Fakt, że Kościół nie podziela protestanckiego postulatu czytania Pisma św. przez każdego, ma istotne podstawy teologiczne i pastoralne.
Wobec takich niebezpieczeństw w okresie rozpowszechniania tłumaczeń biblijnych głównie heretyckich (protestanckich) Kościół wydał zakaz ich czytania i rozpowszechniania. Papież Innocenty III w 1199 r. zabronił czytania Pisma św. na prywatnych zgromadzeniach, nazywając je "ciemnymi schadzkami". Papież Grzegorz IX na synodzie w Tuluzie (1229) zakazał świeckim posiadanie pism Starego i Nowego Testamentu z wyjątkiem psałterza. Wprawdzie generalnie nie zakazywano czytania i rozpowszechniania Pisma św. w językach oryginalnych i w tłumaczeniu łacińskim (Wulgaty), jednak de facto ograniczano do duchowieństwa czyli teologów.
Dekrety papieży i soborów regularnie wskazywały na zakaz posiadania, czytania i posługiwania się Pismem św. przez byle kogo. Jako jeden z wielu przykładów niech posłuży następujący dekret, którego treść w skrócie to:
1. Używanie Pisma św. w tłumaczeniach na języki narodowe powoduje więcej szkód niż pożytku. Dlatego biskup lub inkwizytor ma władzę pozwolić na czytanie tłumaczeń tylko tym, którzy mogą mieć z tego pożytek dla wiary.
2. Kto bez takiego pozwolenia czyta czy posiada taką księgę, nie może uzyskać rozgrzeszenia i tym samym nie może przystępować do sakramentów.
3. Także księgarze, którzy bez pozwolenia sprzedają takie księgi, podlegają karom kościelnym.
- Należy potępić chęć odciągania od czytania Pisma św.
Niestety te potępione tezy są obecnie głoszone w Kościele, ze szkodą dla wiernych.
Zwolennicy protestanckiego podejścia do sprawy powołują się na najnowsze dokumenty Kościoła, począwszy od konstytucji "Dei Verbum" aż do adhortacji "Verbum Domini" Benedykta XVI, gdzie zawarte są zachęty do czytania Pisma św. Jak to się ma do stałych, wielowiekowych reguł Kościoła?
1. Czym innym jest protestancki postulat dania każdemu Pisma św. w tłumaczeniu na język potoczny, a czym innym zalecanie czytania Pisma św. wraz z podaniem reguł właściwego czytania. To ostatnie można właściwie zrozumieć wyłącznie w kontekście całego nauczania Kościoła poprzednich wieków, na które wskazałem. Wynika to z prostej zasady: Kościół nie zaczął się wraz z Benedyktem XVI, ani nie mógł błądzić w tak zasadniczej sprawie aż do Vaticanum II.
2. Nigdy w Kościele nie było ani generalnego zakazu czytania Pisma św., ani generalnego nakazu czy zalecania. Z teologicznego punktu widzenia nie może być ani jednego ani drugiego. Racje zostały wyłożone powyżej.
3. Jest poważnym nadużyciem, a właściwie oszustwem odrywanie zachęcania do lektury Pisma św. od warunków jego poprawnej interpretacji, które są obszernie podane i omówione w adhortacji "Verbum Domini". Trzeba powiedzieć wprost: stosowane zazwyczaj w grupach tzw. charyzmatycznych i tym podobnych posługiwanie się Pismem św. stoi w jaskrawej sprzeczności także z normami podanymi przez Benedykta XVI i jest tym samym poważnym wykroczeniem przeciw jego adhortacji. Powoływanie się na nią jest w takiej sytuacji niczym innym jak wybitną obłudą.
Post scriptum I
W dyskusji z ateistami pojawił się następujący wątek:
Tak więc widać zgubne skutki zachęcania do powszechnego czytania Pisma św. przez każdego bez odpowiedniego przygotowania.
Innym regularnie powracającym wątkiem jest mówienie o Biblii jako Słowie Bożym, powołując się na słowa liturgii Novus Ordo "oto Słowo Boże" oraz "oto Słowo Pańskie". Te słowa są niestety źródłem brzemiennego w skutki nieporozumienia, które jest wykorzystywane przeciw autorytetowi Pisma św. i Kościoła. To nieporozumienie jest zresztą sprzeczne chociażby z konstytucją dogmatyczną "Dei Verbum", która jasno mówi, że Słowo Boże nie jest tożsame z Biblią.
Otóż ateiści regularnie szydzą z fałszywie rozumianego "Słowa Bożego", wskazując na opisy morderstw, okrucieństw, zgorszeń i też powierzchownych sprzeczności zawartych w Starym Testamencie. To szydzenie bazuje właśnie na nieporozumieniu, którego źródłem i promotorem są słowa w liturgii Novus Ordo, które są nowością i wymysłem twórców Novus Ordo.
Post scriptum II
W reakcji otrzymałem następujące pytanie, na które z przyczyn technicznych odpowiadam tutaj:
Pytanie jest słuszne i ważne. Odpowiedź jest prosta: należy trzymać się odwiecznych reguł Kościoła. Oczywiście błędne jest ogólne zachęcanie każdego do czytania Pisma św. Jednak duszpasterz czy spowiednik może indywidualnie zachęcić do jego czytania pod pewnymi warunkami, mianowicie
- odpowiedniego przygotowania teologicznego, oraz
- regularnego towarzyszenia przez duszpasterza czy to indywidualnie czy grupowo.
Stąd osoba zainteresowana i pragnąca poznawać bliżej Pismo św. powinna zapytać swojego spowiednika czy duszpasterza, czy uważa on to w danym przypadku za celowe i pożyteczne, a przede wszystkim bezpieczne, tzn. czy nie ma niebezpieczeństwa dla danej duszy ze względu na jej stan duchowy, intelektualny, moralny i emocjonalny. Jeśli zapewniona jest opieka i towarzyszenie kompetentnego duszpasterza, wówczas nie ma przeszkód.
Duszpasterz powinien się kierować kryteriami nauczanymi od wieków przez Kościół odnośnie zarówno exegezy biblijnej jak też rozróżniania duchów w przypadku danej osoby pamiętając, że szatan może się posługiwać także słowami Pisma św. w prowadzeniu dusz na manowce.
Najpierw należy zauważyć, że św. Hieronim nie mówi: "kto nie czyta Pisma św. ...". Znajomość Pisma św. to nie to samo co prywatne czytanie. Św. Hieronim poświęcił długie lata studium, zanim zaczął tłumaczyć i komentować Pismo św. Wówczas nie było czegoś takiego jak prywatna lektura. Tak więc zapewne miał na myśli znajomość, która polega na znajomości tego, jak Kościół - wraz z pasterzami, uczonymi i świętymi - rozumie Pismo św. Jest to coś zupełnie przeciwnego do zwyczajów protestanckich, gdzie ludzie nie mający zupełnie pojęcia o właściwej exegezie zabierają się to czytania, interpretowania i używania Pisma św. na swój własny, często wypaczony użytek.