Po raz kolejny znany publicysta Tomasz Terlikowski poruszył ważny i aktualny temat fundamentalno-teologiczny, zapraszając jednak nie teologów, lecz filozofów z wykształcenia, aczkolwiek jeden z dwóch zaproszonych jest xiędzem i tym samym powinien reprezentować także, nawet przede wszystkim, teologię katolicką. W trakcie dwuczęściowego programu okazuje się, że zdominowany został przez pozycję prezentowaną przez świeckiego filozofa-publicystę o poglądach dość wyraźnie ateistycznych i neomarxistowskich, z przyzwoleniem prowadzącego i zasadniczym wtórowaniem przez xiędza. By czytelnicy mogli najpierw sami zapoznać się z treścią programu, podaję zarówno linki jak też zapis istotnych dla tematu wypowiedzi. Następnie streszczę najważniejsze treści w formie poszczególnych tez, odnosząc się do nich.
Część I:
https://www.youtube.com/watch?v=Vz_0E6vkeKo
Tomasz Stawiszyński: "Ja jestem zwolennikiem takiego stanowiska, że między nauką a religią istnieje konflikt, i to są dwie zupełnie odmienne dziedziny i życia społecznego i dwie odmienne dziedziny nazwijmy to refleksji czy dwie odmienne dziedziny intelektualne. Myślę, że bardzo wiele religię od nauki różni, przede wszystkim sposób osiągania pewnych twierdzeń. I w tym aspekcie, w którym religia jest także pewnym zespołem zdań o świecie, które mówią, jaki świat jest, skąd się świat wziął, jak świat jest skonstruowany, no to w tym obszarze konflikt między religią a nauką istnieje. No bo nauka jest metodą, systematyczną metodą osiągania prawdziwych czy maksymalnie prawdopodobnych twierdzeń o świecie, a religia jest w każdym razie jakimś zespołem takich twierdzeń i to niekiedy, i w historii i aktualnie są to zbiory, które się wykluczają po prostu."
Część II:
https://www.youtube.com/watch?v=aIfGwwp9JdM&feature=youtu.be
Tomasz Terlikowski: "Czy rzeczywiście jest tak, że między nauką a religią istnieje nieuchronny konflikt?"
X. Wojciech Grygiel: "Ja bym powiedział, że takiego konfliktu nie ma. Oczywiście, jeśli przyjmiemy rzeczywiście pozycję ateistyczną, to w ogóle problem znika. Natomiast jeśli przyjmiemy pozycję teistyczną, to ja bym się podparł czymś takim, o czym już mówił św. Augustyn a rozwinął św. Anzelm, o takiej frazie jak credo ut intelligam czyli wierzę aby rozumieć, a zatem wiara jest jakby dalszą perspektywą. My na płaszczyźnie racjonalnej dochodzimy do pewnego zrozumienia rzeczywistości i potem się to kończy. I rzeczywiście, żeby popatrzeć na głębszy sens tego wszystkiego, cośmy zbadali, załóżmy, naukowo, trzeba na to popatrzeć z perspektywy już teologicznej, religijnej. Ale ona właśnie zakłada jakby uznanie pewnego apriori metafizycznego w stosunku do dyskursu naukowego, dyskursu racjonalnego. Istnienie tego apriori rzeczywiście jest debatą teologiczną. Ale ja bym nie widział tego spięcia, ponieważ jeżeli popatrzymy na to, co odkrywa nauka, z perspektywy teologicznej, to to się jawi jako... teologia jawi się jako pewne rozszerzenie racjonalności. Dlatego św. Augustyn powiedział credo ut intelligam, wierzę aby rozumieć."
"Zawsze do spięć dochodzi, gdy jedna ze stron absolutyzuje pewne pojęcia. Bo gdyby się tych pojęć nie absolutyzowało, to by do spięć nie dochodziło. Bo albo jedni zamrażają jakiś ścisły punkt widzenia, albo drudzy, i obstają przy tym jako przy absolutnym. I mnie się wydaje, wtedy dochodzi do iskrzenia. "
Współrozmówca TS relacjonuje wypowiedź xWG, który gorliwie przytakuje: "Ja bym powiedział, że nauka współczesna nie zna pojęcia absolutności w tym sensie, w jakim ksiądz tego użył, ponieważ jest systemem powiedziałbym że niezwykle skromnym. Jest systemem który oczywiście tworzył się przez bardzo długi czas... Natomiast w tej aktualnej postaci no to jest system osiągania pewnych twierdzeń o świecie, nieustannego ich weryfikowania, sprawdzania. To jest także system niezwykle wyspecjalizowany... I w tym sensie absolutyzacja w tym sensie, w jakim występuje, jeśli występuje..."
"Gdy się przyjrzymy w jakim sposób obie te dyscypliny osiągają pewne twierdzenia o rzeczywistości, no to w jednym przypadku mamy wymóg i nakaz weryfikacji, sprawdzalności, nieustannego badania. stawiania hipotez. a następnie weryfikowania tych hipotez. tworzenie pewnych bardziej zwartych systemów czyli teorii, i nic tu nie jest z góry założone, tzn. jesteśmy w każdej chwili w nauce gotowi do tego..."
"Natomiast w religii mamy, co ksiądz właściwie wyraził we wcześniejszej swojej wypowiedzi, owo metafizyczne apriori, tzn. istnienie Boga jest założone z góry i dowód możemy ewentualnie do tego dorobić tzn. możemy się przyglądać rzeczywistości i uznawać, że coś w niej świadczy o tym, że Bóg istnieje. Natomiast hipotezy o istnieniu Boga w sensie ścisłym nikt, przynajmniej nie człowiek religijny, przynajmniej nie reprezentant religijnej instytucji, nie będzie poddawał tego typu weryfikacji, jakiej poddajemy tezy w nauce, bo to jest z góry wiadome."
WG wtóruje ponownie: "Tu się jak najbardziej zgadzam z tymi wszystkimi tezami, co było do tej pory powiedziane. Ja tylko chciałbym cały czas stać na stanowisku, że w nauce nie można dowodzić albo obalać istnienia Boga. Natomiast wydaje mi się, że sam fakt nauki nie czyni pytania o Boga pytaniem bezsensownym. Ja bym do tego stopnia tylko się posuwał. Więcej nie."
Zestawienie wypowiedzi TS oraz xWG ukazuje, że ich pogląd na postawiony problem stosunku między nauką a religią jest w gruncie rzeczy tożsamy, mimo pewnych różnic w szczegółach. Można go streścić w następujących tezach:
1. Religia i nauka wykluczają się, zarówno metodologicznie jak też treściowo. Moja odpowiedź: Brak choćby roboczego i prostego zdefiniowania pojęć nauka i religia, oraz używanie ich w sposób wieloznaczny prowadzi do kardynalnych błędów i tez służących własnej, błędnej koncepcji. Przede wszystkim błędem elementarnym jest utożsamianie nauki z naukami przyrodniczymi, o które w tej "dyskusji" zasadniczo chodzi. Oznacza to de facto negację charakteru naukowego zarówno filozofii i innych nauk humanistycznych, jak też zwłaszcza teologii. Elementarnym błędem pojęciowym jest także utożsamienie religii z teologią. Służy to negacji racjonalności teologii. Kryje się pod tym odgórne założenie irracjonalności zarówno religii jak też teologii, a ostatecznie sprzeczności między rozumem a religią, czyli właściwie ateistyczny pogląd na istotę religii, tudzież uzurpowanie sobie przez ten pogląd racjonalności i naukowości. Jest niepojęte, jak filozof chrześcijański, za którego uważa się T. Terlikowski, oraz xiądz katolicki W. Grygiel mogą bez sprzeciwu czy przynajmniej próby wyjaśnienia przysłuchiwać się wypowiadaniu takiej tezy i to nawet z widoczną aprobatą.
2. Podzielanie owej pozycji ateistycznej jest widoczne także w zdaniu x. Grygiela: "jeśli przyjmiemy rzeczywiście pozycję ateistyczną, to w ogóle problem znika". Widocznie według niego przyjęcie pozycji ateistycznej oznacza zażegnanie konfliktu z "nauką" (przez którą absurdalnie redukcjonistycznie rozumie jedynie przyrodnictwo), czyli że ateizm jest zgodny z "nauką". Jest to nic innego jak klasyczna pozycja marxizmu głosząca naukowość ateizmu. Natomiast niesamowite jest reprezentowanie takiej pozycji przez xiędza, pracownika naukowego papieskiej uczelni.
3. Zdanie "credo ut intelligam" (zresztą wypowiadane przez x. Grygiela za każdym razem językowo błędnie, z fałszywym akcentowaniem) nie pochodzi od św. Augustyna, lecz z "Proslogion" św. Anzelma, gdzie jest wstępem do tzw. ontologicznego dowodu na istnienie Boga. W wypowiedzi x. Grygiela jest użyte natomiast w zupełnie innym sensie, obcym zarówno wywodowi św. Anzelma jak też św. Augustyna, który - używając innych słów i w zupełnie innym kontekście tematycznym - odnosi się nie do istnienia Boga, lecz do wiary w treści Bożego Objawienia, które według teologii katolickiej wykraczają poza zakres prawd czysto rozumowych. Innymi słowy: x. Grygiel miesza i myli prawdy czysto rozumowe, które łączą teologię z innymi naukami, z prawdami wiary, czyli poznawalnymi tylko w akcie wiary w Boże Objawienie. Tym samym w sposób niechlujny i fałszywy już nawet metodycznie nadużywa słów św. Anzelma (fałszywie przypisywanych przez niego św. Augustynowi) do fałszywej, heretyckiej, sprzecznej z nauczaniem Kościoła tezy reprezentowanej przez niego w tym kontekście, mianowicie, jakoby niemożliwe było rozumowe poznanie istnienia Boga.
4. Bełkotliwa jest teza o "absolutyzowaniu pojęć", z którego rzekomo wynika konflikt. Teologia katolicka nigdy nie absolutyzuje pojęć, aczkolwiek w dogmatach wiary określa prawdy wiary za pomocą określonych pojęć. Po prostu nie ma innej możliwości wyrażania i definiowania prawd wiary. Czyżby to przeszkadzało x. Grygielowi? Czy ma to na myśli odrzucając "absolutyzowanie pojęć"? Problem jest innego rodzaju. Wskazują nań wszystkie dokumenty Kościoła w temacie oraz pisma teologów katolickich. Chodzi mianowicie o odróżnienie zakresu prawd objawionych i prawd naturalnych, rozumowych, które to odróżnienie powinno być znane x. Grygielowi, nawet jeśli je odrzuca. Konflikt między teologią a przyrodnictwem (naukami przyrodniczymi) nie jest konfliktem o pojęcia lecz o metodę, jej zakres, granice i kompetencje. A wynika to zarówno z oddzielania teologii od racjonalności - jak czynią to zgodnie ateiści, protestanci i moderniści (tzw. fideiści) - jak też z uprawiania przyrodnictwa na zasadach ideologii czyli światopoglądu, który pretenduje do zastąpienia religii i filozofii wraz z uzurpowaniem sobie wyłącznej naukowości.
5. Wraz z odrzuceniem "absolutyzacji pojęć" x. Grygiel odrzuca "zamrażanie jakiegoś ścisłego punktu widzenia", odnosząc to widocznie także do "religii", w tym widocznie także do teologii katolickiej i katolickiego nauczania prawdy. Te słowa można odnieść do wyrażanego przez niego wcześniej postulatu zastąpienia np. dogmatu o Transsubstancjacji innym pojęciem i tym samym dogmatem. Tym samym x. Grygiel opowiada się za tymczasowością i względnością katolickich prawd wiary, także tych nieomylnych i nieodwoływalnych. Czy zdaje sobie sprawę z tego, że popełnia tym samym herezję modernistyczną potępioną wielokrotnie przez Kościół?
6. Mówienie o istnieniu Boga jako "metafizycznym a priori" jest niczym innym jak negacją dogmatu Soboru Watykańskiego I, który mówi wprost o poznaniu istnienia Boga drogą wnioskowania z racjonalnego poznania rzeczy stworzonych. Innymi słowy: według nauczania Kościoła istnienie Boga jest poznaniem a posteriori, gdyż wychodzi od poznania rzeczywistości stworzonej.
7. Zdanie, że "w nauce nie można dowodzić albo obalać istnienia Boga", jest prawdziwe i zgodne z nauczaniem katolickim jedynie wówczas, gdy przez "naukę" rozumie się wyłącznie nauki ściśle przyrodnicze, tzn. stosujące ściśle metodę empiryczną, czyli fizyko-matematyczną, i ograniczające się z racji swej metody wyłącznie do rzeczywistości materialnej. Jak już wskazałem powyżej, takie rozumienie naukowości jest irracjonalne, ahistoryczne i zabobonne, znane w teorii nauk jako redukcjonizm o podłożu światopoglądowym, nie naukowym we właściwym sensie. Tym samym ten pogląd jest niegodny kogoś znającego choćby pobieżnie historię nauk i historię filozofii, tym bardziej filozofa.
Podsumowując: Niestety także w tym wystąpieniu x. Grygiel zasadniczo powtórzył swoje poglądy znane ze wcześniejszych wystąpień, jaskrawo sprzeczne z teologią katolicką, z nauczaniem Kościoła, a także nawet z elementarną wiedzą w dziedzinie, która ma być jego specjalnością, mianowicie filozofią nauk. Niepojęte jest ponowne publiczne wyrażanie takich poglądów i to reprezentując uczelnię katolicką.
Przy tej okazji czuję się w obowiązku wskazać na opinię odnośnie tez głoszonych przez x. Grygiela, pochodzącą z zupełnie innej strony, mianowicie z pozycji filozofa, który nota bene uzyskał zasadnicze wykształcenie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zachęcam do zapoznania się z następującą recenzją książki x. Grygiela, która jest chyba jego rozprawą habilitacyjną w dziedzinie filozofii:
http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php/pl/nowosci/39-fag-2014/856-fag-2014-art-13
>Uwaga: link obecnie widocznie nie działa, pewnie komuś ten text przeszkadzał. Oto nagłówek textu (przypuszczalnie autor by udostępnił na życzenie):
Dla tych, którzy nie mają czasu czy cierpliwości do czytania całej recenzji, zresztą bardzo solidnej i dość szczegółowej, podaję kilka zasadniczych cytatów sumarycznych:
Parafrazując wnioski i tytuł recenzji teolog katolicki jest zmuszony podsumować tezy głoszone przez x. Grygiela następująco: udawanie bycia katolikiem.
>Uwaga: link obecnie widocznie nie działa, pewnie komuś ten text przeszkadzał. Oto nagłówek textu (przypuszczalnie autor by udostępnił na życzenie):
Dla tych, którzy nie mają czasu czy cierpliwości do czytania całej recenzji, zresztą bardzo solidnej i dość szczegółowej, podaję kilka zasadniczych cytatów sumarycznych:
Parafrazując wnioski i tytuł recenzji teolog katolicki jest zmuszony podsumować tezy głoszone przez x. Grygiela następująco: udawanie bycia katolikiem.
Bardzo ciekawy wpis Czcigodnego Księdza. Ja mam zatem następujące, fundamentalne pytanie na początek do Księdza. Jakie widzi Ksiądz argumenty przeciwko definiowaniu pojęcia "nauka" jako jedynie przyrodniczych dyscyplin wiedzy?
OdpowiedzUsuńJa podam swoje uzasadnienie na rzecz takiego wąskiego traktowania i proszę dodatkowo o odniesienie się do mojego argumentu. Otóż biorąc pod uwagę, że:
1) filozofia była wcześniej niż wykształcił się system naukowy,
2) system naukowy wykształcił się właśnie w ramach filozofii i na bazie teorii filozoficznych, które ukształtowały paradygmat i metodę naukową,
3) biorąc pod uwagę 1 i 2 to filozofia jest pojęciem szerszym i obejmuje również system naukowy,
z tego względu problematyczne, zbędne i niecelowe zdaje się sprowadzać filozofię zawężająco do nauki, która jest jedynie jednym z wielu systemów wykształconych z filozofii i co wręcz przecież podlega filozofii, dokładniej filozofii nauki.