Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Ulmowie - zderzenie systemów etycznych

 


Sprawa rodziny Ulmów nadal nie została dostatecznie teologicznie najaśniona. Nie sprzyja temu napędzany odgórnie - zarówno politycznie jak też kościelnie - entuzjazm. W sprawie, o jej głównych aspektach na kanwie beatyfikacji już się wypowiadałem (tutaj i tutaj). Teraz jeszcze tytułem uzupełnienia i dopowiedzenia. 

Ujmując skrótowo, mamy do czynienia ze zderzeniem różnych, nawet sprzecznych systemów etycznych, zarówno w fakcie śmierci Ulmów jak w obecnej dyskusji, która jest niestety dość płytka i śladowa. 

Po pierwsze chodzi o etykę zabójców, czyli niemieckich oprawców wraz z ich poplecznikami, czyli donosicielem i wykonawcami. Upraszczając, jest to etyka powinności. Dlatego właśnie komendant Dieken miał nieposzlakowaną reputację w Niemczech, zarówno u swojej rodziny, jak też w społeczności lokalnej i w państwie niemieckim nawet po wojnie. W ramach tej etyki, on jedynie wypełnił swój obowiązek nałożony przez państwo hitlerowskie, jego przepisy, bez względu na obiektywne normy moralne. Oczywiście już samo takie podejście jest wysoce niemoralne i dlatego doprowadziło do zabicia Ulmów. Jest wysoce niemoralne, choć zrozumiałe w kategoriach etyki właściwej dla protestantyzmu, gdzie brakuje odniesienia do prawa naturalnego, czyli poznawalnych rozumowo norm moralnych. 

Z drugiej strony mamy etykę reprezentowaną de facto przez Ulmów, przez ich postawę, choć oni sami najprawdopodobniej działali spontanicznie, bez głębszej reflexji etycznej w znaczeniu etyki katolickiej. Ta postawa jest określana przez fanów jako heroiczna miłość bliźniego, przy czym nie trudno zauważyć, że miłość jest tutaj redukowana dla współczucia i litości, czyli do poziomu emocjonalnego, afektywnego. Równocześnie są poświadczone ślady pewnej reflexji u Józefa Ulmy, którego słowa są cytowane: "to też są ludzie". Jest to oczywiście zdanie samo w sobie racjonalne. Jednak w kontekście sprawy nie wyczerpujące tej kwestii i mylące. Wszak jeśli by ktoś - w przeciwieństwie do Ulmów - odmówił udzielenia schronienia żydom, to by nie wynikała z tego bynajmniej negacja ich człowieczeństwa i prawa do życia. Dlatego cytowanie tego zdania Józefa jako rzekomego uzasadnienia jego decyzji jest rodzajem szantażu emocjonalnego, niegodnego merytorycznej dyskusji. Można przypuścić, iż Józef współczuł żydom szukającym schronienia. Równocześnie pewne jest, że nie przyjął ich zupełnie bezinteresownie, gdyż pomagali mu w pracy, co oczywiście nie jest zdrożne, gdyż wymagała tego sprawiedliwość, skoro dawał im dach nad głową i utrzymanie. Nie jest jednak możliwe obecnie rozeznanie, na ile decyzja była altruistyczna, a na ile wyrachowana. Wszak schronieni żydzi należeli do zamożnych i mogli obiecywać odpowiednią rekompensatę, co także mogło mieć wpływ na decyzję Ulmów. 

Należy wziąć też pod uwagę osobowość Józefa. Znany był zarówno ze różnorakiej aktywności i przedsiębiorczości, jak też z wesołego usposobienia, które zapewne oznaczało ogólną postawę optymizmu. Wiadomo, że nie był jedynym, który ukrywał u siebie żydów, a równocześnie nie zachowywał takich samych środków ostrożności, gdyż ukrywani wychodzili z domu, pracowali w polu, nawet chodzili do sąsiada Ukraińca, któremu powierzyli swój majątek, co okazało się skrajnie ryzykowne i prowadzące do końcowej tragedii. Te fakty świadczą o braku podejścia zdroworozsądkowego, czyli o przeroście litości nad rozumnością. Tego oczywiście nie można pogodzić z katolickim pojęciem miłości, gdzie nie ma żadnej sprzeczności z rozumnością. 

Jest to oczywiste zwłaszcza wobec braku uwzględnienia obowiązku ochrony własnych dzieci. Zapewne Ulmowie kochali swoje dzieci, to nie ulega wątpliwości. Czy zastanawiali się nad ryzykiem, które podjęli przez udzielenie schronienia innym ludziom? Najbardziej prawdopodobne jest, iż optymistycznie zakładali, że uda im się pomyślnie udzielać schronienia. Skąd czerpali tą pewność, będącą właściwie zuchwałością? Trudno powiedzieć. Być może liczyli na tolerowanie przez okupantów. Są świadectwa mówiące o tym, że Ulma dostarczał Niemcom skóry - wyprawiane przez siebie z pomocą ukrywanych żydów - czyli pracował dla nich. Czy naiwnie zakładał, że uda się tak przetrwać okupację? W chwili przyjęcia (koniec 1942 r.) nic nie wskazywało na rychły koniec okupacji, więc optymizm nie miał racjonalnego uzasadnienia. Jak Ulma wyobrażał sobie przyszłość swojej rodziny w takiej sytuacji? Czy myślał o tym? Póki co nie ma danych w tej kwestii. W każdym razie nic nie wskazuje na taką reflexję. Tak więc w świetle obecnych danych wygląda na to, że działał w ramach okrojonej etyki powinności, czyli uważając, że wypełnia swoją powinność wobec żydów proszących o pomoc, bez odniesienia do prawa naturalnego, czyli odpowiedniego uwzględnienia obowiązków rodzicielskich. Jak to godził z troską o bezpieczeństwo swoich dzieci, nie sposób stwierdzić. Prawdopodobnie nie rozważał tej kwestii. Wrodzony optymizm i pewność siebie sugerowała może nawet brak reflexji. A to oznacza działanie w odruchu litości, być może, a nawet prawdopodobnie z domieszką interesowności (gdyż marzył o gospodarowaniu na większą skalę). Tak więc Józef albo nie wziął wystarczająco pod uwagę swojego obowiązku wobec dzieci, albo litość dla żydów i chęć aktywności gospodarczej wzięła górę nad poczuciem obowiązku rodzicielskiego. Obydwa przypadki świadczą o braku chrześcijańskiej cnoty miłości w stopniu heroicznym, gdyż ta miłość nigdy nie poświęca życia jednych osób dla ratowania innych, zwłaszcza gdy chodzi o życie własnych dzieci, ponieważ dochodzi tutaj obowiązek rodzicielski. 

W końcu jest kwestia etyki żydów ukrywanych przez Ulmów. Etyka żydowska jest skoncentrowana na narodzie: dobre jest to, co służy narodowi wybranemu, a złe jest to, co mu nie służy. Jest to więc rodzaj etyki nazistów, która była powodem zamordowania Ulmów. Należy powiedzieć, że poproszenie o ukrycie u rodziny wielodzietnej było wysoce nieetyczne w świetle obiektywnych norm etycznych, mimo że jest zrozumiałe psychologicznie i w ramach etyki żydowskiej. 

Zwolennicy kultu Ulmów powołują się na dowartościowanie rodziny wielodzietnej, także podkreślenie godności dziecka nienarodzonego. Nie wiem, czy te osoby zdają sobie sprawę, że albo bezmyślnie plecą bzdury, albo umyślnie próbują robić ludziom kisiel z mózgów. Jak stawianie życia żydowskich sąsiadów ponad życiem własnych dzieci może być dowartościowaniem tego ostatniego, zwłaszcza gdy jest podawane jako wzór godny podziwu i naśladowania?  

Na czym więc polega etyka katolicka, chrześcijańska? W przeciwieństwie do protestanckiej etyki powinności (etyki deontologicznej), której odmianą jest etyka żydowska, także do etyki emocjonalno-subiektywistycznej, której przykładem są Ulmowie (przy braku odpowiedniej reflexji, gdyż byli prostymi ludźmi), oraz do etyki sytuacyjnej, która jest obecnie regularnie głoszona przez zwolenników kultu Ulmów (takie były czasy, nie było czasu na ważenie powinności), etyka katolicka jest etyką cnót. A to oznacza jedność i harmonijną całościowość sprawności w dobrem. Chodzi o harmonijną jedność cnót kardynalnych jak i teologalnych. W jej ramach nadprzyrodzona cnota miłości nigdy nie może być w sprzeczności np. z kardynalną cnotą sprawiedliwości. Innymi słowy: brak cnoty sprawiedliwości wobec swoich dzieci, które mają prawo do ochrony przez rodziców, jest nie do pogodzenia z cnotą miłości, zwłaszcza w stopniu heroicznym. 

Tak więc wbrew pozorom i oficjalnej wszechstronnej propagandzie sprawa Ulmów nie jest wcale oczywista etycznie, ani moralnie, ani teologicznie. Oby stała się okazją od pogłębionej refexji. 

38 komentarzy:

  1. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Pisze czcigodny Ksiądz: „Nie jest jednak możliwe obecnie rozeznanie, na ile decyzja była altruistyczna, a na ile wyrachowana.”

    Jest jednak możliwe rozeznanie ,że decyzja była berozumna , by nie powiedzieć wprost, bezdennie głupia. Takie słowa też istnieją w jęz. Polskim i czasem trzeba i ich użyć, dla dobra wspólnego.

    Dalej Ksiądz pisze:”Nie wiem czy te osoby zdają sobie sprawę, że albo bezmyślnie plecą bzdury, albo umyślnie próbują robić ludziom kisiel z mózgów. ”

    Ulmowie,jako prości ludzie, mogli nie wiedzieć o cnocie sprawiedliwości, ale to, że tego nie wie RM , hierarhia w Polsce i Papież również ,oznacza tylko jedno.
    Albo oni wszyscy też przedstawiają poziom „prostych ludzi”...albo świadomie niszczą
    moralność katolicką, posługując się etyką żydowską.

    Ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli według Pana / Pani bezrozumne i bezdennie głupie jest pomaganie innym ludziom kiedy system totalitarny skazuje tych ludzi na śmierć?
      Odmówienie pomocy byłoby równoznaczne ze skazaniem tych ludzi na śmierć i czy to jest zgodne z etyką chrześcijańską?

      Usuń
    2. Tak !
      To jest właśnie zgodne z etyką katolicką.!
      Nie mylić z "chrześcijańską", która może być protestancka albo emocjonalnie i uczuciowo sprotestantyzowana jak uczynili to moderniści , wszelkie ruchy religijno-protestanckie jak "oazy", "kościoły domowe" i tp wojownicy czy RM.
      Wiara katolicka w Polsce wymiera i rozumność ,niestety też.
      Jedno z drugim się ściśle wiąże....o czym świadczy ten komentarz.

      Usuń
    3. ad "Anonimowy11 września 2023 10:09"
      Odmówienie pomocy nie jest skazaniem na śmierć. To są dwie zupełnie różne czynności. To raz.
      Po drugie, są różne formy pomocy. Obowiązkowa jest tylko taka pomoc, która nie naraża życia swojego, ani tym bardziej życia swoich dzieci. Swoje życie wolno narażać, ale to nie jest obowiązek. Czyjegoś życia, zwłaszcza swoich dzieci, NIE WOLNO narażać, także dla ratowania życia innych osób.

      Usuń
  2. Rozważając sprawę nieszczęsnych Ulmów, trzeba uwzględnić podstawowy porządek prawa naturalnego, czyli odnoszący się do samej natury ludzkiej, dotyczący miłości bliźniego. Prawo naturalne mówi, że dobro duszy, jako że jest nieśmiertelna, jest ponad dobrem ciała, w tym ponad dobrem, jakim jest życie doczesne, własne i własnych dzieci.
    Ten porządek jest przez modernistów, w najlepszym razie zaciemniany, a w najgorszym wprost negowany.
    Św. Tomasz z Akwinu wyjaśnia, że mamy miłować bliźniego jak siebie samego, nie znaczy, że mamy miłować dobra doczesne bliźniego (w tym życie doczesne) ponad dobra doczesne własne - czy naszych najbliższych! Przeciwnie, tutaj obowiązuje ordo caritatis - porządek miłosierdzia - gdzie np. własna żona jest przed żoną bliźniego i własne dzieci są przed dziećmi bliźniego. Także, kto by narażał życie własnej rodziny przy dużym zagrożeniu żeby pomóc obcym i to ludziom wrogim, jak niestety ż..., ten łamie prawo naturalne i popełnia grzech, zależnie od stopnia zagrożenia, może to być grzech ciężki, nawet bardzo ciężki.
    Jedyne dobro bliźniego - jak wyjaśnia św. Tomasz - które mamy cenić ponad nasze dobra doczesne jest zbawienie jego duszy nieśmiertelnej. Gdyby więc Ulmowie katechizowali żydów przygotowując ich do chrztu świętego, i to był główny cel Ulmów, to by postępowali zgodnie z prawem naturalnym, a można by ich wtedy pewnie - sprawa do rozważenia - uznać za męczenników. Tego jednak najwyraźniej nie robili - można byłoby się zastanawiać, czy nie było to zaniedbanie chrześcijańskiego obowiązku.
    Jeśliby jednak tak postępowali, to dzisiejszej "beatyfikacji" by nie było ze względu na protesty strony żydowskiej, no i niechęć modernistów do przełożenia duszy nieśmiertelnej ponad ciało ulegające śmierci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiemy, czy Żydzi ukrywani przez Ulmów byli praktykującymi żydami. Nie znamy też ich stopnia zaangażowania, osobistych interpretacji judaizmu itd. jeśli nimi byli. W każdym razie oskarżanie każdego osobnie wziętego Żyda, a chociażby każdego osobnie wziętego żyda z małej litery (dużą określamy naród, małą – przynależność do judaizmu) o osobistą wrogość do Ulmów, a też i do Kościoła, zakrawa raczej na antysemityzm niż na obawę przed błędami judaizmu. Na takie przemyślenia naprowadza użycie przez Pana uogólniającego określenia "ludzie wrodzy"

      Usuń
    2. No tak, jak brak argumentów, to zawsze można wyciągnąć maczugę zarzutu o anty ... zm.

      Oczywiście, w tym talmu dycznym rozumieniu anty...tą był św. Paweł, ktory napisał, że są wrogami chrześcijan. Ten zarzut pojawia się też w odniesieniu do Ewangelii św. Jana, gdzie Pan Jezus mówi wprost, że są ... dziećmi szatana - takie słowa padają.
      I czyż nie jest to prawda?!
      W Polsce nienawidzą Polaków, wystarczy poczytać GW, TP, czy inną ich (Waszą?) gazetę.
      W Rosji nienawidzą Rosjan i to jak!
      W Niemczech nienawidzą Niemców.
      W USA nienawidzą Amerykanów, pełno jest wypowiedzi dających temu dowód.
      . . .
      Nawet w dalekiej Japonii ... nienawidzą Japończyków - był ostatnio taki głośny w mediach przypadek.

      I nie, nie jest to problem DNA - nikt tego nie twierdzi - co by zresztą usprawiedliwiało użycie epitetu-maczugi.
      Problemem jest mentalność i anty-moralność, które zostały ukształtowane przez ich/Waszą? religię. Jej kłamstwem założycielskim jest negacja Bóstwa Chrystusa, a zbrodnią założycielską ... Tak, wbrew pozorom sprawa jest prosta i Kościół przez stulecia nie miał problemu z nazwanie rzeczy po imieniu.

      Usuń
    3. "Jedyne dobro bliźniego - jak wyjaśnia św. Tomasz - które mamy cenić ponad nasze dobra doczesne jest zbawienie jego duszy nieśmiertelnej. Gdyby więc Ulmowie katechizowali żydów przygotowując ich do chrztu świętego, i to był główny cel Ulmów, to by postępowali zgodnie z prawem naturalnym, a można by ich wtedy pewnie - sprawa do rozważenia - uznać za męczenników"
      - Czyli jeśli dbamy o zbawienie obcych to możemy ryzykować życiem doczesnym własnych dzieci i to jest przestrzeganie prawa naturalnego? Szczerze wątpię.
      A co jeśli jedno z dzieci np. 13-letnie, w momencie śmierci było w niełasce i dzięki pomaganiu w zbawieniu obcym sprawiłoby, że własne dziecko poszłoby na potępienie wieczne?

      Usuń
    4. Panie komentujący na, "zakrawa raczej na antysemityzm" nie jest oskarżeniem wprost. Proszę się zastanowić, czy nie interpretuje Pan podanych (i to nawet nie zacytowanych) fragmentów bez kontekstu i prywatnie, zamiast oparcia się na nauczaniu Kościoła. Proszę podać właśnie taką interpretację, a z chęcią ją przeczytam i uzupełnię ewentualne braki w znajomości nauczania Kościoła.
      Ewentualny zarzut o antysemityzm byłby oparty na generalizacji przez Pana żydów (nie jestem pewien, czy Żydów jako narodu). "Nienawidzą", tzn. oni, a oni to kto? Całe miliony jak jeden mąż?
      Proszę uzasadnić twierdzenie o infiltracji żydowskiej mediów podanych przez Pana. I nie, nie wystarczy narodowość. I podać źródła. Wiarygodne. Mogą być oczywiście spoza głównego nurtu, ale, rzecz jasna, nie ekstremistyczne.
      Ja nie jestem Żydem ani tym bardziej żydem. Przyjmuję nauczanie Kościoła, natomiast nie mam zamiaru przyjmowania czyichś uprzedzeń i generalizacji, a w Pana wypowiedzi jednak raczej je widać. I dlaczego od razu dopatruje się Pan żydowskości w rozmówcy?
      I wreszcie, muszę zauważyć: samocenzuruje Pan słowa i połączenia "żyd", "antysemityzm" i, domyślam się, "zabicie Chrystusa". Dlaczego?
      Jak mówiłem, przyjmuję nauczanie Kościoła, jednak sam pan rozumie, że nie brak ekstremistów, wykorzystujących pozór chrześcijaństwa dla własnych destruktywnych celów. O to Pana nie posądzam, ale być może padł Pan ich ofiarą.

      Usuń
    5. Ad komentujący na,
      Przykładem ekstremistów o których mówię może być np. pseudoencyklopedia internetowa pt. Metapedia. Wykonana wg szablonu Wikipedii, jest to siedlisko neonazistów. Chwalą oni m. in. opór wobec liberalizmu w Polsce, ale jednocześnie są bezczelnymi apologetami nazistowskich Niemiec i wypaczonej wizji wartości narodowych.

      Usuń
    6. Plus, idee genetyczne są tylko częścią nazizmu. Naziści zarówno niegdysiejsi, jak obecni, lubują się w widzeniu wszędzie spisków żydowskich i podburzaniu przeciwko zarówno żydom, jak Żydom. Wspomniania ekstremistyczna Metapedia określa IIWŚ jako konflikt żydowskich USA, W. Brytanii i ZSRR z Rzeszą (która jest w ich pojęciu bohaterem historii). Chyba rozumie Pan, skąd u mnie obawa przed podobnym ujęciem.

      Usuń

  3. > Po pierwsze chodzi o etykę zabójców, czyli niemieckich oprawców wraz z ich poplecznikami, czyli donosicielem i wykonawcami. Upraszczając, jest to etyka powinności. Dlatego właśnie komendant Dieken miał nieposzlakowaną reputację w Niemczech, zarówno u swojej rodziny, jak też w społeczności lokalnej i w państwie niemieckim nawet po wojnie. W ramach tej etyki, on jedynie wypełnił swój obowiązek nałożony przez państwo hitlerowskie, jego przepisy, bez względu na obiektywne normy moralne.

    Tutaj potrzebna jest głębsza refleksja etyczno-filozoficzna. Otóż postępowanie Diekena wpisywało się w etykę Kantowską, czyli tzw. etykę deontyczną. Etyka ta jest oderwana od natury ludzkiej - Kant przeczył możliwości poznania natury rzeczy - a oparta na imperatywach, które człowiek, czy jak w przypadku Diekena, społeczność przyjmuje jako normy moralne, konstruując je a'priori. To oderwanie od rzeczywistości, jaką jest niezmienna natura ludzka będąca podstawą prawa naturalnego, powoduje, że etyka kantowska/deontyczna mogła prowadzić do takich zbrodni, jakie popełniali Niemcy. Przypomnijmy, że Państwo niemieckie było zdominowane przez protestanckie Prusy, które w skutecznych prowadzonych przez siebie wojen mogło pod swoim kierownictwem zjednoczyć Landy Niemieckie, w tym niestety katolickie. Przypomnijmy też, że z Prus pochodził Kant. Zatem można i trzeba go obwiniać za te zbrodnie jako ojca etyki norm oderwanych od rzeczywistości, od natury ludzkiej.


    OdpowiedzUsuń
  4. PS - niech mi będzie wolno uzupełnić poprzedni wpis.

    Jest rzeczą znaną, że SS kierowało się etyką kantowską, czyli etyką a'priorycznych norm moralnych, czyli rozumowo konstruowanych,a oderwanych od prawdy o naturze ludzkiej. Ta etyka jest dzisiaj bardzo rozpowszechniona w Polsce - niestety. Na niej jest oparty polski kodeks lekarski. Nożna by tu mówić o definicji tzw. śmierci klinicznej, która śmiercią nie jest, ale pozwala pobrać organy od żywego człowieka, itp. Także pamiętajmy, że i my jako raj nie jesteśmy bez winy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wychodzi na to, że wielka radość o pierwszej w historii beatyfikacji dziecka nienarodzonego była przedwczesna, gdyż nota z Watykanu - nomen omen wysłana zaraz po tym jak biskupi wystosowali list o aborcji - jasno wskazuje, że Wiktoria w trakcie egzekucji zaczęła rodzić:
    Poniżej cytat jaki zamieściła p. Kaja Godek:
    "Nienarodzone dziecko Ulmów będzie beatyfikowane jako narodzone, bo Wiktoria w trakcie egzekucji zaczęła rodzić - komunikat z Watykanu.
    Hm... po 1 część ekspertów nie potwierdza, że zaczęła rodzić (rozważa raczej pośmiertne tężenie/skurcze ciała). Po 2 gdyby urodziła, to hitlerowcy musieliby to dziecko osobno zabić, a przecież zabili je mordując matkę.
    Dziwny fikołek w ostatniej chwili przed beatyfikacją.
    Czy ktoś nacisnął na dykasterię, by nie czynić męczennika z dziecka przed narodzinami, bo jeszcze ludzie zwrócą uwagę na masową kaźń dzieci poprzez aborcję?"
    A tutaj link do Noty:
    https://www.causesanti.va/it/notizie/notizie-2023/nota-ulma.html
    Wiele osób przymykało oko na wątpliwość co do faktycznego męczeństwa rodziny Ulmów właśnie ze względu na to, że Kościół w końcu wyniesie na ołtarze dziecko nienarodzone i będzie to jasny sygnał dla świata, że życie zaczyna się od poczęcia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba też dodać, że przed wojną Józef Ulma był związany z PSL-Wyzwolenie oraz popierał parcelację kościelnych gruntów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Józef Ulma był aktywnym członkiem ZMW RP Wici, publikował artykuły w organie prasowym. To organizacja mocno lewicowa, de facto antykatolicka i antykościelna, której jednym z głównych działaczy był m.in. Józef Niećko, postulujący powrót do słowiańskiej wiary rodzimej, tj. pogańskiej, w obrębie doktryny tzw. „agraryzmu wiciowego”.

      Usuń
    2. Jednak należy pamiętać, że trudno określić, na ile w tamtym okresie łatwo było człowiekowi prostemu rozeznać naturę owej organizacji.

      Usuń
    3. O ile można wiele powiedzieć o Józefie Ulmie, to z pewnością nie to, że był człowiekiem prostym. Miał całkiem szerokie i specyficzne zainteresowania, wymagające szczegółowej wiedzy i jej ustawicznego pogłębiania, na pewno był człowiekiem inteligentnym, a może nawet nieprzeciętnym. Powtarzam, że publikował artykuły własnego autorstwa w organie prasowym ZMW. Ponadto w tamtym czasie np. dostępna prasa katolicka wielokrotnie przewyższała zarówno pod względem ilości jak i oczywiście treści tę rozpowszechnianą aktualnie. Również dlatego, ponieważ Kościół w Polsce zmagał się z bezpardonowymi atakami środowisk lewicowych, także tzw. ludowych i istniała konieczność odparcia ich na szeroką skalę i uświadamiania o szkodliwości ich działań społeczeństwa, szczególnie na wsi, co było możliwe właśnie dzięki szeroko dostępnej prasie. Twierdzenie więc, że mogła tu zaistnieć ignorancja czy brak świadomości, jest przynajmniej nieostrożne.

      Usuń
    4. > należy pamiętać, że trudno określić, na ile w tamtym okresie łatwo było człowiekowi prostemu rozeznać naturę owej organizacji.

      Taką śpiewkę słyszymy raz za razem. Np. że "święty" JPII nie widział, kim był Maciel Delgado, McCarrick, Bergoglio, .... i inni złoczyńcy, których mianował na najwyższe stanowiska w Kościele, choć były dowody przeciwko nim i mu te nominacje odradzano. Nie wiedział też, że całując koran, życząc islamowi błogosławieństwa, organizując modły z przedstawicielami fałszywych religii, głosząc błedy, czy wręcz herezje, robi coś złego. Biedactwo.

      Jeśli Ulma do Wicie należał, to musiał o niej sporo wiedzieć, tym bardziej, że czytywał ich propagandowe pismo. Jeśli w nim publikował, to tym bardziej musiał znać ich linię programową, bo by mu artykułów nie opublikowali! A do tego był aktywistą, co powiększa winę.

      Trzeba powiedzieć jedno, choć tylko Bóg zna do końca serce człowieka i potrafi go osądzić, to jednak tacy ludzie zostaliby skazani przez sąd ludzki i to bez żadnej wątpliwości. Z drugiej strony, wszelkie poważne wątpliwości, czy zarzuty, które nie zostały jednoznacznie odparte, nawet nie dowody przeciw, muszą uniemożliwiać beatyfikację i kanonizację, bo one mają dawać nieposzlakowane wzory do naśladowania, a nie potencjalnych złoczyńców.

      Tutaj porządek się odwraca, obowiązuje domniemanie winy, a nie domniemanie niewinności. Dlatego też było stanowisko adwokata diabła, który w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych miał podnosić zarzutu, a zadaniem obrońców było ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że zarzuty są nieprawdziwe - czyli przeciwnie niż w państwowym prawie karnym.

      Niestety, Wojtyła stanowisko adwokata zniósł i mamy dzisiaj tego opłakane skutki, czego dowodem jest choćby "beatyfikacja" Ulmów, czy kanonizacja jego samego.

      Usuń
  7. Tak sobie czytam i się zastanawiam gdzie był Bóg i dlaczego nie ochronił Ulmów skoro wypełniali jego przykazania?
    Natomiast odnośnie tego pytania: "Czy naiwnie zakładał, że uda się tak przetrwać okupację? " to czy naiwna jest wiara w to że Bóg nas ochroni jeśli spełniamy jego wymagania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego miałby chronić? Jeśli wypełniali przykazania to zostali zbawieni. Tylko to ma znaczenie. "Kto chce zachować swe życie, straci je. Kto je straci z mojego powodu, ten je zachowa."

      Usuń
  8. Wielebny Księże, czy grzechem jest mieć wątpliwości w tej sprawie.Spotkałam się z zarzutem, że godzi to w wyznanie "wierzę w jeden,święty,powszechny i apostolski Kościół".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, a nawet należy. Katolika obowiązują jedynie prawdy wiary i to zawarte w katechiźmie. Beatyfikacje i kanonizacje są kwestią dyscypliny kultu. Dyscyplina musi być podporządkowana prawdom wiary i Tradycji Kościoła. Nikt nie ma prawa dowolnie zmieniać czy przekraczać tradycyjne zasady co do beatyfikacji czy kanonizacji. I każdy katolik ma prawo i obowiązek odpowiednio się przeciwstawić takim fałszerstwom.

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy i logiczny wywód. Zastanawiam się tylko jak w tym kontekście rozumieć przypowieść o miłosiernym Samarytaninie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłosierny Samarytanin nie ryzykował niczyim zdrowiem ani życiem. Nawet własnym. Pomógł w stopniu takim, na jaki mógł sobie pozwolić. Sam też oprócz doraźnej pomocy nie podjął się długotrwałej opieki podczas rekonwalescencji ale zlecił ją komu innemu za opłatą.

      Usuń
  10. Może Józef Ulma miał nadzieję, że Niemcy przymkną oko na pomoc Żydom z tego powodu, że większość mieszkańców Markowej i okolic miała niemieckie pochodzenie.I wiele rodzin przechowywało Żydów, nawet po egzekucji Ulmów.
    Jak pisze Ewa Pałkiewicz:
    "On pochodził z rodziny Marcina i Franciszki z domu Kluz. Ona była siódmym dzieckiem Franciszki z Homów i Jana Niemczaków. Siedemdziesiąt procent markowian nosi niemieckie nazwiska (m.in. Bar, Cwynar, Szylar). Niemcom nie udało się tu jednak w czasie okupacji pozyskać ani jednego volksdeutscha. Wszyscy są Polakami".

    Jeśli Ksiądz nie ma nic przeciwko to podam link do całego tekstu, to krótki reportaż o ich życiu:
    http://ewapolak-palkiewicz.pl/taka-zwyczajna-rodzina-z-polski/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > Może Józef Ulma miał nadzieję, że Niemcy przymkną oko na pomoc Ży dom ....

      A co ma piernik do wiatraka?! Może miał nadzieję na to, a może na tamto, albo jeszcze coś innego.
      Spowodował śmierć w męczarniach całej swojej rodziny, za której bezpieczeństwo był odpowiedzialny, i to było wielkie zło. Świętym nie był - Pan Bóg go osądził. Na wzór, a tym bardziej na błogosławionego się nie nadaje, a męczennikiem tym bardziej nie jest, bo męczennik znaczy świadek wiary katolickiej.

      Usuń
  11. Podam tutaj argumenty za obroną zachowania Ulmów, proszę o odniesienie się.

    Nawet patologiczne "prawo" niemieckie z tamtego okresu (w postaci rozporządzeń Hansa Franka) jasno mówiło, że kara śmierci dotyczy ludzi, którzy udzielają schronienie Żydom. Trudno "posądzić" o udzielanie schronienia komukolwiek przez kilkuletnie dzieci. Rozstrzelanie dzieci w ramach "kary" to nie była norma tylko rzadkość (tutaj jakby historyk czytał to niech poprawi) i nawet jak gdzieś występowało to wtedy informacje, aż tak się nie rozchodziły. Mogli zwyczajnie się nie spodziewać, że ich dzieci zostaną zabite tylko co najwyżej oni (rodzice).

    Więc teoretycznie np. po upewnieni się, że w razie czego dzieci będą miały zapewnioną opiekę np. ze strony rodziny to czy to zachowanie było wtedy moralnie godziwe?


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest oczywiste, że Niemcy karali śmiercią całą rodzinę. A gdyby nawet mieli oszczędzić dzieci, to ich osierocenie jest już okrutną karą.

      Usuń
    2. Istnieje również obowiązek wobec małej społeczności czy większej. Przykładowo udział w wojnie obronnej, czy nawet zwykłej bójce w obronie np. kobiety też może skutkować osieroceniem swoich dzieci, a jest to przecież moralnie w porządku.

      Wg informacji np. w tym artykule
      https://tygodnik.tvp.pl/42970080/niemcy-karali-polakow-i-to-ostrzej-niz-zydow-a-co-jest-gorsze-od-kary-smierci-smierc-rodziny
      zabijano całe rodziny dopiero od listopada 1943 r. więc teoretycznie sytuacja, którą opisałem mogła być możliwa.



      Usuń
    3. Nie ma obowiązku wobec społeczności w oderwaniu od obowiązku wobec rodziny. Innymi słowy: obowiązek wobec społeczności zachodzi tylko wtedy, gdy jest także spełnieniem obowiązku wobec swojej rodziny. NIE ma obowiązku społecznego wbrew dobru swojej rodziny. Obrona ojczyzny wynika z obrony swojej rodziny i jest wobec niej podrzędna. Tak jest z punktu widzenia moralnego. Nawet jeśli ustawy państwowe czy propaganda odmóżdżająca głoszą inaczej.

      Usuń
    4. 1) To czy takie rozumowanie jest prawidłowe (w sensie katolickim): każdy oczekuje, że w razie potrzeby ktoś stanie w obronie jego dzieci np. przed napaścią nawet jeżeli potencjalnie może się to dla broniącego źle skończyć (i tym samym dla jego dzieci - mogą zostać bez ojca). To czy z tego nie wynika obowiązek obrony społeczności (bo poniekąd nie jest to oderwane od obowiązku wobec rodziny - inni mają też taki obowiązek)?
      2) "Obrona ojczyzny wynika z obrony swojej rodziny i jest wobec niej podrzędna. Tak jest z punktu widzenia moralnego. Nawet jeśli ustawy państwowe czy propaganda odmóżdżająca głoszą inaczej."
      Tak. Tylko w dzisiejszych czasach w razie wybuchu wojny i ogłoszenia poboru można łatwo wynieść się za granicę z rodziną i finalnie wszyscy są bezpieczniejsi w ten sposób z ojcem. Majątek itp. znacznie łatwiej przenieść.
      To czy w ten sposób nie mówimy, że pobór w razie wojny nie ma żadnego umocowania w moralności katolickiej (a więc jest tak na prawdę bezprawny)?
      Wydaje mi się to trochę przewrotne.




      Usuń
    5. > Obrona ojczyzny wynika z obrony swojej rodziny i jest wobec niej podrzędna. Tak jest z punktu widzenia moralnego. Nawet jeśli ustawy państwowe czy propaganda odmóżdżająca głoszą inaczej.

      No więc zdecydowanie nie!

      Obrona ojczyzny jest nadrzędna wobec obrony rodziny, bo społeczność państwowa jest dobrem większym i jest jest bardziej na podobieństwo Boga niż rodzina, a rodzina bardziej niż jednostka.
      Mogę poszukać odpowiedniego cytatu z św. Tomasza z Akwinu, albo ze Starego Testamentu, którego chyba nie nazwie Ksiądz "odmóżdżającym(?!) - zresztą jest to oczywiste.
      Dlatego też od zawsze był pobór do wojska także dotyczący mężów i ojców, w ST jest tylko uwaga, że nowo ożenieni mieli być przez parę tygodni, lub miesięcy zwolnieni od poboru.

      Także nie zawsze własne poglądy mogą być brane za prawo naturalne, tj. prawo wynikające ze stworzonej przez Boga natury.

      Usuń
    6. Wręcz przeciwnie: w nauczaniu Kościoła nie ma i nigdy nie było prymatu dobra państwa nad dobrem rodziny. To jest myślenie protestanckie i ateistyczne.
      Obowiązek obrony ojczyzny wynika z obowiązku dbania o dobro swojej rodziny i dobro wspólne, o ile jest ono zgodne z dobrem rodziny. Dobro to należy rozumieć odpowiednio. Oznacza ono, że można, a nawet trzeba poświęcić swoje życie jako ojciec rodziny, jeśli broni się przez to dobra wspólnego, a w tym dobru zawarte jest dobro także własnej rodziny.

      Usuń
    7. A mogę prosić o źródła co do hierarchii rodziny a społeczeństwa? Bo w tej sprawie jestem pogubiony z powodu sprzecznych twierdzeń chociażby tu pod tym wpisem.

      Usuń
    8. Ja również proszę o odpowiedzi na wyżej postawione pytania:
      1) To czy takie rozumowanie jest prawidłowe (w sensie katolickim): każdy oczekuje, że w razie potrzeby ktoś stanie w obronie jego dzieci np. przed napaścią nawet jeżeli potencjalnie może się to dla broniącego źle skończyć (i tym samym dla jego dzieci - mogą zostać bez ojca). To czy z tego nie wynika obowiązek obrony społeczności (bo poniekąd nie jest to oderwane od obowiązku wobec rodziny - inni mają też taki obowiązek)?
      2) "Obrona ojczyzny wynika z obrony swojej rodziny i jest wobec niej podrzędna. Tak jest z punktu widzenia moralnego. Nawet jeśli ustawy państwowe czy propaganda odmóżdżająca głoszą inaczej."
      Tak. Tylko w dzisiejszych czasach w razie wybuchu wojny i ogłoszenia poboru można łatwo wynieść się za granicę z rodziną i finalnie wszyscy są bezpieczniejsi w ten sposób z ojcem. Majątek itp. znacznie łatwiej przenieść.
      To czy w ten sposób nie mówimy, że pobór w razie wojny nie ma żadnego umocowania w moralności katolickiej (a więc jest tak na prawdę bezprawny)?
      Wydaje mi się to trochę przewrotne.

      Czytałem ten wpis na ten temat, ale nie rozwiało to moich wątpliwości dot. np. konkretnej sytuacji z punktu 2.
      https://teologkatolicki.blogspot.com/2022/01/czy-katolikowi-wolno-unikac-suzby.html

      Usuń
    9. Pobór pojawia się dopiero wraz z nastaniem ateizmu w Europie. Wcześniej pobór był w pogańskiej starożytności. W średniowieczu chłopi mieli obowiązek obrony własnej wsi, mieszczanie własnego miasta, a szlachta brać udział w wyprawie wojennej na wezwanie seniora, ale tylko przez określony czas.

      Usuń
    10. Warto dodać, że to protestantyzm rozpoczął w Europie i poza nią, przy okazji ekspansji kolonialnej, erę wojen masowych, brutalnych, długotrwałych, wyniszczających oraz, co szczególnie ważne, uzależniających na stulecia narody słabsze cywilizacyjnie, do dziś drenując je, utrzymując w biedzie i niegodziwie czerpiąc z nich zyski, no ale to może już inny temat.

      Usuń