Kilka lat temu Paweł Rojek, filozof z Krakowa, podjął się przedstawienia problemu mesjanizmu polskiego w serii wykładów na yt. O ile z uznaniem mogę pochwalić jego przygotowanie tematu i sposób prezentacji, o tyle nie jestem w stanie zgodzić się z jego tezą końcową. Zmierza on bowiem do wykazania zgodności mesjanizmu z katolicyzmem, nawet wręcz zakorzenienia i wewnętrznej przynależności do katolicyzmu. Nie będę w tym miejscu obalał danych szczegółowych, na których P. Rojek opiera tę swoją główną tezę. Jego prezentacja jest jedynie pewnym szkicem, przeglądem i syntezą problemu, zresztą dość udaną. Brakuje w niej jednak znajomości rdzennej, tradycyjnej doktryny katolickiej, przynajmniej jej zastosowania. P. Rojek zadowala się wykazaniem - aczkolwiek także dyskusyjnym - powiązań i zgodności mesjanizmu polskiego z myśleniem jednego z prekursorów neomodernizmu dominującego na Vaticanum II, jezuity Henri de Lubac'a, a zwłaszcza Karola Wojtyły/ Jana Pawła II.
Mówiąc w skrócie i uproszczeniu: mesjanizm jest herezją. Pomijam tutaj ewidentne powiązania mesjanizmu z ideologią tzw. oświeceniową i heglizmem. O tym można samodzielnie doczytać. To jest elementarna wiedza z historii idei. Ograniczę się do poruszenia dwóch zasadniczych, kardynalnych błędów mesjanizmu, które uniemożliwiają pogodzenie go z katolicyzmem.
Po pierwsze, fundamentalnym błędem mesjanizmu jest kolektywizm, czyli kolektywne, zbiorowe ujmowanie pojęcia "namaszczeńca", czyli mesjasza w znaczeniu starotestamentalnym: mesjaszem nie jest Osoba Jezusa Chrystusa, lecz naród żydowski. Ten zabieg został pierwotnie dokonany w faryzeiźmie, czyli judaiźmie talmudycznym, oczywiście w opozycji i wrogości do postaci Jezusa Chrystusa. Kolektywizm zresztą prosperuje obecnie we współczesnym żydowskim mesjaniźmie.
Nie trudno więc zauważyć, iż słynne określenie "Polska Chrystusem narodów" jest niczym innym jak przejęciem żydowskiego bluźnierczego odrzucenia jedynej, niepowtarzalnej i wyłącznej godności Jezusa Chrystusa.
Podjęta przez P. Rojka próba usprawiedliwienia tego zabiegu przez podniesienie osobistej relacji do Chrystusa i Jego obecności w człowieku, zwłaszcza cierpiącym, jest oczywiście chybiona. Czym innym jest osobista relacja z jedynymi prawdziwym Mesjaszem, a czym innym przynależność do kolektywnego "mesjasza", jakim miałby być naród czy to żydowski, czy polski.
Drugim fundamentalnym błędem mesjanizmu, zresztą również pochodzącym z religii faryzejskiej, jest sekularyzm, czyli ujmowanie Królestwa Bożego i dążenie do niego jako do rzeczywistości doczesnej społeczno-politycznej. Jest to oczywiście dość prymitywne zafałszowanie Ewangelii czy raczej jej odrzucenie. Wszak według świadectw nowotestamentalnych Jezus Chrystus został znienawidzony przez przywódców narodu żydowskiego i skazany na śmierć właśnie za to, że nie głosił dobrobytu i wyzwolenia spod jarzma rzymskiego, czyli wolności politycznej, lecz wolność od grzechu, który wykazywał zwłaszcza elitom narodu.
Nie są więc przypadkowe umizgi modernistów spod znaku Vaticanum II do żydów, w tym zwłaszcza Jana Pawła II. Jak zresztą P. Rojek słusznie zauważa, nawet słynne jego określenie "starsi bracia" w odniesieniu do żydów w pochodzi od jednego z głównych protoplastów mesjanizmu, od Andrzeja Towiańskiego.
Nie jest też przypadkowe - choć oczywiście absurdalne - mówienie o "nowej Pięćdziesiątnicy" w w odniesieniu do Vaticanum II czy ostatniego przełomu tysiącleci. Wszak już August Cieszkowski bredził o "parakletyźmie" ("parakletos" to określenie Ducha Świętego w Nowym Testamencie) w znaczeniu spełnienia mesjańskiego.
W tym znaczeniu religia wojtyliańska jest dość wyrazistym gruntem dla obecnego pontyfikatu, mimo wielu różnic czy nawet sprzeczności. Zresztą w myśleniu hegeliańskim sprzeczności są po to, by spotkały się i zlały w syntezie. Temu właśnie ma służyć bergogliańska taktyka chaosu, z którego ma się stale wyłaniać nowość, ale tylko taka, która idzie w parze z agendą możnych tego świata. Już nie Jezus Chrystus ma być stałym i danym raz na zawsze w historii odniesieniem, lecz tożsamość kolektywna, oczywiście kontrolowana i sterowana raz to uciskiem i męczeństwem, a raz wyniesieniem na wysokości i uwielbieniem.
W ten proces legitymizowania fałszywej i bluźnierczej ideologii tzw. mesjanizmu - korzeniami faryzejsko-żydowskiego, choć sprzedawanego pokoleniom Polaków jako polskiego - niestety wpisał się skądinąd inteligentny i pracowity Paweł Rojek.
Pod względem teologicznym mesjanizm jest dokładniej mówiąc przede wszystkim herezją soteriologiczną, czyli dotyczącą zbawienia, zarówno co do jego podmiotu, czyli zbawcy, jego przedmiotu, czyli człowieka, jak też sposobu i celu.
Kolektywizacja pojęcia Mesjasza jest, jak już wspomniałem, bluźnierstwem i apostazją, gdyż neguje jedyną godność i misję Jezusa Chrystusa. Ani naród, ani nawet Kościół nie jest i nie może być Mesjaszem, nawet w rozumieniu Kościoła jako Mistycznego Ciała Zbawiciela. To Zbawiciel działa przez Swoje Mistyczne Ciało i w nim, a nie to Ciało samo w sobie i ze siebie samego. De facto nie każde działanie Kościoła i jego członków jest działaniem Zbawiciela, ponieważ Kościół działa także na zasadzie niekoniecznych i zmiennych przepisów prawa kościelnego, które nie pochodzą z Bożego Objawienia, zaś członkowie Kościoła popełniają grzechy, nawet ci, którzy w końcu zostają świętymi.
Przedmiotem zbawienia w pojęciu katolickim jest człowiek pod względem grzechu i jego skutków, nie pod względem ograniczenia wolności osobistej czy zbiorowej, niepodległości państwowej, dobrobytu itd. Owszem, wybawienie od grzechów, czyli uświęcenie ma też wymiar doczesny i konsekwencje doczesne, także społeczne, jednak początkiem fundamentalnym procesem zbawienia jest przemiana duchowa, czyli poznanie prawdziwego Boga w Jezusie Chrystusie oraz życie według prawa Bożego. Gdy nie ma przemiany duchowej, czyli nawrócenia, które jest głównym wezwaniem w Ewangelii, to dążenie do przemian społecznych, politycznych, kulturowych itp. jest przynajmniej naiwne, a nawet wręcz fałszywe i z pewnością nieskuteczne w znaczeniu celu zarówno duchowo-indywidualnego jak też społecznego. Dowodem jest zarówno komunizm jak też obecnie np. państwo położone w Palestynie, gdzie właśnie w imię fałszywego mesjanizmu (a tym jest także syjonizm) dokonuje się zbrodni na rdzennych mieszkańcach tego kraju.
Wiąże się z tym oczywiście droga zbawienia i jego cel. Pan Jezus powiedział o Sobie, że jest Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6). W tzw. mesjaniźmie zawęża się - i tym samym fałszuje - sposób zbawienia do cierpienia i to rozumianego dość specyficznie (tzw. pasjonizm). Natomiast w katolickim rozumieniu drogą zbawienia jest więź z Jezusem Chrystusem i naśladowanie Go. Oczywiście ma to wymiar zarówno indywidualny jak też społeczny. Jednak zawsze podstawą i początkiem jest osobiste nawrócenie poprzez wiarę w Ewangelię, oraz miłość Boga i bliźniego, a nie przemiany społeczno-polityczne. Tak więc cierpienie nigdy nie jest wartością samą w sobie, ani nie jest istotą drogi Zbawienia.
Podobnie ma się sprawa z celem zbawienia w rozumieniu katolickim. Istotą jest zbawienie duszy nieśmiertelnej, ponieważ zarówno życie doczesne, jak też warunki społeczno-polityczne są zmienne i przemijające. Fałszywe jest też dążenie do zbudowania Królestwa Bożego na ziemi, gdyż jest to utopia sprzeczna z Ewangelią, a typowa dla systemów totalitarnych. Królestwo Boże zostało już założone przez Jezusa Chrystusa. Inne próby zbudowania go mogą być jedynie parodią bądź fałszerstwem i to z reguły o tragicznych, zbrodniczych skutkach.