierdzą, że tak.
      Jak mówiłem, nie gram, jednak wolę wiedzieć więcej o naturze i ciężarze tej popularnej wśród osób w moim wieku rozrywki.

      Usuń
    10. Franek Popławski30 listopada 2023 20:34

      To czy kradzież, zabójstwo, okultyzm popełniona przez postać w grze komputorowej kontrolowanej przez gracza jest jakąś formą takich aktów ze strony samego gracza? Szczególnie okultyzm?

      Usuń
  8. Wydaje mi się, że zamiast zastępować jeden zwyczaj zwyczajem chrześcijańskim, lepiej dorobić do istniejącego zwyczaju jakiś motyw chrześcijański. Zamiast dynii od Jacka wymyślić że to dynia świętego Saturnina (ma wspomnienie 31 października - brzmi głupio, ale nie gorzej niż gęś świętego Marcina); przebierać się dalej za potwory ale dodać naukę ,,raz w roku się straszymy żebyśmy cały następny rok bali się piekła i mieli motywację do unikania grzechu" itd.

    OdpowiedzUsuń
  9. W sumie jest to jasne. To jest też bardzo bezpieczny temat.

    Jednak takie komentarze można usłyszeć od księży pokroju Chmielewskiego, Kostrzewy, Glasa, czy Natanka, którzy widzą demony za każdym rogiem. A czasem nawet, jak x Glas i Chmielewski głoszą orędzia demonów. Chmielewski poszedł tak daleko, że nawet chciał, żeby orędzie pochodzące od jakiegoś demona, albo z chorej psyche, było przedstawione hierarchii kościelnej.

    Myślę, że dzisiaj problemem dla katolików jest właśnie takie zielonoświątkowe podejście. Widać to nawet w powyższych komentarzach, np. "Niektórzy egzorcyści uważają np., że samo np. noszenie symboli ... "
    To, czego dzisiaj brak, to zdrowa teologia, to Doktryna Kościoła, a nie jakieś tam demoniczne orędzia i wytwory chorej psychiki oraz obracanie się wokół tego ze strony ludzi dotkniętych pentekostalizmem. Zielonoświątkowcy z jednej strony to przyjmują, a z drugiej krytykują kręcąc się w koło tego.
    Dzisiaj walka toczy się o Doktrynę, a prawdy wiary, bo z tego, jak wierzymy wynika jak się modlimy i jak żyjemy. Łacińskie powiedzenie głosi: lex credendi, lex orandi, lex vivendi!

    Zdrowej, tomistycznej teologii nam trzeba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z doświadczenia powiem, że nieraz u mnie niektóre wypowiedzi egzorcystów wywołały więcej szkody niż pożytku.
      Jednym z problemów jest nie tylko wspomniane wyżej protestanckie podejście do demonologii, ale też czerpanie "doświadczeń" i rzekomej wiedzy o demoniczności tej czy innej sprawy ze środowisk protestanckich. Niektóre takie środowiska wszędzie widzą demoniczność.

      Usuń