Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Katolicyzm dialektyczny (z post scriptum)


Piękno teologii katolickiej jako nauki polega między innym na tym, że nie tylko ogarnia ona jakby z lotu ptaka wszystkie inne nauki i dziedziny życia, lecz pozwala je poznać przez uporządkowanie i wartościowanie w świetle prawdy pochodzącej od Boga. Dotyczy to także życia samego Kościoła, czy to przekrojowo czy to w danym momencie historycznym.

Łatwo się domyśleć, co oznacza katolicyzm dialektyczny. Wprawdzie z punktu widzenia teologicznego jest to pojęcie wewnętrznie sprzeczne, ponieważ katolicyzm ze swej natury jest wewnętrznie harmonijny i spójny. Dlatego - dokładnie biorąc - należałoby w tym określeniu człon pierwszy ująć w cudzysłów: "katolicyzm" dialektyczny. Jednak dla uproszczenia pisowni oraz mając na uwadze, że chodzi o pojęcie socjologiczne, nie teologiczne, można cudzysłów pominąć.

W zjawisku, które chciałbym niniejszym naszkicować, nie chodzi o sprzeczność przypadłościową, czyli z niedomagania czy słabości, lecz systemową, to znaczy zamierzoną i chcianą przynajmniej o tyle, o ile jest świadoma, przyjęta i z własnym zaangażowaniem realizowana. Czym innym jest bowiem zwykła rozbieżność między wolą a czynem czy zachowaniem, między deklaracją a realizacją, czy nawet między poglądami a wprowadzaniem ich w życie, a czym innym chciane i zamierzone łączenie poglądów i zachowań sprzecznych, niezależnie od tego, czy ta sprzeczność jest dostrzegana czy nie (wiąże się z tym kwestia, czy jest wola bądź przynajmniej gotowość jej dostrzegania).

By uniknąć nużącej abstrakcyjności, będę mówił o konkretnych przykładach, dość szeroko znanych. To umożliwi każdemu czytelnikowi weryfikację i także samodzielną reflexję, być może nawet na podstawie źródeł, które dla mnie w obecnej chwili są nieznane czy niedostępne.


Chemik - fałszywy subdiakon

Jest to postać szeroko znana, nie tylko w środowiskach tzw. indultowych. Łukasz Wolański zaczął swoją karierę medialną dość wcześnie, nie przypadkowo akurat w antykatolickim "Tygodniku Powszechnym" i to wypowiedzią, która promuje i w sposób perfidny, pod pseudopobożnymi pozorami, forsuje stosowanie tzw. szafarzy:



Tak oto ówczesny 20-latek, widocznie cieszący się poparciem kogoś ważnego, zabiera głos w "dyskusji", opowiadając się po stronie skrajnego modernizmu, zacierającego różnice między stanem duchownym, powołanym w Kościele do sprawowania i szafowania sakramentów, a stanem świeckim, którego właściwym zadaniem jest życie rodzinne i zawodowe.

Wkrótce wkręcił się do środowiska indultowego we Wrocławiu, być może z inspiracji i poparcia swego protektora bpa Stefana Cichego, który jako profesor liturgiki w Katowicach sprawował tam tzw. indult i rozwiązał "problem" w taki sposób, że wierni wkrótce się zniechęcili i rozproszyli, co widocznie było zamierzone. Wolański tak oto się zaprezentował:



Zapewne także dzięki protekcji bpa Cichego student i potem absolwent chemii wielokrotnie publikował swoje texty w urzędowym biuletynie komisji liturgicznej "Konferencji Episkopatu Polski", co jest dziwne i znaczące:




W międzyczasie żonaty chemik, określający się "pasjonatem liturgii", począł krytykować stosowanie "nadzwyczajnych szafarzy".



Czyżby się nawrócił na katolicyzm? Wręcz przeciwnie. Otóż przyjąwszy tzw. posługę akolitatu, zaczął się domagać regularnej posługi dla świeckich tzw. akolitów, czyli traktowania ich quasi jako zwyczajnych szafarzy Eucharystii, skoro mają planowo i regularnie pełnić tę funkcję.








W indulcie wrocławskim zaczął regularnie pełnić funkcję subdiakona, co było ewenementem na skalę światową w całej historii Kościoła: żonaty świecki występował w funkcji liturgicznej wyższego stopnia święceń.



Równocześnie na forach i grupach internetowych rozsiewał kłamliwe, pseudoteologiczne uzasadnienie tego swojego wynalazku. Była o tym mowa tutaj, zaś ostateczne rozprawienie się z fałszywą propagandą p. Wolańskiego miało miejsce tutaj (od tej pory delikwent zamilkł w temacie, mimo że od kilku lat zapowiadał opublikowanie swego opracowania naukowego odnośnie tej kwestii).



Przebierańcy w natarciu 

Proceder Wolańskiego nie jest odosobniony, lecz stanowi istotną część strategii pewnego grona osób związanych głównie z wrocławskim środowiskiem indultowym. Pokrewne i powiązane sprawy omówiłem tutaj i tutaj.

Warto zauważyć, że to grono dość otwarcie przyznaje, że chodzi o zainstalowanie zwyczajów. Czyli nie jest istotne, co mówią przepisy liturgiczne, bo my wprowadzamy zwyczaj i w ten sposób nawet ewidentne nadużycie sprzeczne z rubrykami ma się stać prawomocne, jak w wypadku nielegalnego pełnienia funkcji ceremoniarza biskupiego przez świeckiego i to przebranego w sutannę prałacką:





Człowiek kłamliwie powołujący się na kanony prawa kanonicznego - powiązany widocznie z duchownymi gwiazdami indultyzmu jak x. Jarosław Powąska, x. Grzegorz Śniadoch (to oni właśnie służą przy sakramencie małżeństwa parze robiącej tę stronkę, jak widać na obrazku) - redaguje parodystyczno-antyklerykalną stronkę z odpowiednim obrazkiem tytułowym:







Czyż trzeba więcej dowodów dla stwierdzenia, jaki duch za tym stoi?



Chemik w odmętach helleryzmu 

Następną kluczową postacią, w pewnym sensie także symboliczną, jest x. Wojciech Grygiel, pochodzący z Wrocławia, należący formalnie do Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra (FSSP, stowarzyszenia życia apostolskiego na prawie papieskim).



Jak podaje wiki, był najpierw absolwentem chemii na Politechnice Wrocławskiej (podobnie jak Ł. Wolański), następnie odbył studia doktoranckie na państwowym uniwersytecie w stanie Nowy Jork (nie wiadomo przez kogo finansowane, z oficjalnych danych wynika jedynie, że uczelnia nie współpracuje z żadną uczelnią w Polsce). Następnie wstąpił do seminarium FSSP w Scranton (stan Pensylwania), studia ukończył jednak w seminarium FSSP w Niemczech (Wigratzbad) i przyjął w 2003 r. święcenia kapłańskie. Po uzyskaniu w 2004 r. magisterium z teologii na uniwersytecie w Poznaniu, podjął studia doktoranckie z filozofii przyrody u x. prof. M. Heller'a w Krakowie, a następnie przewód habilitacyjny zakończony w 2015 r. na podstawie pracy pt. "Stephena Hawkinga i Rogera Penrose'a spór o rzeczywistość" (źródło tutaj). Już sam tytuł jest dość dziwny, gdyż Hawking i Penrose w znacznej mierze współpracowali i nie różnią się istotnie w poglądach o rzeczywistości. Tę kwestię mogę w tym miejscu pominąć, gdyż nie jest ona istotna dla tematu.

Istotne jest natomiast, że praca habilitacyjna x. Grygiela spotkała się z miażdżącą krytyką ze strony postronnego profesora filozofii, który określił to dosadnie - ale zupełnie bez przesady i z obszernym uzasadnieniem - "udawanym filozofowaniem". Właściwie należałoby to określić jeszcze dobitniej. Można to uzasadnić niemal na każdym kroku, począwszy chociażby od tak bzdurnej, że aż groteskowej i nie wymagającej komentarza wypowiedzi, redukującej naukowość do nauk przyrodniczych (źródło tutaj):



Jeszcze bardziej niepokojące i wręcz skandaliczne są poglądy x. Grygiela dotyczące bardziej bezpośrednio tematów teologicznych. Na kilka spraw zwracałem już uwagę, jak

- postulowanie dopasowania liturgii do "postępu" nauk przyrodniczych (tutaj)

- herezja fideizmu (tutaj)

- obrona negacji istnienia diabła (tutaj)

Dodać należy jeszcze utożsamianie Bożego Objawienia z Pismem św. i zupełnie bezkrytyczne - wręcz naiwne i nienaukowe - podejście do teorii ewolucji i w związku z tym podważanie prawdy o grzechu pierworodnym (od ok. min 30):



Konkretnie głosi tutaj następujące herezje:
1. neguje uświęcenie przez łaskę (w katolickim rozumieniu działanie łaski nie wyłącza działania ludzkiego)
2. twierdzi, że człowiek "sam z siebie" może coś zrobić (to jest pelagianizm, nie katolickie rozumienie uczynków człowieka ku zbawieniu)
3. twierdzi, że Kościół jest ludzki (w rozumieniu katolickim Kościół jest bosko-ludzki).

Ponadto x. Grygiel twierdzi, jakoby dopiero po napisaniu Pisma św. chrześcijaństwo wchłonęło myśl grecką o Logosie. Widocznie nie zna Ewangelii św. Janowej, szczególnie jej Prologu (który odmawia na końcu każdej Mszy św. w liturgii tradycyjnej), i tym samym popisuje się ignorancją na poziomie najwyżej szkoły podstawowej.

Swoje poglądy w postaci "teologii ewolucyjnej" zaprezentował także szerzej, co już niegdyś zanalizowałem (tutaj).

Nie trudno zauważyć, że x. Grygiel w sztuce "udawania" nie odbiega od swojego mistrza o ewidentnie antykatolickich i antychrześcijańskich poglądach (więcej tutaj i tutaj), aczkolwiek mu jednak (jeszcze) nie dorównuje.

Zaś do pomocy w duszpasterstwie dołączył do niego pewien ex-paulin, który swoją "mądrość" życiową wyraża publicznie w następujący sposób (przepraszam za oryginał typowo wulgarny):



Czyli mamy do czynienia z pasującym połączeniem odpowiedniej kultury osobistej.


Festiwal niechrześcijańskich korzeni 

Z pozornie innych kręgów wywodzi się nurt związany z festiwalem w Jarosławiu, który od drugiej połowy lat 90-ych zawiera także celebracje w liturgii tradycyjnej, dokładniej: dominikańskiej. Wiąże się to z osobą o. Wojciecha Gołaskiego OP, który jest protagonistą tegoż z gruntu niekatolickiego festiwalu, co mu nie przeszkadza być zwolennikiem liturgii tradycyjnej. O festiwalu pośrednio już pisałem. Nie można tego oddzielić od poglądów o. Gołaskiego, wyrażonych chociażby w okolicznościowym kazaniu na cześć współzałożyciela tej imprezy, Macieja Kazińskiego.



Według rozpowszechnionej obecnie maniery, o. Gołaski zwracał się do zmarłego w drugiej osobie, tak jakby zmarły bezpośrednio widział i słyszał, co jest po prostu nieprawdą i wprowadzaniem ludzi w błąd, i to o charakterze okultystycznym.
Co do treści było nie lepiej. Była mowa
- o duszach nieśmiertelnych, które lgną do "nieskończoności",
- o tym, że zmarły w festiwalu zbudował "most" do "nieskończoności",
- że my pójdziemy do zmarłego, który jest w "nieskończoności",
- że zmarłemu "niebiosa" zesłały chorobę, na którą przedwcześnie zmarł.
Nie było ani słowa o Bogu, ani o wieczności, ani o sądzie, ani o znaczeniu i wartości modlitwy za dusze zmarłych itp. 

Co do zasadniczych tez o. Gołaskiego należy zauważyć: 

1. Powiedzenie, że zmarły jest w "nieskończoności", oznacza pomylenie wieczności z nieskończonością, jeśli kaznodzieja uważa (wszystko na to wskazuje), iż zmarły przeszedł do rzeczywistości boskiej. Oznacza to pośrednią negację zarówno bezpoczątkowości rzeczywistości boskiej (Bóg jest wieczny w tym znaczeniu, że nie ma początku i nie ma końca, czyli jest bezpoczątkowy i nieskończony), jak też istnienia nieskończoności bez Boga czyli piekła (który oczywiście ma początek). Nawet jeśli kaznodzieja uważał, że może zastąpić słowo "wieczność" słowem "nieskończoność", to się grubo pomylił. Wystarczy znać elementarz teologii katolickiej by wiedzieć, że każde stworzenie duchowe (jak aniołowie i dusze ludzkie) nie ma końca w tym znaczeniu, że jest nieśmiertelne, choć ma początek. Tym samym teologicznie fałszywe i niedopuszczalne jest mylenie wieczności - czyli rzeczywistości bez początku i bez końca - z rzeczywistością stworzeń duchowych. Według nauczania Kościoła zmarły jest w rzeczywistości wiecznej (czyli ponadczasowej), a jego dusza jest nieskończona - w znaczeniu nieśmiertelności - już za życia ziemskiego (choć nie jest nieskończona w znaczeniu nieograniczoności). 

2. Powiedzenie, że po życiu doczesnym dojdziemy do nieskończoności, potwierdza pomylenie z wiecznością czyli rzeczywistością Boga (skoro kaznodzieja uważa, iż zmarł przeszedł do rzeczywistości Bożej). Według wiary katolickiej jest istotna różnica między rzeczywistością Boga a rzeczywistością duchowych bytów stworzonych, które są nieśmiertelne i w tym znaczeniu nieskończone, choć mają początek i tym samym nie są wieczne. 

3. Mówienie ogólnie o "nieskończoności" bez odróżnienia między nieśmiertelnością z Bogiem (czyli niebem) a nieskończonością bez Boga (czyli piekłem) jest fundamentalnym zakłamaniem katolickiej eschatologii. 

4. Twierdzenie, że zmarły jest w nieskończoności, do której dojdą żyjący, oznacza w świetle eschatologii katolickiej również brak odróżnienia między niebem i piekłem. Tym samym jest to albo bezpodstawne twierdzenie, że zmarły jest w niebie, albo nie mniej bezpodstawne twierdzenie, że żyjący znajdą się w piekle. 

5. Powiedzenie, że "niebiosa" zesłały zmarłemu chorobę jest albo wprost bluźnierczym przypisywaniem Bogu zła, albo nie mniej bluźnierczym twierdzeniem, że szatan jest w niebiosach.

Tym samym więc niestety potwierdziła się znana już ocena, że festiwal ma wyraźny charakter paramasoński. To kazanie jest tego rodzaju, że mógł je wygłosić nie tylko heretyk (czyli ochrzczony odrzucający wiarę katolicką) lecz także wyznawca religii pogańskiej czy mason-okultysta z jakimiś resztkami religijności w postaci wiary w życie po śmierci. To się zupełnie zgadza z działalnością zmarłego, któremu poświęcone było kazanie i którego zasługą jest regularne zapraszanie muślimów do koncertowania w świątyniach katolickich. Natomiast zupełnie się to nie zgadza z religią katolicką.





Wobec takiej treści i takiego ducha nie dziwi zachowanie uczestników festiwalu w świątyni katolickiej, które nie licuje nawet z dobrym wychowaniem i zasadami kultury w miejscu publicznym:



Sam szef festiwalu ujawnia, że tworem tych kręgów są tzw. warsztaty Ars Celebrandi w Licheniu:



Oficjalnym celem "warsztatów" jest nauczanie i propagowanie liturgii tradycyjnej. De facto jest to, obok festiwalu w Jarosławiu, główny kanał implementowania na gruncie polskim działalności M. Peresa i jego szkoły (więcej tutaj). W taki oto sposób powstało coś w rodzaju przemysłu muzyczno-liturgiczno-ideologicznego z dość wyraźnymi powiązaniami z kręgami antykatolickimi. Tą drogą formowani są głównie młodzi ludzie zainteresowani liturgią tradycyjną - nie tylko wraz z nadużyciami liturgicznym lecz także z fałszywą, antykatolicką ideologią w tle.


Od przystanku Owsiaka do KAI-u 

Przewinęło się już nazwisko Dawid Gospodarek. Jest to postać szeroko znana dzięki obecności i działalności medialnej. Nie wiadomo, czy i jakie studia skończył, raczej żadnych. Podobno zaczynał formację w dwóch zakonach czy seminariach duchownych, co nie trwało długo.



(źródło tutaj)

Obecnie jest redaktorem w Katolickiej Agencji Informacyjnej, czyli w oficjalnym organie konferencji biskupów, który jest de facto tubą kręgów modernistycznych i katolewackich. Wynika to już z korzeni tej instytucji, gdyż została stworzona swego czasu przez biskupa Józefa Życińskiego, którego współpraca z komunistyczną bezpieką została wykazana (TW Filozof). Także jego poglądy zostały zdemaskowane jako antykatolickie i wręcz ateistyczne (sprawa ks. Adama Gardyasza). Notabene x. Życiński był blisko powiązany z x. Hellerem (dowody tutaj i tutaj), mistrzem x. Grygiela, o którym było wyżej. Pierwotna ekipa KAI, zwłaszcza w osobie szefa Marcina Przeciszewskiego, wciąż kontroluje tę instytucję. Jak to możliwe, że zwolennik liturgii tradycyjnej zostaje pracownikiem takiej redakcji? Odpowiedź staje się jasna, gdy się weźmie pod uwagę, że Gospodarek jest także jedną z głównych postaci - aczkolwiek bardziej zakulisowo - zarówno festiwalu w Jarosławiu jak też warsztatów w Licheniu.





Jednak powiązania ma jeszcze szersze i jeszcze ciekawsze. Począwszy od spędu Owsiakowego:







Aż do szamana demonicznego ruchu "Toronto blessing" (więcej o nim tutaj i tutaj):




Najbardziej stałym i najczęstszym wątkiem jest u niego jednak homosexualizm:









W sprawach moralnych Gospodarek całkowicie popiera nowości, tradycyjnie potępiane przez Kościół, który zawsze nauczał, że właściwym miejscem dla wychowania w sferze sexualnej jest rodzina, nie szkoła.



Co zresztą nie zaskakuje, skoro on w taki sposób deklaruje swoje poglądy teologiczne:



Także nazywając "duchowną" anglikańską "ks.":



Należy się spodziewać dalszego rozwoju wypadków. Z pewnością można powiedzieć, że Gospodarek jest najbardziej znaną osobą tego pokroju w Polsce.


Akapowa demoralizacja 

Na obrazkach powyższych przewinęły się pewne twarze i nazwiska powiązane zwłaszcza z festiwalem jarosławskim, ale nie tylko. Najsłynniejszy z tych postaci jest Jan Traczyk, znany głównie z tzw. akapów. Są to grupy na facebook z antychrześcijańskiego ruchu tzw. anarchokapitalizmu, mające także swoje wersje quasi katolickie jak ta, gdzie brylują właśnie osoby tego typu:



Kościelnie osoby te są obecne głównie na indultach warszawskich, uprawiając tam bluźnierszy styl śpiewu, przeszczepiony z festiwalu jarosławskiego.






Na odpowiednim poziomie są także żarty tego osobnika:




Najbardziej charakterystyczną osobą dla tzw. katoakapów jest jednak ktoś inny, mianowicie były seminarzysta WSD w Łodzi, którego łączy z Traczykiem exponowana przyjaźń:




Ten człowiek zdobył się na szydzenie z chorego człowieka, przebierając się za kapłana:



Co więcej. Według wiarygodnego świadectwa, ten młodzieniec o nazwisku Patryk Ciesielski,
będąc w seminarium dopuścił się wręcz diabelsko bluźnierczego żartu posługując się figurkami Matki Bożej i św. Józefa (imitowanie sexu oralnego).

Z tego środowiska wywodzi się miesięcznik, który próbuje podbić rynek młodzieżowo-katolicki:




Powiązania są dość oczywiste, zarówno z gwiazdą akapów Traczykiem jak też z Ars Celebrandi i tym samym masońskim festiwalem w Jarosławiu, o czym świadczą wypowiedzi samego red. nacz. tegoż pisemka:




Nietrudno znaleźć antykatolicką propagandę uskutecznianą pod czujnym okiem red. naczelnego, o czym pisałem już w innym miejscu i tylko wklejam wraz ze źródłami:




Te uwagi odnoszą się do następujących wypocin, oddających widocznie linię ideową pisemka, wybitnie antykatolicką:






Dochodzą typowo protestanckie twierdzenia,

- że całe Boże Objawienie jest zawarte w Piśmie św.:


- że rozumowo nie można poznać istnienia Boga:


Oto autor tych heretyckich bzdetów, jeden z redaktorów pisemka:


Warto mieć na uwadze, że inicjator i opiekun tego przedsięwzięcia, x. Dawid Tyborski, jest byłym (czy tylko byłym?) protestantem. Jak zakłamane jest to towarzystwo świadczy też chociażby "dyskusja" w temacie, gdyż delikwent nawet swoim przyjaciołom nie podaje jasno faktów:


A widocznie nadal nie wyleczył się z herezji, skoro chwali się zażyłością z dominikaninem "charyzmatykiem", który głosi dość prymitywne herezje (więcej tutaj):




I też z innym głoszącym ewidentne herezje i bzdety (więcej tutaj):



Uzupełnienie (czerwiec 2021): nawet odnośnie skandalicznego, wręcz rynsztokowego wywiadu tego heretyka i zwodziciela (więcej tutaj), akapowy delikwent rozpływa się w podziwach (źródło tutaj):




A tutaj w szerszym gronie akapowo-przebierańcowym, między innymi ze słynnym Gospodarkiem:




Dowodem na jego heretyckie, skrajnie modernistyczne poglądy jest uporczywe nazywanie protestanta "biskupem", a protestantów "kościołem", co podlewa pseudopobożnym sosem:




Drugi duchowny związany na stałe z pisemkiem "Adeste" ma też dość ciekawe powiązania, mianowicie z duchownym z Łodzi uprawiającym okłamywanie na użytek islamizacji:







Dla tych, co nie wiedzą, wyjaśniam: ramadan to świętowanie objawienia Kuranu, czyli księgi m. in. wzywającej do mordowania chrześcijan.


Od satanizmu do talmudyzmu - po drodze przez...

Szczególnie jaskrawym przypadkiem jest Sergiusz Orzeszko. Jako kolega Grzegorza Śniadocha z czasu studiów seminaryjnych dla ordynariatu wojskowego, poszedł w jego ślady do tradycyjnego Instytutu Dobrego Pasterza (IBP). O swojej historii nawrócenia - jak się potem okazało wątpliwego - opowiadał przejmująco, pełniąc rolę drugiej gwiazdy Tradycji w Polsce po swoim koledze, x. Śniadochu (wyświęconym w 2008 r.):

https://www.youtube.com/watch?v=fqnRf0NkTFA

Nie ulega wątpliwości, że łączyło ich więcej niż koleżeństwo z czasów seminarium, co widać w licznych śladach w internecie:



Sergiusz otrzymał święcenia prezbiteratu w 2012 r., co jeszcze bardziej wzmocniło jego sławę i popularność. Po niedługim czasie opuścił IBP i wstąpił do Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X (FSSPX), co zwykle świadczy o radykalizacji poglądów w sprawach kościelnych. Nieoczekiwanie w 2016 r. podano do wiadomości, że x. Orzeszko zostaje przeniesiony do Francji:



Niedługo potem pojawiła się pogłoska, że z powodu tego przeniesienia opuścił FSSPX i nie wiadomo, gdzie przebywa. Sprawa wyjaśniła się niedawno, w marcu 2020 r., gdy na profilu pewnej kobiety z Łodzi pojawiły się następujące fotki:




Fotki pochodzą z bieżącego roku 2020. Wiek dzieci świadczy o tym, że zostały spłodzone znacznie przed rokiem 2016. Czyli katolicy byli przez lata perfidnie oszukiwani...

Warto zauważyć, że Orzeszko - jeszcze jako ksiądz - został zaangażowany jako tłumacz słynnej książki prof. de Mattei o Soborze Watykańskim II. Dopuścił się w tym tłumaczeniu jaskrawych fałszerstw, co potwierdza, że już wtedy systematycznie oszukiwał katolików. 


Bractwo przed czego?

Mniej głośnym, jednak nie mniej znaczącym elementem krajobrazu jest następne grono osób, zresztą w znacznej części pokrywające się z już wspomnianymi. Chodzi o tzw. Bractwo Przedmurza. Zaś elementem łączącym jest znowu x. Grzegorz Śniadoch, który widocznie pełni rolę quasi "ojca duchowego" i zarazem "kapelana" tego grona. Nie będę tutaj powtarzał oficjalnych informacyj, gdyż są one dość łatwo dostępne w internetach. Zresztą osobiście nie przywiązywałbym wielkiej wagi do oficjalnych deklaracyj czy programu działania, który zresztą - o ile mi wiadomo - nie jest dostępny publicznie, a nie wiadomo też nic o żadnych statutach owego Bractwa, tym bardziej o ich zatwierdzeniu czy to według prawa państwowego czy kościelnego. Bardziej interesujące są natomiast faktyczne znamiona i to już nawet te dostępne - czy niegdyś dostępne - publicznie. Podkreślam: nie zamierzam kwestionować dobrych intencyj poszczególnych członków czy zwolenników. Zresztą kilku dane mi było poznać osobiście. Wygląda na to, że między poszczególnym placówkami (zwanymi komturiami) są różnice zdań i posunięć przynajmniej w niektórych kwestiach. Zaznaczam także, iż nie mam zastrzeżeń do deklarowanych publicznie celów owego Bractwa. Jednak czuję się w obowiązku zwrócić uwagę na pewne przynajmniej de facto konstytutywne elementy, które są ewidentnie fałszywe i niekatolickie. 

Zacznę od pewnej ceremonii, przedstawionej pierwotnie przez samo "Bractwo" w internecie, gdyż jest ona szczególnie symptomatyczna. Wprawdzie materiał fotograficzny został usunięty i otrzymałem zapewnienie, że takowa ceremonia już nigdy się nie powtórzyła. Są jednak podstawy do wątpienia w to zapewnienie, zwłaszcza, że odpowiedzialni nigdy nie przyznali się do błędu, nie obiecali poprawy i nie podjęli zadośćuczynienia za popełnione przestępstwo wobec miejsca kultu katolickiego i zgorszenie. 

Najpierw zapraszam do obejrzenia materiału wizualnego:



Jak widać, tajemniczej ceremonii przewodniczy założyciel i wódz "Bractwa Przedmurza" w asyście x. Grzegorza Śniadocha. Zaś "ceremoniarzem" jest główny organizator warsztatów "Ars Celebrandi" Tomasz Olszyński. Ministrant trzyma tajemniczą księgę z niewiadomym obrzędem, z całą pewnością niezatwierdzonym przez żadne władze kościelne - oprócz x. Śniadocha, który oczywiście nie jest żadną władzą kościelną. To jest oczywiście farsa i oszustwo, gdyż 
- w miejscu sprawowania Najświętszej Ofiary (także ołtarz boczny jest miejscem do tego poświęconym) zasiada świecki w pozie właściwiej biskupowi podczas czynności pontyfikalnych, 
- ceremonia odbywa się według wynalezionego i z całą pewnością niezatwierdzonego przez żadną władzę kościelną rytuału, 
- symulowane jest sprawowanie ceremonii według ksiąg liturgicznych, co oczywiście nie jest prawdą. 
Następne fotki mają znaczenie uzupełniające:








To jest oczywiście farsa i swoista zabawa dużych chłopców w quasi rycerzy, przy bezprawnym wykorzystaniu miejsca świętego dla fałszywego obrzędu, a to wszystko przy aprobacie i z udziałem (może nawet z inspiracji) naczelnej gwiazdy indultyzmu - x. Śniadocha. 

Zwróciłem im na to uwagę w miejscu publikacji tego materiału, zaś odpowiedzią było powołanie się na "kapłanów" oraz pogróżka za rzekome znieważenie ich:


Autorem tych słów w imieniu "Bractwa Przedmurza" jest sam Franciszek Podlacha. A kim on jest oprócz szefowania Bractwu? Oficjalnie nie było nic wiadome publicznie aż do niedawna. Otóż w związku z tzw. piątką dla zwierząt w jesieni obiegłego roku wystąpił bodajże w senacie w imieniu przedsiębiorców, co akurat jest chwalebne. Natomiast mniej chwalebne, a nawet skandaliczne jest wielokrotne posługiwanie się przez niego pojęciem "ubój religijny", które to pojęcie jest wynalazkiem talmudystów dla wybielenia barbarzyńskiego, żydowsko-muślimskiego rytuału zażynania zwierząt bez znieczulenia (więcej tutaj i tutaj): 




Tym samym znowu wiemy, z kim mamy do czynienia, czyli kto próbuje występować jako katolik z szumną nazwą "Przedmurze"...

Istotna jest także następująca sprawa. Otóż owo Bractwo chwali się spotkaniami, pielgrzymkami, wędrówkami TYLKO dla mężczyzn. Jest to naczelna zasada jego działania. Oto dowody wzięte z publicznie dostępnych ogłoszeń:




Nie wiem, czy ci panowie na prawdę myślą, że będą bardziej męscy, jeśli tylko w swoim męskim gronie będą odbywać swoje praktyki organizacyjne, rozrywkowe i religijne. Nie chodzi o zachciankę dziwnych panów lubiących wyłącznie męskie towarzystwo, lecz wchodzą w grę obowiązki stanu, gdyż spora część tych panów to żonaci mężczyźni, którzy dla swojego hobby biegania po górach i lasach w wyłącznie męskim towarzystwie zostawiają w domu swoje żony i dzieci nawet na kilka dni:





Czy ktokolwiek zwrócił tym dużym chłopcom uwagę na to, że to, co robią wobec własnych rodzin (i nie tylko) jest prostą drogą do wpojenia przynajmniej ich żonom i dzieciom choćby niechęci, jeśli nie wręcz nienawiści do wiary i Kościoła za to, że pod etykietką i pretextem katolicyzmu ich mężowie i ojcowie urządzają sobie urlopy od rodziny, czyli od obowiązków małżeńskich i rodzicielskich, i to z groteskowym hasłem obrony chrześcijaństwa przez bieganie po górach i lasach, tudzież dyskutowanie całymi dniami, jak należy to nadal robić?
A to się dzieje oczywiście z aprobatą, a widocznie nawet poparciem ich duchowego opiekuna i idola x. Śniadocha...

Na koniec jeszcze reakcja jednego z tych chłopców świadcząca o stanie umysłu, typowa zresztą:





Bóg? Honor? Rock'n'roll! 

Znacznie dłużej na rynku medialnym jest obecny Mateusz Ochman, który wraz ze swoim przyjacielem Tomaszem Adamskim, będąc - tylko krótki czas - studentem teologii rozwinął działalność jako vloger. Na przykładzie choćby tych obrazków widać, że krąg się jakby zamyka, gdyż osoby kolegują ze sobą internetowo, ale nie tylko:




Ze słynnym Gospodarkiem nocna zabawa:


A tutaj już służbowo wspólnie:


Dzięki swoistej mieszance narcyzmu i kokieterii udało się Ochmanowi zdobyć popularność głównie wśród młodzieży. Nie mając nawet ukończonych studiów - studiował teologię tylko niecały rok i chyba nie ukończył żadnych studiów - wypowiadał się i nadal wypowiada się, budując swoją popularność na tematach dotyczących wiary katolickiej i Kościoła. Przyznać trzeba z uznaniem, że treściowo jego wystąpienia przeważnie trzymają się ortodoxji katolickiej i przejawiają konserwatywne poglądy liturgiczne. Zdarzają się jednak niedorzeczne wypowiedzi, zdradzające skrajnie modernistyczne skrzywienie, jak ta, na którą już niegdyś wskazałem (błędnie wówczas mniemając, że skończył studia, o których niegdyś wspominał, a wygląda na, że nie skończył żadnych studiów):


Ochman pilnie wystrzega się ujawniania swoich poglądów politycznych. Nazwa jego bloga, parodiująca słynne hasło przez zastąpienie Ojczyzny "rock'n'roll"em, wskazuje raczej na lewacką tendencję. Pasuje do tego fakt, że wpierw podjął pracę w jednoznacznie katolewackim środowisku:



Otóż Stacja7 jest ściśle związana ze środowiskiem skrajnie katolewackiego krakowskiego "Znaku":




W ostatnim czasie Ochman zaczął współpracować również z krakowskim środowiskiem quasi konserwatywnym, konkretnie z portalem PCh24:

Współdziałał w tworzeniu filmu przeciw weganom, który pod względem teologicznym jest wybitnie niekompetentny i wręcz zakłamany (więcej tutaj):


W osobistych wyznaniach z ostatniego czasu mówi o konieczności zarabiania i braku pieniędzy na sprzęt, a równocześnie chwali się, że dzięki zdobytej popularności ma wiele ofert pracy:



Ochman stale lubi exponować swoją religijność. Wywodzi się ona z blachnicyzmu czyli tzw. "Ruchu Światło-Życie", do czego się z sentymentem przyznaje.


Z powodu tak wylewnego wyznania wiary i pobożności, warto się przyjrzeć sprawie nieco bliżej. Tak się składa, że mam z nim pewne doświadczenie osobiste, aczkolwiek tylko internetowe.

Jako że zainteresowania co do grup społecznościowych się pokrywały, byliśmy nawet znajomymi przez jakiś czas. Potem dotarły do mnie jego zaplecowe wpisy na mój temat (na grupie, której nie byłem członkiem):




Po dłuższym czasie, gdy coraz częściej docierały do mnie pomówienia, jakobym nie miał inkardynacji i statusu kanonicznego, dla obrony swego dobrego imienia rozważałem podjęcie kroków prawnych przeciw znanym oszczercom. Jednym z nich był Ochman. On w typowy dla siebie bezczelny sposób szydził sobie i to dość wulgarnie:







Owszem, wrogów mi nigdy nie brakowało. Jednak nawet wśród nich trudno znaleźć kogoś, kto by jak Ochman ośmielił się puszczać w świat wyssane z palca kłamstwa, przy wykorzystaniu swojej popularności i wiarygodności u naiwnych.
Swoje oszczercze plotki usprawiedliwia w osobliwy i to ponownie w kłamliwy sposób:


Otóż fakty są takie: przy okazji jego wystąpienia z kotem (było ich kilka) wyraziłem zastrzeżenia odnośnie nazwania zwierzęcia "Pontifex" czyli słowem, które oznacza zarówno "kapłan" jak i "papież", gdyż uważam to za bluźnierstwo.


Po jakimś czasie, gdy Ochman się żalił do kamery, że został podrapany przez swego kota, napisałem mu, że nie powinien się dziwić, ponieważ koty są z natury drapieżnikami. Wtedy zostałem przez niego zbanowany, dzięki czemu poznałem już charakter i moralność Ochmana. Jego kłamliwe i nienawistne wpisy zaplecowe jedynie potwierdziły diagnozę. Niestety pasuje ona do reszty tego grona, aczkolwiek w bezczelności Ochman szczególnie się wyróżnia. Za swoje oszczerstwa nigdy nie przeprosił, ani ich nie odwołał, choć od dawna wiadomo publicznie, zapewne także jemu, że są kłamliwe. Tyle warta jest jego "pobożność". 

Zresztą widocznie on tak ma i to już od wczesnego dzieciństwa, do czego się dość otwarcie przyznaje:


No cóż. Żeby jako 3-letnie dziecko być w stanie posunąć się do tak podłego oszczerstwa i to odnośnie własnej matki, to trzeba mieć genialnie perfidny charakter. Co się widocznie nie zmieniło.

Post scriptum

Rychło pojawiła się reakcja Ochmana, najpierw zaplecowa:

 
I jeszcze groźniej:


Tyle zaplecowo. Natomiast bezpośrednio próbuje usprawiedliwić swoje oszczerstwo sprzed lat tym, że nie widział mojego celebretu:


Czyli jednak zdaje sobie sprawę, że popełnił oszczerstwo, i próbuje z niego kłamliwe wybrnąć. Przypominam: przed laty nie pisał publicznie, że nie widział celebretu, lecz że jestem wydalonym włóczęgą bez statusu kanonicznego. Nasuwa się proste pytanie: jak ten człowiek mógł przez te lata spowiadać się i przyjmować Komunię św.? Czy w ogóle spowiadał się z oszczerstwa? Jak może to pogodzić z wychwalaniem się swoją pobożnością? Widzę dwie możliwości: albo jest dogłębnie zakłamany i obłudny w swojej exponowanej "pobożności", albo stracił kontakt z rzeczywistością (możliwe jest też połączenie obydwu możliwości), co by wyjaśniało, dlaczego oszczerstwa nie uważa za oszczerstwo i tym samym się z niego nie spowiada i nie nawraca. Przed takimi kato-celebrytami uchowaj nas, Panie Boże!



Podsumowanie - możliwe? konieczne? zbędne?

Jak zaznaczyłem na wstępie, opisane osoby są tylko przykładami, szczególnie jaskrawymi. Na szczęście nie stanowią one całości ani nie są reprezentatywne dla większości katolików szczerze przynajmniej zainteresowanych Tradycją Kościoła, zwłaszcza liturgiczną. Równocześnie są to osoby szczególnie exponowane, promowane i też samopromujące się, czy wręcz uzurpujące sobie pozycję wzoru czy nawet przywództwa. Na tym polega niebezpieczeństwo. Ryba psuje się od głowy. Skoro taka "elita" jest serwowana katolikom, to jest to zamach na ich dobrą wolę, wiarę i zasady moralne. Dlatego konieczne było niniejsze ostrzeżenie.




Post scriptum

1.
Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Oczywiście typowe dla tego grona, jak ta:



W związku z tym oświadczam wszem i wobec, że
- czuję się świetnie pod każdym względem, zarówno psychicznie jak też somatycznie
- z całą pewnością nie popełnię samobójstwa, ponieważ jestem katolikiem i przestrzegam V przykazania.
Testament mam już dawno napisany :-)


2. Otrzymałem też ciekawe dopowiedzenie, które mówi samo za siebie:











Ochman przez swojego radcę prawnego oświadcza:


Ile warte są "informacje" Ochman'a, to już wiemy dość dobrze.

Natomiast stronka ma według algorytmów facebook'a następujące powiązania:




3.
Odnośnie powyższych twierdzeń dotarły do mnie następujące sprostowania:

Od Ł. Wolańskiego:





Tydzień wcześniej się odgrażał - niby dorosły człowiek, a z przekorą przedszkolaka:





Oraz odnośnie działalności Traczyka w duszpasterstwie IBP:





4.
I jest następna reakcja, znowu dziecinna i zakłamana:


Odpowiedzi oczywiście nie otrzymałem. 

Kyrie eleison!

115 komentarzy:

  1. Brawo, niech ksiądz nie waha się rąbać w tzw. akap. To rozwydrzona bananowa brodata młodzież o mentalności "snowflake" wyzywająca starszych od boomerów, szydząca z Ojca Świętego i godziny jego śmierci. Generacja Z której bożkiem: wolny rynek a z liturgii katolickiej uczynili środek do atencjonizowania się wdziewaniem kap kantorskich, buław ceremoniarskich i alb z parurami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bóg zapłać Xiędzu za to "opracowanie" oraz inne wypowiedzi, dzięki którym można uniknąć omawianych błędów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda czasu na zajmowanie się dzieciakami, interesuję się Tradycją ale o nich nie słyszałem, dla mnie Tradycja to FSSPX, x. Jochemczyk, a nie jacyś ''sojowa latte'' katolicy. Tradycja to oldschool pełną gębą, a nie dziewicze zarosty i przesiadywanie godzinami na fejsbuku( nie odnoszę się do konkretnej postaci).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ks. Jochemczyka to proszę sobie pooglądać jego zdjęcia, które sam upublicznia na swoim facebooku. Szczególnie te z wizyt u barbera po cywilu albo w krótkich gaciach na mieście.

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że strona ''i komu to przeszkadzało'' nie jest z nimi powiązana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest. Naczelny jest głównym architektem środowiska wrocławskiego i kierownikiem pseudosubdiakona na internetowym froncie.

      Usuń
    2. O, ten to najgorszy z nich wszystkich - znajomy, który się chwali, że go zna, opowiadał, że jak się już człowiek dostanie na jego profil na FB (a zazdrośnie go strzeże, nie dziwię się), to się napatrzy! Z kim on zdjęć nie ma, czego nie opisuje?! Foty i historie z prawie wszystkimi z wyżej wymienionych i widać, że znają się od lat. Zdjęcia, gdzie jest ceremoniarzem na Mszach Wszechczasów od biskupów, jak x. bp Schneider, po takich Kapłanów Tradycji, jak x. Jochemczyk. Z księżmi z FSSPX też się zna, nawet jest z którymś na "ty". Na Arsie traktowany jak VIP, wszędzie go oprowadzają, jada przy stole "kadry", a pojawia się tylko na kilka dni i nic tam nie robi, tylko ciągle się z kimś spotyka, ludzie wokół niego tańczą - dziwne to bardzo. We Wrocławiu on i ten Piotr Szukiel nazywani byli na Forum Krzyż "Piaskowymi Mandarynami", co już wiele mówi. Ksiądz, który tam odprawiał, x. prałat Stanisław Pawlaczek [zresztą może jego też warto sprawdzić, bo ma jakieś dziwne powiązania z greko-katolikami i pojednaniem polsko-ukraińskim oraz z esperantystami] na zawołanie odprawia mu prywatne msze i to w katedrze i to nie w byle jaki dni, ale nawet rano w Niedzielę Rezurekcyjną. Dziwna postać o bardzo szerokich znajomościach, powiązaniach i wpływach.

      Usuń
    3. Tych związków o których mało kto wie jest więcej, tylko wie o nich wąska grupa osób. We Wrocławiu to chyba od początku przedstawienie pt. "Tradycja katolicka" było odgrywane przed podstawionych "aktorów-działaczy". Prekursor środowiska, dr. P. W. , swego czasu prowadzący z Księdzem boje w internecie o słuszności ministrantek, obecnie dyrektor Instytutu Filozofii UWr, porzucił katolicyzm i "ochrzcił się" w Grecji jako prawosławny - wiele jego wystąpień jest w internecie. Usiłował wcześniej wstąpić do jezuitów.... "Niespodzianki" prawda? Teraz kolejna. X W.G. FSSP razem z P.Sz. kończyli jedną szkołę podstawową, czerwona podstawówka "Tysiąclatka" na Wojszyckiej. Ojciec P.SZ. to zresztą oficer LWP, przyjaźni się z Hermaszewskim, promował go jeszcze Rokossowski w Dęblinie. Wystarczy poszukać w spisach promocji. Potem na chemii pojawia się Ł.W. kiedy x W.G. pewnie z jakimś nowym zadaniem "udaje się" do USA gdzie kończy doktorat w Nowym Jorku i wstępuje do seminarium. W Scranton. Nie wiem czy to przypadek z tym miejscem, czy może zmienili mu zadanie. Role po odejściu P.W - Ortodoxa przejmuje P.S. i ma dzięki Pawlaczkowi, nieograniczony wręcz dostęp do ... kard. Gulbinowicza. Dwudziestolatek załatwia wszystko, bywa w kurii itd. Słyszeliście ostatnie doniesienia o kardynale? Wnioski nasuwają sie same... Krótko potem kończy magisterium P.S. (o Kaliskim rękopisie Łaskiego - tam werbuje kolejnego ruinatora Tradycji x J. Powąską) i pisze je, zresztą tak samo jak, doktorat (o Piasku a jakże!), u jednego z najbardziej czerwonych profesorów UWr, bez skrupułów atakującego Kościół i duchownych przy każdej nadarzającej się okazji, którego pasją naukową, w asystencji młodego wychowanka, stają się ... kasaty klasztorów katolickich. Nikt o prawdziwie katolickim duchu nie zajmowałby się badaniem krzywd, które w rozmowach wiele razy sam "mandaryn" nazywał "błogosławieństwem". Wszyscy na uniwersytecie wiedzą o ich prawdziwym nastawieniu i poglądach. Podobnie kolejny "mandaryn" P. B. teolog, z doktoratem u modernisty, mniej udzielający się ale wszystkim i utrzymuje ścisłe kontakty, bywa na spotkaniach ekumenicznych. Jednym słowem jak ktoś zna kulisy jeszcze lepiej rozumie prawdziwy cel działalności tych najemników i "działaczy".

      Usuń
    4. ciekawe spostrzeżenia, proszę o kontakt

      Usuń
  5. Co jak co, ale myślałem, że przynajmniej FSSP jest ostoją normalności i Tradycji katolickiej. Trochę się zawiodłem.

    OdpowiedzUsuń
  6. A co z ks Michałem Kołodziejem FSSP czy jego nauka jest zdrowa i katolicka?

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy pozytywnie ksiądz ocenia przełożonego generalnego FSSP x Andrzeja Komorowskiego?

    OdpowiedzUsuń
  8. W Stanach pracuje ks. Chad Ripperger FSSP egzorcysta. Ma świetne wykłady również na temat teorii ewolucji. Polecam kanal Sensum Fidelium na YT. Jak można twierdzić, że Bóg do stworzenia człowieka wykorzystał miliony lat śmierci i defektów genetycznych? Przecież śmierć jest skutkiem grzechu pierworodnego.

    OdpowiedzUsuń
  9. X. Pobudkowski niech zajmie się tymi przebierańcami. Widziałem zdjęcia wpływowych ministrantów z Placu Teatralnego noszących kapy w trakcie Mszy w Licheniu. Mogą mieć na X. Wojciecha zły wpływ. Traczyk parokrotnie śpiewał na tym Placu. Taki starszy ministrant mówi, że Xiądz bardzo nie lubi Traczyka. Byłem kiedyś na Mszy, gdzie śpiewał sam Traczyk. Ten śpiew był muzułmański a melodie były zmienione. Bardzo słabo wykonuje gregoriankę.
    X. Wojciech głosi piękne kazania. Głównie z jego powodu tam chodzę. Od jakiegoś czasu w Kościele Środowisk Twórczych pojawia się inny organista. On nie kreuje się na taką gwiazdę jak ten młody organista Piotr.
    Pseudosubdiakona nigdy nie widziałem na Mszy w kościele na Placu Teatralnym. Podobno ministranci bardzo go nie lubią, bo się czepia o szczegóły.
    Proszę dalej ujawniać tych akapów! LAUDETUR IESUS CHRISTUS!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten cały układ wrocławski to patologia znana w kuluarach środowiska. Za P. Sz., później zaś za jego kolejnych następców istniała grupa trzymająca władzę, która nazywała się prześmiewczo Wielkim Sanhedrynem Judei. Jej to członkowie nosili takie czarne narzutki na komżach przez pewien czas i zajmowali się głównie pobieraniem od ministrantów opłat. Najwięcej należało zapłacić aby zostać ceremoniarzem, bo było to kilkaset złotych. Za te pieniądze kupowali sobie różne szaty, jak fioletowe sutanny. Jedna kosztowała kilka tysięcy złotych. Od dwóch lat, kiedy ksiądz rozpędził to towarzystwo sam organizuje takie kursy z egzaminami na ministrantów, które oczywiście są odpłatne. Wielu nie zdaje tych egzaminów i potem służą do Mszy np. w kaplicach prawdziwej tradycji - w Bractwie, które na Piasku pogardliwie nazywa się "garażem".
    Mnie najbardziej raziło rozdawanie Komunii z hostii konsekrowanych na Novus Ordo przez modernistycznych księży. Wielu ministrantów często wypatrywało, czy dostaną prawdziwego Pana Jezusa czy wątpliwego.
    Ministranci w zakrystii bardzo często palą również papierosy. Zakrystia tego kościoła ma dwa wejścia z zewnątrz, i robią szybki przeciąg. Trochę kadzidła zasypią, aby nie było czuć i jest po sprawie. Chodzą też do toalety w strojach liturgicznych śmiejąc się przy tym. Jeden nawet spuszczał wodę w rytm granego Credo, śmiejąc się z tego.
    Pewnego razu ksiądz kazał podpisać sutanny. To jeden wyszył na swojej znak SS, a drugi trzy szóstki. Wszystkim się to podobało. Nie muszę tłumaczyć co to znaczy.
    W salce ministranckiej ponad rok temu ktoś powiesił też księdza zdjęcie, na którym namalowano markerem męskie przyrodzenie w niedwuznacznej pozycji. I to zawieszono na rzutkach i rzucano przed mszami do tego kilka miesięcy. Ci ludzie Boga w sercu nie mają, nie boją się niczego. Dziękuję, że Ksiądz prawdę o nich pokazuje światu. Deo Gratias! Niech Matka Boża z Guadalupe i Święty Ojciec Pio mają Księdza w swojej opiece!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dodatek śpiewają ci ministranci taką o to przerobioną pieśń.

      Spuszczałem wodę płynącą,
      Od portalu wychodzącą,
      Z boku starożytnego portalu prawego,
      Spływającą na każdego Alleluja alleluja.

      Usuń
  11. Ten ostatni głos z 8 maja 2020 23.48 jest kretem. Nie ma co go słuchać. Część w tym prawdy jest ale tylko część. Kursy na ministrantów odpłatne nie są. x. Bakalarczyk by tak nie postępował. Z papierosami, portretami i granym Credo zwykłe bajdurzenie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego się dostało ks Sniadochowi przecież On wytyka modernizm i propaguje mszę trydencka ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywa na Ars Celebrandi, w dodatku przez lata siedział we Wrocławiu i jest nawet na zdjęciu z jednym z tamtejszych przebierańców, więc słusznie, że Ksiądz jest wobec niego ostrożny.

      Usuń
    2. Ale pleciesz. Ks. Śniadoch to pokorny i Bogu Ducha winny człowiek. Pisanie ze to jakaś gwiazda internetowa to kipna i nie dorzeczności. Czy komukolwiek przyszło do głowy ze ksiądz tradycji nie musi wszystkiego wiedzieć i może się pomylić w czymś mimo dobrej woli? Rozumiem ze może niektórym nadobranoc rodzice czytali summę teologiczna, ale zycie nie jest takie proste...

      Usuń
    3. Tu nie chodzi o znajomość Sumy Teologicznej lecz o najprostsze zasady Kościoła. Przewodniczenie obrzędowi wymyślonemu na użytek jakiejś grupki i takiego rodzaju, że jest on sprzeczny nawet ze zdrowym rozsądkiem (posadzenie świeckiego na tronie przed tabernakulum), świadczy albo o braku znajomości elementarnych zasad, albo o pogardzaniu nimi.

      Usuń
  13. Re: Anonimowy11 maja 2020 12:28 DOKŁADNIE! Przecież to za czasów "mandarynów" ks. Grzegorz został sprowadzony na studia doktoranckie, do jednego z największych tamtejszych teologów, ks. Bohdana Ferdka, którego nawet w Opolu nie chcieli na Teologii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jaki z tego wniosek? Ze ks. Sniadoch to kościelny niby agent TW? 👎🏻

      Usuń
  14. Czy wszystko tutaj prawidłowe? https://scontent.fwaw3-2.fna.fbcdn.net/v/t1.15752-9/120373326_1107872242994347_1314336811608532230_n.png?_nc_cat=110&_nc_sid=ae9488&_nc_ohc=lW1avKgwICEAX-_gZm0&_nc_oc=AQlarl1MplXtujJHKCD1x8T_7FKVZyt_cTlz4CZMBYTY0q3oHh0xe1mXcy4rCun8nCw&_nc_ht=scontent.fwaw3-2.fna&oh=d51a1f268cfc8dbd7966b7380d0f0aa8&oe=5F997D2B

    OdpowiedzUsuń
  15. Widziałem ostatnio aktywność pana Traczyka na de(m)onie, gdzie polubił komentarz ks. Lemańskiego chwalący bp Rysia. To rozjaśnia sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ks Sergiusz Orzeszko ożenił się z kobieta mającą dzieci z innym. Ta kobieta prawdopodobnie jest rozwódką.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy spojrzeć na dzieci. Podobieństwo jest ewidentne.

      Usuń
    2. Polemizowalbym...

      Usuń
    3. Każdemu wolno się nie zgadzać. Każdy widzi.

      Usuń
    4. Kwestia dyskusyjna - bo jedynie matka jest pewna na 100%

      Usuń
    5. Tych dzieci Sergiusz Orzeszko raczej nie spłodził, są natomiast przez niego przysposobione

      Usuń
    6. tak to prawda. Ona miała dzieci z innym.

      Usuń
    7. No to pewnie z bliźniakiem Sergiusza...

      Usuń
  17. Ks Śniadocha to niech Ksiądz szanuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanuję. Mowa jest o faktach publicznych.

      Usuń
    2. Nie, Ksieze. Pisanie o ks. Śniadochu w wiadomy sposób ze jest gwiazda tradycji to żaden szacunek.

      Usuń
    3. Od kiedy określenie kogoś "gwiazdą" oznacza brak szacunku?

      Usuń
    4. Ironiczne - owszem.

      Usuń
  18. Ksiądz naprawdę nie wie o co chodzi? Wszyscy dobrze wiemy jaki to ma wydźwięk i co może sugerować. A zamieszczenie takich sformułowań w tego typu artykule daje nam zawężony krąg skojarzeń. Ksiądz łatwo szafuje takimi wyrazami jak np. kłamstwo a sam nie zwraca uwagi na czyjeś dobre imię... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz. Podane są wyłącznie fakty znane publicznie. Także określenie "gwiazda" jedynie streszcza fakty.

      Usuń
  19. Fakty publiczne...hmm. Fakt jakiejś być może błędnej ceremonii i fakt znajomosci z ks. Orzeszko uprawnia Księdza żeby pisać o ks. Śniadochu gwiazdą... . Ksiądz chyba nie wierzy w to co mówi, ale wiem ze trudno przyznać sie do błędu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę sobie wygóglować to nazwisko. Nie mogę uwierzyć, by było to takie trudne. Ponadto występuje w internecie bez podawania nazwiska, np. w obrzędzie ślubu znanych czołowych polityków.

      Usuń
    2. Zaś owa ceremonia nie jest "być może błędna", lecz wręcz skandaliczna. Niezależnie od deklarowanych celów owego "Bractwa".

      Usuń
  20. Nie muszę nic googlowac bo znam dobrze ks. Śniadocha i nadal nie rozumiem na jakiej podstawie pisze Ksiądz o nim gwiazda? Bo z czasu powie jakiś wykład jak ktoś go poprosi? W takim razie jak nazwać Księdza skoro prowadzi czasochłonnego bloga? Chciałby Ksiądz żeby ludzie pisali ze robi to Ksiądz motywowany parciem na szkło? Nie wydaje mi się.
    Jakie bez nazwiska? Udzielił ślubu K. Bosakowi i miał na ogłoszeniach w Białymstoku ogłaszać ze ja Ksiądz Śniadoch udzieliłem wczoraj ślubu? Albo lecieć z tym do pudelka? Kpina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bycie gwiazdą samo w sobie nie jest złe. Dlatego nie rozumiem oburzenia. Tym bardziej, że są podane tylko fakty.

      Usuń
    2. Drogi Ksieze, nie bawmy się w purystów językowych. Błąd jakim była ceremonia w bractwie przedmurza + znajomość z później wiarołomnym ks. Orzeszko okraszone to wszystko słowem gwiazda w artykule który ciśnie po mainstreamie kręgów tradycyjnych... . Naprawdę nie zdaje sobie Ksiadz sprawy z tego jak to brzmi i jak się to odbiera? Robi Ksiądz krzywdę księdzu Sniadochowi i wiernym którzy mogą przez to nadgorliwie mieć do niego zbytni dystans, No bo skoro Ksiądz doktor tak napisał to i nawet z Księdzem Sniadochem musi być coś nie tak... nie zdaje sobie Ksiądz sprawy z tego jak 99,9% obierze to „gwiazdorzenie”? Ludzie i tak żyją w ciągłym strachu przed ukrytym modernizmem i teoriami spiskowymi, a tu jeszcze kogoś można oddalić od naprawdę gorliwego i Bożego kapłana. Do ks trytka maja iść? Niech ksiądz koryguje błędy jeśli uważa za słuszne ale radziłbym mniej odnosić się do stanu duszy konkretnej osoby a bardziej skupić się na meritum spraw.
      I tak w ogóle po co w tym artykule jest sprawa ks orzeszko? Chłop dawno nie jest księdzem i jego sytuacja nijak się ma do kondycji tradycji w Polsce. Takie rzeczy przykre zdarzają się wszędzie w kosciele.
      Za ta kpinę przepraszam, nie wiem czy dobrze zrozumiałem.

      Usuń
    3. Szanowny Panie, czyżby uważał Pan, że rozwiązaniem jest zatajanie przed wiernymi publicznie znany faktów? Czy na tym ma się opierać zaufanie do duszpasterza? Czyż nie bardziej właściwie niż zamiatanie pod dywan byłoby przyznanie się do błędu i wyrażenie skruchy? Tak się składa, że za wskazanie na skandaliczność owej "ceremonii" otrzymałem pogróżki i pokrętne, acz groteskowe próby usprawiedliwienia. Notabene nie od x. Śniadocha, choć to on jako celebrans ponosi za to wydarzenie główną odpowiedzialność. A materiał nadal wisi w internetach, powodując zgorszenie. Usunięto jedynie fotki z najbardziej jaskrawym nadużyciem, jakim było zasiadanie na tronie przed tabernakulum przez p. Podlachę. Czy to nie jest oszukiwanie ludzi, zwłaszcza wiernych, od których wymaga się ślepego zaufania do x. Śniadocha?

      Usuń
    4. Absolutnie tego nie twierdze, wręcz przeciwnie! Uważam ze jeśli są błędy to trzeba je korygować, ale pisanie o byciu gwiazda to już trochę jakby taki argument osobisty i nie przystoi w debacie teologicznej. Jakby Ksiadz tego nie argumentował to słowo ma wydźwięk pejoratywny i stawia w złym świetle dusze i ambicje ks. Śniadocha a nie tylko wykształcenie teologiczne. Już jaśniej nie potrafię się wyrazić. Ja nie twierdze ze Ksiadz celowo chciał ująć Księdzu Sniadochowi, ale nazwanie w takim kontekście gwiazda ma wydźwięk negatywny i zamiast na problemie teologicznym skupia uwagę na osobie, w tym niepotrzebnym znaczeniu, rzecz jasna.
      Ślepe zaufanie do jakiegokolwiek Księdza to bardzo niebezpieczna rzecz. Dlatego jeśli błąd miał faktycznie miejsce to można go naprostować. Musi Ksiądz tylko pamiętać ze mogą być osoby które są ślepo zapatrzone w ks. Dariusza i mogą to uludne „gwiazdorzenie” podnieść do rangi dogmatu...

      Usuń
    5. A co do pogróżek, to Jest to również nie potrzebne i jestem pewny ze ze ks. Sniadoch by tego nie pochwalił.

      Usuń
    6. Czepiasz się chłopie. Masz jakiś sentyment do x. Śniadocha. Gwiazda znaczy że jasno świeci - jest on najjaśniejszym "elementem" IBP. Słusznie pisze x. Dariusz. To jest powszechny fakt, wielu poznaje IBP przez jej gwiazdę X. Śniadocha. Ja również. Pejoratywny wydźwięk ma on w twojej interpretacji - to ocena. Twoja ocena. Masz do niej prawo. Zostaw ja sobie.

      Usuń
    7. Na szczęście to nie Twoj blog wiec z Tobą nie muszę dyskutować. Mógłbyś być konsekwentny i swój punkt widzenia zostawić dla siebie, bo trochę niepoważnie wyszedłeś.
      „Chłopie”? Uroczysz mnie definicja tego nader kulturalnego słowa? Albo nie, zostaw ja sobie.

      Usuń
  21. „Powiedzenie, że "niebiosa" zesłały zmarłemu chorobę jest albo wprost bluźnierczym przypisywaniem Bogu zła” - nie zgodzę się. Choroba, cierpienie nie są złem same w sobie i dziwi mnie to ze Ksiądz tego nie wie. Pan Bóg dla naszego dobra zsyła nam choroby co można nazwać błogosławieństwem wręcz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według teologii katolickiej choroby - czyli zło fizyczne - są dopustem Bożem, ostatecznie jako konsekwencja grzechu pierworodnego. Na pewno nie są błogosławieństwem. I jako zło nie wynikają z woli Bożej, lecz z dopustu.

      Usuń
    2. A to przepraszam w takim razie.
      A co z kara Boża?
      Konkretnie: czy w sodomie spadła siarka i ogień w sposób pozytywny z woli Pana Boga, czy był to dopust Boży na przechodzący w tym miejscu deszcz meteorytów?

      Usuń
    3. Dopust i kara nie wykluczają się. Pan Bóg nie jest Zeusem miotającym pioruny z Olimpu, nawet jeśli komuś może się tak wydawać. Wszelkie zło - zarówno fizyczne jak i moralne - pochodzi ostatecznie z grzechu. Że grzech pociąga za sobą karę w postaci odczuwalnego zła, oczywiście wynika z porządku ustanowionego przez Boga. Tym samym słuszne jest powiedzenie, że Pan Bóg karze przez cierpienie. Jednak bluźnierstwem jest powiedzenie, jakoby zsyłał cierpienie jako "błogosławieństwo".

      Usuń
    4. To jak w takim razie wytłumaczyć sposób zniszczenia sodomy?

      Usuń
  22. I dlaczego bluźnierstwem? Czy swieci nie mówili ze cierpieć na ziemi to wielka łaska? Czy do zjednoczenia z Bogiem da się dojść bez cierpienia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ od Boga nie pochodzi nic złego.
      Którzy święci i gdzie mówili?
      Czym innym jest zsyłanie cierpienia, a czym innym droga do świętości przez cierpienie.

      Usuń
    2. Wszyscy. Całe zastępy świętych. Radowali się jak cierpieli, czuli się nie swojo jak brakowało krzyża, a jak znów się pojawił to przytulali się do niego i nie chcieli puścić. Przez cierpienie człowiek się oczyszcza, odpokutowuje winy i uświęca. Bez cierpienia nie ma świętości. Kto chce dojść do zjednoczenia z Panem Bogiem tu na ziemi musi być gotowy na cierpienie bo upodobnić się do Chrystusa nie można bez cierpienia. W tym sensie krzyż czyli cierpienie jest błogosławieństwem. Nie widzę w tym nic bluźnierczego.
      Jeśli Pan Bóg dopuści celowo jakaś chorobę pod które wpływem człowiek się nawróci to jak to nazwać jak nie błogosławieństwem skoro samo PŚ mówi „błogosławiona wina”?

      Usuń
    3. Miesza Pan okrutnie. Umiłowanie krzyża ma się nijak do tego, że cierpienie nie pochodzi od Boga.
      A jeśli mamy rozmawiać o textach liturgicznych, to należy mieć dystans do fałszywych tłumaczeń i nadużywania ich. Albowiem "felix culpa" z całą pewnością nie oznacza błogosławieństwa. W poetyckim tekście Exsultet słowo "felix" - czyli "szczęśliwa" - odnosi się do Odkupienia, nie do zła.

      Usuń
    4. Nie mieszam tylko szukam odpowiedzi, przecież po to jest ten blog.
      I jeszcze jedno: co zadziało się w sodomie skoro pisze Ksiądz ze Pan Bo nie miota ogniem? W jaki sposób ten ogień spadł na ziemie?

      Usuń
    5. Nie wiem, jak to się stało, ponieważ Pismo św. tego nie podaje. I nie jest to istotne. W każdym razie należy unikać protestanckiego podejścia do Pisma św., czyli metodą kamienia łupanego, tzn. wyciągając z niego coś, co nie jest jego właściwą treścią. Konkretnie: prawdziwości i historyczności opisu ukarania Sodomy nie przeczy, jeśli przyczyna bezpośrednia była ludzka czy naturalna. Przykład: niektórzy mówią i to słusznie, że zniszczenie Warszawy w 2wś było karą za skrajnie niemoralne życie w tym mieście przed wojną, w tym przeprowadzanie aborcji.

      Usuń
    6. Ksieze nie rozumiem trochę. Jeśli cierpienie nie pochodzi od Pana Boga to na jakiej zasadzie dusze w Czyśćcu cierpią? Kara nie widzenia Pana Boga to jedno, ale co z karami zmysłów? Co jest ich źródłem?
      No i ciężko postawić mi znak równości między cierpieniem a złem czyli grzechem czyli tym co Pana Boga obraza.

      Usuń
    7. Anonimowy27 listopada 2020 00:14 - bo jeśli dobrze zorumiałem, to cierpienie tez jest złem tak?

      Usuń
  23. Sergiusz Orzeszko (obecnie zmienił imię i nazwisko) być może nie jest uznawany za Żyda według Żydowskiego Związku Wyznaniowego

    OdpowiedzUsuń
  24. Do wszystkich komentujących i wielce szukających prawdy.

    Szacunku wam brakuje w wypowiedziach.

    Piszecie z Kapłanem, a nie z kolegą z ławy szkolnej, że możecie się przegadywać jak przekupy na jarmaku.

    To, że sobie ktoś wyguglował jakieś encykliki, cytaty świętych czy fragmenty Biblii i w zaparte obstaje przy swoim nie uprawnia do używania zwrotów w których normalnie trąci brakiem szacunku do osoby duchownej.

    Trochę kultury ludzie. Rzucacie głupimi pytaniami na prawo i lewo, a na niektóre pytania odpowiedzi były udzielane wielokrotnie. Po to są po prawej stronie słowa etykiety, żeby szukać i czytać. Mam wrażenie, że co niektórzy starają się przekonań Księdza do swoich bzdurnych racji i to na siłę.

    Poziom zapytań i odpowiedzi na komentarze Księdza Dariusza są po prostu skandaliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłby Pan podać owe zwroty które świadczą o brak szacunku?

      Usuń
    2. Ludzie różnie się uczą. Niektórzy, żeby coś zrozumieć, potrzebują dyskusji, nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku. Wręcz przeciwnie. Dyskusja konkretnie z ks. Olewińskim w tych przypadkach oznacza uznanie w nim wielkiego autorytetu, skoro to z nim się dyskutuje, a nie z jakimś modernistycznym kacapem.

      Usuń
  25. Księże, to ja zadawałem pytania odnośnie cierpienia. Przepraszam za zbytni brak szacunku i bute w zadawanych pytaniach. Przepraszam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czy dobrze zrozumiałem że czcigodny ksiądz nie ma najlepszego zdania o portalu pch24 ?

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie rozumiem dlaczego Xiądz uważa, że zło fizyczne nie pochodzi od Boga. Przecież zło fizyczne nie jest "złem" sensu stricte. Gdyby tak było to czy przypadkiem karanie ludzi więzieniem itp. byłoby "złem"? No a czy wtedy Bóg nie mógłby tego nakazać? Tym czasem w ST Bóg nakazał karać śmiercią za różne perfidne czyny (co jest "złem" fizycznym). Oprócz tego czy nie jest tak, że kara piekła czy czyściec nie mogłoby być z wyroku Bożego? Potępieni trafiają w ogień piekielny z wyroku Boskiego i jest to jak najbardziej sprawiedliwa i słuszna kara. Cytat z Katechizmu kard. Gasparriego: "Wszelkiego rodzaju zło fizyczne, które nas trapi w tym życiu śmiertelnym, Bóg CHCE albo dopuszcza dlatego, by ...". Wygląda to tak, jakby zło fizyczne, które nie jest sensu stricte złem, mogło być zarówno z dopustu Bożego jak i z woli Bożej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ zło jest brakiem dobra, a w Bogu nie ma żadnego braku.

      Usuń
    2. Rozumiem, że w Bogu nie ma żadnego braku. Ale czy to nie jest trochę co innego od zsyłania pewnego cierpienia i chorób itp? W końcu my ludzie też nie jesteśmy pełnią wszelkiego bytu, są w nas braki, ale stworzył nas Bóg.
      Jeśli zło fizyczne nigdy nie jest z woli Bożej, to jak się Xiądz odniesie do tego cytatu z Katechizmu kard. Gasparriego?:
      "Wszelkiego rodzaju zło fizyczne, które nas trapi w tym życiu śmiertelnym, Bóg CHCE albo dopuszcza dlatego, by ..." Wiem, że zło moralne jest tylko z dopustu, ale zło fizyczne przecież nie jest "złem" sensu stricte ...

      Usuń
    3. Przyłączam się do prośby o odpowiedź.

      Usuń
    4. Jest złem jako cierpienie, czyli brak dobra, a to jest skutek grzechu.

      Usuń
    5. O ile rozumiem, księdzu chodzi o to, że pomieszałeś ze sobą różne pojęcia:
      1) pozytywna postawa człowieka wobec cierpienia własnego - dobro,
      2) samo cierpienie jest złem, dlatego Bóg go nie chce i nie zsyła osobiście,
      3) ponieważ cierpienie jest złem, Bóg je dopuszcza co najwyżej, jako kara, a nie powoduje, ani nie zsyła osobiście (patrz kto cierpienie zsyła na Hioba, nie jest to Bóg); zsyłać, dopuszczać, powodować i ponosić odpowiedzialnośc to RÓŻNE sprawy, które mieszasz najwyraźniej z sobą, a powinieneś je odróżniać precyzyjnie,
      4) odpowiedzialność za cierpienie ponosi człowiek poprzez zgrzeszenie,
      5) kara jest dobra, cierpienie jest złem, ale jako środek do kary za grzech nie koliduje z faktem, że sama kara jest dobra i nawet właśnie dlatego kara jest karą, że cierpienie jest złem, choć sama kara jest dobra, a co również mieszasz ze sobą,
      itd.
      Postaraj się odróżniać te pojęcia i nie mieszać ich ze sobą, a wtedy uda ci się to uporządkować i zrozumieć. Weźmy przykład Sodomy, który podajesz. KARA jest dobra, winni są ludzie, samo cierpienie jest złem, postawa ludzi jeśli przyjęli tę karę jest sprawiedliwa (dobra), a jeśli nieprzyjęli, niesprawiedliwa (zła).
      Czy teraz już trochę jaśniej?

      Usuń
  28. Po niedługim czasie opuścił IBP (Orzeszko) i wstąpił do Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X (FSSPX) - on nigdy nie był w Bractwie, chyba tylko zabiegał o to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpoczął probację której to nie zakończył.....

      Usuń
    2. Czyli Duch Święty strzeże Bractwa przed takimi, to dobry znak w stosunku do Bractwa. Gorzej, że u ks. Bańki itp. panoszą się herezje Sopoćki.

      Usuń
  29. o. Wojciech Gołaski OP postanowił podjąć współpracę z FSSPX
    Co w praktyce oznacza przejście dominikanina do Bractwa św. Piusa? Poprosiliśmy o. Gołaskiego o wyjaśnienie.
    "Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X ma nieuregulowany status kanoniczny, ale nie jest poza Kościołem katolickim. Przykładowym przejawem tego, że Bractwo nie jest poza Kościołem jest to, że Papież Franciszek przyznał wszystkim księżom Bractwa bezterminowo powszechną jurysdykcję do spowiadania. Nieuregulowany status wynika z rozbieżności zdań w kilku kwestiach między Bractwem a oficjalnymi strukturami Kościoła. Rozbieżności te dotyczą m.in. liturgii. Wspomniane rozbieżności tworzą sytuację sporu między oficjalnymi strukturami Kościoła a Bractwem. Oznacza to, że na szereg kwestii ogólnych czy szczegółowych oficjalne struktury i Bractwo patrzą inaczej. Dotyczy to także przypadków przejścia osób duchownych ze struktur oficjalnych do Bractwa" - wyjaśnia DEONowi dominikanin.
    "Przejście do Bractwa osoby duchownej może przybrać dwie formy: można stać się po prostu członkiem Bractwa, co jest rozwiązaniem standardowym, lub można stać się sacerdos aggregatus kapłanem przyłączonym do Bractwa na podstawie umowy, którą zawiązuje się po upływie 2-letniego okresu próby, Sacerdos aggregatus korzysta z jurysdykcji Bractwa, ale nie staje się wprost jego członkiem. Wówczas z punktu widzenia Bractwa zachowuje się tożsamość, z którą się przyszło. Tak jest ze mną. Bractwo przyjmuje mnie jako dominikanina i - jeśli próba da wynik pozytywny - podpisze umowę jako z dominikaninem. Bractwo respektuje więc w tym wypadku moją zakonną tożsamość, charyzmat i ich zewnętrzne przejawy, np. habit. Przy moim nazwisku nie pojawi się skrót FSSPX, tylko pozostanie skrót Zakonu Dominikańskiego: OP" - tłumaczy o. Gołaski.
    Jednak przejście do Bractwa rodzi też pewne problemy:
    "Tu dochodzi do głosu różnica zdań między Bractwem a strukturami oficjalnymi, a więc np. władzami zakonnymi. Nie mogą mi one udzielić zgody na przejście pod jurysdyskcję Bractwa, gdyż status Bractwa jest nieuregulowany" - wyjaśnia o. Wojciech. "Moje zaś przejście do Bractwa postrzegają jako nieuprawnione opuszczenie klasztoru. W ślad za tym idą wezwania do powrotu i kary, łącznie w perspektywie z suspensą i wydaleniem z Zakonu. Bractwo jednak patrzy na to inaczej i nie uznaje ani obowiązywalności tych wezwań, ani kar. W rezultacie zawsze będzie mnie postrzegać jako dominikanina. Przyjmując perspektywę Bractwa, a tak właśnie czynię, też samego siebie postrzegam i będę postrzegał cały czas jako dominikanina niezależnie od wymierzanych w przyszłości sankcji."
    "Inną kwestią jest zarzut schizmy, kierowany niekiedy przeciw Bractwu. Schizma ma miejsce wówczas, gdy jakiś biskup święci nowych biskupów bez zgody Rzymu po to, by wykreować inną hierarchię kościelną, alternatywną względem oficjalnej. Bractwo tego nie uczyniło i nie czyni. Uznają prawowitość oficjalnej hierarchii: księża Bractwa we Mszy Świętej wymieniają imię papieża Franciszka i imię biskupa diecezji, na terytorium której działają. Ze względu na stan wyższej konieczności duchowej (obiektywna potrzeba w wiernych kontaktu z Tradycją Kościoła) uznają swoje prawo i obowiązek działania duszpasterskiego bez uzyskiwania na to zgody ze strony struktur oficjalnych" - doprecyzowuje o. Wojciech Gołaski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest rzeczywiście zaskakująca decyzja wobec dotychczasowej działalności o. Gołaskiego.

      Usuń
    2. Władze jego Zakonu pozwoliły mu przebywać w domu Bractwa co się wydaje zaskakujące

      Usuń
    3. Albo Bractwo jest nieroztropne, że przyjmuje takich niepewnych co do wiary, a przecież może to być agent, mający na celu infiltrację i psucie pracy Bractwa w zakresie dbania o wiarę katolicką, albo prawdą jest co mówi m.in. Katolicki Ruch Oporu (skupiony wokół bp. R. Williamsona, że Bractwo od 2012 roku jest za bardzo poukładane z modernistycznym Watykanem i to mogą być złe owoce (obok herezji Sopoćki).

      Usuń
  30. "Wyskoczyła" mi ta odpowiedź po wyszukaniu "pelagianizm", więc zapytam tu. Na czym precyzyjnie polega błąd pelagianizmu ws. czynienia dobra przez człowieka? Przykład: ludzie nawet w stanie grzechu zdają się troszczyć się przynajmniej o najbliższych, także w niektórych innych sprawach wydają się usiłować czynić dobro. Jak z tym jest, skoro nie są w stanie łaski uświęcającej? Gdzie tu przebiega "granica" między pelagiańskim a ortodoksyjnym podejściem do czynienia dobra? Bo przeczytałem w jakimś artykule, że pelagianie głosili, jakoby człowiek bez pomocy Boga mógł czynić dobro, chcieć dobra i dążyć do samodoskonalenia (o ile pamiętam). Jak to się ma do pozornego dobra czynienego przez człowieka w stanie grzechu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ono ma wartość przygotowującą na przyjęcie łaski nawrócenia.

      Usuń
    2. Dziękuję za wyjaśnienie tego aspektu danego zagadnienia. Chodzi mi jednak także o to, że np. także krwawi przywódcy mafii dbają o to, by ich własne dzieci nie marzły, nie były głodne, otrzymały edukację,
      a może nawet przygarnęliby bezdomnego psa. Czyli że nawet ludzie, dalecy od moralnego życia, mówią "chcę twojego dobra" i wygląda, jakby tak było. Być może (a nawet raczej) mylę pojęcia, to proszę w razie czego poprawić.

      Usuń
    3. Tego typu "dobro" może być rodzajem egoizmu. W konkretnym przypadku zwykle nie mamy możliwości oceny. Chodzi o zasady ogólne.

      Usuń
    4. Przepraszam za odkopanie tego tematu. Na tej skądinąd problematycznej stronie sedewakantystów: https://www.ultramontes.pl/hergenroether_pelagianizm.htm
      znalazłem komentarze biskupa sprzed ponad wieku, w których znajduje się także ten urywek:
      " Co się tyczy pierwszego z trzech zdań powyższych, to Augustyn przyjmuje, że Bóg przeznaczył rzeczywiście człowieka do celu nadprzyrodzonego; jeżeli zaś dowodzi, że człowiek upadły nie może czynić dobrze, to przez dobro pojmuje on dobro nadprzyrodzone, zasługujące na żywot wieczny. Jeśli zaś czysto naturalne dobre uczynki niewiernych nazywa grzechami i zbrodniami, to dlatego jedynie, aby dowieść w nich braku nadnaturalnego, Boskiego charakteru; posługuje się on tak samo biblijnym (Rzym. 14, 23), jak platońskim sposobem wyrażania się i używa określenia ogólnikowego dla wyrażenia pojęcia szczególnego. W rzeczywistości uznaje on naturalne dobre uczynki, przyjmuje obok Boskiej (nadprzyrodzonej) miłości, dwojaką miłość czysto ludzką: dozwoloną i niedozwoloną, przyznaje człowiekowi nawet po grzechu fizyczno-formalną wolność wyboru złego lub dobrego, a odmawia mu jedynie wolności moralno-rzeczywistej, polegającej na dobrym używaniu wolności i łaski, a także odmawia niezależności od jarzma grzechu. Zdaniem jego, wola, pozbawiona swej wyższej wolności, jest jakby zraniona, osłabiona i zepsuta. "
      To jest w kontekście św. Augustyna, pełna praca jest zalinkowana powyżej.

      Czyli że nie jest pelagianizmem twierdzenie, że człowiek nawet w stanie grzechu może chcieć dobra i je czynić, ALE chodzi o dobro naturalne, nie te zasługujące na zbawienie?

      Usuń
    5. To czy nie jest?

      Usuń
    6. teologkatolicki3 maja 2023 11:01

      Nie jest.

      Usuń
    7. Dobrem nie jest to, co wydaje się ludziom jako korzystne docześnie, lecz dobrem jest to, czego chce Bóg i pozorna postać nie ma znaczenia, np. psychopata dba o swoje dzieci, ale ta postać dbania nie ma znaczenia, gdyż jego dbanie jest przedłużeniem egocentrycznego dbania o siebie i swoje cele. Wolą Boga może być, aby ktoś był nakarmiony, zdrowy i dobrze ubrany, a może być odwortnie wobec kogoś innego, np. Pan Jezus mówi, że pozabija dzieci prostytutki rytualnej, jeśli ona się nie nawróci i nie przestanie grzeszyć (List do 7 Kościołów). Mimo różnicy w postaci pozornej, to, co wynika z woli Boga jest dobre, czyli to, co jest dobrem w ujęciu woli Boga, a nie to, co wygląda dla ludzi docześnie na korzystne, przyjemne i miłe. Dlatego tak niebezpieczny jest modernizm, który właśnie twierdzi, że dobrem obiektywnym jest to, co ludziom się podoba jako dla nich docześnie przyjemne i miłe.

      Usuń
    8. Ksiądz może nauczać fałszywie w tym sensie, że ma wolną wolę, choć mu NIE WOLNO.

      Usuń
  31. "Piękno teologii katolickiej jako nauki polega między innym na tym, że nie tylko ogarnia ona jakby z lotu ptaka wszystkie inne nauki i dziedziny życia, lecz pozwala je poznać przez uporządkowanie i wartościowanie w świetle prawdy pochodzącej od Boga."
    Czy oznacza to, jakoby słowo teologa w innej nauce, niż teologia, coś znaczyło z racji samego faktu, że jest teologiem? Przykładowo, pewien teolog powiedział mi, że każda nauka ma swoją domenę i metody i nie należy ich mieszać. Czy jest taka wypowiedź w jakikolwiek sposób wiążąca?

    OdpowiedzUsuń
  32. Szczęść Boże,
    Zastanawia mnie kwestia kazań. Czy i o ile ksiądz, głoszący kazanie, głosi (lub może głosić) nieomylne nauczynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli głosi prawdy wiary - a taka powinna być treści kazania, to musi się trzymać nieomylnego nauczania Kościoła. Dla jego wyjaśnienia może się posłużyć także nauczaniem o niższej randze, oczywiście w zgodności z nauczaniem nieomylnym.

      Usuń
    2. Jednakże nie oznacza to, że wykładnia danego księdza na podstawie Pisma Św. musi być prawdziwa?

      Usuń
    3. Co znaczy musi? Kaznodzieja ma obowiązek nauczania prawd wiary katolickiej, nie swoich pomysłów i myśli. Jego własne myśli powinny być zgodne z prawdami wiary i im służyć. Jeśli on tego nie przestrzega, to oczywiście może łatwo pobłądzić i prowadzić do błędów.

      Usuń
  33. Jak mamy reagować na utożsamianie przez niektórych katolików tzw. tradycyjnych z "neognostykami" i/lub "neopelagianami"? Jak uzasadnić, że trzymanie się nauki Kościoła nie jest "rygoryzmem"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytowaniem postanowień Konstytucji Dogmatycznej "Dei Filius" z 1870.

      Usuń
  34. Czy odpowiedzialność za herezję jest z reguły większa niż za apostazję, czy też nie?

    OdpowiedzUsuń
  35. Linki z odnośnikami nie działają. Czy to znaczy, że są już nieaktualne? Byłbym wdzięczny za link do wyjaśnienia kwestii posługi subdiakona (casus Wolańskiego).

    OdpowiedzUsuń
  36. LJCH, Wracajac do osoby, Ks. Śniadocha, to dziwi mnie jego nagłe zniknięcie i potajemny sposób w jaki to się odbyło. Zastanawia jego wielomiesięczne milczenie w sprawach obrony wiary. Budzi mój niepokój promowanie PCH24 (gdzie fałsz mieszany jest z prawdą). Z Panem Bogiem,
    Jakub Przystaś żeby nie było Anonim.

    OdpowiedzUsuń
  37. Dlaczego Xiądz twierdzi, że Pch24 jest środowiskiem quazi-konserwatywnym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosiłbym Xiędza o odpowiedź. Mi Pch24 wydaje mi się konserwatywne, mam wrażenie, że przesadzają z nazywaniem homoseksualistów pederastami (powołują się na jakiś słownik wedle którego pederasta to synonim homoseksualisty. Nawet jeśli byłaby to prawda to nie powinni oni używać tego określenia ze względu na to, że większość nie zna takowego słownika).

      Usuń
    2. A co ma do konserwatyzmu to jakich kto terminów używa?
      Pederasta jest powszechnie znanym określeniem (od niego pochodzi obraźliwe określenie "pedał").

      Usuń
    3. teologkatolicki1 marca 2023 19:43

      To jes środowisko odgrywające rolę konserwatywnego. Coś w rodzaju republikanów w USA, czy PiS w Polsce. Szczególnie promowanie postaci x. Oko - i to za cenę prawdy i rzetelności choćby dziennikarskiej - jest demaskujące.

      Usuń
    4. Ale żadnej herezji zdaje się, że nie głoszą, więc póki tego nie robią, nie ma sensu się ich czepiać. Chyba, że popełnili jakiś błąd teologicznie istotny, to wtedy jasne.

      Usuń
  38. Szczęść Boże,
    Proszę wyjaśnić pewną kwestię, która mnie zastanawia. Skoro w Kościele Katolickim jest cała prawda, to dlaczego także uczeni różnych dziedzin, nie będący katolikami są w stanie poznać np. historię, geografię itd. bez odniesienia do Kościoła, a Kościół o takich rzeczach nie uczy?
    Pytanie może dziecinne, ale bardzo proszę wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała prawda odnośnie wiary i moralności, nie ze wszystkich dziedzin nauki.

      Usuń
    2. Bo cała prawda nauki katolickiej odnosi się do Prawdy o zbawieniu, a nie o sprawach przyrodniczych (technologicznych). Od spraw technologicznych, czyli jak Bóg stworzył stworzenie i jak stworzenie działa jest nauka przyrodnicza, a nie teologia ani Objawienie. Rozumienie jak działa technologicznie stworzenie Boga nie jest w ogóle potrzebne do zbawienia. Z kolei Kościół jest narzędziem zbawienia i dlatego głosi całą prawdę o zbawieniu, a nie o tym, jak technologicznie działa stworzenie, bo ta wiedza jest kompletnie bez znaczenia i nie pomoże w zbawieniu.

      Usuń
    3. I uzupełniając, uczeni nauk przyrodniczych są w stanie poznawać sprawy technologiczne dlatego, że dogmatem wiary katolickiej jest, że człowiek MOŻE poznać prawdę mocą rozumu (to nie to samo co ją pojąć).

      Usuń
  39. W odniesieniu do artykułu Akapowa demoralizacja dobrze rozumiem, że ma Ksiądz Profesor krytyczny stosunek do poglądów księdza Tischnera?

    OdpowiedzUsuń
  40. Zwraca Ksiądz Profesor uwagę, że tradycyjnie Kościół nauczał, że właściwym miejscem dla wychowania w sferze sexualnej jest rodzina, nie szkoła. Mam jednak pytanie jakie ma Ksiądz Profesor propozycje rozwiązań, gdy jednak w domu ktoś nie otrzymuje odpowiedniego wychowania w sferze sexualnej?

    OdpowiedzUsuń