Ciekawe, że niedawna debata Mysior-Zieliński pobudziła internety okołokatolickie niczym mecz pierwszoligowy, a raczej wywołała sporo przygłupawych reakcyj i komentarzy, zresztą odpowiednio do poziomu samej "debaty". Świadczy to o tym, iż po pierwsze poruszyła realne i żywotne problemy wewnątrz katolicyzmu, a po drugie brak jest w tym odpowiednich narzędzi intelektualnych, czyli choćby elementarnej wiedzy teologicznej oraz rzetelności pojęciowej. Oto jeden przykład, z którym się przypadkowo zetknąłem:
Ten fragment nie odnosi się wprawdzie wprost do owej samej "debaty", jednak jest dość charakterystyczny dla zobrazowania stanu rzeczy co do kontextu, w jakim się odbyła, i na jaki grunt trafia, a to nawet w kręgach duchowieństwa. Jeśli ktoś po studiach teologicznych - czy raczej "studiach" - oraz po święceniach z pełnym przekonaniem publicznie głosi, że Sobór Watykański II wprowadził celebrowanie przodem do ludzi, to jest nie tylko zupełnym ignorantem lecz ma problem z trzeźwym myśleniem na poziomie najwyżej szkoły średniej. A w przypadku kogoś po studiach (czy "studiach") i po święceniach jedno i drugie nie jest bez winy.
Wyjaśniam dla tych, którzy być może też nie wiedzą, a nie mają obowiązku wiedzieć, jako że nie są po studiach teologicznych ani po święceniach: Sobór Watykański II nie tylko nie nakazał celebrowania przodem do ludzi, lecz nawet ani słowem o tym nie wspomniał. W konstytucji o liturgii "Sacrosanctum Concilium" jest mowa jedynie o takim budowaniu nowych kościołów, żeby ołtarz był wolnostojący, czyli taki, żeby celebrans MÓGŁ zwrócić się do ludu. Ponadto: sobór nie tylko nie zakazał stosowania języka łacińskiego w liturgii, lecz nakazał zachowanie zarówno tego języka jak też chorału gregoriańskiego.
Ów franciszkanin, który nota bene nie przedstawia się nawet z imienia i nazwiska, widocznie zupełnie nie ogarnia tematu, a próbuje coś rzeźbić w kwestii "przeżywania sacrum", czego raczej też nie rozumie. To jest typowy przykład na to, że modernizm szkoli i tresuje swoich giermków najwyżej w dziedzinie produkowania przeżyć i sterowania nimi, a nawet już nie choćby w najprostszych prawdach wiary katolickiej i w prostym logicznym myśleniu. Jeśli bowiem ktoś wierzy, że w obrzędach katolickich jest obecny prawdziwy Bóg, to nie potrzebuje bełkotu o "sacrum", lecz choćby spontanicznie wie, jak się zachować, bo to nie jest zabawa czy jakieś spotkanie towarzyskie.
Wygląda więc na to, że owa "debata" obnażyła nie tylko intelektualny debilizm pseudocharyzmatyzmu (a poniekąd, choć w mniejszym stopniu, także lefebvrianizmu), lecz także novusizmu w ogólności. To jest o tyle pocieszające, że wyraża wewnętrzną tandetność, fasadowość i zakłamanie, a tym samym zwiastuje duchowy rozkład i zapaść. Struktury usiłują tego nie dostrzegać i będą robiły wszystko, żeby się przynajmniej same utrzymać przy istnieniu. Jednak wszystkich nie da się oszukać. Ludzie już coraz szerzej zaczynają myśleć.
"Sobór Watykański II nie tylko nie nakazał celebrowania przodem do ludzi, lecz nawet ani słowem o tym nie wspomniał"
OdpowiedzUsuńWielce Sz. Księże, to skąd się ta praktyka wzięła?
Wzięła się z kłamliwej propagandy. A pretextem było to, że Paweł VI tak sprawował NOM w jednej z parafij. Oczywiście bez jakiegokolwiek formalnego nakazu robienia tak samo.
UsuńTo ciekawe, jakaś tajemnicza propaganda rządzi w Watykanie, a hierarchia jest jej potulnie posłuszna...
Usuńo Komunii dołapnej np. też nie było ani słowa. Była mowa też bodajże msza ma się zmieniać organicznie... no skasowanie w jeden dzień jednego rytu i wprowadzenie zrobionego na kolanie w laboratorium drugiego to była bardzo organiczna zmiana...
UsuńTakże ja też się czasami zastanawiam, czy propaganda że to "msza posoborowa" wynika z cynicznego kłamania czy obrzydliwej ignorancji ?
Fakty są takie że Novus Ordo urąga wizji nawet tej przedstawionej na SV2....
Bo tradycyjny ryt rzymski nie został skasowany w jeden dzień. Zmiany były stopniowe, a Novus Ordo Missae był jednym z elementów tych zmian. Najpierw był mszał z 1962 roku. Potem mszał przejściowy z 1965 roku (na którym stopniowo zaczęto upowszechniać tzw. stoły ołtarzowe oddzielone od tabernakulum i kierunek versus populum, chociaż to nie była główna zmiana). Następnie przyszło apogeum, czyli uchwalenie Novus Ordo Missae z zasadniczymi zmianami, czyli wywaleniem większości tradycyjnego Kanonu Rzymskiego wraz z tradycyjnymi modlitwami epiklezy, wywaleniem tradycyjnej sekrety i offertorium, które zostało zastąpione formułą podobną do żydowskiego talmudycznego rytuału berachot. Po wprowadzeniu NOM oczywiście rewolucja liturgiczna nie zatrzymała się. Z czasem zanikał rytuał Asperges me przed rozpoczęciem Liturgii w trakcie Sumy, eliminowano łacinę z Liturgii, w obyczajowości wiernych zanikał odświętny charakter Mszy taki jak odpowiedni ubiór. A teraz widzimy kolejne innowacje i wprost nadużycia, o których wszyscy wiemy. Czyli te wszystkie komunie dołapne, różne synkretyczne "ryty amazońskie" i tym podobne tubylcze praktyki mieszania Liturgii z elementami pogańskimi w dzikich krajach, pseudocharyzmatyczne histerie nielicujące z powagą i godnością Mszy, organizowanie w trakcie Mszy różnych pobocznych świeckich wydarzeń i czynności, których nie powinno być w trakcie Mszy (z których z kolei znane są zdebilałe grupy oazówkowe) po jawne nadużycia i profanacje jak wprowadzanie motywów gejowskich przez progresywistyczne grupy związane m. in. z "drogą synodalną", "msze przy piwie", "msza stadionowa" Rysia, czy wprost schizmatyckie i świętokradcze koncelebrowanie "ekumeniczne" z grupami schizmatyckimi i protestanckimi. Nie możemy też zapominać o tym, że pseudo reforma NOM zmieniła nie tylko ryt Mszy, ale również inne sakramenty i sakramentalia, zwłaszcza ryt sakramentu święceń kapłańskich bardzo istotnego dla sprawowania Mszy Świętej. Zmieniono obrzędy sakramentaliów, zwłaszcza obrzęd egzorcyzmów. Coraz więcej jest przypadków dokonywania chrztów nieważnych przez zmianę słów (np. "my ciebie chrzcimy"), zmianę materii (zamiast wody jakieś inne substancje typu wino, piwo itd.) lub wątpliwych przez nieprawidłowo wykonywany obrzęd (np. polewanie włosów). Jak widać ta rewolucja nie nastąpiła raz w 1969 roku, tylko trwa cały czas co najmniej od 1962 roku. Niektórzy wręcz kryzys widzą już w zmianach dokonanych przez Piusa XII w latach 50', zwłaszcza w 1955 roku w trakcie zmian w rycie obrzędów Wielkiego Postu, chociaż nie podzielam tego zdania. To zbyt duża nadinterpretacja.
Usuń