Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Czy istnieje powołanie do życia w samotności?
Powołanie (vocatio) w sensie właściwym oznacza wybranie do stanu duchownego (z przyjęciem święceń) czy konsekrowanego (zakonnego). Chodzi o szczególną, w pewnym sensie wyjątkową drogę życiową, która jest naśladowaniem Chrystusa w formie życia, nie tylko według przykazań Bożych i kościelnych, lecz także tzw. rad ewangelicznych ubóstwa, czystości i posłuszeństwa według statutów właściwych dla duchownych i osób zakonnych. W tym znaczeniu w klasycznej teologii mówi się o dwóch stanach życia w Kościele:
- stanie przykazań oraz
- stanie rad ewangelicznych (które zakładają oczywiście także wypełnianie przykazań).
Świętość można i trzeba osiągnąć oczywiście także nie przynależąc do stanu rad ewangelicznych. Z żyjących w stanie przykazań Pan Bóg powołuje niektóre osoby na swoją szczególną służbę dla Swojej chwały i dla zbawienia dusz.
Żyjący w stanie świeckim (czyli samych przykazań) mają za zadanie zwykle obowiązki wspólne wszystkim ludziom. Przeważnie jest to także a nawet przede wszystkim założenie rodziny i wychowanie potomstwa. Jednak, według świadectwa Pisma św. Starego i Nowego Testamentu, zawsze istniały osoby, które nie zakładały rodziny, z różnych przyczyn. Boże Objawienie ani nie nakazuje każdemu założenia rodziny, ani nie zleca poszczególnym osobom życia samotnego, ani go nie potępia. W starożytnym Kościele istniała instytucja dziewic poświęconych Bogu, także wdów. Tak było zanim powstały zakony żeńskie. Nieżonaci mężczyźni byli czy to żołnierzami, czy sługami u zamożnych, także jako uczeni, nauczyciele i wychowawcy, czy też duchownymi w niższych święceniach. W niższych warstwach społecznych bezżeństwo (czyli życie w samotności) było przez długie wieki i stosunkowo do niedawna bardzo częste, zarówno wśród niewiast jak też wśród mężczyzn, gdyż założenie rodziny wymagało zabezpieczenia utrzymania i wychowania dzieci, na co uboższych zwykle nie było stać. W tym znaczeniu można mówić o trzeciej drodze życiowej, oprócz stanu duchowno-konsekrowanego i stanu małżeńskiego.
Jaka jest specyfika tego stanu? Ponieważ nie ma obowiązków ani wobec własnej rodziny, ani wobec Kościoła, osoba taka ma znacznie większą wolność w wyborze i wypełnianiu zadań, ale także szerszą odpowiedzialność. W związku z tym jest to droga trudniejsza, wymagająca większej siły ducha i także umiejętności praktycznych. Pod względem duchowym taka osoba nie ma kontroli i korekty ze strony ani wspólnoty duchownej ani współmałżonka, pod względem czysto ludzkim i materialnym również jest zdana bardziej na siebie niż ktoś żyjący w stanie duchownym czy małżeńskim. Jest to oczywiście pewne niebezpieczeństwo i wyzwanie, ale równocześnie szansa dla rozwoju osobowego. Jednak warunkiem jest przede wszystkim dojrzałe życie duchowe i religijne, oraz zdrowe relacje ludzkie czyli życie miłością bliźniego, mimo że ten stan może sprzyjać egoizmowi i zamknięciu się w sobie, co musi powodować regres czy wręcz patologię osobowości.
Pewne jest, że Pan Bóg daje także takim osobom łaski i siły, których potrzebują do życia według przykazań, osiągnięcia świętości oraz odpowiedniej służby Bogu i bliźnim. Konieczny jest jednak wkład własnych sił i umiejętności. Środki są takie same jak dla innych stanów życia:
korzystanie z Sakramentów,
z kierownictwa duchowego oraz
czynna miłość bliźniego.
Zaletą tego stanu życia jest
- doskonalenie zawodowe oraz
- troska o potrzebujących, chorych, ubogich, opuszczonych itp.
Osoba samotna ma więcej czasu a także środków dla zdobywania wiedzy, umiejętności oraz dla uczynków miłości bliźniego. Osoba taka może i powinna docierać ze swoją uwagą i troską do ludzi niezauważanych, lekceważonych czy pogardzanych przez innych. Jest to sposób realizacji ojcostwa czy macierzyństwa duchowego, którego wzorem jest także w tym wypadku Jezus Chrystus.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
30 listopada 2023 roku na stronie znanego watykanisty Marco Tosatti'ego została opublikowana deklaracja będąca pierwszą tego typu reakc...
-
Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania. Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum...
-
Zależy, jaka zmiana. Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa: " Hoc est enim Corpus meum " ...
Przecież chyba osoba samotna ma własnie mniejszą odpowiedzialnosc bo nie ma ludzi sobie poddanych :)
OdpowiedzUsuńTu chodzi chyba o to, że taki małżonek ma troszczyć sie o rodzine, kapłan o owce a osoba samotna jest "otoczona" wieloma "obowiązkami stanu", które mogą stanąć na jej życiowej drodze. Ma szersze pole działania, a więc i większą odpowiedzialność.
UsuńKsiądz mnie poprawi, jeśli się myle.
Co mają zrobić osoby niepełnosprawne, zwłaszcza psychicznie, szczególnie wtedy, kiedy mają silne pragnienie związku romantycznego, intymnego? Na przykład ci, co mają renty ze względu na całkowitą niezdolność do pracy. Mam prawie 30 lat i nigdy nie byłem w związku, od dzieciństwa chciałem mieć partnerkę, ale "nikt mnie nie chciał". Mam całkiem poważne orzeczenia (o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności ze względu na całościowe zaburzenia rozwoju i choroby psychiczne oraz takie, co uprawnia do renty socjalnej). Życie w czystości celibatu zdaje się być dla mnie "wielkim wyrzeczeniem", może wyraźnie szkodzić mojemu zdrowiu psychicznemu i dezorganizować mi życie... Z drugiej strony bałbym się tego, że moje potomstwo byłoby niepełnosprawne, chore, niesamodzielne w życiu (zwłaszcza dorosłym), wymagające świadczeń i przywilejów z tytułu problemów ze zdrowiem. Nie chciałbym zaszkodzić potomstwu np. przez zrobienie z niego skrupulantów, osób nieumiarkowanie bojących się sprawiedliwości Bożej. Bardzo dużym problemem jest dla mnie zarabianie pieniędzy, praca na warunkach rynkowych i dbanie o gospodarstwo domowe (także o podwórko, rolę). Przez pandemię mój stan psychiczny dodatkowo się pogorszył, a rentę socjalną dostawałem trzy razy jeszcze przed pandemią (w latach: 2015, 2016, 2019). Mam bardzo poważne problemy z przyjmowaniem sakramentów pokuty i Eucharystii, od ponad 13 lat męczy mnie skrupulanctwo czy skłonności do niego, do ok. 15 roku życia żyłem bardzo grzesznie, nie bałem się piekła, "robiłem co chciałem", w szkole podstawowej i gimnazjum niektóre inne osoby ze szkoły wyraźnie mnie prześladowały, dręczyły, byłem ofiarą mobbingu szkolnego przez wiele lat. Od dzieciństwa mam też ekscentryczne i odpychające preferencje seksualne, których nie realizuję od ok. 14 lat (po bierzmowaniu), w życiu miałem kilka wizyt u seksuologów, rozpoznawano u mnie m. in. jednocześnie: zespół Aspergera, zaburzenia typu schizofrenii, mieszane zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Czytałem o osobach z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (jak zespół Aspergera) czy ze schizofrenią bądź chorobą z jej spektrum, które były w związkach (także małżeńskich) i miały potomstwo. Na teście IQ Wechslera miałem ogólnie wysokie wyniki, zdobyłem tytuł magistra inżyniera na studiach stacjonarnych (co prawda na niezbyt technicznym kierunku), ze sporej części przedmiotów bardzo dobrze napisałem maturę (ponad 90% ze wszystkich egzaminów na świadectwie z wyjątkiem tych z języka polskiego). Chyba muszę brać pewne leki psychiatryczne (spore dawki SSRI (leków na nerwicę natręctw czy antydepresantów), nieco neuroleptyków (chociaż problemów z omamami nigdy nie miałem)). I "strasznie boję się" jakiegokolwiek dużego cierpienia, zwłaszcza większego dyskomfortu fizycznego (w tym kar piekielnych czy czyśćcowych). Bezżenność, brak kontaktu intymnego mnie raczej demotywuje do działania niż daje większe pole do działania, od dzieciństwa mam wręcz jakby "obsesję" na punkcie płci przeciwnej... Moją odczuwaną preferencją seksualną nie jest akt penetracyjny (zarówno naturalny, jak i przeciwko naturze), mam problem ze skłonnościami do fetyszyzmu czy czegoś podobnego (seksuolog po jednej z wizyt sugerował mi nawet branie zastrzyków na uśmierzenie pociągu seksualnego, nie tabletki czy, tym bardziej, psychoterapię). Łatwiej mi zrezygnować byłoby z orgazmu i wytrysku (mogłoby być łatwo ograniczyć mi współżycie do aktu mającego na celu prokreację) niż z samego widoku czy dotykania nagich nieskromnych części ciała małżonki, mam problem z pokusami do lubieżności i nieskromności, skłonnościami do nich, są one "męczące"...
OdpowiedzUsuń