Warto pamiętać, że sakramentalność sakry biskupiej jako osobnego stopnia sakramentu święceń była przez wieki kwestią sporną. Długa i mocna jest Tradycja teologiczna, według której sakra biskupia jedynie wyposaża w urząd biskupi, czyli pełnię władzy sakramentalnej (potestas), a nie w samo kapłaństwo (sacerdotium), które jest dane już w święceniach prezbiteratu (presbyteratus). Przedstawicielami tej linii są zwłaszcza św. Hieronim, a także św. Tomasz z Akwinu i tomiści. Pius XII w swoich konstytucjach apostolskich "Episcopalis Consecrationis" z 1944 r. oraz "Sacramentum Ordinis" z 1947 r. (oryginał tutaj) dokonał określenia, aczkolwiek pośrednio i niejasno: święcenia biskupie ("Episcopatus ordinatio") są podane obok diakonatu i prezbiteratu. Niejasność jest także w wypowiedziach Vaticanum II, gdzie nie jest podana sakramentalna różnica między prezbiteratem i episkopatem. Tak więc sprawa nadal jest przedmiotem dociekań teologicznych.
W zadanych pytaniach chodzi głównie o kwestię intencji szafarza, podczas gdy odejście od formy i materii byłoby oczywiste i łatwo stwierdzalne.
Intencja sprawującego sakrament jest zagadnieniem najtrudniejszym w sakramentologii, gdyż w razie wątpliwości często zdani jesteśmy jedynie na poszlaki.
Definicja koniecznej intencji brzmi: wola czynienia tego, co czyni Kościół. Istotne są tutaj następujące czynniki:
1. pojęcie Kościoła
2. pojęcie o tym, co czyni Kościół
3. zgodność woli z czynnością Kościoła
Tak więc oczywisty jest związek kwestii z eklezjologią, czyli głównie z poprawnym rozumieniem tego, czym jest Kościół. Jeśli ktoś do Kościoła zalicza także przeróżne sekty, odrzucające choćby tylko praktycznie to, czego Kościół od czasów apostolskich nauczał i co praktykował, to ma to z całą pewnością konsekwencje dla ogólnej intencji w sprawowaniu sakramentów. Innymi słowy: jeśli ktoś udziela sakry biskupiej nie dla przekazania władzy nauczania i sprawowania tego, czego Kościół zawsze nauczał i sprawował, lecz dla innego nauczania i dla innych obrzędów, to nie zachodzi intencja czynienia tego, co czyni Kościół.
W świetle tej zasady należy zanalizować podane w pytaniu przypadki. Jeśli w danym przypadku w obrzędzie rzekomej sakry biskupiej brała udział kobieta rzekomo będąca biskupem, to z całą pewnością brak było intencji czynienia tego, co czyni Kościół. Chodzi oczywiście o intencję konsekratora, gdyż to ona jest decydująca. W zaproszeniu "biskupki" do współkonsekrowania świadczy raczej o woli zmiany tego, co czyni Kościół, a nie do utrzymania tego.
Natomiast procedura czy legalność wyboru kandydata do sakry biskupiej sama w sobie nie ma wpływu na ważność święceń, choć może mieć znaczenie pośrednie, jeśli wiąże się z intencją konsekratora. Jeśli konsekrator wybrał danego kandydata ze względu na to, że ten zapewni zerwanie z tym, co Kościół zawsze nauczał i sprawował, wówczas intencja jest wadliwa i udzielenie sakry nieważne.
W posoborowiu podkreśla się znaczenie kolegialności biskupów zarówno dla godziwości jak też dla ważności udzielania sakry biskupiej. Kolegialność w znaczeniu synchronicznej (współczesnej) jedności między biskupami ma wręcz zastąpić ciągłość sukcesji apostolskiej, która tradycyjnie jest uważana za konieczną dla ważności udzielanych święceń (tylko biskup ważnie wyświęcony w linii sukcesji apostolskiej może ważnie udzielać święceń). Jest to oczywiście sposób na przerobienie Kościoła na sektę, gdzie aktualny guru wraz ze swoimi pretorianami dowolnie decyduje o tym, co jest prawdziwe, dobre i słuszne.
Słuszne jest natomiast podnoszenie kolegialności diachronicznej, czyli jedności Kościoła i jego hierarchii na przestrzeni wieków. Tak rozumiana kolegialność jest ostatecznym kryterium rozeznania i lekarstwem na wszelakie zdrożności.
Post scriptum
Akurat słynny x. Szymon Bańka znowu popisał się ignorancją, głosząc:
- Samo nałożenie rąk nie wystarczy do koniecznego wyświęcenia, lecz konieczne jest wypowiedzenie słów modlitwy konsekracyjnej.
- Współkonsekrowanie wcale nie było powszechną regułą. Dopiero Pius XII w 1944 r. nakazał współkonsekratorom nie tylko asystowanie i nałożenie rąk, lecz także wspólne odmawianie modlitwy konsekracyjnej, czyli pełnienie funkcji konsekracyjnej.
- Współkonsekratorami sakry biskupiej abpa M. Lefebvre'a - obok masona kardynała Achille Liénart'a - byli: Alfred Ancel, biskup pomocniczy archidiecezji Lyon, którego spokojnie można nazwać eko-komunistą (więcej tutaj), oraz współbrat zakonny i biskup misyjny Jean-Baptiste Fauret (więcej tutaj). Ten ostatni był konsekrowany przez biskupa Tarbes-Lourdes, Pierre-Marie Théas, który należał do nielicznych biskupów francuskich potępiających antyżydowską politykę rządu z Vichy, a po wojnie odznaczony żydowską odznaką "sprawiedliwy wśród narodów świata". Był też wielbicielem żydowskiego "filozofa" Henri Bergson'a (więcej tutaj). Widocznie również współkonsekratorzy mieli nieciekawe powiązania niestety. Tak więc kwestia współkonsekratorów nie załatwia sprawy i należy szukać rozwiązania gdzie indziej, a podałem je wyżej.
Czy zatem święcenia udzielane przez kard. Rysia są nieważne?
OdpowiedzUsuńNie badałem sprawy, ale wątpliwości wydają się zasadne. Oczywiście lepiej jest przyjąć święcenia od osoby, co do której intencji nie ma wątpliwości.
UsuńCzy wobec tego, jeśli sakra biskupia nie byłaby sakramentalna, prezbiter może ważnie udzielić święceń (niższych, subdiakonatu, diakonatu i prezbiteratu)? Nie godziwie i nie legalnie, bo to oczywiste, że nie, ale ważnie w ścisłym sensie sakramentalnym. Co do święceń episkopatu, podobno w starożytności biskup aleksandryjski był wyświęcany przez kolegium prezbiterów i nikt ważności tych święceń nie kwestionował. Być może ta linia biskupia, biorąca początek od prezbiterów, wciąż trwa we współczesnej sukcesji apostolskiej.
OdpowiedzUsuńJak zatem jest z ważnością święceń prawosławnych? Po pierwsze, rozumienie Kościoła jest zupełnie inne i za prawdziwy Kościół uważany jest ten prawosławny, z wyłączeniem obłożonego anatemą rzymskiego, gdzie wszyscy biskupi są równi, a lokalne kościoły autokefaliczne. Po drugie, zasada ex opere operato nie obowiązuje, a święcenia nie są uważane definitywnie i dogmatycznie za niezmywalne i np. ww. Filareta rosyjska cerkiew "pozbawiła święceń". To chyba jednak inne rozumienie kapłaństwa. Wreszcie, zamęt wprowadza fakt, że prawosławie jest dość niezgodne co do uznawania święceń. Część uznaje święcenia anglikańskie, część nie uznaje katolickich, część nie uznaje nawet innych prawosławnych. Wedle skrajnego przykładu, czy ktoś, kto udziela święceń w Kościele rozumianym na sposób prawosławny, uznając ważność święceń anglikańskich i nie uznając katolickich, twierdząc, że święceń można pozbawić i odrzucając zasadę ex opere operato (uważając za nieważne święcenia w cerkwiach niekanonicznych) może wzbudzić sobie (w świetle teologii katolickiej) odpowiednią intencję, by święcenia były ważne?
OdpowiedzUsuńCzy ateista (lub heretyk, apostata itp.) mógłby ważnie wyświęcić, gdyby wzbudził w sobie (pomimo niewiary lub herezji) szczerą intencję uczynienia tego, co czyni Kościół katolicki, gdy w jego wierze udziela się sakramentu święceń? Załóżmy, że forma i materia są zachowane, a hipotetyczny heretyk lub apostata z jakichś przyczyn jest ważnie wyświęconym biskupem.
OdpowiedzUsuńPod tymi warunkami może.
UsuńNapisał Ksiądz, cyt.:
OdpowiedzUsuń"Tak więc oczywisty jest związek kwestii z eklezjologią, czyli głównie z poprawnym rozumieniem tego, czym jest Kościół. Jeśli ktoś do Kościoła zalicza także przeróżne sekty, odrzucające choćby tylko praktycznie to, czego Kościół od czasów apostolskich nauczał i co praktykował, to ma to z całą pewnością konsekwencje dla ogólnej intencji w sprawowaniu sakramentów."
Wydaje się, że dzisiaj wśród duchowieństwa Novus Ordo wcale nie rzadko (o ile nie powszechnie) panują różnego rodzaju błędy, w tym twierdzenia, że Kościół Chrystusowy jest szerszy niż Kościół katolicki. Taką tezę wypowiedział np. kard. Ryś, zaliczając różne sekty (mówił wówczas konkretnie o kalwinach) do Kościoła Chrystusowego. To co Ksiądz napisał by znaczyło, że jeśli doda się do tego wcale nierzadkie inne herezje obecne w duchowieństwie Novus Ordo (np. że Adam i Ewa nie istnieli, to mit, więc faktycznie chrzest nie gładzi grzechu pierworodnego) w ogóle sakramenty udzielane przez duchowieństwo Novus Ordo (jako, że mają błędne pojęcie Kościoła) są wątpliwe, a to oznacza że mnóstwo ludzi może być np. nieważnie ochrzczonych - a jednak, jak sądzę, tak nie jest. Czy mógłby się Ksiądz do tego odnieść?
Po pierwsze, ważnie udzielić Chrztu św. może nawet ateista, jeśli ma intencję czynienia tego, co czyni Kościół, wypowie formę sakramentalną oraz poleje ciało wodą.
UsuńCo do modernistów, to oni generalnie są przekonani, że są w jedności z Kościołem Apostołów, a V2 jedynie tę jedność odświeżyło. Tak więc przeważnie, przynajmniej w znacznej części raczej mają intencję czynienia tego, co Kościół czynił zawsze.
I jeszcze jedno pytanie przy tej okazji, jeśli mogę zająć czas Księdza Profesora. Jak się Ksiądz odniesie do ważności święceń biskupich per saltum, z pominięciem diakonatu i prezbiteratu? Potencjalnie niesakramentalny charakter sakry biskupiej oznaczałby jej całkowitą nieważność? Czy może "pełnia kapłaństwa" uzupełnia niejako braki? A może sytuacja takiego wyświęconego jest dość paradoksalna i np. posiada on władzę święcenia oraz bierzmowania, a nie posiada władzy sprawowania Mszy Świętej. To dla mnie bardzo problematyczne.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o tzw. "mariawitów" wspomnianych w pytaniu, to w Polsce byli nazywani kozłowcami, od nazwiska założycielki sekty Kozłowskiej, podobnie jak kalwini od kalwina, czy luteranie od Lutra.
OdpowiedzUsuńByła to wyjątkowo agresywna i odrażająca sekta. Zapoczątkowała ją rzeczona "mateczka" Kozłowska z pseudo zakonu założonego przez Honorata Koźmińskiego wraz ze swoim kochankiem wspomnianym ks. Kowalskim. Kozłowska twierdziła, że ma objawienia, zresztą te "objawienia" najprawdopodobniej zainspirowały "objawienia" s. Faustyny Kowalskiej, kiedy ta ostatnia przybyła do Płocka, głównej siedziby kozłowców.
Kowalski był prawomocnie skazany na 3 lata więzienia za przestępstwa seksualne wobec "sióstr" z ich zakonu i małoletnich (można o tym przeczytać nawet w wikipedii, choć ta oczywiście bierze stronę sekty). Z jego wspomnień wynika, że zgwałcił nawet Kozłowską, kiedy ta była stara i chora i nie miała już ochoty na te rzeczy. Kozłowska ze swoim kochankiem zostali ekskomunikowani ekskomuniką większą usuwającą z Kościoła.
Kozłowscy dokonywali przejęć siłą kościołów katolickich, dochodziło do mordów.
Wierzenia kozłowców, zresztą do dzisiaj, są dość specyficzne: wierzą, że Kozłowska była równie święta co Matka Boska, że była wcieleniem Ducha Świętego. Dokonywali "chrztów" w imię "Ojca, Syna Ducha Świętego i mateczki". Wprowadzili małżeństwa księży z siostrami zakonnymi i uważali, że dzieci poczęte z tych związków są niepokalane. Jak to skrajni komuniści, odbierali dzieci rodzicom i wychowywali w komunie.
Myślenie zatem, że ich "biskupi" mogliby mieć intencję robienia tego, co robi Kościół w czasie konsekracji, jest po prostu absurdalne. A taka intencja jest konieczna do ważności udzielenia sakramentów.
"Pierre-Marie Théas, który należał do nielicznych biskupów francuskich potępiających antyżydowską politykę rządu z Vichy, a po wojnie odznaczony żydowską odznaką "sprawiedliwy wśród narodów świata"
OdpowiedzUsuńA co w tym złego? Miał nie potępiać polityki nazistowskiej?
Jakie jest źródło informacji o tym, że Achilles Lienart był masonem?
OdpowiedzUsuń" Długa i mocna jest Tradycja teologiczna, według której sakra biskupia jedynie wyposaża w urząd biskupi, czyli pełnię władzy sakramentalnej (potestas), a nie w samo kapłaństwo (sacerdotium), które jest dane już w święceniach prezbiteratu (presbyteratus)."
OdpowiedzUsuńA co w takiej sytuacji:
XV wiek, jakiś wysoko urodzony panicz zostaje kardynałem (bo człowiek świecki w teorii ma taką możliwość?). Po przyjęciu kapelusza, żeby nie było, chcą wyświęcić go na biskupa. Czy udziela mu się od razu święceń biskupich czy konieczne są po kolei święcenia na diakona, prezbitera i dopiero biskupa?
Słyszałem opinie, że w takiej sytuacji udzielono by tylko święceń biskupich bo one zawierają niejako w sobie już diakonat i prezbiterat. Jednak cytowany fragment sugeruje w pewien sposób, że trzeba byłoby udzielić najpierw co najmniej prezbiteriatu.
Jak najbardziej możliwe było przyjęcie kardynalskiego kapelusza bez przyjmowania święceń wyższych. Nie wiem czy takiego kandydata tonsurowano i udzielano mu święceń niższych, ale wyższe (zatem również biskupie) nie były niezbędne.
UsuńNiemniej, również zastanawia mnie kwestia święceń biskupich per saltum, z pominięciem diakonatu i prezbiteratu. Jaki jest ich skutek sakramentalny? Można przecież domniemywać, że Apostołowie i pierwsi biskupi wyznaczali i konsekrowali niekiedy biskupów od razu po wybraniu kandydata, nie udzielając wcześniej innych święceń. Może Ksiądz Profesor rozwieje nasze wątpliwości.
Oczywiście warunkiem otrzymania godności kardynalskiej było przynależenie do stanu duchownego, a to przynajmniej w stopnia diakona. Tzn. w momencie nominacji można było być w niższym stopniu, jednak faktyczne przyjęcie godności oznaczało przyjęcie przynajmniej święceń diakonatu.
UsuńO ile mi wiadomo, nigdy nie było święceń per saltum, tzn. że w udzieleniu święceń ze stopniem wyższym były udzielone stopnie niższe. Tzn. w ramach tej samej celebracji mogło się odbyć udzielenie święceń we wielu stopniach, jednak nigdy nie było obrzędz wielostopniowego. Z tego prostego powodu, że każdy stopień, zarówno niższy jak też wyższy, ma swoją materię i formę. Można łączyć udzielenie wielu stopni w jednej celebracji, ale udzielenie przez materię i formę dla wyższego stopnia nie zastępuje udzielenia stopnia niższego.
Nie wiemy, jakie obrzędy stosowali Apostołowie. Zapewne zachowywali materię oraz istotną formę, choć mogła być ona jako całość różna od obecnej. Nic nie wskazuje na to, by łączono udzielanie święceń różnych stopni. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, że poszczególnym stopni udzielano na stałe, a dopiero kiedyś później niektórym wybranym udzielano stopni wyższych.