Spróbuję odpowiedzieć na pytania na podstawie zarówno zasad prawnych i teologicznych, jak też własnego doświadczenia.
Przede wszystkim należy odróżnić tutaj następujące aspekty sprawy:
- prawny
- praktyczny
- teologiczno-moralny.
Dla porządku po kolei.
O ile uznaje się prawomocność wprowadzenia Novus Ordo, a ostatecznie prawomocność władzy Pawła VI i jego następców, oraz ważność sakramentalną tych obrzędów, nie sposób przytoczyć prawnej podstawy dla odmowy ich sprawowania (osobną sprawą jest tutaj prawna dopuszczalność liturgii tradycyjnej, która jest właściwie oczywista). Można natomiast łatwo wyliczyć cały szereg argumentów teologicznych, zarówno dogmatycznych jak też pastoralnych, przeciw sprawowaniu Novus Ordo. Można i należy je wytoczyć od strony własnego sumienia, co oczywiście napotyka kwestię posłuszeństwa. Konkretnie: czy mimo słusznych i poważnych zastrzeżeń natury dogmatycznej i pastoralnej należy i wolno stawiać własny osąd sumienia ponad obowiązkiem wykonywania zleceń zwierzchności kościelnej?
Pytanie ma wymiar bardziej praktyczny niż teoretyczny. Powiem konkretnie z własnego doświadczenia: Od początku mojej posługi kapłańskiej starałem się sprawować Novus Ordo nie tylko w duchu lecz także w stylu jak najbardziej tradycyjnym, zachowując i przejmując maxymalnie elementy liturgii tradycyjnej. Tak np. nigdy nie używałem innej "modlitwy eucharystycznej" jak tylko Kanonu Rzymskiego. Było to jak najbardziej legalne, ponieważ Novus Ordo w żaden sposób nie ogranicza takiego wyboru, a równocześnie stanowiło jasne trwanie w duchu liturgii tradycyjnej, na ile to możliwe w ramach Novus Ordo. Wprawdzie nie uchroniło mnie to przed szykanami i prześladowaniami, jednak prawnie nie można mi nic zarzucić. Niektórzy wrogowie mówili mi wprost, że lepiej byłoby, gdybym przeszedł całkowicie na liturgię tradycyjną, bo w tzw. normalnym duszpasterstwie nie wiedzą, co ze mną mają zrobić. Najdobitniej wyraził się kościelny w mojej pierwszej parafii po święceniach, wykrzykując za mną: "idź do Lefebvre'a!". Bardziej dyplomatycznie wyraził to mój ordynariusz, kard. Schönborn, mówiąc mi wprost, że nie będzie mi stawiał przeszkód w przejściu do innego biskupa. To są wszystko dowody na bezradność o tyle, że wobec braku środków prawnych sięgnięto po różnego rodzaju oszczerstwa, szykany i środki bezprawne, które być może w swoim czasie szczegółowo przedstawię wraz z dokumentami. Było to obliczone zapewne na sprowokowanie jakiegoś nerwowego posunięcia z mojej strony, które dawałoby postawy prawne do poważniejszych, kanonicznych konsekwencyj. Mówiąc w skrócie: sprawowanie Novus Ordo w duchu tradycyjnym i z możliwie maxymalną wiernością Tradycji wcale nie jest na rękę modernistom. Oni próbują to narzucić w ramach testowania i szykanowania. Żaden kapłan wierzący po katolicku i miłujący Tradycję Kościoła nie jest u nich mile widziany. Stąd właśnie słychać apele o staranny przesiew już w seminariach duchownych, by nie dopuścić do święceń nikogo z kręgosłupem teologicznie, moralnie i duchowo katolickim. Dlatego problem z nakazem sprawowania Novus Ordo jest bardziej teoretyczny: nawet jeśli kapłani z instytutów tradycyjnych zgodzą się na sprawowanie Novus Ordo i będą to czynić w duchu tradycyjnym, to nie będzie dla nich miejsca na parafiach Novus Ordo, gdyż będą im narzucane także bezprawne nadużycia, oczywiście również niby w ramach posłuszeństwa, a w razie oporu będą nękani, oczerniani, prześladowani i wyrzucani. Oczywiście mogą się zdarzać wyjątkowe diecezje czy parafie, lecz generalnie i odgórnie z całą pewnością nie chodzi o wykorzystanie ich tradycyjnej wiary i gorliwości dla życia Kościoła, lecz sprowadzenie ich do poziomu "normy", czyli zwyczajowego modernistycznego posoborowia. Moderniści są gotowi tolerować najwyżej estetyczne upodobanie w formach tradycyjnych, natomiast nie wybaczają i nie tolerują krytycznego podejścia do ich wypaczonej wiary i praktyki.
Jednym ze sposobów eliminowania autentycznych "tradziuchów" jest właśnie narzucanie im sprawowania Novus Ordo: jeśli odrzucą, to popełniają "nieposłuszeństwo", a jeśli przyjmą, to po pierwsze będzie to oznaczało początek przeciągnięcia ich na subiektywizm i relatywizm teologiczny, a po drugie nie będzie to koniec ich "nawracania" na modernizm. Tak to wygląda ze strony modernistów. Jednak to nie jest ani całość, ani istota sprawy. Istotne jest poprawne, katolickie działanie, czyli zgodne z odwiecznymi zasadami Kościoła. Jak ono powinno wyglądać?
Po pierwsze:
Mając poważne zastrzeżenia teologiczne i duszpasterskie, należy publicznie ogłosić swoje odrzucenie Novus Ordo, wyjaśniając to również publicznie. Można i należy się posłużyć także dokumentami Vaticanum II, gdyż w kwestii liturgii są one znacznie bliższe liturgii tradycyjnej niż Novus Ordo. Tego moderniści szczególnie nie lubią, więc należy się liczyć z sankcjami nawet bardzo dotkliwymi. Wówczas należy być przygotowanym na działalność poza oficjalnymi strukturami, czyli w tzw. podziemiu.
Po drugie:
Zakładając uznawanie prawowierności i prawomocności Novus Ordo, wolno się poddać tegoż sprawowaniu, oczywiście maxymalnie trzymając się i zachowując elementy tradycyjne w legalnych ramach, oraz zdecydowanie odrzucając wszelkie nadużycia, czyli praktyki sprzeczne z literą Novus Ordo. Należy odrzucić i unikać wszystkiego, co nie jest wprost wymagane przez przepisy N. O., jak np. sprawowanie przodem do drzwi, ministrantki, lektorki, akolitki itp., gdyż są to praktyki jedynie dopuszczone, a nie obowiązkowe. Innymi słowy: należy maxymalnie wykorzystać ramy prawne N. O. Oczywiście będzie tutaj mocno wchodzić szara strefa nakazów np. proboszcza, jak np. zakaz udzielania Komunii na klęcząco itp. Jednak wolno i należy się sprzeciwić, na ile pozwalają ramy prawne. W takiej sytuacji albo nastąpi normalizacja, czyli tolerowanie w ramach parafialnych, co będzie z pewnością z pożytkiem dla wiernych, albo szykany różnego kalibru, jednak bez prawnej możliwości nałożenia kar kanonicznych (co obecnie niestety nie wyklucza nałożenia kar bezprawnych).
Jak słusznie wielu zauważa, znajdujemy się obecnie w stanie wojny wewnątrz Kościoła. Walka jest nierówna, gdyż jest prowadzona z różnych stopni ustroju Kościoła. Taki stan wymaga różnorodności metod i środków, także nadzwyczajnych. Błędem byłoby zaniechanie czy zaniedbanie środków zwyczajnych, czyli działania w ramach oficjalnych struktur, nawet jeśli jest to szczególnie trudne.
Po trzecie:
Można wielorako dowieść, że mszał Pawła VI oraz następne dokumenty ws. liturgii nie są wypełnieniem konstytucji "Sacrosanctum Concilium", lecz że są we wielu punktach z nią sprzeczne, zwłaszcza obecnie powszechna praktyka Novus Ordo. Tym samym to nie tyle zwolennicy liturgii tradycyjnej są nieposłuszni soborowi, co raczej zwolennicy Novus Ordo, z papieżami na czele.
Dochodzi oczywiście kwestia natury i obowiązywalności owej konstytucji, jak też całego Vaticanum II. Nie ulega wątpliwości, że to nie był sobór w znaczeniu wszystkich innych dotychczasowych, co wynika zarówno z zadeklarowanego celu, jak też ze stylu i charakteru dokumentów. W sposób oczywisty ich celem nie jest ani obrona prawd wiary, ani eliminacja nadużyć, lecz dopasowanie do mentalności współczesnej, co jest nazywane ukierunkowaniem duszpasterskim. Z perspektywy czasu jest nader oczywiste, iż to ukierunkowanie spotkała druzgocąca klęska, gdyż nigdy w historii Kościoła nie było tak drastycznego odwrócenia się mas od praktyk religijnych, zwłaszcza od uczestnictwa liturgii. Deklarowany cel ze swej natury nie był nigdy i nie mógł być wiążący, a tym bardziej obecnie dlatego, że został ewidentnie chybiony.
Tym samym nie ma innego wyjścia w obecnej sytuacji, jak przede wszystkim uczciwe przyznanie się hierarchii do haniebnej klęski, a pierwotnie pomyłki. Teologicznie pewne jest, że sobory nie są nieomylne w kwestiach dyscyplinarnych, a taką sprawą jest liturgia w zakresie poruszanym przez Vaticanum II. Można więc i należy spokojnie odejść od błędnych założeń i pomyłki co do środków, która miała miejsce i doprowadziła do zapaści w życiu Kościoła. Środkiem zaradczym jest powrót do liturgii sprzed "reform". Gdy się weszło w bagno, to należy zawrócić, a nie brnąć jeszcze bardziej. Stąd głoszenie "nieodwracalności" soboru świadczy albo o zaślepionym ignorowaniu rzeczywistości, albo o zakłamaniu i złej woli.
Mówiąc dosadniej: Vaticanum II właściwie wcale nie było soborem w znaczeniu wszystkich poprzednich soborów, tym bardziej nie było "supersoborem", jak to próbują wmówić moderniści. O byciu soborem decyduje nie nazwa, ani nie nazwy dokumentów, ani kryteria formalne, lecz cel oraz treść dokumentów, czyli związek z prawdami wiary i moralności, ostatecznie z Bożym Objawieniem. Oczywiście należy uznać i przyjąć każde zdanie dokumentów V2, które jest zgodne z prawdami wiary katolickiej. Równocześnie jednak można i należy odrzucić, cokolwiek w nich lub w ich interpretacji jest niezgodne z prawdami wiary. A jeśli coś w nich jest obojętne względem prawd wiary, to można to potraktować obojętnie i uznać za niewiążące.
A co będzie gdy FSSPX zostanie ekskomunikowane ?
OdpowiedzUsuńCzy będzie to wogóle ważna ekskomunika?
Jeśli chce się bronić Tradycji i Mszy Św?
Zależy od powodu. Za wierność tradycyjnemu nauczani i liturgii Kościoła nie można ważnie exkomunikować.
UsuńMieszkam w Niemczech. Podczas covidiady restrykcje szmaciane i inne ograniczenia stały sie nie do zniesienia. Od roku uczęszvczam już tylko na msze św. w rycie rzymskim FSSP(dojazd 20 km) ,jednak czasem nie mam jak dojechać .Czy można wtedy wysłuchać tej mszy św. np. w Radio Chrystusa Króla i pozostać w domu czy jednak muszę się bardzo niechętnie udać do kościoła parafialnego na NO.?
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć. A czy księża w pańskiej parafii są katolikami?
UsuńJeśli są, to msza, którą odprawiają, mimo, że novus ordo, to jednak msza.
A obowiązek uczestnictwa co niedziela we mszy dalej istnieje.
Jesli dla pana jest taką trudnością "restrykcja szmaciana" to coś nie tak jest z samą wiarą i ten dylemat, co do udania się na mszę, jest tylko skutkiem. Przesiewanie komara, a połykanie wielbłąda.
UsuńGdyby byli katolikami, to by byli albo w jakimś bractwie katolickim, albo u sedewakantystów (to albo to). Novus Ordo jest heretyckie bo modernistyczne, kto w tym bierze udział na logikę jest już uczestnikiem i jest w komunii z nimi. Kościół potępił udział w wydarzeniach heretyckich lub z heretykami. Tego nie da się pogodzić zatem.
Usuńdlaczego Ksiądz nie przeszedł do fsspx?
OdpowiedzUsuńDlaczego miałbym?
UsuńZ powodu poglądów Księdza
UsuńNie sądzę. Mam poglądy katolickie. Tych poglądów nie należy ani ograniczać ani zamykać w FSSPX.
UsuńPytanie o Księdza (można odpowiedzieć analitycznym artykułem jak na inne na stronie). Jeśli NOM jest ściśle związany z herezją modernizmu, a przecież jest, jeśli nie w tej parafii, to w innej, jeśli nie z tym biskupem to innym, nie mówiąc o ewidentnie rzekomych papieżach heretykach, to czy nie jest tak, że skoro Kościół katolicki nałożył anatemę i potępił tym samym z rygorem ekskomuniki z mocy prawa każdego, kto wspólnie modli się z heretykami i jest w komunii z heretykami, gdyż bierze udział w heretyckim z nimi wydarzeniu, to czy nie dotyczy to w jednoznaczny sposób zakazu udziału w każdym NOM właśnie na mocy tego potępienia Magisterium? Anatema ta pochodzi z końca XIX lub pocz. XX wieku, dokładnie nie pamiętam teraz i dotyczyła właśnie heretyków (protestantów) i innowierców.
Usuń1. Nie ma takiej anatemy.
Usuń2. Doświadczenie wykazuje, że można być wychowanym w NOM i mimo to być katolikiem, czyli zachowywać wiarę katolicką.
3. Jest zasadnicza różnica między herezją materialną i herezją formalną. Tylko ta druga wyłącza ze wspólnoty Kościoła.
LICH, z jakim stanowiskiem wobec posoborowia obecnie Ksiądz się utożsamia? Recognise and Resist, czy sedewakantyzm (tu totalizm lub Teza Cassiciacum)?
OdpowiedzUsuńTeza z Cassiciacum o. de Lauriers'a wyraża stanowisko sedeprywacjonistyczne.
UsuńZ katolickim.
UsuńTo jest jasne. Jednak każda z tych grup też tak odpowiada - "nasze stanowisko jest katolickie, a Wasze schizmatyckie".
UsuńJa tego nie mówię.
UsuńTezę nazywa się często "sedewakantyzmem materialno-formalnym".
UsuńDokończę, gdyż jest istotna różnica. Sedeprywacjonizm to nie to samo, co sedewakantyzm pomimo wiadomych podobieństw. Zgodnie z tezą o. J.M.G des Lauriers'a soborowi papieże byli ważnie wybrani na urząd papieski, ale poprzez promulgację i akceptację dokumentów SWII będących w sprzeczności z odwiecznym nauczaniem Kościoła oraz promulgację NOM, stawiali samym sobie przeszkodę na drodze przyjęcia władzy Chrystusowej, będącej istotą papiestwa. Nie będąc więc papieżami w akcie nie mogli - i ich następcy nie mogą nadal - sprawować urzędu papieskiego dopóty, dopóki przyjęciu władzy i autorytetu stawiają tę wewnętrzną przeszkodę, przejawiającą się w uzewnętrznionej obiektywnej intencji.
UsuńDziękuję za ten post. Ja wiem co to jest Teza Cassiciacum, ale takie wytłumaczenie może kogoś innego zainteresować pracą bp Des Lauriersa. Z Bogiem. Pozdrawiam.
UsuńAnonimowy14 marca 2023 22:24
UsuńNie wiem czy to odnosi się do mojego wyjaśnienia, które z tą myślą zostało napisane, tzn. że może się komuś przydać i przy okazji zainteresować osoby niezaznajomione z tematyką, gdyż stanowisko o. des Lauriers'a wydaje się być jak dotąd najbardziej rozsądnym i konsekwentnym. Nie ma się zresztą czemu dziwić, zważywszy, że mamy do czynienia bodaj z najwybitniejszym teologiem XX w. Odwzajemniam pozdrowienia. Z Bogiem.
Tak, to były podziękowania odnośnie wyjaśnienia Tezy. Pozdrawiam.
UsuńWiem, że Ksiądz tak nie mówi. Ale wobec zastanego odstepstwa w strukturze novus ordo, Ci którzy chcą zachować wiarę przyjęli różne stanowiska wobec zastanej sytuacji. Powołują się na bulle, pisma Ojców Kościoła, analogię w historii itd. To mam na myśli.
OdpowiedzUsuńDeo gratias. Trzeba ten wpis wysyłać kapłanom którzy żyją w niepewności i strachu co robić kiedy takie czasy nadejdą. Bardzo potrzebny tekst, który wskazuje kierunek i metody działania.
OdpowiedzUsuń