Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Sprawa Heleny Kmieć - czy kumoterstwo kanonizacyjne?



Sprawa jest forsowana dość mocno od kilku lat, od momentu śmierci tej młodej niewiasty. W maju 2024 r. wszczęto proces beatyfikacyjny. Istotną okolicznością wydaje się fakt, że jest blisko powiązana rodzinnie z biskupem pomocniczym Archidiecezji Krakowskiej, Janem Zająca, który jest stryjem jej macochy (jej matka wcześnie zmarła, ojciec ożenił się ponownie). Sprawę gorliwie forsują także salwatorianie, z których "wolontariatem misyjnym" Helena było blisko związana przez ostatnie lata życia. Jak łatwo można się dowiedzieć w internetach, zmarła tragicznie w wyniku morderstwa jako 26-latka w roku 2017 (ur. 1991). Morderstwo nastąpiło w Boliwii, gdzie znalazła się jako "woluntariuszka misyjna" wraz z drugą koleżanką z Polski. Wyjechały tam by pomagać siostrom służebniczkom w urządzaniu przedszkola. Nie był to pierwszy wyjazd "misyjny" Heleny, gdyż poprzednio przebywała 2 miesiące w Afryce, w Zambii, a także na pobytach wakacyjnych w krajach europejskich. Istotne okoliczności śmierci nie są jasne. Na filmie dostępnym na yt (tutaj, nagrane zostało 2 dni przed śmiercią Heleny) pokazany jest dom, gdzie mieszkały wolontariuszki. Widać kraty na oknach budynku. Tajemnicze jest, jak morderca dostał się do budynku. Oficjalna wersja głosi, że włamała się żeby ukraść butlę z gazem. W nocy towarzyszka Heleny usłyszała wrzask, a następnie znalazła zakrwawioną Helenę oraz uciekającego sprawcę. Morderca po schwytaniu przyznał się do winy i został skazany w uproszczonym procesie, co oznacza, że nie zbadano szczegółowo okoliczności zajścia. To budzi wątpliwości. Tym bardziej, że z jednej strony podawana jest wersja taka, iż morderca został przez nią przyłapany przypadkowo, gdy wstała w nocy, żeby napić się wody, z drugiej strony jednak poświadczone jest, że została zamordowana w swoim pokoju (tutaj). Wygląda więc na to, że mamy do czynienia z krętactwem i tym samym, coś jest ukrywane przed opinią publiczną. 

Od tego zdarzenia zaczęto natychmiast budować i promować narrację o rzekomej świętości Heleny. Być może - i wiele na to wskazuje - była osobą wszechstronnie uzdolnioną i powszechnie lubianą. Taka opinia jest szczególnie zrozumiała w tych tragicznych okolicznościach, gdy młoda i chyba szlachetna kobieta pada na obczyźnie ofiarą absurdalnej zbrodni. Wstrząs i współczucie na pewno sprzyjają uwielbieniu dla takiej osoby. Osobną sprawą jest interes osób w to zaangażowanych. 

Z życia prywatnego wiadomo, że Helena był z zawodu stewardessą z dwuletnim doświadczeniem w zawodzie. Miała "chłopaka" Michała, z którym planowała wspólną przyszłość (zaręczyny były planowane za kilka miesięcy, po powrocie do Polski). Jej motywacja do zaangażowania w "wolontariacie misyjnym" mogła mieć także komponent altruistyczny, lecz nie tylko. Od lat licealnych pociągały ją inne kraje. Zapewne dlatego wybrała zawód stewardessy. W "wolontariacie misyjnym" mogła połączyć zamiłowanie do przygód z religijnością, może też z altruizmem. 

3 komentarze:

  1. czy coś z tych zdjęc wynika że nie powinna wg Księdza być ta osoba kanonizowana?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam taką propozycję dla Księdza, aby na końcu artykułów, które są jeszcze w budowie i są opublikowane choć wyglądają na nieukończone pisał Ksiądz c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
  3. jakby się Ksiądz ustosunkował do pojęcia "altruizm"?

    OdpowiedzUsuń