Przy okazji wpisu o wojtylianiźmie ktoś próbował przemycić powyższe oszustwo w postaci rzekomego cytatu ze słynnego komentarza do katechizmu z XIX w. Jak już można było się domyśleć z braku podania tomu z książki wielotomowej, chodzi o oszustwo. Sprawdziłem oryginał i się potwierdziło.
Oto strona tytułowa i odnośne fragmenty oryginału:
Tak więc, po pierwsze, jest to książka zwykłego proboszcza, bez ponadprzeciętnego wykształcenia teologicznego (dane biograficzne i bibliografia tutaj). Tym samym nie ma rangi autorytetu wyższego niż kazania czy katecheza, i to pod warunkiem, że twierdzenia maja przynajmniej oparcie czy potwierdzenie w wyższych autorytetach, czyli orzeczeniach Magisterium Kościoła czy Doktorów Kościoła.
Przejdźmy do naszej kwestii, czyli jak x. proboszcz Guillois wyjaśnia przykazanie VIII.
Mówi o jego treści, czyli składowych: fałszywe świadectwo, kłamstwo, oszczerstwo, złośliwe słowa, obelga, pochopne osądzanie.
Słusznie autor wskazuje na rangę prawdomówności: wynika ona z pojęcia Boga jako Prawdy oraz z objawionego prawa Bożego.
Drugi rodzaj grzechów, czyli kłamstwo wyjaśnia najpierw przez definicję, następnie przez podrodzaje.
Definicja jest błędna, gdyż sprowadza sprawę do intencji, mówiąc, że kłamstwo jest wypowiedzią słowną bądź znakiem czynionym w intencji wprowadzenia w błąd. Według autora istotą kłamstwa jest mówienie, pisanie czy inne wyrażenie czegoś, co jest sprzeczne z myślą.
Nie każde kłamstwo jest grzechem śmiertelnym, co oczywiście nie oznacza, jakoby kłamstwo będące grzechem lekkim było moralnie dozwolone.
Autor porusza kwestię wypowiedzi dwuznacznej oraz tzw. restrictio mentalis. Wbrew przeważającej opinii moralistów katolickich, w tym św. Alfonsa Liguori, zalicza te przypadki do kłamstwa. Następnie twierdzi jednak, że w niektórych sytuacjach jest dozwolone posługiwanie się wypowiedziami dwuznacznymi.
Autor słusznie cytuje słynnego uczonego jezuitę x. Benedykta Stattler'a, który zgodnie z powszechnym nauczaniem katolickim dopuszcza stosowanie wypowiedzi dwuznacznej w sytuacji, gdy nie można milczeć, a powiedzenie prawdy nie jest obowiązkowe, gdyż mogłoby z tego wyniknąć niebezpieczeństwo dla siebie lub bliźniego.
Następnie x. Guillois pyta, czy kłamstwem są pewne zwyczajowe wyrażenia, które w sensie dosłownym nie są prawdziwe, ale ich prawdziwe znaczenie jest znane osobie, do której są wypowiadane. Jako przykłady podaje słynną formułę służącego "pana nie ma w domu" oraz "nie mam pieniędzy", gdy ktoś prosi o pożyczkę. X. Guilois twierdzi, że "według autorów nowoczesnych" nie są to kłamstwa, co jest oczywiście błędne. Uczciwie wzmiankuje jednak, że x. Stattler - zresztą zgodnie z Magisterium i Doktorami Kościoła - zalicza takie formuły do kłamstw.
Podsumowując:
X. Guillois generalnie stara się podać nauczanie katolickie w kwestii przykazania VIII, jednak popełnia zasadniczy błąd w definicji kłamstwa, sprowadzając go do zamiaru wprowadzenia w błąd niezgodny z myślą. Następnie podaje wprawdzie właściwe nauczanie katolickie w kwestii dopuszczalności wypowiedzi dwuznacznej, jednak zupełnie pomija nauczanie św. Alfonsa Liguori, które jest klasyczne w tej sprawie, oraz wyraża swoją opinię sprzeczną z teologią katolicką.
Szczególnie zdumiewający i nie do obrony jest jego pogląd co do moralnej dopuszczalności formuł nieprawdziwych literalnie. Tutaj przyznaje jednak uczciwie, że opiera się na "opinii współczesnych", nie na nauczaniu teologów katolickich. Tym samym jasne jest, że ten pogląd nie jest poglądem katolickim, nie posiada żadnego autorytetu i nie jest wiążący, lecz do odrzucenia przez katolika. Nie można bowiem rozsądnie twierdzić, że zdanie, które jest literalnie fałszywe, czyli jest kłamstwem, może być nieliteralnie prawdziwe, czyli nie jest kłamstwem. Po prostu to samo zdanie nie może być równocześnie kłamstwem i prawdą.
Równocześnie jednak w dotychczasowych artykułach na ten temat bronił ksiądz, o ile dobrze pamiętam, stosowania wypowiedzi dwuznacznych, wykrętnych, niejasnych, niepełnych itd. - w casusach takich jak ten przysłowiowy już "żyd w piwnicy". I właśnie tego nie rozumiem. Przecież istotą tego rodzaju dziwnych zachowań - jakiegoś "Herr Sturmbanfuhrer, czy dobrze słyszę? Żydzi u mnie w piwnicy? Czy Pan chce mnie obrazić!?" albo "Żydzi, żydzi, tak, tak, zaraz, o czym to ja, a proszę, oto bezcenny egzemplarz Protokołów Mędrców Syjonu, właśnie miałem pokazać" - TEŻ jest przekazanie danej osobie BŁĘDNEGO, czyli de facto FAŁSZYWEGO komunikatu. Ma ona odnieść oczywiście wrażenie, że np. "ci to żadnych Żydów nie przetrzymują, porządni antysemici". To samo w innych tego rodzaju sytuacjach. Podchodzi pod to również np. stosowanie określonego przebrania w celu kamuflażu [np. polscy żołnierze AK przebierają się za SS-manów w czasie akcji odbicia więzienia: komunikat dla każdego zainteresowanego odbiorcy brzmi "JESTEŚMY NAJPRAWDZIWSZYMI SS-MANAMI". Czym to więc różni się od przekazania tego komunikatu wprost, skoro zarówno intencja, jak i skutek - są takie same? Wydaje się, z czym się akurat nijak nie zgadzam, że jeżeli już stawiać sprawę tak ostro, to należałoby potępić każde intencjonalne wygenerowanie w sposób świadomy fałszywego komunikatu - także przez przebranie, przemilczenie, strojenie min, zmienianie tematu, rozkładanie akcentów itd. --- Na całe szczęście ja po prostu uważam, że teoria mowy defensywnej ks. Ślipko jest znacznie lepiej ufundowana, ale to już osobna kwestia.
OdpowiedzUsuńBroniłem i będę bronił stanowiska katolickiego. Proszę czytać rzetelnie i ze zrozumieniem.
UsuńZasadą niepodważalną jest prawdomówność, tzn. nie wolno mówić nieprawdy.
Według nauczania Magisterium i Doktorów Kościoła wolno natomiast stosować wypowiedzi dwuznaczne. To nie jest błędny czy fałszywy komunikat, lecz sposób uniknięcia powiedzenia prawdy komuś, kto nie ma prawa jej wiedzieć.
Natomiast "teoria mowy defensywnej" x. Ślipko jest dopuszczenie mówienia kłamstwa, a to jest sprzeczne z nauczaniem Magisterium i Doktorów Kościoła.
Usuń"Teoria" x. Ślipkowa nie ma żadnych podstaw w nauczaniu Magisterium i Doktorów Kościoła, a wywodzi się od autorów protestanckich, judaistycznych, islamskich i ateistycznych.
Usuń>> To nie jest błędny czy fałszywy komunikat, lecz sposób uniknięcia powiedzenia prawdy komuś, kto nie ma prawa jej wiedzieć. ------------ Ale przecież CELEM, świadomym i chcianym [przez nas] jest wytworzenie w umyśle odbiorcy fałszywego przeświadczenia. Im bardziej uwierzy w to, że żadnego Żyda czy księdza nie przechowujemy, im bardziej uwierzy w to, że całe zboże oddaliśmy już bolszewickim komisarzom, tym lepiej. Czym to się więc istotowo różni od tego, co ksiądz nazywa kłamstwem? Tym, że zamiast powiedzieć: "Całe zboże oddaliśmy do magazynu zgodnie z zarządzeniem!", mówimy: "Zboże? Ano zboże, hm, sam jestem ciekaw czy choćby ziarenko zostało z tego zboża, cośmy je oddawali do magazynu, hm, ale to o które zboże tak właściwie chodzi, bo tu już był inny komisarz i teraz czy to jest aby na pewno jasne...". Przecież to jakieś kuriozum. Dlaczego Panu Bogu miałoby nie przeszkadzać wprowadzanie kogoś w błąd, wyprowadzanie w pole - przy pomocy tego rodzaju dziwnych sztuczek, udawania, że się nie dosłyszało pytania, uskuteczniania jakichś dwuznaczników [przy czym liczy się na to, że zostaną one zrozumiane zgodnie z naszym zamiarem, a niezgodnie ze stanem rzeczywistym] itd., a przeszkadzać miałoby mu przekazanie oprawcy fałszywego komunikatu wprost?
UsuńCelem jest ukrycie prawdy. W tym celu nie wolno kłamać, ale wolno zastosować wypowiedź wieloznaczną. Obowiązek niemówienia nieprawdy jest wyższy niż możliwy - może nawet pośrednio zamierzony - skutek wprowadzenia w błąd.
Usuń>> może nawet pośrednio zamierzony - skutek wprowadzenia w błąd. --- No i to jest kluczowe. Nie chodzi nam przecież o to, żeby ów SS-man czy bolszewicki komisarz pozostał w konfuzji typu "ech, sam już nie wiem, jak to tam z nimi jest, trzymają tych Żydów czy nie, no nic, odpuszczę, jadę dalej": swoistym ideałem, do którego dążymy, jest wytworzenie w umyśle SS-mana fałszywego poglądu na sprawy: cieszylibyśmy się, gdyby pomyślał, że żadnych Żydów czy żadnego zboża tu nie ma. Pytanie brzmi po prostu: dlaczego miałaby istnieć jakaś ISTOTOWA, METAFIZYCZNA różnica pomiędzy osiągnięciem tego celu przez proste zaprzeczenie - a osiąganiem go poprzez wieloznaczności, uniki, kamuflaż itd.? Nie chodzi mi w tym momencie o to, by ksiądz powtarzał: "po katolicku to jest tak-i-tak", tylko ew. wyjaśnił, DLACZEGO tak [jakoby] jest.
UsuńPrzecież już powiedziałem. Proszę poczytać moje poprzednie wpisy w temacie. Także x. Guillois mówi o wartości prawdy według Bożego Objawienia. Bóg jest Prawdą. To zobowiązuje. I zakaz mówienia nieprawdy jest jasno ujęty w Dekalogu.
UsuńSzczególnym przypadkiem jest, gdy ktoś nie ma prawa poznać prawdy, gdyż może ją - nawet chce - wykorzystać do czynienia zła. Wówczas wolno wypowiedzieć się dwuznacznie, nawet w zamiarze wprowadzenia tej osoby w błąd, aczkolwiek wypowiedź dwuznaczna takiej gwarancji nie daje.
W każdym razie wypowiedź dwuznaczna nie jest wykroczeniem przeciw przykazaniu Bożemu jak je interpretuje Kościół. X. Guillois błędnie jest interpretuje, upatrując istotę kłamstwa w zamiarze wprowadzenia w błąd. W katolickim rozumieniu istotą kłamstwa jest świadoma sprzeczność z prawdą, natomiast zamiarem dozwolonej wypowiedzi dwuznacznej jest obrona przed złem zamierzonym przez odbiorcę wypowiedzi. Tak więc zamiar wprowadzenia w błąd jest tutaj jedynie pośredni, uboczny, nie celem samym w sobie jak w przypadku kłamstwa.
1. Nie rozumiem gdzie jest różnica w definicji kłamstwa podanej przez ks. Guillois i przez Księdza? Dla mnie jest to to samo tylko napisane innymi słowami. Gdzie tkwi różnica?
OdpowiedzUsuń2. No dobrze, mamy pewność, że mowa dwuznaczna jest dozwolona.
Czy przykład: "Żydzi? Oczywiście! Jeden w stodole, drugi pod podłogą, a trzeci chyba w las poszedł!", jest dopuszczalny zakładając, że odpowiadający mówi prawdę tylko w ironiczny sposób by nie skłamać, a jednocześnie zmylić SS-manów?
Kolejny: Otrzymałem do ręki szczepionkę na koronawirusa od znajomego lekarza. Znajomy w pracy pyta się krótko: Czy przyjąłem szczepionkę? Odpowiedź: Tak. Czy ten przykład jest dopuszczalny? Oczywiście gdyby kolega zapytał: czy zaszczepiłem się ?, to wtedy sprawa wyglądała by inaczej i nie można byłoby przytaknąć).
3. Skoro dopuszczalne jest restrictio mentalis, a przykład "Pana nie ma w domu" jest chybiony, to jaki przykład zastosowania restrictio mentalis jest prawidłowy? Może Ksiądz podać jakiś? Czy św. Alfons Liguori podaje jakieś konkretne?
4. Nie rozumiem ks. Guillois. Z jednej strony pisze, że restrictio mentalis i mowa dwuznaczna jest grzechem, mimo, że nawet doktor Kościoła św. Alfons dopuszczał ich stosowanie, a później jednak twierdzi, że w wyjątkowych okolicznościach można je stosować... .
Co do Pańskiego punktu 2). Otóż właśnie wydaje mi się - ale to już autor bloga nam, mam nadzieję, wyjaśni niedługo - że oba te przykłady są prawidłowym zastosowaniem zasad, które ksiądz dopuszcza... A jednocześnie oba pokazują, że tak naprawdę chcemy odbiorcy przekazać fałszywy obraz rzeczywistości, podobnie jak w przykładach, które ja podawałem wyżej. Trudno uciec od wrażenia, że zwolennicy "ostrego" czy "restrykcyjnego" rozumienia zagadnienia (ksiądz Olewiński napisałby pewnie, że jest to rozumienie "po prostu katolickie") nadają swoiście magiczne znaczenie temu rozróżnieniu pomiędzy kluczeniem-dywagowaniem-i-wydziwianiem - a prostym zaprzeczeniem. Wydaje mi się, że znacznie logiczniejsze jest któreś z dwóch wyjść: albo przyjmujemy, że nigdy nie wolno intencjonalnie dążyć do błędu myślowego u bliźniego, również przez przemilczenie, udawanie niezrozumienia, odwracanie uwagi etc. (i wtedy jedyną godziwą obroną sekretu byłoby otwarte przyznanie, że "nie powiem"), albo jednak uznajemy, że osoba, która ewidentnie nie ma prawa do znania prawdy - może zostać "poczęstowana" materialną nieprawdą. --- Jeszcze co do ks. Ślipko: żeby było jasne, on w żadnym razie nie bronił "kłamstwa" pojętego tak jak np. w przypadku lekarza, który oszukuje ciężko chorego pacjenta. Czyli okłamywania kogoś "dla jego dobra". Chodziło mu wyłącznie o obronę przed napastnikiem, oprawcą, agresorem. I sprawę kłamstwa potraktował, jeżeli dobrze rozumiem, analogicznie do sprawy kradzieży (nie każde powzięcie cudzej własności bez wiedzy lub zgody jest kradzieżą) czy morderstwa (nie każde zabicie drugiego człowieka jest morderstwem).
UsuńPanie Anonimowy. Proszę czytać uważnie. Czym innym jest wypowiedź sprzeczna z prawdą i w zamiarze wprowadzenia w błąd, a czym innym wypowiedź dwuznaczna, która nie jest sprzeczna z prawdą a wprowadzenie przez nią w błąd jest tylko jednym z możliwych skutków.
UsuńPo bacznym śledzeniu dyskusji powyżej mam taką refleksję. Czy nie można podejść do problemu w sposób taki, że oto rzeczony agresor, jakkolwiek nie ma prawa do tej postaci prawdy, którą przewidywalnie może wykorzystać ku złu w sensie uczynienia komuś krzywdy doczesnej (z odebraniem życia włącznie), ma jednak prawo do prawdy w sensie np. szansy własnego nawrócenia? Taka właśnie defensywna niejednoznaczność w odróżnieniu od ofensywnej jednoznaczności może stać się jak gdyby pomostem pomiędzy rzeczywistością doczesną a ponaddoczesną, swoistym przedłużeniem czasu danego na opamiętanie, a być może wręcz metanoię. Rzecz jasna, nie ma nigdy pewności co do powodzenia takiego działania, gdyż zawsze jest obarczone ryzykiem wynikłym z wyboru woli, na którą mogą wpłynąć impulsy różnego pochodzenia.
UsuńNie bardzo rozumiem zastosowaną tutaj definicję prawdy. Prawda to jest zgodność wypowiedzi z rzeczywistością. Oczywiście wypowiedź powinna mieć na celu także nawrócenie złoczyńcy. Kłamstwo z całą pewnością temu nie służy. Czy wypowiedź wieloznaczna temu służy? Być może.
Usuńad "arwentur 27 września 2023 07:30"
UsuńCo do obrony "teorii" x. Ślipkowej: Podane jej uzasadnienie świadczy o zupełnej ignorancji teologicznego rozumienia Dekalogu. Otóż przykazanie V dotyczy nie zabijania, lecz mordowania, czyli zabijania niewinnych. Przykazanie VII dotyczy przywłaszczania cudzej własności, aczkolwiek w prawidłowym rozumieniu własności prywatnej ogólnie, czyli zgodnie z powszechnym przeznaczeniem dóbr doczesnych, czyli w relatywnej wartości własności prywatnej (niewinnie głodujący ma prawo do własności prywatnej żyjących w zbytku o ile jest to konieczne do przeżycia), czego uczy Boże Objawienie (świat został stworzony przez Boga dla całego rodzaju ludzkiego, nie tylko dla silnych i bogatych). Analogicznie przykazanie VIII należy rozumieć w świetle całego Bożego Objawienia, które nigdy nie zezwala na mówienie nieprawdy.
ad: teologkatolicki 27 września 2023 16:37
UsuńW użytym przeze mnie sformułowaniu "postać prawdy" nie kryje się odmienna definicja prawdy, lecz chodzi o część, wycinek prawdy wraz z odpowiednim w określonych okolicznościach sposobem jej przedstawienia. Rozumiem, że jest ułomne, ale miało być zwięzłe a nie przyszło mi do głowy nic lepszego i wydało mi się odpowiednie dla zobrazowania, proszę wybaczyć zatem, jeśli okazało się mylące. Moje przemyślenia przedstawiają się tak:
każdy człowiek zasadniczo ma prawo do prawdy. Człowiek jako złoczyńca nie ma prawa do całej prawdy, czy też do takiej jej części, ze względu na którą istnieje wysokie prawdopodobieństwo wykorzystania w złym celu. Niemniej ten sam człowiek/złoczyńca nie traci nigdy zasadniczego prawa do prawdy oraz uzyskania takiej jej części i poprzez taki sposób jej przestawienia, aby przynajmniej oddalić, a docelowo może nawet wyeliminować ryzyko popełnienia przezeń zła i aby, co więcej, zaistniała szansa na jego nawrócenie. Czy to ma sens?
Uzupełnienie uciętego zdania: "(..)Człowiek jako złoczyńca nie ma prawa do całej prawdy w jakiejś konkretnej dziedzinie, czy też...(...)"
UsuńPiszę zwykle na ekranie smartfona, więc niestety takie wpadki często mi się zdarzają.
Zgadzam się, ale jak w praktyce odnieść się do: "niewinnie głodujący ma prawo do własności prywatnej żyjących w zbytku o ile jest to konieczne do przeżycia".
OdpowiedzUsuńPrzykład: Idę po okolicznych polach, jestem bezpieczny, mam blisko do domu. Ot, zachciało mi się zerwać kolbę kukurydzy, żeby skosztować. Uważam, że to grzech kradzieży.
Natomiast jeśli gdzieś bym się zabłąkał byłoby ryzyko utraty zdrowia lub życia to zerwanie cudzej kukurydzy dla pożywienia się nie było by grzechem, prawda?
Tylko gdzie jest granica? Czy bezdomny, cierpiący głód może sobie od tak wchodzić do sklepu i i wynosić pieczywo czy ubrania? Mam rozumieć, że nie, bo zawsze może podjąć jakąś prace i ma możliwość wyjścia ze swoje nędzy?
Granica jest prosta. Jeśli ktoś obiektywnie nie jest w stanie zapracować na swoje utrzymanie, to ma prawo wziąć czyjąś własność konieczną do przeżycia. Dotyczy to zarówno żywności jak też ubrania, czyli wszystkiego koniecznego do przeżycia. Normalną formą jest żebranie. Daje to okazję do dawania jałmużny, co jest uczynkiem miłosierdzia co do ciała. W razie nagłej potrzeby i konieczności do przeżycia jest dopuszczalne także zdobycie bez zezwolenia właściciela, ale tylko w ilości koniecznej do przeżycia i bez odbierania właścicielowi tego, co jemu jest konieczne do przeżycia. Np. jeśli jest tylko jeden bochenek chleba, to nie wolno wziąć wszystkiego dla siebie, lecz konieczne jest zostawienie połowy właścicielowi.
Usuń"Trzeba nam wszakże pamiętać o jednej rzeczy, tej mianowicie, że chociaż nigdy nie wolno nam kłamać, to przecież nie mamy obowiązku każdemu bez wyjątki mówić prawdy … Są tajemnice, których nie mamy prawa wyjawiać; zachodzą wypadki, kiedy roztropność nakazuje prawdę przemilczeć. Przemilczeć prawdę to nie to samo, co wprowadzić kogoś rozmyślnie w błąd. Jeżeli nasz bliźni nie ma żadnego prawa do tego, byśmy mu powiedzieli prawdę; jeżeli, dalej, istnieje ważna przyczyna do ukrywania prawdy, wówczas możemy, a niekiedy powinniśmy, zostawić bliźniego w nieświadomości. W razie, gdybyśmy nie mogli powiedzieć wyraźnie, że prawdy nie ujawniamy, wolno nam – byleby ostrożnie! – użyć nawet zastrzeżenia myślnego, a raczej domyślnego, czyli takiego sposobu mówienia, z którego każdy roztropny człowiek może się domyśleć, że się tu czegoś nie domawia (…) Takie zastrzeżenie nie rozmija się z prawdą, chociaż podaje ją przyćmioną. To samo należy powiedzieć o mowie dwuznacznej. Powtarzamy wszakże, że posługiwać się zastrzeżeniami i dwuznacznością trzeba bardzo ostrożnie i tylko w wypadkach koniecznych. Nigdy natomiast nie wolno używać takich zastrzeżeń, z których nikt nie potrafi wyłuskać, domyśleć się prawdy, gdyż takie zastrzeżenie jest pospolitym kłamstwem. W szczególności należy pamiętać, że nie wolno kłamać i używać zastrzeżeń i wykrętów przy kupnie – sprzedaży, zawieraniu umów, przysiędze, gdyż w takich wypadkach kupujący i zawierający umowę ma prawo wiedzieć wszystko, i wiedzieć wyraźnie o rzeczy, którą nabywa.
OdpowiedzUsuńKs. Ildefons Bobicz, „Wykład codziennego pacierza i katechizmu. Przykazania Boże i kościelne”, t. II, Lwów 1937, s. 352, 353 – 355.
Nie wolno więc nigdy kłamać, ani dla uniknięcia śmierci i mąk, ani dla zachowania sobie samemu lub innym życia, sławy lub majątku, ani dla ocalenia niewinnego, niesłusznie oskarżonego, ani nawet dla zapewnienia bliźniemu zbawienia.” (…) Lecz jakże wypada postąpić sobie w pewnych przykrych okolicznościach, kiedy się nas o coś pytają? Można nie powiedzieć prawdy, o którą się nas pytają, ale nie wolno jest jej zaprzeczać. Można też zwrócić uwagę pytającego na co innego (…) Nadto, wolno używać pewnych wyrażeń, które nie będąc literalnie prawdziwymi, nie są jednak kłamstwami ponieważ znaczenie ich łatwo pozwala odgadnąć zwyczaj mówienia.
Ks. Jean Gaume, „Zasady i całość wiary katolickiej, czyli wykład jej historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny, filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów”, Kraków 1870, t. IV, s. 445."
Co Ksiądz na to?
Pierwszy cytat potwierdza to, co powiedziałem. Drugi jest niejasny, krętacki, ale też nie jest tym, co twierdzi Ślipko.
UsuńOk, więc odnośnie pierwszego cytatu: jak jest różnica miedzy zastrzeżeniem domyślnym a mową dwuznaczną?
OdpowiedzUsuńAutor tak opisuje zastrzeżenie domyślne: " czyli takiego sposobu mówienia, z którego każdy roztropny człowiek może się domyśleć, że się tu czegoś nie domawia"
A czy to nie jest również definicja mowy dwuznacznej?
Ta różnica jest dla mnie niejasna. Trzeba by zapytać autora. Nie znam takiego rozróżnienia w tradycyjnych podręcznikach katolickiej teologii moralnej.
UsuńA czy koniec końców nie wychodzi na to, że zastrzeżenie domyślne jest tym samym co mowa dwuznaczna?
UsuńBo jeśli przykład z "nie ma pana w domu" jest niemoralny, bo nie mozna mowić literalnej nieprawdy, to już nie wiem jaki by przykład wymyśleć aby zaprezentować zastrzeżenie domyślne.
A tak na marginesie: św Tomasz z Akwinu definiował coś takiego jak kłamstwo żartobliwe. Co Ksiądz na to?
W kłamstwie żartobliwym jest ogólnie wiadome, że wypowiedziane słowa nie są prawdziwe i że cel wypowiedzi jest inny.
UsuńAle czy kłamstwo żartobliwe, mimo, że jest to humorystyczne, nie pozwala na wypowiedzenie literalnej nieprawdy, której podobno nie można nigdy zastosować?
Usuń"jest ogólnie wiadome, że wypowiedziane słowa nie są prawdziwe i że cel wypowiedzi jest inny."
Ale przecież tam samo jest w przykładzie z "pana nie ma w domu". Słowa nie są prawdziwe, ale celem nie jest okłamanie.
Tzn. zależy to od kontekstu sytuacji. Jeśli niezapowiedziany gość przybywa z daleka, a gospodarz nie chce go widzieć to majordomus nie może powiedzieć "pana nie ma w domu", bo gość jest przekonany, że słyszy prawdę i tym samym jest wprowadzony w błąd i jest to kłamstwo (zwyczaje kulturowe nie mają tu nic do znaczenia).
Natomiast jeśli gość wie, że gospodarz jest w domu (bo np. przed chwilą o tym obaj rozmawiali), tylko ze względu na sytuacje (np. kłótnia) ten drugi nie chce go widzieć, to moim zdaniem taka sytuacja jest analogiczna do kłamstwa żartobliwego (czyt. wypowiedziana nieprawda nie mająca na celu okłamania).
No musi mi Ksiądz przytaknąć :)
Oczywiście jest analogia. Dlatego uważam, że nie należy kłamać także w żartach.
UsuńDziękuje za odpowiedzi.
UsuńDodam tylko, że kłamanie w żartach to nie to samo co kłamstwo żartobliwe. W tym drugim, mowa ciała, sposób mówienia jasno wskazują słuchającemu, że to żart. Natomiast doprowadzenie kogoś do "zawału serca" i przyznanie się po chwili, że to była historia opowiedziana na żarty, jest zwykłym kłamstwem, bo słuchający myśli, że to prawda.
Św. Franciszek Salezy mówił, jeśli się nie mylę, że kłamanie w żartach świadczy o dwulicowości. Jednak, mam nadzieje, że raczej chodziło mu o tą drugą wersje, a nie o tzw. kłamstwo żartobliwe, które opisywał św. Tomasz.
Czy dobrze rozumiem - dla obrony mogę zabić, z głodu mogę ukraść, a kłamać nie mogę nigdy?
OdpowiedzUsuńPrzykazanie V zakazuje mordowania, czyli pozbawiania życia osoby niewinnej, a nie zabijania jako takiego. Przykazanie VII zakazuje przywłaszczania sobie czegoś, co nie przysługuje, a pożywienie przysługuje każdemu, kto obiektywnie nie jest w stanie sam zarobić na nie. Przykazanie VIII zakazuje mówienia nieprawdy zasadniczo, niezależnie od okoliczności (okoliczności mają wpływ tylko na ciężar grzechu przeciw temu przykazaniu). To jest podobnie jak przykazanie VI: nie ma wyjątku dla niewierności małżeńskiej.
Usuń