Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Beatyfikacja na poziomie inżyniera mechanika

 


Ten oto człowiek podjął się - chętnie i na zlecenie redakcji "Christianitas" (zwane przez niektórych "Hypocritas") - polemiki z moimi już wyrażonymi zastrzeżeniami co do beatyfikacji Ulmów (por. tutaj). 

Porusza dwie kwestie. Oto pierwsza:

Teza jest bardzo naciągana: jakieś "zapiski" w egzemplarzu Pisma św. mają świadczyć o męczeńskim charakterze. Autor widocznie nawet nie wziął pod uwagę prostych faktów. 

Po pierwsze, tam nie było Pisma św. lecz to była historia biblijna. 

Po drugie, najpierw musiałoby być pewne, że zapiski pochodzą od UImów, a nie zostały później przez kogoś dopisane. 

Po trzecie, chodzi nie o zapiski, lecz o jedyne słowo "tak!", które wcale nie musi mieć związku ze sprawą ich zabicia przez Niemców. 

Po czwarte, dla orzeczenia męczeństwa istotna jest nie wcześniejsza czy ogólna pobożność kandydatów, lecz ich postawa w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, czyli w tym wypadku zachowanie Ulmów wtedy, gdy do ich domu wtargnęli oprawcy. O tym zachowaniu fani beatyfikacji milczą, co świadczy o tym, że albo nic w tej kwestii nie wiedzą, albo że fakty oraz wiedza o nich świadczą przeciw tezie o męczeństwie. 

Zresztą podobnie jest ze sprawą x. Jerzego Popiełuszki: dopóki nie stwierdzono jednoznacznie, że zachował wolę oddania życia oraz męstwo w sytuacji zadawania mu cierpienia i zagrożenia życia, dopóty nie ma podstaw do orzeczenia o męczeństwie według tradycyjnych reguł Kościoła. 

O tym inżynier mechanik (skądinąd to szlachetny i potrzebny zawód) oczywiście nie musi wiedzieć, a w związku z tym nie powinien się wypowiadać w temacie, chyba że chce manipulować publicznością, a przy okazji się ośmieszyć. 

Drugi jego argument jest dłuższy:


Przyznać trzeba, że zabieg z powołaniem się na tradycyjny obrzęd Chrztu św. jest przebiegły, aczkolwiek znowu na poziomie jedynie inżyniera mechanika i zupełnie chybiony. 

Po pierwsze, autor popełnia tutaj nadużycie, gdyż z formuły wstępnego obrzędu Chrztu św. wcale nie wynika prawo do narzucania dzieciom, zwłaszcza kosztem ich życia, własnej interpretacji wiary katolickiej. Zwróćmy uwagę: według tej formuły to Kościół daje wiarę, nie rodzice. Rodzice proszą o wiarę Kościoła. Zaś z wiary Kościoła wcale nie wynika, jakoby rodzice mieli prawo czy obowiązek narażać życie swoich dzieci dla ochrony życia obcych. Nawet jeśli Ulmowie działali zgodnie ze swoim subiektywnym rozumieniem wiary, na pewno nie działali w zgodności z nią w rozumieniu Kościoła katolickiego, który nigdy nie nauczał wyższości ratowania życia obcych nad obowiązkiem ochrony życia swoich dzieci. 

Po drugie, autor miesza porządek naturalny, czyli prawo naturalne, z porządkiem nadprzyrodzonym, czyli prawem z wiary i to "rozumianym" dość prymitywnie i tendencyjnie. Według teologii katolickiej nie ma i nie może być sprzeczności między naturalnym obowiązkiem rodziców wobec dzieci, a wychowaniem ich we wierze. Cóż byśmy powiedzieli o rodzicach, którzy w imię swojej pobożności i dawania przykładu we wierze narzucaliby swoim małym dzieciom post ścisły i całonocne adoracje Najświętszego Sakramentu? Czyż to nie byłby raczej sposób wychowania ich na wrogów wiary i Kościoła?

Po trzecie, autor popełnia zafałszowanie typowe dla herezji miłosierdzizmu, polegające na oderwaniu miłosierdzia od sprawiedliwości. Innymi słowy: czyn Ulmów, polegający na udzieleniu schronienia obcym za cenę narażenia życia swoich dzieci, z całą pewnością nie był uczynkiem miłosierdzia w rozumieniu katolickim, ponieważ był sprzeczny z cnotą sprawiedliwości, czyli z respektowaniem prawa swoich dzieci do ochrony ze strony rodziców. To był najwyżej akt litości i to prawdopodobnie nie bezinteresownej. A to jest nie jest to samo, gdyż uczynki miłosierdzia,  także co do ciała, nigdy nie są sprzeczne z cnotami zarówno kardynalnymi, do których należy sprawiedliwość, jak też teologalnymi. 

Podsumowując: apologia autorstwa inżyniera mechanika (powinien mieć kompetencje w swym zawodzie) jest godna poziomu teologicznego tej beatyfikacji. Sapienti sat. 

7 komentarzy:

  1. Irytujący jest fakt że obrońcy tej beatyfikacji jako bliźnich Ulmów traktują obcych a nie ich dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy Pan Chrzanowski szydził z Księdza w swojej polemice?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszydził z czytelników i ze zdrowego rozsądku.

      Usuń
  3. Cierpliwość czcigodnego Księdza zadziwia gdy idzie o argumenty mechanika spod Bydgoszczy.
    Jednocześnie zastanawia jak to możliwe ,że zrobiono z nas katolickich analfabetów.
    To nie tylko pokolenie JPII czy RM.
    Przecież już list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 65 roku był żenującym nieporozumieniem. Ukłony

    OdpowiedzUsuń
  4. Zauważyć jeszcze należy, że apologeci beatyfikacji rodziny Ulmów (w tym pan Chrzanowski) niewiele piszą za jakie zasługi zostały beatyfikowane małoletnie dzieci tej rodziny. Prawdopodobnie dlatego, że o ile Józefowi i Wiktorii przypisywana jest zasługa "ratowania żydów" to nie można przyjąć, że małoletnie dzieci również świadomie uczestniczyły w tym działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do rodziny Ulmów- pomodlę się za ich dusze i tyle, dla mnie nie są żadnymi błogosławionymi z powodów wymienionych przez Księdza w poprzednich artykułach (zanim one się pojawiły, już mi coś nie pasowało w całej tej beatyfikacji- właśnie narażanie rodziny, a szczególnie dzieci). Natomiast obawiam się, że owa beatyfikacja będzie wykorzystana do dalszego urabiania katolików, bo teraz pojawią się świetne argumenty- Ulmowie zginęli ratując Żydów, więc to wstyd kiedy katolik nie chce (tylko) przyjąć uchodźców do swojego kraju. Dzieci Ulmów zginęły, więc co to za problem kiedy Twoje dzieci będą czasem głodne, bo pomożemy innym. Jednym słowem na każdym kroku będzie podkreślane "braterstwo" (wolność i równość już w nas mocno wtłaczają).

    OdpowiedzUsuń
  6. "Hypocritas" :))) nic dodać...

    OdpowiedzUsuń