Łatwo zrozumieć, że postać Jana Chrzciciela przewija się przez cały Adwent. To on przygotowywał Izrael na publiczną działalność Mesjasza. On też przegotowuje ludzkość na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Tym samym jego działalność musi być stale obecna w Kościele, także w liturgii. Ma to wyraz w liturgii tradycyjnej w wyznaniu grzechów podczas modlitw u stopni ołtarza (co zostało wyrzucone w Novus Ordo). Wbrew pozorom to nie surowość życia, ani bezkompromisowość nauczania są istotnymi znamionami osoby i działalności Jana. Istotną cechą jest radość, o czym jest wyraźnie mowa w Ewangelii. Już podczas pierwszego spotkania z Mesjaszem, jeszcze jako dziecię w łonie matki, Jan zareagował wręcz fizyczną radością (Łk 1,44). Potem sam o sobie powiedział, że jako "przyjaciel oblubieńca" niezmiernie raduje się z jego głosu (J 3,29). Ewangelia trzeciej niedzieli Adwentu wyjaśnia bliżej tę radość, podając słowa Janowe, w których odnosi on do siebie słowa proroka Izajasza:
Słuchający tych słów zapewne doznawali przypomnienia całego fragmentu, z którego pochodzi cytat z Księgi Izajasza, a jest to fragment znamienny, gdyż wzywa do pocieszania ludu:
Tak więc Jan właściwie nie jest bezwzględnym, siejącym grozę kaznodzieją-karcicielem, lecz pocieszającym, zwiastującym wypełnienie Bożych obietnic - odwiecznego słowa Boga. To właśnie jest istota jego nauczania i działalności, zaś reszta jest jedynie konsekwencją. Wyrażone jest to w Ewangelii: istotą jest przyjście Boga, zaś wezwanie do gotowania Jemu drogi jest jedynie konsekwencją ze strony ludzi.
To przyjście dowodzi wierności Boga - wiecznego i nieodwołalnego trwania Jego słowa, Jego obietnic. Tego właśnie oczekuje i pragnie człowiek prawy i czystego serca: spełnienia obietnic Bożych.
Natomiast ze strony człowieka, po stronie stworzenia, w jego stanie, istnieją przeszkody. Człowiek w grzechu pierworodnym oddalił się od Boga, czego wyrazem jest głupie ukrycie się pierwszych rodziców przed Bogiem w raju. "Adamie, gdzie jesteś?" - wołał Bóg (Rdz 3,9). Bóg pytał nie dlatego, jakoby nie wiedział i musiał szukać, lecz dlatego, by Adam uświadomił sobie, gdzie jest i żeby siebie odnalazł.
Odwrócenie stanów wysokości i niskości w przyjściu Zbawiciela oznacza swoistą, Bożą rewolucję. Rewolucja ta wynika z faktu, że grzeszny stan stworzenia wymaga korekty i to radykalnej. Dlatego właśnie Kościół nigdy nie może poddawać się stanowi stworzenia upadłego w grzech, nie może iść za tzw. duchem czasu, czyli duchem doczesności, która dąży do grzechów i brnie w grzechy. Jezus Chrystus doceniał wprawdzie naturalny, pierwotny porządek stworzenia, czego wyrazem są liczne Jego przypowieści, gdzie na kanwie zjawisk przyrody wyjaśniał prawdy dotyczące zbawienia wiecznego. Jednak Jego droga - droga, którą szedł i którą wyznaczył - radykalnie sprzeciwia się stanowi umysłów nawet przywódców religijnych żydowskich. Dlatego został już podczas ofiarowania w świątyni jako niemowlę nazwany "znakiem sprzeciwu", jako ten, przez którego wielu upadnie i wielu powstanie (Łk 2,34). Jego przyjście wypełnia prorockie, Boże obietnice wyzwolenia z grzechu oraz wprowadzenia w nowe życie, życie przymierza z Bogiem, w Jego królowaniu. W to nowe życie na trwałe jest wpisana rewolucja krzyża, czyli drogi, którą sam Zbawiciel wyznaczył: Jego uniżenie w ukrzyżowaniu jest wywyższeniem, które podnosi upadłą ludzkość ku chwale wiecznej i nieprzemijającej. Na tym właśnie polega wierność Boga, która jest powodem i siłą radości Jana Chrzciciela w jego surowym życiu, płomiennym przepowiadaniu i też w męczeństwie.
A my z czego się cieszymy? Z czego cieszy się świat obecny i taki, jaki był począwszy od grzechu pierworodnego?
Świat cieszy się głównie z uciech mniej czy bardziej zmysłowych. Radość jest utożsamiana z przyjemnością różnego rodzaju, począwszy od zaspokojenia popędów niższych, poprzez bogactwo i dobrobyt, aż do bardziej wysublimowanej satysfakcji jak poważanie, uznanie i poczucie własnej wartości. Natomiast chrześcijanie ochoczo i z radością poddający się męczeństwu dla Chrystusa byli uważani za głupców, fanatyków i obłąkanych.
Istnieje także radość ze zła, iście demoniczna. Wbrew pozorom nie jest ona rzadka. Zdarza się ona, gdy udało się kogoś oszukać czy wykorzystać. Gdy kogoś dotyka cierpienie czy krzywda, to nie brakuje tych, którzy cieszą się powodowani zwykłą zawiścią, czy chociażby dla satysfakcji z tego, że tej osoby nie omija cierpienie.
Drugą stroną tej diabelskiej radości jest smutek z powodu dobra. Wynika ona zwykle z zazdrości. Gdy komuś się lepiej powodzi czy ma coś, czego inni nie mają, wówczas pojawia się zawiść. Miała ona miejsce już u zarania dziejów ludzkości, o czym mówi historia synów pierwszych rodziców, Kaina i Abla. Zazdrość, czyli smutek z powodu czyjegoś dobra, może się odnosić nawet do dziedziny duchowej i religijnej. Rzeczywiste czy domniemane upodobanie u Boga również powoduje smutek w złych sercach. Szczególnym rodzajem jest radość z ukarania nieprzyjaciół, pojmowanego raczej jako zemsta niż jako zadośćuczynienie sprawiedliwości.
Jakże więc wiele Zbawiciel musiał i musi prostować, podnosić i poniżać, by serca rozpaliły się radością, której przykładem jest Jan Chrzciciel...
Jan - głos na pustyni - każe nam prostować drogi Panu. To oznacza, że nasze działania są potrzebne. Jan mówi także, na czym to prostowanie ma polegać: na nawróceniu, czyli przemianie umysłu (meta-noeite), oraz postępowaniu według prawa Bożego, według Jego świętej woli. Motywacją jest obecność Zbawiciela - tego, który porządkuje, oczyszcza i oświeca umysły i serca Swoją prawdą.
Ten głos na pustyni nie jest mówieniem do piasku i kamieni. Ludzie przychodzili do Jana na pustkowie, by go słuchać, dać się karcić, dać się pouczać, otrzymywać napomnienia i wskazówki. On wyszedł wpierw na pustynię, by wołać w imieniu ludzi do Boga o zmiłowanie i przyjście Mesjasza. Ludzie poczuli jego duchową misję i siłę przyciągania - ci ludzie, którzy w szczerości serca pragnęli i szukali oczyszczenia i uwolnienia z grzechów. To ich właśnie chrzcił Jan. W taki sposób Janowa radość z przyjścia Zbawiciela udzielała się rzeszom.
Znamy powiedzenie: pokaż, co ci sprawia radość, a powiem ci, kim jesteś. Podobnie jest z bólem duchowym: pokaż, co cię boli, a powiem ci, kim jesteś. To są istotne zasady diagnozy co do stanu duchowego człowieka.
Św. Franciszek Salezy opowiada następujące wydarzenie z życia św. Katarzyny Sjeneńskiej (źródło):
W starym tłumaczeniu (źródło):
Czyż nie dlatego szukamy rozrywki, hałasu, zabawy, przyjemności zmysłowych, by uciec przed smutkiem, może nawet rozpaczą z powodu naszych grzechów i przykrego stanu duszy? Czyż nie dlatego ludzie uciekają w alkohol, narkotyki, rozwiązłość itp., by wypełnić pustkę swoich serc i zagłuszyć łaknienie prawdziwego szczęścia? Czyż nie trzeba nam głosu z pustyni, wzywającego na pustkowiu naszych serc, by rozeznać nasze radości i smutki, pociechy i udręki, które są wyżynami i dolinami naszych dusz? Czyż nie dlatego zwalczana jest obecność Zbawiciela w Najświętszym Sakramencie i w naszym życiu - choćby przez myślenie o Nim i przez modlitwę, przez publiczne znaki Jego obecności - by zapobiec konfrontacji tej przenikającej prawdą obecności ze stanem naszych sumień? Czyż nie dlatego wyrzucana i prześladowana jest tradycyjna liturgia Kościoła, która wraz z swoim świętym śpiewem wyraża i rozsiewa spokojną i delikatną, bo wynikającą z prawdy Bożej radość? Czyż nie dlatego zastępuje się tę liturgię gadatliwością i quasi dyskotekowym, demonicznym hałasem, wyrażającym wzburzenie, bunt, agresję? Otóż dusza pozbawiona przylgnięcia do autentycznej, Bożej radości, której wzorem jest Jan Chrzciciel, łatwo pada pastwą zgubnych namiętności i duchowego zwodzenia, choćby pod pozorem rzekomej pobożności.
Dlatego Jan stale woła na pustyni i będzie wołał do końca czasu. Woła na pustyni, ponieważ bez Boga nie ma życia, nie ma pokoju i nie ma prawdziwej radości. Ten głos wzywa do prawdy o nas i zwrócenia się ku obecności, która oświeca, oczyszcza i prowadzi po bezdrożach i pośród krętych dróg naszych serc.
Boże, nasz Zbawicielu! Przez Jana Chrzciciela wzywasz do porzucenia krętactwa, by dać radość Twojej obecności. Swoją prawdą koryguj i oczyszczaj nasze serca, by Twoje zamieszkanie pośród nas promieniowało radością, którą tylko Ty dajesz. Amen.
--
Wersja do posłuchania:
Zapraszam do subskrybowania kanału.
"Prostujcie drogę PANA" czyż nie jest/nie powinno być "PANU"??
OdpowiedzUsuńJak grzeszny, skończony człowiek, który jest pyłem i prochem, ma prostować drogę samego Nieskończonego Wszechmocnego Boga?
Kiedyś ksiądz w pobliskiej mi parafii powiedział, że tekst "prostować drogę PANA" jest heretycki i używany przez protestantów, my powinniśmy śpiewać "prostować drogę PANU".
Więc jak to jest?
To jest kwestia tłumaczenia z greckiego. Tutaj chodzi konkretnie o hebraizm w tekście greckim.
UsuńNiech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
OdpowiedzUsuńCzy mógłbym się Xiędza spytać czy moje pytania, które wysłałem dzisiaj przez Formularz Kontaktowy doszły do szanownego Xiędza. Pytam się, bo jak wcześniej wysyłałem do Xiędza wiadomości z innymi pytaniami to nie dotarły (pierwszą wysłałem jakąś 2 miesiące temu).
Z Panem Bogiem!
"Czyż nie dlatego zastępuje się tę liturgię gadatliwością i quasi dyskotekowym, demonicznym hałasem, wyrażającym wzburzenie, bunt, agresję?" O jaką konkretnie muzykę chodzi? I, przy okazji, czyżby dyskoteki z reguły były czymś demonicznym?
OdpowiedzUsuńDruga kwestia - ta o demonach "pod postaciami", które przychodziły do Św. Katarzyny. Czy były to jakieś demoniczne halucynacje, czy chodzi o wykorzystywanie prawdziwych ludzi do kuszenia?
Oczywiście nie sugeruję, jakoby demony nie były prawdziwe, tylko chodzi mi o różnicę między halucynacjami ludzi i ludźmi.
UsuńPrzecież ból duchowy jako taki nie jest grzeszny ,czy Ksiądz uważa że odczuwanie bólu,smutku może być złem ?
OdpowiedzUsuń"pokaż, co cię boli, a powiem ci, kim jesteś"