Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy jest katolicki ekumenizm?


W odpowiedzi na to pytanie trzeba wpierw uporządkować pojęcia, jako że bardzo często mamy do czynienia z pomieszaniem pojęć, słów i rzeczy, co prowadzi do bałaganu myślowego i praktycznego. 

Greckie słowa oikumene i oikumenikos są znane w słownictwie chrześcijańskim od starożytności. Sobory powszechne, czyli obejmujące cały Kościół po grecku nazywane były oikumenike synodos. Ich celem, zamiarem i istotą było zawsze odrzucenie herezyj oraz nauczanie prawdziwej wiary, nie szukanie porozumienia czy współdziałania z heretykami kosztem prawdy Bożej. 

Natomiast pojęcie “ekumenizm” pierwotnie nie jest katolickie, lecz antykatolickie w znaczeniu konkurencyjnej koncepcji i wynikającej zeń dążeń i działań. Pojęcie to zakłada istnienie lokalnych, regionalnych i narodowych równoprawnych “kościołów”, które mają dążyć do połączenia się w jedną ogólnoświatową, tzn. ekumeniczną wspólnotę. Łatwo zauważyć, że chodzi tutaj właściwie o realia wspólnot protestanckich, zwłaszcza o protestanckie ujmowanie kościelności. Prawdziwy Kościół Chrystusowy, czyli ten w jedności z Następcą św. Piotra, zawsze był ogólnoświatowy, „ekumeniczny“ (we wspomnianym wyżej znaczeniu jak odnośnie do soborów), w odróżnieniu od wspólnot zarówno protestanckich jak też orientalnych, które zasadniczo miały charakter państwowy i narodowościowy. Godne uznania jest wprawdzie samo dostrzeżenie przez owe wspólnoty potrzeby i wagi jedności (jako przezwyciężenia charakterystycznego dla protestantyzmu rozszczepienia i rozdrobnienia), gdyż jedność jest cechą właściwą Kościoła katolickiego. Istotne i decydujące jest jednak, jak się tę jedność rozumie i jak się do niej dąży. 

Sprawa rozstrzyga się w pojęciu jedności Kościoła Chrystusowego i w pojęciu Kościoła w ogóle, czyli w rozumieniu wiary w jeden Kościół. Istnieją bowiem zasadnicze różnice i przeciwieństwa między katolickim a protestanckim pojęciem tej jedności. 

W ostatnich dziesięcioleciach rozpowszechniła się koncepcja usiłująca pogodzić te sprzeczności, mianowicie przez stopniowalność jedności, jakoby mogła być ona pełna i niepełna. Jest to osobny temat, który wymagałby dokładniejszej analizy. Wspomnę w tym miejscu jedynie, że problem polega na (zamyślnym czy powierzchownym) pomieszaniu i myleniu niestopniowalnej jedności (unitas Ecclesiæ) ze stopniowalnym przynależeniem do wspólnoty (communio) Kościoła (które to stopniowanie rozciąga się od utraty łaski uświęcającej przez grzech śmiertelny, poprzez kary kościelne jak interdykt i exkomunika, aż po apostazję i bycie w ogóle nieochrzczonym, które jest także stopniowalne jak np. w przypadku katechumenów z jednej, i wojujących ateistów z drugiej strony, przy czym u tych ostatnich oczywiście trudno jest w ogóle mówić o communio z Kościołem). 

Podczas gdy oczywiste jest, iż wspólnoty protestanckie są zarówno między sobą głęboko podzielone, jak też oddzielone w zasadniczych dziedzinach (wiara, sakramenty, ustrój) od Kościoła Chrystusowego, czyli katolickiego, ten ostatni zachowuje w sobie niezmiennie i nieutracalnie tę jedność (unitas), którą Jezus Chrystus raz na zawsze obdarzył swój Kościół. Innymi słowy: Kościół nie jest i nie może być nigdy podzielony, a jedynie poszczególni jego członkowie czy wspólnoty mogą utracić swój udział w tej unitas Ecclesiæ poprzez oddalenie się od communio wiary, sakramentów i hierarchicznej władzy (zachowując łączność we większym czy mniejszym stopniu). Takie było zawsze przekonanie i nauczanie katolickie, i takie jest ono zasadniczo także obecnie, czego wyrazem jest chociażby fakt, że Stolica Apostolska nigdy nie była i nadal nie jest członkiem głównej organizacji ekumenicznej, którą jest tzw. Światowa Rada Kościołów. Oznacza to, że Stolica Apostolska nadal przynajmniej oficjalnie reprezentuje przekonanie, że Kościół rządzony przez Następcę św. Piotra jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusowym (pomijam tutaj kwestię słynnego rozróżnienia między „est“ i „subsistit“), a nie jednym z wielu równie prawdziwych (czy nieprawdziwych) „Kościołów“ w znaczeniu równoprawnych i równowartościowych wspólnot Kościoła Chrystusowego.

Pewna interpretacja dokumentów Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza „Dekretu o ekumeniźmie“, niejako przyłączyła Kościół do tzw. ruchu ekumenicznego, który jest z pochodzenia i z zasad niekatolicki. Wynika to z tego, że w dokumentach soborowych nie porzucono wprawdzie wprost wspomnianych wyżej zasad eklezjologii katolickiej, lecz sformułowano je tak, by przynajmniej w znacznym stopniu nie stanowiły przeszkody dla włączenia się w pewne inicjatywy protestanckiego ruchu ekumenicznego, do którego zresztą w międzyczasie dołączyły także niektóre wspólnoty chrześcijaństwa wschodniego. Owo rozmycie doktrynalne otworzyło równocześnie furtkę dla koncepcyj niekatolickich i antykatolickich, tudzież dla praktyk, które od początku i przez całe wieki historii Kościoła były zakazane i uchodziły za bluźnierstwo wobec prawdy Objawienia. 

W poczynaniach „ekumenicznych“ nawiązuje się wprawdzie także do rdzennie katolickiej praktyki oktawy modlitw o jedność chrześcijan, wprowadzonej przez papieża Leona XIII w 1898 r. w powiązaniu ze świętem Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca), a przez św. Piusa X w 1908 r. przeniesionej na dni od święta rzymskiej Stolicy Piotrowej (Cathedra Petri) do święta Nawrócenia św. Pawła (18-25 stycznia), dla podkreślenia, że jedność między wyznawcami Chrystusa może mieć miejsce jedynie w jedności z Następcą św. Piotra. Nie jest zapewne przypadkiem, że Jan XXIII w ramach nowej polityki ekumenicznej usunął święto rzymskiej Stolicy Piotrowej z dnia 18 stycznia, przenosząc je na dotychczasowe święto antiocheńskiej Stolicy Piotrowej, tzn. 22 lutego. Tym samym oktawa modlitw została pozbawiona zasadniczego katolickiego i zarazem biblijnego wątku, tudzież pierwotnej myśli przewodniej. 

W międzyczasie obchody oktawy, a także inne imprezy ekumeniczne przekształciły się najczęściej w widowiska czy wręcz manifestacje relatywizmu eklezjologicznego, sprawiając wrażenie, jakoby Kościół katolicki był tylko jedną z wielu jakościowo równych sobie odmian czy wersyj chrześcijaństwa. Ten pogląd nie ma wprawdzie oparcia w oficjalnych dokumentach doktrynalnych, a został nawet jako tako wyraźnie odrzucony w deklaracji Kongregacji Nauki Wiary Dominus Iesus z 2000 r. Nie powinno jednak dziwić, że fakty, gesty i obrazy silniej przemawiają i mocniej wpływają na świadomość rzesz zwykłych wiernych (czy nawet mniej solidnych teologów) niż oficjalne dokumenty.

Czy współczesne praktyki ekumeniczne służą budowaniu jedności, czy budowaniu atmosfery dialogu i zrozumienia wzajemnego, w poszanowaniu odmienności? Wspólne modlitwy, nabożeństwa paraliturgiczne czy nawet liturgiczne, zwłaszcza te, które są wykroczeniem nawet przeciwko nowym przepisom liturgicznym, stanowią nie tylko coś, co w całej prawnej Tradycji Kościoła zawsze było zakazane jako publiczny grzech przeciw prawdzie i miłości bliźniego (który ma prawo poznać prawdę Chrystusową i zostać wyprowadzonym z błędu, a nie być utwierdzanym w błędzie), lecz sprawiają wrażenie równości wszystkich wyznań czyli praktycznej negacji jedynej prawdziwości Kościoła katolickiego. Istnieje więc jaskrawy dysonans, jeśli nie wręcz sprzeczność między tymi praktykami, a oficjalnym nauczaniem Magisterium Kościoła, także soborowym i posoborowym, aczkolwiek ono jest w znacznym stopniu rozmyte i niejednoznaczne. Uderza to nie tylko w nieomylne prawdy wiary, lecz także w świadomość przekonań wiernych. Z teologicznego i pastoralnego punktu widzenia natomiast nie można nic zarzucić, jeśli chodziłoby o spotkania dla życzliwej wymiany zdań i owocnej dyskusji, której celem musi być usunięcie uprzedzeń i przekonanie do prawy katolickiej.

Chrystus Pan dał Apostołom nakaz nauczania wszystkich ludzi oraz udzielania sakramentów jako drogi Zbawienia. Takie jest też obecnie posłannictwo Kościoła i pozostanie na zawsze, także w odniesieniu do ochrzczonych, którzy są poza Kościołem czyli poza pełną communio wiary, sakramentów i władzy hierarchicznej. Właśnie według nakazu Chrystusowego trzeba mierzyć i oceniać wszelkie poczynania w odniesieniu do innowierców powołujących się na Pismo św. i naukę Chrystusa. Można oczywiście rozważać, czy przed Vaticanum II należycie i wystarczająco zwracano uwagę tudzież podejmowano potrzebne i konieczne wysiłki względem odłączonych od Owczarni Chrystusowej. Z pewnością można się doszukać zaniedbań czy może nawet braku gorliwości w tej dziedzinie. Zapewne w tym znaczeniu biskupi zebrani na soborze wyrazili pragnienie wzmożenia wysiłków dla nawrócenia innowierców oraz doprowadzenia ich do jedności wiary, sakramentów oraz podległości kościelnej. O tyle można mówić o właściwym katolickim „ekumeniźmie“ (aczkolwiek słowo to jest mylne i faktycznie zwykle prowadzi do nieporozumień). 

Rozstrzygające jest, z jakich motywów i w ramach jakich zasad teologicznych podejmuje się inicjatywy „ekumeniczne“, tzn. czy są one zgodne z wiarą katolicką. Analiza konkretnych poczynań pod względem werbalnym, symbolicznym, a także czysto formalnym, niestety najczęściej prowadzi do wniosku, że odbywają się one nie w duchu eklezjologii katolickiej, lecz wręcz w mniej czy bardziej zakamuflowanej negacji tejże. Jeśli takie jest rzeczywiste tło praktyk ekumenicznych, to stanowią one – bardzo przykro to stwierdzić – sprzeniewierzenie się prawdzie Ewangelii oraz Chrystusowemu posłannictwu Kościoła.

8 komentarzy:

  1. Czy np. unii brzeskiej nie można traktować jako pewnej formy "katolickiego ekumenizmu"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki8 maja 2023 11:07

      Katolicyzm jest ze swej natury prawdziwie ekumeniczny, czyli uniwersalny. Protestanci ukradli tę nazwę.

      Usuń
  2. N,b.p.J.Ch.
    Trochę tego dużo i bardzo mądrze...prawie jak niektóre encykliki.
    Jednym słowem mam wątpliwości...czy wiarę w Polsce, to "zbiorowisko" różnych osobistych przekonań i prywatnych objawień można nazywać wiarą rzymsko-katolicką?
    Brak jednoznacznych autorytetów, brak jednoznacznych wypowiedzi...tak - tak- nie nie....budzi mój niepokój.
    Ukłony

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Wielebny Ksiądz wie co się stało z prawdziwą siostrą Łucją? Czy oszstwo w tej sprawie było potrzebne do uwiarygodnienia kościoła modernizmu?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego kiedyś, niestety, odpadli." (Pius XI, Encyklika "Mortalium animos")

    "Co to znaczy przywrócić jedność wszystkich chrześcijan? Ta jedność nie oznacza tego, co można by nazwać ekumenizmem powrotu, czyli zaprzeczania i odrzucania własnej historii wiary. Absolutnie nie!" (Benedykt XVI, Przemówienie do protestantów na Światowych Dniach Młodzieży, 2005)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Zapewne w tym znaczeniu biskupi zebrani na soborze wyrazili pragnienie wzmożenia wysiłków dla nawrócenia innowierców" - Proszę Księdza, proszę przytoczyć cytaty dokumentów SWII, w których biskupi jednoznacznie wyrażają pragnienie wzmożenia wysiłków dla nawrócenia wyznawców judaizmu, islamu, prawosławnych albo protestantów na wiarę katolicką, aby porzucili swoje wierzenia i wstąpili do Kościoła katolickiego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisze Ksiądz Profesor: "Pewna interpretacja dokumentów Soboru Watykańskiego II, zwłaszcza „Dekretu o ekumeniźmie“, niejako przyłączyła Kościół do tzw. ruchu ekumenicznego, który jest z pochodzenia i z zasad niekatolicki." Czy zechciałby Ksiądz Profesor napisać coś więcej o jaką interpretację chodzi? Ja z dokumentu Unitatis redintegratio wyczytuję, że odrzucone jest szukanie porozumienia czy współdziałania kosztem prawdy Bożej. 11 punkt Unitatis redintegratio stwierdza: Sposób formułowania wiary katolickiej żadną miarą nie powinien stać się przeszkodą w dialogu z braćmi. Całą i nieskazitelną doktrynę trzeba przedstawić jasno. Nic nie jest tak obce ekumenizmowi jak fałszywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki katolickiej i przyciemnia jej właściwy i pewny sens.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziwi mnie dlaczego w artykule Czy jest katolicki ekumenizm? nie podaje Ksiądz Profesor definicji ruchu ekumenicznego zawartego w dekrecie o ekumenizmie Unitatis redintegratio. Brzmi ona następująco: Przez „Ruch ekumeniczny” rozumie się działalność oraz przedsięwzięcia zmierzające do jedności chrześcijan, zależnie od różnych potrzeb Kościoła i warunków chwili, jak np.: najpierw wszelkie wysiłki celem usunięcia słów, opinii i czynów, które by w świetle sprawiedliwości i prawdy nie odpowiadały rzeczywistemu stanowi braci odłączonych, a stąd utrudniały wzajemne stosunki z nimi, następnie „dialog” podjęty między odpowiednio wykształconymi rzeczoznawcami na zebraniach chrześcijan z różnych Kościołów czy Wspólnot, zorganizowanych w duchu religijnym, w czasie
    którego to dialogu każdy wyjaśnia głębiej naukę swej Wspólnoty i podaje przejrzyście jej
    znamienne rysy.

    OdpowiedzUsuń