Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy kult Matki Bożej jest konieczny do zbawienia?



O. Remigiusz Recław, znany z zaangażowania w tzw. charyzmatyzm i głoszenia fałszywych, antykatolickich poglądów, podjął niedawno to pytanie, widocznie w nawiązaniu do pytań kierowanych do niego. Odpowiedziawszy od razu krótko i jednoznacznie, że nie, dodał następnie jakby wyjaśnienie tej odpowiedzi. Sprowadza się ono do deklarowania osobistej czci i miłości do Matki Najświętszej, co oczywiśnie nie ma wpływu na właściwą odpowiedź. Brakuje więc jakiegokolwiek uzasadnienia teologicznego, a nawet odniesienia do jakichkolwiek źródeł teologii katolickiej czy dokumentów Magisterium. Jest to o tyle zrozumiałe, że w żadnych źródłach jednoznacznie katolickich po prostu nie ma podstaw do udzielonej przez o. Recława odpowiedzi. Wyraźnie zaznacza on natomiast względy ekumeniczne, dokładniej odniesienie do protestantyzmu, który, jak wiadomo, zasadniczo odrzuca katolicką pobożność maryjną i mariologię.

Dlaczego odpowiedź o. Recława jest - oprócz braku zasadności teologicznej - fałszywa?

Sprawa dotyczy dwóch zasadniczych kwestij teologicznych:
- miejsca Maryi i mariologii w Bożym Objawieniu
- zbawczej konieczności wiary w Boże Objawienie.

Aż do okresu protestanckiej tzw. reformacji rola Maryi w historii Zbawienia oraz Jej znaczenie w pobożności i życiu Kościoła nie były podważane. Wprawdzie już w starożytności spierano się przede wszystkim o tytuł "Boża Rodzicielka" (Θεοτοκος), jednak nie negowano ani Jej szczególnej godności, ani kultu znanego w Kościele od wieków. Dopiero herezjarchowie protestanccy odrzucili zasadniczo zarówno nauczanie jak też praktykę Kościoła odnośnie Matki Jezusa Chrystusa. Marcin Luder napisał wprawdzie na zamówienie swego protektora księcia Saxonii komentarz do Magnificat, gdzie wypowiada się z szacunkiem i czcią o "świętej Dziewicy". Jednak jego rozważania sprowadzają się do opisywania osobistego "doświadczenia" Maryi", które Luder interpretuje na użytek własnej, fałszywej teologii.

W tym miejscu oczywiście nie jest możliwe wyłożenie mariologii katolickiej choćby w skrócie. Mogę jedynie zasygnalizować fundamentalne prawdy, które stanowią o wyjątkowym, wzniosłym i istotnym miejscu Maryi w Bożym Objawieniu i tym samym we wierze i życiu Kościoła. Są to cztery dogmaty mariologiczne, które wyznaczają granicę między prawdą a fałszem, tym samym między drogą Zbawienia a drogą odrzucenia Bożego Zbawienia.

Pierwsza prawda, zawarta dość wyraźnie już w Piśmie św., mówi o Dziewictwie Maryi. Oznacza ono spełnienie proroctwa Izajasza (7,14) o przyjściu Mesjasza, dotyczy więc celu i wypełnienia Starego Przymierza, a zarazem punktu szczytowego historii Zbawienia i ludzkości. Równocześnie prawda ta dotyczy stosunku między Tradycją Kościoła a Pismem św., które mówi wyraźnie o Dziewictwie Maryi, jednak wymaga także w tej tajemnicy uzupełnienia i rozwinięcia przez nauczanie Kościoła, które jest właściwie pierwotne i pierwsze względem ksiąg biblijnych.

Dogmat o Bożym Rodzicielstwie Maryi, zdefiniowany na Soborze Efeskim (431) po długich sporach głównie z nestorianizmem, skupia w sobie prawdę o Jezusie Chrystusie, o tym, Kim jest w Sobie, dla nas, a także względem Swej Matki. Tytuł "Boża Rodzicielka" ma znaczenie nie tylko doktrynalne, lecz także liturgiczne i tym samym wyraża i uzasadnia cześć zarówno publiczną jak też osobistą dla Matki Chrystusowej w Kościele. Innymi słowy: Maryja zrodziła Jezusa, który już w Jej łonie był prawdziwym Bogiem. Stanowi to o jedynej w swoim rodzaju, wyjątkowej więzi ze Zbawicielem, która jest niepowtarzalną, jedyną w historii ludzkości łaską, a równocześnie jest na wskroś ludzka, tak jak ludzka jest więź każdego człowieka z jego matką.

Prawda o Niepokalanym Poczęciu jest jakby rozwinięciem tegoż. Papież Pius IX, ogłaszając dogmat w 1854 r., wskazał właśnie na bliskość i nierozerwalność życia i osób Syna Bożego i Jego Matki. To właśnie wolność od grzechu pierworodnego czyni Maryję w pewnym sensie bliższą Jezusowi niż nam, oczywiście nie pomniejszając Jej człowieczeństwa, ani nie czyniąc Jej osobą ponadludzką co do natury.

Najmłodszy dogmat Kościoła, o Wniebowzięciu Matki Najświętszej jest także ściśle związany z innymi dogmatami maryjnymi, zwłaszcza z poprzednim. Wolność od grzechu pierworodnego prowadzi w sposób zrozumiały do wolności od jego głównego skutku, mianowicie śmierci w znaczeniu kary i zniszczenia. Równocześnie ukazuje się tutaj znowu szczególna i wyjątkowa więź ze Zbawicielem, który zmartwychwstał i uwielbiony zasiada po prawicy Ojca. Łatwo zrozumieć, że także ciało, z którego wziął Swoje uwielbione Ciało, również nie może ulec rozpadowi w śmierci, lecz zasługuje na miejsce w chwale wiekuistej niezniszczalności.

Czyż wielkość, waga i wzniosłość tych prawd nie prowadzi już nawet spontanicznie przynajmniej do wewnętrznej postawy podziwu, czci i tym samym kultu? Czyż normalną, duchowo i psychicznie wręcz naturalną reakcją nie jest nawet więcej niż szacunek? Uznanie wyjątkowości Maryi wyklucza zredukowanie Jej godności do roli wzoru do naśladowania, jak czynią to zwykle protestanci (o ile w ogóle mają choćby szacunek dla Niej, aczkolwiek większość z nich w ogóle pomija Jej rolę, a nawet wprost gardzi).

Tak więc widać, że nie jest możliwe pominięcie Osoby i znaczenia Matki Jezusowej bez poważnego okrojenia i tym samym odrzucenia podstawowych i istotnych prawd wiary Kościoła i tym samym Bożego Objawienia. Doktryna Kościoła ma zawsze wyraz w jego praktyce, zarówno społecznej, czyli liturgii (w najszerszym sensie) jak też indywidualnej, pobożnościowej. Innymi słowy: pobożność maryjna należy istotnie i niezbywalnie do życia Kościoła i tym samym każdego wierzącego w Jezusa Chrystusa zgodnie z prawdą objawioną nam przez Boga.

Jakie to ma znaczenie dla naszego zbawienia? Skoro wyznawanie prawd o Matce Bożej - mające swój naturalny wyraz w praktykach pobożnościowych - należy istotnie i niezbywalnie do wiary w Boże Objawienie, to ma ono takie samo znaczenie dla zbawienia dusz. Innymi słowy: kto odrzuca prawdę o Matce Jezusa Chrystusa, ten odrzuca prawdę o Jezusie Chrystusie i ostatecznie prawdę pochodzącą od Boga. Jest oczywiste, że ma to konsekwencje dla zbawienia wiecznego, o czym mówi sam Pan Jezus: "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony." (Mk 16,16)

Czyż więc wszyscy, którzy nie podzielają wiary Kościoła wyrażonej w dogmatach maryjnych będą potępieni?

Potrzebne jest tutaj doprecyzowanie teologiczne. Teologia katolicka rozróżnia między wierzeniem wyraźnym i pośrednim. Jeśli wyznajemy wprost prawdy podawane do wierzenia przez Kościół, wówczas jest to wiara wyraźna, oparta na wiedzy religijnej i jako świadomy akt (fides explicita). W przypadku kogoś, kto nie ma dostatecznej, odpowiedniej wiedzy o prawdach wiary, a zasadniczo aktem woli przyjmuje i pragnie wyznawać to, co Pan Bóg objawił, można mówić o wierze niewyraźnej czy pośredniej (fides implicita). Warunkiem jest oczywiście, by nie odrzucać niczego, co jest znane jako nauczane przez Kościół i przynależące do Bożego Objawienia. Może to mieć miejsce w przypadku niekatolików, także protestantów.

Podsumowując należy powiedzieć:
Stosunek do wiary Kościoła odnośnie Matki Najświętszej oraz czci do Niej nie jest obojętny ani dla wyznawania wiary ani dla zbawienia wiecznego. Kto bagatelizuje ten stosunek, ten stawia siebie nie tylko poza teologią katolicką, lecz także poza Kościołem, i naraża dusze na wieczną zgubę. Kapłan katolicki nie ma prawa utwierdzać kogokolwiek w odrzucaniu wiary Kościoła. Jeśli to czyni, sprzeniewierza się swemu posłannictwu oraz uroczystemu przyrzeczeniu złożonemu podczas święceń. Obowiązkiem duszpasterza jest prowadzenie ku prawdzie, nie jej lekceważenie. Kto pozbawia wiernych czy kogokolwiek okazji do poznawania i przyjęcia we wierze prawdy objawionej, ten jest wrogiem ich zbawienia i sprzymierzeńcem ojca kłamstwa.

4 komentarze:

  1. My Polacy mamy kult do Matki Bożej w tradycji, a często w sercu można powiedzieć we krwi. Powiązanie Matki z Synem ich nierozerwalność jest faktem. Zatem nie tylko bolesne jest pomniejszanie znacznia Matki ale nie zgodne z prawdą zaprzecza oczywistym zdrowym więzią który dotyczą człowieka

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy prawdziwy integralny katolik wsluchuje się w zwodzenie pastora Reclawa.?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy unikanie kultu maryjnego, albo choćby klękania przez Marią, osobiście (a nie kwestionowanie co do zasady) z porzezorności w kontekście obawy, aby nie obrazić Boga, jest grzechem, czy ze względu na intencję nie jest grzechem lecz wadą małej wiary?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki4 marca 2023 09:22

      Na pewno jest błędem, wynikającym przynajmniej z nieporozumienia. Po pierwsze, w Kościele nie klękamy przed obrazami świętych, lecz jedynie przed Najświętszym Sakramentem i przed Krzyżem (w pewnych okolicznościach). Po drugie, nie czcimy Matki Pana Jezusa jako bogini, lecz jako Matkę naszego Zbawiciela, gdy Go nam wydała na świat, wychowała, i która z Nim współcierpiała jak nikt inny z ludzi. Jeśli ktoś odrzuca te prawdy, to grzeszy przeciw wierze.

      Usuń