Odbyła się zapowiadana szumnie "debata" dwóch głośnych twarzy internetowych: Marcina Zielińskiego (więcej tutaj i tutaj) oraz Dawida Mysiora (więcej tutaj). Odbyła się na kanale Bogdana Rymanowskiego z inicjatywy Zielińskiego, co już stanowi o pewnej przewadze. Ten, kto rzuca wyzwanie, ten przynajmniej częściowo dyktuje warunki, a na pewno z góry czuje się zwycięzcą. Ten drugi z panów podjął wyzwanie, zapewne pragnąc skorzystać z okazji do promowania swoich poglądów. Ten pierwszy ma przewagę o tyle, że od lat jest szkolony głównie przez pseudojezuitów i innych duchownych z sekty pseudocharyzmatycznej, a to pod kierownictwem i skrzydłami "słynnego" purpurata krakówkowo-łódzkiego, który zwykł "modlić się" z rękami na pośladkach (więcej tutaj, tutaj, tutaj), oraz poprzez "studia" modernistycznej "teologii". Ten drugi natomiast ma przewagę o tyle, że realistycznie postrzega obecny stan Kościoła i chce być konsekwentnym katolikiem. Ogólnie słuchanie słownej potyczki tychże panów, która nie jest na wybitnym poziomie merytorycznym, co można zauważyć już w jej pierwszych minutach, uważałem wpierw za stratę czasu, jednak zabrałem się za nią, odpowiadając na wyrażone oczekiwania szanownej publiczności.
Najpierw uwagi ogólne. D. Mysior wypadł w sumie nieźle, mimo iż ani nie ma wykształcenia teologicznego, ani widocznie nie otrzymał takowego wsparcia od kogoś kompetentnego. Popełnił kilka błędów i nie skorzystał z wielu okazyj do obalenia sugestywnych acz kłamliwych wypowiedzi M. Zielińskiego, zapewne dlatego, że brakuje mu odpowiedniej wiedzy. Zieliński natomiast wykazał się przede wszystkim bezczelnością i brakiem dobrego wychowania, gdyż uporczywie zwracał się do swego - notabene znacznie starszego - adwersarza per "ty", mimo że ten - prawie konsekwentnie - stosował per "pan". W dodatku w swoim komentarzu post factum kłamliwie twierdził, jakoby pierwotnie panowie byli na "ty", a Mysior dopiero przed kamerą przeszedł na per "pan", czemu Mysior w swoim komentarzu post factum zaprzeczył (kłamiąc przy tym, jakoby się łatwo nie spoufalał - polecam poczytać tutaj). Podczas gdy Mysior był skupiony i opanowany, aczkolwiek momentami zmęczony, to po Zielińskim widać było dość często napięcie, podenerwowanie, nawet irytację i niepokój, co próbował przykryć minami i uśmieszkami. Merytorycznie się zbłaźnił, gdyż w typowy dla obłudników sposób mieszał, kręcił, przerywał, usiłując sprawić wrażenie wiedzy i kompetencji, co było niczym innym jak tylko oszukiwaniem publiczności, także swoich rozmówców.
Zwróćmy uwagę na charakterystyczne wypowiedzi i wątki. Po kolei.
1.
Mysior zaliczył haniebną wpadkę już na początku, powołując się na s. Faustynę Kowalską jako źródło wiary o piekle. On widocznie wierzy w "Dzienniczek", co niedobrze świadczy już o zdrowym rozsądku. Tym bardziej, że powołuje się nań zamiast na autentyczne źródła wiary katolickiej, czyli nauczanie Pisma św., Ojców Kościoła, Doktorów Kościoła i Magisterium.
2.
Zieliński natomiast niby odpowiada z nauczaniem Kościoła, lecz miesza i zafałszowuje:
Jest oczywiście prawdą, że Kościół oficjalnie nikogo uroczyście nie ogłosił jako potępionego. Aczkolwiek Pismo św. dość wyraźnie mówi o losie Judasza, co ma właściwie rangę nawet wyższą niż Magisterium Kościoła. Zieliński kłamie natomiast, mieszając dwie zupełnie różne sprawy: z jednej strony brak naszej wiedzy, czy ktoś w ostatnim momencie przed przejściem do wieczności nie wzbudził żalu doskonałego za swoje grzechy i tym samym mógł otrzymać łaskę uświęcającą, a z drugiej strony przypadek tzw. dobrego łotra (czczonego w Tradycji Kościoła jako św. Dyzma), który wszak publicznie okazał skruchę i poprosił Zbawiciela o łaskę, jak poświadcza Pismo św. Tak więc kłamstwem jest pomieszanie tych dwóch różnych przypadków. Kłamstwem jest też i ponadto fałszem teologicznym, gdy Zieliński mówi, że to Pan Bóg decyduje, kto będzie zbawiony. Zalatuje to dość wyraźnie protestanckim predestynacjonizmem, który neguje rolę wolnej woli człowieka i jego uczynków dla zbawienia. Według nauczania Kościoła, Pan Bóg każdemu człowiekowi daje łaskę konieczną do zbawienia i tym samym możliwość zbawienia, lecz człowiek musi tę łaskę przyjąć zarówno w akcie wiary jak też swoimi uczynkami, czyli tym, co ze swej strony jest w stanie uczynić, czyli przestrzegać Bożych przykazań, które nie zostały nam dane przez Pana Boga dla jakiejś zachcianki czy kaprysu, lecz właśnie jako test szczerości naszej wiary i wypróbowanie naszej wiary. Z tego właśnie będziemy sądzeni po śmierci. Pan Bóg na tym sądzie nie decyduje - jak to nazywa Zieliński - według Swojego widzimisię, lecz jako Sędzia Sprawiedliwy, który za dobre wynagradza a za złe karze. Mówi o tym wyraźnie chociażby Ewangelia św. Mateusza (25, 31-46). Widocznie Zieliński, który na każdym kroku wymachuje Pismem św., albo nie doczytał, albo mimo tego woli wyznawać herezję protestancką.
3.
Zieliński mówi oczywistość, z którą wziętą jako taką pod pewnym względem nie sposób się nie zgodzić. Problem polega jednak na tym, że on tutaj nie tylko widocznie atakuje wiarę katolicką, lecz na koniec wypowiada bzdurę, która świadczy już dość wyraźnie o niekatolickim myśleniu:
Oczywiście prawdą jest, że zbawienie jest nam dane z łaski Bożej, nie z naszych zasług. Jednak - jak naucza Kościół - człowiek ma wolną wolę i tym samym możliwość sprzeciwienia się łasce, co ma zwykle postać braku chęci czy wręcz niechęci do zmiany swego życia czyli nawrócenia. Kłamstwem jest natomiast, że człowiek musi czekać na łaskę. Otóż nie brak łaski jest przeszkodą w nawróceniu i zbawieniu duszy lecz brak woli człowieka i tym samym brak czynienia przez człowieka tego, co w danej chwili i w danej sytuacji jest w stanie czynić. Fałszywa i zakłamana jest postawa tego typu: nie mam jeszcze łaski wiary, więc mogę sobie żyć tak, jakby Boga nie było, więc hulaj dusza. Jeśli to jest według Zielińskiego "czekanie na łaskę", to jest to właściwie odrzucenie łaski i stawianie jej oporu. Tak jest, gdy człowiek zna wiarę katolicką, ale jednak woli żyć po swojemu. Oczywiście Pan Bóg nieustannie daje mu różne pomoce ku nawróceniu i mogą to być także cierpienia, niepowodzenia. Czekanie, aż łaska zrobi to, na co człowiek nie ma ochoty, jest okłamywaniem samego siebie i wystawianiem Pana Boga na próbę, czyli rodzajem grzechu przeciw Duchowi Świętemu, na którego Zieliński tak chętnie się powołuje. Być może tutaj Zieliński chciał sprowokować sprzeciw Mysiora po to, żeby wykazać, iż Mysior nie zna Pisma św., a on naucza zgodnie z nim. Mysior tutaj o tyle godnie się zachował, że nie dał się sprowokować, jednak wypowiedź Zielińskiego zasługiwała na reakcję.
4.
W typowo bezczelny sposób Zieliński prowokuje, mieszając i kłamiąc jak regularnie:
Nie warto tutaj jest spierać się o definicję określenia "katolik tradycyjny", gdyż katolik ze swej istoty jest tradycyjny. Jeśli ktoś nie przyjmuje Tradycji Kościoła, to nie jest katolikiem. Dlatego właśnie Zieliński próbuje żonglować tym pojęciem, niestety bez odpowiedniej reakcji swego interlokutora. Równocześnie usiłuje zaimponować tym, że będzie magistrem teologii, oraz rzekomo czyta Ojców Kościoła. To drugie jest dość mało wiarygodne, gdyż on nawet chronologię przekręca. Według danych historycznych św. Ireneusz z Lyonu był akurat najstarszym spośród wymienionych Ojców, nie najmłodszym. Skoro Zieliński miesza nawet chronologię, to świadczy to raczej o tym, że on chwaląc się tym, iż rozczytuje się w Ojcach Kościoła, po prostu widocznie łże jak z nut. Zresztą także rzeczywistej znajomości treści pism Ojców Kościoła nie wykazuje, a raczej tylko coś tam poczytał w pseudocharyzmatycznych pisemkach propagandowych. Po kolei. Św. Ireneusz najpierw mówi o tym, że początkiem wszelkiej herezji jest Szymon Mag, o którym mówią już Dzieje Apostolskie (Adv. Haer. I, 23,1 - 31,2; źródło tutaj), a który nie tyle uwierzył w prawdziwego Boga, co raczej chciał być konkurencją dla Apostołów pod względem czynienia cudów i dlatego właśnie zaoferował im pieniądze w zamian za udzielenie mu takiej samej mocy (stąd określenie "symonia"). Z powodu sztuczek, które stosował, czyli pozornych cudów, został wyróżniony posągiem przez samego cesarza Klaudiusza, a przez wielu był uważany za bożka. Miał też swoich uczniów, swoją sektę i naśladowców czyli specjalistów od magii. W księdze II (32,2) mówi święty, że heretycy nie działają mocą Boga, nie w prawdzie i nie dla dobra ludzi, lecz na ich zgubę i prowadząc ich do błędów we wierze, mianowicie przez złudzenia magiczne i powszechne oszustwo bardziej na szkodę niż na pożytek tych, którzy im wierzą, bo są zwiedzeni. Albowiem heretycy nie mogą przywrócić wzroku ślepym, słuchu głuchym, ani nie mogą wypędzać złych duchów, chyba że te duchy, które oni wpierw w ludzi posyłają. Nie mogą też uzdrawiać chorych, chromych i ułomnych, czy też zranionych w wypadkach. Zaś wskrzeszanie umarłych, jak to czynił Pan Jezus i Apostołowie, jest im tak dalekie, że oni nawet nie wierzą, że coś takiego jest możliwe. W przeciwieństwie do tego, jak pisze święty (31,3), Kościół żyje współczuciem, współcierpieniem, mocą i prawdą ku pomocy ludziom, a to nie tylko bezpłatnie lecz dzięki ofiarom wiernych, którzy dają na potrzeby chorych. Na tym właśnie polega istotna różnica między "cudami" heretyków a działalnością Kościoła: oni oszukują dla własnych korzyści, a wierni czynią dobro bezinteresownie i ofiarnie. Ireneusz dodaje: "Gdy ktoś obserwuje ich codzienne zachowanie, ten poznaje, że jest ono to samo, co zachowanie demonów". Niezawodnym kryterium jest zgodność z nauczaniem i wzorem życia Jezusa Chrystusa, podanym w Ewangelii, zwłaszcza w tzw. kazaniu na górze u św. Mateusza 5 (32, 1-2). Św. Ireneusz mówi o heretykach (32,3): "Jeśli czynią coś [z czynów nadzwyczajnych], to oszukańczo przez magię usiłują zwieść nieświadomych, zaś nie dają owocu ani pożytku żadnego w tych, dla których rzekomo działają cuda, lecz przyciągając jak małe dzieci i mamiąc oczy i pokazując urojenia, które natychmiast ustają i nie trwają chwili czasu, i tak okazują się podobni nie do Pana naszego Jezusa lecz do Szymona Maga." Istotna jest także uwaga (32,4), że Jezus Chrystus działał cuda na dowód spełnienia w Nim proroctw Starego Testamentu, czyli jako znaki tego, że On jest obiecanym i zapowiedzianym Zbawicielem. Prawdziwe cuda, które czynione w imię Jezusa wydarzają się w Kościele, mają to samo znaczenie, mianowicie prowadzenie do wiary w Niego. Kościół otrzymał liczne łaski od Boga właśnie po to i działa po to, nie zwodząc nikogo, ani nie biorąc za to pieniędzy.
W księdze III (16, 8) św. Ireneusz, przypominając słowa św. Jana Apostoła, ostrzega przed heretykami, którzy symulują działanie w imię Jezusa Chrystusa na wzór pierwszych chrześcijan, a w rzeczywistości wprowadzają podziały do Kościoła. Niezawodnym kryterium rozróżnienia jest to, iż Jezus Chrystus przyjdzie powtórnie jako ten sam, który przyszedł we Wcieleniu. Oznacza to, że aż do skończenia świata Ewangelia przekazana przez Apostołów, czyli Objawienie w Jezusie Chrystusie pozostaje niezmienione. Jeśli ktoś głosi inną naukę, to nie może być od Jezusa Chrystusa lecz antychrystem.
W księdze IV (26,2) padają bardzo ważne słowa, które Zielińskiemu i jemu podobnym zapewne zupełnie się nie podobają, gdyż wprost uderzają w pseudocharyzmatyzm. Oto one (w tłumaczeniu własnym roboczym):
"Dlatego należy byś posłusznym tym, którzy są starszymi w Kościele, tym, którzy mają sukcesję od Apostołów, jak pokazaliśmy, którzy wraz z sukcesją biskupstwa przyjęli zapewniony charyzmat prawdy według upodobania Ojca. Innych natomiast, którzy są oddaleni od pierwotnej sukcesji i gromadzą się w jakimkolwiek miejscu należy uważać za podejrzanych, bądź jako heretyków i o złym myśleniu, bądź jako odszczepieńców, wyniosłych i zadufanych, którzy robią to dla zysku czy próżnej chwały. Bowiem oni wszyscy odpadają od prawdy. I heretycy, przynosząc do ołtarza Bożego jakiś obcy ogień, to jest obce nauki, są spalani ogniem z nieba tak jak Nadab i Abihu (Kpl 10,1n); ci, co stawiają się przeciw prawdzie i podburzają innych przeciwko Kościołowi Bożemu, co pozostają w piekle pochłonięci przez czeluści ziemi tak jak ci wraz z Korachem, Datanem i Abiramem; ci, którzy rozdzierają i dzielą jedność Kościoła, otrzymują tę samą karę od Boga co Jeroboam (1Krl 14,10-16)."
Dalej mówi św. Ireneusz (33-8):
"Prawdziwym poznaniem jest nauczanie Apostołów oraz starożytny stan Kościoła w całym świecie oraz znamię Ciała Chrystusa według sukcesyj biskupów, którym Apostołowie przekazali ten Kościół w poszczególnych miejscach; strzeżenie tego doszło aż do nas bez zmyślania pism, najpełniejsze rozważanie bez dodatku i bez uszczerbku, czytanie bez zafałszowania, oraz wykład według pism prawowity i staranny i bez niebezpieczeństwa i bez bluźnierstwa, zaś szczególnie dar umiłowania, który jest cenniejszy niż poznanie, bardziej chwalebny niż proroctwo zaś przewyższający wszystkie pozostałe charyzmaty."
W swoim późniejszym, krótszym dziele pt. Wykład nauczania Apostołów św. Ireneusz w jego zakończeniu (nr 99-100, źródło tutaj) streszcza istotę wszelkich herezyj. Otóż polegają one czy to na fałszywym pojęciu Boga, czy to odrzuceniu Wcielenia Syna Bożego i Jego dzieła Zbawienia przez krzyż, czy też na odrzuceniu darów Ducha Świętego i łaski prorockiej, przez które człowiek żyje w Bogu, czyli żyje według nauki i wzoru Jezusa Chrystusa. Nieprzyjęcie Ducha Świętego, który uświęca, jest więc zarazem pogardą dla proroctwa. Oznacza to, że proroctwo czyli dary Ducha Świętego nie polegają na dziwacznym i nierozumnym zachowaniu, lecz na świętości życia. Wypowiedzi Tertuliana i Orygenesa są zgodne z tymi zasadami teologicznymi, aczkolwiek autorytet tych teologów jest o tyle niższy, że w pewnych momentach i okresach swego życia ulegali naukom, które nie są zgodne z nauczaniem Kościoła (montanizm, tzw. orygenizm). Dlatego można ich tutaj pominąć. W każdym razie pewne jest, że także u nich nie ma potwierdzenia czy choćby usprawiedliwienia specyficznie pseudocharyzmatycznych i pseudopentekostalnych praktyk.
Biorąc dokładniej, wypowiedzi św. Ireneusza oraz innych Ojców Kościoła demaskują i potępiają te praktyki. Oto istotne punkty, zawarte w powyższych treściach i cytatach:
1) Celem cudów czynionych przez Pana Jezusa i Apostołów jest okazanie mocy Bożej czyli Boskiej godności Jezusa Chrystusa, czyli doprowadzenie do wiary w Niego jako Mesjasza obiecanego i zapowiadanego przez proroków Starego Testamentu.
2) Ta moc została przekazana przez Apostołów ich następcom, którymi są duchowni katoliccy, czyli ci, którzy zachowują jedność z wiarą Apostołów.
3) Kryterium rozeznania prawdziwych cudów od fałszywych sztuczek jest związek z prawdziwą wiarą Kościoła oraz pożytek dla zbawienia dusz, a także bezinteresowność.
We wszystkich trzech punktach zachodzi sprzeczność względem tego, co głosi i czyni pseudocharyzmatyzm (tak samo jak pseudopentekostalizm), gdyż on
- nie zwraca się do żydów i pogan, by ich nawrócić na wiarę katolicką, lecz do katolików, żeby ich zindoktrynować po protestancku,
- "moc", którą się posługuje, nie pochodzi z Sukcesji Apostolskiej czyli z sakramentu świeceń lecz od świeckich heretyków protestanckich,
- te rzekome "znaki" z całą pewnością nie są cudami, gdyż nie spełniają warunków stosowanych przez Kościół katolickich w procedurze badania i stwierdzania charakteru tych zjawisk,
- regularnie działalność szamanów pseudocharyzmatycznych jest bardzo dochodowa, także w przypadku Marcina Zielińskiego, który przez swoje "uwielbienia" zebrał pokaźną fortunkę.
Te fakty są ewidentne i nie wymagają dalszego komentarza.
5.
Zieliński, dość groteskowo, próbuje nie tylko ukazać siebie jako niby dobrego tradycyjnego katolika, lecz także podważyć takowe mniemanie o sobie po stronie Mysiora. A czyni to przez wypowiadanie bzdur i kłamstw:
Na krótkie - i niestety nie rozwinięte - powiedzenie przez Mysiora, że nowa msza jest gorsza, Zieliński zaczyna gadać o tym, że msza trydencka pochodzi dopiero z XV wieku, co jest oczywiście nieprawdą. Po pierwsze, on miesza wydanie mszału - które notabene miało miejsce w 1570 r., nie w XV wieku - z istnieniem obrzędu Mszy św. (zapisywanego już na długo przed wynalezieniem druku w rękopiśmiennych sakramentarzach), który sięga ewidentnie w niemal identycznej postaci przynajmniej czasu św. Grzegorza Wielkiego, czyli VI wieku. Tutaj Mysiorowi widocznie zabrakło nawet takiej prostej wiedzy, więc milczał. Drugim - i właściwie koronnym - argumentem Zielińskiego jest niezgodność mszy trydenckiej z opisem zawartym w Ewangelii. Tutaj już przejawia się wyraźnie, że on myśli po heretycku, utożsamiając Eucharystię z Ostatnią Wieczerzą, co jest iście protestanckie, nie katolickie (więcej tutaj i tutaj). Po trzecie, Zieliński wprawdzie słusznie zauważa, iż istotą Mszy św. jest Przeistoczenie, czyli obecność Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Tutaj Mysior powinien był od razu wskazać na to, że gorsza jakość nowej mszy w porównaniu z tzw. trydencką polega właśnie na zaciemnieniu tej prawdy (choć na szczęście nie została ona wprost i całkowicie zanegowana). Powinien był wskazać chociażby na brak klękania do Komunii św. i przyjmowanie na łapkę.
Na koniec Zieliński stawia chochoła, bo nikt nie twierdził, jakoby przed V2 istniał tylko jeden ryt. On ma widocznie urojenia. Może kiedyś słyszał, że św. Pius V wprowadzając Missale Romanum zakazał wszystkich innych rytów Mszy św., które nie mogły się wykazać istnieniem przez przynajmniej 200 lat, czyli pozostawił w użyciu tylko starsze.
6.
Następny dość ważny temat:
Tutaj Zieliński zaczyna niby dobrze, mówiąc, że zadaniem soborów jest uporządkowanie. Tutaj należałoby go zapytać, co w takim razie miał uporządkować i faktycznie uporządkował Vaticanum II. On pewnie nie bardzo potrafiłby odpowiedzieć. Zaś prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: nic. A nawet wręcz przeciwnie, że wprowadził chaos. Natomiast co do tego, co jest niezmienne, to Zieliński już poważnie miesza, reprodukując dość prymitywną propagandę modernistyczną. Otóż w Kościele nie tylko dogmaty czyli definicje dogmatyczne są niezmienne, lecz całe Boże Objawienie, czyli także te prawdy, które jeszcze nie zostały zdefiniowane dogmatycznie. Definicja dogmatyczna oznacza jedynie, że ktoś, kto danej zdefiniowanej prawdzie zaprzecza, jest formalnie exkomunikowany. Nie jest więc prawdą, że każdy papież może zmieniać dowolnie wszystko to, co nie zostało zdefiniowane dogmatycznie. Normą nadrzędną i niezmienną jest Boże Objawienie. To jemu podlegają wszystkie decyzje papieskie, muszą być z nim zgodne i muszą jemu służyć, to znaczy być zastosowaniem prawd wiary. Nie jest więc prawdą, jakoby następcy św. Piusa V mieli wolność w stosowaniu się czy niestosowaniu jego decyzji o wieczystym trwaniu wydanego przezeń Missale Romanum. Powodem wydania tegoż była bowiem ochrona kultu Kościoła przed herezjami, zwłaszcza przed herezją protestancką. Jakiekolwiek prawomocne zmiany w Missale mogły dotyczyć jedynie kontynuowania i ewentualnie ulepszenia tejże funkcji ochronnej, czego mszał Pawła VI z całą pewnością nie spełnia, lecz wręcz przeciwnie, w czym zresztą wychodzi bardzo daleko poza postulaty zawarte w konstytucji o liturgii "Sacrosanctum Concilium". Taki proces z całą pewnością nie jest rozwojem lecz zdradą i niszczeniem, nawet jeśli odbywa się to pod pięknymi a kłamliwymi hasłami typu "aggiornamento" czy "odnowa".
7.
Zieliński stosuje mistrzowsko tzw. ofensywę uroku czy sympatii, aczkolwiek, jak zwykle w końcu kłamliwie:
Miło, że był na tzw. mszy trydenckiej raz, aczkolwiek zapewne tylko po to, żeby się móc tym pochwalić. Łaskawie przyznaje, że jej istota jest taka sama jak Novus Ordo. Tak go zapewnie nauczyli na tych "studiach teologicznych", co się zresztą zgadza z poglądem większości tzw. tradycjonalistów (oprócz tych, którzy negują sakramentalną ważność Novus Ordo). Widocznie jednak nie dociera do niego, że chodzi o to, czy dane obrzędy wynikają z istoty i czy są z nią zgodne. Jeśli istotą Mszy św. jest Ofiara Krzyżowa, a nie upamiętnienie Ostatniej Wieczerzy - jak twierdzą protestanci i de facto większość novusowców - to absurdalne i sprzeczne z tą istotą jest chociażby naleganie na zwrócenie celebransa przodem do ludu. Jeśli w Komunii św. przyjmujemy samego Jezusa Chrystusa, to absurdalne i sprzeczne z istotą jest forsowanie dołapnego i stojącego przyjmowania, co jest de facto charakterystyczne dla novusizmu. Już zupełnie niewiarygodnie brzmi deklaracja Zielińskiego, jakoby on oraz "cały ruch charyzmatyczny" nie miał problemu z powrotem do liturgii tradycyjnej czyli zakazem Novus Ordo. Po jego mimice widać, że on sam w to nie wierzy.
8.
Mysior się stopniowo rozkręcił i począł ofensywnie:
Zieliński zareagował widoczną paniką i poirytowaniem jak ktoś zdemaskowany. Czyżby obrzędy satanistów były mu osobiście znane i wolałby to ukryć? Najpierw udaje, że nie zrozumiał, coby zyskać czas na myślenie w tle. Udaje przy tym skromność, co znów należy zaliczyć do taktyki uroku. Wprawdzie rzeczywiście to pytanie go widocznie przerasta, choć odpowiedź jest dość prosta dla każdego, kto zna elementarz sakramentologii katolickiej, czyli warunki konieczne do ważności danego sakramentu. Jednak on właściwie unika odpowiedzi, chyba wyczuwając, do czego zmierza Mysior.
Następnie Zieliński ucieka w subiektywizm, zresztą oczywiście obłudny, przyznając w końcu przyznaje, że preferuje Novus Ordo (przekręcając przy tym ponownie z novus na novum, co świadczy nie tylko o ignorancji w podstawach łaciny - mimo że kurs języka łacińskiego jest w obowiązkowym programie studiów teologii katolickiej - lecz o problemie w słuchaniu i uczeniu się prostych słów, mimo iż twierdzi, że "modli się" w językach:
Ofensywa Masiora okazała się więc tutaj dość udana.
9.
Zieliński nie chce pozostać dłużny i atakuje dość frontalnie tematem autorytetu w Kościele i posłuszeństwa:
Jest rzeczywiście bardzo prawdopodobne, a nawet wręcz pewne, że Zieliński został wychowany w typowej dla novusizmu pospolitego mentalności sekciarskiej, według której "porządek" polega na ślepym posłuszeństwie wszystkiemu, co dany proboszcz, biskup czy papież zarządzi, nawet jeśli byłoby to sprzeczne z prawdami wiary katolickiej czy odwieczną Tradycją Kościoła. To jest zresztą mentalność typowa także dla protestantyzmu, oczywiście w odpowiedniej wersji, gdyż w nim o prawdzie decyduje guru danej wspólnoty względnie wierchuszka liderów pozostająca w ukryciu jak w przypadku pseudocharyzmatyzmu. Zieliński bełkocze natomiast zupełnie, gdy chodzi o przykłady historyczne. Otóż nigdy kobiety nie brały udziału w wyborze papieża, gdyż zawsze było to zarezerwowane dla kleru rzymskiego. Owszem, były naciski możnych rodów rzymskich czy innych czynników politycznych. To był jednak nacisk na elektorów, którymi byli wyłącznie duchowni, a nie udział w elekcji. Zieliński bredzi również o soborach, nie wiedząc widocznie nawet, czym jest modernizm. I oczywiście kłamie co do wprowadzania nowości przez sobory, zwłaszcza przez Sobór Trydencki. On oczywiście nie jest w stanie wymienić żadnego przykładu. Żaden sobór przed Vaticanum II nie nauczał ani nie wprowadził czy choćby dopuścił czegoś, co by było sprzeczne z Bożym Objawieniem podanym w Piśmie św. i Tradycji Kościoła. Wręcz przeciwnie: zadaniem i zamiarem soborów było zawsze umocnienie i pogłębienie wierności Bożemu Objawieniu, a nie jej poluzowanie, jak to miało miejsce na Vaticanum II.
Na koniec tego wątku Zieliński demaskuje się jako wyznawca skrajnego modernizmu, któremu zależy na tym, by wypchnąć z oficjalnych struktur Kościoła katolików wiernych Tradycji:
To podejście polega oczywiście na fałszu już choćby historycznym, ponieważ np. Sobór Trydencki nie spowodował podziału, gdyż podział - czyli odszczepienie herezji protestanckiej - nastąpiło na długo przez nim. Tenże Sobór jedynie wyposażył Kościół w środki do sprowadzenia z powrotem do Kościoła tych, którzy już ulegli herezji protestanckiej, a uczynił to bardzo owocnie, aczkolwiek wielu pozostało w herezji.
10.
Typową metodą modernistów i wszelkiej innej maści heretyków jest pomieszanie spraw, co stosuje także Zieliński:
Nasuwa się pytanie, czy on rzeczywiście nie wie, co jest dla katolika punktem odniesienia, czy tylko udaje. Jeśli nie wie, to daje tym samym dość haniebne świadectwo "studiom", którymi się chwali. Już w programie szkolnym najpóźniej licealnym powinno być wykładane, że punktem odniesienia dla katolika jest Boże Objawienie przekazane przez Apostołów w Tradycji i Piśmie św. Jeśli wyrzuci się czy odsunie Tradycję, to pozostaje tylko Biblia, a że jest ona - sama w sobie wzięta - w znacznym stopniu niejasna i otwarta na różne interpretacje, to pozostaje wtedy albo zupełny subiektywizm (które zresztą konsekwentnie nie jest możliwy), albo poddanie się "autorytetowi" jakiegoś guru. Dla novusistów takimi guru są modernistyczni "teologowie" i hierarchowie różnych szczebli, czyli po prostu heretycy, którzy z mniejszą czy większą racją powołują się na "sobór", który de facto uważają za jedynie obowiązujący, mimo że jego oficjalnie zadeklarowanym zamiarem było jedynie kaznodziejstwo a nie wiążące definiowanie prawd wiary. Zresztą gdyby tacy jak Zieliński rzeczywiście traktowali Vaticanum II jako poważny czy najpoważniejszy autorytet, to by musieli - zgodnie z konstytucją o liturgii "Sacrosanctum Concilium" - zawsze uczestniczyć w liturgii po łacinie i z chorałem gregoriańskim, a nie z bełkotami wziętymi od protestantów. Zieliński oczywiście uderza tutaj zarzutem braku posłuszeństwa "soborowi" ze strony "tradycjonalistów". Zapomina natomiast, że każdy autentyczny sobór - zarówno w każdym swoim autentycznym orzeczeniu doktrynalnym jak też w decyzjach dyscyplinarnych - jest i musi być posłuszny Bożemu Objawieniu poświadczonemu przez Tradycję Kościoła i tym samym przez poprzednie autentyczne sobory. Jeśli tego nie czyni, to nie jest soborem wiążącym dla katolika.
11.
Następuje moment, w którym obydwaj dyskutanci popisują się ignorancją:
Tutaj widać, że wiedza Masiora ogranicza się do pisemek lefebvriańskich. Gdyby przeczytał choćby "O duchu liturgii", to by wiedział, skąd jest ten cytat. Także Zieliński miałby właściwie obowiązek przeczytania tej książki, która jest właściwie kluczem do zrozumienia poczynań Benedykta XVI w dziedzinie liturgii. Zieliński sprytnie usiłuje sprowadzić problem do wymiaru osobisto-pobożnościowego. Szkoda, że Mysior nie podjął tematu odpowiednio. Wszak można było wskazać na zapaść duchową w katolicyzmie po Vaticanum II, co ma także wymiar moralny. Dla Zielińskiego kryterium jest widocznie popularność jego występów:
Nasuwa się pytanie, czy on rzeczywiście jest tak nierozgarnięty, że nie dostrzega różnicy między nagłośnionym i pompowanym okazyjnym "event'em" polegającym na przyciągającej muzyczce i fałszywych rzekomych uzdrowieniach, a regularnym, przynajmniej coniedzielnym uczestniczeniem w liturgii. Dlaczego on nie robi takich występów co niedzielę w swojej parafii? Zapewne dlatego, że jest na tyle rozgarnięty, by wiedzieć, że po kilku niedzielach miałby najwyżej kilkanaście czy nawet kilka osób.
Perfidia tego, co on robi wraz ze swymi poplecznikami, polega na tym, że wchodzi w rdzennie katolickie praktyki jak adoracja i spowiedź ze swoimi bełkotami szamańskimi praktykami, tak, jakby katolickie praktyki nie wystarczały. A chodzi właściwie o zwiedzenie katolików i wciągnięcie ich w herezje, które wprawdzie nie są podawane wprost, lecz wsączane sprytnym dawkowaniem pod znieczuleniem przez umiejętnie pompowane emocje.
12.
Zieliński - jak zwykle przekręcając i mieszając - podejmuje się obrony tego, co zrobił Franciszek w haniebnym i zakłamanym dokumencie "Traditionis custodes":
Zieliński jak zwykle miesza, a nawet kłamie, gdyż ogromna większość tzw. tradycjonalistów zasadniczo nie neguje ważności sakramentalnej Novus Ordo, przynajmniej gdy chodzi o indultowców i lefebvrian. Jedynie sedewakantyści, którzy zarówno w Polsce jak też na świecie stanowią ułamek "tradycjonalistów", podważają tą ważność, i w ogóle nie uznają Franciszka za papieża, więc jakieś jego dokumenty ich zupełnie nie dotyczą i nie mogą dotyczyć. Jest bardzo mało prawdopodobne, by Zieliński akurat z nimi miał do czynienia. A na pewno nie mają z nimi do czynienia biskupi, gdyż sedewakantyści się od nich zupełnie odcinają. Zresztą o nich w "TC" nie ma wcale mowy, więc Zieliński sobie bredzi. W sposób ewidentny "TC" odnosi się wyłącznie do tzw. indultów, czyli do grup wewnątrz oficjalnych struktur diecezjalnych, które stale są pod nadzorem biskupów oraz duszpasterzy wyznaczonych przez biskupów. Mówienie, jakoby te grupy negowały ważność "Novus Ordo" jest po prostu kłamstwem. Zieliński się wyraźnie odpalił i bredzi dalej:
Teraz Zieliński zarzuca już tylko "podważanie" nowej liturgii jako "gorszej". Tutaj rzeczywiście idzie za specyficzną "logiką" bergogliańską, polegającą na tym, że należy odebrać katolikom to, co uważają za lepsze, i tym samym zmusić do praktykowania tego, co uważają za gorsze. To jest oczywiście także zakłamane, gdyż absurdalne. W rzeczywistości chodzi modernistom o to, żeby wyrzucić z oficjalnych struktur - i tym samym w ramiona czy to lefebvrianizmu czy sedewakantyzmu - tych, którzy wyżej cenią liturgię tradycyjną od Novus Ordo. I to ma być ta słynna bergogliańska duszpasterskość, otwartość i miłosierdzie... A przy okazji Zieliński kłamie, jakoby "TC" było inicjatywą biskupów. Wszak biskupi zawsze mieli możliwość ukarania czy to wiernych czy kapłana za polemikę, którą uważali za niestosowną, i nie potrzebowali do tego ograniczenia ich władzy, którego dokonał bergogliański dokument "TC". Nasuwa się pytanie, czy Zieliński w ogóle czytał ten dokument, a jeśli nawet czytał, to na pewno nie ze zrozumieniem.
Następnie Mysior próbuje logicznie rozłożyć Zielińskiego:
Zieliński kontratakuje ponownie typowym sekciarskim "argumentem" z posłuszeństwa, obnażając się przy tym ponownie. Mysior sobie z tym najwyraźniej nie poradził, a sprawa jest dość prosta. Gadka Zielińskiego sugeruje bowiem, jakoby Duch Święty zmieniał zdanie, co jest oczywiście bluźnierstwem. W rzeczywistości moderniści bezczelnie przypisują Duchowi Świętemu swoje własne pomysły, które są sprzeczne z tym, jak Duch Święty prowadził Kościół począwszy od Apostołów. Posłuszeństwo względem tych pomysłów oczywiście nie obowiązuje, gdyż nie wolno być posłusznym oszustom, którzy podszywają się pod autorytet kościelny i głos Ducha Świętego. Nie wolno zapominać, że samo piastowanie urzędu kościelnego nie daje gwarancji słuchania Ducha Świętego i działania pod Jego natchnieniem. Prostym przykładem jest fakt, że wszyscy herezjarchowie w historii Kościoła byli duchownymi, przynajmniej prezbiterami jak Luder. Bywały też synody zbójeckie, nazywające się "soborami", jak ten słynny w Pistoia, który również powoływał się na Ducha Świętego.
Mysior magluje jeszcze raz podłoże haniebnego dokumentu bergogliańskiego, dając Zielińskiemu jeszcze raz okazję do wykazania jego ignorancji i zakłamania:
Przy tej sposobności Zieliński ponownie i dość wyraźnie prezentuje swoje - a właściwie wytresowane u niego przez modernistów i protestantów - pojęcie posłuszeństwa, skoro według niego krytyczne podejście do Novus Ordo i ogólnie do "zreformowanej" liturgii oraz do nauczania Vaticanum II i po nim sprzeciwia się tejże cnocie. No cóż. Z jednej strony - według tej mentalności - Duch Święty rzekomo może zmieniać zdanie, z drugiej zaś katolik ma ślepo, bez namysłu, refleksji i bez używania swojego rozumu oświeconego nadprzyrodzoną wiarą. Trzeba tutaj powiedzieć wprost: to jest nie tylko karykatura katolicyzmu, lecz wręcz jego przeciwieństwo, a za to coś na modłę wszelkiej maści sekt, zwłaszcza sekty protestanckiej, gdzie nie ma prawdy, a są jedynie subiektywne przeżycia, odczucia, a ponad wszystkim jest irracjonalna wola przywódcy, która też sama w sobie jest dowolna i zmienna. To jest nic innego jak dość czytelna forma agnostycyzmu na usługach wszelkiej maści dyktatur i tyranij. I to jest właściwy korzeń i przyczyna zapaści wiarygodności i autorytetu Kościoła.
13.
Dlatego słusznie Rymanowski prowadzi debatę tym śladem, a Zieliński ponownie atakuje i to frontalnie właściwie cały Kościół:
Rymanowski wprawdzie próbuje dopytać, co Zieliński ma na myśli mówiąc o religijności lękowej, jednak łatwo się poddaje i odpuszcza temat, a szkoda, bo to jest dość kluczowa kwestia. Zieliński wypycha się nic nie znaczącym "wyjaśnieniem", że chodzi o to, iż ludzie się boją. Próbuje to następnie podeprzeć pięknymi i słusznymi słowami św. Jana o tym, że w miłości nie ma lęku. A jest to typowa taktyka protestancko-modernistyczna, polegająca na wyciągnięciu fragmentu z jego kontextu bliższego i dalszego po to, by to użyć dla własnej fałszywej ideologii. Cóż konkretnie Zieliński ma na myśli, gdy tak chce zwalczać lęki i głosić miłość? Wprawdzie słusznie przyznaje, że należy bać się piekła, ale właściwy sens tych pięknych haseł jest zawarty w tym, co on robi wraz z całą sektą pseudopentekostalno-pseudocharyzmatyczną, zwłaszcza z tzw. trzeciej fali pod nazwą "Toronto blessing", z której się wywodzi i z którą jest blisko choć skrycie związany: obiecywanie uzdrowienia, majątku, w połączeniu z bełkotaniem mniej czy bardziej zmyślonych sylab, tarzaniem się po gruncie czy to dla rzekomego "spoczynku" czy dla naśladowania zwierząt. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia co do takowych praktyk, to jest według Zielińskiego przedstawicielem "religijności lękowej", tym bardziej jeśli odrzuca dołapne przyjmowanie Komunii czy Novus Ordo w całości. "Lękowe" jest według niego zapewne też odrzucanie nielegalnej imigracji, "parad równości", "edukacji zdrowotnej" i wszystkiego, co niekatolickie i "postępowe". Wszak to on i jego ziomkowie od pseudocharyzmatyzmu są wzorami religijności nielękowej i miłości w serduszku. Brakuje już tylko zachęcania wprost do zbiórek dla Owsiaka itp.
Zieliński oczywiście zupełnie pomija prawdę, że jednym z darów Ducha Świętego, na którego się regularnie powołuje, jest dar bojaźni Bożej. Robi to zapewne przezornie, by nie musiał wyjaśniać różnicy między tym darem a religijnością, którą on zwalcza. Mogłoby się okazać, że takowej różnicy nie ma.
14.
Zieliński nieco rozwija swoją własną hagio-autobiografię:
A konkretnie chodzi o następujące specyficzne zdarzenie:
Chodzi więc o to, że do 15-latka podchodzi ksiądz - zapewne z sekty pseudocharyzmatycznej - i mówi słowa niby pobożne, ale zapewne kryjące coś zupełnie innego. Jeśli dorosły mężczyzna zagaduje nastolatka, to zdroworozsądkowo należy przypuszczać najpierw coś, co z pobożnością nie ma nic wspólnego, nawet jeśli używane są słowa quasi religijne. Wszak takie słowa zasadniczo można powiedzieć do każdego i zawsze. Jeśli ten kapłan z sekty pseudochary powiedział to do młodocianego Marcina, to najwyraźniej go sobie upatrzył. Reakcja takiego chłopaka, który bynajmniej nie grzeszy wybitną inteligencją czy choćby zdrowym rozsądkiem, a raczej wybujałą uczuciowością, jest o tyle zrozumiała, że w tym wieku, gdy młody człowiek szuka swojej tożsamości, drogi i też jakiejś więzi emocjonalnej, jest to znaczące i znamienne przeżycie, zwłaszcza oznacza wejście do grupy, która jest jakąś nowością, a równocześnie daje poczucie wyjątkowości, wielkiej misji i świetlanej przyszłości. Natomiast nazywanie tego "nawróceniem" czy doświadczeniem miłości Bożej jest conajmniej nieporozumieniem, a właściwie nawet bluźnierstwem. Nawet, jeśli było powiązane z jakąś nową gorliwością religijną, gdyż ona była widocznie powiązana z wejściem do sekty pseudocharyzmatycznej powiązanej z demonicznym "Toronto blessing". Innymi słowy: Zieliński widocznie myli nawrócenie w znaczeniu chrześcijańskim (czyli katolickim) z uczuciem i uwielbieniem dla siebie, jakiego doświadczył w tej sekcie, która go zresztą od tamtego czasu nadal pompuje emocjonalnie i też finansowo. Dlatego właśnie Zieliński nawet nie próbuje i widocznie stanowczo nie chce - przynajmniej publicznie - zinterpretować tego "przeżycia" rozumowo:
Skoro on tak zdecydowanie blokuje trzeźwe, racjonalne podejście do sprawy, to ma w tym zapewne jakiś interes. I chyba nie tylko on.
15.
Mysior usiłuje przygwoździć i skompromitować adwersarza:
Zieliński jest widocznie podenerwowany, lecz na tyle wytresowany na bezczelność, że odpowiada pytaniem, sugerując ignorancję rozmówcy. Tutaj Mysior popełnił kardynalny błąd, nie domagając się wskazania na konkretny cytat czy przynajmniej dokument Vaticanum II, który by zaprzeczał, iż protestanci są heretykami. Widocznie "człowiek rozumny" z Sopotu jest tak zaczadzony propagandą lefebvriańską, że wierzy na słowo także Zielińskiemu. Ten ostatni oczywiście wije się i skręca, by nie odpowiedzieć na pytanie, prezentując za to zarówno przekręcone jak też urojone wypowiedzi soboru. Jeśli by rzeczywiście znał tegoż dokumenty, zwłaszcza odnoszące się do tak istotnej dla niego kwestii, to byłby w stanie przynajmniej znaleźć w internecie odnośne dokumenty i wskazać konkretnie cytaty. Dla każdego trzeźwo myślącego, zwłaszcza dla choćby średnich lotów teologa, jest dość jasne, iż fakt działania Ducha Świętego u wyznawców fałszywych kultów wcale nie zaprzecza temu, że są to fałszywe kulty czy herezje. Duch Święty działa w każdym człowieku, także w heretyku, poganinie czy najgorszym zbrodniarzu, a to po to, by go doprowadził do nawrócenia na prawdziwą wiarę i zmianę życia.
16.
Zieliński ma kłopot także z prostym pytaniem prowadzącego debatę:
Także tutaj Zieliński unika odpowiedzi na zadane pytanie, aczkolwiek tym razem w taki sposób, że dość wyraźnie ukazuje, że nie myśli zgodnie nawet z nauczaniem Vaticanum II. Mysior znów go próbuje przygwoździć, lecz znów nieudolnie, a powinien się stanowczo domagać wskazania na konkretne dokumenty. No i sam powinien wiedzieć, że istnieje deklaracja "Dominus Jesus" z 2000 r., która dość wyraźnie mówi, że wspólnoty protestanckie nie są Kościołami. Zieliński natomiast - ponownie z typowym tupetem wskazując na swój rzekomy autorytet jako studenta teologii - dość widocznie wyznaje herezję, jakoby wszyscy powołujący się na Jezusa Chrystusa należeli do Kościoła Chrystusowego.
Mysior próbuje się ratować - tym razem słusznie - wyznaniem wiary w to, co wyczytał w pisemkach lefebvriańskich:
I pozostaje uparty wobec już prawie płaczącego z rozpaczy Zielińskiego, ale nie do końca:
Zieliński unika określenia "herezja" jak diabeł święconej wody, mimo że to pojęcie jest jasno podane i zdefiniowane zarówno w Kodexie Prawa Kanonicznego jak też w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Tym samym mamy tutaj dowód na to, że Zieliński nie jest w zgodzie nawet z tymi podstawowymi źródłami struktur Novus Ordo, czyli sam jest heretykiem. Skoro Zieliński "podziwia" wiarę protestanta, to ma ewidentnie niekatolickie rozumienie wiary, czyli odrzuca choćby definicję wiary również podaną w Kodexie Prawa Kanonicznego i Katechizmie Kościoła Katolickiego.
Te wypowiedzi są wystarczającym powodem do skierowania zarówno do Arcybiskupa Warszawskiego jak też do rektora uczelni, na której "studiuje" Zieliński, sprzeciwu co do przyznania Zielińskiemu tytułu magistra teologii katolickiej. Ktoś z tak niekatolickimi, wprost sprzecznymi z nauczaniem Kościoła poglądami, nie powinien zostać dopuszczony nawet do studiowania teologii, o ile do tego dopuszczenie niezbędne jest przedłożenie opinii własnego proboszcza co do wiary i obyczajów.
Zieliński jakieś strzępy wie, ale jednak kłamie, gdyż czegoś takiego nie ma w żadnym oficjalnym dokumencie Magisterium:
Mysior niestety znów nie domaga się wskazania na konkretny dokument. Gdyby się domagał, to by się na pewno okazało, że Zieliński nie jest w stanie wskazać, a by jedynie próbował się jakoś wykręcić. On kłamie też w tym sensie, że sugeruje, jakoby nauczanie o możliwości zbawienia dla heretyków było nowością. Wszak w teologii katolickiej od dawna istnieje pojęcie "fides implicita", czyli niewyraźnego wyznawania wiary. Zachodzi ono wtedy, gdy ktoś bez własnej winy nie zna wiary katolickiej i tym samym jej nie odrzuca, a żyje według prawdy czy jej elementów, które przynależą do wiary katolickiej. Właśnie według tej zasady można zasadniczo przyjąć, że niekatolik szczerze wyznający choćby nie w pełni to, w co wierzy Kościół katolicki, może dostąpić zbawienia, o ile nie odrzuca zupełnie wiary Kościoła. Tym niemniej nie jesteśmy w stanie określić, których przypadków czyli konkretnych osób to dotyczy, ponieważ tylko Pan Bóg zna stan duszy człowieka w momencie śmierci i sądzi sprawiedliwie.
c. d. n.
Zieliński twierdzi, że jego głównym celem było w tej rozmowie głoszenie kerygmatu - mówi o tym na swoim kanale YT o kulisach u Rymanowskiego.
OdpowiedzUsuńMożna by się zapytać - no i co z tego? Protestanci też głoszą kerygmat - a jacy są rozbici i nieobiektywni w swoim rozczłonkowaniu.
na blogu etos pojawił się zarzut, że Ksiądz nazwał ich hochsztaplerami
OdpowiedzUsuńBo tak jest ;)
Usuńa jak Ksiądz tłumaczy to że nazywa ich hochsztaplerami? oni wydają się wierzyć w swoje przekonania
UsuńA jest, bo są :)
UsuńJeden i drugi udają, że się znają na sprawach, o których mówią. To jest hochsztaplerstwo. Gdyby mówili czysto zdroworozsądkowo, to może by było ok, ale oni stwarzają pozory.
Usuńczy chodzi również o to, że mają jakieś korzyści materialne z bycia zawodowym katolikiem?
UsuńAle czy udawanie nie jest rozmyślnym działaniem? Może im po prostu się subiektywnie po prostu wydaję, że coś wiedzą.
Usuń"czy chodzi również o to, że mają jakieś korzyści materialne z bycia zawodowym katolikiem?"
UsuńDawid Mysior raczej kokosów nie robi bo nie ma kanału o oglądalności np. jak O. Szustak ale Pan Zieliński ... to ciekawa rzecz z czego się utrzymuje, ma czas na "studia teologiczne" na cała tę działalność "charyzmatyczną" ... rodziny brak... nie żebym osadzał ale cos tu nie halo. Pan Misior z tego co kojarzę to ma normalnie rodzinę i prowadzi normalne życie, podobno prawnik ?
Warto zwrócić uwagę na to że moderniści zazwyczaj zarzucają tradsom mentalność lękowa, wyobrażenie o surowym Bogu i strach przed piekłem
OdpowiedzUsuńCo to znaczy mentalność lękowa? Bojaźń Boża jest początkiem mądrości, a zuchwałość głupotą. Tradycyjna nauka katolicka mówi, że miłosierdzie Boże jest równe Bożej sprawiedliwości i trzeba mieć na uwadze, że Bóg może ukarać jeśli się na to zasłużyło, ale trzeba też pamiętać, że takim samym skrzywieniem jak zuchwałość jest przekonanie o braku szansy dla siebie od Boga na poprawę. Przekonanie, które tak naprawdę obraża Boga. Takie psychotyczne sumienie miał Luter.
UsuńDobrze powiedziane, że psychotyczne sumienie. Takie miał chyba Judasz z grzechem desperacji. Mentalność lękowa - modernistom się wydaje, że tradycyjne praktyki są przesączone skrupułami strachu przed Bogiem, że tradycyjni nie wierzą z miłości tylko z lęku.
UsuńTak brak wrażliwości sumienia na grzech, jak i psychotyczność sumienia jest skrzywioną moralnością. Ale te dwie skrajności prędzej egzystują w ramach modernizmu niż w tradycyjnym katolicyzmie, który mocny nacisk stawia na prawidłową postawę sumienia. Moderniści są skłonni do tworzenia różnych zdań, bo w końcu u nich nie ma jedności Wiary i z jednej strony jedni nie będą mieli problemu z sodomitami, bo w końcu "Bóg jest miłosierny", drudzy z kolei będą wojować z błahymi rzeczami, będą traktować np. okazjonalne zapalenie sobie papierosa jako "grzech ciężki".
UsuńZapewne, ze doktryna o garstce zbawionych i wielu potepionych jest w Modernii totalnie nieobcna. Nikt nie chce wykolejac tego pociagu ze zlotem o nazwie: Ewangelia sukcesu, emocjonalizmu i biegania w kolko za wlasnym ogonem.
Usuń,,Doktryna o garstce zbawionych" nie jest częścią Magisterium, a jeśli ktoś uważa ją za prawdziwą, to miłość bliźniego powinna go zobowiązać do jeszcze usilniejszych modlitw i postów w intencji grzeszników, nieprawdaż?
Usuńno to pytanie do Księdza czy ,,Doktryna o garstce zbawionych" nie jest częścią Magisterium czy jest?
UsuńNie wiem, co głosi ta doktryna.
Usuńwypowiedzi świętych o niewielu:
Usuńhttps://catholicismhastheanswer.com/quotes-on-the-fewness-of-the-saved/
https://www.saintsbooks.net/books/St.%20Leonard%20of%20Port%20Maurice%20-%20The%20Little%20Number%20of%20Those%20Who%20Are%20Saved.htm
https://fewnessofthesaved.com/getQuotes.html
mówi się w środowiskach tradycji, że statystycznie większość idzie na potępienie, ale dla Boga nie liczy sie ilość tylko jakość
Św Leonard daje cytat z Euzebiusza, że diabeł potępia dusze uspokajając je, sprowadza poczucie bezpieczeństwa aby sprowadzić zatracenie. Pozostaje podsumowac, że miłosierdzizm to libertynizm.
UsuńZapewne chodzi o to, że niewielka liczba ludzi w porównaniu do całej ludzkości zostanie zbawiona. To już raczej Panu Bogu zostawmy, a sami róbmy tak, żeby siebie i innych nie sprowadzać na potępienie i przede wszystkim módlmy się.
UsuńPolecam kazanie św. Leonarda z Port Maurice:
Usuńhttps://www.olrl.org/fewness-saved/
Jest też wpis Andrew McGovern, Th.D. " The Fewness of the Saved", który opisuję te doktrynę. Jednak obecnie dostęp jest możliwy tylko dla płatnych subskrybentów:
https://www.missiodeicatholic.org/p/the-fewness-of-the-saved?utm_source=publication-search
Swego czasu czytałem też wpisy jednego Teologa, który potwierdził, że ponad 50 Świętych Kościoła Katolickiego wspomina w swoich dziełach o garstce zbawionych. Było to dokładnie podparte źródłami.
I co z tego? Jaki jest status dogmatyczny opinii co do odsetka zbawionych? Sam autor przytoczonego kazania podsumowuje je tak, że nie wie, jaka część ludzi będzie zbawiona i najważniejsze to modlić się i starać o swoje zbawienie (a i o zbawienie innych powinniśmy przecież zabiegać):
Usuń"Brothers, I want to send all of you away comforted today. So if you ask me my sentiment on the number of those who are saved, here it is: Whether there are many or few that are saved, I say that whoever wants to be saved, will be saved; and that no one can be damned if he does not want to be. And if it is true that few are saved, it is because there are few who live well. As for the rest, compare these two opinions: the first one states that the greater number of Catholics are condemned; the second one, on the contrary, pretends that the greater number of Catholics are saved. Imagine an Angel sent by God to confirm the first opinion, coming to tell you that not only are most Catholics damned, but that of all this assembly present here, one alone will be saved. If you obey the Commandments of God, if you detest the corruption of this world, if you embrace the Cross of Jesus Christ in a spirit of penance, you will be that one alone who is saved.
Now imagine the same Angel returning to you and confirming the second opinion. He tells you that not only are the greater portion of Catholics saved, but that out of all this gathering, one alone will be damned and all the others saved. If after that, you continue your usuries, your vengeances, your criminal deeds, your impurities, then you will be that one alone who is damned.
What is the use of knowing whether few or many are saved? Saint Peter says to us, “Strive by good works to make your election sure.” When Saint Thomas Aquinas’s sister asked him what she must do to go to heaven, he said, “You will be saved if you want to be.” I say the same thing to you, and here is proof of my declaration. No one is damned unless he commits mortal sin: that is of faith. And no one commits mortal sin unless he wants to: that is an undeniable theological proposition. Therefore, no one goes to hell unless he wants to; the consequence is obvious. Does that not suffice to comfort you? Weep over past sins, make a good confession, sin no more in the future, and you will all be saved. Why torment yourself so? For it is certain that you have to commit mortal sin to go to hell, and that to commit mortal sin you must want to, and that consequently no one goes to hell unless he wants to. That is not just an opinion, it is an undeniable and very comforting truth; may God give you to understand it, and may He bless you. Amen."
to z tego, że jak sie ludziom mówi że większość będzie zbawiona, to tego efektem jest bagatelizowanie wszystkiego
UsuńPewne jest tylko to: Mt 7 13-14: "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. 14 Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!"
UsuńA jaki jest efekt mówienia, że mały odsetek będzie zbawiony?
UsuńPo co te dywagacje? To jaki odsetek będzie zbawionych to tylko gdybanie tworzące niepotrzebne spory. Poza oficjalnie wyniesionymi na Ołtarze tylko Pan Bóg wie, kto jest zbawiony. Jedno jest pewne, że Kościół katolicki daje wystarczające środki do zbawienia. A to, kto z tego korzysta to jest każdego osobista sprawa. Na pewno nie można lekceważyć środków, które daje Kościół i czuć się pewnym, że na 100% zostanie się zbawionym, bo w każdej chwili można upaść. Ale też nie można robić z tego czegoś niemożliwego, bo skoro Kościół daje środki do zbawienia to dla każdego jest to możliwe, jeśli z tego korzysta się.
UsuńBardzo potrzebne te twierdzenia doktorów Koscioła, że większość dorosłych świadomych katolików jest potępiona, bo łatwo zauważyć wśród siebie osoby mające przekonanie, że bycie katolikiem jest potwierdzeniem ich lepszości przy jednoczesnej niekonsekwencji w zachowaniu, i te wykłady słów Pisma tłumaczą taka sytuację. Nikt tu nikomu nie życzy piekła...
UsuńPotrzebne do czego? Kuszenia do rozpaczy na podstawie próżnych domysłów? O potrzebie czujności, wierności i nawrócenia można przypominać inaczej.
Usuńjakie kuszenie do rozpaczy? jakie próżne domysły?
Usuń"Bardzo potrzebne te twierdzenia doktorów Koscioła, że większość dorosłych świadomych katolików jest potępiona"
UsuńOczywiście, że są potrzebne takie ROZWAŻANIA. Święci mówiący o liczbie potępionych ROZWAŻALI na ten temat. Ale te rozważania nie powinny służyć do sporów o to, ilu zostanie zbawionych tylko powinny mobilizować do robienia tak, by uniknąć potępienia i do modlenia się o to, by jak najwięcej ludzi uniknęło potępienia. Ostatecznie tylko Bóg wie ilu jest zbawionych, a ilu potępionych. My nie wiemy kto jest potępiony, wiemy o pewnej liczbie świętych i błogosławionych, którzy są zbawieni. Ale poza świętymi i błogosławionymi o których wiemy, jest dużo innych zbawionych, o których nie wiemy. Należy pamiętać o groźbie potępienia. Ale tworzenie sporu o to ilu będzie zbawionych to ślepa uliczka odciągająca ludzi od tego, co istotne.
Takie jak ,,większość dorosłych świadomych katolików jest potępiona". Mamy Wielkie Posłannictwo i Magisterium, nie widzę pwoodu, by nauczać takich opinii.
UsuńPrzeciez nikt sie nie spiera ilu konkretnie, tylko przyznaję rację doktorom, że większość dorosłych będzie potępiona, bo to jest jasno w Piśmie wyłożone. Nie ma co wpadac w iluzję tyranii. A dlatego nie jest to warte cenzury, że implikuje fakt, że dla Boga nie liczy się ilość tylko jakość, co widać po wyniesieniu Matki Boskiej nad wszystkie stworzenia.
UsuńGdzie dokładnie ta teza jest jasno wyłożona w Piśmie?
UsuńCo odpowiedział nasz Pan ciekawskiemu człowiekowi w Ewangelii, który go zapytał: Domine, si pauci sunt, qui salvantur? (Panie, czy mało jest tych, co mają być zbawieni?)3. Czy zachował milczenie? Czy odpowiedział z wahaniem? Czy ukrył swoją myśl z obawy przed tym, że tłum się przerazi? Nie. Zapytany przez jednego, zwraca się z odpowiedzią do wszystkich, którzy byli tam obecni. Mówi do nich: Ipse autem dixit ad illos: contendite intrare per angustam portam, quia multi, dico vobis, quaerent intrare, et non poterunt (Usiłujcie wejść przez ciasną bramę; bo powiadam wam, że wielu będzie chciało wejść, a nie będą mogli)4. Kto tutaj mówi? To Syn Boży, Wieczna Prawda, który przy innej okazji mówi nawet jaśniej: multi sunt vocati, pauci vero electi (wielu jest wezwanych, ale mało wybranych)5. Nie mówi On, że wszyscy są wezwani, ani że ze wszystkich ludzi niewielu jest wybranych, lecz że wielu jest wezwanych (multi sunt vocati). Znaczy to – jak wyjaśnia św. Grzegorz – że ze wszystkich ludzi wielu jest powołanych do prawdziwej wiary, lecz niewielu z nich jest zbawionych.
Usuń@Anonimowy8 listopada 2025 09:27, czytajmy całą perykopę Łk 13,22-30 zamiast tego jednego zdania.
Usuń@Anonimowy10 listopada 2025 14:17 i jaki wniosek z czytania do końca
UsuńJest jeszcze niejaki p. Jan Moniak którego teologia jest bardzo pokrętna, czy Ksiądz zna tego jegomościa ?
OdpowiedzUsuńJakoś kiedyś mi mignął, ale nie zapoznawałem się. Może się nim też zajmę.
UsuńTo by było bardzo cenne, bo to jest dość ciekawy przypadek: tak nie lubi ffspx w polsce, do jakiego się zraził, że w zasadzie teraz twierdzi, że całość krytyki SV II to jeden wielki błąd i jest to niedopuszczalne, złe rozumienie Tradycji, etc. Mimo to zdaje się chodzi na liturgię tradycyjną. On jest najbardziej dziwnym przypadkiem na całej tradi-scenie, jaki widziałem (a jest przecież taka duża konkurencja).
Usuńten Jan janopawłowy, sentymentalny, więcej emocji niż konkretu jak dla mnie
UsuńWydaję mi się, że swoim występem tam Mysior tylko nas wszystkich niepotrzebnie upokorzył, przedstawiając tą naszą, nazwijmy to ogólnie bardziej "konserwatywną" stronę Kościoła w złym swietle. Szczerze jak zobaczyłem, że to on ma rozmawiać z Zielińskim, to spodziewałem się, że tak będzie, trudno..
OdpowiedzUsuńJa mimo tego ze wszyscy o tym trabili, naprawde nie mam sil i energii, aby przysluchiwac sie pseudo debacie dwoch swieckich, ktorzy prezentuja jakies tam stanowisko w KK. Ta debata powinna byc pomiedzy Kaplanami, Teologamii. Tyle tylko ze, ze swieca w reku takich szukac. A komentarze, ze to X. Banka moglby sie pojawic sprawiaja, ze wybucham niekontrolowanym smiechem. Co niektorzy maja skrzywione porzucie humoru.
Usuń"A komentarze, ze to X. Banka moglby sie pojawic sprawiaja, ze wybucham niekontrolowanym smiechem. Co niektorzy maja skrzywione porzucie humoru."
UsuńNie. Komentarz był taki, że nawet taki ksiądz Bańka wydobyłby z siebie bardziej sensowne argumenty niż Pan Mysior. A nie że ksiadź Bańka to idealny kandydat do takiej debaty.
Sam Pan napisał że "ze świecą" szukać. x. Bańka jest jaki jest ale jakoś nie widać innych którzy sensownie mówią o błędach SV2 i ułomności Novus Ordo.
Ja przynajmniej nie znam. Bo wynalazki jak "Trudno Być Katolikiem", "pch24" czy właśnie Dawidy Misiory no to poziom właśnie widać, jest jaki jest. Nie dziwne, że o "tradycji" jest taka a nie inna opinia.
Dawid Mysior nie przygotowany i jak na prawnika ponoć dosyć slaby w debacie z M.Zielińskim i jego ''cudami''...
OdpowiedzUsuńI taki jest moral z tej debaty. Ciekawe czy gdyby redaktor Lisiecki sie pojawil, to czarnoksieznik charyzmatyczny podjalby rekawice. Trzeba przyznac, ze nasz czarodziej przeszedl jakies tam szkolenia jak sobie radzic z Tradsami. Widac jezuicka szkola magii dobrze mu robi.
UsuńNie zgodzę się, że Zieliński został przeszkolony. Pan Mysior prezentował tak żenujący poziom merytoryczny że to nie był specjalnie duży wysiłek dla Zielińskiego. Z kimś lepiej przygotowanym prawdopodobnie tak kolorowo by nie było. Nie bez przyczyny posoborowcy odmawiają debat np. z takimi x. Bańkami
Usuńbo już nawet z takimi zawodnikami polegliby pewnie z kretesem.
Zieliński - niczym nie zaskoczył. Opowiada standardowe brednie i kocopały propagandy posoborowej. Porównuje np. że ST był podobny do SV2 bo też były wielkie zmiany i część protestowała. Porównuje msze katolicka z NO że to tak naprawdę to samo ale inna forma.
OdpowiedzUsuńZe teraz Duch Święty mówi kościołowi na te czasu a kiedyś na inne.
No klasyka posoborowego gatunku. Przestałem oglądać gdzieś w 1/3 bo to jak ksiądz napisał strata czasu. Nie wiem jakie wątki były dalej poruszane dotrwałem tylko do liturgii.
No więc Zieliński zaskoczeniem nie był. Zaskoczeniem był Pan Mysior. Zaskoczył żenująco niskim poziomem merytorycznym. Gdyby tam posadzić np. x. Bańkę nie mówiąc już o np. Red Lisickim to Pan Zieliński byłby prawdopodobnie zaorany jak masło bo te typowe opowiastki postępowego kościoła dość łatwo obalić merytocznie i wykazać fałsz, kłamstwo albo manipulację.
Pan Mysior był bezradny, nić konkretnego nie potrafił powiedzieć. Jak słusznie punktował Go Zieliński mówił tylko że coś mu się tam wydaje.
Krótko mówiąc jak to oglądały osoby postronne i nie mające wiedzy w temacie pozostało wrażenie totalnej kompromitacji tak zwanej "tradycji katolickiej" (piszę tak zawanej bo nie lubię tej formuły.
"Odbyła się z inicjatywy tego pierwszego, co już stanowi o pewnej przewadze"
No to by wiele wyjaśniało bo w takim razie Pan Zieliński dobrze wiedział kogo wybrać do takiej rozmowy bo z poważniejszym rywalem to by sobie chyba nie poradził.
Mysior reprezentuje dość dokładnie poziom Bańkowy. Ani mnie ani więcej.
UsuńDokładnie tak. Cała debata dla osób zainteresowanych tematem była po prostu stratą czasu, była zupełnie niewartościowa, zaś dla osób postronnych sprawiła zapewne wrażenie, że p. Zieliński ma rację. A szkoda, bo poziom jego wypowiedzi był stosunkowo prosty do podważenia, czego zupełnie nie udawało się zrobić p. Mysiorowi - ten ostatni sprawiał wrażenie jakiegoś tradibetonu, który nie ma pojęcia, czemu wierzy tak, a nie inaczej. Co ciekawe, niewprawione ucho mogło odnieść wrażenie, jakby wręcz nieraz wygłaszał tezy całkowicie subiektywne, podczas gdy powinno się odnieść wrażenie odwrotne.
UsuńMyślę że w sprawie liturgii to nawet x. Bańką byłby wstanie wydusić jakiś sensowny argument. W końcu Bractwo opowiada o tym w kółko od samego początku.
Usuńjuż teolog Kapusta usprawiedliwia Zielinskiego w filmie YT "Dawid Mysior zaczyna maglować Marcina Zielińskiego"
OdpowiedzUsuńSię dobrali, dwóch "teologów" świeckich, tylko pytanie jaka to teologia bo chyba nie katolicka ?
UsuńIlość bzdur jakie panowie wypowiadają utwierdza tylko w smutnym wniosku, że protestancka moda że świeccy zajmuję się teologią albo tłumaczeniem Biblii prowadzi na manowce. Formacja katolików w posoborowiu jest katastrofą. W zasadzie poza wiarą w dogmaty (jeszcze) to już mentalnie protestanctwo.
OdpowiedzUsuńŚwierzynscy mówią, że Zielinskiego prowadzi ksiadz Borządek z którym ma fundację
OdpowiedzUsuńhttps://rejestr.io/krs/892147/fundacja-rozpal-wiare
autorytet Zielinskiego Marcin Borządek pytanie czy z plemienia najwybrańszego
OdpowiedzUsuńRównież ks. Wachowiak zrobił całą serię filmików na youtube na ten temat i na portalu x tez coś tam opublikował. No cóż.
OdpowiedzUsuńx. Wachowiak totalnie odpłynął i zaczął atakować ulubionych mitycznych "tradycjonalistów" a nawet jak On to określił ULTRA ORTODOKSYJNYCH ... hie hie hie tak Mysior to ULTRA, chyba On ultrasów jeszcze nie widział :)
OdpowiedzUsuńMichał Krajski i Bogna Białecka na swoich kanałach też się o tym wypowiedzieli.
OdpowiedzUsuńhie hie hie, Ojciec Szustak też się odpalił i zaatakował pech24 :D
OdpowiedzUsuńDawid Mysior twierdzi w tym filmie (od 29:40 https://www.youtube.com/watch?v=0qXPgmKoGXk) że osoba nie będąca w stanie łaski uświęcającej w zasadzie nie powinna się modlić o nic innego niż o to, aby w tym stanie się znaleźć. Czy może ksiądz odnieść się do tego?
OdpowiedzUsuńJestem w dość skomplikowanym etapie w życiu, w skrócie - drugi związek po rozwodzie cywilnym. Modlę się jednak, chodzę na msze w niedziele i święta, wiem jednak że Komunia jest dla mnie niedostępna. Jednak codzienna modlitwa i uczestnictwo we mszach pomaga mi, a teraz słyszę co pan Mysior mówi i jeśli to prawda, to znaczy, że nawet nie powinienem się modlić tak jak dotychczas. Z kolei ks. Remigiusz Recław ma ofertę duchową dla takich osób jak ja i podnosi je na duchu (do czego właśnie odniósł się D. Mysior w tym filmie). I komu tu wierzyć? Jak się odnaleźć w tym chaosie, gdy jeden mówi tak, a drugi inaczej?
Mysior w swoich obecnym zaczadzeniu stehlinizmem usiłuje być wzorową tubą tejże sekty. Widocznie nie przeszkadza mu brak wiedzy i zdrowego rozsądku.
UsuńNatomiast dla normalnego katolika wzory są podane w Tradycji katolickiej, jak chociażby w Katechizmie Rzymskim, czyli tzw. trydenckim, gdzie w części IV są dość wyraźnie wyłożone zasady modlitwy chrześcijańskiej. Tam nie ma tego warunku, o którym mówi Mysior. Owszem, zbawienie duszy jest najważniejsze, jednak - jak mówi tenże katechizm - wolno modlić się o wszystko, czego pragnienie jest godziwe.
Abstrahując od tego przypadku, typowym dla niektórych "gorliwych" "katolików" także pasterzy jest srogi nacisk na "sam Bóg wystarczy". Mówią to osoby, które często nie mają walki o byt i są utrzymywane przez tych których strofują...
UsuńDokładnie, do tego wydaje mi się, że to szumne: "tylko Pan Bóg i zbawienie" często wygląda na przykrywanie lenistwa przy zaniedbywaniu powinniści bliższych i dalszych, zwłaszcza wymagających podjęcia trudu obarczonego ryzykiem niedocenienia i porażki.
UsuńOczywiście. To dotyczy również księży, którzy uważają się za tradycyjnych, a stosują ten zabieg, aby przypadkiem do hierarchów nie doszły informacje o ich pewnych poglądach.
UsuńJeśli dobrze rozumiem (na podstawie podobnych zdań z anglojęzycznego internetu i proszę mnie poprawić, jeśli coś źle przedstawiam), taka opinia jest zniekształceniem nauki mówiącej, że tylko modlitwa w stanie łaski uświęcającej jest zasługująca. Tzn. osoba, która modli się w stanie grzechu śmiertelnego nie zbiera zasług na życie wieczne, ale to nie znaczy, że należy porzucić modlitwę, a przecież w swojej dobroci i wolności Bóg może takiej prośby wysłuchać.
UsuńW nawiązaniu do poniższego cytatu:
Usuń"Natomiast dla normalnego katolika wzory są podane w Tradycji katolickiej, jak chociażby w Katechizmie Rzymskim, czyli tzw. trydenckim".
Czy mogę prosić o podanie tytułu i wydania książki? Jaką wersję najlepiej kupić i która jest aktualnie dostępna?
Posługuję się wydanie łacińskim czyli oryginałem. Jest dostępny w internetach:
Usuńhttps://books.google.pl/books?id=Mv4MAAAAYAAJ&pg=RA1-PA859&dq=%22solum+Angeli,+sed%22&lr=&as_brr=1&redir_esc=y#v=onepage&q=%22solum%20Angeli%2C%20sed%22&f=false
Jest też chyba wydanie polskie, ale nie znam i nie mogę ocenić jakości.
Czy mogę zatem poprosić o krótką ocenę czy tłumaczenie z linku poniżej jest godne uwagi:
Usuńhttps://rcin.org.pl/Content/164748/PDF/WA248_196665_F-1480_katechizm-rzymski_o.pdf
Za wszelką pomoc w tym względzie jak i naprowadzenie na wersję oryginalną w wcześniejszej wiadomości bardzo dziękuję.
Zaskakuje mnie ocena, że p. Mysior wypadł nieźle w sytuacji, gdy mówiąc wiele nt. rozumu nie przedstawił chyba ani jednej definicji (przez co np. trudno było rozmawiać o modernizmie), ani poprawnego argumentu (np. brak konkretów w temacie porównania nowego i tradycyjnego rytu). Swoją drogą: kto w Polsce mógłby dobrze przedstawić tradycyjne stanowisko w takiej debacie?
OdpowiedzUsuńZaskakuje pozytywna ocena p. Mysiora w sytuacji, w której sam w swoim filmie komentującym udział w debacie przyznaje, że nie był do niej przygotowany. Zasadnicze pytanie brzmi: dlaczego wobec tego zdecydował się wziąć w niej udział? Brak przygotowania (nie chodzi mi o brak zdolności oratorskich) wyraźnie widać w podanych przez Anonimowego kwestiach, ale również w nastawieniu/taktyce rozmowy przyjętej przez p. Mysiora i polegającej na "łapaniu za słówka". I niestety też tyle z p. Mysiorem zostało po tej debacie - nie refleksja nad nieodpowiednim zaprezentowaniem środowiska czy pewnych prawd, nie poczucie, że coś może być w jego postawie do poprawy, a pewne sformułowanie z debaty, które odmienił już w różnych miejscach (portal X, You Tube) przez wszystkie chyba przypadki...
UsuńNależy odróżnić merytorykę od wrażenia. Zieliński jest przez lata wyszkolony w sprawianiu miłego wrażenia, mimo że jest merytorycznie dnem i uosobieniem obłudy. Mysior nie jest tak wyszkolony, a mimo wyraźnych braków wiedzy i przygotowania, także polemicznego tupetu - zwłaszcza w zestawieniu z perfidną bezczelnością Zielińskiego - powiedział sporo, co należało powiedzieć, choć oczywiście za mało. I powiedział też kilka bzdur, które też wynikły z jego niewiedzy teologicznej.
Usuń"Anonimowy8 listopada 2025 09:37"
OdpowiedzUsuńBracie, na co czekasz? Na jaką ofertę? Na jakie podniesienie na duchu? W czym pomaga Ci uczestnictwo we Mszy św? W odwadze zakończenia tego związku czy w samopoczuciu prowadzenia życia duchowego?
o. Recława nie słuchaj, p. Mysiora sobie odpuść. Kończ ten związek póki nie jest za późno. Nie próbuj sobie znaleźć wygodnego miejsca w jakiś pseudoduszpasterstwach związków niesakramentalnych, bo polegniesz i życie Ci zleci zanim się zorientujesz. Walcz i kończ z grzechem, bądź święty.
Z modlitwą!
Można sobie zobaczyć ile Zieliński ma z patronite miesięcznie. Z prawienia miłych słówek urządził sobie pracę zarobkową. Co on w ogóle wniósł do społeczeństwa budującego, choćby w dziedzinie gospodarczej? Bo w dziedzinie duchowej to szkodzi i miesza w głowach naiwnym. Jakby on miał być wzorem chrześcijanina dla innych żeby z niego brali przykład to jak gospodarka by wyglądała? Wszyscy tylko rozmodleni wpatrzeni w niebo w oczekiwaniu na spadające kokosy z pozakladanymi patronite do ściągania hajsu od ludzi chorych i zdesperowanych. Kto by rzetelnie pracował na tych teleewangelizatorow? Ludzie chorzy i zdesperowani. No chyba, że kasa by płynęła z fundacji typu sorosz itp. Warto byłoby się dostać do tych lekach co niby wystawiają mu świadectwa uzdrowień co to za typy, czy nie są przypadkiem finansowania przez jakichś rotszildow itd.
OdpowiedzUsuńMoim skromnym zdaniem takie debaty bez udziału (nawet tylko jako moderatora) dobrze wykształconego księdza o wiedzy równej Ks. dr Olewińskiemu nie mają sensu. Zieliński plecie 3 po 3, a D. Mysior nie potrafi przeciwstawić tym jego zwodzeniom prawdy katolickiej to jest dramat.
OdpowiedzUsuńKsięże, dlaczego Kościół katolicki sprzeciwia się kremacji, podczas gdy w średniowieczu palono ludzi na stosie? Może to głupie pytanie, ale jest interesujące, bo wygląda, jakby było sprzeczne samo w sobie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, Kościół nigdy nikogo nie palił na stosie. Czyniła to owszem władza świecka, nie władze kościelne. To jest elementarz historii, wbrew fałszywej antykościelnej propagandzie uprawianej przez wszelkiej maści lewactwo i debilstwo. A stosy płonęły akurat przede wszystkim w państwach protestanckich, czyli dość długo po średniowieczu.
UsuńPo drugie, chodzi o karę znaną już w starożytności, która miała po pierwsze zadań okrutne cierpienie skazańcowi, po drugie miała go upokorzyć, a po trzecie miała zapobiec kultowi przy jego grobie.
Po trzecie, kremacja jest czymś innym, mianowicie z takim sposobem obchodzenia się z ciałem osoby zmarłem, że wyraża to mniej więcej określone wyobrażenie o tym, co dzieje się po śmierci, a wiąże się to zwykle z wiarą w reinkarnację, czyli wędrówkę dusz. Kremacja ma jakby pomóc duchowi człowieka w wyzwolenia się z ciała. Co jest oczywiście fałszywe i absurdalne. Nowożytna masoneria uczyniła kremację jednym ze swoich głównych postulatów, mianowicie jako manifestacja odrzucenia wiary w zmartwychwstanie ciał.
Władza świecka paliła wbrew władzy kościelnej ?
UsuńWładza świecka paliła według swoich zasad.
UsuńPan Mysior popełnił wywiad z księdzem Banką. I o te wszystkie kwestie z debaty pytał. Czym udowodnił, że do debaty w ogóle nie był przygotowany. Nie wypowiadam się w kwestii czy x. Bańką mu rzetelnie wszystko wyjaśnił. Ja osobiście nic tam nie wykryłem, w każdym razie tak właśnie miał Zielińskiemu odpowiadać.
OdpowiedzUsuńMusztarda po obiedzie bo u Rymanowskiego poszło w świat a u Mysiora zdecydowanie mniej osób obejrzy.
Schmidt u Krajskiego mówi że Zieliński w 2014 roku ochrzcił się w zborze zielonoświątkowym przez pastora w rzece Pilica, co opisuje Michał Koenigsberg na kanale demaskator, który zna Marcina. Potem Zieliński miał też namówić swojego ojca na chrzest u pastora.
OdpowiedzUsuńJeśli chrzest u zielonoświątkowców jest faktem, to czy Zieliński powinien być za to ekskomunikowany?
Usuńależ gdzie tam, powie, że to był taki ekumeniczny obrządek i wspólna modlitw z "braćmi w wierze" i będzie git :)
Usuń"Ogólnie słuchanie słownej potyczki tychże panów, która nie jest na wybitnym poziomie merytorycznym" dobre podsumowanie. Ponadto ksiądz nie zauważył, że pan Zieliński jest studentem teologii i popisywał się niewiedzą. świadczy to o tym, że jest nieukiem albo tak niski jest poziom jego uczelni. Pan Zieliński w debatach widać jest obyty, a pan Mysior kiepsko gra na wyjeździe lub terenie neutralnym. Ponadto pan Mysior zrobił swojemu środowisku antyreklamę. Co do wypowiedzi Pana Zielińskiego o różnicy między Mszą w Wieczerniku, a Mszą trydencką, to pan Zieliński powiedział, że Msza stanowi uobecnienie Ofiary Krzyżowej, a to nie jest już rozumienie protestanckie. Ponadto polecam ocenę debaty przez pana Michała Krajskiego.
OdpowiedzUsuńon robił studia metodą "blendingową" czyli coś jak zaocznie ale znacznie więcej online. Poza tym wykładowacami są znajomi, którzy co tu ukrywać, mu sprzyjają. Cała ta uczenia rozkręciła taką działalność - nastąpił wysyp osób ze środowiska charyzmatycznego którzy nagle chcą być teologami :) czyja to zasługa? więc jaki to jest poziom? można sobie odpowiedzieć samemu.
UsuńCzyli to "uczelnia" tego typu co Collegium Tumanum?
UsuńKolegium SzikaraMakarum :D Zieliński tak bełkocze gdy bełkocze.
UsuńCharyzmatycy - bełkoczące osoby modlą się słowami "szaria szaria szaria". Można sobie sprawdzić co znaczy "sharia". Tak uroczo ekumienicznie się modlą.
Usuń"Czyli to "uczelnia" tego typu co Collegium Tumanum?"
UsuńSpodobało mi się to określenie "alma mater" naszej krajowej "elyty" :D
"Charyzmatycy - bełkoczące osoby modlą się słowami "szaria szaria szaria". Można sobie sprawdzić co znaczy "sharia". Tak uroczo ekumienicznie się modlą."
UsuńJakie czasy, taka "pobożność" w wykonaniu błaznów bełkoczących bezsensowne słowa.
Akademia Katolicka w Warszawie - tutaj ich materiał reklamowy -> https://www.youtube.com/watch?v=EavlEFrw7N4
UsuńŚikhara – to zwieńczenie świątyni hinduistycznej; Makara to legendarne stworzenie morskie w mitologii hinduskiej W astrologii hinduskiej Makara jest odpowiednikiem znaku zodiaku Koziorożca
UsuńCzyli coś/ktoś w ten sposób demaskuje pochodzenie bełkotu, a sam delikwent raczej nawet nie ma o tym pojęcia.
UsuńZieliński nawet wystąpił na reklamie tej uczelni, rektorem jest tam x Krzysztof Paulina, zaś prorektorem x Piotr Aszyk, jezuita
UsuńDo "Anonimowy19 listopada 2025 17:48"
UsuńTeż tak mi się wydaje. Z czasów, kiedy byłam poszukująca, jeden z prowadzących jakąś odnowę powtarzał czyjąś relację, że na którymś spotkaniu znalazł się człowiek znający języki starożytne i wychwycił, że któryś "modlący się" takim niby natchnionym bełkotem bluźni Bogu.
ik
Jaka jest prawidłowa odpowiedź na pytanie pana Mysiora nt. możliwości przeistoczenia na ,,czarnej mszy"? Według mnie negatywna, bo taki ksiądz nie ma intencji działania zgodnie z tym, co czyni Kościół. Czy się mylę i czy wobec tego jego argumentu dotyczącego sprawowania sakramentów ważnie, ale nie godnie, nie można było inaczej sformułować? Nie uważam, że dobrze wybrzmiał.
OdpowiedzUsuńPonadto Komunia Św. na rękę chyba nie jest elementem rytu? Przed kowidem nie spotykałem się z tym, pamiętam za to narzekania ,,postępowych katolików", że Kościół w Polsce nie daje im tej możliwości. Więc chyba trudno to uważać za argument przeciw NO.
Jakie "przeistoczenie" na "czarnej mszy"? To bez sensu.
Usuń"Ponadto Komunia Św. na rękę chyba nie jest elementem rytu?"
No nie jest. To brak szacunku, jeśli nie profanacja, a na pewno to nadużycie.
To znaczy nie wiem, chodzi o hipotetyczną sytuację, w której ksiądz, który jest o zgrozo satanistą konsekruje postaci eucharystyczne tylko po to, żeby potem je sprofanować? Po co zaśmiecać sobie głowę takimi chorymi tematami? Ani to nie służy duszy, ani psychice, za to traci się czas, który można byłoby spożytkować na jakąś wartościową lekturę.
UsuńZadam pytanie tutaj, co jeśli doszło do profanacji domu świętego, czy księża dobrze wykonali nabożeństwo ekspiacyjne?
OdpowiedzUsuńw.w.w.parafiasecymin.pl/?p=603
panna satanistka Luna, córka tych finansowych krętaczy, potentata keczupu, wynajęła Kościół i z gołą d nakręciła teledysk, z bluźnierczym przekazem - można znaleźć w necie.
Co w takim wypadku? Czy ks. proboszcz może sobie wynająć od tak kościół??
Proboszcza wywalić na zbity pysk z parafii i do klasztoru powinien pokutować. Biedna nasza ojczyzna że to durne społeczeństwo wybiera takich szmacianych polityków i panoszą się Wielgomasy i inne gnidy.
Usuńprzeraża, że dewoci bronią proboszcza i księży na publicznych forach, z imienia i nazwiska... to nie tylko wstyd, ale też i upadek
UsuńW. Ks. Profesorze, Bóg zapłać Księdzu za kolejne zdemaskowanie Zielińskiego i wykazanie nieprzygotowania do takiej debaty Mysiora.
OdpowiedzUsuń