Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak w świetle teologii katolickiej należy podchodzić do działalności Marcina Zielińskiego? (z post scriptum)



W sprawie M. Zielińskiego chodzi o tematykę zaliczaną w teologii katolickiej do dziedziny proroctwa. Obejmuje ona wszelkie nadzwyczajne zjawiska, które mogą być czy są przypisywane czy to działaniu Ducha Świętego w Kościele, czy siłom demonicznym. Teologiczne badanie tych zjawisk jest całościowe i obejmuje zarówno podmiot jak też przedmiot.

1. Aspekt podmiotowy dotyczy osoby, przez którą odbywa się domniemane działanie Duch Świętego, czyli
- jej zdrowie cielesne i psychiczne,
- zdolności, czyli naturalne sprawności, oraz
- stan moralny.
Chodzi o ocenę zarówno wiarygodności tej osoby, jak też prawdopodobieństwa posługiwania się nią przez Ducha Świętego.

2. Aspekt przedmiotowy dotyczy zarówno treści danego przesłania, jak też charakteru i rodzaju działania. Istotna jest tutaj reguła, że znaki - czyli cuda i proroctwa w sensie ścisłym, tzn. przepowiadanie przyszłości czy ujawnianie rzeczy ukrytych przed wiedzą ludzką i naturalnie dla niej niedostępnych - służą potwierdzeniu i uwiarygodnieniu przekazywanej treści. Ma to szczególne znaczenie w przypadku tzw. objawień prywatnych, które zwykle przekazują jakąś treść. Jednak także inne fenomeny nadzwyczajne są związane przynajmniej pośrednio z jakąś treścią, która ma znaczenie teologiczne (o tym w odniesieniu do działań tzw. charyzmatyków powiem poniżej). Tak więc:
- treść musi być zgodna z Bożym Objawieniem przekazanym w Tradycji i Piśmie św., oraz
- musi być skierowana na zbawienie dusz, czyli cel nadprzyrodzony.
W obydwu aspektach chodzi o badanie odnośnie nadprzyrodzonego, czyli boskiego pochodzenia danego fenomenu. Istotne jest tutaj, że chodzi o pochodzenie od Boga. Często pojęcie nadprzyrodzoności jest mylone z pojęciem nadczłowieczeństwa. Wówczas działanie szatańskie zaliczane jest do tak - fałszywie - rozumianej nadprzyrodzoności. W terminologii teologii katolickiej nadprzyrodzoność oznacza działanie właściwe wyłącznie Bogu, a żadnemu stworzeniu. Tym samym nie wszystkie działanie przekraczające zdolności człowieka jest nadprzyrodzone. Działanie demoniczne przewyższa zdolności ludzkie, ale nie jest nadprzyrodzone w znaczeniu teologicznym. Jest to istotne rozróżnienie.
Zastosujmy te kryteria (ich wykład można łatwo znaleźć w każdym tradycyjnym podręczniku teologii duchowości) do tego, co publicznie wiadomo czy można się dowiedzieć o Marcinie Zielińskim i jego działalności.

ad 1.

M. Zieliński człowiekiem inteligentnym, bez widocznych objawów schorzeń fizycznych, psychicznych czy zaburzeń emocjonalnych. Nie wiadomo nic o ewidentnych problemach natury moralnej. Według autoświadectwa czyta często Pismo św., modli się, przyjmuje Sakramenty św.
Został wychowany w rodzinie katolickiej. Już w młodym wieku, przed swoim "nawróceniem" we wieku 15 lat, był zainteresowany sprawami wiary, skoro bywał na spotkaniach charyzmatycznych w Łodzi u jezuitów. Miał też poparcie i bodźce rodziny w tym kierunku. Sam wyznaje, że robi obecnie to, o czym od dawna marzył. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że już w bardzo młodym wieku fascynowały go oglądane seanse charyzmatyczne. Wyznaje, że od dawna pragnął pomagać chorym w taki sposób. Podsumowując należy stwierdzić, że każdy ten element świadczy o osobistej zarówno skłonności jak też dążeniu do tego typu działalności, nawet za cenę pewnych wyrzeczeń. W tym znaczeniu są to czynniki naturalne, nie nadprzyrodzone w znaczeniu bezpośredniego działania Bożego.

Warto zwrócić uwagę na pewne szczegóły, które łatwo przeoczyć:

- Marcin nie porzucił nic ze swoich zwykłych ulubionych zajęć, marzeń i planów. Wprawdzie w momencie "nawrócenia" deklaruje oddanie swego życia Bogu, jednak przyznaje, że sprawy toczą się zgodnie z jego własnymi pragnieniami. Krótko: brak w tej działalności ewangelicznego porzucenia wszystkiego dla Jezusa Chrystusa. Jest owszem dyscyplina, chyba też swego rodzaju poświęcenie się tej - jak widać powyżej finansowo dość dochodowej - misji, jednak nie ma ewangelicznych cech pójścia za Jezusem Chrystusem, opisanych chociażby w Ośmiu Błogosławieństwach i przykładzie Apostołów (porzucenie wszystkiego dla Królestwa Bożego).

- W zalinkowanym wywiadzie (https://www.youtube.com/watch?v=sBcPOQt3ftw) warto zwrócić uwagę na cechy w mimice, która pojawiają się tylko w pewnych momentach: są to grymasy, gdy mówi o działaniu Boga i chwaleniu Boga. Są to bardzo krótkie momenty, które warto zobaczyć w zwolnieniu w połączeniu ze słowami. To są sygnały dość niepokojące.









- We wszystkich swoich wystąpieniach Zieliński sprawia wrażenie opanowanego, przygotowanego i dobrze czującego się w tej roli. Jego "mówienie w językach" wygląda na wyuczone i sztuczne. Nie sposób nie zauważyć, że jego zachowanie jest nadzwyczaj mało emocjonalne i tym samym zupełnie inne niż u typowych tzw. charyzmatyków.

- Zieliński przyznaje, że od wielu lat poddaje się profesjonalnej formacji zarówno biblijnej jak też duchowej, tzn. przez księży. Przyznaje też, że był przez nich zachęcany do swojej obecnej "posługi". Mimo tego nadzoru teologicznego i duchowego popełnił w wystąpieniu na stadionie w Warszawie w lecie 2017 r. (https://www.youtube.com/watch?v=TjDCTqyknYU) poważne i tchnące herezją, a nawet apostazją bluźnierstwo, porównując obecność Ducha Świętego w człowieku do obecności Syna Bożego w łonie Maryi Dziewicy. W tym szczególnie wyexponowanym wątku nazywa Matkę Bożą "prorockim obrazem" człowieka "napełnionego Duchem Świętym", gdyż taki człowiek "jest w ciąży z Bogiem". Po pierwsze bluźniercze jest określenie "obraz" w tym kontekście, gdyż obraz jedynie wskazuje na właściwą rzeczywistość. Jest to więc pośrednia negacja realności Bożego Macierzyństwa Maryi. Po drugie jest to pomieszanie cielesnej obecności Syna Bożego w łonie Maryi Dziewicy z czysto duchową obecnością Ducha Świętego w człowieku, która zależy od stanu łaski człowieka. Po trzecie jest to przynajmniej rozmycie, jeśli nie wręcz negacja istotnej różnicy między działaniem Ducha Świętego w Dziewicy Maryi, która była bez grzechu, a Jegoż działaniem w grzesznym człowieku. Tym samym jest to przynajmniej pośrednia negacja absolutnej wyjątkowości godności i posłannictwa Matki Bożej (w żadnej ze znanych mi wypowiedzi Marcin nie mówi o wyjątkowości Maryi).
Przeszliśmy tym samym do aspektu przedmiotowego.

ad 2.

Przedmiotem bezpośrednim działalności Zielińskiego jest "posługa uzdrawiania". Powołuje się on przy tym na posłanie Pana Jezusowe. Pomija jednak, że według słów Zbawiciela znaki mają jedynie towarzyszyć, a nie być główną treścią czy celem działalności uczniów. W posłannictwie Apostołów i Kościoła zasadnicze jest nauczanie czyli głoszenie prawdy objawionej. Znaki mają jedynie potwierdzać wiarygodność świadectwa o Jezusie Chrystusie. Odwrócenie tego związku jest zafałszowaniem Ewangelii.

Zieliński apeluje do doświadczenia jako relacji z Bogiem. Deklaruje to jako swój cel. Świadomie i programowo nie chce przekazywać treści, lecz chce "uzdrawiać". Oferuje swoją modlitwę za kogoś, a opowiada właściwie tylko o swoich "uzdrowieniach" (oprócz wątków autobiograficznych).
Zieliński wzywa do "modlitwy uwielbienia", powołując się na napomnienia jakiegoś kapłana. Rzeczywiście jest to ważne przypomnienie. Aczkolwiek warto przypomnieć, że tradycyjna liturgia katolicka jest zasadniczo i przede wszystkim uwielbieniem (w odróżnieniu of Novus Ordo, gdzie pouczenie i prośby są mocno wyexponowane).

Tak więc treść działalności Zielińskiego sprowadza się do "uzdrowień" i to w specyficznym sensie. Nie są to uzdrowienia w znaczeniu cudów uznawanych przez Kościół po rzetelnym, naukowym, medycznym i teologicznym zbadaniu. Są to tylko osobiste przeżycia odnośnie ustania objawów dolegliwości. Wiadomo, że w chorobach psychosomatycznych oddziaływanie duchowe i emocjonalne może mieć znaczny wpływ na samopoczucie. Nie ma to jednak nic wspólnego z cudami w znaczeniu teologicznym. By w sposób zasadny mówić o uzdrowieniach czyli cudach, konieczne byłoby zbadanie przynajmniej niektórych przypadków według kryteriów stosowanych przez Kościół czy to w Lourdes czy w procesach beatyfikacyj i kanonizacyj. Biskup miejsca jest zobowiązany powołać komisję kanoniczną, dokładniej dwie niezależne komisje, medyczną i teologiczną, które powinne w ramach swoich kompetencji badać i orzekać o domniemanych uzdrowieniach. O ile mi wiadomo, takowa komisja nie została powołana, także nie jest mi wiadome, by Zieliński czy ktoś z jego otoczenia o to zabiegał. Dlaczego więc pozwala się Zielińskiemu na taką działalność w ramach działalności Kościoła bez odpowiedniego zbadania tego, co on sam uznaje za cel i główne przesłanie swojej działalności?

Należy wziąć pod uwagę szerszą treść jego działalności, czyli jej szerszy kontext teologiczny. Jest nim nie tylko szeroko rozumiany tzw. ruch charyzmatyczny, lecz tegoż szczególna gałąź, tzw. ruch neopentekostalny związany z tzw. doświadczeniem z Toronto (Toronto blessing). Chodzi o fenomeny typu pogańskiego obrzędu Kundalini, który ma cechy wyraźnie demoniczne. Podczas spotkania prowadzonego przez Zielińskiego na stadionie (link powyżej) słychać chichot uczestników w ramach "modlitwy uwielbienia". Wygląda na to, że jest to zjawisko typowe dla spotkań przez niego prowadzonych. Głośny chichot w ramach modlitwy może mieć pochodzenie jedynie demoniczne.

Kontext szerszy zawiera także treść charakterystyczną dla całego charyzmatyzmu, czyli pentekostalizm w znaczeniu nie tylko zamazywania różnic między katolicyzmem a protestantyzmem, lecz wręcz przeświadczenie o wyższości protestantyzmu, od którego katolicy przecież przejęli "charyzmaty" względnie ich "przebudzenie", Jest tutaj zawarte mniemanie, jakoby 
1. Kościół przez całe wieki zatracił charyzmaty Ducha Świętego, który 
2. działa także poza Kościołem, a nawet spoza Kościoła. 
Jest to nic innego jak iście protestanckie mniemanie uderzające w Kościół katolicki oraz zatruwające myślenie katolików kategoriami protestanckimi. Ostatecznie jest to negacja widzialności i niezniszczalności Kościoła: od czasów Apostołów aż do "przebudzenia charyzmatycznego" Kościołowi brakowało działania Ducha Świętego, które musiał otrzymać dopiero dzięki protestantom pentekostalnym. Działalność Marcina Zielińskiego, który rozumie siebie jako przynależącego do pentekostalizmu, także zawiera tę fałszywą, heretycką treść, przynajmniej pośrednio.

Podsumowując należy odpowiedzieć na pytanie: jak omówione tutaj po krótce cechy świadczą odnośnie pochodzenia działalności Marcina Zielińskiego?
Odpowiedź wypada jednoznacznie: brak jest znamion wskazujących na nadprzyrodzone czyli boskie działanie w tym, co robi Zieliński. Jego działalność można całkowicie wyjaśnić czynnikami naturalnymi jakimi są wychowanie w rodzinie, wpływ duszpasterzy oraz jego własne pragnienia i ambicje, które nie muszą być wprawdzie z gruntu złe, ale mogą być jedynie ludzkie.
Znajduje to jednoznaczne potwierdzenie w słowach samego Zielińskiego, gdy mówi o swojej książce jako podręczniku, który instruuje, w jaki sposób należy postępować dla osiągnięcia takich samych skutków. Jest to więc kwestia techniki czyli pewnych mechanizmów, a nie działania Ducha Świętego, które jest zawsze wolne i niezależne od naszych działań.
Co więcej: pewne znamiona wskazują dość wyraźnie na działanie demoniczne. Szatan jako duch doskonały może mieć i faktycznie ma wpływ na psychosomatyczną strukturę człowieka. W ten sposób można wyjaśnić owe "uzdrowienia".
Na demoniczny charakter wskazuje zwłaszcza szerszy kontext treściowy, typowy dla całego charyzmatyzmu.

Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że Zieliński stara się uwzględniać zarówno pobożność maryjną jak też sakramenty święte. Pozostaje jednak pytanie, czy nie jest to jedynie kwestia strategii.
Jak więc wytłumaczyć fakt, że władze kościelne nie tylko pozwalają lecz częściowo nawet popierają działalność Marcina Zielińskiego na szeroką skalę. Czynników jest wiele, począwszy od szukania nowych dróg duszpasterskich aż do niestety częstego braku wiedzy teologicznej także wśród wyższego duchowieństwa. Dochodzi oczywiście sympatyczna aparycja i nadzwyczaj dobre wyszkolenie retoryczne.

Jaką postawę powinien zająć katolik w takiej sytuacji?

Po pierwsze zachować ostrożność i dystans, czyli nie dać się zwieść "cudom", które cudami nie są, bo albo nimi nie mogą być, albo nie zostały jako takie zbadane i zatwierdzone.

Po drugie ubiegać się u władz kościelnych o ustanowienie kanonicznej komisji do zbadania zarówno tych rzekomych uzdrowień, jak też nauk głoszonych przez Marcina Zielińskiego.

Po trzecie kształcić się teologicznie, czytając tradycyjne podręczniki duchowości katolickiej.

Po czwarte modlić się, zwłaszcza do Ducha Świętego i zwłaszcza tradycyjnymi modlitwami, które są zarówno treściowo jak też emocjonalnie autentyczne, głębokie i piękne. Wówczas będą także doświadczenia łaski Bożej, prawdziwe, owocne i trwałe.

Po piąte modlić się także za Marcina i jego fanów o prawdziwe światło Ducha Świętego. Należy docenić dobrą wolę i gorliwość w modlitwie. W połączeniu z prawdziwą wiarą, wiarą katolicką, możliwa jest prawdziwa odnowa duchowa nie tylko w Polsce lecz i na całym świecie.

Chodzi bowiem nie tyle o osobistą karierę czy ambicje Marcina Zielińskiego, lecz o wiarygodność Kościoła i wierność jego posłannictwu. Powiem wprost: skoro niezbadane, wątpliwe, a nawet ewidentnie fałszywe tzw. uzdrowienia w ramach działalności Zielińskiego są przedstawiane jako działanie Ducha Świętego czy Jezusa Chrystusa, to jest to perfidny atak nie tylko na wiarygodność Kościoła lecz także na prawdziwość Pisma św. oraz na mesjańską godność Jezusa Chrystusa, poświadczoną przez prawdziwe znaki i cuda opisane w Nowym Testamencie. Jest to prosta droga nie tylko do ośmieszenia Kościoła, lecz także do masowej apostazji tych, którzy wpierw naiwnie uwierzyli zarówno w te rzekome cuda, jak też Kościołowi, który pozwala na takie spektakle i tym samym ochrania swoim autorytetem. Oby jeszcze nie było za późno.





P. S. 1

Znamienne jest, że w reakcji na ten wpis otrzymałem setki wiadomości spamowych i to akurat po angielsku. Oto mały wycinek:



Świadczy to z pewnością o szerokich, zagranicznych powiązaniach tego człowieka.



P. S. 2

W reakcji nastąpił atak ze strony duchownego powiązanego z pseudocharyzmatyzmem:


W ODPOWIEDZI NA POLEMIKĘ x. Tomasza Szałandy
ad 1. Twierdzenie, jakoby omawianie tej sprawy w kategorii proroctwa świadczyło o braku kompetencji czy precyzji i solidności jest, oględnie mówiąc, grotestkowe. Autor widocznie nie zna dzieł wielkich teologów katolickich w tej tematyce. Oczywiście nikt nikomu nie zabrania omawiać tej kwestii w ramach traktatów o peumatologii czy charytologii. Jednak po pierwsze klasyczna teologia katolicka zajmuje się tym tematem w traktacie o Objawieniu Bożym. Po drugie aprioryczne przyporządkowanie do pneumatologii czy charytologii trąci dość wyraźnie prostym błędem logicznym petitio principii: z góry zakłada się, że chodzi o działanie Ducha Świętego względnie łaski, podczas gdy kwestią pierwszą i zasadniczą jest rozeznanie pochodzenia danego fenomenu.
ad 2. W kontekście jest dość jasne i też zostało jasno powiedziane. Przykład Apostołów i świętych w całej historii Kościoła jest jednoznaczny: naśladowanie Chrystusa i działanie w mocy Ducha Świętego zawsze związane było z drogą rad ewangelicznych. Marcin sam wyznaje, że nie musiał nawet ze studiów zrezygnować i też nie zamierza zrezygnować z rodziny. Tak więc z całą pewnością nie jest to droga całkowitego oddania się na posługę ewangeliczną. Jak on sobie wyobraża wychowywanie dzieci w sytuacji jeżdżenia po Polsce i świecie z "posługą"?
ad 3. Grożenie procesem o zniesławienie za zwrócenie uwagi na grymasy, które każdy sam może zobaczyć na publicznym kanale, lecz również groteskowe. I żałosne. Świadczy o stanie intelektualnym, duchowym i psychicznym.
ad 4. Jeśli ktoś powtarza ciągle ten sam czy nieznacznie modyfikowany zlepek sylab, które nie są i nie mogą być językiem (język to według definicji lngwistycznej system znaków służący komunikacji werbalnej), to nie jest to naturalne, ani nie może być nadprzyrodzone w znaczeniu teologii katolickiej. Sprecyzuję: mam podejrzenie, że Marcin sobie ten zlepek sylab sam wymyślił (w tym znaczeniu jest on czymś sztucznym), następnie go sobie wpoił, by nie wysilać swojej fantazji za każdym razem (w tym znaczeniu jest to wyuczone). Zaznaczam: mówię o moim wrażeniu i uzasadnionwym podejrzeniu. Podstawą badawczą jest, że, jak sami "charyzmytycy" przyznają, w lingwistyce nie są znane języki, którymi się oni posługują (aczkolwiek można rozpoznać pewne elementy czy strzępy, bądź pewne podobieństwa zwłaszcza do hebrajskiego). Zgodnie z naukową zasadą parsymonii należy szukać wyjaśnienia w przyczynach bliższych, nie w dalszych. Pomysłowość i zaradność Marcina wystarczy jako wyjaśnienie, więc odwoływanie się do Ducha Świętego jako przyczyny jest nie tylko zbędne lecz wręcz bluźniercze.
ad 5. Wyrywanie zdań z kontextu nie jest uczciwym podejściem. Powtarzam: emocje nie mogą kłamać. Im więcej opanowania, tym bardziej możliwe jest oszustwo. Aczkolwiek nigdy nie twierdziłem, by spokój i opanowanie samo w sobie świadczyło o oszustwie.
ad 6. Bluźnierstwem jest powiedzenie, że ktoś chodzi "w ciąży z Bogiem", czego "proroczym obrazem" jest Matka Boża. Polecam posłuchać wystąpienie podane na youtube pt. Jezus na Stadionie 2017 - Nauczanie II Marcin Zieliński, od minuty około 9:25 (https://www.youtube.com/watch?v=TjDCTqyknYU). Jest bluźnierstwo wielorakie. Polega na
- nazwaniu Wcielenia w Maryi Dziewicy "proroczym obrazem", gdyż obraz jest jedynie obrazem, nie właściwą rzeczywistością,
- interpretowaniu św. Pawłowej metafory o chrześcijaninie jako "świątyni Ducha Świętego" przez mówienie o "chodzeniu w ciąży z Bogiem" i "rodzeniu Chrystusa w ludziach" przez "dawanie doświadczenia Boga", gdyż miesza obecność duchową z obecnością fizyczną, oraz jedyną w swoim rodzaju rolę Matki Bożej z rolą uczniów Chrystusa.
Oczywiście można założyć dobre intencje Marcina i poniekąd "usprawiedliwić" te wręcz skandaliczne słowa brakiem wiedzy i wyczucia teologicznego. Tym samym jest to jeden z niezliczonych dowodów na to, że do poprawnego rozumienia i godnego nauczania Ewangelii nie wystarczą jakieś kursy przyparafialne. Tym niemniej zgorszenie miało miejsce i, o ile wiem, nie zostało dotychczas skorygowane.
ad 7. Marcin mówi kilkakrotnie w wywiadzie w Zambrowie, że uzdrawianie zawsze było jego marzeniem i że tak właśnie rozumie swoje "posługiwanie" (https://www.youtube.com/watch?v=sBcPOQt3ftw). Każdy może to sprawdzić.
ad 8. Owszem, obowiązkiem biskupa miejsca jest powołanie komisji kanonicznej do zbadania rzekomych uzdrowień. Do momentu orzeczenia przez takową komisję o nadprzyrodzonym charakterze tych uzdrowień, obowiązuje według zasad Kościoła ostrożność i sceptycyzm. Tymczasem ma miejsce postępowanie zgoła przeciwne. Motywowanie go Ewangelią byłoby grotestkowe, gdyby nie było kpiną, a właściwie paraprotestancka pogardą dla reguł Kościoła w takich sprawach. A szkodzi to powadze i autorytetowi Kościoła, narażąjąc go na drwiny i posądzanie o łatwowierność.
ad 9. Szanowny Autor ponownie fałszywie posługuje się przykładami. O ŻADNYM świętym Kościoła nie jest poświadczone, by podczas wspólnotowej modlitwy doświadczał napadu chichotu, co by następnie było rozumiane - czy to przez niego czy kogoś innego - jako przejaw działania Ducha Świętego.
ad 10. Autor popełnia kolejny raz podstępne imputowanie wypowiedzi, które nie padły. W kontekście tej sprawy nigdy nie wypowiadałem się odnośnie działania Ducha Świętego poza widzialnym Kościołem. Kwestia jest inna. Polecam rzetelnie przeczytać to, co napisałem był, i uczciwie zinterpretować. Jeszcze raz: to tzw. charazmatycy sugerują, a nierzadko wprost głoszą, jakoby w Kościele nie było charyzmatów od starożytności i że musiały one zostać dopiero wniesione czy "przebudzone" przez protestantów. I jeszcze raz: jest to herezja, a właściwie apostazja negująca świętość i niezniszczalność widzialnego Kościoła.
ad 11. Tutaj x. Tomasz Szałanda zdradza przynajmniej brak elementarnej wiedzy z sakramentologii katolickiej, skoro nie odróżnia istoty i charakteru Sakramentów świętych od charyzmatów, także autentycznych. Czyżby świadomie i z przekonaniem negował działanie łaski Bożej w Sakramentach niezależnie od godności i usposobienia szafarza? Wyjaśnia: według nauczania Kościoła mamy gwarancję działania łaski w Bożej w sakramentach, jeśli spełnione są warunki co do intencji, formy i materii. Zupełnie inaczej ma się sprawa z tzw. znakami, gdyż każdy przypadek musi być poddany zbadaniu przez Kościół. Kościół orzeka w kadym wypadku na podstawie kryteriów pozytywnych i negatywnych. Dopiero w razie orzeczenia o nadprzyrodzoności ("constat de supranaturalitate") wolno mówić o pochodzeniu od Ducha Świętego i posługiwać się tym przypadkiem w nauczaniu wiary. Takie są odwieczne reguły Kościoła, określone także obecnie kanonicznie. Tzw. charyzmatycy nagminnie popełniają wykroczenia przeciw nim i wyrażają tym samym pogardę dla hierarchicznego ustroju Kościoła, w czym naśladują dość wiernie protestantów.
ad 12. Skoro Autor ponownie porównuje Marcinową "posługę uzdrawiania" do sprawowania Sakramentu Chorych, to najwidoczniej ma właściwie zero wiedzy w sakramentologii katolickiej. A jeśli ma wiedzę, to brakuje mu widocznie przekonania w prawdziwość tego, jak Kościół rozumie sakramenty. No cóż. Tak wyraźnym świadectwem własnej heretyckości można być tylko zaszokowanym. I to ze strony opiekuna duchowego i mentora Marcina Zielińskiego...
ad 13. Ponownie typowy zabieg erystyczny, dość prymitywny zresztą: jest założenie a priori, że coś pochodzi od Boga, więc ten, kto ma zastrzeżenia czy wątpi, nie zasługuje na doktorat z teologii. No cóż. Pozostaje już tylko pokłonić się w skruszeniu przed autorytetem teologicznym w osobie x. Tomasza Szałandy...
Zakończenie jest godne całości tej dość żałosnej, wręcz kompromitującej - zarówno dla samego Autora jak też dla jego podopiecznego - polemiki. Nie warto byłoby poświęcić temu ani słowa, gdyby nie była to dobitna i typowa ilustracja stanu intelektualnego i duchowego środowiska, o które chodzi. Jest to nic innego jak 1. brak wiedzy w teologii katolickiej, a raczej nawet programowa pogarda dla niej, 2. za to kompensowana schematami myślenia przynajmniej paraprotestanckimi, jeśli nie wręcz protestanckimi i apostackimi, 3. co jest obficie podlewane zakłamanym pomieszaniem, przeinaczaniem i atakami osobistymi, bez jakiejkolwiek podstawy w meritum. Tym samym jest to kolejny z niezliczonych dowodów na to, że w takim środowisku, w takiej formacji, w takiej "duchowości" z całą pewnością nie działa Duch Święty.

20 komentarzy:

  1. I am regular reader, how are you everybody? This post posted at this
    web site is actually pleasant.

    OdpowiedzUsuń
  2. W 2019 roku kuria łowicka wydała oświadczenie w sprawie Zielińskiego, gdzie odcinają się od jego działalności: https://diecezja.lowicz.pl/komunikat-kurii-diecezjalnej-w-sprawie-p-marcina-zielinskiego/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak w świetle teologii katolickiej należy podchodzić do działalności Marcina Zielińskiego?

    Może powinno się podchodzić tak jak podeszłaby święta instytucja inkwizycji ?

    Szkoda że już nic takiego w KK nie funkcjonuje ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czcigodny Księże,

    Wiem, że komentarz nie dotyczy tematu postu, ale czy Wielebny Ksiądz wie coś na temat jutrzejszego trzęsienia ziemi, które wiele osób zapowiada odnośnie zmian w SUMMORUM PONTIFICUM, a co tyczy się zniesienia czy też ukrócenia wolności odprawiania łacińskiej Mszy Świętej przez każdego kapłana: (poniżej cytat z vloga Taylor'a Marshall)
    "Rorate Caeli and Messa in Latino claim Italian sources stating that Pope Francis will address the Italian bishops on the Traditional Latin Mass and Pope Benedict XVI's motu proprio Summorum Pontificum, which currently allows every Catholic priest to celebrate the TLM. Some are suggesting that Pope Francis is about to roll back or abolish Summorum Pontificum. It is presumed that this is a response to the questionnaire sent to bishops last year regarding the Traditional Latin Mass"

    https://www.youtube.com/watch?v=DHt9jVGhviU

    Czy to doprowadzi do faktycznej schizmy w Kościele Katolickim? Wszyscy mówią o Niemcach, ale atak jest szykowany z samego Tronu Piotrowego - jeśli te informacje będą mieć pokrycie w faktach.
    Matko Boża Szkaplerzna - módl się za nami!

    Deo gratias!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stało się

      https://www.vatican.va/content/francesco/en/motu_proprio.html

      Usuń
    2. No i stało się. W Święto Matki Bożej z Góry Karmwl.

      Usuń
    3. Czas już na głośny i wyraźny krzyk wiernych: NON POSSUM!

      Usuń
  5. O.Szustak strasznie bronił Zielińskiego i podobno Zieliński ma kontakt z Toronto blessing.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę, że Szustak głosi notorycznie herezje, to jedynie świadczy o Zielińskim tej jakości poparcie go.

      Usuń
  6. Miałabym takie pytanie: jakby ksiądz odniósł się do poniekąd pozytywnych skutków działań tzw. bioenergoterapeutów ? Moim zdaniem, co do meritum kwestii, to temat bardzo bliski procederowi Zielińskiego. Czy nie są to w dużej mierze czynności magiczne ? Jakby ujął ksiądz szerzej to zjawisko w kategoriach racjonalnych i teologicznych, biorąc pod uwagę, że z usług bioenergoterapeutów korzystają w Polsce setki tysięcy osób, które twierdzą, że zostały uleczone z poważnych dolegliwości, a nawet z raka. Oczywiście pozostaje kwestia, czy te uzdrowienia są trwałe i zostały potwierdzone przez lekarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Termin "czynności magiczne" sugeruje ich pewną skuteczność. Tymczasem bioegergoterapeuci albo zawalają testy naukowe, albo odmawiają poddania się im ujawniając świadomość ich nieskuteczności. Innymi słowy bioenergoterapia to oszustwo.

      Usuń
  7. Z tym działaniem Ducha Świętego spoza i poza Kościołem to chyba nie jest takie proste dla mnie. Zadam pytanie, czy nieochrzczeni ludzie opisani w Dziejach Apostolskich, w których działał Duch Święty mimo, że nie byli jeszcze ochrzczeni, są przypadkiem działania Ducha Świętego poza i spoza Kościoła czy nie są i jeśli nie są to dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że Ksiądz nie odniósł się do tego przykładu z Pisma Świętego.

      Usuń
    2. To prawda, ponawiam pytanie sprzed ROKU.

      Usuń
  8. Ta sama pulapka czeka na wiernych w szeregach "Wojownikow Maryi" i "Kregach rodzin".
    Ostatnio byla w parafii NO z okazji, ktorejs tam rocznicy Kregow rodzin no i to co bylo widoczne na zdjeciach bylo wrecz oburzajace... Swieccy czytajacy czytania, wielki obraz pod oltarzem x. Blachnickiego - tez nie wiedzialem, ze to on stworzyl te Kregi rodzin - chyba ze zalozyciele czerapli z jego dzialanosci ruchu Swiato Zycie. Ten jego portret byl postawiony zaraz pod monstrancja przy wystawieniu i adoracji - no parodia...
    Raczki podnoszone na Ojcze Nasz i inne magiczne gesty, zeby nie pominac - paru tatusiow w kregu to oczywiscie nazwyczajni i niepowtarzalni szafarze.
    Wiem z relacji czlonka rodziny, ktora jest matka i jej corka z mezem naleza to opisala jak te cykliczne spotkania sie odbywaja. Otoz nie wiem jak czesto czy raz na miesiac czy raz na 2 tygodnie, czy raz na tydzien spotykaja sie te rodziny w domu /mieszkaniu danego malzenstwa. Z jej relacji kiedy przyszly te malzenstwa z Kregu rodzin do domu jej corki to okazuje sie ze towarzystwo doroslych dobrze sie bawi, rozmowy, smiechy, a w miedzyczasie dzieci chca rozwalic dom. A babcia nagle stala sie opiekunka bo nikt nie kwapil sie aby skarcic dzieci - z reszta tu tez ukazuje sie w pelnej krasie tzw bestresowe wychowanie.
    Poza tym jedna znajoma zostala zaproszona na takie spotkanie kregu rodzin, aby zachecic ja i jej meza do wstapienia. Znajoma po tym spotkaniu byla zazenowa i wrecz zbulwersowana podajac przyklad, ze jedno malzenstwo siada na przeciwko siebie w obecnosci reszty grupy i zona lub maz zdaja relacje z tego jak im minal tydzien i o zgrozo maz/zona podaja przyklady ktore traktuja jako problem, zadany bol czy co im sie nie podobalo w zachowaniu czy w slowach wspolmalzonka. Jak to skwitowala znajoma. Po prostu bez krempacji piora brudy przy wszystkich i stawiaja w dwuznacznej sytuacji wspolmalzonka. Jednym slowem sekta pelna geba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem Wojownikiem Maryi i pragnę zapewnić, że na Mszy świętej nie podnosimy rąk na Ojcze Nasz. Tak jest w naszej grupie, jeśli gdziekolwiek ktoś podnosi to może być wpływ braku wiedzy. To jest gest zarezerwowany dla kapłana, a wierni mogą trzymać ręce złożone, co jest symbolem pełnego zawierzenia Bogu.

      Usuń
    2. Tu nawet nie chodzi o brak wiedzy, ale agresywne wrecz reakcje na komentarz w tej sprawie. I jak nie winie za to wiernych (chociaz mimo argumentow sa doslownie glusi i nie ma dyskusji), tak tego typu zlosliwe reakcje sa ze strony Kaplana, ktory trzyma nad nimi piecze i utwierdza ich w tym bledzie, ze podnoszenie rak na Ojcze Nasz to nie wiem, ale chyba podnosi range Mszy Swietej i dodaje mocy Kaplanowi.
      To wpajanie wiernym blednego przekonania, ze na Mszy Swietej musza sie wysilac i produkowac, bo inaczej Msza bedzie niewazna, albo mniej lask dostapia. A przeciez zawsze mowilo sie, ze idzie sie wysluchac Mszy Swietej, a nie w niej uczestniczyc. Jedyne co moge robic, to modlic sie i jednoczyc z Kaplanem, ktory realnie celebruje Najswietsza Ofiare Mszy Swietej, aby on godnie ja celebrowal i abym mogl otrzymac potrzebne laski plynace z uobecnienia Dziela Zbawienia.

      Usuń
  9. Przeraża poziom ignoracji w zakresie zasad wiary rzymsko-katolickiej wśród mieszkańców Polski, nie wyłączając duchowieństwa, skoro wogóle istnieje potrzeba wyjaśniania tak prostych spraw jak wybryki charyzmatykow.
    Początki tych problemów sięgają niemieckiego, protestanckiego ruchu światło -życie ,które przeszczepił na grunt polski ks. Blachnicki ,przy gorącym poparciu.JPII.

    P.S.X,Dominik Chmielewski klękał przed M.Zielińskim i pozwolił sobie nałożyć ręce na głowę. Toż to wszystko ciężko chore!
    Ukłony dla X.D.J.Olewińskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedzialem, ze x. Chmielewski tak mocno poplynal...
      Ale tu mozna jedynie potwierdzic diagnoze, jaka autor tego bloga juz kiedys postawil w jednym ze swoich wpisow, a mianowicie, ze jesli powolanie x. Chmielewskiego zaczelo sie od Gospy w Medjugorje i jak to sam stwierdzil, ze doznal bliskiego z nia spotkania, to owoce moga byc dobre jak i zle. Owoc dojrzal.
      Wydawalo sie, ze ta grupa "Wojownicy Maryi" bedzie przez niego prowadzona z rozmyslem, w sposob trzezwy i logiczny, i daleka bedzie od tego typu cyrkusnikow z grup charyzmatycznych. W naszej parafii tez widze, ze glownie szafarze z kregu rodzin pojdeli sie, aby prowdzic lokalnych Wojownikow Maryi - wiec mijam szerokim lukiem tych komediantow.
      Niestety niektore jego konferencje i sposob mowienia o wewnetrznym uzdrowieniu oraz ciagle projekcje czy sugerowanie sluchaczom wizualizacji, ze np. wyobraz sobie ze Jezus i Maryja siedza z toba przy stole i sie do ciebie usmiechaja, itp. to juz mocna przesada i klimaty o. Pelanowskiego z jego konferencji o uzdrowieniu wewnetrznym czy tych mszy, ktorego liderem i promotorem jest o. Witko.
      Jest to nic innego jak bieganie za wlasnym ogonem i ciagle szukanie doznan. Nie ma przyzwolenia, ani zgody na Boze milczenie. Tutaj ciagle trzeba cos odczuwac i nakrecac sie tego typu emocjami. A najgorsze ze mieszaja w to objawienia prywatne i nabozenswo do NMP.
      Jakakolwiek krytyka ich dzialan tlumaczona jest jak zdarta plyta tym samym arguementem, ze najwierniejsi sludzy i Kaplani oddani Maryi, beda tak "nieslusznie" oskarazani i niszczeni, ale nie mozna sie poddawac....

      Pomieszanie z poplataniem.

      Usuń
  10. Jak katolik powinien podchodzić do działalności M. Zielińskiego? O, to bardzo proste. Zwalczać ją zawsze i wszędzie, wypleniać, karczować i palić do gołej ziemi, a po wszystkim ziemię tę posypać solą i wapnem. Rzecz jasna to przenośnia, pewna figura retoryczna.

    OdpowiedzUsuń