Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą FSSPXR. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą FSSPXR. Pokaż wszystkie posty

Czy nauczanie Leona XIII jest dowodem na ważność święceń w linii lefebvriańskiej?


(zdjęcie z okazji sakry biskupiej abp M. Lefebvre'a 18.IX.1947) 

Nadal powraca temat ważności święceń otrzymanych przez Marcel'a Lefebvre'a z rąk kardynała Achille Liénart‘a, podejrzewanego o przynależność do masonerii, a znanego z forsowania modernizmu. Słynny jest epizod z jego wystąpieniem podczas pierwszej sesji Vaticanum II, 13 października 1962 r., które stało się jakby pierwszym pociskiem armatnim do rewolucji, która nastąpiła. Na łożu śmierci (zmarł w 1973 r.) powiedział wobec swego spowiednika, że "Kościół jest zgubiony", a mówił to bez żalu. Jest też pewne, że wstąpił do loży masońskiej w wieku 17 lat i jako mason wstąpił do seminarium duchownego. Następnie zrobił błyskawiczną karierę: w wieku 44 lat został arcybiskupem francuskiej metropolii Lille jako najmłodszy biskup we Francji (źródło tutaj). Tym faktom nie zaprzeczają - i nie mogą zaprzeczyć - także lefebvrianie, mimo kłopotliwości tychże okoliczności dla reputacji ich założyciela oraz własnej. 

Nie brakuje też prób wykazania, iż nawet mimo tych faktów ważność święceń udzielanych przez Liénart‘a jest pewna. Głównym argumentem ma tutaj być list apostolski papieża Leona XII "Apostolicae curae" o ważności święceń u anglikanów (tutaj). Jako dowód przytaczany jest następujący fragment:


W roboczym tłumaczeniu:

"Tak więc z tym brakiem co do formy związany jest brak co do intencji, która jest także wymagana, by stał się sakrament. O umyśle czy intencji, która to sama z siebie jest czymś wewnętrznym, Kościół nie wydaje osądu, zaś o ile okazuje się na zewnątrz, należy o nie osądzać. Albowiem gdy ktoś poważnie i prawidłowo stosuje właściwą materię i formę do sprawowania i szafowania sakramentu, tym samym ocenia się, że ma intencję czynienia tego, co czyni Kościół. Tą samą zasadą kieruje się doktryna, która utrzymuje, że prawdziwym sakramentem jest to, co jest udzielane przez posługę heretyka czy nieochrzczonego. Przeciwnie zaś, jeśli obrzęd byłby zmieniony w taki sposób, że widocznie jest wprowadzony inny obrzęd nie przyjęty przez Kościół tak, że odrzucane jest to, co czyni Kościół i co z ustanowienia Chrystusa należy do natury sakramentu, wówczas oczywiste jest, że nie tylko nie jest obecna intencja konieczna do sakramentu, lecz że wręcz jest intencja przeciwna do sakramentu i zwalczająca sakrament."

Kto potrafi czytać ze zrozumieniem, na zasadzie prostej logiki, ten łatwo dostrzeże, iż:

1. Papież mówi jedynie o przypadku, gdy doszło do zmiany w formie czy materii, czyli w zewnętrznych warunkach ważności sakramentu. 

2. Jeśli ta zmiana jest istotna, czyli dotyczy natury danego sakramentu, wówczas można wnioskować także o braku właściwej intencji czy wewnętrznego warunku ważności sakramentu. 

3. Papież mówi wyraźnie, iż Kościół nie wydaje osądu co do intencji, która pozostaje jedynie we wnętrzu sprawującego sakrament. Papież NIE mówi, jakoby zastosowanie prawidłowej materii i formy było dowodem na prawidłowość intencji. Brak osądu czyli oficjalnego orzeczenia Kościoła NIE jest osądem, że intencja jest prawidłowa. 

Innymi słowy: do oceny prawidłowości intencji nie wystarczy stwierdzenie prawidłowości materii i formy. Konieczne jest tutaj wzięcie pod uwagę okoliczności dotyczących tej osoby. 

Istotna jest też różnica między heretykiem czy poganinem, którzy działają w subiektywnie dobrej intencji, a masonem, który z przekonania chce działać i działa na szkodę Kościoła. Ktoś taki będzie się starał wykonywać czynności zewnętrzne bardzo prawidłowo, by nie wzbudzać podejrzeń, zaś intencja jest dokładnie przeciwna, gdyż główną zasadą masonerii jest skrytość, zakłamanie i oszukiwanie. 

Jak już tutaj wyłożyłem: nawet jeśli można by przyjąć, iż ważność sakry biskupiej udzielonej arcybiskupowi M. L. została zapewniona przez współkonsekratorów, którzy nie byli masonami, to jednak oni nie mogli ważnie konsekrować na biskupa kogoś, kto nie miał ważnych święceń prezbiteratu. Wiadomo, że M. L. przyjął także prezbiterat z rąk Liénart'a. 

Warto zapamiętać: 

Trudno, nawet bardzo trudno jest udowodnić komuś formalną przynależność do masonerii. Jest jednak istotne i niezawodne kryterium, mianowicie zakłamanie i oszukiwanie połączone ze skrytością, aż do skrytobójstwa włącznie. Dotyczy to osób zarówno w dziedzinie państwowej jak też kościelnej. Im więcej, sprytniej i bezczelniej dana osoba kłamie, a jest przy tym dość inteligentna i robi zawrotną karierę, tym bardziej prawdopodobna jest przynależność do masonerii. 

Zakłamanie i oszukiwanie jest niestety jedną z głównych cech lefebvrianizmu w Polsce, czyli stehlinizmu. Wnioski nasuwają się same. 

Oczywiście należy uznać zasługi abpa M. L. dla trwania Tradycji Kościoła. Nie neguję też jego dobrej woli. Jednak zarówno u niego jak u jego synów duchowych, przynajmniej u wielu z nich, jest coś, co jest jaskrawo niekatolickie, a typowo masońskie. Niestety. 

Czy Msza św. w konspiracji jest zgodna z zasadami Kościoła? (z post scriptum)

 

Pytanie jest słuszne i widocznie aktualne. 

Nie zajmowałem się bliżej "ruchem" znanym jako FSSPXR czyli "ruchem oporu" bpa Richarda Williamsona. Poznałem tylko okazyjnie pewne informacje. 

Najpierw odpowiedź na pytanie zasadnicze tytułowe. Liturgia Kościoła, do której należy zwłaszcza Msza św., jest w swej istocie i naturze kultem publicznym. Z tego wynika, że powinna być zasadniczo otwarta dla każdego katolika, czyli miejsce i czas sprawowania powinien być znany katolikom, którzy by potencjalnie chcieli i mogli uczestniczyć. Konspiracja, czyli zachowanie tajemnicy może być uzasadnione tylko względem niekatolików. 

Oczywiście jest tu kwestia zdefiniowania katolika. Zasadniczo, w znaczeniu teologicznym i kanonicznym, katolikiem jest ktoś, kto wyznaje wiarę katolicką oraz przystępuje do sakramentów świętych sprawowanych przez prawowitą hierarchę Kościoła, czyli w jedności hierarchicznej. Obecnie problemem może być głównie wyznawanie wiary katolickiej, co jednak można dość łatwo sprawdzić, wymagając chociażby złożenia wyznania wiary, nawet poszerzonego o tzw. przysięgę antymodernistyczną. Jeśli ktoś złoży takie wyznanie wiary oraz nie wyrzeka się jedności z prawowitą hierarchią Kościoła, to nie ma ani prawnego (kanonicznego) ani moralnego powodu do odmówienia takiej osobie możliwości udziału w kulcie publicznym Kościoła. 

Nie znam szczegółów co do tego, jak to jest praktykowane w FSSPXR. Doszły mnie głosy, że miejsca i czas celebracji jest zasadniczo utajniony, tzn. ujawniany jedynie osobom zaufanym, czyli wybranym według nieznanych ogólnie kryteriów. To z całą pewnością nie odpowiada zasadom Kościoła. Jeśli ktoś sprawuje kult katolicki, to jest zobowiązany podać jasno i publicznie wymagania co do uczestnictwa, które wyliczyłem powyżej, oczywiście wraz ze sposobem sprawdzenia wypełnienia tych wymagań. Jeśli dana osoba spełnia wymagania, wówczas nie ma żadnych podstaw do zasadniczej odmowy udziału. Mogą być jedynie przeszkody praktyczne, jak np. brak warunków lokalowych jak odpowiednia ilość miejsca dla większej liczby osób. Ta przeszkoda jednak nie może być zasadnym powodem do utajnienia czasu i miejsca sprawowania liturgii. Tak więc zasadnicza tajemniczość miejsca i czasu sprawowania z całą pewnością nie odpowiada zasadom Kościoła i naturze liturgii. 


Post scriptum

Ukazała się reakcja i to dość dziwna:



Po pierwsze, nie wiem, na jakiej podstawie x. Małota poczuł się urażony. Przecież pytanie nie pochodzi ode mnie, lecz od jednego z PT Czytelników. 

Po drugie, nie wiem, za co zostałem opluty, bo nie ma żadnego odniesienia się do mojej wypowiedzi, ani choćby cienia argumentacji teologicznej w odniesieniu do niej. 

Po trzecie, nawet nie wiedziałem, że x. Małota zalicza siebie do FSSPXR. Nic mi nie było wiadomo o jego powiązaniach z bpem Williamsonem. 

W sumie ta wypowiedź x. Małoty świadczy o nim samym. O stanie umysłu, duszy i serca. Przykre, a niestety prawdziwe.