Oczywiście nie neguję, że Jacek mógł mieć swoje zasługi w znaczeniu realizacji cnót chrześcijańskich. Nie można też wykluczyć, że ostatecznie dostąpił już szczęśliwości wiecznej u Sędziego Sprawiedliwego. Jednak podstawowe fakty jednoznacznie świadczą przeciw możliwości oficjalnego ogłoszenia go jako wzoru cnót teologalnych w stopniu heroicznym według odwiecznych zasad Kościoła. Beatyfikacja w Kościele Chrystusowym ma bowiem dwa zasadnicze znaczenia, ściśle ze sobą powiązane:
1. orzeczenie, że dana osoba jest w chwale niebiańskiej,
2. orzeczenie, że dana osoba może być otaczana kultem jako wzór cnót teologalnych w stopniu heroicznym, czyli wybitnym i ponadprzeciętnym, świadczącym o wyjątkowym działaniu łaski Bożej w niej, co stanowi podstawę dla zwracania się do niej o wstawiennictwo u Boga.
Uwaga: cnoty teologalne (wiara, nadzieja, miłość) są czymś innym niż cnoty moralne, aczkolwiek są oczywiście powiązane. Same cnoty moralne (wypełnianie przykazań) nie wystarczą do beatyfikacji, nawet jeśli dana osoba praktykowała je w sposób ponadprzeciętny. Być może Jacek rzeczywiście przejawiał pewne zadatki świętości, zwłaszcza w wieku licealnym. Jednak istotne jest, jak potoczyło się jego następne życie, na co oczywiście miało wypaczający i demoralizujący wpływ modernistyczne środowisko kościelne już w Rzeszowie, a potem w Lublinie. Być może nawet - wiele na to wskazuje - miał powołanie do stanu duchownego, które zmarnował i zaprzepaścił wskutek zgubnego oddziaływania środowisk, które teraz forsują jego wyniesienie na ołtarze.
Fakty w skrócie:
- Studiowanie teologii jaki świecki w ówczesnych warunkach w Polsce oznaczało brak gotowości zupełnego poświęcenia się służbie Bożej, którą w pojęciu katolickim jest stan duchowny i życie konsekrowane. Owszem, przerwanie przez Jacka studiów teologii na rzecz zamiaru podjęcia studiów medycznych może świadczyć o trzeźwym i słusznym rozpoznaniu, iż nie da się pogodzić poważnego podejścia do teologii ze stanem świeckim. Jednak zwrócenie się ku medycynie oraz życiu w małżeństwie oznacza równocześnie odwrócenie się od całkowitego zaangażowania w sprawy duchowe i zbawienie dusz. To z całą pewnością nie świadczy o heroiczności wiary, nadziei i miłości.
- Wręcz skandaliczny jest fakt, że jako student psychologii zawarł w maju 1990 r., nie będąc w stanie w sposób odpowiedzialny założyć rodziny, związek cywilny ze swoją narzeczoną, a odkładając sakramentalne małżeństwo na później (w tamtych czasach zwykle zawierało się związek cywilny w tym samym dniu, co ślub sakramentalny). Nieodzowne jest oczywiście retoryczne pytanie, po co w tym wieku zawierali najpierw tylko cywilne (które jest ateistyczną parodią sakramentu), a następnie po czasie sakramentalne małżeństwo, skoro będąc studentami nie byli w stanie w sposób odpowiedzialny wydać na świat i wychować potomstwo. Tak więc żył w związku niesakramentalnym przez kilka miesięcy, do września 1990 r., co świadczy o braku przestrzegania nie tylko elementarnych zasad moralności katolickiej, lecz zwykłych, zdroworozsądkowych obyczajów. Tego prostego faktu nie jest w stanie przysłonić, ani tym bardziej usprawiedliwić opiewanie jego zaangażowania na rzecz ubogich.
Ta sprawa jest charakterystyczna dla typowego u modernistów produkowania fałszywych świętych. Jest to istotny element wypaczania nie tylko wiary, lecz także moralności katolików.