Hasło tzw. rozdziału państwa od Kościoła pochodzi od protagonistów rewolucji masońskiej we Francji. Tłem historycznym tego postulatu jest zarówno przymierze władców (królów i książąt) z Kościołem oraz absolutyzm monarchiczny, jak też bizantyńsko-protestanckie połączenie tronu z ołtarzem (cezaro-papizm, świeckie zwierzchnictwo nad zborami protestanckimi). Był on wymierzony zasadniczo przeciw Kościołowi w konkretnej sytuacji historycznej, jednak zawierał także elementy, które z czasem okazały się korzystne dla wolności Kościoła (libertas Ecclesiae). Opieka państwa nad Kościołem często faktycznie pociągała za sobą przynajmniej próby wpływania na jego sprawy, czyli dziedzinę wiary, kultu i moralności, czego jaskrawym przykładem jest józefinizm w Austrii. Ten kontext i uwarunkowania są istotne dla zrozumienia stanowiska Kościoła w tej sprawie, zarówno w przeszłości jak też obecnie.
Punktem wyjścia w rozważeniu tej kwestii musi być oczywiście definicja głównych pojęć, czyli zarówno Kościoła jak i państwa. Kościół jes społecznością wyznających wiarę katolicką zorganizowaną hierarchicznie według własnego celu (ziemskiego i ostatecznego czyli wiecznego) i ustroju. Państwo jest sposobem uporządkowania życia danej społeczności według celu, czyli dobra wspólnego, które jest bezpośrednio doczesne, aczkolwiek ze swej strony podporządkowane celowi wiecznemu. Są więc oczywiste elementy wspólne obydwu rzeczywistości, jak
- charakter społeczny, czyli odniesienie do jednostek ludzkich jako indywiduum i jako wspólnoty,
- sobie właściwy cel bezpośredni (dla Kościoła zbawienie dusz, dla państwa dobrobyt doczesny),
- sobie właściwy ustrój (porządek stosunków społecznych) oraz
- wspólny cel ostateczny, który celem każdego człowieka.
Już w tych elementach wspólnych wyraźnie widać różnice, stanowiące także o pewnej odrębności.
Wyznacznikiem właściwego wzajemnego stosunku jest oczywiście nauczanie i przykład Jezusa Chrystusa, przekazane i nauczane przez Kościół.
Główne zasady można streścić następująco:
1. Zarówno Kościół jak i państwo służą dobru człowieka i społeczości ludzkiej.
2. Jest różnica w celu: celem Kościoła jest zbawienie dusz, zaś celem państwa jest realizacja dobra wspólnego w dziedzinie doczesnej, co oczywiście nie może być w sprzeczności z celem wiecznym.
3. Jest różnica w pochodzeniu oraz ustroju: ustrój Kościoła pochodzi z Objawienia Bożego, ustrój państwa pochodzi z prawa naturalnego, którego źródłem ostatecznym jest oczywiście Bóg, jednak jest ono poznawalne rozumem bez konieczności wiary nadprzyrodzonej.
4. Dziedzina doczesna jest ze swej natury przyporządkowana i podrzędna wobec celu wiecznego.
Wynika stąd, że nie jest możliwy rozdział Kościoła czy ogólnie religii od państwa, czy odwrotnie. Świadczą o tym także doświadczenia historyczne: każda próba takowego rozdzielenia oznaczała faktycznie nie tylko usiłowanie zniszczenia Kościoła czy religii w ogóle, także za cenę prześladowania i mordowania własnych obywateli, lecz także konstruowanie zastępczej pseudoreligii państwowej, także pod hasłami ateizmu, który de facto stanowił formę pseudoreligijną, począwszy od - totalitarnie narzucanego - dogmatycznego charakteru aż do własnych rytuałów, które nawet naocznie przypominają obrzędy religijne. Rytuały militarne, święta państwowe, parady z różnymi elementami, począwszy od hymnów, kultu sztandarów, wizerunków, aż po pomniki i mauzolea bohaterów, są charakterystyczne zarówno dla nowoczesnych państw tzw. liberalnych, jak też ateistycznych, jak Rosja sowiecka itp. Są to dość naoczne przykłady na oddawanie państwu czy władzy państwowej czci quasi religijnej, przynajmniej w sposób symboliczny czy rytualny.
W tym kontekście słuszne jest pytanie o właściwą interpretację słów Pana Jezusowych. Oczywiście musi ona być zgodna z kontextem bliższym i dalszym biblijnym. Odpowiadając w skrócie: słowa Pana Jezusa nie mówią o stosunku między Kościołem a państwem, lecz o stosunku katolika do Boga i do państwa. Konkretną kwestią było płacenie podatku okupacyjnemu państwu rzymskiemu. Była to sprawa o tyle złożona, że chodziło o postawę człowieka wierzącego wobec państwa pogańskiego. Chrystus Pan nie nawołuje do buntu przeciw niemu, ale też nie uzależnia Swego posłannictwa i spraw religii od woli czy postawy państwa. Wierni Jego nauce chrześcijanie okazywali uległość wobec państwa w dziedzinie doczesnej dobra wspólnego, jednak sprzeciwiali się, gdy państwo godziło w prawe Boże czy naturalne. Ani w Nowym Testamencie (także w Starym), ani w pismach Ojców Kościoła i późniejszych teologów nie ma postulatu czy poparcia dla wyjęcia państwa czy władzy państwowej spod oceny moralnej w świetle prawa Bożego i naturalnego. Wręcz przeciwnie. Kościół zawsze przypominał, że każda władza świecka ze swej istoty i natury jest pochodna wobec autorytetu Boga samego, i tym samym może i musi być sprawowana i oceniana według tego autorytetu.
Tym samym łatwo jest odpowiedzieć na ostatnie pytanie. Katolik winien jest posłuszeństwo najpierw i ponad wszystko Panu Bogu. Od tego zależy jego przynależność do Kościoła pod względem zarówno wewnętrznym jak i zewnętrznym. Jeśli ktoś w działalności społecznej czy politycznej działa wbrew prawu Bożemu czy to objawionemu czy naturalnemu, to nie oddaje Bogu tego, co jest Bogu winien, i tym samym ewidentnie sprzeciwia się nauczaniu Jezusa Chrystusa. Władze kościelne mają obowiązek upomnieć takiego katolika, wezwać do nawrócenia, pokuty i zadośćuczynienia. W razie uporczywego trwania w niekatolickiej postawie należy wyznaczyć karę, w razie konieczności do exkomuniki włącznie.
Post scriptum
Otrzymałem zapytanie:
Jest problem z aforyzmami. One mają zwrócić uwagę na pewien aspekt sprawy i pobudzić do namysłu. Równocześnie upraszczają, redukują i niekiedy też fałszują sprawę.
Można się domyślać, co Davila miał na myśli. Kościół we Francji, gdzie jest wręcz wrogi rozdział Kościoła od państwa, jest o wiele uboższy niż Kościół w Niemczech, gdzie Kościół jest de facto powiązany z państwem chociażby przez to, że państwo ściąga podatek kościelny. Wskutek tego duchowo Kościół w Francji jest w znacznie lepszej kondycji niż Kościół w Niemczech. Z tego nie wynika jednak, jakoby rabowanie i gnębienie Kościoła przez państwo francuskie było dobre i słuszne.
Myślę że powinniśmy rozróżnić dwie nieco odrębne kwestie, rozdział Kościoła (rozumianego jako podmiot prawa cywilnego) od państwa oraz rozdział religii od państwa. Ten pierwszy jest rzeczą słuszną natomiast drugi już niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńNiby z jakiej racji? Czym się różni Kościół od religii?
UsuńChodzi pewnie o rozróżnienie instytucjonalnego charakteru Kościoła od duchowego.
Usuń@teologkatolicki Kościół w potocznym rozumieniu moglibyśmy zdefiniować sobie jako zhierarchizowaną organizację posiadającą osobowość prawną oraz określone dobra materialne ( jak choćby budynki kościelne), natomiast religia to już wyższy poziom abstrakcyjności. Byłby to określony światopogląd filozoficzno-moralny oraz wynikający z niego zestaw praktyk kulturowych, zachowań i osobistej wiary poszczególnych jednostek.
UsuńNie czytałem jeszcze odpowiedzi tylko samo pytanie, właściwie do pkt 2 pytania. Otóż nie. Pozytywny model rozdziału Kościoła od państwa w Polsce obecnie cały czas i nieprzerwanie funkcjonuje. Jest to system, w którym Kościół (w prawnym ujęciu jako związek wyznaniowy z wielowiekową tradycją), z tego powodu nie jest określany jako "związek wyznaniowy" tylko "Kościół" i dlatego funkcjonuje w prawie sformułowanie: "Kościoły i inne związki wyznaniowe", czyli te "największe" kościoły i mniejsze "związki wyznaniowe", które można zarejestrować prawnie, bodajże w MSWiA. Kościoły mają swoje odrębne ustawy regulujące stosunki i relacje między Państwem a Kościołem. Podkreślam raz jeszcze: w Polsce obowiązuje model pozytywny rozdziału Kościoła od Państwa. We Francji negatywny.
OdpowiedzUsuńNa czym polega pozytywny, a na czym negatywny?
UsuńW skrócie: w modelu pozytywnym - obowiązującym w Polsce - Państwo i Kościół funkcjonują w modelu wzajemnej współpracy między sobą, państwo gwarantuje neutralność i wolność wyznania. Fakt, że w miejscach publicznych zgodnie z prawem i całkowicie legalnie mogą wisieć krzyże (np. w sklepach, urzędach, instytucjach kultury) wynika właśnie z tego modelu. Jak ostatnio (p)rezydent Warszawy zdejmował krzyże (w sposób całkowicie nielegalny) z urzędów dzielnic, Instytut Ordo Iuris słusznie się temu przeciwstawiał wskazując na niezgodność takich działań z Konstytucją RP (która jest prawem naczelnym), poza nią relacje państwo-Kościół określa umowa międzynarodowa - czyli Konkordat i niżej w hierarchii aktów pozostaje Ustawa o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Zatem cały system prawny sprzyja współpracy (wraz ze stosownymi komentarzami doktryny i z orzecznictwem, które to potwierdzają). Odnośnie natomiast modelu wrogiego, czyli negatywnego rozdziału Kościoła od państwa, to odeślę do artykułu - właśnie Ordo Iuris, który zwięźle go opisuje. Wyróżnić można w ramach niego dwa podejścia - francuski i węgierski. Tytuł tego artykułu to: "Wrogi rozdział Kościoła od państwa utrudnia osiąganie pozytywnych skutków obecności religii w społeczeństwie" (nie wiem czy tu w komentarzu mogę podać link).
Usuń"4. Dziedzina doczesna jest ze swej natury przyporządkowana i podrzędna wobec celu wiecznego."
UsuńTo oznacza jednoznaczne przyporządkowanie państwa kościołowi.
Tych pojęć nie należy łączyć ani odzielać
One są i już Taki jest śwuat.
Niech każde się mądrze rządzi , robi co do niego należy i przestrzega uastalonego prawa.
Władze kościelne mają obowiązek upomnieć każdego katolika, wezwać do nawrócenia, pokuty i zadośćuczynienia. W razie uporczywego trwania w niekatolickiej postawie należy wyznaczyć karę, w razie konieczności do exkomuniki włącznie.
Władze państwa mają obowiązek upomnieć każdego obywatela do przestrzegania prawa ustanowionego w danym ustroju i wyznaczyć karę włącznie z karą śmierci.
Państwo neutralne religijnie to patologiczne państwo. Czym innym może być stosunek do klerykalizmu, ale państwo neutralne religijnie (to znaczy bez ustosunkowania się do religii jako takiej, z prawdami wiary, etyka religijną itd) to złe państwo. Przykład z brzegu: publiczne bluźnierstwa względem Pana Jezusa powinny być karane nie jako "obraża uczuć religijnych", tylko jako bluźnierstwa. Podobnie prozelityzm innych religii wśród ludności katolickiej powinien być ograniczony przez państwo. Promowanie publiczne np homoseksualizmu, zdrad itd powinno być zakazane. Jednocześnie państwo nie powinno nikogo prywatnie zmuszać do wiary katolickiej lub moralnego życia prywatnego. W przestrzeni publicznej powinna dominować religia katolicka na podobnej zasadzie, na jakiej dominuje szariat w niektórych bardziej umiarkowanych państwach islamskich jednocześnie pozostawiając wolność wyboru w przestrzeni prywatnej o ile to nie szkodzi innym osobom.
UsuńDo: Anonimowy30 listopada 2024 14:00. Owszem, powinny być, problemem jest tutaj brak odpowiedniej normy prawnej w porządku prawnym aby ukarać sprawcę za bluźnierstwo. To znaczy: nie ma takiego przepisu, na podstawie którego można by kogoś za to skazać, jest tylko "obraza uczuć religijnych".
UsuńNie ma takiego przepisu, bo ustrój liberalny obecnie funkcjonujący jest zły. Ustrój liberalny dla katolika musi zostać zlikwidowany (i zastąpiony ustrojem biblijnym), a jego prawa muszą zostać spalone tak jak w czasach biblijnych wizerunki bożków były palone.
UsuńJa rozdział Kościoła od państwa rozumiem bardzo prosto. Instytucje kościelne i państwowe nie są ze sobą połączone. Cesarze, królowie, prezydenci i premierzy nie pełnią roli papieży, kardynałów i biskupów i odwrotnie.
OdpowiedzUsuńObecnie postulat rozdziału Kościoła od państwa jest w istocie postulatem rozdziału Kościoła od społeczeństwa i sfery publicznej. Co jest czymś zupełnie innym.
Jednakże jak mawiał pewien minister "Państwo jest to monopol na przemoc". Czy wiarę katolicką można więc wymuszać przez ustawy państwowe? Czy można zmuszać niekatolików do katolickiego życia np. nakaz uczestnictwa w Mszach? Co ksiądz powie o 1 poprawce do Konstytucji USA, gdzie napisano, że państwo nie będzie wprowadzać państwowej religii? Czy państwo może być areligijne (nie mówimy która religia jest słuszna i obywateli wszystkich wyznań traktujemy jednakowo)? Czy uprzywilejowanie Kościoła nie powoduje jego psucia jak np. miało to miejsce w Niemczech, Irlandii czy Hiszpanii? Jak historia uczy Kościół nigdy nie degenrował się przez prześladowania (zaznaczam, że prześladowań nie popieram).
OdpowiedzUsuń"Jednakże jak mawiał pewien minister "Państwo jest to monopol na przemoc". Czy wiarę katolicką można więc wymuszać przez ustawy państwowe?"
UsuńPo pierwsze, katolicka koncepcja państwa to nie jest jakiś zamordyzm, musi być pewien umiar w stosowaniu przymusu. Po drugie nikt nikogo prywatnie nie musi zmuszać do wyznawania wiary katolickiej. Ale już np publiczne promowanie ateizmu powinno być zakazane.
"Co ksiądz powie o 1 poprawce do Konstytucji USA, gdzie napisano, że państwo nie będzie wprowadzać państwowej religii?"
Jest to wymysł masoński, antykatolicki.
"Czy państwo może być areligijne (nie mówimy która religia jest słuszna i obywateli wszystkich wyznań traktujemy jednakowo)?"
Nie może. Niech se Żydzi tworzą swoje kahały, muzułmanie dżamaty i niech sobie nimi administrują, nawet czysto z przyczyn administracyjnych współpracując z państwem (np w regulowaniu zawieranych małżeństw, bo oczywiście tzw. małżeństwa cywilne są do odrzucenia), ale traktowanie ich na równi z wiarą katolicką odpada.
"Czy uprzywilejowanie Kościoła nie powoduje jego psucia jak np. miało to miejsce w Niemczech, Irlandii czy Hiszpanii?"
Czym innym jest instytucjonalne uprzywilejowanie Kościoła (klerykalizm), a czym innym światopoglądowe uprzywilejowanie religii katolickiej.