Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Ziarno i zaczyn

 


Przypowieści ewangeliczne mają to do siebie, że na kanwie przykładów wziętych z życia codziennego opowiadają prawdy większe i wyższe. Nie jest też przypadkiem, że Pan Jezus szczególnie często nauczał o królestwie Bożym - nazywanym też "królestwem niebios" i "królestwem niebiańskim" -  i że posługiwał się wieloma przykładami dla wyłożenia wielorakich aspektów w tym temacie. 

Określenie "królestwo" (βασιλεια) oznacza panowanie, władanie, nawiązuje tym samym do ludzkiej, ziemskiej rzeczywistości władzy i jej sprawowania. Równocześnie bliższe określenie, że chodzi o panowanie Boga, panowanie niebiańskie, wskazuje na rzeczywistość transcendentną. Pojęcie "królestwa Boga" jest zakorzenione w Starym Testamencie (Ps 93, 95, 96, 99) i ma konkretną treść w znaczeniu porządku świata stworzonego, pochodzącego od Boga. Równocześnie jest ukierunkowane na rzeczywistość przyszłą, mesjańską, oczekiwaną wraz z przyjściem obiecanego przez proroków Mesjasza (Iz 24; 33; 52, 7). Stąd właśnie bierze się częstość i intensywność tego tematu w Ewangeliach i w ogóle w Nowym Testamencie (w sumie 122 razy). 

W Ewangelii św. Mateuszowej (Mt 13, 31-35) mamy zestawienie dwóch pozornie nie związanych ze sobą przypowieści i porównań. Ich wewnętrzny związek staje się widoczny w dokładniejszym rozważeniu. 


Znamienne jest najpierw to, że te dwa porównania umieszczone są między przypowieścią o pszenicy i chwaście (Mt 13, 24-30, por. tutaj) a jej wyjaśnieniem na prośbę uczniów (Mt 13, 36-43). Skoro uczniowie powracają do poprzedniej przypowieści, prosząc Pana Jezusa o jej wyjaśnienie, to widocznie albo uważali te dwie wtrącone przypowieści - o ziarnie gorczycy i zaczynie - za jasne i oczywiste, albo właśnie niewiele z nich zrozumieli. Ich treść rzeczywiście raczej wychodzi poza horyzonty myślenia uczniów Pana Jezusa i w ogóle słuchaczy. Pragnienie i oczekiwanie królestwa Bożego według ówczesnej mentalności dotyczyło właściwie tylko Izraela, czyli ludu w znaczeniu starotestamentalnym, ograniczonym do biologicznych potomków Jakuba-Izraela. Żywa była obietnica licznego potomstwa Abrahamowego - licznego jak ziarna piasku, jednak nie odnoszono jej do innych narodów i całej ludzkości. Z perspektywy Nowego Testamentu, zwłaszcza historii Kościoła, te przypowieści stają się jaśniejsze, bardziej zrozumiałe i nawet spełnione (św. Augustyn w De civitate Dei utożsamia "królestwo niebiańskie" z Kościołem). Jednak zredukowanie ich treści do wymiaru prorocko-historycznego byłoby poważnym skróceniem i spłyceniem. Nie należy bowiem zapominać o wymiarze duchowym i moralnym Pisma św., także w odniesieniu do tematu "królestwa niebiańskiego".

Wzrastanie należy do najbardziej codziennych procesów i doświadczeń. Każdy człowiek doświadcza tego na sobie, na bliźnich, także na zwierzętach, roślinach. Do czegoś tak naturalnego można tak przywyknąć, że przestaje się zwracać uwagę. A jest to proces fascynujący, zasługujący na reflexję i odkrycie głębszego znaczenia. Jak to możliwe, że z czegoś małego i niepozornego powstaje - czy może powstać - coś okazałego i wielkiego? Czyż dziecko nie chce stale i już być duże? Czyż my wszyscy nie wolimy mieć dużo, a nie mało - czy to zapasów na zimę, pieniędzy, czy wiedzy, znajomych, przyjaciół, dobrych ludzi wokół nas? Czyż nie krzywimy się gorzko, gdy zauważamy, że coś jest małe, że czegoś jest mało, że jest za mało? Przejście od małego ku dużemu i wielkiemu jest czymś tak zwykłym i naturalnym, że inaczej nie wyobrażamy sobie niczego. 

W przypowieści o ziarnku gorczycy paradoxalne jest to, że jest to roślina jednoroczna, czyli naturalnie nie staje się nawet krzewem, tym bardziej drzewem (por. tutaj). O tym zapewne wiedzieli uczniowie i słuchacze Pana Jezusa. Dlaczego więc Pan Jezus mówi, że z ziarna gorczycy wyrasta drzewo?

Z każdym ziarnem jest tak, że najpierw nieodzowne jest obumieranie. To należy do naturalnego procesu wzrostu ziarna. Podobnie jest z Kościołem i widać tutaj wyjątkową - na tle wszystkich innych religij - zgodność z porządkiem stworzenia. Bowiem Kościołowi obumieranie jest istotowo wpisane w jego tożsamość, skoro on został zrodzony i stale rodzi się na nowo z Ofiary na Krzyżu. Tej właśnie Ofierze - złożonej raz na zawsze i wciąż odnawianej - Kościół zawdzięcza swoje istnienie i wzrost. Inaczej być nie może. Dlatego właśnie diabelsko inteligentne ciosy wymierzone w Kościół zawsze godziły w tę życiodajną Ofiarę uobecnianą na ołtarzach świata. 

Z tej Ofiary zrodziły się wszelkie potężne dzieła Kościoła, począwszy od rozkrzewienia prawdy Ewangelii po całym świecie, poprzez okazałe świątynie, podziwiane nawet dzisiaj przez pogan jako pomniki kultury ludzkości, aż po przemianę mentalności społeczeństw w duchu poszanowania godności ludzkiej, także słabych i chorych. 

Ziarno gorczycy samo ze siebie, naturalnie nigdy nie może stać się drzewem. Tym samym chodzi tutaj o inny wzrost - nadprzyrodzony, który może pochodzić tylko bezpośrednio od Boga, w akcie jakby nowego stworzenia. Tym jest właśnie Kościół: bytem wyrastającym poza porządek naturalny. Jak gorczyca sama ze siebie nie może wyrosnąć jako drzewo, tak z garstki rybaków galilejskich, uczniów Pana Jezusa, naturalnie nie mógł powstać Kościół ogarniający całą ludzkość. Mogło się to stać jedynie przez moc nadprzyrodzoną. 

Znamienne są także słowa Pana Jezusa o "ptakach niebiańskich", które gnieżdżą się w gałęziach okazałego drzewa. Tutaj również zachodzi analogia między porządkiem naturalnym i nadprzyrodzonym. Dlaczego nie gnieżdżą się na drzewach ryby, płazy, czy choćby kury? Skoro drzewo wyrasta ku niebu, ku górze, w pewnym sensie ku nieskończoności, to jest odpowiednim mieszkaniem dla tych ptaków, które są niebiańskie, których środowiskiem jest niebo, czyli to, co w górze - wyższe, większe. 

Unoszenie się w powietrzu na wzór ptaka było chyba od zarania dziejów marzeniem człowieka. Według planu Bożej Opatrzności to marzenie ziściło się dopiero w epoce współczesnej. Latanie stało się wręcz powszechne - wprawdzie nie na własnych skrzydłach, ale jednak na wzór ptaka. Nawet najnowocześniejsza maszyna latająca nie jest w stanie uniknąć naturalnego kształtu ptaka stworzonego przez Boga. Czyż nie jest to lekcja pokory dla nas ludzi nowoczesnych, wierzących - nierzadko ślepo - w postęp techniki? Pokory uczą nas także katastrofy lotnicze. W dziejach świata żaden ptak nie spadł na ziemię i nie rozbił się wskutek wadliwości swojej techniki latania czy błędu pilota. Przysłowiowy ptasi móżdżek nigdy nie zawiódł, podczas gdy nawet najnowocześniejsza technologia - wykwit wybitnie inteligentnych mózgów ludzkich - niestety wielokrotnie zawiodła kosztem życia i zdrowia niewinnych ludzi.

Kimże są te ptaki niebieskie w słowach Pana Jezusa? To są mieszkańcy niebios, bywalcy tego, co wysoko, co nieskończone przynajmniej w sensie analogicznym. To jest kierunek, który wskazują gałęzie drzewa, nadany przez Stwórcę i Zbawiciela. 

Tak więc wydaje się, że przykład ziarna gorczycy wskazuje historiozoficznie na dzieje Kościoła Chrystusowego. To jest oczywiście trafne, co widać wyraźnie w faktach historycznych. Jednak istotny i ważniejszy jest aspekt duchowy: ukierunkowanie i wzrastanie ku górze, ku nieskończoności, ostatecznie ku Bogu samemu i życiu z Nim.

Podobnie ma się sprawa z drugim przykładem - zaczynem. Podczas gdy ziarno wskazuje na okazałość zewnętrzną, na expansję, to porównanie do zaczynu przywołuje moc przemieniającą od wewnątrz. Zaczyn stanowi niewielką ilość w porównaniu z całym ciastem. Ma jednak taką wewnętrzną siłę, że przemienia i podnosi, nawet pomnaża, gdyż z ciasta, które już sfermentowało, bierze się zaczyn do następnego, późniejszego chleba. 

Jakże wyglądałby nasz świat, nasza biedna ludzkość bez światła Ewangelii Chrystusowej, światła Bożego Objawienia? Jak by wyglądała cywilizacja? Która cywilizacja by dominowała? Może chińska? Germańska? Może żadna? Czyż ludzkość by się ostała? Czy ludzkość rozwinęłaby naukę i technikę, którą wszak zawdzięczamy szczęśliwemu połączeniu greckiego i rzymskiego umysłu z oczyszczającą mocą Bożego Objawienia? Czy mielibyśmy szpitale, przytułki, domy dziecka, czy raczej byśmy brnęli w wyniszczające i zabójcze wojny plemienne? Można by snuć rozważania i hipotezy. Z całą pewnością potwierdziłyby one kluczową, nawet decydującą i niezbędną rolę kulturotwórczą chrześcijaństwa, a to w oparciu o solidne podstawy źródłowe.

Jednak także tutaj ważniejszy jest wymiar bardziej duchowy i osobisty, gdyż jest on fundamentem dla przemian kulturowych i kulturotwórczych. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej i tych wszelkich dobrodziejstw wyrastających z niej gdyby nie było ludzi wewnętrznie przemienionych światłem i życiodajną mocą prawdy Bożego Objawienia, danej całej ludzkości przez Jezusa Chrystusa. Także obecnie, w obecnej zapaści moralnej, kulturowej, cywilizacyjnej, nie ma innej szansy odnowy i odrodzenia jak poddanie się przemieniającej sile prawdy i łaski. A to może i musi uczynić każdy sam, osobiście, choć więzi społeczne powinne pomagać i sprzyjać. 

Jakie wynikają stąd wnioski praktyczne, możliwe, a konieczne do realizowania dla każdego?

Po pierwsze, niezrażanie się w obliczu widocznej także w Kościele zapaści moralnej i duchowej. Kościół nigdy nie był za mały, by nie mógł być ziarnem gorczycy i zarazem zaczynem. Może właśnie dlatego w planie Opatrzności Bożej wierni Chrystusowi obecnie, jak co jakiś czas w historii. muszą się pomniejszyć, by przypominała się na nowo prawda o ziarenku gorczycy. Szczególnie obecnie wydaje się to aktualne, gdy jedynie garstki katolików - duchownych i świeckich - mogą się gromadzić na sprawowanie Najświętszej Ofiary, tej sprawowanej od początku Tradycji Apostołów i zgodnie z nią. Czyż to nam nie uświadamia, że każde dzieło Boże zaczyna się skromnie, niepozornie i pokornie? Czyż przykład zaczynu, który przemienia po cichu i powoli, bez rozgłosu i fajerwerków, nie powinien zachęcać do żmudnej, codziennej przemiany najpierw naszych serc w świetle Bożej prawdy?

Po drugie, to wzrastanie i przemiana muszą mieć konkretną, codzienną postać. To jest życie nieskażoną i niewypaczoną prawdą Bożego Objawienia, przekazywanego przez Kościół poprzez wieki. Dlatego konieczne jest przede wszystkim poznawanie prawd wiary i obyczajów chrześcijańskich. Wiąże się z tym ściśle sprawowanie i przyjmowanie sakramentów świętych, w miarę możliwości według przekazanych przez wieki ksiąg liturgicznych. W końcu niezbędne jest także tworzenie i budowanie więzi społecznych w duchu katolickim, kierujących się bezwzględnie prawdą Chrystusową nauczaną poprzez wieki w Kościele, gdyż tylko takie nauczanie ma certyfikat boskiego pochodzenia i życiodajnej niezniszczalności. 

Panie Jezu, Twoje słowa są duchem i życiem. Spraw, by okazywały się we mnie duchem i życiem. Uchroń mnie przed martwotą duchową. Ożywiaj i prowadź mnie mocą Twojego Ducha Świętego. Amen. 

----

https://www.youtube.com/watch?v=2lLEewPrQfM

19 komentarzy:

  1. Mi osobiście przypowieść ta kojarzy się jeszcze z fragmentem Mądrości Syracha, który Kościół odnosi tradycyjnie do Matki Bożej w Jutrzni Małego Oficjum.
    "Pomiędzy nimi wszystkimi szukałam miejsca, by spocząć -
    [szukałam] w czyim dziedzictwie mam się zatrzymać.
    8 Wtedy przykazał mi Stwórca wszystkiego,
    Ten, co mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie
    i rzekł: «W Jakubie rozbij namiot
    i w Izraelu obejmij dziedzictwo!»
    9 Przed wiekami, na samym początku mię stworzył
    i już nigdy istnieć nie przestanę.
    10 W świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę3
    i przez to na Syjonie mocno stanęłam.
    11 Podobnie w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek,
    w Jeruzalem jest moja władza.
    12 Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie,
    w posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie.
    13 Wyrosłam jak cedr na Libanie
    i jak cyprys na górach Hermonu.
    14 Wyrosłam jak palma w Engaddi,
    jak krzewy róży w Jerychu,
    jak wspaniała oliwka na równinie,
    wyrosłam w górę jak platan."

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecież np. KNS powstał dopiero niedawno wiec teoretycznie nie zalicza się do prawdy nauczanej przez wieki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasady moralne były zawsze nauczane. Pojawianie się KNS jako wyszczególnionej dziedziny teologii nie ma tutaj znaczenia.

      Usuń
    2. To co nie było nauczane przez wieki a teraz jest?

      Usuń
  3. "Szczególnie obecnie wydaje się to aktualne, gdy jedynie garstki katolików - duchownych i świeckich - mogą się gromadzić na sprawowanie Najświętszej Ofiary, tej sprawowanej od początku Tradycji Apostołów i zgodnie z nią."
    Przecież Msza Św. w Novus Ordo zwykle także jest ważnie sprawowana. Proszę doprecyzować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Novus jest wymysłem, msza łacińska jest tradycją, czyli bliżej jej do Tradycji Apostołów.

      Usuń
    2. Niech mi odpowie Ksiądz, nie jakiś anonimowy "specjalista".

      Usuń
    3. Co jest niezrozumiałe? Jest napisane "jedynie garstki katolików - duchownych i świeckich - mogą się gromadzić na sprawowanie Najświętszej Ofiary, tej sprawowanej od początku Tradycji Apostołów i zgodnie z nią."
      Nic tu nie ma o nieważności nom.

      Usuń
    4. Nie prosiłem o odpowiedź nieznanego człowieka o nieznanych kompetencjach, tylko oczekiwałem odpowiedzi Księdza.

      Usuń
    5. Proszę czytać w kontekście. Jest mowa o Ofierze. Proszę zapytać przeciętnego uczestnika NOM, dlaczego jest sprawowane przy stole twarzą do ludzi. Gwarantuję, że odpowiedź będzie następująca: ponieważ Pan Jezus tak sprawował Ostatnią Wieczerzę. To jest dowód na to, że w NOM powszechne jest przekonanie, iż Msza św. jest pamiątką Ostatniej Wieczerzy, nie uobecnieniem Ofiary Krzyżowej. A to jest herezja protestancka, sprzeczna z Tradycją Apostolską.

      Usuń
    6. Przy okazji: proponuję napisanie artykułu, odnoszącego się do współczesnego tekstu Katechizmu, w którym by zostało wyjaśnione, czym jest Eucharystia. Bo w tekście Katechizmu są nawiązania do Ostatniej Wieczerzy, ale niejasnym pozostaje, czy są w rozumieniu heretyckim czy nie. Wyjaśnienie byłoby niezwykle cenne.

      Usuń
  4. Czy tysiącletnie królestwo, o którym mowa w Apokalipcie, jest jednym ze znaczeń pojęcia Królestwa Bożego i jednym ze sposobów spełnienia modlitwy "przyjdź Królestwo Twoje"? Czy w ogóle będzie taki etap w historii ludzkości, czy to jakaś metafora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji: czy jest jakieś nauczanie, w którym mowa o tym, czy ludzie po zmartwychwstaniu spotkają fizycznie krewnych i przyjaciół życia ziemskiego?

      Usuń
  5. Miałbym kilka uwag. W niedawnym artykule o kąkolu czytaliśmy, że to jednak nie kąkol, a życica. Może warto tu podobnie zauważyć, że omawiana Brassica nigra nie jest już zaliczana do gorczyc. Botanika się zmieniła, ale przekłady pozostały.

    Kształt maszyn latających i kształt ptaków. Samolot faktycznie przypomina ptaka, ale trudno dostrzec ptaka w helikopterze, a tym bardziej w rakiecie.

    Na koniec wypadki ptaków. Natura jest dobra, ale nie idealna. Zdarza się, że młody ptak w sytuacji zagrożenia spróbuje uciec lotem. Czasem ptaszek będzie jednak za mały na skuteczny lot i się rozbije.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brassica nigra także jest ani drzewem, ani nawet krzewem.

      Usuń
  6. Cóż za homilia. Uczta dla ducha. Deo gratias.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy i jak rozumieć w znaczeniu duchowym proces odwrotny w życiu człowieka oraz całej natury ożywionej, kiedy wszystko, co osiągnęło swój szczyt: spełnienie swojego przeznaczenia w sensie doczesnym - zaczyna kurczyć się, wyciszać i gasnąć, aż do obumarcia i trwa to co najmniej tak długo, jak wzrost?
    Oraz, czy ze względu na to zranienie doczesności podległej rozwojowi i obumieraniu, także żywotność Kościoła zależna jest od tych ​prawideł (co zdają się potwierdzać jego dzieje)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest kwestia bardziej filozoficzna. Rozwinięta klasycznie już przez Arystotelesa. Niniejsza przypowieść jest o Królestwie Bożym, czyli o porządku nadprzyrodzonym.

      Usuń