Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy ateizm jest racjonalny?

 

W związku z debatą, która odbyła się niedawno, zostałem poproszony o zajęcie stanowiska:


Oczywiście nie będę się wdawał w dyskusję, w której nie uczestniczyłem. Ograniczę się do uwag odnośnie wypowiedzi Konrada Chrzana występującego jako "impactor". Uchodzi on za jednego z głównych "guru" ateizmu w Polsce i jego wypowiedzi rzeczywiście dość wiernie oddają nagminną narrację tego środowiska, co nie świadczy bynajmniej o samodzielności i poziomie myślenia. 

Dla przejrzystości będę się odnosił do poszczególnych fragmentów, które z konieczności technicznej (blogger dopuszcza jedynie filmiki do 100 MB) muszą być krótkie i dlatego niekiedy pokawałkowane (przepraszam za słyszalne trzaski, wynikają one z tego, że dla oszczędności czasu nagrywałem materiał podczas jedzenia, nie zdając sobie sprawy z tego, że odgłosy będą aż tak słyszalne). 


1. Pojęcie wiary


Chrzan popełnia już tutaj na wstępie cały szereg kardynalnych błędów, które stawiają pod znakiem zapytania nie tylko posiadanie przez niego elementarnej wiedzy o tym, o czym mówi, lecz także dobre intencje oraz elementarną przyzwoitość. Otóż podaje fragment z jednej z ksiąg nowotestamentalnych, mający być rzekomo katolicką definicją wiary. 
Chrzan widocznie po pierwsze nie wie (raczej nawet nie chce wiedzieć), że List do Hebrajczyków nie jest traktatem teologicznym, po drugie że w danym fragmencie z całą pewnością nie jest podana definicja wiary w znaczeniu naukowym, a po trzecie elementarna przyzwoitość w podejściu do jakiegokolwiek textu wymaga uwzględnienia zarówno kontextu bliższego i dalszego danego zdania, jak też jego intencji. Spójrzmy jaki jest kontext cytowanego przez Chrzana zdania z Hb 11,1:



Chrzan wyczytuje z wersetu 11,1, jakoby wiara była czymś sprzecznym z racjonalnością. No cóż, trzeba mieć albo urojenia, albo być dogłębnie perfidnym kłamcą, żeby mieć czelność posługiwania się tym cytatem - zresztą tak samo jak każdym innym biblijnym - dla tak absurdalnego twierdzenia. Analogiczny przykład: gdy, wsiadając do pociągu jadącego do określonej stacji, wierzę, że dojadę do tej stacji, to czy ta wiara jest irracjonalna? 

Wygląda na to, że Chrzan nie zna i chyba nawet nie chce znać choćby najprostszego podręcznika teologii katolickiej, czy chociażby katechizmu katolickiego. Tym samym widocznie nie zadał sobie najmniejszego trudu, by uczciwie przygotować się do dyskusji z katolikiem. Trzeba mieć wyjątkowy tupet, by swojemu rozmówcy zarzucać prymitywny konstrukt własnego urojenia i ignorancji w temacie. Gdyby Chrzan zajrzał do katechizmu, który jest łatwo dostępny w internecie, to by się dowiedział, jak katolicyzm pojmuje wiarę, oraz że podstawą katolicyzmu nie jest wiara w nadprzyrodzone Objawienie, lecz rozumowe poznanie istnienia i przymiotów Boga:



Gdyby Chrzan znał solidnie choćby tylko Pismo św., to by wiedział, że w Liście do Rzymian (1) jest mowa właśnie o rozumowym poznaniu Boga: 


Tak więc Chrzan, utożsamiając katolicyzm z irracjonalnym wierzeniem albo popisuje się swoją elementarną ignorancją haniebną już dla kogoś, kto ukończył szkołę średnią, albo perfidnym oszukiwaniem swoich odbiorców, albo jednym i drugim. 

A czyni to, generalnie dopuszczając konieczność przyjęcia na wiarę pewnych założeń, które umożliwiają wszelkie poznanie:



Tak więc wygląda na to, że Chrzan uważa także ateizm za wierzenie, zresztą słusznie. 

Rozwija to nieco w innej części wystąpienia, posługując się - raczej nie wynalezionym przez siebie, lecz przejętym od jakiegoś guru - rozróżnieniem między wierzeniami a wiarą:


Pominę tutaj arbitralność tego rozróżnienia ("gradacji wierzeń"), które służy widocznie powiązaniu wiary katolickiej z irracjonalnością. Zaś "argumenty" Chrzan podaje trzy:
- potoczne rozumienie wiary,
- biblijna "definicja" wiary, o której było już powyżej, oraz
- rozumienie wiary przez Kościół, którego dowodem jest określenie "niewierny Tomasz". 
Pierwsze nie jest żadnym argumentem, ponieważ język potoczny nie jest językiem teologii ani tym bardziej filozofii. O drugim już wyraziłem swoje zdanie powyżej, wykazując nadużycie przez Chrzana textu biblijnego oraz sprzeczność z rzetelnym myśleniem. Zaś zupełnie groteskowy jest przykład Tomasza Apostoła, który ma być rzekomo dowodem na irracjonalizm wiary katolickiej. Widocznie Chrzan nie wie, albo zapomniał, że św. Tomasz jest jednym z Apostołów czczonych w Kościele od zawsze jako jeden z pierwszych świętych. 

Ostatecznie chodzi tutaj o właściwą interpretację słów Pana Jezusa do Tomasza: "błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli" (J 20, 29). Wystarczy wziąć pod uwagę bezpośredni kontext tych słów, by wiedzieć, że nie ma tutaj definicji wiary katolickiej, lecz że chodzi całkiem konkretnie o uwierzenie przez Tomasza w to, że Chrystus zmartwychwstał. Tomaszowi nie wystarczyło świadectwo współuczniów, lecz domagał się takiego samego zobaczenia Pana Jezusa, jakie było im dane. Zaś pochwała dla tych, którzy uwierzyli nie zobaczywszy żywego Pana Jezusa, odnosi się do wszystkich innych wierzących. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z negacją potrzeby argumentów racjonalnych. Wiarygodność świadków jak najbardziej wymaga racjonalnego zbadania, co tutaj w żaden sposób nie jest negowane. Pan Jezus dał także Tomaszowi możliwość naocznego przekonania się, że żyje, tym samym w żaden sposób nie potępił jego żądania. W ramach racjonalności wiadomo, że poznanie zmysłowe nie jest jedynym sposobem racjonalnego poznania, lecz że także poznanie poprzez świadków może i powinno być racjonalnie uzasadnione, na czym zresztą bazują zwłaszcza nauki historyczne, choć nie tylko. 

Bardzo ciekawy, choć zarazem niejasny jest następujący fragment:


W sumie nie wiadomo, czy "impactor" uważa opowieści o UFO za wiarygodne czy nie. Pewne jest jedynie, że uważa je za bardziej wiarygodne niż świadectwo Apostołów o życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Podstawą do tego osądu jest, że
- świadkowie porwania przez UFO żyją współcześnie,
- UFO nie ma cech nadnaturalnych. 
No cóż, znowu widać nie tylko brak wiedzy, lecz zwykłego racjonalnego myślenia. Odpowiedź jest prosta:
- Nikt z rzekomych świadków porwania przez UFO nie oddał życia za swoje opowieści.
- Nikt nigdy w żaden racjonalny sposób nie wyjaśnił, w jaki sposób możliwe jest lądowanie istot pozaziemskich na ziemi, tym samym takie rzekome zdarzenie nie jest w żaden sposób wyjaśnione naturalnie. Żadne racjonalne przesłanki nie wskazują choćby nawet na istnienie pozaziemskich istot inteligentnych. 
- Cechy danego zjawiska na wstępie nie mają żadnego znaczenia dla wiarygodności świadectw o jego zaistnieniu. Cechy są istotne dopiero w pytaniu o jego przyczynę. Jeśli zjawisko jest tego rodzaju, że wykracza poza prawa naturalne, to wskazuje to na przyczynę nadprzyrodzoną. Jeśli dane zjawisko daje się wyjaśnić w ramach praw naturalnych, to także w żaden sposób nie dowodzi to jego zaistnienia czy niezaistnienia. 


2. Drogi św. Tomaszowe



Tutaj Chrzan znowu miesza okrutnie i to widocznie czytając z przygotowanej wcześniej ściągawki. Jego główna teza brzmi: pytanie o pierwszą przyczynę zawiera założenie, że świat zaczął istnieć. Według Chrzana założeniu temu przeczy "wiedza", że materia jest formą energii i że nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że energia kiedyś nie istniała. Nie wiem, skąd Chrzan bierze tę swoją "wiedzę", ale z całą pewnością nie ma ona nic wspólnego ze współczesnymi naukami przyrodniczymi. Otóż po pierwsze w naukach przyrodniczych nie istnieje pojęcie "materia", ono po prostu nie występuje w żadnej formule matematyczno-przyrodniczej. Chrzan widocznie nie potrafi nawet odróżnić pojęcia materii od pojęcia masy, które owszem występuje w przyrodnictwie (zwłaszcza w słynnej formule Einstein'a w szczegółowej teorii względności). 
Po drugie, Chrzan ma chyba na myśli tzw. prawo zachowania energii, które dotyczy wyłącznie zamkniętych systemów, czyli zawierających założenie, że nie ma ani dostarczenia energii z zewnątrz, ani jej utraty. Tym samym to prawo nie dowodzi braku tego dostarczenia, lecz go zakłada. 
Po trzecie, wmieszanie tutaj przez Chrzana pojęcia stworzenia jest znowu pomieszaniem dziedzin przyrodnictwa i filozofii (czy raczej teologii), gdyż jest to pojęcie filozoficzno-teologiczne. Przyrodnictwo nie jest w stanie ani udowodnić, ani obalić stworzenia. Z prostego powodu: już to samo pojęcie wykracza poza pojęciowość i metodologię nauk przyrodniczych. Tym samym Chrzan znowu popisał się swoją elementarną ignorancją. 
Po czwarte, to samo dotyczy pojęcia wieczności: także ono nie należy do dziedziny nauk przyrodniczych, lecz do filozofii i teologii. Tym samym kłamstwem jest twierdzenie, jakoby na podstawie nauk przyrodniczych należało mniemać, że materia jest wieczna. 

Ten pomieszany bełkot zmierza do twierdzeń, że 
- czas nie mógł istnieć bez istnienia "energii", którą Chrzan błędnie utożsamia z materią (myląc materię z masą, co świadczy o zupełnej ignorancji w temacie), 
- wszechświat mógł mieć swój początek tylko w znaczeniu swojej początkowej formy,
- nie jesteśmy w stanie stwierdzić, że energia-materia ma swój początek oraz że niegdyś jej nie było. 
Chrzan widocznie nie rozumie tutaj prostych rzeczy. Otóż jest oczywiste, że metoda przyrodnictwa sięga wyłącznie tak daleko, jak daleko sięga jej przedmiot, czyli rzeczywistość poznawalna empirycznie i mierzalna matematycznie. Tym samym sięga tylko tak daleko, jak istnieje czas. To jednak nie stanowi jakiejkolwiek przeszkody w stawianiu pytania, czy i co było przed rzeczywistością czaso-przestrzenną. To "coś" przedczasoprzestrzenne musi być oczywiście wieczne, czyli pozaczasoprzestrzenne, czyli transcendentne. Pytanie o to "coś" oczywiście nie należy do przedmiotu nauk przyrodniczych, tym samym przyrodnictwo nie ma tutaj nic do powiedzenia. Sugerowanie przez Chrzana, jakoby z przyrodnictwa wynikało obalenie już nawet pytania o rzeczywistość transcendentną, jest nielogiczne i świadczące o braku elementarnej wiedzy z metodologii nauk. 

Idźmy dalej: 
 T

Tutaj Chrzan twierdzi, że postulat, iż łańcuch przyczynowy nie może być nieskończony, apeluje jedynie do intuicji, która jest przeciwieństwem racjonalności. 
Osobiście uważam, że sformułowanie, do którego Chrzan się odnosi, nie jest szczęśliwe, gdyż rzeczywiście brzmi ono jak założenie. W rzeczy samej chodzi o to, że zasadne jest pytanie o przyczynę całej rzeczywistości doświadczalnej, skoro jest ona łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Innymi słowy: skoro każda rzecz poznawalna doświadczalnie ma swoją przyczynę - a jest to podstawowe założenie naukowości - to bardziej zasadne jest przyjęcie istnienia przyczyny wszystkich rzeczy niż jej nieistnienia. To wyjątek z powszechnej przyczynowości wymaga uzasadnienia, nie odwrotnie. Tak więc racjonalne jest już pytanie o przyczynę wszystkich rzeczy, a nie unikanie czy wręcz wykluczanie tego pytania. 
Ponadto Chrzan myli się, twierdząc, jakoby intuicja była przeciwieństwem racjonalności. Otóż intuicja jest w pewnym sensie niezbędna w każdym badaniu naukowym, gdyż może pełnić istotną funkcję chociażby w ukierunkowaniu hipotezy roboczej. Taka intuicja nie musi, a nawet nie powinna być sprzeczna z zasadami racjonalności, lecz powinna je wspierać i w pewnym sensie służebnie uzupełniać. 

Przytoczony przez Chrzana przykład o dwóch krokach od stolika znowu świadczy o pomieszaniu przez niego zupełnie różnych spraw i też o braku ich zrozumienia. Widocznie wyuczył się przeczytania jakichś dość debilnych formułek, które następnie wygłasza w pozie mędrca, co jest dość groteskowe. Otóż ten przykład z nieskończonym dzieleniem odległości świadczy raczej na korzyść intuicji, jeśli ma z intuicją w ogóle coś wspólnego. Rozumiejąc bowiem intuicję jako poznanie spontaniczne, należy je kojarzyć z pokonaniem odległości do stolika bez "racjonalnego" dzielenia odległości w nieskończoność. Intuicyjnie każdy racjonalnie myślący człowiek wie, że odległość dwóch kroków nie jest nieskończona, mimo że "racjonalnie" można tę odległość dzielić w nieskończoność. 


Tutaj Chrzan odnosi się do rzeczywiście kiepsko przez x. Bańkę wyłożonej myśli. Mógłby się jednak także ze swojej strony postarać zrozumieć, że pierwsza przyczyna musi być innego rodzaju niż wszelkie inne przyczyny, gdyż tylko wtedy może być pierwszą. Chodzi tu więc o następny krok w dowodzeniu: najpierw chodzi o istnienie pierwszej przyczyny, a następnie o jej właściwości. Właściwości pierwszej przyczyny wcale nie łamią zasady powszechności przyczynowości. Wyjątkowość pierwszej przyczyny polega na tym, że nie ma ona przyczyny poza sobą (jak ma to miejsce odnośnie wszystkich innych bytów). W pewnym sensie pierwsza przyczyna jest przyczyną samej siebie (ens a se), a to dlatego, że jest pełnią bytu. Wynika to z tego, że jest przyczyną wszystkich innych bytów, więc nie może być tożsama z nimi i nie może być im równa. Każda przyczyna musi być "większa" od swego skutku przynajmniej pod jakimś względem, na przykład ogień musi być cieplejszy od drewna, które zapala, nauczyciel musi mieć większą wiedzę niż jego uczeń (przynajmniej w danym momencie i w danej dziedzinie). To jest elementarz racjonalnego myślenia. Jeśli Chrzan uważa to rozumowanie za operowanie bezpodstawnymi założeniami - czego zresztą nawet nie próbuje uzasadnić - to widocznie chyba nigdy nie zadał sobie nawet trudu zrozumienia, a jedynie powtarza bzdety wyczytane w jakichś ateistycznych podręcznikach dla mało rozgarniętych. 

Do tego wątku powraca w toku dyskusji:



Oczywiście, jego współrozmówca x. Bańka ponosi odpowiedzialność za brak naprostowania błędnego ujęcia i przedstawienia stanowiska katolickiego. W każdym razie widać, że Chrzan nie rozumie pojęcia bytu koniecznego. Otóż nie chodzi tutaj jedynie o to, że do zaistnienia bytów przygodnych, czyli zmiennych i niekoniecznych, konieczna jest pierwsza przyczyna, a to z tego powodu, że tylko pierwsza przyczyna jest w stanie wyjaśnić zaistnienie bytów niekoniecznych. Chodzi tutaj nie tylko o konieczność dla wyjaśnienia, lecz o konieczność w sensie właściwości (według wyrażenia Chrzana "natury") tej przyczyny, czyli absolutność, czyli niezależność od bytów niekoniecznych, gdyż wszelka zależność byłaby sprzeczna z byciem pierwszą przyczyną. Oczywiście wchodzą tutaj kwestie wieczności tej przyczyny, a także wieczności bytów niekoniecznych, czyli zależnych. Chrzan widocznie nie rozumie, że konieczność pierwszej przyczyny zawiera w sobie trwanie, czyli brak końca, czyli wieczność. Jeśli coś przestaje istnieć, to oznacza, że jego istnienie nie jest konieczne. A skoro coś ma początek - a ma początek (w sensie "arche" czyli pierwotnej zasady zaistnienia), jeśli ma przyczynę - to nie może być wieczne. Innymi słowy: wszechświat tylko wtedy byłby wieczny, gdyby nie miał swojej przyczyny. Skoro ma przyczynę, to ma też swój początek i tym samym nie może być wieczny. Dlatego właśnie ateiści regularnie forsują wieczne istnienie materii, a jest to sprzeczne zarówno z jej linearną zmiennością (teoria "prawybuchu" autorstwa katolickiego xiędza Georges'a Lemaitre'a, przyjęta obecnie powszechnie w naukach), jak też z zasadnym pytaniem o jej przyczynę. 

Wobec powyższego końcowe zdanie Chrzana w tej części wystąpienia jest już tylko groteskowe i też demaskujące: 


Popełniwszy sam wręcz dyskwalifikujące błędy braku elementarnej wiedzy i elementarnego zrozumienia spraw, o których mówi, Chrzan zarzuca rozumowaniu metafizycznemu - rozwijanemu i utrzymywanemu przez największych myślicieli ludzkości poprzez wieki, począwszy od ojca naukowości jakim jest Arystoteles - "fatalne błędy logiczne". Sam widocznie nawet nie zadał sobie trudu przeczytania choćby istotnych fragmentów św. Tomasza, którego "pięć dróg" krytykuje. A gdyby zrozumiał przynajmniej argument z przyczynowości, to by pojął, że także osobowość musi mieć swoją przyczynę i że ta przyczyna musi być także osobowością i świadomością, i to w najwyższym stopniu. 

Szczególnie znamienny jest sprzeciw Chrzana wobec tego, że Bóg jest kimś, kto ma opinię na temat tego, z kim i jak Chrzan nie powinien uprawiać sexu. Nawiązanie do dziedziny podpępkowej, choć jest groteskowe, wbrew pozorom pasuje do wywodów "impactora", gdyż jest działaniem na emocje, apelującym do buntu wobec norm moralnych w dziedzinie, która jest każdemu bliska. Pomieszanie dowodzenia metafizycznego z okolicą poniżej pasa jest jednak przede wszystkim dość żałosnym przyznaniem się do poziomu swojej refexji "naukowej". 

Być może właśnie wskutek zaabsorbowania okolicą poniżej pasa Chrzan miesza zupełnie tematy i kwestie, i to nawet te, które mu zostały dopiero przed chwilą przedstawione. Otóż zarzuca, iż wiarygodność Apostołów nie jest argumentem za istnieniem Boga: 


Problem w tym, że nikt tak nie twierdzi, także x. Bańka. Tematem debaty - czego "impactor" widocznie nie zauważył - jest racjonalność katolicyzmu. W ten zakres wchodzi owszem kwestia istnienia Boga, w czym argumenty są filozoficzne. Natomiast świadectwo Apostołów odnosi się do innej kwestii, mianowicie wiarygodności pochodzącego od nich przekazu życia i nauczania Jezusa Chrystusa. Pomieszanie już nawet tematów i argumentów nie świadczy bynajmniej o przytomności intelektualnej choćby nawet podczas dyskusji. 

Nie lepiej jest w następującym momencie:


W rzeczy samej Chrzan popisuje się tutaj znowu zarówno brakiem solidnej wiedzy i logicznego myślenia, jak też zaprzeczaniem sobie. Z jednej strony zaprzecza, iż każda rzecz ma swoją przyczynę, powołując się na mechanikę kwantową, myląc przy tym brak stwierdzenia przyczyny z brakiem istnienia przyczyny. Z drugiej jednak deklaruje, iż na potrzeby danej dyskusji zgadza się z tym, że każda rzecz ma swoją przyczynę. Powstaje więc pytanie: co właściwie uważa "impactor", skoro zgadza się i równocześnie zaprzecza w zależności od "potrzeby"? 

A plącze się jeszcze bardziej, co jest już wręcz groteskowe:


Tak więc dowiadujemy się, że wszystko ma swoją racjonalną przyczynę, ale nie zawsze... 
Znamienny jest następujący moment, aczkolwiek nie intelektualnie, lecz raczej jako materiał dla psychologa:


Owszem, słuszne jest pytanie, co x. Bańka rozumie przez powtarzane określenie "przyczyna proporcjonalna", gdyż nie istnieje ono w filozofii i jest dość absurdalne, choć intencja jest słuszna, gdyż chodzi o przyczynę sprawczą wystarczającą dla danego skutku (causa efficiens sufficiens adaequata). W klasycznym podziale wywodzącym się od Arystotelesa są cztery główne rodzaje przyczyn (causa materialis, formalis, efficiens, finalis, więcej tutaj) oraz kilka następnych, rozwijających podziałów (causa prima/causa secundaria, causa proxima/causa remota, causa principalis/instrumentalis, causa sufficiens/deficiens, causa adaequata, causa efficiens/conservans, causa cognoscendi/essendi, causa sui, causa occasionalis). A wypadałoby się solidniej przygotować do dyskusji w tak zasadniczym temacie. 

Groteskowe jest natomiast wałkowanie tego wątku tak, jakby trudno było zrozumieć różnicę chociażby między przyczyną bezpośrednią a ostateczną. Wygląda na to, że zdesperowany "impactor", który w tym momencie powinien odpowiadać na pytania x. Bańki, usiłuje uciec od pytań lękając się, że może na nich polec. Przy tym widocznie nie zauważa, że robi ze siebie idiotę, który nie jest w stanie pojąć różnicy między narciarzem, a pierwszą przyczyną zejścia lawiny. 


3. Doskonałość nauczania Jezusa Chrystusa



Wierny swojej metodzie pomieszania spraw i wątków Chrzan znowu wykazuje brak choćby próby zrozumienia argumentacji, z którą walczy, skoro nie potrafi (a raczej nawet nie chce) poprawnie jej przedstawić. Otóż w teologii katolickiej doskonałość nauczania Jezusa Chrystusa jest argumentem za boskim, czyli ponadludzkim jego pochodzeniem, a nie za istnieniem Boga. Do wykazania istnienia Boga wystarczy argumentacja metafizyczna, obecna już chociażby u Arystotelesa. 
Przy okazji Chrzan twierdzi, że nauczanie Jezusa Chrystusa wcale nie jest doskonałe. Próbuje to wykazać w następujący sposób:


 - Niespójność i sprzeczność w tym nauczaniu ma polegać na tym, że Pan Jezus naucza miłość bliźniego, a równocześnie wymaga przestrzegania całego prawa Mojżeszowego, które zawiera przykazanie mordowania czarownic, homosexualistów, brak tolerancji wobec innowierców. Tutaj trzeba mieć znowu poważne obawy o stan umysłu Chrzana, gdyż albo ma on dość wybujałe urojenia odnośnie treści prawa Mojżeszowego, albo po prostu bezczelnie kłamie. A najprawdopodobniej nie chciało mu się zajrzeć ani do Starego Testamentu, ani nawet do żadnego podręcznika w temacie etyki starotestamentalnej, a mimo tego udaje experta w tej dziedzinie, co stanowi także oszustwo na odbiorcach. Z owych trzech rzekomych przykazań starotestamentalnych jedynie karanie za homosexualizm jest faktyczne, co zresztą nie jest wcale specyficzne dla religii Mojżeszowej, lecz ma uzasadnienie całkowicie naturalne i zdroworozsądkowe (niekoniecznie karą śmierci). To raz. Po drugie, Chrzan widocznie nie zadał sobie najmniejszego trudu, by pojąć i zrozumieć odniesienie Jezusa Chrystusa i Nowego Testamentu do Starego. Z całą pewnością Jezus Chrystus ani Jego uczniowie ani nie reprezentowali, ani nie wymagali przestrzegania prawa Mojżeszowego w sposób bezpośredni. Istotą Nowego Testamentu jest pełnia Objawienia, do której przygotowaniem był Stary Testament. Jezus Chrystus wielokrotnie sam łamał prawo Mojżeszowe przynajmniej w tym sensie, w jakim ono było wówczas rozumiane. Oto jeden z wielu przykładów (Mt 12):


Mówi o tym wyraźnie także św. Paweł wielokrotnie, jak tutaj (Rz 10):



Dobitnie mówi sam Pan Jezus (Mt 5):


To wypełnienie oznacza ukazanie właściwego sensu oraz nadanie pełnego, doskonałego znaczenia. Naocznym przykładem jest potraktowanie przez Pana Jezusa jawnogrzesznicy, która według prawa Mojżeszowego powinna zostać ukarana ukamienowaniem (J 8):


Analogicznie można to odnieść do homosexualistów: w odniesieniu do nich Pan Jezus by tak samo powiedział i tak samo właśnie naucza Kościół, co także "impactor" łatwo może sprawdzić zaglądając do katechizmu. 

- Jezus i cały Nowy Testament rzekomo pochwala też niewolnictwo. To jest następne bezczelne kłamstwo, świadczące albo o urojeniach, albo o zamierzonym oszukiwaniu odbiorców. Chrzan oczywiście nie jest w stanie podać choćby jednego cytatu z Pisma św. pochwalającego niewolnictwo. Widocznie uważa swoich odbiorców za analfabetów czy przynajmniej leniwych, którzy nie wpadną na pomysł samodzielnego sprawdzenia faktycznej treści Biblii. 

- Jedynym oparciem dla tezy powyższej jest dla Chrzana fakt, że protestanci powoływali się na Pismo św. w swoim uzasadnianiu niewolnictwa. No cóż. Czyżby Chrzan był fundamentalistą protestanckim (przynajmniej w tej kwestii)? Dlaczego nie podchodzi racjonalnie i tym samym krytycznie od tych protestantów i nawet nie próbuje sprawdzić, czy ich posługiwanie się Pismem św. jest słuszne i zasadne? Na jakiej podstawie twierdzi, że oni mają rację? Czyżby wierzył im ślepo? Czy tak zachowuje się człowiek racjonalnie myślący? 

W dyskusji Chrzan uparcie twierdzi:


Tym samym potwierdza, że właściwie nie ma pojęcia o katolickim rozumieniu Pisma św. Jego argumentem jest, że Biblia to "Słowo Boże". X. Bańka niestety nie reaguje na te słowa, które są przynajmniej nieporozumieniem. Chrzan widocznie wyznaje protestancką koncepcję, twierdząc, że ona jest "dosłownym" traktowaniem Pisma św., podczas gdy katolicy "interpretują", czyli w domyśle nie biorą na poważnie. Z uznaniem przyznaje, że katolicka interpretacja jest wprawdzie bliższa humanizmowi, jednak dalsza od treści samej Biblii, w której "Bóg mówi". Tym samym zupełnie w zgodzie z protestantami Chrzan oskarża katolicyzm o niewierność Pismu św. No cóż, ten sojusz właściwie nie dziwi, choć jest wewnętrznie sprzeczny, skoro zasadniczo opowiada się za humanizmem. W każdym razie widać, że Chrzan ma zero pojęcia i tym samym zrozumienia, czym jest Pismo św., a jego wiedza ogranicza się do haseł krzykliwych kaznodziei protestanckich. Wyjaśniam: W ujęciu katolickim - z którym każdy może się łatwo zapoznać chociażby w katechiźmie - Pismo św. jest świadectwem Bożego Objawienia, a nie quasi stenograficznym zapisem tego, co Bóg powiedział. Słowem Bożym jest Jezus Chrystus, nie księgi biblijne. One są jedynie świadectwem o Słowie Bożym, czyli o Jezusie Chrystusie - poprzedzającym Jego przyjście, jak w przypadku Starego Testamentu, oraz po Jego przyjściu, jak w Nowym Testamencie. Chrzan natomiast widocznie - zresztą tak samo jak inny internetowy ateista (por. tutaj) - myli katolickie rozumienie Biblii z islamskim rozumienie Kuranu. A jest tutaj istotna, fundamentalna różnica, o której powinien wiedzieć już nawet licealista, a tam bardziej ktoś po studiach wypowiadający się publicznie w sprawach religii. 
Oczywiście, liturgia Novus Ordo niestety sprzyja temu fundamentalnemu błędowi przez to, że po czytaniach mówione jest "oto Słowo Boże" oraz "oto Słowo Pańskie", czego nie ma i nigdy nie było w liturgii tradycyjnej Kościoła. To jednak nie usprawiedliwia braku zapoznania się z katolickim rozumieniem Pisma św. przynajmniej na poziomie katechizmowym. 

- Według Chrzana Jezus Chrystus ustanowił piekło, czy "nieskończoną karę za skończone przewinienia", co stanowi "nieskończoną niesprawiedliwość". Tutaj Chrzan popełnia dość prymitywny sofizmat, żonglując słowami "skończony" i "nieskończony". Oczywiście każdy grzech jako konkretne przekroczenie norm moralnych jest wydarzeniem skończonym. Jednak istotny jest stan wewnętrzny człowieka, czyli zasadniczy stosunek do norm moralnych. Jest bowiem istotna różnica między grzechem ze słabości mimo zasadniczej woli przestrzegania przykazań, a grzechem ze złej woli, który jest wyrazem i aktualizacją zasadniczego sprzeciwu wobec norm moralnych, tudzież braku dobrej woli. Akty woli są aktami duszy, która jest nieśmiertelna. To ona trwa po śmierci, nie ciało. Dopóki dusza trwa w złej woli, dopóty zasługuje na karę, która jest konsekwencją wyboru duszy, czyli wrogości wobec Boga. Jeśli człowiek umrze w takim stanie, to nie ma już możliwości zmiany swojego wyboru. Na tym polega powaga życia i śmierci. Innymi słowy: wieczność kary wiecznej wynika z nieśmiertelności duszy. Dlatego poniekąd zrozumiałe jest, że za negowaniem nieśmiertelności duszy zwykle kryje się niechęć do kary za swoje grzechy. Jednak należy mieć na uwadze, że wieczność kary (a nagrody z drugiej strony) zaczyna się już w doczesności. Moment śmierci jest jedynie utrwaleniem na zawsze stanu, w którym dusza się znajduje w tym momencie. Przed tym momentem każda dusza, także największego grzesznika, ma możliwość uniknięcia kary wiecznej przez nawrócenie, czyli zmianę swojej postawy wobec Boga. 

- Według Chrzana "największym wystąpieniem przeciw Bogu" jest "nieakceptacja Boga i Jezusa jako Zbawiciela". Chrzan oczywiście nie wyjaśnia, co przez to rozumie, ale posługuje się znowu przykładem apelującym do uczuć oraz do - równocześnie pogardzanej przez siebie - intuicji: Hitler versus jego ofiary, w tym ateiści. Tutaj znowu miesza różne sprawy, tudzież prawdę z fałszem. Przede wszystkim widać, że myśli tutaj kategoriami protestanckimi. W ujęciu katolickim bowiem każdy grzech ciężki prowadzi na wieczne potępienie, o ile grzesznik przed śmiercią nie wzbudzi przynajmniej żalu doskonałego. Tym samym taką samą szansę miał zarówno Hitler jak też ateista (którym Hitler zresztą także był, przynajmniej praktycznie). Równocześnie istotne jest, że grzechem ciężkim jest świadome i własnowolne przekroczenie prawa Bożego, co oczywiście zależy od stanu sumienia. Jeśli ateista w sumieniu uważa, iż nie powinien przyjąć wiary katolickiej, ale równocześnie stara się zachowywać prawo moralne, które poznał w sumieniu, to może dostąpić zbawienia, oczywiście pod warunkiem, że jego nieznajomość pełnej prawdy jest niezawiniona przez niego i tym samym przez niego nieprzezwyciężalna (ignorantia invincibilis). Jeśli Chrzan tego nie, to nie spełnił podstawowego warunku rzetelnej dyskusji, gdyż ani nie zapoznał się z pozycją rozmówcy, ani o nią nie zapytał, lecz imputuje mu coś, co jest typowe dla protestantów, nie dla katolicyzmu. Tym samym zarzut niesprawiedliwości pod adresem katolickiej eschatologii jest chybiony, fałszywy i wręcz podły. 


4. Św. Paweł - pierwszy feminista



Tutaj Chrzan odnosi się do mało rozgarniętej wypowiedzi x. Bańki na temat św. Pawła. Nie będę jej bronił, gdyż to nie moja sprawa. Muszę jednak bronić nauczania św. Pawła. Otóż Chrzan nie może zaprzeczyć, że dla Apostoła oczywista jest równa godność niewiast, co ówcześnie wcale nie było oczywiste ani powszechne. Mówi bowiem w Gal 3:


Godność i jedność w Jezusie Chrystusie oczywiście nie niweczy naturalnych różnic między płciami, także odnośnie miejsca i zadań zarówno w społeczeństwie jak i w Kościele. Chrzanowi może się to nie podobać, ale nie ma prawa zarzucać temu nauczaniu braku doskonałości i to nawet bez choćby próby uzasadnienia. Tak więc tutaj mamy znowu do czynienia z próbą działania na emocje, czyli apel do buntu wobec rzekomego nierównego traktowania kobiet przez św. Pawła i Kościół w ogóle. To jest dość prymitywna demagogia, a nie racjonalna argumentacja. 


5. Funkcja cywilizacyjna katolicyzmu


Ten wątek pojawia się w pytaniach jako rozwinięcie wywodów z głównej części debaty:


Oczywiście jest to tematyka z natury inna niż dziedzina nauk przyrodniczych, metafizyki i teologii, gdyż niemożliwa do ujęcia w precyzyjnych pojęciach i danych. To jednak nie upoważnia nikogo, także "impactora", do mówienia kłamliwych bzdur, sprzecznych już nawet z powszechnie dostępną wiedzą. Na jakiej podstawie on twierdzi, że antyczny ateistyczny humanizm miał "dobroczynny" wpływ na katolicyzm, zaś islam był tego wpływu na swoje nieszczęście pozbawiony, pozostaje tajemnicą ateistycznej wiary "impactora". Widocznie nie wie, że islam nie powstał w dżungli czy wśród aborygenów na etapie epoki kamienia łupanego, lecz na styku trzech wielkich cywilizacyj: semickiej, perskiej i grecko-rzymskiej. Najpóźniej od momentu podboju Syrii i basenu Morza Śródziemnego Arabowie mieli styczność nie tylko z panującym tam chrześcijaństwem, lecz za jego pośrednictwem także z antyczną kulturą grecko-rzymską. No cóż, w usprawiedliwianiu barbarzyńskich cech islamu widocznie nie liczą się proste fakty historyczne. Otóż istotna różnica między chrześcijaństwem a islamem polega nie tylko na fundamentalnej różnicy w rozumieniu Biblii z jednej i Kuranu z drugiej strony (o czym była mowa wyżej), lecz także w zasadniczym podejściu do racjonalności (w tym temacie polecam wykład Benedykta XVI na uniwersytecie w Ratyzbonie). W praktyce wyglądało to już od początków islamu tak, jak jest także obecnie: islam niszczy biblioteki i pomniki kultury, podczas gdy chrześcijaństwo gromadzi i zachowuje. 

Chrzan wiąże humanizm z "wolnomyślicielstwem" i "logiką" oraz stawia go w opozycji i konkurencji do katolicyzmu. Jako przykłady podaje twierdzenia "zbyt absurdalne" i "zbyt niemoralne" jak - obecnie rzekomo już porzucone - przekonanie o faktyczności potopu całej ziemi, o stworzeniu człowieka z pyłu, o powstaniu świata w sześć dni. Według niego w konfrontacji z "wolnomyślicielstwem" katolicyzm musiał już uznać te przekonania za "metafory" i taki los "stania się metaforą" czeka także Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. 

Tutaj Chrzan popełnia swój typowy błąd wychodzenia z fałszywej tezy, znowu wykazując elementarną ignorancję odnośnie katolickiego rozumienia Biblii. Fundamentalnym fałszem jest tutaj przypisywanie katolickim teologom takiego podejścia do Pisma św., jakie jest typowe dla tzw. fundamentalistów protestanckich. Kościół nigdy nie podzielał takiego podejścia i tym samym nigdy nie musiał przechodzić od rozumienia dosłownego do traktowania jako metafory. Katolicyzm rozumie Pismo św. w poszanowaniu jego specyfiki, której tutaj nie muszę wykładać. Chrzan natomiast nie wykazuje choćby cienia wiedzy o tej dziedzinie, mimo że kategorycznie się wypowiada i to formułując nie tylko zarzuty, lecz nawet postulat uznania Zmartwychwstania za metaforę, co świadczy już o bezczelności zupełnie oderwanej nie tylko od elementarnej wiedzy biblijno-teologicznej, lecz także od rzeczywistości i prostych faktów z historii myśli i teologii katolickiej. 

W związku z tym po krótce wskażę na następujące i oczywiste fakt. Mianowicie dopiero w świetle współczesnej wiedzy o strukturze i właściwościach materii (w znaczeniu mierzalnej rzeczywistości empirycznej) można o wiele łatwiej niż dotychczas zrozumieć fizykalne warunki i mechanizm Zmartwychwstania, a przynajmniej właściwości zmartwychwstałego ciała Jezusa Chrystusa. Otóż wiedząc, iż rzeczywistość mierzalna składa się z atomów, które z kolei składają się głównie z "przestrzeni" między cząstkami elementarnymi, można łatwo zrozumieć przenikanie ciała po Zmartwychwstaniu przez materię stałą, jaką są zamknięte drzwi. Podobnie rzecz się ma ze stopniowym stworzeniem świata, co jest pierwszym (choć specyficznym dla danej kultury i epoki) zapisem myśli ewolucyjnej w jej właściwym, prawdziwym sensie. Także stworzenie człowieka z prochu ziemi ma swoje potwierdzenie w tym, że ciało składa się z pierwiastków występujących w przyrodzie, również tej nieożywionej. Odnośnie wielkiego potopu, który miał miejsce przynajmniej na terenie znanym w kręgu kulturowym, będącym ojczyzną Księgi Rodzaju, istnieją również przynajmniej częściowe potwierdzenia faktyczności przez odkrycia archeologiczne. Ogólnie pewne jest, że żadne rzetelne i sprawdzone odkrycia naukowe nigdy i w żaden sposób nie podważyły zasadniczej historyczności opowiadań biblijnych, a tym bardziej ich treści właściwej, czyli teologicznej. Zresztą "impactor" nie jest w stanie podać żadnych konkretnych przykładów na rzekome naukowe obalenie prawdziwości Biblii, zaś ogranicza się do ewidentnych bzdetów i to podanych jedynie ogólnikowo bez jakichkolwiek weryfikowalnych danych. 

W tym temacie konieczna jest jeszcze następująca uwaga: Jak łatwo można sprawdzić w literaturze antycznej zarówno chrześcijańskiej jak też niechrześcijańskiej, chrześcijaństwo było postrzegane przez kulturę antyczną jako bliższe filozofii a nawet ateizmowi niż religiom politeistycznym. Nierzadko chrześcijanie byli wprost uważani za "ateistów" w tym znaczeniu, że odrzucali politeistyczną religię państwową, na co nie odważali się nawet wielcy filozofowie (jedynie Sokrates został skazany za rzekomy ateizm). W tym znaczeniu to właśnie chrześcijaństwo - czyli de facto katolicyzm - miał istotny wpływ "oświeceniowy" na kulturę europejską, nie odwrotnie. Ta właśnie okoliczność wyjaśnia stan islamu pod tym względem: zwalczanie i niszczenie kultury chrześcijańskiej, która jest właściwie jedynym nośnikiem racjonalności, nieuchronnie prowadzi do niszczenia czy przynajmniej karłowacenia racjonalności i humanizmu w pierwotnym, właściwym sensie. Akurat ten ostatni ma swój jedyny solidny fundament w prawdzie wyrażonej exkluzywnie akurat w Biblii i to już w Księdze Rodzaju, gdzie jest powiedziane, że człowiek został stworzony na "obraz i podobieństwo" Boga (Rdz 1,26). Skoro ateizm neguje istnienie Boga, to neguje też godność właściwą człowiekowi. Dlatego właśnie ateistyczny humanizm jest fikcją, czego dowodzą także fakty historyczne jak wszystkie ateistyczne systemy polityczne, które zawsze okazywały się zbrodnicze i antyludzkie. 


6. Czym jest ateizm?


Ta kwestia przewija się stale w wystąpieniach Chrzana i też innych internetowych ateistów. Zresztą identyczność nie tylko ich słów lecz nawet skrótów myślowych świadczy o wyuczeniu pewnych formułek, dość debilnych zresztą, i tym samym o braku samodzielnego, krytycznego myślenia, co jest typowe dla sekt. W danym momencie "impactor" tak to prezentuje: 


Zdanie "ateista nie określa żadnej postawy, ateista określa tylko brak postawy teistycznej" jest arcydziełem bełkotu i obłudy. Na jakiej postawie Chrzan twierdzi, że teizm jest postawą, zaś jego negacja nie jest postawą, pozostaje jedną z wielu tajemnic jego ateistycznej wiary. Przy tym widocznie uważa swoich odbiorców za debili nie będących w stanie krytycznie ocenić tego wręcz groteskowego bełkotu. 

Na przemian i dla urozmaicenia Chrzan nazywa siebie "sceptykiem". Widocznie nie wie nawet, co to określenie oznacza. Otóż w powszechnie przyjętym rozumieniu (przykład tutaj) sceptycyzm polega na powątpiewaniu, które programowo i z zasady unika twierdzenia czy wręcz wyklucza jakiekolwiek twierdzenie (sceptycyzm został klasycznie obalony już przez św. Augustyna w dziele "O szczęśliwym życiu"). Oznacza to, że konsekwentny sceptyk nie twierdzi nawet tego, co twierdzi. Tak więc "impactor", skoro uważa się za sceptyka, właściwie nie powinien twierdzić nawet tego, że teizm jest fałszywy. Co więcej, nie powinien twierdzić nawet tego, że jest sceptykiem, lecz powinien także to poddawać w wątpliwość. Skąd więc ta niekonsekwencja i wybiórczość, a równocześnie łatwe żonglowanie pojęciami, których widocznie nie rozumie, bądź nadużywa zmieniając ich znaczenie? W danym kontekście, czyli wobec całokształtu zachowania w tym wystąpieniu, wniosek nasuwa się prosty: z ignorancji połączonej z sekciarstwem ateistycznym. 

Jest jednak obecny pewien przebłysk, gdy zasadniczo dopuszcza możliwość obalenia swoich przekonań przez "najlżejszy powiew faktu":


Niestety jednak wygląda to na czczą deklarację czyli zagrywkę, bez jakiegokolwiek pokrycia w faktycznym zachowaniu "impactora" przynajmniej w tym wystąpieniu. Jest to widoczne zwłaszcza w jego  końcowym manifeście, którego zresztą nie potrafił wygłosić z głowy jako podsumowanie dyskusji na żywo, lecz jedynie przeczytał - zresztą dość nieudolnie - text przygotowany albo wcześniej przez niego samego, albo na świeżo przez kogoś, kto mu podesłał:


Jak widać, z uporem maniaka i bez jakichkolwiek argumentów powtarza bzdety wyrażone już wcześniej, w tym ewidentne kłamstwa. Chwali się przy tym, że już od piętnastu lat zajmuje się zwalczaniem teizmu. Cóż, wobec tak długiego czasu tym bardziej skandaliczna i haniebna jest nagminnie widoczna ignorancja, tudzież brak woli zrozumienia i przyjęcia nawet najprostszych faktów i argumentów prezentowanych przez stronę przeciwną. 

Charakterystyczne są także ostatnie zdania tego wystąpienia, na które x. Bańka już nie mógł odpowiedzieć, co także świadczy o perfidii zachowania "impactora", który na koniec właściwie nie miał prawa do artykułowania nowych wątków i argumentów bez możliwości odpowiedzi na nie, a jednak to uczynił i to bez sprzeciwu prowadzącego, zresztą także ateisty:


To jest cały stek kłamstw i bzdur, których "impactor" nawet nie próbuje w jakikolwiek sposób uzasadnić, za to widocznie oczekuje ślepego wierzenia w nie, skoro nie dopuszcza nawet żadnej odpowiedzi. Jednak odpowiem po krótce dla ochrony mniej zorientowanych: 

- Chrześcijaństwo nie wynika z judaizmu, lecz z życia i działalności Jezusa Chrystusa, który został odrzucony przez judaizm. 

- Judaizm z całą pewnością nie wyrósł jako religia politeistyczna z pierwotnych religij Kanaanu. Judaizm to religia rabinistyczno-talmudyczna, istotnie różna od religii Mojżeszowej (czyli mozaizmu), o którą Chrzanowi tutaj chodzi. Skoro Chrzan nie zna tej różnicy, to błyszczy znowu elementarną ignorancją w temacie. 

- Także mozaizm z całą pewnością nie wyrósł z politeizmu, lecz w opozycji do niego, o czym można poczytać już w Starym Testamencie. 

- Gdy Chrzan mówi o drzewie genealogicznym "Jahwe", to z całą pewnością nie chodzi o prawdziwego Boga Jahwe, który objawił się patriarchom i prorokom Starego Testamentu. Bredząc o politeistycznym pochodzeniu kultu Jahwe Chrzan widocznie opiera się na przestarzałych, XIX-wiecznych źródłach, gdyż obecnie ta dziwaczna teza jest powszechnie uznana za bezpodstawną (więcej tutaj). 

- Bredzenie o rzekomym zamazywaniu prawdziwej historii Boga Jahwe w Biblii świadczy już o wręcz groteskowej ignorancji w temacie. Chrzan widocznie nie ma zielonego pojęcia o historii textu biblijnego, która bezsprzecznie sięga kilku wieków przed Chrystusem. Zresztą Chrzan nawet nie próbuje podać, kto i kiedy miałby rzekomo dokonywać takowego zamazywania. 

- Gdy Chrzan mówi tutaj - zresztą pogardliwie - o "historii katolickiego Boga", to próbuje wmówić swoim odbiorcom, że nie jest to Bóg, o którego istnieniu mówi św. Tomasz z Akwinu.  

- Chrzan twierdzi, że Bóg, o którego istnieniu mówi św. Tomasz, mógłby być równie dobrze tym, o którym mówią inne religie czy to afrykańskie, czy azjatyckie czy inne. Tutaj znowu Chrzan okrutnie miesza i wykazuje elementarną ignorancję, którą próbuje ukryć pod pozorami wiedzy religioznawczej. Nie trzeba wielkiego wysiłku badawczego, by uznać, że św. Tomasz mówi o jedynym, prawdziwym, istniejącym Bogu, który jest przyczyną wszystkiego. Osobną jest kwestia, czy i na ile tego Boga wyznają i czczą religie niekatolickie. Po prostu chodzi o różne kwestie, na które należy odpowiednio osobno szukać odpowiedzi. Chrzan natomiast wrzuca wszystkie religie do jednego worka, co jest fałszywe intelektualnie i moralnie. 

Wyjaśniam: 
- Żadna inna religia oprócz katolicyzmu nie posługuje się rozumowym i systematycznym wykazaniem istnienia Boga. Tylko katolicyzm przejął filozoficzne rozumowanie w tej kwestii, pochodzące od protoplasty naukowości, którym jest Arystoteles. 
- Katolicyzm jest także jedyną religią, która pierwotnie i z zasady rozumowo i systematycznie wykazuje prawdziwość Objawienia biblijnego oraz jedynego Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa.
- Jest oczywiste, że katolicyzm jest nie tylko historycznie lecz przede wszystkim genetycznie związany z filozofią w znaczeniu rozumowego zgłębiania ogólnych kwestij bytu człowieka i wszechświata. W tym znaczeniu katolicyzmowi bliższa jest filozofia niż inne religie. 
- W wymiarze religijnym każda postawa odrzucająca Boga, o którym naucza katolicyzm, jest właściwie ateistyczna, niezależnie od tego, czy z pozycji ateizmu światopoglądowego, czy z pozycji innej religii, czyli kultu innego niż kult właściwy dla katolicyzmu. 
- Natomiast dla podejścia ateistycznego typowe jest traktowanie wszystkich religij jako pewnej całości czy zbioru, co jest oczywiście fałszywe pod względem już czysto naukowym, a służy doraźnemu interesowi pseudoargumentacji ateistycznej, której typową ilustracją jest wystąpienie "impactora". 

Potrzebna jest tutaj następująca uwaga:
Forsowany obecnie przez modernistów powszechny ekumenizm, czyli wyrażanie rzekomej jedności nie tylko między wyznaniami chrześcijańskimi, lecz nawet między religiami, niestety sprzyja temu perfidnemu zabiegowi ateistów wrzucania wszystkich religij do jednego worka i traktowania ich jako całości. Nie jest przypadkiem, że ekumenizm cieszy się uznaniem i poparciem akurat kręgów ateistycznych i antykatolickich, gdyż pasuje on dość dokładnie do oszukańczej metody ateistów i ich fałszywej mentalności. 

W uzupełnieniu warto mieć na uwadze szerszy kontext tego wystąpienia, mianowice wystąpienie prowadzącego ową dyskusję i zarazem założyciela tzw. Stacji ateizm, która pretenduje do wyjątkowej platformy w temacie. Otóż ten młody człowiek o nazwisku Leszek Nowak w ramach swojej szumnej działalności popełnił w 2018 roku następujące wystąpienie: 


Właściwie musiałem przetrzeć uszy, niedowierzając, że ktoś, kto notabene wyznaje, że był niegdyś ministrantem, jest w stanie pleść tak fałszywe bzdury poniżej poziomu wiedzy dziecka pierwszokomunijnego. Kto bowiem zna katechizm na poziomie przynajmniej podstawowym, ten wie, że każdy grzech śmiertelny może być przebaczony, jeśli grzesznik żałuje, chce się nawrócić i ma przynajmniej wolę szczerze się wyspowiadać. Tym samym Nowak albo nie ma pojęcia o tym, o czym się wypowiada, albo perfidnie okłamuje swoich odbiorców. 

To samo dotyczy tego, co rzekomo zrobił Franciszek. Otóż jedyne, co zrobił (Misericordia et misera, 2016), to zezwolił każdemu spowiednikowi na udzielanie rozgrzeszenia za grzech aborcji, który powoduje automatyczną exkomunikę (latae sententiae). Dotychczas nie mógł tego uczynić każdy spowiednik (choć w niektórych krajach mógł uczynić każdy odnośnie pierwszej aborcji), lecz musiał odesłać do penitencjarza wyznaczonego przez biskupa miejsca. 

Przy okazji na wstępie Nowak myli Biblię z prawem kanonicznym, co świadczy już o zupełnej ignorancji w temacie. 

O myśleniu i poziomie intelektualnym tego grona świadczy także występ w duecie:


Tak więc ten młody człowiek - Konrad Janowski - wprost deklaruje, że nie ma "obiektywnej prawdy" (tak, jakby mogła być prawa nieobiektywna...). Na jakiej podstawie tak twierdzi, skoro nie ma prawdy, nie wyjaśnia w żaden sposób. Pewien ślad reflexji pojawia się tutaj:


Ile ta reflexja jest warta, widać na podanym przykładzie zabijania. Otóż chłopak nawiązuje do tzw. złotej (a właściwie prymitywnej) reguły moralności, pochodzącej z zamierzchłej starożytności: nie czyń innemu tego, co tobie nie miłe. Oczywiście ta reguła jest słuszna i powinna być stosowana na pewnym elementarnym poziomie. Zawiera jednak poważny problem, mianowicie wymiar tego, co jest dla kogoś niemiłe czy niepożądane. Co bowiem w takim wypadku, gdy ktoś lubi być poniżanym, albo przeciwnie być podziwianym, panującym, rządzącym itp.? Widać tutaj, że także ta reguła traci swój sens i może być użyta do zła, jeśli zostanie oderwana od obiektywnych kryteriów dobra i zła. Gdy ktoś neguje "prawdę obiektywną", to neguje też obiektywne normy moralności i tym samym pozostaje mu najwyżej owa "złota reguła", która bynajmniej nie zabezpiecza ani jednostek ani społeczeństwa przed zboczeniami i patologiami. 

Zaś słowa szefa "stacji ateizm" na wstępie, że ateizm nie neguje istnienie Boga, lecz jedynie podważa argumenty za jego istnieniem, są także typowym zagraniem tzw. nowego ateizmu, obecnym zresztą również u "impactora" (o czym było wyżej). Posłuchajmy jeszcze raz:


To jest po pierwsze oszustwo na pojęciach, gdyż czym innym jest agnostycyzm względnie sceptycyzm, a czym innym ateizm. Ten ostatni z definicji neguje istnienie Boga, co oczywiście musiałoby zostać udowodnione. Natomiast jedynym argumentem tych ateistów jest, że nie przekonują ich argumenty teistyczne, które uważają za nieracjonalne, mimo że najwięksi myśliciele ludzkości - od Arystotelesa do Gödel‘a i Copleston‘a włącznie - je prezentowali. To swoje mniemanie "uzasadniają" w różny, ale prymitywny, ignorancki i sprzeczny w sobie sposób, co widać bardzo wyraźnie na przykładzie tych młodzieńców ze "stacji ateizm". 

Swoiste wyznanie wiary tej grupki - wypowiedziane już w 2018 r. - odpowiada dość dokładnie temu, co powiedział "impactor" w dyskusji z x. Bańką, czyli widocznie chodzi o wytresowane - a sprzeczne już nawet z prostymi faktami w temacie - "credo" pewnego grona o znamionach sekty:


Najpierw Nowak twierdzi stanowczo, że czeka choćby na jeden "dobry" argument za istnieniem Boga, a następnie stawia absurdalny warunek wstępny, o którym powinien wiedzieć, że jest nierealny z tego powodu, że nie ma i nie może być zgodności między religiami co do właściwości i przymiotów Boga, gdyż na tym właśnie polegają różnice między religiami. Ten pseudoargument można równie dobrze odwrócić: argumenty ateistów są tak długo nieuzasadnione i bezużyteczne, jak długo oni nie pogodzą się co do tego, czy negują istnienie Boga czy tylko w nie wątpią. 

Na nielepszym poziomie i świadczące o zupełnej ignorancji w temacie jest twierdzenie, jakoby podstawą katolicyzmu było osobiste doświadczenie księży i biskupów. Ten człowiek widocznie nie miał żadnej styczności nawet z katechizmem katolickim, a miał do czynienia najwyżej z jakimiś strzępami wystąpień protestanckich czy pseudokatolickich kaznodziejów. Czy poważny, szanujący siebie i innych człowiek miałby czelność wypowiadać się w temacie na podstawie tego typu "wiedzy"?

Oczywiście obowiązkowo musiał się pojawić wątek z dziedziny podpępkowej w postaci apelu do buntu wobec ograniczeń wynikających z przykazań Bożych. No cóż, znowu widać, do czego zmierza to grono i jaką drogą. Wykazując wręcz haniebną ignorancję w temacie oraz popisując się brakiem elementarnego logicznego myślenia, Nowak apeluje właściwie i ostatecznie do "myślenia" okolicą poniżej pasa i do tego sprowadza się całe to widowisko. 

Podsumowanie jest właściwie zbędne. Wnioski może łatwo każdy sam wysnuć. Tak więc, cytując klasyków: kropka :-)

47 komentarzy:

  1. Szczęść Boże,

    dziękuję Księdzu za kolejny drogocenny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bóg zapłać za tak solidne "wyjaśnienie" szanownego Pana ateisty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można odnieść wrażenie, że nie podobał się księdzu występ księdza Banki. Niemniej dla obrony, chciałbym zwrócić uwagę, że było to wystąpienie na żywo pod pewnymi regułami i nie zawsze da się zareagować. No i jak ksiądz wykazał rozmówca stosował nieraz nieczyste chwyty, co przygnał sam ksiądz Bańka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czcigodny Xięże, pięknie rozłożone. A odnośnie x. Bańki, tu jest przykład tego, co miałam na myśli, onegdaj stawiając pytanie o cel jego aktywności. Xiądz napisał, że promocja bractwa, ja uważam odwrotnie. Nie twierdzę, że świadomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesądzałbym. KS. Banka nawet jak popełnia błędy to chyba dobrą robotę robi. Jak ysmy mieli tylko takich księży i takie problemy w Kościele ..

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nie przesądzam. To człowiek młody i niedoświadczony (z mojej perspektywy). Zagadnienia przezeń roztrząsane nierzadko go przerastają. Bywa, że tezy, które wygłasza są nie do utrzymania przy ogromnej odpowiedzialności. To nie są dylematy z rodzaju wyboru obicia sofy w salonie.

      Usuń
  5. Muszę przyznać że czasami ci ateiści mącą mi w głowie ale czcigodny ksiądz leje miód na me serce tak ich bezlitośnie orając :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego warto z nimi rozmawiać i komentować, aby inni mogli się uczyć i dojrzewać i dzięki temu dostrzegać prawdę i ich zakapiorstwo.

      Usuń
    2. Dlatego warto z nimi rozmawiać i komentować, aby inni mogli się uczyć i dojrzewać i dzięki temu dostrzegać prawdę i ich zakapiorstwo.

      Usuń
  6. Chciałbym dopytać o ten fragment, którego ksiądz nie rozwinął: "Według Chrzana Jezus Chrystus ustanowił piekło, czy "nieskończoną karę za skończone przewinienia"".

    Moje pytanie nie dotyczy owej nieproporcjonalności kary i czynu, ale przyczyny sprawczej piekła. Mówiąc inaczej: kto stworzył piekło ? Obecnie uważa się, za JPII, że jest ono pewnym stanem duszy i psychiki, pewnym żelem grzesznika z powodu utraty nieba. U wielu świętych jest ono jednak przedstawione zdecydowanie jako miejsce z wieloma wymyślnymi metodami kaźni. Tak samo przedstawiane jest w Piśmie Św., a na pewno nie jako stan psychiczny.
    Moje pytanie więc brzmi: jaka jest przyczyna sprawcza piekła ? Łączy się z tym od razu pytanie: jaka jest przyczyna materialna piekła i jaka przyczyna formalna piekła? Przyczyna celowa wydaje się natomiast dość dobrze opisana w różnych tekstach .

    W gruncie rzeczy metody odpowiedzi wydają się dwie: 1. piekło jest subiektywnym stanem lub 2. jest realnym tj. stworzonym bytem.

    Pierwsza odpowiedź jest dobrym wyjściem z problemu, bo w ogóle odrzuca realność piekła, jako czegoś stworzonego i w ogóle kwestię tę odsuwa najdalej jak może od potencjalnego stwórcy piekła i konstruktora. Problemy zaczynają się przy drugiej odpowiedzi, bo wchodzi się tu w kwestię 4 przyczyn i o to, wydaje się, zahacza pan Chrzan - impactor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Katechizmu kard. Gasparriego

      587. Na czym polegają kary potępionych?
      Kary potępionych polegają na tym, że: nie mogą oni nigdy oglądać Boga;
      doznają najstraszliwszych mąk ognia piekielnego, który jest ogniem rzeczywistym, co pali a nie niszczy; doznają też potępieni mąk z powodu ciemności, wyrzutów sumienia i niewymownego smutku i rozpaczy, oraz z powodu towarzystwa szatanów i innych potępionych.

      586. Co będzie z potępionymi w piekle?
      W piekle, które Pismo św. nazywa także przepaścią lub gehenną, wieczne męki cierpią złe duchy, a razem z nimi ludzie potępieni, na samej tylko duszy przed sądem powszechnym, a na duszy i ciele po sądzie powszechnym.

      Z samego pisma choćby taki cytat. "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!

      Jakiego problemu? Nie ma żadnego problemu, z którego trzeba by wychodzić.
      Nawet gdyby piekło miało by być subiektywnym stanem duszy, to i tak Bóg, który jest stwórcą każdej duszy musiał tak stworzyć jej naturę żeby odczuwała ten subiektywny stan.

      Usuń
    2. Bardzo bym prosił o odpowiedź na pytanie tylko księdza, który prowadzi ten blog, jako znawcę tematu.

      Pytanie brzmiało: kto jest stwórcą piekła ?

      Następnie, jakie są przyczyny: materialna i formalna piekła ?

      Powyższe fragmenty z Katechizmu kard. Gasparriego nie mają w ogóle związku z tymi pytaniami.

      Usuń
    3. Stwórcą czegokolwiek może być tylko Bóg. Skoro piekło istnieje w ten czy inny sposób, to odpowiedź jest jasna. Cytaty z katechizmu oczywiście mają związek bo z nich wynika, że piekło nie jest tylko stanem duszy, tym bardziej sukiektywnym

      Usuń
    4. To jest pytanie z tezą. Czyli rodzaj pułapki. Otóż według teologii katolickiej piekło nie jest jakimś miejscem tortur stworzonym przez tyrana. To jest rodzaj rzeczywistości czasoprzestrzennej, która jest pewnym stanem. Oczywiście ten stan jest częścią porządku ekonomii zbawienia, mianowicie jako negatywna strona zbawienia w sensie odrzuconego zbawienia, czyli odrzucenia przez wolne stworzenia celu, do którego zostały stworzone.

      Usuń
    5. Jak by się ksiądz w takim razie odniósł do punktu 587 katechizmu kard Gasparriego:

      "Kary potępionych polegają na tym, że: (...) doznają najstraszliwszych mąk ognia piekielnego, który jest ogniem rzeczywistym, co pali a nie niszczy;"

      Jak należało by interpretować opisy piekła u takich świętych jak św. Teresa, czy św j. Bosco ? Podobnie, co z wizją piekła w Fatimie ? Np. K.Rahner uważa, że to jedynie wizja pedagogiczna, a nie realne przedstawienie prawdy o piekle.

      Następnie proszę o wytłumaczenie sensu fragmentu odpowiedzi: "To jest rodzaj rzeczywistości czasoprzestrzennej, która jest pewnym stanem" . Co to za nowomowa? W filozofii klasycznej odpowiadamy na pytania za pomocą identyfikacji 4 przyczyn. I na tym polega realne poznanie.

      Usuń
    6. Nie widzę sprzeczności.

      Nie wiem, co miałbym wytłumaczyć. Czego anonimowy nie rozumie?

      Jesteśmy w temacie teologicznym, nie filozoficznym. Pojęcia filozoficzne mogą i powinny pełnić rolę pomocniczą, nie ograniczającą.

      Usuń
    7. Tak, ale swoją drogą nie odpowiedział ksiądz na żadne moje pytanie. Pojęcia przyczyn są podstawowe w ogóle dla myślenia, więc tłumaczenie, że jest to temat teologiczny, a nie filozoficzny, nie jest trafne.

      Zadałem też pytanie, jak rozumieć opisy piekła np. w Fatimie i np. św. Teresy ?

      Usuń
    8. Należy je rozumieć zgodnie z ich rodzajem literackim.

      Usuń
  7. Szczególnie to twierdzenie, maniakalnie powtarzane, że ateizm nie jest postawą jest wyjątkowo zabawne. Mało tego, nawet nie ma wpływu na inne postawy ateisty.
    Religia to co innego, albo pochwala niewolnictwo, prześladowania zboczeńców czy nawet po prostu każda zbrodnia katolika liczy się na konto katolicyzmu, ale ateizm to broń Boże nie ma nic wspólnego z ludobójstwami dokonywanymi przez ateistów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wartościowy tekst. Bóg zapłać! Ateiści jak widać się na coś przydają bo dzięki tej debacie dużo ciekawych rzeczy z opracowania księdza można się dowiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tyle gadania i konstrukcji dialektycznych a chodzi tylko o to aby sobie pogrzeszyć i wmawiać że Boga nie ma i moralności nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem tego zdania. Po prostu są ludzie, którzy chcieliby bez żadnych konsekwencji łamać Boże Przykazania i dorabiają do tego wymyślne teorie.

      Usuń
  10. Szanowny Xięże, ale tu nasuwają się takie pytania:

    1. Co to znaczy, że coś jest przyczyną samego siebie?
    2. Dlaczego tylko Pełnia Wszelkiego Bytu może być swoją przyczyną? Jest to niezrozumiałe, co jest takiego w Pełni Wszelkiego Bytu, że może być sama swoją przyczyną, a nic innego już nie?
    3. Skoro Bóg jest Pełnią Wszelkiego Bytu, więc jest w Nim wszystko co jest i co może być, to dlaczego nie ma w Nim materii i ciała?

    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszne uwagi. To są oczywiście obszerne tematy. Postaram się odpowiedzieć najprościej.
      1. Oznacza, że nie ma przyczyny poza sobą, czyli że nie jest zależna bytowo od innego bytu.
      2. Ponieważ wszystkie byty oprócz pierwszej przyczyny są bytami zależnymi, to znaczy mają swoją przyczynę poza sobą.
      3. W pewnym sensie w Bogu jako Pełni Bytu jest także materia i ciało, mianowicie jako zamysł (idea we właściwym sensie), tak samo jak wszystkie stworzenia. Nie należy bowiem dzieła stworzenia rozumieć jako emanacji czyli wychodzenia gotowych stworzeń z "wnętrza" Boga.

      Usuń
    2. Przecież Pan Jezus jest i Bogiem i Człowiekiem i ma ciało z materii ? :)

      Usuń
    3. Jeszcze raz piszę, bo wysłałem to przypadkowo jako osobny komentarz, a nie jako odpowiedź:

      "Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Dopytam jednak:

      2. Chciałbym wniknąć głębiej w to pytanie. Co takiego jest w Pełni Bytu, że nie jest bytem zależnym, ale już inne byty muszą być zależne i wymagają swojej przyczyny?

      3. Jak Xiądz tutaj definiuje "ideę"? I czy Bóg jest po prostu "ideą" wszystkiego, rozumianą jako pojęcie umysłu?"

      Usuń
  11. Dziękuję za tak szybką odpowiedź. Dopytam jednak:

    2. Chciałbym wniknąć głębiej w to pytanie. Co takiego jest w Pełni Bytu, że nie jest bytem zależnym, ale już inne byty muszą być zależne i wymagają swojej przyczyny?

    3. Jak Xiądz tutaj definiuje "ideę"? I czy Bóg jest po prostu "ideą" wszystkiego, rozumianą jako pojęcie umysłu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2. Sprawa jest dość prosta. Otóż poznanie racjonalne polega na pytaniu o przyczynę bytów doświadczalnych, na poziomie zarówno doświadczalnym, jak też - na wyższym - poziomie metafizycznym. Poznajemy ich zmienność czyli ruch, więc musimy pytać o przyczynę tego ruchu, czyli o byt, od którego ten ruch zależy. Zasadnie pytamy także o przyczynę wszystkich bytów doświadczalnych - w ich łańcuchu przyczynowo-skutkowym - wraz z ich byciem w ruchu. Jedynym wyjaśnieniem jest przyczyna pierwsza, która jest tego rodzaju, że nie zależy od żadnej przyczyny poza sobą, bo gdyby zależała bytowo, to nie mogła by być pierwszą przyczyną.
      3. Jak już napisałem, rozumiem ideę jako zamysł Boga czyli akt "umysłu" Bożego, który jest zarazem stwórczy. Bóg nie jest ideą wszystkiego, lecz podmiotem ideij wszystkich bytów.

      Usuń
  12. Po pierwsze: gdzie katechizm jest wyznacznikiem do poznawania rzeczywistości?
    Po drugie: Skoro ateizm jest wierzeniem, to czy wszystko jest wierzeniem? Mamy pewne założenia a priori, że dajemy pojęcia, definicje i wyznaczamy wartość tego co nas otacza. Jeśli to wszystko jest zgodne z boskim planem to tym bardziej podlega też planom szatana
    Po trzecie: od kiedy ateizm jest sektą? Sekta jak rozumiem jest to ugrupowanie religijne. Ja jestem areligijny
    Po czwarte: jeśli racjonalną postawą jest umierać za wiarę chrześcijańską to wyjaśnijcie mi słynne "Allah akbar!"
    Po piąte: skoro wiarę katolicką można przyjąć obecnymi zmysłami to jak ja jestem ateistą to jest to zgodne z boskim planem, bo skoro boska asystencja jest perfekcyjna w działaniu i "Królestwo Boże ma zejść na Ziemię" to i tak wszyscy zostaniemy zbawieni, piekło tu definiuję jako ciągłą reinkarnację na Ziemi "wiecznego cierpienia"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Chodzi o to, że mówiąc o katolicyźmie należy się oprzeć przynajmniej na katechiźmie.
      2. Nie wszystko jest wierzeniem.
      3. Do istotnych znamion sekty nie należy religijność, lecz brak samodzielnego myślenia i podleganie naciskowi grupy bądź jej guru.
      4. Krzyczący "Ałłahu akbar" nie umierają za swoją wiarę, lecz mordują dla niej, a umierają przy okazji i to dla fałszywej obietnicy raju.
      5. Nie rozumiem tego pytania.

      Usuń
    2. Punkt 5 to raczej oświadczenie, a nie pytanie.

      Usuń
  13. Czcigodny Xięże, pytanie ad 3:
    a. Czy wobec tego należy może rozumieć "stwórczy umysł Boży" jako, dosłownie: pełnię i zasadę bytu, Boga, którego doskonałość zakłada bezwzględny brak jakiejkolwiek złożoności?
    b. Czy też ów "stwórczy umysł Boży" należy rozumieć jako działanie, nieskończony akt niezmiennej woli, będący w tym wypadku, jeśli się nie mylę, przypadłością bytu?
    c. I, czy założenie, że Bóg jest ideą wszystkiego, prowadzi do immanentyzmu i w rezultacie panteizmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście należy rozumieć umysł Boży jako akt intelektu i woli. Oczywiście mając na uwadze, że są to wyrażenia jedynie analogiczne.
      ad c. To jest zbyt mało określone, ale na pewno przynajmniej błędne.

      Usuń
  14. Czcigodny Księże Doktorze, jestem pod wrażeniem ilością i poziomem treści prezentowanch na Księdza blogu. Również pytania są interesujące, szczególnie pod tym wątkiem. Myślę, że warto byłoby pomyśleć o zebraniu wielu tych arcyważnych zagadnień (również tych w licznych komentarzach) w opracowanie książkowe. Niech Pan Bóg Księdzu błogosławi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bóg zapłać. Pomyślę o tym.

      Usuń
    2. Fajny pomysł. Ja bym książkę napewno nabył :)

      Usuń
    3. Ja też bym kupiła książkę. Proszę to przemyśleć. Z Panem Bogiem!

      Usuń
  15. Czy więc biblijny potop był wydarzeniem historycznym? I objął całą Ziemię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno był wydarzeniem historycznym w znaczeniu podstawy dla opowiadania w Księdze Rodzaju. Zresztą także źródła pozabiblijne mówią o wielkim potopie. Dla historyczności opowiadania z Księgi Rodzaju wystarczy, że jest ono oparte na ówczesnych źródłach. Szczegóły - jak np. faktyczny zasięg - nie są istotne. Istotna jest treść teologiczna.

      Usuń
    2. Nie ma naukowych przeciwwskazań, aby potop był ogólnoplanetarny. Biorąc pod uwagę, że świat zbudowany jest ze Słowa, jak stwierdza Księga Rodzaju, to wszystko jest możliwe, wystarczy bowiem zmienić Słowo i wszystko się stanie wedle tego Słowa.

      Usuń
  16. Czyli Potop nie musiał objąć całej Ziemi?
    Czy zebranie wszystkich gatunków zwierząt do Arki również było faktem historycznym?
    Czy wieża Babel i pomieszanie języków po jej budowie to również fakt historyczny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę naukowego powodu, aby te trzy fakty nie były historyczne.

      Usuń
  17. Bóg zapłać. Bardzo potrzebujemy księdza.
    Ksiądz dr Dariusz, abp. Jan Paweł Lenga, ks. prof. Tadeusz Guz, ks. prof Stanisław Koczwara, księża z Bractwa św. Piusa X, ks.Łukasz Kadziński, oraz wszyscy inni wierni Panu Bogu kapłani, to nasze skarby narodowe.

    OdpowiedzUsuń
  18. "islam niszczy biblioteki i pomniki kultury, podczas gdy chrześcijaństwo gromadzi i zachowuje."
    Proszę Xiędza, rozumiem i popieram traktowanie Islamu jako pogańskiej i bluźnierczej religii, ale przecież Arabowie tłumaczyli teksty greckie. Wikipedia chociażby podaje:
    "Za kalifatu Al-Mansura (754-774) zapoczątkowano szeroką akcję tłumaczenia dzieł greckich na język arabski. Znalazły one poparcie u Al-Mamuna (813-833), założyciela bagdadzkiej szkoły tłumaczy Bajt ul-Hikma (arab. dom mądrości)." Źródło:https://pl.wikipedia.org/wiki/Filozofia_%C5%9Bwiata_islamu#Przek%C5%82ady_tekst%C3%B3w_greckich_i_syryjskich

    Nieco później w tym samym artykule na Wikipedii można przeczytać:
    "Innym znanym tłumaczem był Costa ben Luka (Kuszta ibn Luka, zm. 923), arabski lekarz, tłumacz Arystotelesa, Plutarcha, Euklidesa i Herona z Aleksandrii, a także autor dzieła znanemu Zachodowi od XII wieku pod tytułem De differentia spiritus et animae, w którym usiłował wytłumaczyć pochodzenie duszy za pomocą fizjologii."
    Tak więc nieco nie fair jest przypisywanie całemu Islamowi takiego podejścia (czynili tak pewnie tylko Ci radykalniejsi). Nie wspominając już o cyfrach arabskich, które wyparły rzymskie.
    Z Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę proszę Xiędza? Nie ma pojęcia materii w fizyce? A to? https://pl.wikipedia.org/wiki/Materia_(fizyka)#Cztery_definicje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czym innym jest pojęcie, a czym innym definicja. Czym innym jest też definicja robocza, a czym innym ogólnie przyjęta, naukowa definicja. Podane w artykule "definicje" nie są definicjami przyrodniczonaukowymi, lecz jedynie opisami stosowanych pojęć. Główne ich słowo "wszystko" wskazuje na ich charakter bardziej światopoglądowy niż naukowy, gdyż opiera się na założeniach, których nie można udowodnić przyrodniczo. Przyrodniczo nie można udowodnić, że nie istnieje byt niematerialny, który ma niezerową energię.

      Usuń