Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

X. G. Strzelczyk o Bogu czyli marxistowsko-miłosierdzistowska apostazja w natarciu


O niektórych wypowiedziach x. Grzegorza Strzelczyka, który jest jedną z gwiazd kręgów skrajnie modernistycznych, było mi już dane wypowiedzieć się (tutaj i tutaj i tutaj). Niestety ponownie trafiłem na kolejne oszustwo tego człowieka, co zresztą już nawet nie zaskakuje. Chodzi o następującą wypowiedź:


To jest istotny fragment szerszej wypowiedzi, gdzie on przemianę w rozumieniu relacji między miłosierdziem a sprawiedliwością - konkretnie obecne stawianie miłosierdzia ponad sprawiedliwością, czego punktem kulminacyjnym mają być "objawienia" s. Faustyny (czyli oszustwo x. Sopoćkowe) - sprowadza do dwóch przyczyn:
- przemiany społeczne oraz zmiana sytuacji Kościoła w świecie po rewolucji francuskiej
- studiowanie Pisma św. i Ojców Kościoła. 

Ten pierwszy wątek jest tak prymitywny i absurdalny, tudzież wyraźnie śmierdzący marxizmem, że go nawet nie trzeba obalać. To jest urojenie, którego jedyną podstawą jest mentalność marxistowska, według której stosunki społeczne determinują ideologię, a do ideologii w znaczeniu marxistowskim x. Strzelczyk widocznie sprowadza teologię. 

Drugi wątek wymaga oczywiście sprawdzenia w źródłach, zwłaszcza w źródle podanym przez x. Strzelczyka, którym jest list papieża św. Leona Wielkiego do biskupa Konstantynopola Flaviana tzw. Tomus ad Flavianum (źródło tutaj). Oto istotne dla kwestii fragmenty tegoż pisma, zresztą dość krótkiego, choć bardzo treściwego:


Istotne zdanie brzmi w tłumaczeniu dokładnym roboczym:

"Przybrał postać sługi bez brudu grzechu, powiększając to, co ludzkie, nie umniejszając tego, co boskie: ponieważ owo ogołocenie, przez które to, co niewidzialne, przedstawiło się jako widzialne, a Stwórca i Pan wszystkich rzeczy chciał być jednym dla śmiertelnych, stał się skłonieniem zmiłowania, nie brakiem mocy. Tak to ten, który pozostając w postaci Boga uczynił człowieka, ten sam w postaci sługi stał się człowiekiem. Utrzymuje bowiem bez pomniejszenia swoją właściwość przez obydwie natury: i tak jak nie niszczy postaci sługi postacią Boga, tak też postaci Boga nie pomniejszył postacią sługi. Albowiem, ponieważ diabeł chełpił się, że człowiek zwiedziony jego oszustwem pozbawiony został Bożych darów, oraz że poddany został surowemu wyrokowi śmierci, pozbawiony daru nieśmiertelności, i że w swoich nieszczęściach znalazł sobie jakąś pociechę z towarzyszenia grzesznika; i że Bóg także, z racji domagającej się sprawiedliwości, zmienił własne postanowienie względem człowieka, którego stworzył w takiej godności; trzeba było zarządzenia tajemnego planu, aby niezmienny Bóg, którego wola nie może być pozbawiona dobroci, spełnił pierwsze postanowienie Swojej łaskawości wobec nas poprzez tajemnicę bardziej ukrytą, i żeby człowiek, który przez podstępność diabelskiej niegodziwości został wprowadzony w winę przeciw woli Boga, nie zginął."

Zapewne do tego fragmentu odnosi się wypowiedź x. Strzelczyka. Jak widać, nie ma on wiele wspólnego z tym, co twierdzi Strzelczyk. Otóż według św. Leona, jak wyraźnie mówi, to nie szatan domagał się sprawiedliwości względem człowieka, czyli ukarania go za grzech, lecz ukaranie za grzech wynikało z Bożej sprawiedliwości, która w żaden sposób nie jest pomniejszona przez Wcielenie Syna Bożego czyli dzieło zbawienia. To Wcielenie jest "tajemnicą bardziej ukrytą", a nie miłosierdzie. Wcielenie jest "uratowaniem" pierwotnego przeznaczenia człowieka do udziału w chwale Bożej, do jest oczywiście dziełem dobroci Bożej. Innymi słowy: diabeł w swej chytrości myślał, że Pan Bóg pozostawi człowieka w stanie grzechu, do którego on go zwiódł. Nie wziął przy tym pod uwagę, że zarówno miłosierdzie jak też sprawiedliwość wobec człowieka domaga się także wskazania mu drogi wyjścia z grzechu, do którego doprowadził człowieka szatan. Tak więc również Wcielenie - czyli dzieło Zbawienia - jest dziełem zarówno miłosierdzia jak też sprawiedliwości. Nie ma więcej ŻADNEJ sprzeczności ani nawet rywalizacji między Bożą sprawiedliwością a Bożym miłosierdziem, wbrew temu, co twierdzi fałszywa ideologia faustyno-sopoćkizmu i wraz z nią x. Strzelczyk. 

Idźmy dalej:


Tutaj św. Leon mówi wyraźnie, że miłosierdzie nie oznacza zmiany w Bogu. 


Tutaj mówi jasno, że Syn Boży ma Bóstwo wspólne z Ojcem, co wyraźnie przeciw koronce s. Faustyny. 


Tutaj św. Leon mówi wyraźnie, że miłosierdzie dotyczy wyłącznie tych, którzy się poprawiają i nawracają, nie jest więc bezwarunkowe jak to jest w fałszywej ideologii Faustyno-Sopoćkowej. 

Widzimy więc, jak poważna jest sprawa. Nie dziwi więc, że wyznawcy faustyno-sopoćkizmu zaczynają jakoś reagować na poważne zarzuty, aczkolwiek czynią to w sposób niekompetentny, nierzetelny i zakłamany. Prawda jednak z całą pewnością zwycięży. 

13 komentarzy:

  1. Bredzi, że kult N Serca PJ ma to samo przesłanie co faustynowy miłosierdzizm. Sugeruje że w katolicyzmie wierzono w Ojca który cieszy się z cierpienia Syna i po to ma być ten miłosierdzizm żeby naprostować to tyranstwo, że Osoby Trójcy były przedstawiane jako tako dogadane, i że Faustyna naprawia te błędy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprawdzie grzeszących powściąga sprawiedliwość, ale nawróconych miłosierdzie nie odrzuca. Dopiero bowiem wtedy obrona prawdziwej wiary jest naprawdę pożyteczna, gdy błędne mniemania zostają potępione przez swoich zwolenników.


    Tłumaczenie listu papieża św Leona I do Flawiana,
    biskupa Konstantynopola, o Eutychesie

    https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/sobory/dokumenty1soborow_07.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, ale dręczy mnie pytanie...co jest warte "O naśladowaniu Chrystusa - Tomasz à Kempis"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, podłączam się do pytania, bo nawet na kazaniach się słyszy: "Pan Jezus do Tomasza a Kempis powiedział ... "
      To dziełko dla mnie jest w niektórych przypadkach odbierane jako pałka do zdzielenia po głowie świeckich katolików, którzy w mniemaniu co niektórych interesują się życiem społeczno-politycznym, a mają przecież być "uduchowieni"... żeby za dużo nie powiedzieć itd itp...

      Usuń
    2. Przyłączam się do pytania dotyczącego "O naśladowaniu..."

      Usuń
    3. teologkatolicki4 maja 2025 22:35

      To jest dzieło literackie, pochodzące z pewnego nurtu duchowości chrześcijańskiej. Ma swoje walory i nie zawiera żadnych błędów co do prawd wiary i obyczajów.

      Usuń
    4. Co w przypadkach kiedy tekst jest wolny od błędów, ale na kazaniach jest traktowany jako narzędzie pacyfikacji osób nie znających nauczania KK w sprawach społecznych?

      Używanie upokarniających tekstów w przełożeniu na kolektywizm - że nie można krytykować, że trzeba milczeć, że jak się podnosi ważne kwestie to jest pycha i chwalenie się wiedzą, że jedyne co można robić to się modlić, że wszystkich trzeba uważać za mądrzejszych od siebie itd...

      Czysta destrukcja moim zdaniem to używanie ascetycznych tekstów nie personalnie, ale w przełożeniu na ogół.

      ik

      Usuń
    5. opat jan z vercelli6 maja 2025 10:24

      "O naśladowaniu" to dzieło przeznaczone w pierwszej kolejności dla zakonników (co widać po samej treści książki). Świeccy w czasie lektury muszą o tym pamiętać. Nie wszystko z tej książki możemy dosłownie wcielić w życie (porady o porzuceniu świata, nieinteresowaniu się rzeczami zewnętrznymi itp.). Nie umniejsza to jednak wartości tej książki, bo możemy przecież wiele wartościowych rzeczy wziąć z "O naśladowaniu". Myślę, że też możliwe jest przyjęcie ducha tych zakonnych porad. Trzeba tylko pamiętać, że gdy autor pisze np. o posłuszeństwie wobec przełożonego to ma na myśli przełożonego zakonnego i udzielane przez autora wskazówki niekoniecznie będą przystawać do relacji z naszym przełożonym, którym będzie np. kierownik zmiany w zakładzie pracy.

      Ciekawostka: najstarsza kopia (pierwopisu autorskiego nie mamy) "O naśladowaniu" jest datowana między rokiem 1280 a 1330. Nawet jeśli przyjąć koniec tego przedziału, to jest to 50 lat przed narodzinami Tomasza a Kempis, który tym samym nie może być autorem książki. Przyjmuje się, że autorem jest niejaki opat Jan - benedyktyn z Vercelli we Włoszech. Dzieło wywodzi się więc z tradycji monastycznej-benedyktyńskiej, a nie późniejszej o wiek tradycji devotio moderna. Myślę, że to też może nieco zmienić odbiór dzieła.

      Usuń
    6. Tak, o tym siostra Borkowska mówiła:
      https://cspb.pl/kto-jest-autorem-o-nasladowaniu-chrystusa/

      też w tej serii:
      https://www.youtube.com/watch?v=7IQb6rWTUeA&list=PLEaJKW-xQy2CvHRMocRcuVM2iKcmDe7tb

      Mnie ciągle zastanawia metodologia:
      - że osoba przełożona, i co się z tym przypuszczalnie wiąże - mająca pewien immunitet, słusznie udziela wskazówek osobom także na pewien sposób uprzywilejowanym specyficzną sytuacją bytową ułożyła tekst, który przez kolejne wieki bezwzględnie nakładany jest na totalnie odmienne warunki życia osób świeckich jako "Słowo Boże" płynące z ust Pana Jezusa.

      Niektórzy twierdzą, że asceza z "Naśladowania" może być przełożona na oddanie życia w zakresie politycznym:

      "Życie Witolda Pileckiego pokazało, że asceza i ćwiczenia duchowe, które proponuje O naśladowaniu Chrystusa nie są z istoty antypolityczne. Poświecenie dla wspólnoty politycznej i poświęcenie dla Boga posiadają strukturalnie podobieństwa. I jedno i drugie wymaga czasem odrzucenia doczesności, wymaga prowadzenia walki wewnętrznej, wyrzeczenia się tego, co Tomasz à Kempis nazywał naturą. W innym świetle przedstawia się również postulat oddalenia się od bliskich. Rotmistrz Pilecki powracając po wojnie do Polski naraził żonę i dzieci na utratę męża i ojca. Złapany przez UB opuścił swoją rodzinę, by służyć ojczyźnie. (...)
      Pilecki pokazał, że asceza umożliwia dotknięcia samego jądra polityczności."

      cytat z
      https://teologiapolityczna.pl/asceza-pileckiego

      Mówi się, że nie ważne kto powiedział, ale co powiedział.
      Ok, a ja twierdzę, że też ważne jest do kogo się mówi i w jakim kontekście.

      ik

      Usuń
  4. Faktem jest że nie można złożyć w ofierze bóstwa. Jednak jeśli chodzi o wątek ofiarowania Bóstwa w koronce należy uwzględnić, że:
    Po pierwsze. Chodzi o całą osobę Jezusa. W teologii mówimy, że ofiara Chrystusa na krzyżu to ofiara całej osoby Jezusa — który jest Bogiem i człowiekiem.
    Gdy św. Faustyna pisze „Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo” — nie oddziela tych rzeczy, ale podkreśla, że ofiarujemy Ojcu całego Jezusa Chrystusa. Po drugie: Bóstwo jest częścią Jego osoby. Nie znaczy to, że Bóstwo Jezusa jest „oddawane” lub „poświęcane”, jak coś zewnętrznego. To raczej uznanie, że to nie zwykły człowiek umarł za nas, ale Bóg-Człowiek — i dlatego Jego ofiara ma nieskończoną wartość. Po trzecie jest to teologia duchowości, nie ontologii. Koronka nie jest traktatem dogmatycznym — to modlitwa mistyczna, wyrażająca pełne zawierzenie Bożemu Miłosierdziu.
    Nie oznacza, że Bóstwo Jezusa zostało „złożone w ofierze” jako oddzielny składnik — tylko że ofiarujemy Ojcu całe dzieło Chrystusa: Jego wcielenie, życie, mękę i boską naturę zjednoczoną z ludzką w jednej osobie.
    Myślę, że dla teologów odpowiedzią może być totaliter aliter! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki4 maja 2025 22:30

      Proszę nie bredzić i najpierw przeczytać to, co jest napisane na blogu w temacie.
      1. W koronce nie ma mowy o ofiarowaniu osoby, lecz ciała, krwi, duszy (= człowieczeństwa) i bóstwa.
      2. W kwestii ofiarowania konieczne jest odróżnienie między Człowieczeństwem a Bóstwem Jezusa Chrystusa, ponieważ nie można ofiarować Bóstwa.
      3. Kluczowa jest kwestia, co Jezus Chrystus ofiarował na krzyżu: z całą pewnością swoje Człowieczeństwo, ponieważ tylko ono jest śmiertelne, a nie Bóstwo.
      4. Zdrowa katolicka teologia duchowości nigdy nie gardzi dogmatyką katolicką. Także Pan Jezus z całą pewnością nie gardzi dogmatami katolickimi, a czyni to "koroneczka", wobec czego nie może ona pochodzić od Pana Jezusa.
      5. Anonimowy sam sobie zaprzecza, co świadczy o zupełnym zaćmieniu umysłowym: najpierw twierdzi słusznie, że nie można złożyć w ofierze Bóstwa, a na koniec twierdzi, że można ofiarować Boską naturę Jezusa Chrystusa czyli Bóstwo. Takie to są owoce hardcorowego wojtylianizmu - totalne odmóżdżenie.

      Usuń
    2. Co to ma być za rozróżnienie na teologię duchowości i teologię ontologii?
      I co to ma niby znaczyć, że modlitwa "mistyczna" nie musi być spójna z teologią?

      W skrócie autor na koniec napisał:
      "Nie oznacza, że Bóstwo Jezusa zostało „złożone w ofierze” (...) tylko że ofiarujemy (...) i boską naturę"

      Aha. Jasne.
      Autorze czy Ty rozumiesz co napisałeś?
      Czy uważasz, że nie trzeba tego rozumieć, bo to jest "mistyka"?

      Podsumowując w modernizmie powszechna jest pogarda do logiki, do rozumu, do definicji, a przede wszystkim do dogmatów.

      Usuń
    3. Tu jest argument przeciw monofizytyzmowi. Gdyby Boska i ludzka natura Jezusa nie były odrębne to nie dałoby się oddzielić ofiary Chrystusa jako człowieka od Jego natury Boskiej. Zachodziłaby w takim razie logiczna sprzeczność i monofizytyzm głosiłby albo subordynacjonizm (brak współistotności) albo zaprzeczenie trynitaryzmu (raczej coś w stylu tryteizmu, bo Jezus ma wspólną naturę Boską z Bogiem Ojcem i ofiarowanie bóstwa byłoby czymś sprzecznym więc pochodziłoby to pod arianizm, chyba że monofizyci uznaliby całą Trójcę Świętą za jedną osobę Boską, co też jest herezją).

      Usuń