Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy katolikowi wolno unikać służby wojskowej?


Pytanie dotyczy zwłaszcza dwóch kwestij:

- obowiązku obrony ojczyzny
- wojny sprawiedliwej

Służba wojskowa nie oznacza automatycznie udziału w wojnie, lecz ma z nim związek przynajmniej potencjalnie. Jednak związek nie jest tożsamością. 

Kwestia obrony ojczyzny jest dość szeroka. Z obowiązków wobec społeczności nie wynika samo przez się obowiązek walki zbrojnej, ani tym bardziej obowiązek służby wojskowej. Chodzi oczywiście o obowiązek moralny, nie nakaz ustawowy. Nakaz ustawowy powinien być mierzony obowiązkiem moralnym. 

Mówiąc w skrócie: obowiązek obrony kraju i państwa jest podrzędny wobec obowiązków rodzinnych. On czerpie swoją moc z powinności wobec rodziny, nie odwrotnie. Analogicznie także służba wojskowa musi być podporządkowana dobru rodziny, a dopiero w dalszej kolejności dobru państwa. Oczywiście dobro rodziny może wymagać zbrojnej służby w obronie suwerenności państwa, jednak nie jest tożsame ze służbą wojskową. Tym samym może zachodzić sprzeczność między dobrem społeczności jaką jest rodzina a wypełnieniem nałożonego przez państwo obowiązku wojskowego. Wówczas unikanie a nawet sprzeciw jest nie tylko moralnie dopuszczalny lecz moralnie obowiązujący, tym bardziej jeśli dana władza działa w sposób sprzeczny czy to z dobrem rodziny i tym samym narodu, czy nie do pogodzenia z etycznymi zasadami wojny sprawiedliwej. Przykład z historii: moralnym obowiązkiem było unikanie służby wojskowej w armii hitlerowskiej, o ile było jasne rozeznanie co do zbrodniczych celów i działań tej armii. 

Jak zaznaczyłem, sama służba wojskowa nie musić oznaczać udziału w wojnie, to znaczy w danym momencie zwykle nie wiadomo, do jakich celów władza zechce użyć wojska. Jeśli z prawdopodobieństwem można założyć, że dane państwo nie użyje swego wojska do wojny niesprawiedliwej, wówczas wolno brać udział w służbie wojskowej, która zwykle jest przygotowaniem do działań wojennych przynajmniej potencjalnych. 

Wchodzi tutaj kwestia, czy lepszym rozwiązaniem dla obronności kraju jest armia zawodowa czy też powszechny obowiązek służby wojskowej. Z całą pewnością powszechny obowiązek nie może stać w sprzeczności ani z dobrem rodzin, ani z wolnością sumienia. Innymi słowy: państwo nie ma prawa narzucać udziału w działaniach wojennych ani w ich przygotowaniu (w postaci obowiązkowej służby wojskowej), jeśli nie istnieje konieczność zbrojnej obrony dobra wspólnego, a nie tylko interesów danej władzy. 

Oczywiście jest tutaj kwestia oceny zarówno konieczności jak interesów. Kryteria powinne być tutaj obiektywne, czyli zgodność z prawem naturalnym, a równocześnie państwo powinno respektować osąd sumienia, który jest zgodny z tym prawem. Także państwo nie ma prawa działać wbrew prawu naturalnemu, czyli wbrew dobru rodzin, czy w sprzeczności z zasadami wojny sprawiedliwej.

Podsumowując:
Unikanie narzuconej przez państwo służby wojskowej jest moralnie w porządku, o ile ten obowiązek nie wynika bezpośrednio z prawa naturalnego, konkretnie z obowiązku obrony naturalnej podstawowej komórki społecznej jaką jest rodzina. Dotyczy to także już przygotowania do życia w rodzinie. Przynajmniej teoretycznie może być tak, że obowiązek służby wojskowej służy przygotowaniu do życia rodzinnego i społecznego. To musi być jednak wyraźnie zamierzone oraz zasadniczo realizowane, by wynikał z tego moralny obowiązek udziału w służbie wojskowej. 

Na koniec parę uwag historycznych:
Wprawdzie już w starożytnej republice rzymskiej - ale nie w imperium rzymskim - istniał rodzaj powszechnego obowiązku wojskowego, a władcy w swoich państwach dorywczo i doraźnie zobowiązywali swoich poddanych do walki zbrojnej (jak król szwedzki Gustaw II Adolf w XVII w. oraz inni władcy protestanccy), to jednak dopiero rewolucja masońska we Francji wprowadziła w 1793 r. powszechną rekrutację do służby wojennej (levée en masse). W te ślady poszły Prusy w 1871 r. oraz Rosja w 1874 r. Powszechna służba wojska umożliwiła uformowanie masowych armij, co z kolei umożliwiło wojny światowe w XX w., czyli masowe zabijanie i niszczenie w skali nieznanej dotychczas w historii. 
Zaś pod względem prawnym powszechna służba wojskowa jest właściwie okresową pracą przymusową, co stanowi problem pod względem przynajmniej moralnym i jest co do definicji, dokładnie biorąc, sprzeczne z tzw. europejską konwencją praw człowieka (według art. 4 stanowi wyjątek sprzeczny z ogólną zasadą wolnego wyboru pracy). 

65 komentarzy:

  1. Tak więc Państwo może przywrócić powszechny obowiązek służby wojskowej na stałe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obowiązkowej służby wojskowej w normalnych warunkach nie można wystarczająco uzasadnić moralnie. Innymi słowy: powszechny obowiązek służby wojskowej poza koniecznością obrony bytu rodzin i narodu jest sprzeczny z prawem naturalnym i tym samym niemoralny.

      Usuń
    2. Niemoralność powszechnego obowiązku służby wojskowej dotyczy tylko ojców rodzin, kalek itp. czy także młodych pełnoletnich? Bo rozumiem niemoralność werbowania ojców rodzin do wojska, ale niemoralność poboru młodych zaraz po szkole już nie. Jestem pewien, że gdyby w Polsce była jednoroczna obowiązkowa służba wojskowa tylko dla osób bezdzietnych po ukończeniu 18 lat to było by mniej zniewieściałych mężczyzn lub nierobów, a więcej kandydatów na dobrych mężów.

      Usuń
    3. Słuszna uwaga. Rzeczywiście ograniczenie obowiązkowej służby wojskowej do świeckich kawalerów bezdzietnych byłoby sensowne. Jednak to już nie byłby obowiązek powszechny.

      Usuń
    4. Dlaczego ojciec rodziny ma być uprzywilejowany? Czy Kawalerowie nie maja narzeczonych, schorowanych rodziców, pracy czy innych zobowiązań?
      Skoro powszechny obowiązek służby wojskowej w normalnych warunkach jest niemoralny to jest niemoralny i koniec kropka.
      A jeśli ktoś nas atakuje to powinni iść do walki wszyscy: od ojca po kawalera. W jaki sposób ojciec chce bronic rodziny podczas wojny nie sięgając po broń na froncie? W kuchni w fartuszku podlewając kwiaty?
      Jeśli nasz rząd chce komuś "pomagać" niech idą ci z wiejskiej. A jeśli kogoś interesują militaria nich idzie na zawodowego żołnierza.

      Ja jestem kawalerem i nie uważam się za zniewieściałego i nieroba. Mało tego: kawalerem pozostanę do śmierci, bo tak wybrałem i nie mam zamiaru rzucać pracy i robić przerwy w życiorysie, bo ktoś chce sobie układ geopolityczny zmienić dla swoich interesów... .

      Księże, jeśli obowiązek służby wojskowej w normalnych warunkach jest niemoralny, jak sam Ksiądz napisał, to jego niemoralność nie może ulec zmianie ze względu na stan cywilny powoływanego, bo jak również Ksiądz napisał, kryterium nie jest tylko dobro rodziny, ale i wolność sumienia.

      ERGO: w normalnych warunkach wojsko zawodowe, a gdy jesteśmy atakowani bezczelnie atakowani walczymy wszyscy!

      Usuń
    5. Chodzi o sytuację, gdy powszechny - ograniczony do kawalerów - obowiązek służby wojskowej jest konieczny dla obronności kraju.
      Ojciec rodziny wypełnia istotną rolę społeczną w swojej rodzinie jako mąż i ojciec. Jego śmierć na wojnie jest poważną stratą zwłaszcza dla niewinnych dzieci.
      Natomiast kawaler pod względem stanu nie przyczynia się do bytu biologicznego narodu, zwłaszcza, gdy z własnej woli pozostaje w tym stanie, a nie z powodu np. niepełnosprawności.

      Usuń
    6. Tu autor pytania w tekście. Jestem 20 letnim młodzieńcem, któremu odłożono pobór jedynie ze względu na studia. I tak chyba grozi mi pobór do wieku 26 lat (w moim kraju), o ile się nie ożenię, nie emigruję lub nie pójdę na dłuższe studia.
      Z tym poborem nawet tylko ludzi młodych to mam problem, bo mam całkowicie inne plany życiowe niż życie przez kilka miesięcy z dala od domu, z nierzadko szorstkimi lub nawet zbirowatymi sąsiadami, według surowej dyscypliny i z besensownymi czasem zadaniami, czy to oficjalnie, czy nie (jak czolganie sie po bagnie, lub nawet zawiazanie oczu i zrobienie kroku na oślep w przerębel). Nie mówiąc już o nieoficjalnych systemach niemal kastowych, które zdarzają się w wojsku.

      Usuń
    7. Rozumiem teraz, ale dalej się będę upierał, ze jeśli już obowiązkowa służba wojskowa była by uzasadniona moralnie to liczebność wojska składająca się z samych kawalerów byłaby niewystarczająca, a po drugie i najważniejsze: moment gdy obowiązkowa służba wojskowa staje się moralnie dozwolona to nie jest moment jakiś okolicznych potyczek tylko tragedia na całego i najroztropniejszym jest ubrać i tak takiego ojca w kamasze niż by miałbyc zaszlachtowany we własnej zagrodzie z cała rodzina… .
      Nie wyobrażam sobie by na II WŚ brali udział tylko kawalerowie a ojcowie czekali spokojnie w swoich domostwach na….smierć… (bo tak w praktyce to by wyglądało)

      Czy zatem rotmistrz Pilecki, wg. Księdza, popełnił błąd robiąc co robił?

      Usuń
    8. Przede wszystkim: gdyby nie protestancko-masoński pomysł powszechnej rekrutacji, to najprawdopodobniej nie byłoby wojen światowych.
      Po drugie, czym innym jest powszechna obowiązkowa służba wojskowa, czyli parę lat wyciętych z normalnego życiorysu, gdzie chłopaki są bardziej bezsensownie demoralizowane niż czegokolwiek uczone, a czym innym powszechna obronność w razie wojny. Obronność można zapewnić bez takiej przerwy w życiorysie, lecz przez szkolenia np. weekendowe na wypadek wojny.
      Po trzecie, uchodząca za najlepszą armię na świecie US Army jest zawodowa, co oznacza profesjonalność. W obecnych czasach, gdy na wojnie bardziej liczy się technologia, a nie mięso armatnie, tym bardziej bezsensowny, a wręcz wysoce szkodliwy moralnie i społecznie jest powszechny pobór do tzw. służby zasadniczej.
      Po czwarte, Pilecki został wychowany w określonych schematach, których powiązań ideologicznych raczej nie rozumiał, choć je wypełnił swoim bohaterstwem. Zresztą był żołnierzem zawodowym, nie z łapanki tzw. zasadniczej służby.

      Usuń
    9. To teraz mam (Anonimowy 21:22) jeszcze takie pytanie: czy ta gotowość do obrony w weekendy na wypadek wojny jest obowiązkiem moralnym, czy tylko sensowną możliwością?

      Usuń
    10. A mnie zastanawia taka sytuacja: co jeśli jakiś mężczyzna odczuwa skłonności homoseksualne, ale żyje w czystości i zgodnie z nauczaniem kościoła. Jest trochę zniewieściały, ale chce z tego wyjść. Czy w porządku jest przymusowe branie takich osób do wojska, nawet tylko w przypadku ważnego zagrożenia? Bo po pierwsze może tam być dużo okazji do zgrzeszenia, a po drugie ta "zniewieściałość" która jest trudna do odrzucenia (np. ruchy ciała czy brak upodobania w sporcie) może być poważnym trudem dla takiej osoby, powodem do traumy, może też być powodem kpin otoczenia. Co ksiądz o tym myśli?

      Usuń
    11. Ad Anonimowy 29 stycznia 2022 14:11
      Według mnie zależy czy w czasie pokoju czy wojny. Gdy jest pokój to nie powinno się go brać do wojska, bo wtedy jest dużo okazji do zgrzeszenia czy to myślą czy to uczynkiem. Co innego wojna. Podczas wojny jest zupełnie inaczej niż podczas pokoju. Gdyby taki homoseksualista został wzięty do wojska to od razu przekierowaliby go na front, gdzie broniłby jakieś barykady albo czegoś innego. Gdy ktoś jest pod ostrzałem i ryzykuje życiem to nie myśli o przyjemnościach cielesnych (tak przyjamniej jest z normalnymi mężczyznami), gdyż głowa jest zajęta czymś innym. Co do kpin otoczenia to myślę, że człowiek, który przeżył cudem walkę będzie zajęty radowaniem się, że ocalał albo będzie opłakiwał zmarłych kolegów, a "zniewieściały" kolega, który żyje byłby na drugim planie. Tak więc taki człowiek, który ma problemy tego typu będzie miał mniej trudu (podczas walk wyręczy go strach).

      Usuń
    12. Powtórzę pytanie: czy ta gotowość do obrony w weekendy na wypadek wojny jest obowiązkiem moralnym, czy tylko sensowną możliwością?

      Usuń
    13. teologkatolicki9 sierpnia 2023 10:06

      Jeśli jest zagrożenie w niedzielę czy święto, to oczywiście jest obowiązek gotowości do obrony.

      Usuń
    14. Nie o to chodzi. Przyznam, że nie pomyślałem o powtórzeniu także kontekstu sprzed 1,5 roku. Chodzi o szkolenia wojskowe w weekendy i czy uczestniczenie w nich jest obowiązkiem moralnym (jako postulowana lub oferowana przez niektóre państwa alternatywa do służby długotrwałej) czególnie w obecnej sytuacji geopolitycznej (z jednej strony, zagrożenie Rosji, z drugiej, zapewnienie przynajmnej teoretyczne obronności przez wojsko zawodowe i NATO).

      Usuń
    15. teologkatolicki9 sierpnia 2023 16:26

      Szkolenie jest składnikiem pełnienia służby obronnej. Dlatego jeśli jest konieczność odbywania w niedziele i święta, to jest dopuszczalne. To nie ma jednak prawa wykluczać świętowania niedzieli czy święta, czyli przede wszystkim uczestniczenia we Mszy św.

      Usuń
    16. Sprecyzuję. Chodzi o młodzieńców poborowych. I właśnie w tej sytuacji jaką mamy obecnie, czy istnieje obowiązek szkoleń wojskowych w weekendy dla młodzieńców, jeśli nie chcą oni służby poborowej długotrwałej? Bo służba długotrwała została omówiona w tekście i komentarzach.

      Usuń
    17. Chodzi o to, że jest wyraźnie napisane, że nie może być przymusowej służby wojskowej poborowej. A ja pytam, czy te szkolenia do wojska na weekendy są obowiązkiem. To znaczy, czy zapewnienie obronności to obowiązek każdego (lub przynajmniej każdego kawalera) czy też jest w porządku zostawienie tego ochotnikom tudzież wojsku zawodowemu?

      Usuń
  2. Wiem, że pytanie trochę z innej beczki, ale czy jak Putin ruszy na Ukrainę to czy Polska mogłaby odzyskać Lwów? Pytam się bo pewien sedewakantysta, a jednocześnie narodowiec stwierdził, że tak jak Polacy w 38 odzyskali Zaolzie tak można by było odzyskać Lwów w razie walk. Czy odzyskanie terenu bezprawnie zabranego jest casus belli który czyni wojnę sprawiedliwą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosiłbym Wielebnego o odpowiedź. Z jednej strony Polska ma prawo do Lwowa (żaden LEGALNY rząd nie zrzekł się tego prawa) tak więc de iure Lwów jest Polski, a przejęcie stanowi tylko sprawienie by należał także de facto. Z drugiej strony mogłoby to rozdrapać stare rany.

      Usuń
    2. To jest kwestia tylko o tyle teologiczna, o ile chodzi o wojnę sprawiedliwą. Samo odzyskanie bezprawnie zagrabionego terytorium nie uzasadnia dostatecznie wojny sprawiedliwej. Wojna sprawiedliwa musi dotyczyć wartości wyższej oraz być ostatecznym i proporcjonalym środkiem.

      Usuń
    3. Rozumiem. Wiem, że pytanie kontrowersyjne, ale czy według Xiędza tereny zabrane przez ZSRR w 1939r. powinny wrócić do Polski?

      Usuń
    4. Nie wypowiadam się w kwestiach politycznych.

      Usuń
    5. Rozumiem.

      Usuń
    6. Ad "Anonimowy"
      Kwestia przynależności Lwowa to sprawa o wiele bardziej skomplikowana. Tereny wokół Lwowa
      (choć nie sam Lwów) zostały po pierwszej wojnie światowej przyłączone do Polski przymusowo, podczas wojny z Ukrainą Zachodnią. W okresie międzywojennym była wokół Lwowa, a i w samym mieście, znaczna ludność ukraińska, która była źle traktowana. Do tego Polska dostała ziemie tzw. poniemieckie w pewnym stopniu jako jak gdyby rekompensatę za stratę tzw. Kresów. Obecnie prawie nie ma tam Polaków, a tamte tereny są zamieszkane już w większości przez Ukraińców, a region ma sławę najbardziej nacjonalistycznego
      (a nawet radykalniej niż nacjonalizm) i najbardziej ukraińskiego. Do tego nie jest to bogaty teren. Przyłączenie do Polski (poza innymi aspektami) nie tylko mijałoby się z granicami etnicznymi, ale też destabilizowałoby Polskę zarówno ekonomicznie, jak też socjalnie. Skończyłoby się to w najlepszym wypadku protestami i ponownym oddzieleniem.

      Usuń
    7. Proponuję od razu zająć Ruś aż po nadniestrze ;)

      Usuń
    8. Co do owego podboju Lwowa to był to pomysł sedewakantysty-narodowca, a nie mój, to raz. Po drugie ja nawet z nim polemizowałem na ten temat pod jego wpisem o Zaolziu (link do wpisu:https://tenetetraditiones.blogspot.com/2022/01/zapomniana-rocznica.html).

      Usuń
    9. PS. Polemika to punkty od 3 do 4(Krytyka pomysłu podboju ze względu na opinię międzynarodową), 5 poświęciłem obronie episkopatu przed krytyką narodowego radykała.

      Usuń
  3. Dlaczego Xiądz twierdzi, że obowiązki jakiekolwiek muszą wynikać z prawa naturalnego? Przecież niektóre podatki nie wynikają z prawa naturalnego (przykład: podatek od brody za czasów cara Piotra I), a to nie oznacza, że nie obowiązują. Tym sposobem można w ogóle nie przestrzegać prawa stanowionego przez rządzących bo uzna się, że "nie uzna się", że wynikają z prawa naturalnego (tym sposobem można zanegować każde prawo niedotykające wprost moralności takie jak podatki). Według mnie prawo państwowe musi nie być w sprzeczności z prawem naturalnym zaś nie musi z niego wynikać (przykład: gdyby rządzący wprowadzili zakaz posiadania aut o kolorze czerwonym, to zakaz obowiązywałby, bo nie jest sprzeczny z prawem naturalny). Według mnie kryterium jest jedynie brak sprzeczności z prawem naturalnym, a nie podparcie się nim. Władza jest od Boga i ma kompetencje ustawodawcze, czyli do tworzenia prawa, nie tylko do jego wykonywania, więc może nie tylko karać złodziei, lecz także wprowadzać głupie prawa o ile nie są one rażąco sprzeczne z prawem naturalnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Państwo jako instytucja wynika z prawa naturalnego i tym samym jemu podlega. Tym samym także wszelkie prawa i obowiązki wyznaczane czy narzucane przez państwo muszą mieć podstawy w prawie naturalnym. Oczywiście ostatecznym autorytetem jest Bóg, od którego pochodzi prawo naturalne. Dlatego władza państwowa nie jest i nie może być absolutna.

      Usuń
    2. A sam brak sprzeczności nie wystarczy?

      Usuń
    3. Chodziło mi o to czy prawo, które nie wynika z prawa naturalnego, lecz jednocześnie nie jest z nim sprzeczne obowiązuje.

      Usuń
    4. Prawo, które nie wynika ani z prawa naturalnego, ani z Bożego Objawienia, nie jest prawem, lecz swawolą władzy, która wcześniej czy później prowadzi do zbrodni i katastrofy.

      Usuń
    5. Tu jest blog katolickiego teologa. Tu jest mowa o moralności, a nie o legalności prawa państwowego. Prawo państwowe sprzeczne z prawem naturalnym obowiązuje jego poddanych i przebywających na jego terytorium. Ale z punktu widzenia moralności nikt nie ma obowiązku go przestrzegać.
      Co nie znaczy, że państwo nie będzie takich osobników wracać do lochów i wieszać.

      Usuń
    6. Nie. Prawo państwowe sprzeczne z prawem naturalnym nie obowiązuje moralnie. Jedynie wolno się jemu poddać pod ciężkim przymusem.

      Usuń
    7. A czy nakaz noszenia maseczek jest sprzeczny z prawem naturalnym?

      Usuń
    8. I czy obowiązuje on w sumieniu?

      Usuń
  4. >> gdyby rządzący wprowadzili zakaz posiadania aut o kolorze czerwonym, to zakaz obowiązywałby, bo nie jest sprzeczny z prawem naturalnym ---------- Jeżeli zakaz taki nie miałby jakiegoś racjonalnego uzasadnienia, to BYŁBY sprzeczny z prawem naturalnym w tym sensie, że stanowiłby przymuszanie do czegoś głupiego, nierozumnego, niepotrzebnego; tym samym np. marnowanie czasu i wysiłku obywateli etc. Myślę, że dałoby się to, być może w trochę pośredni sposób, sklasyfikować jako sprzeczne z prawem naturalnym, z rozumnie pojętym dobrem wspólnym itd. P.S. Prosiłbym księdza o odniesienie się w jakimś wpisie - albo w komentarzu - do koncepcji mowy defensywnej ks. Ślipko, która jest moim zdaniem znacznie sensowniejszym rozwiązaniem kwestii obrony sekretu niż dziwne konstrukcje typu "zastrzeżenia domyślne" czy "mowa zawikłana". Przypomnijmy: wg ks. Ślipko kłamać nie wolno, ale podawanie fałszywej informacji oprawcy / napastnikowi po prostu nie jest kłamstwem, nie leży w jego zakresie [jeżeli podaje się ją celem uniknięcia niesprawiedliwości].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. X. Ślipko nie jest w kwestii w zgodzie z nauczaniem Kościoła i tradycyjną teologią moralną. Jest prosta definicja kłamstwa: świadome powiedzenie czegoś sprzecznego z posiadaną wiedzą. Zawsze można milczeć, ale kłamstwo jest zawsze kłamstwem.

      Usuń
    2. Przy okazji: jak jest z żartami polegającymi na powiedzeniu jawnej nieprawdy z komicznym efektem? Albo np. jak ocenić, gdy ktoś udaje jakąś osobę lub sytuację w ramach kawału, a potem mówi, że to był kawał?

      Usuń
    3. Ale już kluczenie [restrykcja mentalna] miałoby nie być kłamstwem? Mimo że oczywistą intencją tego kluczenia jest wprowadzenie drugiej osoby w błąd? Mimo że te dziwne zastrzeżenia są przecież obliczone na to, że "przeciwnik" zrozumie je niezgodnie ze stanem faktycznym? Wydawałoby się, że istotą zagadnienia nie jest to, co nam, excuse moi, wypływa literalnie z ust, tylko to, jaki faktycznie komunikat chcemy przekazać.

      Usuń
    4. To nie jest kluczenie. To jest wypowiedź prawdziwa, która może - i powinna być - odpowiednio zrozumiana przez adresata.

      Usuń
    5. Jak niby taka restrykcja mentalna powinna być odpowiednio zrozumiana przez adresata? Jako przykład podam ten z szczepionką. Jak niby urzędnik czy ktoś inny kto się pyta ma wiedzieć, że ktoś poprzez przyjęcie szczepionki rozumie przyjęcie w rękaw. Przecież do niemożliwe.
      Podam przykład: pewien ksiądz (Ksiądz I) ma parafię. Jeden z księży (Ksiądz II) głoszący z ambony świadomie fałszywe teologiczne doktryny chce odprawiać w niedzielę mszę omijając pewne jej części, które są obowiązkowe w rubrykach- credo, modlitwę eucharystyczną i epiklezę (te 3 elementy dla przykładu). Ksiądz II prosi plebana o to by ten koncelebrował z nim sprzecznie z rubrykami. Ksiądz I pyta się swojego biskupa (który ma kochankę na boku i jest prywatnie przyjacielem Księdza II) o to czy Ksiądz II ma indult. Biskup mu odpowiada "Jak Boga kocham Ksiądz II ma indult i jak Boga kocham został on opublikowany". Jak wiadomo ten kto grzeszy ciężko Boga nie kocha (o owym ciężkim grzeszeniu Ksiądz I nie wie). Ksiądz I przekonany, że Ksiądz II ma indult, koncelebruje z nim mszę wbrew rubrykom. Czy to co zrobił biskup w tym przykładzie nie jest kluczeniem?
      Na koniec dodam, że ów przykład nie ma na celu obalić twierdzenia, że restrykcja mentalna jest dopuszczalna tylko wskazać, że jest ona manewrowanie słowem, a nie podawanie zdań, które można zinterpretować właściwie.
      Bóg zapłać za odpowiedź.

      Usuń
    6. >> To nie jest kluczenie. To jest wypowiedź prawdziwa, która może - i powinna być - odpowiednio zrozumiana przez adresata.

      -------- Ale przecież naszym celem nie jest wytworzenie jakiejś sytuacji w rodzaju "adresat wie, że my wiemy, że on wie, że my nie chcemy powiedzieć prawdy", tylko wprowadzenie adresata w błąd. Jaki inny sens miałaby mieć "restrykcja myślna"?

      Usuń
  5. A czy państwo może zrobić powszechny pobór do wojska, gdy wybuchnie wojna domowa lub gdy ktoś zaatakuje kraj?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wojna jest sprawiedliwa, czyli spełnia wszystkie warunki określone w katolickiej teologii moralnej, zwłaszcza konieczność orężnej walki dla godziwego i wysokiego rangą celu, czyli brak innych środków do tego celu oprócz powszechnego poboru, wówczas godziwy jest powszechny obowiązek służby wojskowej.

      Usuń
    2. A czy rozpoczęcie wojny w celu zakazania aborcji w innym kraju jest etyczne? W sensie chodzi o sytuację w której państwo A chce podbić państwo B rządzone przez lewaków, by móc tam zakazać na terenie kraju B zbrodni aborcji.

      Usuń
    3. Jednym z warunków wojna sprawiedliwej jest, że działania wojenne są ostatnim środkiem do uzyskania celu. Jeśli wojna jest jedynym i koniecznym środkiem do ratowania życia nienarodzonych, to jest wojną sprawiedliwą (przy spełnieniu też innych warunków).

      Usuń
    4. A jakie są inne warunki?

      Usuń
  6. > Mówiąc w skrócie: obowiązek obrony kraju i państwa jest podrzędny wobec obowiązków rodzinnych. On czerpie swoją moc z powinności wobec rodziny, nie odwrotnie ..
    > Unikanie narzuconej przez państwo służby wojskowej jest moralnie w porządku, o ile ten obowiązek nie wynika bezpośrednio z prawa naturalnego, konkretnie z obowiązku obrony naturalnej podstawowej komórki społecznej jaką jest rodzina.
    To nie jest katolickie nauczanie, przeciwnie! Jest to pewnie spowodowane pewną formą personalizmu, indywidualizmu i liberalizmu, które niestety wypaczyły doktrynę katolicką w daleko idący sposób, czy dokładniej stanowią od niej odejście.To absolutystyczny familiocentryzm to jakaś reminiscencja z Wojtyły.
    Dzisiaj niestety jest wśród księży bardzo modne branie swoich prywatnych przekonań za nauczenie Kościoła, pewnie na zasadzie, jestem księdzem i tak myślę, więc to jest katolickie, a często wcale nie jest.
    Zacznijmy od fundamentów teologicznych, które można by tutaj wspomóc cytatami ze św. Tomasza z Akwinu, które może teraz pominę.
    Wszystko, co stworzone, jest w jakiś sposób podobne do Stwórcy, jest bliższym lub dalszym odbiciem Jego Dobra, Piękna, Prawdy, ... Najbardziej przypomina Boga nie jedno określone stworzenie, ale całość stworzenia. Mówi o tym Księga Rodzaju, gdzie Bóg określa pojedyncze stworzenia jako dobre: i widział Bóg, że to co uczynił jest dobre, a całość stworzenia jako bardzo dobre: i widział Bóg, że wszystko, co uczynił, jest bardzo dobre.
    Wszystko, co stworzone, każdy byt, ma swoją rolę nie ze względu na siebie samo, ale ze względu na przewidzianą dla niego rolę w stworzonym uniwersum. Odgrywając tę rolę spełnia się, wbrew temu co twierdzą personaliści, indywidualiści, liberałowie i Wielebny Ksiądz.
    Na tej zasadzie, dobro wspólne narodu lub a tym bardziej państwa, jego harmonijne życie, jest doskonalszym odbiciem Boga i wyższym dobrem niż dobro jednostki, czy nawet rodziny. Stąd wynika, że w chwili zagrożenia, obywatele mają obowiązek obrony swojego kraju, także kosztem pozostawienia swoich rodzin. To oczywiste i pisze o tym św. Tomasz.
    Rodzina jest też dobrem niższym niż dobro Państwa. Zresztą dobro rodziny - jak wykazuje św. Tomasz - w ogromnej mierze zależy od państwa i społeczeństwa, bo nie można dobrze żyć tam, gdzie panuje bezprawie i chaos, a tak jest tam, gdzie państwa brak lub gdzie działa ono niewłaściwie. Rodzina jest w pewnym sensie społecznością, ale zupełnie niewystarczającą, także dla rozwoju jej członków, dla nabycia przez nich cnoty sprawiedliwości. Sprawiedliwość bowiem jest oddaniem tego, co się innym należy, a w rodzinie stopień inności jest tak niewielki, że trudno mówić o sprawiedliwości w pełnym sensie. Tak dowodzi i naucza św. Tomasz.
    Szkoda, że Wielebny Ksiądz nie postarał się dowiedzieć, jakie jest nauczanie Kościoła na ten temat, np. zaglądając do pism św, Tomasza z Akwinu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę podać odpowiednie cytaty ze św. Tomasza. Czas do godz. 20ej dzisiaj. W przeciwnym razie komentarz zostanie usunięty.

      Usuń
    2. Myślę, że Tomasz nie mógł twierdzić, że państwo jest emanacją narodu, więc nie spodziewam się cytatów które potwierdzałyby twierdzenia z tego wpisu. Koneczny wskazuje, że naród jest wtórny do państwa i pierwsze powstały dopiero w XV. Najpierw musiała się wyemancypować rodzina z rodu i to było możliwe dzięki ewangelizacji. Nauczanie Kościoła jest kluczowe w rozwoju wg łańcuszka:
      rodzina => społeczności => społeczenstwo => naród

      Usuń
    3. Jednak relacja państwo-naród może być także wypaczona, jak np. przymusowa asymilacja mieszkańców Francji do kultury Paryża i okolic po "Wielkiej" rewolucji, połączenie poszczególnych grup etno-językowych wg. wątpliwych kryteriów (jak np. Niemcy i Włosi), albo wręcz uznawanie za jeden naród odmiennych grup (np. Belgia, której monarcha nosi nawet tytuł "Król BELGÓW".)

      Usuń
    4. To co w końcu z nauczanien Św. Tomasza w sprawie hierarchii wartości naród-rodzina? I czy anonimowy nie godzi w nauczanie Kościoła wymieniając personalizm w jednym krytycznym zdaniu z indywidualizmem i liberalizmem?

      Usuń
  7. W takim razie proszę o ocenę moralną powstania styczniowego, ewentualnie innych rebelii, kiedy są uzasadnione domyślam się, ale konkretnie te, w kontekście postawy dyktatora Traugutta (sam był przeciw) oraz ówczesnego Ojca Świętego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam sprawy dobrze pod względem historycznym. Jednak, o ile mi wiadomo, żadne powstanie nie spełniało następującego warunku koniecznego: odpowiedniości środków, czyli zastosowanie środków wystarczających do osiągnięcia sprawiedliwego celu. Innym słowy: sprawiedliwy, słuszny cel nie wystarczy do moralnej godziwości danego przedsięwzięcia zbrojnego.

      Usuń
  8. A jak do wszystko odnieść do PŚ w którym Pan Jezusa odpowiedział żołnierzowi by poprzestał na swoim żołdzie?
    Przecież służba w wojsku rzymskim nie była sprawiedliwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłby Ksiadz odpisac? Bo to ciekawe. Z Pisma Świętego wynika, że służba w wojsku rzymskim nie była grzechem, a taki sw. Maksymilian został ścięty mieczem bo odmówił służby powołując się na to, że jest chrześcijanien.

      Usuń
    2. Skoro Ksiądz nie odpowiada, to ja odpowiem. Armia rzymska ulegała zmianom w czasie. W czasach Jezusa taka służba mogła być sprawiedliwa zaś stała się niesprawiedliwą w czasie życia św. Maksymiliana.

      Usuń
  9. Powstanie styczniowe nie mogło się udać, było w niewłaściwym momencie historycznym i nie miało odpowiednich środków. Jestem historykiem i nie mogę ocenić go inaczej jak negatywnie. Co innego powstanie wielkopolskie, które było dobrze zaplanowane i służyło obronie polskich rodzin przed potencjalnymi represjami niemieckimi .-odpowiedź historyka nt. powstania styczniowego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam takie pytania:
    1. Jak traktować pójście do walki żonatych mężczyzn (a może nawet kobiet i niepełnoletnich) kiedy mówimy o małej społeczności, kiedy alternatywą jest jej zagłada? Albo gdy w społeczności nie wystarcza kawalerów do obrony
    2. Jak traktować sytuację, w której nie ma szans na wygranie wojny obronnej, ale mężczyźni wolą zginąć i zadać najeźdźcom jak największe straty, niż im służyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Sama konieczność nie wystarczy. Dla godziwości moralnej istotne jest także, że pójście na wojnę daje realne szanse obrony wartości wyższych i sprawiedliwości. Tutaj oczywiście jest problem oceny takiej szansy. Zasadniczo mogą uczynić tylko przywódcy państwa i dowódcy wojsk. Tak więc oni ponoszą moralną odpowiedzialność za godziwość udziału w wojnie. Jednak poszczególny obywatel nie ma obowiązku ślepego ufania ich kompetencji, wiedzy i dobrej woli.
      2. Jeśli nie ma szans na wygranie wojny obronnej, wówczas nie jest spełniony jest z istotnych warunków wojny sprawiedliwej, gdyż musi być ona środkiem odpowiednim i niezbędnym dla osiągnięcia danego celu, czyli obrony. Proferowanie zginięcia i zadania strat wrogowi zasadniczo nie jest wystarczającym powodem, ponieważ nie bierze pod uwagę straty dla własnej rodziny i narodu. Obce panowanie nie wyklucza całkowicie służby własnej rodzinie i narodowi.

      Usuń
    2. Ad 1. Mówię o skali takiej mniejszej, gdy np. głowa rodziny (ewentualnie kilku ojców na wsi) chwyta za przechowywaną w domach broń, żeby bronić rodzin przed małymi oddziałami nieprzyjacielskimi lub maruderami czy innymi bandytami

      Usuń
    3. I jeszcze pozostaje kwestia, jak postąpić, kiedy alternatywą poboru do wojska wszystkich mężczyzn jest niechybna śmierć z rąk wroga.

      Usuń