Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak należy ocenić rzekome objawienia x. Guido Bortoluzzi?

 


Pojawiły się po polsku - zarówno w internecie jak też w wersji drukowanej - publikacje rzekomych objawień danych włoskiemu xiędzu o nazwisku Guido Bortoluzzi (1907-1991). Istnieje też wielojęzyczna strona internetowa propagująca owe rzekome objawienia, które dotyczą nowej, a mającej godzić wiarę i naukę interpretacji pierwszych rozdziałów biblijnej Księgi Rodzaju. Główną osobą zajmującą się tą propagandą jest w międzyczasie starsza kobieta o nazwisku Renza Giacobbi. W internecie można znaleźć jej wystąpienia. Wygląda na to, że udało jej się rozkręcić spory interes, aczkolwiek zapewne nie działa sama, a jest - według własnych informacyj - spadkobierczynią pism i całej spuścizny owego xiędza. Doprowadziła ona do wydania rękopisów x. Bortoluzzi, opatrując je wstępami i komentarzami. 

Ponieważ wskazano mi na te publikacje, wypowiadam się z duszpastersko-teologicznego obowiązku. Zapoznawszy się  z kilkoma wystąpieniami pani Giacobbi dostępnymi w internecie oraz z jej wstępami do publikacji wywodów x. Bortoluzzi, tudzież przeglądnąwszy te wywody, muszę stwierdzić, że wszystko wskazuje na oszustwo czy to ludzkie, czy szatańskie, czy też na połączenie obydwu, aczkolwiek więcej wskazuje na wymysły i ambicje czysto ludzkie. Tym samym zbędne jest szczegółowe analizowanie samych wywodów x. Bortoluzzi w kwestii interpretacji biblijnej Księgi Rodzaju. Jako kapłan był on proboszczem małych wiejskich parafij i nie przeszedł żadnych studiów teologicznych oprócz seminaryjnych. Mógł być więc jedynie samoukiem. Według zarysu biografii autorstwa p. Giacobbi, gromadził książki i chyba je też czytał, aczkolwiek wyboru dokonywał specyficznie, skoro np. twórcę psychonanalizy S. Freud'a nazywa "naukowcem", zaś sama p. Giacobbi w swojej prezentacji książki wskazuje na związek z poglądami (nie)słynnego jezuity P, Teilhard'a de Chardin, który był właściwie apostatą i upadłym zakonnikiem (żył w podejrzanej relacji z kobietą). Nietrudno więc dostrzec po pierwsze brak kompetencji naukowej, zwłaszcza teologicznej, która jest kluczowa w tej sprawie. 

Drugim kluczowym faktem jest mniemanie, jakoby podawana przez x. Bortoluzzi i p. Giacobbi nowatorska interpretacja Księgi Rodzaju pochodziła z objawienia prywatnego danego temuż kapłanowi, czyli miała charakter nadprzyrodzony. To twierdzenie jest nie tylko groteskowe i zwodnicze, lecz jako takie  stanowi dowód przeciw nadprzyrodzoności, skoro jest to samozwańcze orzeczenie, a nie orzeczenie kompetentnej władzy kościelnej. Zresztą wobec takiej a nie innej treści owych rzekomych objawień pozytywne orzeczenie Kościoła jest niemożliwe. Widocznie dlatego właśnie p. Giacobbi wzięła sprawę w swoje ręce i konsekwentnie działa wbrew zasadom Kościoła, publikując po całym świecie rzekome objawienia, które nie tylko nie są uznane przez Kościół, lecz z powodu ewidentnych, aczkolwiek sprytnie podanych bzdur nie mogą być nigdy uznane. Oto kilka przykładów (źródło tutaj - są to obszerne fragmenty książki rzekomych objawień w formacie pdf, za wydanie drukowane trzeba oczywiście zapłacić):

W swoim wstępie p. Giacobbi pisze o celu rzekomych objawień, jakim jest przezwyciężenie konfliktu między ewolucjonizmem i kreacjonizmem:  


Metoda x. Bortoluzzi'ego (albowiem to są z całą pewnością jego wymysły, a nie żadne objawienia pochodzące od Boga) polega na usiłowaniu pogodzenia ewolucjonizmu z treścią Pisma św., dokonując interpretacji tego ostatniego na własny sposób, nie oparty na żadnych źródłach teologicznych - ani patrystycznych, ani magisterialnych, ani exegetycznych. Innymi słowy: jedyną podstawą słuszności tej "nowej wiedzy" jest jej rzekome pochodzenie od Boga, czyli nadprzyrodzony charakter. Tym samym p. Giacobbi stawia wywody x. Bortoluzzi'ego na pozycji zupełnie wyjątkowej, a nawet gatunkowo wyższej od całego dorobku teologicznego Kościoła, począwszy od Ojców Kościoła, poprzez Doktorów Kościoła, aż po exegetów współczesnych i dokumenty Magisterium. 


Tutaj p. Giacobbi myli tchnienie duchem czyli danie życia duszy, z udzieleniem Ducha Świętego w znaczeniu nadprzyrodzonym. Owszem, pierwsi rodzice byli obdarzeni łaską uświęcającą, którą następnie utracili przez grzech pierworodny. Jednak czym innym jest życie naturalne, które polega na obecności duszy w ciele, a czym innym udzielenie Ducha Świętego w znaczeniu nadprzyrodzonego dziecięctwa Bożego. Pomieszanie tych porządków jest typowe dla fałszywej teologii modernistów, a polega na cichej negacji porządku nadprzyrodzonego przez sprowadzenie go do porządku naturalnego. W tym wypadku p. Giacobbi utożsamia udzielenie "tchnienia życia" materii, która staje się przez to człowiekiem w porządku naturalnym, z udzieleniem Ducha Świętego, czyli daru nadprzyrodzonego.  

W biografii x. Bortoluzzi czytamy: 


Nie wiem, czy p. Giacobbi zdaje sobie sprawę z tego, że poświadczyła tutaj kłamstwo popełnione przez alumna seminarium, mianowicie przez podanie fałszywego powodu nie przyłączenia się do franciszkanów. Byłoby to niemoralne już w przypadku normalnego alumna, a cóż dopiero u kogoś, kto już wtedy był rzekomo obdarzony darem przewidywania przyszłości. Kłamstwo wszelkiego rodzaju pochodzi od szatana i nie da się tego pogodzić z działaniem Ducha Świętego i Jego szczególnymi darami. 

Dalej p. Giacobbi opowiada, iż późniejszy święty don Calabria rzekomo przepowiedział przyszłemu x. Guido już jako alumnowi wyjątkową misję w wyjaśnianiu Księgi Rodzaju. Ale nie tylko on, gdyż także ojciec duchowny miał rzekomo dar przewidywania przyszłości:


Wkrótce miała nastąpić następna, trzecie przepowiednia tego rodzaju:


No cóż. Takie nagromadzenie przepowiedni w jednym miejscu i wokół jednej osoby jest na pewno wyjątkowe. Problem w tym, że oprócz pisania p. Giacobbi nie ma żadnych innych świadectw co do tego, iż miały one rzeczywiście miejsce. 

Następujący fragment jest szczególnie znamienny:


Po pierwsze, niezgodne zarówno z prawem jak też ze zwyczajem kościelnym jest urlopowanie kapłana dla opieki nad matką, zwłaszcza gdy kapłan nie jest jedynym dzieckiem. Owszem, nierzadko zdarza się, że kapłan przyjmuje do siebie rodzica, gdy konieczna jest opieka. Ale czymś zupełnie innym jest porzucenie posługi duszpasterskiej z powodów rodzinnych. Tak wię albo x. Bortoluzzi postąpił wbrew zasadom Kościoła, albo podanie powodu dwuletniego urlopu jest kłamstwem. 

Z całą pewnością kłamstwem jest pisanie, jakoby o. Pio krzyczał do kogoś przerywając celebrację Mszy św. Otóż rubryki mszalne surowo zabraniają celebransowi jakiekolwiek oderwanie się od słów i czynności przepisanych w mszale. Gdyby o. Pio dopuścił się czegoś takiego - a nic na to nie wskazuje, a wręcz przeciwnie wszystko wiadome o celebracjach o. Pio przeczy opowiadaniu p. Giacobbi - to by popełnił grzech śmiertelny i nie byłby święty. Żaden normalny i poważnie traktujący Mszę św. kapłan nie przerywa celebracji dla takiego powodu i w taki sposób. Tak więc p. Giacobbi znowu pisze brednie i to bezczelnie godzące w świętość o. Pio. 

Jednak nie można jej odmówić pewnej szczerości. Gdy mówi o pismach o. Bortoluzzi, zauważa:


Tym samym przyznaje się do podstępu i to zaplanowanego widocznie już przez samego autora. Wygląda więc na to, że wprawdzie sam x. Bortoluzzi nie miał odwagi opublikować swoich "objawień" za życia, by nie narazić się na kary kościelne i krytykę teologiczną. Dlatego wolał powierzyć to osobie świeckiej do zrealizowania po jego śmierci. Zlekceważył przy tym jednak, że także osobie świeckiej nie wolno publikować rzekomych objawień prywatnych bez zezwolenia władz kościelnych. Jeśli faktycznie zlecił to p. Giacobbi (a osobiście nie uważam tego za pewne, a to z powodu ewidentnego zakłamania tej osoby), to nakłonił ją do nieposłuszeństwa odwiecznym zasadom Kościoła i tym samym do życia w grzechu ciężkim. 

Niemniej ciekawy jest wstęp samego x. Bortoluzzi do jego "dzieła". Słusznie odnosi się do zarzutów co do charakteru jego rzekomych "objawień". Pomija jednak większość możliwych zarzutów, mianowicie możliwość wymysłów, czyli oszustwa, oraz mamienia szatańskiego: 


Warto zwrócić uwagę na jakby porównanie siebie do Mojżesza, co jest dość groteskowe. Prawo Mojżeszowe należy bowiem do Pisma św. natchnionego przez Ducha Świętego. Jeśli x. Bortoluzzi swoim wywodom przypisuje porównywalną rangę, to albo nie zna (co po przebyciu choćby studiów seminaryjnych powinno być wykluczone) podstawowej różnicy między Objawieniem publicznym a objawieniami prywatnymi, albo tę różnicę neguje, co jest już herezją. 

Następny fragment świadczy o tym, że x. Bortoluzzi zna katolickie rozumienie tzw. objawień prywatnych:


Widać tutaj wyraźnie wypaczone, modernistyczne poglądy x. Bortoluzzi'ego. Mówi bowiem jedynie o zgodności z "danymi biblijnymi", "danymi nauki" i z "prawidłowym rozumowaniem". Gdzie się podziała Tradycja Kościoła, cały dorobek Ojców i Doktorów Kościoła oraz dokumenty Magisterium? No cóż, tutaj już na wstępie autor się pięknie zdemaskował: ani nie myśli, ani nie stosuje metody kapłana i tym samym teologa katolickiego, lecz postępuje - o zgrozo - jak autor protestancki i heretyk modernistyczny. 

Tej diagnozy dopełnia w tym miejscu sugerowanie, jakoby żydzi i muzułmanie byli na równi z katolikami adresatami przemawiania przez Boga. To już jest przejaw myślenia typowego nie tylko dla ignoranta teologicznego, lecz wręcz dla apostaty. 

Na koniec zwracam uwagę na fragment wprowadzenia p. Giacobbi, który mimochodem podaje klucz do wywodów x. Bortoluzzi'ego:

Tak więc wiadomo, jakie jest pochodzenie i skąd jest inspiracja: tradycja talmudyczna podszywająca się pod rzekome objawienia prywatne. 



2 komentarze:

  1. Ten termin Wielki Reżyser też wiele mówi

    OdpowiedzUsuń
  2. Objawienie prawdziwe, podstawa to zrozumienie. Temat skomplikowany, nieraz brak precyzji, dlatego trzeba się wgłębić. Potwierdza nauczanie KRK a nawet jest konieczny do zrozumienia nauczania.

    OdpowiedzUsuń