Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy skasowanie obowiązku celibatu jest lekarstwem?


Generalnie x. Andrzej Kobyliński jest znany z rozsądnych wypowiedzi, aczkolwiek często nie do końca przemyślanych. Widać, że stara się uczciwie myśleć. Tym bardziej szkoda, że akurat w kwestii celibatu ostatnio zhańbił się wypowiedzią świadczącą o ignorancji w połączeniu z brakiem poziomu intelektualnego, mieszając sprawy i wręcz rażąco unikając jasnych wniosków tam, gdzie są one dość proste i oczywiste. 

Po pierwsze, x. Kobylińskiemu brakuje wiedzy, że celibat nie został wprowadzony w Kościele rzymskiem w IV w. - jak twierdzi i to nie wiadomo na jakiej podstawie - lecz że jest on zasadą sięgającą Apostołów, mianowicie w znaczeniu zasady obowiązkowej wstrzemięźliwości sexualnej duchownych od momentu przyjęcia święceń, także w przypadku wyświęconych żonatych (więcej tutaj). 

Po drugie, x. Kobyliński wprawdzie uczciwie przyznaje, iż doświadczenie zarówno wschodniaków jak też protestantów dość jasno dowodzi, iż brak obowiązkowego celibatu nie załatwia problemów duchowieństwa, rodzi natomiast nowe. Mimo tego postuluje "przemyślenie" obecnej dyscypliny celibatu obowiązującej w obrządku rzymskim, czyli właściwie opowiada się za odejściem od tej dyscypliny na wzór obrządków wschodnich. 

Po trzecie, x. Kobyliński, mówiąc, iż większość duchownych katolickich w Ameryce Północnej to geje, pośrednio łączy to zjawisko z dyscypliną celibatu, nie wysilając się nawet na rzetelne zbadanie przyczyn tego zjawiska. X. Kobyliński jakby zupełnie nie dostrzegał szerszego kontextu i złożoności przyczyn, mianowicie powiązania z ogólną zapaścią doktrynalną, duchową i moralną w Kościele od Vaticanum II, zresztą nie ograniczoną do samego duchowieństwa. 

Po czwartek, x. Kobyliński zachowuje się tak, jakby nie wiedział, że zjawisko homoseksualizmu było znane już w średniowieczu, o czym świadczy chociażby działalność św. Piotra Damiani'ego, czego ani wówczas, ani później nie wiązano z celibatem i to słusznie. 

Owszem, zdarza się, że ktoś o skłonności homosexualnej szuka jakby schronienia w środowisku zakonnym czy duchownym. Udaje się to jednak tylko wtedy, gdy przełożeni a także współalumni są przynajmniej tolerancyjni dla kandydatów o takiej skłonności, a to już jest kwestia teologiczno-moralna, a nie kwestia celibatu. 

Głównym i zasadniczym problemem jest więc brak zdrowej doktryny teologiczno-moralnej, w połączeniu z brakiem wyczulenia na cechy osobowości, które są sprzeczne z ojcostwem i tym samym z męskością. Otóż przemiany doktrynalne, liturgiczne i dyscyplinarne od Vaticanum II polegają w głównej mierze na uformowaniu osoby mało myślącej, a za to skoncentrowanej na przeżyciach własnych i innych osób, a przy tym gładko funkcjonującej w strukturze władzy kościelnej. W tym systemie najmniej mile widziana jest cnota męstwa, szczególnie charakterystyczna dla męskości. Zamiast męstwa oczekuje się bycie miłym za wszelką cenę, aż do zakłamania włącznie. Tak się kształtuje skobieciałych starych kawalerów, a nie dojrzałych mężczyzn zdolnych do odpowiedzialności za zbawienie dusz. Nie powinno dziwić, że taki schemat osobowości i postaw skupionych narcystycznie na sobie przyciąga homosexualistów. 

Obecnie nie brakuje osobowości narcystycznych także w małżeństwach, co jest zwykle przyczyną ich nietrwałości. Tym samym małżeństwo zasadniczo nie jest ani zaporą ani lekarstwem na narcyzm i homosexualizm. Jeśli więc ktoś uważa, iż święcenie żonatych czy pozwolenie kapłanom na ożenek zapobieże czy zwalczy to zjawisko pośród duchowieństwa, ten nie zna ani rzeczywistości, ani powiązań, ani przyczyn. A przy tym poniża małżeństwo do rangi sposobu na wyżycie popędu, zamiast docenienia powołania do wydania i wychowania potomstwa, przy czym to drugie zadanie jest ważniejsze a zarazem o wiele dłuższe i trudniejsze. Akurat to drugie zadanie - wychowanie człowieka - należy także do istoty kapłaństwa jako duszpasterstwa. Osobowość homosexualną cechuje brak ojcostwa także a nawet zwłaszcza w wymiarze duchowym, czyli otoczenie troską i opieką duchową. Właśnie w postawie duszpasterskiej - właściwie w jej braku - najdobitniej widać osobowość kapłana, jej dojrzałość i kondycję duchowo-psychiczną. 

W przypadku duchownego żonatego zachodzi nieuchronnie konflikt co do troski. Normalny ojciec troszczy się przede wszystkim o swoje dzieci, podporządkowując tej trosce swoją pracę i obowiązki pozarodzinne. Owszem, troska o własne dzieci może być naturalną szkołą postawy ojcowskiej ogólnie, jednak nie daje gwarancji w odniesieniu do innych osób, zwłaszcza w duszpasterstwie. Powiązanie działa natomiast z drugiej strony: kto jest chętny i zdolny do postawy ojcowskiej jako duszpasterz, ten byłby w stanie być także dobrym ojcem własnych dzieci. Jeśli ktoś nie jest gotowy i w stanie zrezygnować z wydania na świat własnych dzieci dla zbawienia dusz, czyli dla ojcostwa duchowego, ten z całą pewnością nie ma powołania do kapłaństwa i ogólnie do życia konsekrowanego. To właśnie jest sposób na skuteczną eliminację osobowości skrzywionych i niedojrzałych wśród duchowieństwa. 

Tak więc myślenie, że skasowanie obowiązku celibatu załatwi problemy w kapłaństwie, ten myśli bardzo na skróty i to obraźliwie zarówno dla kapłaństwa jak też dla ojcostwa i małżeństwa. Tak myślą zwykle ci, którzy nie radzą sobie ze wstrzemięźliwością sexualną także w małżeństwie, a jest ona także niezbędna, jeśli małżeństwo ma być zdrowe i chrześcijańskie (chodzi oczywiście o wstrzemięźliwość okresową ze względu na małżonkę). 

4 komentarze:

  1. > Generalnie x. Andrzej Kobyliński jest znany z rozsądnych wypowiedzi, aczkolwiek często nie do końca przemyślanych. Widać, że stara się uczciwie myśleć.

    Ja mam inne doświadczenie z jego wypowiedziami. Ze znacznej części wyzierał modernizm.

    Przypominam sobie np, jak to kiedyś opowiadał jakoś tak, że zachowywanie moralności seksualnej to nie jest przykazanie, ale polski folklor, i jako taki należy go zachować.

    Ja im nie wierzę, bez względu na to, czy występują w koloratce, czy w sutannie, bo kart nie wyłożą i chałatu nie założą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żonaci księża skończą się tak że dużo będzie szło takich co dla pobudek materialnych pójdą do seminariów. Ile to słyszałem od znajomych, że poszliby na księdza gdyby można było mieć żonę, bo "dobrze im się żyje". A jakby ludzie wtedy zaczęli nadawać na księży, że "cała kasa idzie na jego babę", ile afer by było itd. A jeszcze gdyby do tego doszedł rozwód księdza z żoną to już w ogóle zgorszenie na całego. Atakowanie celibatu jest bardzo prymitywne, powierzchowne i krótkowzroczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety KS A Kobyliński ma namieszane:

    https://www.bibula.com/?p=121696

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki12 sierpnia 2025 12:15

      To potwierdza, co powiedziałem wyżej: on cierpi na ignorancję i to zawinioną, oraz na brak konsekwentnego myślenia. Aczkolwiek ma plus w porównaniu z x. Oko: nie jest narcystycznym oszustem.

      Usuń