Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Początki Leona XIV


Mija właśnie tydzień od wyboru Leona XIV na Stolicę Piotrową. Już w tym krótkim czasie, od swoich pierwszych wystąpień zdobył sobie sympatię wielu, zarówno katolików jak też niekatolików. Wzbudził i potwierdził nadzieje nie tylko na nowy rozdział w historii Kościoła lecz także na powrót do normalności poważnie zaburzonej i zapewne z rozmysłem burzonej przez ubiegłe 12 lat. 

Symboliczne gesty jak normalny strój chórowy papieski, jak śpiewanie modlitw, jak udzielenie katolickiego błogosławieństwa na spotkaniu z dziennikarzami są dość wymowne, choć mogą zostać uznane za nieistotne. Większą wagę mają słowa nowego papieża, które podawane są codziennie, a wyrażają zarówno niebanalne myśli jak też staranny, klarowny i konkretny styl, jakże daleki od mętnych, pokrętnych, zagadkowych i nierzadko bulwersujących wypowiedzi jego poprzednika. To jest zupełnie inna jakość pod każdym względem. W zachowaniu i słowach jawi się człowiek naturalnie serdeczny, rozsądny, starannie wykształcony pod względem zarówno wiedzy jak też kultury osobistej i pobożności. Już taka osobowość na tym urzędzie jest balsamem dla dusz katolików boleśnie doświadczanych przez minione lata. 

Także poruszane wątki i sposób ich potraktowania sprzyja nadziei na czas o wiele lepszy dla Kościoła. Na szczególną uwagę zasługuje przemówienie do wiernych obrządków wschodnich, które wykazuje zarówno dobrą znajomość ich sytuacji zwłaszcza w krajach, gdzie są mniejszością, jak też głębokie zrozumienie i szacunek dla ich świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. Przy okazji pojawiła się też myśl dotycząca liturgii, a to także w odniesieniu do Kościoła zachodniego, gdzie mamy bardzo poważną zapaść pod tym względem: 


Czy jest to zapowiedź powrotu do przyznania tradycyjnej liturgii rzymskiej jej właściwego miejsca w życiu Kościoła obecnie, zobaczymy. Myślę, że można się tego spodziewać, aczkolwiek zapewne nie od razu i nie w pierwszej kolejności. 

Są też oczywiście zastrzeżenia co do dotychczasowej działalności Robert'a Prevost'a czy to w funkcji biskupa Chiclayo w Peru, czy też jako prefekta dykasterii ds. biskupów. Chodzi zwłaszcza o jego postawę podczas tzw. pandemii, konkretnie brak sprzeciwu wobec narzuconych przez możnych tego świata środków "zaradczych". Z ostatniego okresu przed konklawe obarczany jest natomiast odpowiedzialnością za usunięcie z urzędów konserwatywnych biskupów jak bp Rey z Frejus-Toulon we Francji i bp Strickland z Tyler w USA. Co do tych ostatnich spraw watykaniści zauważają, że z całą pewnością nie były to osobiste decyzje kardynała Prevost'a, gdyż już za urzędowania jego poprzednika Franciszek zainstalował w tejże dykasterii swojego wiernego pachołka z Brazylii jako sekretarza, który de facto prowadził te sprawy, a decyzje podejmował ostatecznie oczywiście sam Franciszek, a nie kardynał prefekt. Czy kard. Prevost miał możliwość sprzeciwu, trudno powiedzieć. Pewne jest, że sprzeciw byłby bezskuteczny. A wydaje się, że sprzeciw nie pasowałby do osobowości zakonnika wytresowanego w dyscyplinie kościelnej i też do typowej dla mentalności usańskiej lojalności wobec szefa. Podobnie jest chyba z jego postawą podczas pandemii. Prevost z natury i formacji duchowej nie jest buntownikiem czy rewolucjonistą, a być może też nie zdobył się na samodzielne zasięgnięcie wiedzy w tej sprawie i poddał się prądowi zarówno politycznemu jak też wewnątrzkościelnemu, płynącemu zresztą z samego Watykanu. Okaże się, czy jest to słabość charakteru, która może zaważyć na decyzjach podejmowanych z pozycji urzędu papieskiego. Z pewnością łaska urzędu też będzie działać. 

Generalnie wygląda na to, że katolicy wreszcie mogą odetchnąć z ulgą po latach nonsensów, kłamstw, zgorszeń i wyzwisk pochodzących od osoby sprawującej najwyższy urząd w Kościele. Nadszedł też czas na jeszcze trzeźwiejszą ocenę tych ostatnich 12 lat i jej głównego bohatera. Fakt, że kolegium kardynałów elektorów wykreowanych przez niego wybrało ostatecznie kogoś, kto pod wielu, może nawet wszystkimi istotnymi względami stanowi zerwanie z bergoglianizmem, należy uznać za dowód działania Bożej Opatrzności i prowadzenia Kościoła przez asystencję Ducha Świętego. Konklawe z 2013 r. wybrało kogoś, kogo nawet jego liberalni przełożeni zakonni - a jest to przecież dość wyraźnie modernistyczny zakon jezuitów - uważali za niegodnego urzędu biskupa (więcej tutaj), co się zresztą potwierdziło na oczach całego świata. Kulisy tego wyboru są obecnie dobrze znane (wystarczy poszukać w internetach informacyj o tzw. mafii z Sankt Gallen). Poniekąd pocieszające jest to, że skrajni moderniści dla realizacji swojej wywrotowej agendy mogli się zdobyć tylko na takiego kandydata, który był zdolny i skłonny uciekać się do obłudnej skromności, kiczowatych gestów jak całowanie nóg imigrantów, polityków afrykańskich itp. Tamten pontyfikat łączył modernistów niemieckich dążących do możliwie daleko idącego upodobnienia Kościoła do protestantyzmu (dla powstania quasi jednej religii jednoczącej naród niemiecki ku jeszcze większej potędze) z upadłymi moralnie kręgami duchownych, głównie kryptogejów, którzy również są żywo zainteresowani wewnętrznym zafałszowaniem nauczania i praktyki Kościoła, czy przynajmniej rozbiciem jedności doktrynalnej i duszpasterskiej Kościoła ostatecznie w kwestiach moralnych, zaś drogą do tego jest wielowarstwowe i dogłębne ekumaniactwo, które w istocie jest niczym innym jak relatywizmem doktrynalnym i moralnym, wymierzonym w niezniszczalność Kościoła Chrystusowego jako ostoi prawdy. Te powiązania stały się dość jasne właśnie w działaniach Franciszka, nawet jeśli on niby hamował i tonował zbyt niecierpliwe posunięcia pochodzące znad Renu. 

Tak więc w Roku Świętym ogłoszonym przez Franciszka jako "rok nadziei" to właśnie on przez swoje odejście na sąd Boży dał Kościołowi nadzieję na powrót do czystości wiary i dążenia do autentycznej, nie pokazowej świętości. Nawet jeśli nie nastąpi to nagle, lecz będzie to proces. W sumie wygląda na to, że pontyfikat Leona XIV może być najlepszym od czasu św. Piusa X, oczywiście na tle obecnej sytuacji w Kościele i świecie. Trzeba go otoczyć żarliwą modlitwą. 

55 komentarzy:

  1. Zazdroszczę czcigodnemu księdzu optymizmu. Bo co z wypowiedziami że:

    „Ufając pomocy Wszechmogącego, przyrzekam kontynuować i umacniać dialog oraz współpracę Kościoła z narodem żydowskim w duchu deklaracji Soboru Watykańskiego II „Nostra aetate”.

    I że ogólnie trzeba "przylgnąć do SV2".

    To raczej nie oznacza "powrotu do normalności".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest to po prostu droga środka między ratzingerowską hermeneutyką ciągłości, a roncalliańsko-montinistowskim aggiornamento. Do tradycjonalizmu daleko, ale jakiś procent konserwatyzmu Novus Ordo jest zachowany.

      Usuń
    2. Papież przychylnie nastawiony do liturgii wschodnich to duże prawdopodobieństwo na przychylne nastawienie do tradycyjnych form liturgicznych w ogóle, czyli łacińskich przedsoborowych również, bo wszystkie te formy liturgiczne mają wspólną cechę, jaką jest głębokie osadzenie w historii chrześcijaństwa, czego o sprotestantyzowanym NOM nie można powiedzieć. Wszystkie te tradycyjne obrządki cechuje całkowita powaga dla Najświętszej Ofiary, której brakuje we wziętych z protestantyzmu cyrkowych praktykach typu gitary, oazówki, praktyki pseudo charyzmatyczne, klaskania powszechne w Afryce, synkretyczne formy z wierzeniami niechrześcijańskimi typowe dla Ameryki Łacińskiej nie mówiąc już o poważnych naruszeniach takich jak pies robiący za ministranta, "msze" przy piwie, tęczowe "msze" i inne formy profanacji.

      Usuń
    3. Skupmy się na pozytywnych stronach i nadziejach. Człowiekowi, który żyje świadomie 60 lat, zawsze trafią się nieprzemyślane wypowiedzi czy zwyczajnie błędne postawy, oceny. Nikt nie jest bezgrzeszny, a urząd też buduje. W końcu jako papież jego głównym zadaniem jest chronić depozytu wiary - myślę, że jest świadomy tej roli (to na razie wynika z jego działań i np. z jego wykładu do biskupów z bodajże 2013 r. o LGBT). Benedykt XVI też jako papież stał się bardziej powściągliwy niż był jako Ratzinger. Św. Piotr też nie rokował swoimi czynami na dobrego papieża (a nawet kiedy już był papieżem, był upominany przez Pawła), a jednak Bóg go wybrał. Miejmy więc i dobre nadzieje na Leona, oczywiście zachowując czujność.

      Usuń
    4. "W końcu jako papież jego głównym zadaniem jest chronić depozytu wiary - myślę, że jest świadomy tej roli"
      Skoro jest świadomy to niech otwarcie, z pełną siłą uderzy w to, co temu depozytowi zagraża co najmniej od 60 lat, a w praktyce od 1958 roku. Musi stać się dla każdego katolika jasne, że posoborowie w sprawach fundamentalnych, czyli teologicznych i liturgicznych jest całkowicie do zaorania, bez żadnego brania jeńców.

      Usuń
    5. Za sprawą Leona XIV podczas spotkania międzyreligijnego w Asyżu, obok modlitw muzułmanów, żydów, buddystów, znajdzie się również miejsce dla Mszy trydenckiej.

      Usuń
  2. Czy Novus Ordo Missae można odprawiać Ad Orientem? Z tego co doczytałem to taki był pierwotny zamiar, zresztą często to można zobaczyć w kaplicy na Jasnej Górze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można i taki był pierwotny zamiar, ale ustawienie kapłana to nie jest główny element zmiany w obrządku rzymskim. Zresztą w klasycznym rycie rzymskim była możliwość odprawiania versus populum jeśli nie dało się inaczej zbudować ołtarza.

      Usuń
    2. Z tym „versus populum” w Rycie Rzymskim to było wprowadzone około tych tragicznych zmian z 1955r. Że jeśli ołtarz jest odstawiony od ściany, to tak można, ale to nie jest na pewno Tradycja, tylko już niestety część przedsoborowej destrukcji liturgicznej.

      Usuń
    3. Można, każdą mszę NOM można zawsze odprawiać ad orientem.

      Usuń
    4. Wcale nie dopiero w 1955 r., zawsze była opcja odprawiania versus populum ad orientem, tak było często w bazylikach rzymskich, nie tylko w tych wielkich papieskich, ale też w mniejszych kościołach np. bazylika św. Sebastiana za Murami, kaplica Medyceuszów we Florencji. Różnica jest taka, że były to dość rzadkie wyjątki podyktowane architekturą czy względami historycznymi (np. przeorientowanie bazyliki w toku wielowiekowego rozwoju) i nie przykładano do tego jakiegoś szczególnego wymiaru teologicznego, bo i tak w centrum był krzyż, a msza odprawiana była jak zawsze, tyle że celebrans nie odwracał się na Dominus vobiscum.

      Usuń
    5. NOM paradoksalnie jest rytem wbrew SV2 bo w dokumentach było że zostaje łacina, chorały gregoriańskie a języki narodowe wyjątek, i że ryt miał powstawać organicznie a rewolucyjne. Nie było nic o wynalazkach typu ad populizm czy inne rysie na arenie młodych.
      Postąpili po swojemu wbrew nawet SV2.

      Usuń
    6. Ale języki narodowe, gitary i versus populum to nie jest najistotniejszy problem w NOM (choć jest istotny, bo Rysie na arenie młodych, gitary, upadki w duchu nie godzą się z powagą Najświętszej Ofiary, a języki narodowe to szerokie pole do poważnej ingerencji i zniekształcenia Liturgii przed czym papieże ostrzegali), tylko niejasność teologiczna związana z osłabieniem nacisku na ofiarniczy charakter i postawienie większego nacisku na pamiątkę Wieczerzy Pańskiej i związanego z tym eucharystycznego (czyli dziękczynnego) charakteru jak to widzą protestanci. I związana z tym poważna ingerencja w Kanon rzymski Mszy. W klasycznej teologii katolickiej (i schizmatyków wschodnich, części starokatolików też) najistotniejszą rolę odgrywa ofiarny charakter, a pamiątka Wieczerzy i eucharystyczny charakter ma ważne, ale drugorzędne znaczenie względem ofiarnego. NOM i soborowe ustawy o Liturgii zaburzają ten porządek, nawet jeśli w teorii dalej się tak uznaje to w przypadku NOM nie można mieć pewności, że działa tu zasada lex orandi lex credendi. To jest główny problem.

      Usuń
    7. Jak dla mnie wszystkie owe wymienione mankamenty zmieniana ryt z chrystocentrycznego na antropocentryczny. To też poważny problem a nie sprawa drugorzędna. Nie mniej nie ma się co licytować na wady Bobasa. Fakt jest, że niestety są. Nie znam szczegółowo zapsiow soborowych ale to nie na soborze "zrobiono" ten ryt tylko później i była to totalna samowolka Bugginiego...

      Usuń
    8. To też jest poważny problem, ale nie jest to główne sedno problemu. Najważniejszym aspektem rytu jest moc przemieniania materii sakramentu w ciało i krew Chrystusa. W tym aspekcie dokonano poważnej ingerencji rozmydlającej ten aspekt jeśli nie w teoretycznym aspekcie to na pewno w praktycznym. Na soborze tego rytu nie zrobiono, ale doktrynę przygotowującą do powstania tego rytu już zaczęto budować wraz z zapiskami przedstawiającymi protestancką narrację.

      Usuń
  3. Jeszcze przed konklawe było wiadome, że większość kardynałów uważa, iż trzeba pokazać większy szacunek do tradycji, ale jednocześnie nie zatrzymywać się w "przemianach". Więc taktyka na ten pontyfikat jest pewnie taka, że nastąpi częściowy powrót do zewnętrznych oznak tradycji (zwłaszcza na początku pontyfikatu, by zrobić dobre pierwsze wrażenie), aby móc w spokoju kontynuować rewolucję w tym, co naprawdę jest istotne, czyli w doktrynie. Cytując klasyka: "Wiele musi się zmienić, żeby wszystko zostało po staremu".

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby tylko ta "normalność" nie okazała się jedynie przywróceniem "hermeneutyki ciągłości" kard. Ratzingera, bo to nadal będzie, że tak to ujmę "normalność posoborowa, postkatolicka", dopuszczająca koegzystowanie Prawdy i fałszu, Prawdy i herezji, a nie normalność katolicka. Zgadzam się z Księdzem, że są nadzieje, ale po blisko siedmiu dekadach - a nie z całym szacunkiem - jedynie dwunastu latach - rujnowania Kościoła i wiary na duszach niezliczonych katolików i po takich eksperymentach na katolicyzmie jakimi były "pontyfikaty" kard. Wojtyły i Ratzingera - zachowuję przeogromną powściągliwość. Tego zadawania ran Kościołowi było zbyt wiele i zbyt długo, bym teraz przejawił entuzjazm większy niż stwierdzenie, powiedzmy, pojawienia się subtelnie iskrzącego się światełka we wciąż długim i ciemnym tunelu. Niech się dzieje Wola Boża.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za wpisy. Liczę na kolejne recenzje Leona XIV. Relacje na Jego temat są sprzeczne... Proszę sprawdzić co pisze ks Paul Kramer i mówi siostra Bruna od Maryi na YouTube. Obawiam się pełzającej rewolucji w stylu Ratzingera - "hermeneutyka ciągłości". Z drugiej strony mamy przykład Piusa IX który był liberałem, ale po elekcji stał się bardzo ortodoksyjny. Liczę na podobną historię. Niepokoi mnie tylko odwoływanie do synodalnosci oraz do soboru watykańskiego 2.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pius IX nie był liberałem w znaczeniu modernisty, podobnie Leon XIII nim nie był jak zarzuca mu wielu oszczerców. Byli ortodoksyjni. Byli po prostu bardziej wyrozumiali i skłonni do kompromisów, ale na pewno nie takich, które negowały by zasady katolickie.

      Usuń
  6. " Czy jest to zapowiedź powrotu do przyznania tradycyjnej liturgii rzymskiej jej właściwego miejsca w życiu Kościoła obecnie, zobaczymy. Myślę, że można się tego spodziewać". Co rozumie Ksiądz przez właściwe miejsce? Bo dla mnie właściwość w tym przypadku to nieskrępowana powszechność. Myśli Ksiądz, że skoro ja Jana Pawła II i Benedykta XVI Msza Rzymska nie wróciła na swoje właściwe miejsce, to stanie się to teraz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne na co można liczyć to że pójdą dalej ze zmianą liturgii w kierunku wprowadzania jakiś "kulturowych" elementów lokalno pogańskich bo chyba takie były plany.

      Usuń
  7. Czy wyrażanie wątpliwości bądź podważanie słuszności dowodów św. Tomasza z Akwinu na istnienie Boga jest w myśl encykliki Pascendi przejawem modernizmu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scholastyka Tomasza z Akwinu, Doktora Kościoła (a więc jego dzieła wchodzą w skład Magisterium) jest przyjęta jako obowiązująca w Kościele katolickim. Wiara katolicka według niej opiera się na rozumowym poznaniu i taki jest katolicki sensus fidei. Katolik nie powinien tego podważać.

      Usuń
    2. Czy są jakieś przykłady podręczników teologicznych na przykład sprzed V2, gdzie jest stwierdzone, że dzieła Doktorów Kościoła przynależą do Magisterium? Nie badałem jeszcze tego tematu i zastanawiam się skąd to wynika.

      Usuń
    3. Ludwig Ott w "Fundamentals of Catholic dogma" pisze o dogmacie de fide: "Boga, naszego Stwórcę i Pana, można poznać z całą pewnością dzięki naturalnemu światłu rozumu, poprzez rzeczy stworzone". Z kolei "Istnienie Boga można udowodnić za pomocą przyczynowości." to sent. fidei proxima.

      Usuń
    4. Jedną kwestią jest dogmat Soboru Watykańskiego I o możliwości poznania Boga światłem naturalnego rozumu poprzez rzeczy stworzone, a inną dowody na istnienie Boga podane przez św. Tomasza z Akwinu. Nie jest powiedziane, że te dwie kwestie są tożsame.

      Usuń
  8. We Wprowadzeniu w chrześcijaństwo Ratzinger pisze: "Może właśnie wątpienie
    jednego i drugiego człowieka chroni ich przed zasklepieniem się w sobie i
    mogłoby się stać miejscem spotkania. Nie pozwala im zamknąć się w sobie,
    każe wierzącemu dojrzeć człowieka w niewierzącym, a niewierzącemu w
    wierzącym." Zastanawiam się czy katolik tradycyjny umie dostrzec człowieka w moderniście, a modernista w katoliku tradycyjnym?

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopóki nowy papież nie potępi heretyckich dokumentów poprzedniego papieża nie ma co się ekscytować jego piękną mową i wypowiedziami. Co ciekawe, w dniu wyboru, pierwszą (lub jedną z pierwszych) reakcją było wskazanie poddaństwa organizacji żydowskiej AJC https://www.ncregister.com/news/pope-leo-xiv-vows-to-strengthen-relations-with-jewish-people . To niesamowite, żeby w dniu wyboru na papieża wysyłać taką notę, to jest wyraźny sygnał dla katolików, kto jest na pierwszym miejscu. Polecam poczytać artykuły rabbiego Noama Maransa na stronie tej organizacji. Z obfitości serca usta mówią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie dodatkowo niepokoi spotkanie się jeszcze przed nominacją z 'postacią w czerni'
    Gdzie chwalił sobie współprace z R. Prevostem,

    dla mnie to jest MEGA BIG red flag..

    Tu więcej o tym:
    https://www.youtube.com/watch?v=5m8pRhejf0E

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczęść Boże, zgodnie z konstytucją Universi Dominici Gregis (https://www.vatican.va/content/john-paul-ii/en/apost_constitutions/documents/hf_jp-ii_apc_22021996_universi-dominici-gregis.html) ma być 120 kardynałów przy głosowaniu na papieża. Było 133, czyli wynik konklawe jest NIE WAŻNY!

    OdpowiedzUsuń
  12. co o tym mysleć

    https://www.facebook.com/100067688501340/videos/746816237906489

    OdpowiedzUsuń
  13. https://www.youtube.com/watch?v=FtTvHzHhapY fragment o tym, co Leon XIV rozumie jako doktrynę, a tu oryginał włoski w całości: https://www.vatican.va/content/leo-xiv/it/speeches/2025/may/documents/20250517-centesimus-annus-pro-pontifice.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy może się Ksiądz odnieść do tego fragmentu?

    "Jeśli chodzi o społeczną doktrynę Kościoła słowo “doktryna” ma inne, bardziej pozytywne znaczenie, które bez dialogu nie miałoby sensu. “Doktryna” może być synonimem “nauki”, “dyscypliny” i “wiedzy”. Doktryna jawi się jako produkt badań a zatem hipotez, dyskusji, postępu i regresu, mających na celu dostarczenie wiarygodnej, zorganizowanej i systematycznej wiedzy o danej kwestii. W konsekwencji, doktryna nie jest tym samym co opinia, lecz jest powszechnym, wspólnym a nawet interdyscyplinarnym poszukiwaniem prawdy"

    https://nondraco.wordpress.com/2025/05/17/papa-prevost-w-bergolianskim-polikryzysie/

    OdpowiedzUsuń

  15. Wybór kardynała Prevosta należy uznać za nieważny na mocy bulli papieża Pawła IV „Cum ex apostolatus officio”, ponieważ przed wyborem na Leona XIV wyznał on oczywistą i formalną herezję; stwierdzając, że biskupi każdej diecezji powinni mieć możliwość stosowania „Fiducia Supplicans" według własnego uznania i zgodnie z tym, co uważają za akceptowalne dla lokalnej kultury...
    https://gloria.tv/language/VhNsBNkAXCbW6LyxcWeq7Yt4F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczyna się wysyp sedewakantystów :)

      Usuń
    2. To nie jest sedewakantyzm, bo sedewakantyści dostrzegają zalążek herezji już na samym początku Soboru. W tym przypadku jest to niekonsekwencja, bo zauważa się dokument fiducia supplicans, a nie zauważa się dokumentów począwszy od całego okresu od 1958 roku, które rozpoczęły rozmycie Wiary katolickiej w bardziej fundamentalnych kwestiach.

      Usuń
    3. Akurat argumenty i logika wywodów głównego nurtu sedewakantystów (w którym ostatnim ważnym katolickim papieżem był Pius XII) są miażdżące, jeśli ktoś da sobie uczciwie czas na rozpoznanie tematu. Ich jako jedynych nie uwzględnia się w debacie. Jak gdzieś się gadające głowy spotykają i rozmawiają, zawsze jest to modernista vs modernista bardziej konserwatywny, względnie tradycyjny, ale nie integralnie katolicki.

      Usuń
    4. Akurat czcigodny ksiądz wypowiadał się na swoim blogu w tym temacie i jak dla mnie to Jego argumenty są miażdżące.

      Usuń
  16. @ Anonimowy 19 maja 2025 10:54
    Ależ jest. Jeden wymyśli, że tron papieski jest pusty od roku 1958, inny, że od "Fiducia supplicans", a jeszcze inny, że od roku 1130 (tak, jest taki gość, który "dowodzi", że ostatnim ważnym papieżem był Honoriusz II, i że od blisko 900 lat mamy sede vacante!). Sedekiem można być na wiele różnych sposobów, jak tam komu w duszy zagra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tylko wersja standardowa ma jakiekolwiek sensowne podstawy i tylko ta wersja ma ważnie wyświęconą w tradycyjnym obrządku linię sukcesji apostolskiej. Pozostałe to albo są niekonsekwentne, bo potępiają błędy Bergoglio nie zauważając dużo gorszych wcześniejszych błędów (bo wbrew pozorom główna rewolucja to ta z wcześniejszych lat, Bergoglio przy niej to taki mały dodatek), albo są absurdalne jak ten przypadek Richarda Ibranyi lub nasz rodzimy przypadek Karola Ambroziaka uznającego antypapieży już od XI wieku (przy czym on wierzy w jakiegoś ukrytego papieża odrzucając sedewakantyzm). Ale wszystkie te inne podróby sedewakantyzmu nie mają żadnej ważnie wyświęconej sukcesji apostolskiej i w przeciwieństwie do zwykłych sedewakantystów powstali z grupek domorosłych pseudoteologów.

      Usuń
  17. Czy w "wersji standardowej", czy w innych, mniej popularnych wersjach, reakcje te i tak pozostają dziwaczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czym są one dziwaczne? Zgodnie z bullą Pawła IV i dogmatem o nieomylności papieża stwierdzają, że papież nie może być heretykiem. Postanowienia Soboru Watykańskiego II w wielu miejscach są nieortodoksyjne. To logiczna konsekwencja tych założeń. Czy dziwaczne jest powiedzenie, że 2+2=4?

      Usuń
    2. Zasada dowolnego interpretowania dokumentów Kościoła, przypomina trochę luterską zasadę "sola Scriptura": i tam, i tu każdy wyczytuje sobie co tylko mu w głowie zaświta.

      Usuń
    3. Nie wiem czy dowolnego interpretowania. Z pewnością twórców sedewakantyzmu takich jak o. Guerard des Lauriers nie można porównywać do Marcina Lutra. To były najtęższe głowy w teologii i prawie kanonicznym z otoczenia Piusa XII, sam o. des Lauriers był współautorem definicji ex cathedra dogmatu o Wniebowzięciu NMP, pracował też nad ogłoszeniem dogmatu o NMP Współodkupicielce i Pośredniczce Wszelkich Łask, który był zaplanowany do ogłoszenia na 1960 rok, ale Pius XII zmarł. Pius XII chciał go ogłosić kardynałem, lecz jego nominację zablokował modernista Bugnini. Więc przykład z Lutrem mocno nietrafiony. Tym bardziej, że swoboda interpretowania prawd wiary i dokumentów teologicznych to raczej domena posoborowych pontyfikatów.

      Usuń
    4. Nie o tym pisałem: zasada jest podobna. I w jednym, i w drugim przypadku mamy dowolną interpretację dokonywaną poza widzialnym Kościołem i w opozycji do niego. Nie ma znaczenia, czy szary katolik sam coś wymyśli, czy oprze się na autorytecie uczonego teologa, jeśli dzieje się to wbrew widzialnej Głowie, wbrew widzialnej hierarchii, wbrew widzialnej jurysdykcji zwyczajnej. A odrzucenie widzialnego Kościoła, wprost czy nie wprost, oznacza wyznawanie Kościoła ukrytego, duchowego, niewidzialnego, co jest ulubioną ideą wielu schizm i herezji. Lefebvre na przykład w swej słynnej Deklaracji mówił o "wiecznym Rzymie", którego przeciwstawiał Rzymowi współczesnemu, który jego zdaniem tak bardzo zbłądził, że trzeba działać poza nim/bez niego/wbrew niemu. W tym ostatnim lefebryzm nie różni się od sedewakantyzmu i to właśnie jest, moim zdaniem, w obu stanowiskach dziwaczne.

      Usuń
    5. O ile struktury kościoła posoborowego uznamy za struktury widzialnego Kościoła. Widzialny Kościół jest tam, gdzie jest Wiara katolicka. Sedewakantyści mają hierarchię kościelną więc mają struktury widzialnego Kościoła. Obiektywnie większe też jest prawdopodobieństwo, że to tam jest Wiara katolicka niż w Kościele posoborowym, bo o ile ci pierwsi nie głoszą nic innego niż to, co nauczał Kościół do 1958 roku, uznają status quo z tego roku, choć w warunkach nadzwyczajnych i stosują zasady epikei to w drugim przypadku nie można pogodzić nauczania o synodalności, o ekumenizmie lub o rzeczach, które głosił Bergoglio z nauką katolicką.

      Usuń
    6. Oczywiście tutaj nie stwierdzam wprost, że sedewakantyzm to jest to właściwe stanowisko. Sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo modernistom zależało na tym, żeby było jak najwięcej dwuznaczności i zamieszania. Ale nie odmawiam im miana katolików tak jak nie odmawiam lefebrystom miana katolików. Jeśli zestawić ich z kard Marxem lub Taglem to prędzej sedewakantystów i lefebrystów można nazwać katolikami.

      Usuń
    7. Zaraz zaraz ale sedewakantyzm mówi tylko o tym że nie ma papieża. Dywagacje gdzie jest "widzialny Kościół" gdzie jest "wiara katolicka" i kto jest katolikiem to chyba kwestie wykraczające poza zakres tego zagadnienia.

      Usuń
    8. Sedewakantyści stwierdzają, że kościół Novus Ordo nie jest Kościołem katolickim i nie reprezentuje Wiary katolickiej, a wiarę modernistyczną.

      Usuń
    9. To chyba ktoś tu myli pojęcia

      Usuń
    10. Fani modernizmu oczywiście. Nie da się pogodzić prawdy Wiary, że tylko Wiara katolicka prowadzi do zbawienia z częstymi deklaracjami, że "inne religie też mają jakieś drogi do zbawienia" lub że "Bóg pragnie pluralizmu religii".

      Usuń
    11. @ Anonimowy 26 maja 2025 06:47
      Ale co to znaczy "o ile uznamy struktury kościoła posoborowego"? Tu jest właśnie źródło odrzucenia widzialnego Kościoła, bo innego nie ma. Dalszym krokiem jest albo uznanie swojej wspólnoty/kaplicy za prawdziwy Kościół, albo ucieczka w ideę Kościoła ukrytego, niewidzialnego, duchowego: jedno i drugie jest błędem. To że ktoś otrzymał nawet ważne, ale nieprawowite święcenia episkopatu nie powoduje, że jest częścią hierarchii kościelnej: nie jest, bo nie posiada mandatu apostolskiego, nie został posłany przez Kościół, nie jest prawowitym biskupem, działa na dziko bez jurysdykcji świętokradzko udzielając sakramentów, a na dodatek fałszywie przekonuje, że Kościół mu jurysdykcję uzupełnia, czyniąc sobie z wyjątku epikei prawo ogólne i permanentne. Jaki Kościół mu coś uzupełnia? Ten sam, którego przed chwilą odrzucił jako upadły/fałszywy, czy może jakiś niewidzialny, ukryty "wieczny Rzym"? To się kupy nie trzyma.
      Twierdzenie, że "widzialny Kościół jest tam, gdzie wiara katolicka" to oksymoron: jak sprawdzić, czy ktoś ma wiarę katolicką? Wypytywać go? Przeegzaminować księdza z dogmatyki przed przystąpieniem do niego do spowiedzi, bo może jest modernistą?

      @ Anonimowy 26 maja 2025 14:14
      Sedewakantyzm to nie tylko odrzucanie papieża, widzialnej Głowy, ale także odrzucanie widzialnej hierarchii z jej widzialną jurysdykcją zwyczajną: dzieje się tak kiedy się mówi, że "posoborowie" to Kościół upadły, podmieniony, fałszywy. Taki schemat był przerabiany przez większość schizm i herezji: "widzialny/oficjalny Kościół zbłądził, tylko my zachowujemy prawdziwą wiarę, no to albo tylko my jesteśmy prawdziwym Kościołem, albo jest on ukryty, niewidzialny, duchowy". Schemat stary jak świat.

      Usuń
    12. "Sedewakantyzm (od łac. sede vacante – „przy nieobsadzonej stolicy” lub „przy pustym tronie”) – hipoteza teologiczna, według której wszystkie osoby, które zasiadają na tronie papieskim od czasu śmierci Piusa XII w 1958 roku, są antypapieżami. Istnieją także nieco starsze sedewakantystyczne opinie teologiczne, sięgające XIX wieku."
      Mowa jest tylko o papieżu a nie jakieś "wizualnej hierarchii".
      Tego typu myślenie to bardziej podchodzi albo pod protestancką herezję o braku czegoś takiego jak sukcesja apostolska albo o schizmie, jężeli neguje się "hierarchię widzialna" niezależnie jaka ona jest.

      Usuń
    13. "Tu jest właśnie źródło odrzucenia widzialnego Kościoła, bo innego nie ma"
      Słusznie, że nie ma innego Kościoła. Kościołem jest tylko Kościół katolicki, modernizm nim nie jest. I nikt tego widzialnego Kościoła nie odrzuca.
      "albo pod protestancką herezję o braku czegoś takiego jak sukcesja apostolska albo o schizmie, jężeli neguje się "hierarchię widzialna" niezależnie jaka ona jest"
      Nikt nie neguje sukcesji apostolskiej ani hierarchii widzialnej. Oczywiście hierarchia widzialna Kościoła to jest hierarchia katolicka, moderniści nie mogą być hierarchią katolicką, bo są heretykami.

      Usuń