Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Katolik a kłusownictwo

 


Przez kłusownictwo rozumie się zwykle łowienie dzikiej zwierzyny na cudzym terenie. 

Sprawa jest o tyle skomplikowana, że na terenach nieogrodzonych - a na takich zwykle żyją dzikie zwierzęta - zwierzęta przemieszczają się swobodnie i nie sposób określić, czyją własnością jest dane zwierzę. Dlatego stosuje się zasadę terytorialną: zwierzyna przebywająca na danym terytorium jest własnością posiadacza tegoż. Jest to oczywiście tylko umowna zasada, którą można łatwo podważyć. Bardziej spójna jest zasada ograniczenia wstępu na dane terytorium. Ponieważ granice można dość dokładnie wyznaczyć, właściciel może kontrolować dostęp do swojego terenu. Jeśli teren zamknięty nie jest odpowiednio obszerny - rzędu przynajmniej dziesiątków tysięcy hektarów - to zwierzyna dzika nie ma dobrych warunków exystencji i tym samym występuje słabo bądź wcale. Wyjątkiem są chyba tylko ryby, aczkolwiek także ich ekosystem nie może być całkowicie zamknięty. 

Z punktu widzenia teologii moralnej istotne jest,

- że dana zwierzyna jest cudzą własnością (choć trudno określić jej właściciela), oraz

- czy istnieje konieczność jej zdobycia dla swojego życia i zdrowia.

Oczywiście także tutaj obowiązuje zasada, że prawo własności prywatnej nie ma rangi absolutnej, choć oczywiście ma wiążącą rangę i dlatego jest zawarte w Dekalogu. Innymi słowy: moralnie dopuszczalne jest sięgnięcie po cudzą własność prywatną wtedy i tylko i o ile to jest niezbędne dla własnego życia i zdrowia, czyli z konieczności ratowania wartości wyższej, jaką jest życie ludzkie. Te warunki są istotne, choć w praktyce są często pomijane, co wynika głównie z mentalności odziedziczonej po komuniźmie. 

W przypadku własności państwowej sprawa jest bardziej złożona, gdyż własność skarbu państwa nie jest to własnością prywatną lecz wspólna, a zarządzaną przez władze państwowe, których obowiązkiem jest dbałość o dobro wspólne. Tutaj granicą moralnej dopuszczalności jest określenie dobra wspólnego. Otóż dobro wspólne składa się z dobra jednostek, czyli wszystkich obywateli. Dlatego z mienia skarbu państwa wolno korzystać każdemu obywatelowi, o ile nie wyrządza przez to szkody ani nie umniejsza korzystania przez innych obywateli. Tak jest z perspektywy teologii moralnej. 

Osobną kwestią są przepisy regulujące pożytkowanie mienia państwowego. Oczywiście powinne być one podporządkowane zasadzie dobra wspólnego wszystkich obywateli. Zachodzi tutaj kwestia ocena zgodności przepisów z tą zasadą. Wiadomo, że każdy zainteresowany jest skłonny do interpretowania i działania raczej na swoją korzyść prywatną niż na rzecz dobra wspólnego. Istnieje nawet w prawie pojęcie niewielkiej szkodliwości społecznej. Tym samym możliwa jest sytuacja, że dany czyn może zostać tak właśnie prawnie zakwalifikowany, a mieć moralne uzasadnienie w rozsądnym i zasadnym przekonaniu, że nie wyrządza się szkody współobywatelom. Władze państwowe, regulując zasady korzystania z mienia skarbu państwa, powinne mieć na uwadze moralny wymiar oraz pedagogiczną rolę przepisów. Tylko wówczas ich exekwowanie może być realistyczne, gdyż będą miały powszechne uznanie i poparcie. 

13 komentarzy:

  1. Polskie prawo stanowi że wszystkie dzikie zwierzęta są własnością skarbu państwa oraz żeby móc łowić ryby należy posiadać specjalne zezwolenia. Z tego jasno wynika że osoba dopuszczająca się kłusownictwa popełnia co najmniej grzech kradzieży. W przypadku nielegalnego złowienia jakiejś pojedynczej, pospolitej ryby prawdopodobnie mamy do czynienia z grzechem lekkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W przypadku własności państwowej sprawa jest bardziej złożona, gdyż własność skarbu państwa nie jest to własnością prywatną lecz wspólna, a zarządzaną przez władze państwowe, których obowiązkiem jest dbałość o dobro wspólne. Tutaj granicą moralnej dopuszczalności jest określenie dobra wspólnego. Otóż dobro wspólne składa się z dobra jednostek, czyli wszystkich obywateli. Dlatego z mienia skarbu państwa wolno korzystać każdemu obywatelowi, o ile nie wyrządza przez to szkody ani nie umniejsza korzystania przez innych obywateli. Tak jest z perspektywy teologii moralnej."
      - złowienie pojedynczej ryby nie jest grzechem nawet lekkim, podobnie jak przechodzenie na czerwonym świetle gdy w promieniu np. 500 m nie znajdują się żadne pojazdy.
      Podobnie wzięcie 30 cm samosiejki sosny z lasu, by posadzić ją w ogrodzie również nie jest grzechem, nawet lekkim.
      Podobnie grzechem nie będzie zbieranie grzybów choćby polski rząd uznał inaczej.

      Usuń
  2. Co do używania własności:
    Mam pytanie o konkretne zastosowanie. W polskiej książce pt. "Znachor" jest przedstawiona (zmyślona) historia błyskotliwego profesora medycyny, co stracił pamięć, lecz nie wiedzę, co używa dla pomocy ludziom. Pewnego razu dziewczyna z okolicy otrzymuje straszny uraz czaski w stłuczce, a miejscowy lekarz odmawia pomocy, bo nie umie. "Znachor" kradnie jego narzędzia i ratuje dziewczynę. Doktor podaje go do sądu, jednak jest on tam uniewinniony. Jak ocenić tę sytuację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to kradzież i sąd postąpił słusznie. Zabranie cudzej własności w takim przypadku nie jest kradzieżą.

      Usuń
    2. Wolałbym jednak, by to Ksiądz skomentował...

      Usuń
    3. W pierwszej instancji został skazany.
      Dopiero w drugiej, i to po wyjściu na jaw, że to sławny profesor został uniewinniony. Co dowodzi słabej wiedzy prawnej autora.

      Usuń
    4. Siódme przykazanie zabrania kradzieży, która polega na przywłaszczeniu dobra drugiego człowieka wbrew racjonalnej woli właściciela.

      W omawianym przypadku doktor z racjonalnych powodów mógł odmówić oddania narzędzi. W końcu uważał głównego bohatera za znachora bez szkoły.

      Usuń
    5. Mógł odmówić - nie popełnił grzechu bezduszności - z jego perspektywy znachor mógłby tylko zaszkodzić. Natomiast sam znachor nie popełnił grzechu kradzieży.

      To nie jest tak, że można ukraść dla ratowania życia. Nie. Cel nie uświęca środków. W sytuacji ratowania życia (i nie tylko ratowania życia), można wziąć cudzą własność bez pytania, nawet gdy właściciel wyraża sprzeciw, bo nie ma on prawa odmawiać rzeczy materialnej dla ratowania życia, gdyż sam jest tylko dzierżawcą tej rzeczy z Bożej Opatrzności.

      Usuń
  3. Co do własności: czy korzystanie z bezpłatnych bibliotek internetowych, gdzie są zebrane utwory opublikowane bez wiedzy i zgody autorów, jest grzechem (powszednim czy też ciężkim)? Wiadomo, są one nielegalne, ale czy wg moralności katolickiej istnieje jakaś różnica między zabraniem czyjejś fizycznej własności a rozpowszechnianiem (potencjalnie niemal nieskończenie kopiowalnego) materiału wirtualnego? Przy okazji, wg. prawa państwowego nie wolno nawet kopiować komuś podręczników szkolnych. Jak jest wg moralności katolickiej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeki i jeziora są zarybiane przez PZW.Stan naszych wód jest bowiem opłakany, a rzeki sztucznie przegrodzone, co uniemożliwia naturalna migracje ryb. Zatem łowienie ryb bez zezwolenia jest pasożytnictwem i działaniem na szkodę osób zarybiających, które nie dostają narybku z nieba. Przyroda w Europie przestała być dzika juz ponad sto lat temu.Wyjatkiem jest polnocny i wschodni kawałek Starego Kontynentu
    Najśmieszniejsze, ze w Polsce jest teraz dwa razy większa lesistość niż na początku naszej niepodległości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poprzegradzane i pobetonowane - więc zarybianie w takim wypadku może być nieskuteczne

      Usuń
    2. Na pewno było by grzechem co najmniej lekkim łowienie i zabieranie ryb w prywatnym stawie bez zgody właściciela

      Usuń
  5. Przykład budowy elektrowni wodnej na Dunajcu która to inwestycja w sposób negatywny wpłynie na ryby rzeczne w tej rzece. Ś+P mój proboszcz ks Franciszek marzył żeby łososie wróciły do Łososiny ale do tego by trzeba było cudu w postaci rozebrania tam na rzekach. Przykład Włocławka pokazuje jasno się utrzymuje zaporę której koszty utrzymania są większe niż wartość sprzedanej energii elektrycznej. https://www.youtube.com/watch?v=zSDX8TgRzjY

    OdpowiedzUsuń