Według wiary i teologii katolickiej nie możemy mieć pewności, że osiągniemy zbawienie, czyli że dana osoba osiągnie zbawienie. Teologicznie pewne jest, że Pan Bóg każdemu człowiekowi daje możliwość osiągnięcia wiecznego zbawienia.
Nie możemy mieć pewności co do własnego zbawienia zwłaszcza z następujących powodów:
- nie wiemy, czy do końca wytrwamy w łasce uświęcającej, nawet jeśli obecnie żyjemy w łasce,
- to Pan Bóg nas osądzi, a nie my samych siebie.
Z naszej strony możemy i powinniśmy dołożyć wszelkich możliwych starań, żeby żyć w łasce uświęcającej, oraz żywić ufność w łaskę Bożą, nie w nasze zasługi.
Owszem, w momencie śmierci zdarzają się oznaki, że dana osoba idzie prosto do nieba, gdy np. umiera spokojnie i pogodnie, niekiedy wręcz z uśmiechem. To jednak nie stanowi pewności, zwłaszcza nie w ten sposób, by dana osoba mówiła o sobie, że idzie do nieba, ponieważ idzie najpierw na sąd Boży.
Tym samym te cytowane słowa Jana Pawła II są albo inscenizacją (która jest raczej nieprawdopodobna w momencie śmierci), albo wymysłem, czyli kłamstwem. Być może Jan Paweł II kiedyś wypowiedział te słowa na jakiś czas przed śmiercią, mając na myśli, że przygotowuje się na odejście z tego świata. Natomiast jeśli wierzył po katolicku, to z całą pewnością nie powiedział tych słów w momencie swojej śmierci, gdyż byłoby to coś w rodzaju autokanonizacji, czyli oszustwa nie licującego ani z powagą chwili, ani z urzędem, ani z wiarą katolicką.
Pewność zbawienia ma natomiast miejsce w herezji protestanckiej, oczywiście fałszywa pewność. Wynika ona z tego, że według tej herezji wystarczy akt wiary w zasługi Chrystusa, by mieć tę pewność, niezależnie od uczynków, czyli wkładu człowieka w swoje zbawienie przez współdziałanie z łaską. Jednak nigdy nie możemy mieć pewności, że czynimy wszystko, czego wymaga to współdziałanie, a przede wszystkimi powinniśmy w pokorze uniżać się przez Majestatem Bożym, w uznaniu naszej grzeszności i niegodności, a ufając w dobroć Bożą. Stąd właśnie bierze się powaga i wyjątkowy charakter tradycyjnych obrzędów żałobnych, czego wyrazem jest czarny kolor liturgiczny.
Określenie "odejście do domu Ojca" jako synonim odejścia do wieczności czyli śmierci jest po prostu herezją o znamionach zarówno negacji piekła i czyśćca, jak też fałszywej pewności zbawienia w duchu protestanckim.
Czy jeśli przyjmuję na łożu śmierci Najświętszy Sakrament to nie jest wyraz pewności moralnej, że jestem pewny zbawienia (nie wykluczając czyśćca)? Przecież inaczej nie mógłbym nigdy przyjąć Komunii Świętej.
OdpowiedzUsuńKomunia św. nie jest po to, żeby mieć pewność zbawienia, lecz po to, żeby żyć w jedności z Panem Jezusem. To jest zupełnie inne podejście. Sakramenty nie są policą ubezpieczeniową dającą gwarancję czy prawo do zbawienia. Zbawienie jest zawsze łaską.
UsuńCzyli po szczerej spowiedzi chwilę przed śmiercią możemy mieć co najwyżej nadzieję a nie pewność?
UsuńMiałem na myśli to, że żeby przyjąć Komunię Świętą trzeba być w stanie łaski uświęcającej, zatem człowiek niejako publicznie przyznaje się, iż uważa że w tym momencie nie pójdzie do piekła gdyby umarł.
UsuńMoim zdaniem Ksiądz nie zrozumiał zamysłu Anonimowego, który w szerszej perspektywie się wypowiedział, że przyjmując Ciało Chrystusa jesteśmy z Nim w jedności. A bycie z Nim w jedności daje zbawienie?
UsuńTu może być kwestia tego, że ktoś ma źle uformowane sumienie i przyjmuje Komunię Świętą. Jednak przy regularnej, systematcznej spowiedzi zawsze wypowiada i tak słowa: "więcej grzechów nie pamiętam" i wówczas powinien mieć odpuszczone wszystkie grzechy, tak?
Bycie w czyśćcu i tak skończy się w niebie, czyli można zaliczyć do grona zbawionych kogoś kto umarł i trafił do czyśćca.
A co trzeba zrobić by zasłużyć na piekło? Wystarczy drobiazg pominięty przy spowiedzi, może nawet nie celowo bo będąc w stresie o czymś zapomnę (co jest raczej mało prawdopodobne)? Czy spowiadając się co 3 tygodnie, podchodząc z żalem i skruchą do kratek konfesjonału i uzyskując odpuszczenie grzechów można na piekło zasłużyć? Czy może nikt na to pytanie nie jest w stanie odpowiedzieć bo jest to indywidualna sprawa między mną a Bogiem rozstrzygnięta na Sądzie szczegółowym? Nie zapytam jakie są kryteria, którymi Pan Bóg będzie się kierował gdy będzie mnie sądził, bo wiem że tymi kryteriami są przykazania Boże i Kościelne.
Kwestia jednak interpretacji. Zapewne okoliczności wchodzą w grę. Inną wagę ma grzech popełniony w złości, a inną ten z zimną krwią zaplanowany. I jeszcze inną popełniony przez osobę chorą bądź z zaburzeniami psychicznymi.
"Wystarczy drobiazg pominięty przy spowiedzi, może nawet nie celowo"
UsuńNo właśnie CELOWO i w ciężkiej materii (a by był grzech w ciężkiej materii to też są 3 przesłanki kiedy ma to miejsce). To się nazywa zatajenie. Mogą być grzechy nie wyznane bez złej woli penitenta dlatego formuła to "więcej grzechów nie pamiętam, za WSZYSTKIE grzechy serdecznie żałuję" a nie "to na pewno absolutnie wszystkie moje grzechy prócz których nie mam żadnych..." ;)
Anonimowy5 sierpnia 2024 13:49: dokładnie, użyłem złego sformułowania, bo można założyć sytuację, że penitent stresuje się spowiedzią, ma dużo grzechów, wraca po latach albo o czymś zapomni lub coś --> nie ze swojej winy, pominie. Wówczas "więcej grzechów nie pamiętam" więc "twoje [wszystkie] grzechy są odpuszczone".
UsuńNo chyba, że pominięcie będzie celowe --> specjalnie powiem tak żeby ksiądz nie zrozumiał albo ukryję lub zataję. To wówczas spowiedź nieważna.
Ten "skrót myślowy" pisany na dużym zmęczeniu powinienem był skasować z wypowiedzi.
"Teologicznie pewne jest, że Pan Bóg każdemu człowiekowi daje możliwość osiągnięcia wiecznego zbawienia."
OdpowiedzUsuńTo by przeczyło teorii limbus infantes, która mnie osobiście nie przekonuje.
Czy zatem poza teologami katolickimi ktoś zostanie zbawiony?
OdpowiedzUsuńSzyderstwo zupełnie nie na miejscu. To są poważne, najbardziej poważne sprawy.
Usuń> "idę do domu ojca".
OdpowiedzUsuń> Tym samym te cytowane słowa Jana Pawła II są albo inscenizacją (która jest raczej nieprawdopodobna w momencie śmierci), albo wymysłem, czyli kłamstwem.
Te słowa Wojtyły, jeśli rzeczywiście je wypowiedział, wyrażają PRAWDĘ.
Ludzie niestety nie pamiętają słowa Chrystusa Pana wypowiedzianych do ży dów:
J 8.31 J 8,44 "Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójca i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamca i ojcem kłamstwa."
Czyli diabeł też jest nazywany ojcem, ojcem kłamstwa i ojcem ludzi, którzy kłamią. Fałszywe nauki JPII były kłamstwem.
---
Wojtyła spotykał się z najbardziej odrażającymi przestępcami seksualnymi, jak Jimmy Saville, Jeffrey Epstein i Ghislaine Maxwell, a nawet promował ks. Marcial Maciel Degollado, wyjątkowo odrażającego oszusta, zboczeńca, ateistę i narkomana, i to pomimo kilometrów akt świadczących przeciwko Delgado.
Wojtyła promował bardzo wiele błędów, jak np. jego "teologia" ciała, fałszywy ekumenizm, ... Z drugiej strony, niektóre pisma i wypowiedzi Wojtyły były interpretowane w duchu herezji powszechnego zbawienia.
Ostatnim publicznym czynem Wojtyły było spotkanie z ży dami i przyjęcie od nich "błogosławieństwa", co było publicznym zgorszeniem i aktem bliskim apostazji. Nie był to pierwszy taki akt, bo wcześniej całował Koran i pozwalał wyznawcom fałszywych religii na modły w jego obecności. Do tego sam się poddawał pogańskim obrzędom.
Wojtyła końca trwał w swoich błędach i nigdy się nie nawrócił, przynajmniej nic nam o tym nie wiadomo.
Po śmierci Wojtyły, ktoś zrobił zdjęcie ogniska zorganizowanego na jego cześć. Wojtyła ukazał się w płomieniach w podobnym kształcie i z podobnym gestem, jak za życia. Mógł to być znak co do ostatecznego losu Wojtyły: https://www.dailymail.co.uk/news/article-487764/Is-Pope-John-Paul-II-waving-grave--Vatican-TV-director-says-yes.html
Sprawa trafiła do biskupa miejsca i ten orzekł, że to nawiedzenie przez JPII. Jeśli było tak, jak powiedział biskup, to były to odwiedziny z piekła.
Jedno jest pewne: Wojtyła odszedł do swojego ojca!
Jednak czy jego ojcem okazał się diabeł, czy mimo wszystko Bóg, do końca pewni być nie możemy.
Szczęść Boże. Mam pytanie do tego fragmentu: "Pewność zbawienia ma miejsce w herezji protestanckiej, oczywiście fałszywa pewność. Wynika ona z tego, że według tej herezji wystarczy akt wiary w zasługi Chrystusa, by mieć tę pewność, niezależnie od uczynków, czyli wkładu człowieka w swoje zbawienie przez współdziałanie z łaską. Nigdy nie możemy mieć pewności, że czynimy wszystko, czego wymaga to współdziałanie". Czy w takim razie według teologii rzymskokatolickiej istnieje jakaś poprzeczka, do której trzeba doskoczyć, żeby bóg Jahwe przyjął nas do siebie po śmierci, jakiś test, który musimy tutaj zdać, jakaś próbą, którą musimy przejść i jeśli nam się nie uda po prostu na wieki będziemy torturowani w piekle? Czy rodzice Księdza też Księdza kochają za to, że Ksiądz z nimi współdziałał w tej miłości, czy gdyby np. Ksiądz w wieku 18 lat poszedł z domu i żył po swojemu mieliby prawo złapać Księdza i męczyć np. do końca życia w piwnicy? Pozdrawiam, Krzysztof Dybowski
OdpowiedzUsuńTeologii katolickiej, nie "rzymskokatolickiej". Jest jeden, założony przez Chrystusa Kościół katolicki więc teologia jest katolicka. Rzymskokatolicki może być obrządek. Poprzeczką jest stan łaski uświęcającej, a ta zależy od uczciwości wynikającej ze świadomych możliwości faktycznych w powiązaniu ze staraniami w oparciu o tę świadomość i faktyczne możliwości. Np. jeśli wiesz, co jest grzechem, to masz winę kiedy to czynisz, co wiesz, że jest grzechem. Ktoś inny nie wiedząc nie ma winy. Więc nie ma po równo. Bóg rozlicza na Sądzie każde indywidualnie.
UsuńTak, Bóg ma prawo męczyć na wieki w ogniu bo jako Bóg jest sam w sobie kryterium dobra i uprawnień. Sam sobie nadał to prawo bo może choćby z tytułu własności - jest właścicielem jako Stwórca wszystkiego co istnieje i jak mówi Pismo "może z tym zrobić co chce".
UsuńPsalm II
UsuńCałym Cię sercem chwalić będą, Panie,
Gdzie rada mędrców, gdzie cały zbór stanie.
Wielkość niezmierna dzieł Boga Jakuba,
KTÓRYMI WŁADNIE JAK MU SIĘ PODOBA
Co pocznie, wszystko pełne jest zacności,
Pełne uwielbień. Wiek sprawiedliwości.
Jego nie przetrwa żaden, a na ziemi,
Wieczną pamiątkę sprawi cudy Swymi.
Pan dobrotliwy, Pan to miłosierny,
Karmi i hojnie bogaci lud wierny.
Stateczny w słowie, co raz postanowił,
Wiecznymi czasy tego nie odmówił.
Moc Swą okazał, gdy wygnał pogany,
A ten kraj synom Izraela dany.
Sprawy rąk Jego prawdą miarkowane,
A zaś słusznością prawa prostowane.
Te się na wieki żadnych lat nie boją,
Bo w słuszności i na prawdzie stoją.
Pan sługi Swoje z niewoli wybawił,
I dla nich wieczny testament zostawił...
Imię ma straszne i pełne świętości,
A bojaźń Boża początkiem mądrości.
Ci, co z niej biorą wzór życia na ziemi,
Będą od wszystkich wiecznie chwalonymi.
Chwała bądź Bogu w Trójcy jedynemu,
Ojcu, Synowi, Duchowi Świętemu.
Jak od początku była, tak i ninie,
I na wiek wieków niechaj zawsze słynie.
Większość problemów w Polsce bierze się z braku podstawowych zasad wiary katolickiej.
OdpowiedzUsuńTego nie są świadomi nie tylko sami katolicy ale też kapłani, nie wyłączając biskupów.
O tym świadczy "ekumeniczne" wyznawanie i praktykowanie wiary katolickiej.
W tym upewniają wiernych nie tylko wszelkie ruchy religijne, oazowe jak i "ukochane" Radio Maryja ,które dr. St. Krajski nazwał ostatnio "zgniłym owocem Medjugorie".
Czy czeka nas los Sodomy ?
To już nie katolicy. Nie można zakładać racjonalnie, że uczeni w dogmatyce biskupi nie wiedzą w co wierzą i czy oraz w czym różni się to od wiary katolickiej. Oni z wyboru już katolikami nie są.
Usuń