Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christianitas. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Christianitas. Pokaż wszystkie posty

Pan Jesus a chanukka - raz jeszcze


Nie milknie dyskusja ostatnich dni w związku z "manifestem 16". I nadal niestety debata brnie w ślepe zaułki i tematy zastępcze. 

Przypominam: Sprawa dotyczy działań Grzegorza Brauna, a dokładnie jego sprzeciwu wobec świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Za sprawą Marka Jurka sprawa się obraca wokół kwestii, czy Pan Jezus świętował chanukkę, czy raczej wokół stanowczego i upartego twierdzenia M. J., że świętował. Nie bardzo rozgarnięte osoby ze środowiska jakby konserwatywno-katolickiego ulegają tej narracji bądź przynamniej dają się wmanewrować w temat:

Otóż powoływanie się na to, że Pan Jezus świętował chanukkę, jest dziełem apologetów świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Ten rzekomy przykład Pana Jezusa ma usympatycznić nie tylko samą chanukkę, ale także sektę Chabad Lubawicz. W ten sposób sekciarze z Chabad Lubawicz oraz inni świętujący chanukkę w przestrzeni publicznej stają się jakby naocznie "starszymi braćmi", nawet rzekomo kimś wyjątkowo bliskim Jezusowi Chrystusowi. Czyż chrześcijanin mógłby mieć czelność pomyśleć coś innego? 

Poprzednio już wytoczyłem kilka zasadniczych argumentów przeciw tezie, jakoby Pan Jezus świętował chanukkę. Przypominam po krótce:

- Ewangelia św. Jana (10) nie mówi o żadnym świętowaniu "odnowienia" świątyni przez Pana Jezusa, gdyż przechadzanie się w portyku Salomona nie jest żadnym świętowaniem. Dla jasności układ świątyni: 

Jak widać, tzw. portyk królewski znajdował się jeszcze dalej od Przybytku i właściwej świątyni z ołtarzem niż tzw. dziedziniec pogan. Jak więc Pan Jezus mógł będąc w tym miejscu uczestniczyć w obrzędach świątynnych? Skoro Ewangelista podkreśla, że Pan Jezus podczas święta znajdował się akurat w tym miejscu, a nie w miejscu sprawowania kultu, to tym samym wyraził dystans Zbawiciela co do tego kultu. Jeśli ktoś podczas Mszy św. nie znajduje się w kościele, ani nawet przy nim, a jedynie spaceruje ulicą przylegającą do dziedzińca kościoła, to czy możemy powiedzieć, że uczestniczy we Mszy św.?

- To święto nie obowiązywało pobożnego żyda, ponieważ nie istnieje w Prawie Mojżeszowym. 

- Nawet jeśli Pan Jezus uczestniczył w ówczesnym państwowym święcie "odnowienia" świątyni, to z całą pewnością nie świętował chanukki, która jest pomysłem znacznie późniejszym, mianowicie talmudycznym. 

- Stosunek Pana Jezusa do świątyni jerozolimskiej jest podany w Ewangeliach w sposób dość jednoznaczny: Pan Jezus chodził do świątyni nie po to, żeby składać ofiary i w nich uczestniczyć, lecz żeby tam nauczać i tak przygotować lud na kult Nowego Testamentu, w którym ta świątynia jest zbędna (J 2,19; 4,21). Nie ma ani jednego słowa Pana Jezusa pochwalnego dla świątyni jerozolimskiej, ani dla kultu tam sprawowanego. Wręcz przeciwnie, odnosi się stale krytycznie i zarzuca, iż świątynia została uczyniona "jaskinią zbójców" (Łk 19,46) i "targowiskiem" (J 2,16). Nie chodziło przy tym o jakieś nadużycia co do litery Prawa Mojżeszowego, lecz te zarzuty trafiały w sedno kultu starotestamentalnego, jakim były sprawowane tam ofiary. Tutaj Pan Jezus jest nieprzejednany, mimo że równocześnie nazywa świątynię "domem Ojca" (J 2,16; Łk 2,49). To określenie z całą pewnością nie oznacza, jakoby Bóg tam mieszkał, lecz o poświęcenie tego miejsca Bogu. 

Ponadto należy wziąć pod uwagę powiązane fakty historyczne. Otóż chrześcijanie jerozolimscy nigdy nie świętowali odnowienia świątyni, o którym mówią Księgi Machabejskie, ani do niego nie nawiązywali. Doroczne świętowanie poświęcenia bazyliki Grobu Pańskiego (Anastasis) związali natomiast ze "świętem namiotów" (sukkot), które upamiętniało wędrówkę Izraela do ziemi obiecanej (Kpł 23,34; Pwt 16,13-14) oraz poświęcenie pierwszej świątyni przez Salomona (2 Krn 6). Zwracają na to uwagę Sozomen w swojej Historia ecclesiastica (II, 26, 4) oraz Egeria (Itinerarium 48,2). Gdyby Pan Jezus świętował święto Machabejskie, to by zapewne ono było upamiętniane przez chrześcijan jerozolimskich. 

O istotnych różnicach między świętem Machabejskim "odnowienia świątyni" a talmudyczno-chasydzką chanukką już poprzednio wspomniałem: podczas gdy świętowanie Machabejskie odnosiło się do historycznego faktu wznowienia prawowitego kultu w świątyni i polegało na bliżej nieokreślonych czynnościach rytualnych w świątyni, to chanukka jest infantylno-nacjonalistycznym pseudorytuałem, nawiązującym do bajki o rzekomym cudzie z lampą oliwną, o którym oczywiście nie ma mowy nigdzie w Biblii, zwłaszcza hebrajskiej. 

Jeszcze raz podkreślam: W temacie świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej jest zupełnie nieistotne, czy Pan Jezus świętował "odnowienie" świątyni czy nie. To jest jedynie zabieg psychologiczny, rodzaj szantażu emocjonalnego, tym bardziej podłego, że polegającego na fałszu historycznym, czyli podawaniu za fakt historyczny czegoś, na co nie ma jakichkolwiek dowodów, a przeciw czemu przemawia wiele przesłanek z bliższego i dalszego kontextu historycznego. Nawet jeśli by Pan Jezus rzeczywiście świętował święto Machabejskie, co jest wysoce nieprawdopodobne, to nie stanowi to żadnego dowodu ani na korzyść świętowania chanukki przez katolików, ani na korzyść promowania sekty Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Wszak już za czasów apostolskich Kościół jednoznacznie orzekł, że nawet prawo Mojżeszowe - do którego nota bene z całą pewności nie należy świętowanie chanukki - straciło swoją obowiązywalność formalną, choć trwa materialnie co do istoty w Nowym Testamencie czyli w Kościele w postaci spełnionej i aktualnej do końca dziejów. Dlaczego sekta Chabad Lubawicz nie występuje publicznie z obrzezaniem, czy choćby ze świętowaniem Paschy (pesah)? Wtedy pokazałaby, jaką obrzydliwością jest obrzęd obrzezania i jak banalne są ich obrzędy paschalne. 

Taką samą taktykę pomieszania i szantażu emocjonalnego stosuje Marek Jurek w swojej drugiej polemice z Pawłem Lisickim. 

Pytanie retoryczne "czy Jezus udawał?" jest oczywiście absurdalne. Co miał Pan Jezus udawać, a czego nie? Czyż wypełnianie prawa Mojżeszowego przez Pana Jezusa jest jakimkolwiek argumentem na korzyść chanukki w sejmie? Czyż były marszałek sejmu uważający się za katolika nie zna Ewangelii, gdzie wielokrotnie jest mowa o tym, że Pan Jezus dość często łamał prawo Mojżeszowe w rozumieniu faryzeuszy (por. Mk 2,28; 3,4; Mt 12,8)? Co Pan Jezus wtedy udawał, a czego nie udawał? 

Paweł Lisicki niepotrzebnie wszczął kwestię, czy Pan Jezus świętował "jom kippur" czyli "święto pojednania" (Kpł 16-29-30; 23,26-32; Li 29,7-11). Zbawiciel mógł to oczywiście świętować, gdyż wynikało to z prawa Mojżeszowego, podobnie jak Pascha (pesah), a w przeciwieństwie do święta "odnowienia". Nie muszę tutaj wykładać uzasadnienia teologicznego tej możliwości. Wynika ona oczywiście z tajemnicy Wcielenia dla naszego zbawienia. Z tego także oczywiście w żaden sposób nie wynika słuszność czy sprawiedliwość inscenizowania chanukki w sejmie przez kogokolwiek, także przez sektę Chabad Lubawicz. 

Marek Jurek twierdzi stanowczo, jakoby z Jezusowego "posłuszeństwa wobec Matki i Opiekuna" wynikało posłuszeństwo "wobec praw swego narodu". Na jakiej podstawie twierdzi, że Matka Boża i św. Józef nie tylko sami świętowali "odnowienie" lecz także nakazywali Jezusowi to świętowanie, pozostaje jego słodką tajemnicą. No cóż, ma widocznie bujną fantazję. Czyżby nie wiedział, że święto Machabejskie, a tym bardziej świętowanie chanukki nigdy nie przynależało do prawa Mojżeszowego? Czyż jako historyk nie jest w stanie odróżnić prawa Mojżeszowego (torah) od prawa państwowego dynastii hasmonejskiej? 

Wybitnie pomieszane i zakłamane jest jego następujące zdanie:

"Mówimy cały czas o szacunku dla pamięci o Świątyni i dla święta, które to upamiętnia. Nie o jego obchodzeniu."

Czyż w sprawie nie chodzi o to, że sekta Chabad Lubawicz została zaproszona najprawdopodobniej przez niego właśnie do celebrowania chanukki w sejmie RP? Czyż to celebrowanie jest konieczne dla pamięci o świątyni jerozolimskiej? Czyż brakiem szacunku dla święta chanukki jest traktowanie jej na równi ze świętami innych kultów i sekt, czyli niewpuszczanie do gmachu sejmu? Czy Marek Jurek wie, co pisze? 

Odnośnie do rozdartej zasłony Przybytku w świątyni odnoszę wrażenie, że P. Lisicki zaczerpnął ten wątek z moich poprzednich uwag. Widocznie jednak niestety nie do końca zrozumiał to, co napisałem, a M. Jurek bezlitośnie to wykorzystuje. Otóż w kwestii stosunku Pana Jezusa do świątyni jerozolimskiej nie jest istotne, kiedy zasłona została rozdarta. To rozdarcie nie spowodowało opustoszenia Przybytku, lecz jedynie ukazało jego pustkę. A pusty był już od wieków, od momentu zburzenia świątyni Salomona i zaginięcia Arki Przymierza, a nawet od zawsze, gdyż nigdy w nim nie było widzialnego obrazu Boga niewidzialnego, którym stał się dopiero wcielony w człowieczeństwie Syn Boży. Dlatego właśnie Pan Jezus zapewne nie czcił, ani nie nakazywał czcić tego Przybytku. Pusty Przybytek bardziej upamiętniał niewierność Izraela, która doprowadziła do zburzenia świątyni, niż przymierze Boga z Izraelem, który złamał to przymierze. W 2-ej Księdze Machabejskiej - oczywiście nie uznawanej przez żydów za kanoniczną - czytamy dość wyraźnie o związku losu świątyni z postępowaniem ludu:


W końcu wierność Boga okazała się w założeniu Kościoła, który jest niezniszczalnym Ciałem Syna Bożego, nie w odbudowaniu świątyni czy to przez Machabeuszy, czy to przez Heroda, czy obecnie przez syjonistów. 

M. Jurek pisze:

"Paweł Lisicki słusznie przypomina, że Jezus był Świątynią, ale Zbawiciel nie przeciwstawiał Świątyni swego Ciała – Świątyni Jerozolimskiej, ale je utożsamiał."

No cóż, aż takiej bzdury to się jednak nie spodziewałem. W którym miejscu Pan Jezus utożsamił Swoje Ciało ze świątynią jerozolimską? Wtedy, gdy mówił o zburzeniu świątyni i Swoim Zmartwychwstaniu? M. J. widocznie nie umie czytać ze zrozumieniem, zwłaszcza textów biblijnych, a raczej jest skłonny przekręcać je na swój doraźny użytek. Jakże można twierdzić, że połączenie zburzenia świątyni z jej "odbudowaniem" przez Zmartwychwstanie nie jest przeciwstawieniem kultu starotestamentalnego niezniszczalnemu kultowi nowotestamentalnemu w Ciele Mistycznym Chrystusa? Czyż od momentu Wcielenia Syna Bożego, a najpóźniej od Zmartwychwstania nie ma wyboru między świątynią jerozolimską a świątynią Ciała Syna Bożego? Czy to nie jest wręcz radykalne przeciwstawienie? Czyż można pogodzić kult Jezusa Chrystusa z kultem świątyni jerozolimskiej i to w kontekście zamysłu jej odbudowania? Czyż ten zamysł - dość wyraźnie obecny w sekcie Chabad Lubawicz - nie stanowi zaprzeczenia i odrzucenia prawdy, iż prawdziwe odbudowanie jedynej prawdziwej świątyni Boga prawdziwego nastąpiło raz na zawsze w Zmartwychwstaniu?

M. Jurek pisze:

"Tak, dzieje narodu wybranego są prefiguracją doświadczeń Kościoła i narodów chrześcijańskich."

Co to oznacza w kontekście tematu świątyni i chanukki? O jakie doświadczenia chodzi? O zbezczeszczenie świątyni i jej odnowienie? Czyżby M. Jurek uważał, iż Mistyczne Ciało Chrystusa doznaje czy mogło doznać bezczeszczenia i odnowienia? Do czego się tu odnosi? Do Pachamamy w bazylice watykańskiej? Dlaczego nie mówi tego wprost? Czyżby sugerował konieczność katolickiego "powstania Machabeuszy" przeciw okrutnemu tyranowi, który bezcześci świątynię? Takie myślenie można by poniekąd zrozumieć w obecnym kontekście wydarzeń w Kościele. Psychologicznie zrozumieć. To jednak nie zmienia faktu, że jest tutaj zawarty poważny i fundamentalny błąd teologiczny, właściwie herezja, mianowicie negacja niezniszczalnej świętości Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa. Na tym właśnie polega istotna i fundamentalna różnica między kultem starotestamentalnym i nowotestamentalnym: ten pierwszy doznawał zniszczeń i odnowień, natomiast ten drugi jest trwały i wieczny. Tego nie są w stanie zmienić ani procesje z Pachamamą, ani sprawowanie "modlitw" ekumaniackich, ani rujnowanie i przebudowywanie świątyń katolickich na modłę modernistyczną, ani nawet dewastacja liturgii w postaci Novus Ordo. Co oczywiście nie oznacza, jakoby nie należało bronić godności, powagi i czystości kultu katolickiego. 

Najgroźniejsze ataki na Kościół i narody chrześcijańskie polegają akurat na próbach powrotu do Starego Testamentu, a szczególnie próby choćby zbliżenia do religii talmudycznej. A to z tego prostego powodu, że oznacza to odejście od prawdy o Boskości Jezusa Chrystusa, czy przynajmniej jej zamazanie, a to jest rdzeń wszystkich herezyj w historii Kościoła, także obecnie. Promując w przestrzeni publicznej kult otwarcie negujący Boskość Jezusa Chrystusa oraz w związku z tym dążący do nawrotu kultu związanego ze świątynią jerozolimską - a to promowanie uprawia Marek Jurek - dąży się do zniszczenia Jego Mistycznego Ciała. Takie przedsięwzięcie oczywiście nie może się powieść eschatologicznie. Tym niemniej bój toczy się o dusze, zarówno katolików jak też wyznawców fałszywych kultów jak choćby sekta Chabad Lubawicz. Czy Marek Jurek wziął pod uwagę konsekwencje, jakie wynikają z faktu, że w przestrzeni publicznej polskiej - i to z jego czynnym zaangażowaniem - pozycję uprzywilejowaną zyskała sekta negująca Zbawienie w Jezusie Chrystusie? Jakież on ma sumienie? Czy pomyślał, jak to może być i zapewne jest odczytywane choćby przez przeciętnych katolików, mianowicie jako przynajmniej relatywizacja jedynej prawdziwości religii katolickiej? Słusznie i chwalebnie M. J. angażował się w prawną ochronę biologicznego życia dzieci nienarodzonych. Deo gratias! Ale czy pomyślał, że promowanie sekty Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej może zabić i zapewne niejednokrotnie zabija życie duchowe, życie w prawdziwej wierze i tym samym życie w łasce Bożej? 

Na koniec jeszcze jedna "złota" myśl M. Jurka i jego towarzyszy, mianowicie utożsamianie bycia Żydem z Człowieczeństwem Pana Jezusa. Powołuje się on przy tym na słowa Edyty Stein, nota bene bez podania źródła i tym samym uniemożliwiając sprawdzenie kontextu tych słów, o ile one rzeczywiście padły. Czy można te słowa same w sobie uznać za prawdziwe? Czy istotną składową człowieczeństwa człowieka jest przynależność do jakiejś narodowości i kultury? 

M. Jurek myli tutaj człowieczeństwo w znaczeniu natury (φυσις) z cechami osobowymi. Być może nawet nie wie czy nie rozumie, że zgodnie z teologią katolicką należy to odróżnić. E. Stein jako osoba z myśleniem wypaczonym przez żydowską "filozofię" fenomenologiczną negowała takie klasyczne pojęcia i rozróżnienia jak natura, istota, przypadłości itp. Nie wolno tego jednak robić, gdy się poruszamy w dziedzinie teologii i prawd wiary katolickiej. Innymi słowy: cechy osobowe - jako kod genetyczny, kolor skóry, język ojczysty, doświadczenia życiowe, charakter i formacja kulturowa i religijna itp. - nie stanowią natury człowieka czyli człowieczeństwa. To są jedynie przypadłości, które są zmienne i zawsze indywidualne i niepowtarzalne, gdyż nie ma dwóch ludzi o identycznych cechach osobowych, nawet w przypadku bliźniaków jednojajowych. Mówienie więc, że bycie Żydem stanowi część Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, jest conajmniej nieporozumieniem wynikającym z elementarnej ignorancji nie tylko pojęć lecz także podstaw chrystologii katolickiej. 

Celem tej narracji jest wpajanie czci dla Żydów - zwłaszcza dla tych z sekty Chabad Lubawicz - analogicznej do czci dla boskiego Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Jeśli bycie Żydem ma być składnikiem tegoż Człowieczeństwa, to każdemu Żydowi, jako rzekomo krewnemu Jezusa Chrystusa, należy się taka cześć jak Ciału Chrystusa zarówno Mistycznemu, jakim jest Kościół, i też jak eucharystycznemu czyli Najświętszemu Sakramentowi. Chyba nie trudno dostrzec, że to jest absurd. Czyżby M. Jurek tego nie dostrzegał? A może jednak właśnie dostrzega...

Relatywizm judaistyczny "manifestu szesnastu"


Mamy następne arcydzieło intelektualne rodem z grona sygnatariuszy słynnego "manifestu szesnastu". I to szczególnie wybitne pod względem także moralnym (czy raczej antymoralnym).

Tym razem Tomasz Rowiński, jedna z głównych postaci środowiska Jurkowo-Milcarkowego, zabłysnął oskarżeniem Grzegorza Brauna o bycie "relatywistycznym hellenistą":


No cóż. Ciekawa teza. Oczywiście nie zamierzam pełnić roli adwokata Grzegorza Brauna. Niech on broni się sam, jeśli uzna to za stosowne. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że po pierwsze nie znam wypowiedzi G. B. cytowanej przez Rowińskiego wraz z jej kontextem, więc nie mogę się do niej odnieść wyczerpująco, a po drugie, mogę ją uznać za niefortunną, jeśli padła rzeczywiście w brzmieniu i znaczeniu, jakie jej przypisuje Rowiński. Natomiast podejrzewam, że G. B. akurat nie miał na myśli samych Machabeuszy, gdyż zapewne nie odrzuca katolickiego rozumienia i uznania ich obrony religii starotestamentalnej, lecz chodziło mu o treść i znaczenie świętowania chanukki w wydaniu talmudycznym, zwłaszcza w wykonaniu sekty Chabad Lubawicz. Ta właśnie sekta, zresztą podobnie jak ogólnie religia talmudyczna, wykazuje dość wyraźnie mentalność plemienną, która owocuje chociażby odpowiednim - a wyłożonym w Talmudzie - traktowaniem chrześcijan na przestrzeni wieków, a także rdzennej ludności Palestyny. Znamienne, że Rowiński całkowicie pomija ten kontext wypowiedzi G. B., co stanowi dość grubą manipulację, a świadczy dobitnie o poziomie moralnym manipulatora. 

Do tego właśnie sprowadza się taktyka Rowińskiego, zresztą podobnie jak innych gwiazd "manifestu szesnastu": 

- utożsamienie sekty Chabad Lubawicz z bohaterskimi Machabeuszami i całym Starym Testamentem

- sprowadzenie sprzeciwu wobec obecności tejże sekty w sejmie do pogańskiego antysemityzmu, sprzecznego z katolicką tolerancją dla fałszywych kultów. 

Tak więc Rowiński, zresztą podobnie jak reszta owego grona, zatwardziale odrzuca przyjęcie do wiadomości prostych faktów, brnąc uporczywie w ciąg dalszy propagowania zakłamania. W tym kluczu właśnie popisuje się cytatami z Ojców Kościoła o Machabeuszach oraz z nauczania papieży co do tolerancji fałszywych kultów. Nie wiem, czy on rzeczywiście nie potrafi odróżnić prostych rzeczy, czy tylko udaje na doraźny użytek, bądź dla wypełnienia zlecenia otrzymanego od starszych i mądrzejszych. 

Dla owego grona widocznie nie liczy się prawda, lecz doraźna korzyść, a to jest istota każdego relatywizmu. Akurat właśnie w judaiźmie nie liczą się fakty lecz hagadah czyli opowieść, mówiąc nowocześnie narracja, podporządkowana temu, co chce się osiągnąć, a nie prawdzie czyli stanowi obiektywnemu. Osobiście nie mogę inaczej pojąć tego typu prostytucji intelektualnej pseudokatolickiej, reprezentowanej przez to grono. Wysoce prawdopodobne jest, że dostali polecenie zaatakowania Grzegorza Brauna, czy przynajmniej delikatną sugestię nie do odrzucenia. Oczywiście zakładając, że nie mają jedynie całkowicie prywatnego interesu w promowaniu sekty Chabad Lubawicz. Więc kto tu jest właściwie relatywistą, w tym wypadku judaistycznym?

No cóż, dalsze dowody na haniebnie niski poziom moralno-intelektualny tego grona są chyba zbędne. Sapienti sat. 


Czy Pan Jezus świętował chanukkę? (z post scriptum)

 

Odezwał się w sprawie sam przywódca sygnatariuszy "manifestu szesnastu", formalnie jedynie w polemice z Pawłem Lisickim, ale de facto szerszej (tutaj), dotykając także pośrednio moje uwagi poprzednie (tutaj). 

Nie wiem, czy Paweł Lisicki się do tego odniesie. Należy się do tego odnieść, ponieważ Marek Jurek niestety nadal propaguje kłamstwa typowe dla sekty Chabad Lubawicz. 

1. M. Jurek twierdzi stanowczo, że Pan Jezus świętował chanukkę, ponieważ wypełniał wszystkie przykazania religii Mojżeszowej. Zapomina jednak wskazać, w którym miejscu religia Mojżeszowa nakazuje świętowanie chanukki. Otóż nawet Księgi Machabejskie - zresztą nie należące do żydowskiego kanonu Biblii, a znane w obecnym kształcie dopiero od II wieku po Chrystusie - nie mówią nic o takowym święcie. Pierwsza księga mówi jedynie o samym odnowieniu kultu w świątyni (1 Mach 4,36nn). Druga Księga Machabejska mówi jedynie o ustanowieniu przez Machabeuszy święta na rocznicę odnowienia, nie o samym święcie: "Wspólną zaś uchwałą i ślubowaniem postanowili, że cały naród żydowski będzie każdego roku obchodził ten dzień uroczyście." (2 Mach 10,8) Tak więc oczywiste jest, że religia Mojżeszowa nie nakazuje świętowania "odnowienia świątyni", lecz było to jedynie państwowe święto Machabeuszy, bardziej polityczne niż religijne, gdyż fundamentem religii było prawo Mojżeszowe, a nie ustawy władców. To państwo za czasów Pana Jezusa już praktycznie nie istniało, i nie wiemy, w jakim zakresie, w jakiej formie Rzymianie dopuszczali czy tolerowali to święto, które wszak dość wyraźnie, choć pośrednio skierowane było także przeciw ich panowaniu w Jerozolimie. Zapewne potomkowie i zwolennicy dynastii hasmonejskiej zachowywali pamięć o wydarzeniach, do których odnosi się chanukka. Wszystko wskazuje jednak na to, że wówczas nie było oficjalnego święta, tym bardziej wiążącego dla sprawiedliwego żyda, gdyż jego obowiązywało jedynie prawo Mojżeszowe, a nie późniejsze dodatki, choćby były dobre i słuszne. Zresztą akurat z takimi dodatkami, nakładanymi przez faryzeuszy i kapłanów, bezsprzecznie walczył Pan Jezus. Dopiero judaizm talmudyczny, przekształcając to święto w obecną chanukkę, nadał sprawie pewne pozory święta religijnego. Pierwszą wzmiankę o świętowaniu chanukki w znaczeniu zbliżonym do współczesnego podaje dopiero Talmud babiloński, w traktacie Szabat, rozdział 2. Zaś obecne obchody tego święta są tworem późnośredniowiecznym, a głównie właśnie dopiero sekty Chabad Lubawicz. 

2. M. Jurek stawia następną bardzo odważną, a właściwie bezpodstawną tezę: "Uniwersalizm swej misji Zbawiciel otwarcie proklamował dopiero przed Swoim Wniebowstąpieniem, a Apostołowie zaczęli pojmować go jeszcze później, po Zesłaniu Ducha Świętego." Czyżby uważał Pana Jezusa za obłudnika czy choćby przebiegłego polityka? Jednak się myli i to bardzo poważnie, gdyż widocznie nie zna słów z Ewangelii św. Mateusza 8,11 i św. Łukasza 13,29: 
"Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim."
"Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym."
Te słowa są skierowane akurat do przywódców i uczonych narodu żydowskiego. Czyż to jest jeszcze mało wyraźnego uniwersalizmu i to na długo przed śmiercią i zmartwychwstaniem? A może M. Jurek wespół z modernistycznymi exegetami uważa, że Ewangeliści zmanipulowali wydarzenia, wkładając słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa po Wniebowstąpieniu na czas przed nim? 

3. M. Jurek uporczywie utożsamia sektę Chabad Lubawicz nie tylko z całym obecnym judaizmem talmudycznym, lecz nawet z religią Mojżeszową, co jest oczywiście fałszywe, ahistoryczne (szczególnie wstyd, gdyż M. J. jest historykiem z wykształcenia) i absurdalne. Ponadto miesza tolerancję Kościoła dla fałszywych kultów, w tym dla kultu talmudycznego, z promowaniem tegoż kultu, czego wyrazem jest zaproszenie sekty Chabad Lubawicz do świętowania chanukki w sejmie. Nie wiem, co jest podłożem tych pomieszań: czy brak logicznego myślenia, brak elementarnej wiedzy, czy brak szacunku do prawdy. W każdym razie jedno, drugie i trzecie jest haniebne dla osoby publicznej pretendującej do wypowiadania się z pozycji katolika. 

Podsumowując:
Po pierwsze, potwierdziło się moje wyrażone na świeżo podejrzenie, że to Marek Jurek jest inicjatorem i właściwym autorem "manifestu szesnastu". 
Po drugie, potwierdziło się niestety także, iż z jego strony nie ma gotowości przyznania się do błędów, a zamiast tego jest uporczywe trwanie w nich, nawet kosztem uznania prostych faktów. 

Od początku nie spodziewałem się i nie spodziewam reakcji wprost na moje uwagi, gdyż uchodzą one zapewne za nieuprzejme i obraźliwe, mimo że widocznie nie można podważyć ich prawdziwości. Ta bezsilność wyraża się w postawie typowej dla urażonej primadonny. Jeśli taki miałby być katolicyzm tradycyjny, to pozostawałoby jedynie powiedzenie "dobranoc". 



Post scriptum

Pojawił się też wątek, czy aby to Marek Jurek wprowadził chanukkę do sejmu RP. On sam temu nie zaprzecza, ale próbują temu zaprzeczać jego pachołkowie. Jak to więc jest? Wprowadził czy nie wprowadził? Dlaczego sam nie wyjaśni tak prostej kwestii? Boi się prawdy? Próbuje zamącić prawdę?

Po pierwsze pewne jest, że on nigdy nie zaprzeczył, iż to jego zasługą jest chanukka w sejmie.
Po drugie pewne jest, że zawsze bronił i nadal zapalczywie broni chanukki w sejmie. 

Oto dowody:




Tak więc według Marka Jurka sprzeciw wobec świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w sejmie jest antysemityzmem i dewiacją...